marca 20, 2025

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem!

Maraton czytelniczy z Eddiem Flynnem!

Nadchodząca premiera "Kłamcy" Steve'a Cavanagha (klik!) wymaga odpowiedniej oprawy.... Wielu z Was doniosło mi, że serię thrillerów prawniczych z Eddiem Flynnem ciągle ma w swoich planach czytelniczych, na półce "do nadrobienia". I wiecie co? Wraz z Wydawnictwem Albatros postanowiliśmy, że chcemy Was do tego zmotywować! A zatem:

ZAPRASZAM NA MARATON CZYTELNICZY Z EDDIEM FLYNNEM!

Seria z Eddiem Flynnem Steve'a Cavanagha to thrillery prawnicze, które ukazują się u nas już od kilku lat i w tym czasie zyskały sporą popularność. Nic w tym dziwnego, gdyż są naprawdę dobrze napisane - bohater jest postacią mocno charakterystyczną, a fabuły zawsze prowadzone są tak, że przy każdy kolejnym twiście czytelnik zbiera szczękę z podłogi. Naprawdę trudno jest się od nich oderwać, a dodatkową atrakcją jest na pewno fakt, że sam autor jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, więc dobrze wie o czym pisze! 
 
A co kryje się pod hasłem "maraton czytelniczy"? To znaczy, że w wyznaczonym czasie czytamy serię tych książek i piszemy o tym w social mediach - na Instagramie i Facebooku, choć oczywiście jeśli prowadzicie swoje blogi, a może profile na youtube i chcecie tam swoje publikacje zamieszczać, to też się nie krępujcie - nie zapomnijcie mnie tylko o nich powiadomić! W social mediach wszystkie publikacje z naszym maratonem związane zamieszczajcie z #eddieflynnmaraton, oznaczajcie przy nich również mój profil Kryminał na talerzu, jak i Wydawnictwa Albatros. Nie musicie oczywiście czytać wszystkich tomów, gdyż seria pisana jest tak, że każdy można traktować oddzielnie, więc jeśli macie do nadrobienia tylko niektóre tytuły, to również zachęcam do dołączenia!

Oczywiście poza frajdą z czytania i dzielenia się z nami swoimi wrażeniami, mamy dla Was przewidziane także nagrody! Trójka najaktywniejszych uczestników maratonu zostanie nagrodzona gadżetami związanymi z serią z Eddiem Flynnem, jak i voucherami na dostępne powieści kryminalne Wydawnictwa Albatros. Najaktywniejsza osoba będzie mogła wybrać sobie 5 książek, druga w kolejności 4, a trzecia 3. Ogłoszenie wygranych nastąpi kilka dni po zakończeniu całego maratonu.

A to nadal nie wszystko! W czasie trwania maratonu, zarówno na blogu, jak i na profilach na Instagramie i Facebooku będę miała dla Was również inne atrakcje z tą serią związane! Oczywiście ja również dostarczę Wam recenzje całej serii. Zachęcam  również do śledzenia nie tylko postów, ale moich relacji na Instagramie i Facebooku - tam też będzie się dużo działo!


ROZKŁAD JAZDY MARATONU:
30 marca (niedziela) - start!
30.03 - 30.03-05.04 – czytamy i piszemy o „Obronie
06.04-12.04 – czytamy i piszemy o „Zarzucie
13.04-19.04 – czytamy i piszemy o „Kłamcy
20.04-26.04 – czytamy i piszemy o „Trzynaście
27.04-03.05 – czytamy i piszemy o „Pół na pół
04.05-10.05 – czytamy i piszemy o „Adwokacie diabła
Przypominam: przy każdej publikacji użyjcie #eddieflynnmaraton oraz oznaczcie profil mój i Wydawnictwa Albatros - w taki sposób będziemy mogli do Waszych publikacji dotrzeć! 


To co, przyłączycie się? 
Serdecznie zapraszam!


A już dzisiaj mamy dla Was pierwszą atrakcję z maratonem związaną! Od dzisiaj do 24 marca na stronie empik (klik!) możecie zaopatrzyć się we wszystkie dostępne książki serii taniej! Wystarczy, że w okienku kodu przy zakupach wpiszecie hasło PRAWNIK.

Książka "Trzynaście" na ten moment w wersji papierowej jest trudno dostępna, zachęcamy zatem to zakupu jej wersji elektronicznej lub odwiedzenia swojej biblioteki.
Pozostałe tytuły dostępne są w każdej większej księgarni, jak i na Legimi w abonamencie za dopłatą.



Maraton czytelniczy organizowany jest we współpracy z Wydawnictwem Albatros. 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 19, 2025

"Wybrzeże szpiegów" Tess Gerritsen

"Wybrzeże szpiegów" Tess Gerritsen

Autorka: Tess Gerritsen
Tytuł: Wybrzeże szpiegów
Cykl: Klub Martini, tom 1
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Data premiery: 10.01.2024
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść kryminalna / szpiegowska
 
Tess Gerritsen to znana, bestsellerowa amerykańska pisarka, która dostarcza nam książek, od wielu lat. Debiutowała jeszcze w latach 80-tych XX wieku książką, którą stworzyła podczas swojego urlopu macierzyńskiego. Przez pierwszą dekadę dzieliła swój czas pomiędzy pisanie a pracę lekarki, pod koniec lat 90-tych zdecydowała się całkowicie poświęcić pisaniu. Jej powieści były nagradzane, ekranizowane i to zarówno te pierwsze, w których zagadka kryminalna miesza się z romansem, jak i te późniejsze, jedne z pierwszych współczesnych thrillerów medycznych. Od czasu do czasu autorka jednak ewidentnie czuje potrzebę napisania czegoś wolnego od wątków medycznych i tak powstała jej najnowsza seria - Klub Martini, która jest serią kryminalną o emerytowanych szpiegach zamieszkujących małe miasteczko w Maine. Co ciekawa, autorka sama takie miasteczko zamieszkuje…
 
