Autor: Jan
B. Bełkowski
Tytuł: Mroczne
wersety
Cykl: komisarz
Laskowski, tom 2
Data premiery: 23.07.2025
Wydawnictwo: LeTra
Liczba stron: 344
Gatunek: kryminał
/ komedia kryminalna
Jan B. Bełkowski na rynku książki pojawił się
zaledwie kilka miesięcy temu - pod koniec listopada 2024 debiutował mocno
oryginalną komedią kryminalną “Krew pod kamieniem” (recenzja - klik!), którą
zapoczątkował serię z policjantami Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji -
z komisarzem Jakubem Laskowskim i podkomisarz Aleksandrą Bereszyn. Teraz
wracamy do tych postaci w tomie drugim pt. “Mroczne wersety” - nas dzieli od
debiutu osiem miesięcy, postacie jakiś rok od wydarzeń w nim opisanych.
Sam autor aktualnie pracuje w public
relations, choć historia to jego prawdziwa pasja - czemu dał wyraz w debiucie.
W tomie drugim na warsztat bierze rynek wydawniczy i literacki, choć robi to w
sposób inny niż w tomie pierwszym - tam wątki historyczne były pisane na poważnie,
tutaj wątki dotyczące wydawnictw i kryminałów są mocno satyryczne.
Listopad, Warszawa tętni życiem, wszyscy
gdzieś się spieszą, wszyscy wydają się mieć milion spraw do załatwienia. Tylko
nie Bereszyn i Laskowski - wygląda na to, że mają czas pomiędzy śledztwami, by
po prostu sobie posiedzieć, ona rozwiązuje krzyżówki, on wcina ciasteczka… Ich
nowy szef Charko jednak nie zamierza pozwalać na taką bezczynność - to się nie
kalkuluje na wyniki i efekty! Prosi więc ich po cichu o przyjrzenie się pewnej sprawie
nieoficjalnie. Mianowicie chodzi o córkę jego znajomych, Helenę Filipkowską,
autorkę serii kryminałów wypuszczonych na rynek przez małe wydawnictwo, która
pół roku temu zaginęła. A przynajmniej w to wierzą jej rodzice i siostra, gdyż
policja uznała, że kobieta najprawdopodobniej popełniła samobójstwo - jej auto
zostało znalezione w rzece. Tak też wydaje się Laskowskiemu i Bereszyn, ale
skoro o sprawdzenie sprawy poprosił ich nowy szef, to trzeba się zastosować,
tak na dobry start ich współpracy. Gdzie ich to zaprowadzi?
“Ktoś to kiedyś zgrabnie opisze w jakiejś powieści. A Netflix czy HBO z pewnością nakręcą na jej podstawie serial.”
Książka rozpisana jest na 39 nienumerowanych,
ale tytułowanych kilku bądź kilkunastostronicowych rozdziałów. Większość z nich
toczy się w czasach aktualnych, w listopadzie, dosłownie kilka przyjmuje formę
retrospekcji - to zdarzenia sprzed sześciu miesięcy, chwilę przed zaginięciem
Heleny. Gdzieś od okolicy 150 strony dostajemy też książkę w książce - jest to
fragment zarówno tego, co pisze sam Laskowski, jak i powieść kryminalna innego autora
- ta druga towarzyszy nam już do końca w postaci fragmentów otwierających każdy
kolejny rozdział. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego,
a wszechwiedzący narrator podąża głównie tropem dwójki policjantów. W czasie
sprzed pół roku obserwujemy samą Helenę, jak i jej wydawcę. Styl powieści jest
humorystyczny, autor nie boi się stwarzać sytuacji czy dialogów absurdalnych -
ale robi to w dobrym, kojarzącym się z Monty Pythonem klimacie. Ogólnie sposób
wypowiedzi postaci, budowania zdań, bawienie się stylem w przytaczanych
fragmentach fikcyjnych powieści dają poczucie, że autor doskonale wyczuwa słowo
pisane, doskonale odnajduje się w języku polskim, nie boi się nim bawić i
przekształcać tak, by oddać dokładnie to, co chce - to nie jest często
spotykana umiejętność.
“Jestem przecież twoją partnerką, co nie? Na dobre i na złe. Czasami ratujemy sobie tyłki, a czasami podkładamy sobie pod tyłki ogień. Życie.”
A z niej najmocniej korzysta główny bohater,
Jakub Laskowski, który jest postacią jedyną w swoim rodzaju. Trochę zadufany w
sobie, trochę za mocno przekonany o swojej nieomylności i uroku osobistym,
kiedy zderza swoje wyobrażenie z rzeczywistością przeważnie dochodzi do
sytuacji komicznych. W tym tomie swojemu bajkopisarstwu daje wyraz inaczej niż
w pierwszym - zasiada do tworzenia kryminału, co ewidentnie traktuje całkiem
serio, ale my nie - dla czytelnika jest to kolejny temat do żartów.
