Autor: Steve
Cavanagh
Tytuł: Pół
na pół
Cykl: Eddie
Flynn, tom 5
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data premiery: 12.07.2023
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller
prawniczy
Steve Cavanagh to irlandzki prawnik i autor
thrillerów prawniczych, w których przeważa seria z Eddiem Flynnem -
amerykańskim prawnikiem zawsze stającym po stronie niewinnych, próbującym
odkupić swój dawny grzech i wykorzystującym umiejętności, które nabył w latach
młodzieńczych jako bardzo utalentowany kanciarz. Seria ta na polskim rynku
liczy sześć tomów, na anglojęzycznym zaraz będzie liczyć dziewięć - na lipiec
zaplanowana jest premiera najnowszego tomu. W Polsce jednak dopiero od 9
kwietnia tego roku mamy serię ułożoną w porządku chronologicznym - przez kilka
dobrych lat brakowało nam środkowego tomu nr 3 “Kłamcy”, który w końcu teraz
został na polski przetłumaczony i z okazji premiery którego zorganizowaliśmy
cały duży maraton czytelniczy z tą serią (szczegóły – klik!).
“Pół na pół” to tom piąty serii, który na
rynku anglojęzycznym ukazał się w 2020 roku, na polskim trzy lata później. Tom
wyjątkowy z kilku względów - a jednym z nich jest fakt, iż właśnie kończąc
pracę nad nim autor w końcu przeszedł na pisarstwo zawodowe - wszystkie
poprzednie powieści tworzył, gdy pracował równocześnie jako prawnik. Jak sam
jednak w posłowiu przyznaje, dzielenie obowiązków prawniczych z pisarskimi w
końcu stało się uciążliwe.
Październik 2018 rok, Nowy Jork. Na numer
alarmowy przyszły dwa zgłoszenia dotyczące jednego zdarzenia w odstępie
minutowym. To dwie siostry zgłosiły morderstwo swojego ojca oskarżając przy tym
tę drugą. Od początku jasne jest, że sprawa będzie bardzo medialna, bardzo
głośna - ofiara to Frank Avellino, były burmistrz miasta, a podejrzane to jego
dwie córki: Alexandra i Sofia. Nic dziwnego, że w areszcie robi się tłoczno -
każdy szanujący się prawnik zjawia się, by zaoferować jednej z sióstr swoje
usługi. Wśród nich jest Eddie Flynn, który dostał cynk od przekupionego
policjanta. Eddiemu jednak mężczyzna posuwa siostrę, o którą walczy niewielu -
może i nie jest tak ułożona i znana jak Alexandra, ale policjant jest
przekonany, że to właśnie ona jest niewinna. Eddie się z nim szybko zgadza i
faktycznie decyduje się, by zostać jej obrońcą. Drugiej siostry bronić będzie
duża kancelaria adwokacka, a prokurator chce obydwie siostry postawić przed
sądem jednocześnie. To chyba nie ułatwi obrońcom procesu? Szczególnie, że
siostry uparcie obwiniają siebie nawzajem, a dowody wskazują, że obydwie mogły
się tego czynu dopuścić. Która mówi prawdę, która kłamie? I jakie będzie to
miało znaczenie na sali sądowej?
“Zabójstwo kogoś znanego to dla mundurowych wygrana na loterii. Jak w większości spraw dziejących się w tym mieście drobna korupcja i drobne pieniądze na boku usprawniają działanie systemu. Witajcie w Nowym Jorku.”
Książka rozpisana jest na prolog i pięć
tytułowanych części rozpisanych na około cztery miesiące. W sumie składa się z
56 kilkustronicowych rozdziałów rozpisanych na trzy osoby: Eddiego, Kate i Ją.