Zima, miejscowość Purity położona na wybrzeżu stanu Maine. To miejsce mocno turystyczne, ale latem, teraz dzieje się tam niewiele. Policjantka Jo Thibodeau pełniąca funkcję komendantki lokalnego posterunku jednak na nadmiar wolnego czasu nie narzeka, codzienna papierologia, jak i niewielkie lokalne zajścia zapewniają jej stały dopływ atrakcji. A jednak tej zimy dzieje się więcej… Ktoś wypytuje o Maggie Bird, 60-letnią kobietę mieszkającej od dwóch lat na starej farmie. Maggie zajmuje się teraz hodowlą kur i spotkaniami ze starymi przyjaciółmi, którzy ją w te miejsce ściągnęli - zawsze przy dobrym jedzeniu i dodatku procentów. Nikt poza tą piątką nie wie, kim oni tak naprawdę są: to emerytowani agenci CIA, o których właśnie teraz dopomina się ich przeszłość… a przynajmniej o Maggie, w domu której zjawia się nieznajoma agentka, a niewiele później na jej podwórko ktoś podrzuca martwe ciało tej samej kobiety. Od starych znajomych Maggie wie, że może chodzić o sprawę sprzed szesnastu lat, sprawę, po której sama złożyła wypowiedzenie… Tylko dlaczego teraz właśnie to wszystko wraca? I kto tak naprawdę czyha na jej życie?
“Dla ludzi takich jak my, którzy działali na pierwszej linii, emerytura jest jak pogrzebanie żywcem. Teraz mam powód, by wrócić do akcji, i od lat nie czułem się tak przydatny, tak pełny życia.”
Książka rozpisana jest na trzydzieści siedem numerowanych rozdziałów, które najczęściej dzielone są również i na krótsze fragmenty, więc całość czyta się bardzo komfortowo. Akcja powieści prowadzona jest w dwóch czasach - teraz i w przeszłości, poczynając od dwudziestu czterech do szesnastu lat wcześniej, a zmiana czasu zawsze jest na początku rozdziału odnotowana. Tak samo jest z narracją, która pisana jest z kilku perspektyw: przede wszystkim Maggie i Jo, jednak nie tylko do nich się ogranicza. Maggie zarówno o swojej historii z przeszłości, jak i o tym, co dzieje się teraz, opowiada w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, pozostałe osoby opisywane są w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Styl powieści jest bardzo sprawny, język jest elegancki, pozbawiony wulgarności, ale jednak codzienny, lekki. Dialogi prowadzone są bardzo naturalnie, nie brakuje im delikatnego muśnięcia humorem, mimo powagi sytuacji, w jakiej postacie się znajdują. To sprawia, że książkę czyta się bez najmniejszych potknięć, szybko i bardzo płynnie.
“(...) jedyną rzeczą, na jaką można liczyć w życiu - nawet w małym miasteczku - są ciągłe zmiany.”
Mimo iż z opisu powieści można podejrzewać, że będzie po prostu opowieść o emerytowanych szpiegach, którzy teraz na własną rękę muszą poprowadzić akcję, to jednak nie do końca tak jest. Przez większą część lektury to historia z przeszłości jest tą dominującą, a czytelnik obserwuje Maggie w pracy, poznaje korzenie, a później sam trzon historii, która sprawiła, że zrezygnowała z pracy - tej pracy, której poświęcała się przez dwadzieścia lat. Rozdziały z przeszłości łączą w sobie wątki obyczajowe ze szpiegowskimi, dzięki czemu otrzymujemy coś naprawdę ciekawego - sylwetkę agentki specjalnej, która jest po prostu człowiekiem. Bardzo podoba mi się to jak autorka przedstawiła tą młodszą Meggie, gdyż jest to po prostu kobieta, tak jak każdy inny człowiek na Ziemi, podatna na emocje, na porywy namiętności czy po prostu strach. Jasne, jej wyszkolenie sprawia, że strach jej nie paraliżuje, a zmusza do reakcji, ale jest jasne, że również go odczuwa. I to jest bardzo fajne, bo nie dostajemy jakiejś superbohaterki, a kobietę, która jak każdy, nawet jeśli o tym nie wie, potrzebuje poczucia bliskości.
Nietrudno się domyśleć, że pojawia się tu pewien wątek romansowy - nie jest on dominujący, ale przez chwilę dość wyraźny.
“Brak jakichkolwiek więzi rodzinnych, dzieci, męża czy kochanka ma tę zaletę, że człowiek musi się martwić jedynie o siebie. Każda ukochana osoba to słaby punkt w twojej zbroi. Jeśli nikim się nie przejmujesz, możesz być nieustraszona, bo świat nie może cię zniszczyć (...).”
Sama intryga powieści opiera się oczywiście na zagadce z przeszłości, zatem konieczne jest do rozwiązania zagadki współczesności poznanie tego, co stało się kiedyś. Czytelnik zatem dopiero po jakimś czasie może zacząć sam wysnuwać wnioski, choć do końca też nie jest się pewnym czego one tak naprawdę powinny dotyczyć. Przez to rozwiązanie zagadki zaskakuje, choć utrzymane jest raczej w typowych ramach gatunku. Akcja toczy się rytmem umiarkowanym, z naprawdę dobrym wyczuciem - w odpowiednich momentach pobudza ciekawość czytelnika. Mimo tego, że fabuła zawiązuje się dość powoli, to kiedy już jasny obraz przeszłości Maggie zostaje nam nakreślony, łatwo jest się w tę opowieść wciągnąć. Wątki szpiegowskie nie są dominujące, nie są też abstrakcyjne, dzięki czemu czytelnik ma poczucie osadzenia w rzeczywistości i naprawdę dobrze się przy tym bawi.
“Bez względu na to, jak sprytny jest człowiek, zawsze jest ktoś sprytniejszy.”
Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się koncepcja postaci z czasów współczesnych - piątka emerytów mieszkająca w spokojnym miasteczku, która chętnie spotyka się razem, by dobrze pojeść, pogadać i popić. Te fragmenty opisujące ich spokojne, tak zwyczajne życie są naprawdę sielskie, w porównaniu do tego, co robili w przeszłości i tego, co muszą zrobić teraz, by uchronić Maggie. Do tego opowieść toczy się zimą, pada śnieg, temperatury są mocno minusowe - to buduje ten spokojny, leniwy wręcz klimat, stojący ta mocno w kontraście do zawodu szpiega.
“- Chyba wszyscy lubią powieści detektywistyczne, prawda? Właśnie to było inspiracją dla naszego małego klubu. Jeśli człowiek naczyta się takich książek, wie całkiem sporo i policyjnych procedurach.
- Jasne (...). I jak nazywacie ten wasz… hm… klub?
Na moment w pokoju zapadła cisza. Wracam myślami do wieczoru, gdy staliśmy przy kominku u Ingrid i Lloyda, popijając drinki i rozmawiając o tajemniczej Biance.
- Klub Martini - mówię.”
Kreacje postaci poza tym że są bardzo ludzkie, są również bardzo przyjemne. Jo to ciekawa bohaterka - zadziorna policjantka, która uparcie nie chce opuścić Purity, choć ma do tego perspektywy. Jo nie odpuszcza, jest czujną policjantką, która przykłada się do swojej pracy, ale też nie jest świadoma tego, kogo teraz ma na swoim podwórku - policja i byli szpiedzy? Brzmi mocno konfliktowo…
“To coś, z czym musimy się pogodzić: żyjemy w świecie, który uważa, że jesteśmy już nieudolni i niepotrzebni. Nowe pokolenie patrzy tylko w przyszłość, nie zważając na przeszłość i to, czego mogłaby ich nauczyć. Czego my moglibyśmy ich nauczyć.”
“Wybrzeże szpiegów” to udany początek nowej serii Tess Gerritsen. To powieść przyjemnie angażująca, ciekawa i lekka w lekturze, czytelnik nie musi się wysilać, by zrozumieć i wczuć się w historię. Intryga sprawnie łączy wątki obyczajowe ze szpiegowskimi, dając nam obraz szpiega jako zwyczajnego człowieka, który tak jak każdy podatny jest odczuciom i emocjom. Do tego dochodzi uroczy małomiasteczkowy klimat Purity, miejsca, w którym teraz Maggie i jej przyjaciele po burzliwym życiu toczonym na przeróżnych kontynentach uznają za swój dom. I są zdeterminowani, by o niego walczyć. Dobrze się przy ich pierwszych przygodach bawiłam i już nie mogę się doczekać, kiedy opowiem Wam o tomie drugim, którego premierę będziemy świętować dokładnie za tydzień!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 18, 2025

"W środku nocy" Riley Sager

"W środku nocy" Riley Sager

Autor: Riley Sager
Tytuł: W środku nocy
Tłumaczenie: Ryszard Oślizło
Data premiery: 12.03.2025
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał / thriller
 