“- Kuba, nie wiem, jak to powiedzieć… Jesteś super kolegą… Może zapominalskim, ale niesamowicie umiesz łączyć fakty. Masz kosmiczne skojarzenia, które ku zaskoczeniu wszystkich prowadzą nas do celu. I fantastyczne poczucie humoru… Jak trzeba, to nawet potrafisz szybko biec i uratować mi życie. Ale.. Potrafisz być tak oderwany od rzeczywistości. Robisz coś sobie, fantazjujesz,,, A potem jesteś rozczarowany.- Może mam Absber… Apser… Apsperburgera?- Nie na tym polega Asperger, którego zresztą nie masz. Nieważne, nie będę cię zdiagnozować.”
Charakter Laskowskiego równoważy Bereszyn,
która jest kobietą twardo stąpającą po ziemi. Choć dopasowuje się do narracji
Laskowskiego, sama tak naprawdę trzyma całą sprawę w ryzach, to ona dyryguje
umiejętnościami partnera - wie, kiedy się przyda, a kiedy będzie tylko
przeszkadzał. Z drugiej strony zaglądamy też nieco do jej życia prywatnego,
trochę jej niepewności, co do szansy na pogodzenie pracy jako policjantki
wydziału zabójstw a potencjalnego założenia rodziny. Pół żartem, pół serio
Bereszyn zadaje sobie pytanie czy w ogóle ma szansę znaleźć kiedyś partnera,
któremu jej zawód, jej hardość przeszkadzać nie będzie.
“ - A co do ciebie, Bereszyn… Słowo porady. Dorobek Laskowskiego może imponować, ale uważaj, żeby jego ciężar nie pociągnąć cię na dno.- Ciężar dorobku czy ciężar Laskowskiego, szefie?”
Poza tą dwójką są postacie drugoplanowe, które
skrzą się od satyry i humoru. Poczynając od policyjnego eksperta od wizerunku,
poprzez wydawcę i magnata majonezowego aż po happiness manager. Autor wyciąga
na wierzch stereotypy, cechy dziwne, wyróżniające, przez co sami możemy
przyjrzeć się kondycji naszego społeczeństwa i trochę się z jej absurdów
pośmiać.
“- (...) życie akademickie potrafi być takie nudne. Tymczasem moją pasją są kryminały! Zbrodnia, przemoc, pasja, życie na krawędzi. (...) Czyli wszystko to, czego mi brakuje podczas sprawdzania kolokwiów napisanych przez osoby studenckie.- Przez kogo? - odczytała Bereszyn z ledwie zauważalnego ruchu warg Laskowskiego.”
Intryga kryminalna mocno oparta jest o wątek
literacki, wątek wydawniczy, który zawiera kolejną satyrę - satyrę kryminału.
Kryminału, który w aktualnych czasach rozszedł się w kilku kierunkach, choć tu
szczególnie mocno skupiamy się na tym dość schematycznym, w którym krew leje
się gęsto, a główny bohater to w sumie James Bond. Poza tym obrywa się też
rynkowi wydawniczemu, który zamiast promować, szukać czegoś nowego, idzie w
schemat, który przecież ciągle tak dobrze się sprawdza. Sam Laskowski biorąc
się za pisanie powieści dodatkowo to ubarwia - bo czy naprawdę każdy może pisać
powieści? Czasami mam wrażenie, że aktualnie tak, a rynek zalewają nie tylko
wartościowe tytuły, ale też zwyczajne grafomaństwo.
Sama zagadka zbudowana jest na bazie częściowo
znanych motywów, których nie kopiuje, a się nimi bawi. Jest zaskakująco
rozbudowana, choć z początku wydaje się mocno dygresyjna. Fabuła nie toczy się
w stałym rytmie, ale dzięki specyficznemu, humorystycznemu stylowi czytelnik się
nie nudzi.
“- (...) Ludzie chcą się przy lekturze zrelaksować, wyluzować. Więc wybierają, jak wybierają.- I jak wybierają? (...)- Chcą poczytać o kimś pozbawionym sumienia i zdolnym do najgorszych czynów.- Nie wiedziałem, że wydaje pan biografie polityków (...).”
Oczywiście “Mroczne wersety” można czytać
niezależnie od “Krwi pod kamieniem”, to całkowicie oddzielna zagadka
kryminalna, jednak, jako że sama z debiutem się zapoznałam, to mogę pokusić się
o małe porównanie. Poza stałym wyczuciem stylu i absurdalnym kierunkiem humoru,
te dwie powieści mocno się od siebie różnią. Brak wątku historycznego, a zatem retrospekcji
na poważnie w tomie drugim sprawił, że książka trochę straciła ten fabularny
balans, nie ma nic, co ciągły by ten absurdalny humor równoważyło - tego trochę
mi brakowało. Sam Laskowski poprzez skupienie na powieści, zamiast na swobodnym
uskutecznianym w rozmowach bajkopisarstwie też trochę na humorze stracił. To
jednak detale, sama powieść pozostaje świeża i dobra, a wątek literacki, jak i
książka w książce zapewniają miłośnikom literatury naprawdę dobrą zabawę. Jeśli
więc szukacie powieści nieszablonowej, nie boicie się też solidnej dawki
absurdu, to “Mroczne wersety” będą dobrą lekturą dla Was!
“Los bohatera powieści potrafi być okrutny. Ktoś wymyślił cię tylko po to, aby potem porzucić, jak stare, zużyte pepegi…”
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem LeTra.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!