Od tego podziału jest jedno odstępstwo, gdy do głosu dochodzi też stary
przyjaciel Eddiego, Harry, część rozdziałów zakończona jest też nieszablonowym
wpisem - fragmentem z pamiętnika zamordowanego, co jest oczywiście w tekście
odpowiednio zaznaczone. Na początku dostajemy też zapis obydwu zgłoszeń na
numer alarmowy. Narracja powieści prowadzona jest w pierwszej osobie czasu
przeszłego przez Eddiego oraz w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy
obydwu wspomnianych kobiet. Styl powieści jest swobodny, lekki, nacechowany
przymiotami Eddiego, który na życie spogląda nieco ironicznym, nieco
szelmowskim okiem. Zdania złożone są zgrabnie, język pozbawiony przekleństw. W
porównaniu do tomów pierwszych czuć jednak, że za tłumaczenie tego odpowiada
ktoś inny - niektóre określenia w angielskim brzmiące z pewnością tak samo we
wszystkim tomach, w tym po polsku zostały przetłumaczone inaczej niż
poprzednie. To jednak wyłapią tylko ci uważni czytelnicy, którzy jednym ciągiem
czytają cały cykl - tak jak właśnie robimy to teraz my w maratonie.
“Harry nie po raz pierwszy w życiu znalazł się po niewłaściwej stronie prawa. Jeśli się przyjaźniło z Eddiem, bardzo trudno było go przestrzegać. Wcześniej czy później Eddie wszystkich sprawdzał na manowce - oczywiście ze słusznych powodów.”
Już w tomie poprzednim autor rozpocząć
testować inne rozwiązania fabularne i narracyjne. W tomie piątym te
eksperymenty kontynuuje poprzez rozszerzenie narracji. Teraz dostajemy trzy
główne perspektywy: nie tylko Eddiego, ale i Kate, młodej prawniczki pracującej
dla strony przeciwnej, dla drugiej siostry oraz niesprecyzowanej Jej, czyli
jednej z sióstr faktycznie za morderstwo ojca odpowiedzialnej, i jak szybko się
okazuje, nie tylko ojca. Dzięki temu czytelnik dostaje szerszą perspektywę, ale
i większą zagwozdkę - nie wiemy którą siostrą jest Ona, więc tym baczniej
śledzimy fabułę próbując wyłapać detale, które nam to podpowiedzą. I właśnie ta
perspektywa umacnia moje przekonanie o sprycie i kunszcie autora - w żadnym
momencie nie zdradził która z bohaterek za tą postacią stoi, co musiało być
prawdziwym wyzwaniem, kiedy siostry są tak od siebie różne!
Bo Sofia i Alexandra to przeciwieństwa.
Pierwsza to ciemnowłosa, blada, emocjonalnie nie do końca stabilna kobieta,
druga to piękna, dbająca o wygląd blondyna, która od wejścia w dorosłość
otoczona jest aurą sukcesu. Tym, co je łączy, jest nienawiść - z jakiegoś
powodu siostry siebie nienawidzą, nie rozmawiają ze sobą od lat. Czytelnik skupia
się na ich zachowaniu porównując jest nieustannie do narracji z perspektywy
Jej, raz przechylając szalę w stronę jednej siostry, raz drugiej.
“Sprawiedliwość, jeśli w ogóle istnieje coś takiego, rzadko znajduje odbicie w werdykcie przysięgłych. Nie chodzi w niej o dobro i zło. Ludzie popełniają błędy. Zarówno przestępcy, jak i przysięgli. Werdykty są często ułomne, bo ludzie są ułomni.”
Perspektywa Kate z kolei wprowadza nową postać
w serii, a przynajmniej tak się wydaje - z jakiego innego powodu autor aż tak
dokładnie by się tej postaci przyglądał? Kate jest młoda, nigdy nie prowadziła
sprawy w sądzie, dopiero co zyskała pracę w dużej kancelarii, jednak nie
wygląda ona tak, jak sobie to wymarzyła - jej szef dopuszcza się nie tylko
dyskryminacji, ale i pewnej formy molestowania. Tym samym autor przez tę postać
porusza istotny temat białych, bogatych mężczyzn, którym wydaje się, że mogą
wszystko - to istotny motyw w tym tomie, jest kilka przedstawicieli tego
haniebnego gatunku.
“W mojej pracy adwokata największym problemem jest to, że chcę, by winni zostali ukarani, a niewinni uwolnieni. A prawo tak nie działa. Nigdy tak nie działało. I nigdy nie będzie.”
Eddie na szczęście pozostaje niezmienny. Nadal
broni tylko tych, których uważa za niewinnych, nadal jego kręgosłup moralny
jest całkowicie prosty, nadal błyskotliwie wypowiada się na sali sądowej. W
życiu prywatnym pogodził się już ze stratą żony, autor jednak w tym tomie nie
pozwala mu emocjonalnie odpocząć - doświadcza go w inny sposób.