Pięć lat temu, kiedy na rynku zaczęły ukazywać się książki Rileya Sagera, nikt nie wiedział kim ten autor jest - czy to on czy ona, skąd pochodzi i jak wygląda… Dopiero jakiś czas później wyszło na jaw, że jest to pseudonim literacki Todda Rittera, który od 2010 roku pod swoim prawdziwym nazwiskiem wydawał kryminały, później pod pseudonimem Alan Finn napisał historyczną powieść gotycką. Jako Riley Sager miał łączy obydwa te gatunki - i tak powstały thrillery z domieszką grozy. Ewidentnie autor dobrze czuje się właśnie w tym obszarze literatury, bo liczba książek na koncie Sagera w porównaniu do pozostałych jego dwóch podpisów jest największa - to osiem powieści, a dziewiąta jest już widoczna w anglojęzycznych zapowiedziach. Na polskim rynku dostępne są książki, które wydał właśnie jako Riley Sager i właśnie teraz, od minionej środy jesteśmy z tłumaczeniami na bieżąco! “W środku nocy” to jego najnowszy tytuł, który, jak donoszą fani autora, jest najbardziej typowo kryminalną historią, jaką napisał.
 
New Jersey, małe osiedle domków jednorodzinnych Hemlock Circle. Latem 1994 doszło tam do zdarzenia do teraz niewyjaśnionego - z namiotu sprzed domu zniknął 10-letni chłopczyk, Billy. Mimo rozciętego boku namiotu jego, jak się przypuszcza, porwanie, nie obudziło śpiącego obok przyjaciela - Ethana.
Teraz, kiedy za chwilę ma upłynąć 30 rocznica tego wydarzenia, sprawa ponownie odżywa - to przecież ostatni moment, by uchwycić i ukarać sprawcę, potencjalnego mordercę. Kiedyś świadkowie mówili o jakimś obcym kręcącym się po lesie przylegającym do domów tego osiedla - może to poszukiwany sprawca? W sprawę ponownie angażuje się Ethan, który właśnie wprowadził się z powrotem do domu rodziców na Hemlock Circle. To w nim budzi uśpione emocje - powracają wspomnienia, ale ciągle nie te z kluczowej nocy. Dlaczego tego nie pamięta? Kiedy pewnej nocy na podwórku zauważa coś dziwnego, zaczyna podejrzewać, że nie tylko on szuka wyjaśnienia…
“Sprawa Billy’ego wciąż budzi emocje, bo wydarzyło się na spokojnym podmiejskim podwórku, które powszechnie uważa się za jedne z najbezpieczniejszych miejsc w Ameryce. A skoro coś takiego mogło wydarzyć się tutaj, to może wydarzyć się wszędzie.”
Książka rozpisana jest na 36 rozdziałów, których akcja toczy się teraz, w lipcu 2024, a które przeplatane są rozdziałami z przeszłości - z kluczowego dnia 16 lipca 1994 roku. Te rozdziały nie są numerowane i pisane są w trzeciej osobie czasu teraźniejszego z perspektywy całego grona postaci, z którymi Billy tego dnia miał do czynienia. Rozdziały numerowane, te, których akcja toczy się latem 2024 roku pisane są w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, tak samo jak rozdział finalny osadzony w niedalekiej przyszłości. Ich narratorem jest Ethan, który przedstawia nam swoją wersję historii ubarwioną własnymi emocjami. Styl powieści jest bardzo prosty, zdania krótkie, raczej nie ma przekleństw, książkę czyta się szybko i płynnie. Przez pierwsze kilka stron musiałam do samego stylu, do jego prostoty przyzwyczaić, ale całkiem szybko wpadłam w rytm lektury i już te prostota mi nie przeszkadzała.
 
Historia prowadzona jest tempem spokojnym, stylem lekko nawiązującym do thrillera psychologicznego - z perspektywy jednego bohatera obserwujemy zdarzenia, które niepokoją… Widać tutaj tę fascynację autora grozą, powieściami gotyckimi, który bawi się z czytelnikiem podpuszczając go - czy to na pewno tylko kryminał, czy może jednak pojawią się jakieś elementy, których nie możemy do końca określić jako całkowicie racjonalne? W sprytny sposób autor zaciera tę granicę realności, pozostawiając czytelnikowi odpowiedź na pytanie - czy duchy to tylko nasze własne lęki i zjawy przeszłości czy jednak osobne byty, które żyją tuż obok nas? Dobrze gra tym zagadnieniem, tą niepewnością, intrygę budując tak sprytnie, że trudno zorientować się, w którą stronę powinniśmy patrzeć. Bo choć kilka rozwiązań fabularnych jest bardzo prostych do przewidzenia, to rozwiązanie kluczowej zagadki była dla mnie faktycznie niespodzianką.
“Dwie terapie temu powiedziano mi, że jeśli coś kłębi się w mojej głowie, nie dając zasnąć, to najlepiej te myśli zapisać. Tym samym pozwalam mózgowi odłożyć myślenie o tym na później, jakbym wciskał mentalny przycisk drzemki.”
Dobrym wyborem jest też samo miejsce akcji. To osiedle, na którym znajduje się dosłownie kilka domów - dzielnica całkiem zamożna, taka w której jeszcze niedawno panowały starodawne podziały ról - kobiety siedziały w domu z dziećmi, mężczyźni od rana do nocy pracowali. W takiej rodzinie wychował się Ethan, choć jego matka akurat chciała czegoś więcej i to właśnie lata 1994 zaczęła nową pracę… Ze względu na niewielką ilość mieszkańców było to też miejsce niełatwe dla dzieci - niełatwe jeśli było się akurat przez sąsiadów nielubianym… i tak im dalej w lekturę, tym mocniej zgłębiamy się w zależności jakie panowały wśród dorosłych i dzieci w 1994 roku, próbując odkryć co tak naprawdę się stało. Bo czy podejrzanymi nie byli wszyscy sąsiedzi?
Fabuła jednak nie trzyma się samego osiedla - wychodzi też dalej, w otaczający je las i jeszcze - aż do pewnego dziwnego miejsca, należącego do bardzo bogatego człowieka…
 
W samej postaci Ethana możemy dopatrywać się osoby zmęczonej psychicznie, dręczonej koszmarami, złymi wspomnienia i poczuciem winy. Jego sytuacja nie jest dla nas jasna - wiemy, że wprowadził się do tego domu, kiedy rodzice się z niego przeprowadzili, ale dlaczego? Wiemy, że nie wie czy w nim zostanie, tak naprawdę niewiele sam wie… dlaczego jest taki niezdecydowany i tylko błąka się nocami po domu unikając podwórka, na którym doszło do porwania? Przyglądamy się reakcjom sąsiadów na jego powrót, jego relacjom z od dawna znanymi mieszkańcami osiedla, które teraz, kiedy wszyscy są już dorośli, ulegają zmianie.
“Zbyt często jesteśmy okłamywani w dzieciństwie przez dorosłych, którzy myślą, że chronią nasze uczucia.”
Myślę, że najtrafniejszym określeniem dla “W środku nocy” będzie kryminał obyczajowy - w końcu tym, co łączy całą historię jest niewyjaśniona zbrodnia sprzed lat i śledztwo, które prowadzi i główny bohater, i obok niego nieustannie policja. Jednak wypełnieniem tej zbrodni jest opowieść o postaciach, o rodzinach, o sąsiedzkich relacjach - przede wszystkim dzieciaków sprzed 30 lat, ale i tych, którzy mieli się nimi opiekować. Bywają momenty, w których czytelnik ma chęć dorzucić też do określenia powieści grozę, ale ta jest niezwykle delikatna - tak by późną nocą wywołać u czytelnika delikatny dreszcze, nic więcej. Mimo tego, iż autor zastosował w niej dość proste, znane dobrze rozwiązania, to równie dobrze prowadzi intrygę, tak że książkę czyta się z ciekawością. Nie wykluczam więc, że w przyszłości sięgnę po inne tytuły tego autora!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 17, 2025

"Śmierć w latarni morskiej" Alasdair Beckett-King - patronacka recenzja przedpremierowa

"Śmierć w latarni morskiej" Alasdair Beckett-King - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Alasdair Beckett-King
Tytuł: Śmierć w latarni morskiej
Cykl: detektyw Montgomery Bonbon, tom 2
Tłumaczenie: Ewa Westwalewicz-Mogilska
Ilustracje: Claire Powell
Data premiery: 19.03.2025
Wydawnictwo: Kropka
Liczba stron: 296
Gatunek: powieść detektywistyczna / kryminalna
Wiek: 9+
 
Alasdair Beckett-King, którego w sieci często można znaleźć pod skrótem ABK jest angielskim, nagradzanym komikiem. Występował w popularnych programach telewizyjnych i radiowych, jak i znanych klubach stand-upowych, jego skecze można oczywiście też zobaczyć w sieci. Od 2023 roku jest on również autorem książek dla dzieci! Właśnie wtedy na rynku angielskim ukazał się tom pierwszy serii powieści detektywistycznych skierowanych do młodszego czytelnika pt. “Morderstwo w muzeum”, który na polski rynek trafił jesienią 2024. Teraz na rynku angielskim seria liczy trzy tomy, w zapowiedziach wiosennych widnieje już tom czwarty, a u nas właśnie pojawia się tom drugi pt. “Śmierć w latarni morskiej”. Każdy tom ilustrowany jest przez genialną Claire Powell, która sprawia, że sięgnięcie po tę serię jest przeżyciem naprawdę niezwykłym!
 
Anglia, lato. 10-letnia Bonnie wraz z dziadkiem Banksem wybrali się na kilkudniowe wakacje na wyspę Cud - dziadek bardzo chciał zobaczyć ostatnią na świecie z mechanizmem zegarowym latarnię morską, a Bonnie… cóż, po prostu chce pobyć 10-letnią dziewczynką na wakacjach. Bo nikt prócz dziadka nie wie, ale Bonnie ma drugie oblicze - gdy przywdziewa wąsy, beret i płaszcz przeciwdeszczowy staje się słynnym detektywem Bonbonem! Detektyw jest dziwnie niski, mówi piskliwym głosem z wtrąceniami słów z przeróżnych języków (stąd nikt nie wie skąd pochodzi!), ale jest znany każdemu Anglikowi - rozwiązał już sporą liczbę trudnych zagadek kryminalnych. Ale i od zbrodni trzeba czasem odpocząć, prawda? No cóż, nie tym razem, bo gdy docierają do celu swojej podroży, okazuje się, że latarnia jest zamknięta dla zwiedzających - doszło tam do śmiertelnego wypadku, latarniczka spadła z latarni podczas wieczornej burzy… A jednak Montgomery Bonbon coś przeczuwa - gdy udaje im się wspiąć na latarnię, wyłapuje pierwsze poszlaki, że to jednak mógł nie być wypadek… Czy ma rację?
 
Książka rozpisana jest na 21 tytułowanych rozdziałów i epilog, zamyka ją list od autora, biografia autora i ilustratorki oraz słowniczek wyrazów obcych, którymi posługuje się Bonbon. Od razu pomówmy o wydaniu książki - poza kolorową okładką i twardą oprawą, praktycznie każda jedna jej strona ozdobiona jest ilustracjami - niektóre to tylko małe wstawki, inne zajmują całą stronę, wszystkie są lekko karykaturalne i naprawdę zabawne! Ponadto każdy detal jest w książce przemyślany i dopracowany - numery stron mają wąsy, a dźwiękonaśladowcze słowa są pisane powiększoną, wyróżnioną grafiką. Oczywiście sam tekst jest na stronie szeroko rozmieszczony, ma spore interlinie, więc młodszy czytelnik nie powinien mieć problemów z wygodną lekturą. Starszy też nie!
“(..) Kamienista Plaża to faktycznie marzenie przemytnika. Piasek zawsze jest gotów zdradzić przestępcę. “Potrzebujesz śladów stóp? - pytał. “Mam je tutaj!”. Natomiast w tym miejscu nie było żadnych odcisków służących pomocą. Gruzłowate i chwiejne kamienie pod stopami zdawały się mówić: “Wróć za tysiąc lat. Wtedy może zastaniesz tu piasek”.”
Historia prowadzona jest w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, narrator podąża za Bonnie i jej alter ego Bonbonem. Język, jakim powieść jest pisana, jest prosty, zrozumiały dla młodszych i przyjemnie wyważony - żaden rodzic się nie zbulwersuje 😉 Styl powieści, jak na autora będącego również komikiem przystało, jest lekki i zabawny - jestem pewna, że dzieciaki będą zaśmiewać się do łez, a i starszy czytelnik też nieraz się podczas lektury uśmiechnie. Komizm zawarty jest w każdym elemencie tej historii - samych bohaterach, w wydarzeniach, jak i dialogach.
“- Kurczę pieczone! - wykrzyknął dziadek Banks, a potem dodał cicho: - Przepraszam za mój niewyparzony język.”
Sama historia jest typowo kryminalna - nie mamy tutaj za wielu rozpraszaczy, po prostu podążamy tropami, jakie udaje się dostrzec, wypatrzeć i wydedukować Bonbonowi. Morderstwa oczywiście nie odbywają się “na planie”, całość utrzymana jest w przyjemnym klasyczno-brytyjskim tonie, a tym, co się tutaj liczy, jest po prostu dobra zagadka. I faktycznie taka jest, autor opierając się na znanym szkielecie powieści kryminalnej, prowadzi czytelnika bardzo sprawnie - dobrze utrzymuje ciekawość, ale kluczy na tyle mocno, że ciężko jest się rozwiązania samodzielnie domyśleć.
“Podejrzenia są dla detektywa ważne. Podejrzenia są jak paliwo - napędzają machinę śledztwo, podsuwając przesłanki i wypluwając wnioski. Dobry detektyw może mieć podejrzenia absolutnie co do wszystkiego: Pudełka czekoladek, bukietu kwiatów, rozkosznego kotka.”
Tutaj jednak nie tylko sama historia jest atrakcyjna, ale też postacie, które ją niosą. Poczynając od Bonnie, która to przywdziewa, to odkłada wąsy, raz będąc sobą, a raz Bonbonem. Jako Bonnie to zwyczajna 10-letnia dziewczyna ze zwyczajnymi problemami - a to przejmuje się kłótnią z przyjaciółką, a to martwi czy będzie mogła zjeść ulubione śniadanie. Z kolei, gdy przywdziewa swoje przebranie i staje się Bonbonem, jest solidnym, uważnym detektywem, który sprytnie łączy fakty, gdy już zdobędzie ich odpowiednią do łączenia ilość.
Jednak żaden dobry detektyw nie może się obejść bez swojego pomocnika, a tym jest tutaj dziadek Banks. Zabawnie obserwuje się jak zmienia się jego zachowanie w stosunku do wnuczki i do Bonbona, czasami też mu się miesza z którym obliczem Montgomery teraz rozmawia, co powoduje wiele zabawnych sytuacji.
On i przyjaciółka Bonnie, która i w tym tomie się pojawia, to postacie stałe dla serii, jest jednak spore grono bohaterów tylko tego tomu - to mieszkańcy wyspy Cud. I tak, to prawdziwe cudaki. Mamy tu bohaterów jednoznaczne dobrych i nieco podejrzanych, mamy zrzędy i bohaterów do-rany-przyłóż. Już same ich literackie kreacje bawią, a jednocześnie podkreślają różność charakterów, nie zapominajmy jednak, że każdy jeden bohater jest w powieści zilustrowany, co wynosi samą postać na jeszcze inny wymiar historii! Jest naprawdę przezabawnie!
“W Widdlington mieszkańcy wyspy Cud byli uznawani za cudaków. Teraz Bonnie zaczynała rozumieć, dlaczego i skąd taka nazwa wyspy. Nie chodziło tu w żadnym razie o cudowność, a o cudaczność.”
Ale i mądrze, bo mimo tego, iż historia jest dobrą rozrywką, dobrym sposobem na oderwanie się od szkoły, czy innych obowiązków młodych ludzi, to przemyka w niej trochę postaw i trochę zachowań wartych docenienia. Jak choćby siła przyjaźni czy krzywda, jaką robi się drugiemu, gdy ocenia się go na pierwszy rzut oka. Jest trochę lekcji do wyciągnięcia!
 
Na koniec muszę jeszcze podkreślić samo miejsce akcji - wyspa Cud jest naprawdę niepowtarzalna! Już choćby to, że dostać się można na nią tylko suchą stopą w czasie odpływu robi z niej atrakcję, jak i dobrą scenerię dla kryminału, a to przecież dopiero początek. Wyspa Cud to miejsce z ciekawymi zakazami i nakazami, a tym co jest na niej absolutnie zakazane, to… cebula. Sam wygląda miasteczka, zachowanie bohaterów jako społeczności - wszystko jest lekko karykaturalne, a przez to równocześnie ciekawe i zabawne. Bardzo pomysłowe miejsce!
“Gdyby Przystań Cud była książką z obrazkami, ilustrator z pewnością zostałby odesłany na szkolenie, aby się dowiedzieć tego i owego o architekturze.”
Podsumowując, “Śmierć w latarni morskiej” to doskonały wybór dla czytelników lubujących się w historiach zabawnych, ale i zagadkowych - jest tutaj wiele dobrych momentów do śmiechu, ale i wszystko to oparte jest na tajemniczej śmierci, której wyjaśnienie nieustannie ciekawi. To przede wszystkim dobra rozrywka dla całej rodziny, można więc ją dać dziecku sprawnie już czytającemu do własnej lektury lub z tym nieco młodszym przeczytać wspólnie - myślę, że i już 8-latki będą się dobrze przy tej książce bawić, a i rodzice z nimi czytający nie uznają ten czas za stracony. Sama czytałam książkę bez towarzystwa dzieci i również bawiłam się naprawdę dobrze - to była udana jedna sobota 😉 I już czekam na kolejną kryminalną zagadkę Bonbona!
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja książki powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Kropka.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 16, 2025

"Kłamca" Steve Cavanagh - zapowiedź patronacka

"Kłamca" Steve Cavanagh - zapowiedź patronacka
Skoro weszliśmy już w drugą połowę marca, to chyba możemy już powoli zacząć spoglądać na to, co przygotuje dla nas literacko kwiecień? A będzie to miesiąc prawdziwie bogaty, od początku do końca! Pierwszym tytułem, na który chcę zwrócić Waszą uwagę jest "Kłamca" Steve'a Cavanagha, thriller prawniczy, któremu Kryminał na talerzu ma przyjemność patronować. Na półki księgarskie trafi za niecały miesiąc - 9 kwietnia.

Zaginiona dziewczyna. Zdesperowany ojciec. Sprawa, która bezpowrotnie ich rozdzieli.
Kto jest większym zagrożeniem? Człowiek, który zna prawdę… czy ten, który wierzy w kłamstwo?
Właśnie spełnił się najgorszy koszmar Leonarda Howella: jego córka Caroline została porwana. Howell nie może polegać na policji, więc dzwoni do jedynego człowieka, któremu ufa, i prosi go o pomoc.
Eddie Flynn, niegdyś oszust, a obecnie prawnik specjalizujący się w sprawach kryminalnych, wie, jak to jest, gdy ktoś porywa ci dziecko – przeżył to na własnej skórze. I nie jest mu obcy nowojorski półświatek. Przysięga, że sprowadzi Caroline bezpiecznie do domu.
Gdy jednak próbuje wrócić do dawnego życia, natychmiast zdaje sobie sprawę, że zasady gry uległy zmianie – i już nie on rozdaje karty, lecz stał się pionkiem w grze. Kto za tym wszystkim stoi? Kto pociąga za sznurki? I czy ktokolwiek w tej pokręconej sprawie mówi prawdę?


"Kłamca" należy do serii thrillerów prawniczych z Eddiem Flynnem, której każdy tom można czytać oddzielnie. Ten jest jednak naprawdę wyjątkowy - po pierwsze, to on otrzymał nagrodę Gold Dagger dla najlepszej powieści kryminalnej 2018, a po drugie, które właśnie wiąże się z datą - jest to tom, na którego polskie wydanie czekaliśmy najdłużej! Teraz, gdy do polskich wydań dołącz "Kłamca", będziemy mogli delektować się przygodami Flynna od tomu pierwszego do szóstego! A to prawdziwa gratka, dla fanów powieści kryminalnych z naprawdę dobrymi twistami fabularnymi i zadziornymi bohaterami! Tom trzeci oczywiście nie odstaje od reszty, ba! wciąga jeszcze mocniej, od razu więc polecam zarezerwować sobie na lekturę kilka godzin jednym ciągiem... 😉

Autor: Steve Cavanagh
Tytuł: Kłamca
Cykl: Eddie Flynn, tom 3
Tłumaczenie: Jan Stanisław Zaus
Data premiery: 09.04.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 446
Gatunek: thriller prawniczy

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Albatros.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 14, 2025

"Słuchajcie, jak kłamią" Amy Tintera

"Słuchajcie, jak kłamią" Amy Tintera
 Autorka: Amy Tintera
Tytuł: Słuchajcie, jak kłamią
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Data premiery: 12.03.2025
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść kryminalna
 
Amy Tintera to amerykańska autorka książek dla młodzieży, która po ośmiu tytułach dla tej grupy docelowej, zdecydowała się na zmianę - napisała “Słuchajcie, jak kłamią”, powieść kryminalną skierowaną do dorosłych, która szybko podbiła serca jej rodzimych czytelników. Myślę, że na polskim rynku też ma spore szanse wzbudzenia sensacji! Tym bardziej, że jej polski wydawca przygotował dla niej specjalną akcję promocyjną - w nagrywaniu audiobooka wzięli udział nie tylko profesjonalni lektorzy, ale i ludzie znani z bookmediów, patroni tej książki. Ich role są oczywiście niewielkie, zdecydowaną przewagę mają lektorzy, a pozostali to po prostu postacie wypowiadające się w książkowym podcaście… Ciekawy pomysł!
 
Czasy współczesne, Los Angeles. 29-letnia Lucy Chase jeszcze chwilę temu miała dobrą pracę, dom, chłopaka i psa. Tak było do czasu, gdy w sieci nie pojawiała się informacja, że znany podcaster Ben Owens w drugim sezonie swojego programu zajmie się zbrodnią, do której doszło 5 lat temu w niewielkiej miejscowości w Teksasie. Zbrodnią, za którą nikt nie został skazany, ale nie oznacza to, że nikt nie został przez społeczność uznany za mordercę. Bo była to właśnie Lucy. Wszyscy twierdzą, że to ona zabiła. Jej domniemaną ofiarą była jej najbliższa przyjaciółka Savvy, a do zabójstwa doszło w nocy w czasie ich wspólnego powrotu po weselu znajomych. Szkopuł w tym, że Lucy nie ma się jak bronić, bo sama z tej nocy kompletnie nic nie pamięta… Więc tak, od 5 lat żyje z brzemieniem bycia potencjalną morderczynią, a teraz wie o tym nie tylko jej rodzinne miasteczko, ale cały świat, co skutkuje zwolnieniem z pracy i potencjalnym zerwaniem. W tym momencie dzwoni babcia i zaprasza ją na swoje urodziny - czy to dobry pomysł, by właśnie teraz wracać do rodzinnego miasteczka? A co tak naprawdę jej pozostało?
 
Książka rozpisana jest na 54 kilkustronicowe rozdziały pisane z perspektywy Lucy, które co pewien czas przeplatane są kolejnymi fragmentami zapisu podcastu “Słuchajcie, jak kłamią”. Ta część składa się głównie z wywiadów i dopowiedzeń prowadzącego, a rozdziały pisane są w tradycyjnej formie w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. I to one określają styl powieści - narracja Lucy jest mocno ironiczna, sarkastyczna, solidnie podszyta czarnym humorem, który oddaje nie tylko charakter głównej bohaterki, jest dla niej tarczą obronną przed oczerniającym ją światem, ale też sprawia, że lektura przebiega bardzo gładko, a mimo trudnego przecież tematu, czytelnika nie obciąża, nie wprowadza w stan przytłoczenia, ale przyznam, że sama pod koniec uroniłam nad nią kilka łez. Autorka dodaje też ciekawy zabieg dodatkowego głosu w głowie bohaterki, który kieruje opowieść w stronę nieco makabryczną - to głos, który nieustannie wyszukuje sposobów, jak kogoś zabić…
“Oczywiście większość maili dotyczących Savvy nie wymaga odpowiedzi. Zazwyczaj to różne wersje: Jak możesz ze sobą wytrzymać, ty zdziro bez serca? czy: Pójdziesz do piekła, tyle że prawie zawsze zawierają błędy ortograficzne, co zdecydowanie osłabia efekt. Obelga z błędami ortograficznymi nie odnosi zamierzonego rezultatu.”
Skoro Lucy jest główną bohaterką, narratorką i gwiazdą podcastu, to zacznijmy analizę powieści od jej kreacji. Jest to postać niełatwa, bywa impulsywna, zdarza jej się postępować zwyczajnie głupio. Z czego to wynika? Prawdopodobnie charakteru, wspomnienia sprzed morderstwa zdają się potwierdzać, że tak funkcjonowała także wcześniej. Ale czy to po prostu nie cecha młodego wieku? Mimo wszystko Lucy od początku wydaje się postacią dobrą, więc trudno jest nam uwierzyć, że faktycznie może okazać się morderczynią. Czy to tylko taka poza? Przecież to z jej punktu widzenia poznajemy historię… Na pewno mocno w głowie miesza nam ten jej morderczy głos, ten, który nieustannie wypatruje w otoczeniu możliwości zabicia – jest to przedstawione w zgodzie z narracją, a więc całkiem zabawnie, ale jednak, jeśli się na tym zastanowić, to nie świadczy to specjalnie o niewinności bohaterki... Czytelnik zatem z jednej strony od początku powątpiewa w zdanie społeczeństwa, z drugiej jednak też ma co do Lucy wątpliwości.
“Nie odpowiadam za to, że stworzyliście sobie w głowach fałszywy obraz mojej osoby.”
Jednak najfajniejszą postacią powieści nie jest ona, a jej babcia! Ach, cóż to za kobieta. Żyjąca pełnią życia, nieprzejmująca się tym, co myślą inni. Teraz, bo jak sama podkreśla, przez większą część swojego życia też dała się wepchnąć w schematy… I to babcia jest tą jedyną osobą bez żadnych wątpliwości wierzącą w niewinność bohaterki.
Pozostałe postacie już nie zajmują tyle miejsca, więc są rysowane grubszą kreską. Są rodzice Lucy, jak i rodzina Savvy, ciągle przepełniona gniewem, czemu trudno się dziwić. Jest były mąż Lucy, którego kocha całe miasteczko, są i jej dawni znajomi. Towarzystwo na tyle szerokie, że jest z kim w podcaście rozmawiać, ale nie na tyle, by czytelnik osoby mieszał - autorka miała więc w ilości i ich charakterach naprawdę dobre wyczucie, a ciekawość czytelnika podbija sam tytuł książki - bo przecież od początku wiemy, że wszyscy w tej historii kłamią.
Ach, jest przecież i Ben, podcaster! To też ciekawa kreacja - nie dominuje w powieści, ale autorka zdołała przemycić kilka smaczków sugerujących, iż jest to człowiek, którego zbrodnia naprawdę fascynuje. A może chodzi o docieranie do prawdy?
“Prawda nie ma znaczenia. (...) Prawdą jest to, co przedstawisz jako prawdę.”
No właśnie, prawda. Czym tak naprawdę jest? To ona jest centralnym punktem powieści, to jej szukamy, ale im dalej w lekturę, tym zastanawiamy się czy te pojęcie faktycznie coś oznacza - bo czy każdy z bohaterów nie ma swojej własnej prawdy? Widzimy to w ich sposobie narracji, widzimy też to, że ta faktyczna prawda zdaje się nie mieć znaczenia - liczy się zbiorczy wymysł społeczności, przekonanie na tyle silne, że wszyscy przyjęli tę jedną wersję za pewnik. I jest ono tak silne, że sama narratorka zaczyna mieć wątpliwości… bo przecież jeśli odpowiednio długo słyszy się tylko jedno zdanie na swój temat, to czy w końcu nie przychodzi chwila zwątpienia - może to oni mają rację, a ja się tylko łudzę? Przy okazji poruszany jest temat pamięci, wspomnień, które sami bierzemy za prawdziwe, a które niekoniecznie zawsze takie są…
“Stworzyłam to wspomnienie na podstawie tego, czego się dowiedziałam od innych ludzi. (...) Potem, właśnie z tego powodu, nie próbowałam już sobie przypomnieć. Skończyłam z tym. (...) Nie mogę ufać swojej pamięci.”
Ciekawie przedstawiony jest też ten mechanizm tłumu, zbiorczej świadomości, tego, jak szybko nabiera ona pewnych kształtów i bez względu na kolejne wydarzenia, trudno je zmienić. Jak łatwo, szczególnie w tłumie, szczególnie w internecie, oceniamy, a później uparcie tkwimy w tych szybko obranych założeniach. I tak przywierają do ludzi łatki, niekoniecznie prawdziwe, które zostają z nimi na zawsze…
“Większość z nas nie zmienia zdania, gdy już przyjmiemy jakąś wersję wydarzeń. Każdy zdążył wyrobić sobie o mnie opinię i pozostanie przy niej bez względu na wszystko.”
A jak już jesteśmy przy społeczeństwie, to również role przypisane do płci odgrywają w powieści pewną wyraźną rolę: przyglądamy się temu, jak inaczej odbierani są mężczyźni, a jak kobiety, nawet przez tych, którzy twierdzą, że wcale nie stosują takiego rozróżnienia. Mam wrażenie, że teraz w końcu w naszej mentalności coś zaczyna się w tym temacie zmieniać, sytuacja może nie jest już tak czarno-biała jak jeszcze dekadę temu, ale nadal te zakorzenione od dawna szufladkowanie jest w społeczności wyraźnie widoczne i autorka to unaocznia.
“Ludzie nie wierzą kobietom, które oddają ciosy. Kiedy mężczyzna bije, mówią, że traci panowanie nad sobą albo popełnia straszliwy błąd. Kiedy robi to kobieta, staje się psychopatką.”
Oczywiście jest też i sam temat podcastu, jak w każdej książce z tym motywem się pojawiający - czy jest to coś, co przynosi więcej szkody czy pożytku? Czy to szukanie prawdy czy szukanie sensacji? Nie jest to temat przewodni, ale na pewno również wart zastanowienia.
“A czy prawda oznacza grzebanie w życiu osobistym innych ludzi?”
Wróćmy jednak do budowy powieści, do jej intrygi kryminalnej. Mamy morderstwo i główną podejrzaną, która kompletnie nic nie pamięta. Czytelnik wraz z kolejnymi odcinkami podcastu poznaje coraz więcej wersji, a że zna tytuł książki, to śledzi każdą wypowiedź z uwagą szukając nieścisłości. I faktycznie czasem coś się da wyłapać, jednak autorka równie często solidnie nas zaskakuje. Fabuła w pewnym momencie skręca w całkowicie niespodziewanym kierunku obrazując poważny problem społeczeństwa, kiedy jeszcze chwilę temu wydawała się po prostu lekką i zabawną satyrą. Kilka rozwiązań fabularnych można określić jako dość schematyczne, czuć też momentami to, że do tej pory autorka pisała powieści dla nieco młodszych czytelników, a i miała do czynienia z hollywoodzkimi filmami… Jednak to tak naprawdę detale, bo cała fabuła, cała linia intrygi jest dobrze przemyślana i zaskakująca, a czy nie to liczy się w powieści kryminalnej?
“Jak zwykle mama przede wszystkim chroni mężczyzn w swoim życiu. Nie wiem, czy w ogóle zdaje sobie z tego sprawę. To już weszło jej w krew.”
Myślę, że “Słuchajcie, jak kłamią” to jedna z tych książek, o których mogłabym jeszcze pisać długo… bo choć może i nie wszystkie rozwiązania fabularne, jakie autorka w niej zastosowała, w pełni mi się podobały, to rozumiem po co były potrzebne i doceniam ogólny wydźwięk powieści. A ten z jednej strony jest podany w bardzo fajnej, nowoczesnej formie - mamy i mocno sarkastyczną narrację, i do tego podcast, z drugiej bardzo wyraźnie obrazuje problemy w ocenie, której dopuszcza się cała społeczność, bez dowodów, w szybkim tempie rozprzestrzenia się jakieś przekonanie, bo ktoś coś powiedział, ktoś odpowiedział i poszło dalej… To smutny obraz, kiedy uświadamiamy sobie, że nawet własna rodzina nie wierzy w niewinność bohaterki - ale czy we współczesnym świecie to nie właśnie podejrzliwość nami rządzi? Czy na nie niej opierają się wszystkie thrillery psychologiczne, które przestrzegają, że lepiej podejrzewać nawet najbliższych, bo nigdy nie wiadomo, do czego człowiek jest zdolny? Dobra forma i ciekawe przesłanie zmuszające do solidnych przemyśleń, a to naprawdę mi się podoba!
 
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 13, 2025

"Diavola" Jennifer Thorne

"Diavola" Jennifer Thorne

Autorka: Jennifer Thorne
Tytuł: Diavola
Tłumaczenie: Ewa Ziembińska
Data premiery: 26.02.2025
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 352
Gatunek: horror / powieść grozy
 
Jennifer Thorne na anglojęzycznym rynku działa już od dekady - napisała kilka książek skierowanych do młodzieży, kilka w duecie, a od 2022 rozpoczęła też przygodę z gatunkiem grozy skierowanym do dorosłego czytelnika. W tym ostatnim na koncie aktualnie ma dwa tytuły, z czego “Diavola” jest tym nowszym, a zarazem pierwszym, jaki wprowadza jej nazwisko na polski rynek książki.
 
Jest gorące lato, Anna właśnie przyleciała do Florencji, gdzie najpierw chce spędzić chwilę na samotnym szwendaniu się po Włoszech, później dołączyć do rodziny, która jak co roku właśnie wybrała się na wspólne wakacje. Czy to nie brzmi pięknie - Toskania, lato, małe miasteczko i całkiem wygodna willa? Dla Anny niespecjalnie, gdyż wie, że atmosfera i tak będzie napięta, a ona znowu będzie czuła się jak wyrzutek, czarna owca rodziny. I tak w sumie jest, choć nie tylko to odpowiada za dziwną atmosferę tych wakacji - w willi zaczynają po prostu dziać się dziwne rzeczy: drzwi trzaskają same, w nocy słychać jakieś podejrzane odgłosy, a starsza siostra Anny zostaje niefortunnie popchnięta w niejasnych okolicznościach. Kiedy mieszkańcy miasteczka zaczynają na nich reagować oschle, w chwili, gdy dowiadują się, gdzie mieszkają, sytuacja wydaje się już naprawdę mocno niepokojąca. O co chodzi? Nie wydaje się, by wakacje miały faktycznie przynieść im odpoczynek…
“(...) Villa Taccola miałą w sobie coś specyficznego. Cały dom przywodził na myśl pentimenti - oryginalne pociągnięcia pędzla zamalowane czymś innym. Ten sam temat w innym stylu. Dawne błędy skryte pod świeżą farbą. Jakie błędy popełniono tutaj?”
Książka rozpisana jest na kilkustronicowe, tytułowane rozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego (prócz ostatniego pisanego w czasie teraźniejszym) przez narratora, który przedstawia sytuację z perspektywy Anny - zdarzenia, ale przede wszystkim jej odczucia. Styl powieści jest bardzo plastyczny, żywy wizualnie - tak jak w powieści pojawia się motyw sztuki, malunków, obrazów, tak i sama autorka posługuje się słowem - umiejętnie, płynnie, obrazowo, w niektórych momentach lekko lirycznie, w innych odpowiednio dosadnie, a nawet i podszywa niektóre dialogi czy myśli postaci humorem. Książkę od strony czysto stylistycznej czyta się naprawdę dobrze, może niektórych razić będzie brak przypisów przy użyciu języka włoskiego, nie wydają się jednak one tak naprawdę koniecznie - kontekstu można domyśleć się z ogólnego wydźwięku sceny.
“Zamknęła drzwi i przycisnęła do nich dłonie, czując pod palcami fakturę starej sosny, jakby chciała się upewnić, że naprawdę istnieją.”
Gatunkowo książka określona jest jako horror i faktycznie przyjemnie nawiązuje do motywów gotyckich i klasycznych powieści grozy. Przede wszystkim chodzi w niej o klimat, o tę niepewność czy to, co się dzieje, jest prawdziwe czy nie. Bo choć jest to opowieść o nawiedzonym domu, to nie samo miejsce i zjawy są ważne - mają one swoją rolę w fabule, ale obok nich rozgrywa się po prostu świetnie oddany, warty różnych refleksji dramat rodzinny.
“Anna uświadomiła sobie, że nie ufa niczemu w tym domu. Nawet ścianom. A już na pewno nie ludziom.”
Autorka całą swoją opowieść oddaje z perspektywy czarnej owcy rodziny - czy nie każda taką ma? W zależności od liczebności jej członków, jest to któreś z dzieci, ciotek czy wujków, ale myślę, że w każdej jednej ktoś pasujący do tego niesprawiedliwego miana się znajdzie. Tutaj to Anna, jedyna bohaterka, którą dokładniej poznajemy, choć też nie aż tak dokładnie, by mieć pewność, że możemy wierzyć w to, co narrator o jej odczuciach mówi. Autorka doskonale gra tym rodzinnym spojrzeniem winy na bohaterkę, tak że w pewnym momencie czytelnik faktycznie zaczyna się zastanawiać, czy nie mają racji… Nie można zaprzeczyć, że do tej roli autorka zbudowała naprawdę idealną narrację - Anna to artystka, osoba mocno indywidualna, introwertyczka, która swoje emocje oddaje przez rysunki, a resztę tłumi w sobie. A choć rodzina widzi ją jako zapatrzoną w siebie egoistkę, to my widzimy ją jako osobę skrzywdzoną, ciągle niepewną swojej wartości. Choć czy niektóre wspomnienia o niej nie sugerują, że może nasze postrzeganie może być błędne?
Pozostali bohaterowie to tak naprawdę pionki, postacie utrzymujące się w tle tej historii, które mają swoje funkcje. Ale które pod kątem ludzkim są równie dobrze uchwycone. Jest ojciec, który pilnuje porządku, ale się nie odzywa. Jest matka, która o wszystkich nieustannie się troszczy, tak mocno, że wydaje się tą przytłaczającą troską coś ukrywać. Jest starsza siostra z manią na punkcie kontroli, która ma tendencje do szukania winy we wszystkich, tylko nie w sobie. Swoją drogą to sprytna manipulatorka. Jest i ta rodzinna owieczka, o którą trzeba się troszczyć i dbać wraz ze swoim partnerem, który zdaje się, że musi być we wszystkim najlepszy. Nieco potulny mąż Nicoli i dwie ich córki - to cała rodziny Pace’ów, na tyle bogata charakterologicznie, że z pewnością każdy znajdzie tutaj jakieś odbycie swojej rodziny…
“Kontrola jest przeciwieństwem życia. Żyć to znaczy zbierać cięgi. Przetrwać, dostosować się i gramolić się dalej, mimo wszystko.”
Bo to te relacje rodzinne są bazą powieści. Przyglądamy się jak w rodzinie łatwo godzić się na niewłaściwe zachowanie - w końcu to z członkami rodziny żyjemy blisko przez co najmniej kilkanaście lat, a więc po tak długiej znajomości wpadamy w schematy, których niełatwo odpuścić. Bo czy nie lepiej nic nie powiedzieć niż znowu wszczynać kłótnie? Szczególnie wiedząc, że cała rodzina poprze jedną osobę, a druga zostanie na lodzie, choć może to właśnie ona ma racje? A może właśnie nie ma i nie powinna się tak zachowywać? W końcu, jeśli wszyscy wokół nieustannie powtarzają, że jesteś niezrównoważona, to przychodzi moment, w którym zdrowy człowiek zaczyna się zastanawiać czy może jednak oni nie mają racji? I tak obserwujemy te nieustanne wykorzystywanie, spychologię, te toksyczne relacje, które w pewnym momencie zdają się pojawiać w każdej rodzinie, a nie wyłapane odpowiednio wcześnie tylko niepotrzebnie krzywdzą i nierówności potęgują…
“Nie jestem wierząca ani niewierząca. Byłoby absurdalną arogancją twierdzić, że cokolwiek jest niemożliwe, że człowiek może poznać tajemnice wszechświata. Choćby jedną tajemnicę wszechświata, choćby to, że wszechświat, jaki myślimy, że znamy, istnieje. Nigdy nie zrozumiemy dosyć, żeby móc powiedzieć coś tak kategorycznego, jak “nie wierzę”...”
I o takich krzywdach jest to opowieść. Tak, jest to opowieść o duchach, trochę w niej straszy, ale i duchy mają tutaj swoje dobrze oddane psychologicznie wyjaśnienie. A jeśli chodzi o elementy horroru, to autorka sprawnie posługuje się klimatem delikatnej grozy - są zjawy, mroczne miejsca, spadające przedmioty, zatrzaskujące się drzwi, przewidzenia i wszystkie te elementy, który z opowieści o duchach znamy. Nie pojawiają się one w ilościach przesadnych, są dobrze wyważone, tak że przez większość lektury czuć ten niepokój, tę niepewność i zatartą granicę między tym co realne, a tym co nie. Sama fabuła rozwija się powoli, ze skupieniem na relacjach i miejscu, a co zaskakujące w ⅔ lektury jesteśmy w momencie, w których większość horrorów właśnie by się zakończyła. Autorka wprowadziła dobry twist fabularny, dobrą zmianę biegu fabuły, która jednak ostatecznie prowadzi do dość przewidywalnego finału, ale z ciekawym zamknięciem. Całość, jak na prozę gatunkową, pod względem fabuły wypada całkiem pomysłowo.
“Gdyby w tej chwili rozległy się jakieś “dziwne echa”, żyjący kompletnie by je zagłuszyli. Anna podwinęła nogi. “Żyjący” sugerowali istnienie “nieżyjących”. Czyżby naprawdę o to tutaj chodziło?”
Tym, o czym jeszcze muszę wspomnieć, są Włochy. Autorka świetnie oddała klimat małej toskańskiej miejscowości, żywotność, bezpośredniość Włochów, ich kulturę i sposób bycia. Są tutaj zabytki, jest dobre jedzenie, a wino leje się strumieniami…
Warto też wspomnieć o wątku sztuki - we Włoszech w końcu znajdują się ciekawe muzea, sama Anna też nieustannie maluje, jest też pewien fabularny trop nawiązujący do włoskiego malarza… więcej nie zdradzę!
 
Myślę, że na “Diavolę” można patrzeć dwojako. Jako horror przyjemnie nawiązuje do klasyki gatunku i do motywów gotyckich, buduje ciekawy, lekko niepokojący klimat grozy, choć tak naprawdę trzyma się znanych tropów fabularnych. Z kolei jako studium relacji rodzinnych przedstawionych z perspektywy czarnej owcy solidnie zmusza do przemyśleń, do spojrzenia i przeanalizowania swoich własnych relacji - poddaje w wątpliwość to, co zawsze wydawało nam się właściwe, albo to, nad czym raczej się nie zastanawialiśmy. To powieść o kontroli, o potrzebie bliskości z drugim człowiekiem, o tym, co narzucają relacje, jakiekolwiek by nie były. Dobra proza - gatunkowa, ale jednak dająca też coś więcej. Solidny debiut Jennifer Thorne na polskim rynku książki!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!