“Wykiwanie na dwieście patoli dilera narkotykowego nie różni się tak bardzo od wykiwania ławy przysięgłych, żeby wydała właściwy werdykt.”
Intryga powieści też prowadzona jest inaczej
niż poprzednie. W tym tomie autor praktycznie całkowicie odszedł od scen rodem
z kina akcji - jasne, pojawia się morderczyni cała na czarno jeżdżąca na
motorze, ale nie ma tu spektakularnych pościgów czy wielkich scen-strzelanek.
Przede wszystkim skupiamy się na przygotowaniach do procesu - od momentu
aresztowania po werdykt, skupiając się na poszukiwaniu dowodów i budowaniu
linii obrony. Twistów fabularnych też tym razem jest mniej, wynika to jednak z
konwencji tej fabuły - w końcu grono podejrzanych mamy bardzo ograniczone, a
zatem gra z czytelnikiem musi być bardzo subtelna.
“Dla adwokata każda sprawa jest rodzajem gry.Zgodnie z prawem zaczynam się aresztowaniem i kończy werdyktem. Na początku nie masz kontroli nad tym, co się dzieje, a potem wymyślasz jakąś strategię i wykonujesz pewne ruchy. Na końcu stajesz sam przed ławą przysięgłych. Prokurator się nie liczy - trzeba go zignorować. Jesteś tylko ty i dwanaścioro ludzi. Kiedy wygłosisz mowę końcową, jest już po wszystkim.”
Warto na pewno też zaznaczyć, że mimo
elektryzującej intrygi, autor stawia też na ciekawe zagadnienia - pyta o zło w
czystej postaci, skąd się bierze i jak działa. Pojawiają się tematy poboczne:
przywiązanie, sprawiedliwość, ale i wspomniana już dyskryminacja i
wykorzystanie pracowników niskich szczebli, którzy, kiedy chcą liczyć na jakąś
przyszłość w firmie, muszą po prostu zaciskać zęby. Ale czy na pewno tak musi
być?
“Przy większości zabójców, z którymi miałem do czynienia, mogłem w jakiś sposób wyjaśnić ich działania. Wskazać w ich przeszłości albo psychice jakiś element, który wpływał na ich rozumowanie i popełnione zbrodnie. Potrafiłem je zracjonalizować.Tym razem nie było łatwego wytłumaczenia. Nie miałem żadnego klucza.Tym razem naprawdę nie potrafiłem tego zracjonalizować. W tej sprawie było coś mrocznego.Czyste zło.Czułem je. Zawisło nad tym procesem niczym krążące nad miastem kruki.Obserwowało.Czekało.I nagle pikowało w dół, by rozerwać ofiarę dziobem i pazurami. Ciemne, szybkie, śmiercionośne.”
W “Pół na pół” Steve Cavanagh zabiera nas w
najbardziej kameralny z prawniczych w tej serii światów. Nie mamy tu do
czynienia z gangsterami, nie mamy wybuchów i strzelanek - mamy grę
psychologiczną, rozgrywkę szachową pomiędzy dobrem a złem. Dla Eddiego sprawa
ze względu na niepewność co do własnego osądu jest wyzwaniem, dla nas jest
czymś innym ze względu na podział narracji między większą liczbę postaci.
Podobnie jak w tomie poprzednim historię obserwujemy z perspektywy sprawcy,
który ma swój własny plan do zrealizowania, choć ten w porównaniu do
“Trzynaście” już nie wypada tak spektakularnie. Jestem jednak pewna, że dla
czytelników czytających ten tom niezależnie od reszty bądź z większą przerwą
czasową, będzie to lektura równie satysfakcjonująca. Mnie, jak zawsze u tego
autora, porwała od samego początku, choć przyznam, że nie przyniosła aż tylu
gorących emocji jak tomy poprzednie. Czy to przez zmianę formy, czy kameralne
towarzystwo? Kto wie, niemniej jednak jest to nadal lektura, która w kunszcie
pisarskim wzbudza mój podziw dla inteligencji autora. Teraz nie mogę doczekać
się tomu szóstego, a zarazem już smucę się, że na nim nasz maraton zakończymy!
“Wygrywa ten, kto przedstawi lepszą opowieść.”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach #eddieflynnmaraton we współpracy z Wydawnictwem Albatros.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz