marca 18, 2024

"Dzieci mroku" Patricia Gibney

"Dzieci mroku" Patricia Gibney

Autor: Patricia Gibney
Tytuł: Dzieci mroku
Cykl: detektyw Lottie Parker, tom 1
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał
 
Patricia Gibney to irlandzka autorka cyklu kryminalnego z Lottie Parker, którego tom „Dzieci mroku” pierwszy był jej debiutem na rynku literackim skierowanym do dorosłego czytelnika. Na rynku angielskim wydane zostały w 2017 roku, u nas po raz pierwszy ukazały się rok później pod tytułem “Zaginieni”. Teraz, siedem lat później, na rynku rodzimym autorki dostępnych jest już tomów trzynaście, a na polskim ponownie pojawił się pierwszy, tym razem jednak z obietnicą kontynuacji - wydawnictwo zapewnia, że w roku 2024 ukażą się u nas jeszcze dwa kolejne tomy.
 
Historia “Dzieci mroku” toczy się w niewielkim irlandzkim miasteczku. Tam żyje dosyć niespokojnie Lottie Parker z trójką nastoletnich dzieci, która od trzech lat ma problem, by ponownie odnaleźć się w życiu po śmierci męża. Lottie to jednak solidna detektywka, która znana jest ze swojej upartości w dążeniu do odkrycia prawdy. Kiedy więc w kościele znalezione zostaje ciało około 50letniej kobiety, która ewidentnie padła ofiarą morderstwa, oczywiste jest, że sprawa trafi do niej. Lottie wraz ze swoim zespołem zaczyna grzebać w życiu ofiary, szukając czegoś, co mogło doprowadzić do jej śmierci. Szybko okazuje się, że taki motyw będzie bardzo trudno znaleźć - kobieta była samotna, odseparowana od ludzi, nawet w pracy uznawali ją za mocno wycofaną, choć solidną pracownicę urzędu miejskiego. Kto więc miałby powód, by ją zabić? Gdzie szukać podejrzanych? Do jakiej prawdy kobieta próbowała dotrzeć przed śmiercią? Bo, że czegoś szukała, czytelnik wie od początku, tak samo o tym, że w wydarzenia aktualne zamieszana będzie zbrodnia sprzed lat…
 
Książka rozpisana jest na prolog, dziewięć dni śledztwa opatrzone datą i składające się ze 111 krótkich rozdziałów oraz epilog. Historia toczy się przede wszystkim w czasach współczesnych, na przełomie grudnia 2014 i stycznia 2015, jednak od czasu do czasu sięga wstecz, do lat 1975 i 1976, co oczywiście odpowiednio zaznaczone jest w tekście nie tylko datą, ale i kursywą. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który przedstawia historię z kilku różnych perspektyw. Oczywiście przede wszystkim podążamy za śledczymi, w których najważniejszą rolę odgrywa Lottie, ale są też i fragmenty przedstawione przez osoby zamieszane w śledztwo, jak i dzieci głównej bohaterki. Styl powieści jest przyjemny, spokojny, raczej nieskory do przekleństw - te, jeśli już są, to w mocno złagodzonej wersji. Całość czyta się dobrze i płynnie, a jedyne czego żałuję (a na co nie zwróciłabym uwagi jeszcze z rok temu) jest brak konsekwencji w stosowaniu feminatywów.
 
Od początku tej powieści czuć, że duży nacisk nałożony jest na kreacje postaci. Nic w tym dziwnego, przecież od początku wiemy, że to początek serii kryminalnej, a więc to właśnie na tych kreacjach opierać się będzie powiązanie kolejnych tomów. I postacie faktycznie są ciekawe, przede wszystkim Lottie to bohaterka bardzo pojemna, skomplikowana, mierząca się z wieloma sprawami, problemami naraz. Ukazana jest bardzo ludzko, od trzech lat walczy z żałobą, próbuje samodzielnie wychowywać dzieci, ale to praca wydaje się jej azylem, tym, co tak naprawdę trzyma ją cały czas w jako takim pionie. I faktycznie w pracy sprawdza się dużo lepiej niż w roli pani domu - w pracy jest uparta, mocno instynktowna, nie boi się konsekwencji w docieraniu do prawdy. Oczywiście nie znaczy to, że rodzina nie jest dla niej ważna, czuć, że kocha całym sercem swoje dzieci, jednak bez oparcia w mężu ciężko jej odnaleźć tę nową rolę w swoim własnym domu. I my, czytelnicy, obserwujemy jej zmagania z codziennością, towarzyszymy jej w pracy i w domu, poznajemy myśli i wątpliwości, które nią targają. To postać, która choć popełnia dużo błędów, to od początku wzbudza sympatię.
Jej zespół - szef, partner i dwójka współpracujących śledczych to również ciekawe kreacje postaci. W historię wkrada się lekki motyw romansowy, ale naprawdę delikatny. Ogólnie jednak atmosfera panująca w tym zespole śledczych jest przyjemnie-uszczypliwie-zabawna. Mnie szczególnie spodobała się nieco komiczna kreacja plującego, krzyczącego i określającego wszystko jako „pierdzielone” szefa - wprowadza fajny akcent rozładowujący te kryminalne napięcie.
“Pigułki na wszystko, od bólu dupy po skurcz łokcia.”
Sama intryga kryminalna jest dosyć mroczna pod względem tematycznym - raczej nie mu to makabrycznych opisów, jednak krzywdy, jakie opisuje, szczególnie historia z przeszłości, są mocno wstrząsające, choć aktualnie nie jest to temat nowy - może inaczej było te siedem lat temu, podczas premiery tego tytułu. Jednak nie zmienia to faktu, że intryga usnuta jest solidnie, zagadka ciekawa, może też nie do końca nie do przewidzenia, ale mimo to satysfakcjonująca, w momencie, gdy rozpatruje się ją w ramach gatunku rozrywkowego. Autorka bardzo dobrze rozłożyła tempo akcji, kolejne jej zwroty, przez co jednocześnie mamy wrażenie, że to jest kryminał z tych trochę spokojniejszych, ale jednak cały czas coś się w nim dzieje. Choć, jeśli wziąć pod uwagę, ile wydarza się w przeciągu zaledwie ośmiu dni, to o spokoju na pewno nie ma mowy. Historia trzyma w napięciu, z każdą kolejną stroną coraz mocniej przyciąga uwagę czytelnika. Dobrze się przy niej bawiłam.
 
Tym, co było dla mnie nowe i wyjątkowo ciekawe, jest na pewno miejsce akcji. To niewielkie irlandzkie miasteczko, które kiedyś mocno robotnicze, teraz zdaje się lekko wymarłe - są całe opuszczone, popadające w ruinę dzielnice. Do tego akcja powieści toczy się mroźną irlandzką zimą, co chwilę pada śnieg, a bohaterowie spotykają się w irlandzkich pubach, gdzie piją grzaną whiskey, a ogólnie czuć, że jest to społeczeństwo pełne wiary w Kościół i państwo - dla polskiego czytelnika to bardzo atrakcyjny klimat.
“Inspektor obrzuciła wzrokiem wielką szklaną konstrukcję, która wyglądała jak monstrualne akwarium z ławicą rybek w środku. Na wszystkich trzech piętrach widziała ludzi siedzących przy biurkach lub przemierzających korytarze, jakby unosili się w ogromnym szklanym naczyniu. Uznała, że to właśnie ma na myśli rząd, mówiąc o przejrzystości w działaniu sektora publicznego.”
Na koniec wspomnę krótko o tematach, bo to ta część historii, która porusza najbardziej, gdyż tyczy się krzywdy niewinnych, których dopuszczają się ci, po których jeszcze do niedawna spodziewano się tego najmniej. Chyba nie zdradzę za wiele, gdy napomknę, że w historię uwikłany jest Kościół, od dawien dawna tak skory do ukrywania grzechów swoich podwładnych. Oczywiście to nie jedyna kontrowersyjna kwestia zaprzątająca tę historię, przekrętów, zbrodni i innych wykroczeń z każdą stroną powieści ukazuje się coraz więcej…
“Cierpiał za cudze tajemnice.”
Podsumowując, “Dzieci mroku” to dobry początek serii, który obiecuje nam przygody z sympatycznymi, bogatymi kreacjami postaci traktowanymi całościowo oraz ciekawe, rozrywkowe zagadki kryminalne, które poruszać będą problematykę zaprzątającą społeczeństwo. Czuję, że Lottie Parker może być kolejną kobiecą bohaterką w gronie śledczych, których dalsze losy będziemy śledzić z niecierpliwością. Pierwsza jej odsłona wypada naprawdę ciekawie, trzyma w napięciu i długo utrzymuje czytelnika w niepewności. Bawiłam się naprawdę dobrze i czekam już na tom drugi!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Bukowy Las.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 18, 2024

Book tour z "Blizną"!

Book tour z "Blizną"!

Słoneczne Chicago i przełomowy, zmieniający wszystko w życiu nieco introwertycznego bohatera to brzmi jak dobra lektura na wiosnę, prawda? Od premiery "Blizny" Juana Gomeza-Jurado minął już miesiąc, najwyższa zatem pora, bym pojawiała się z ponownym ułatwieniem Wam sięgnięcia po tę lekturę - zapraszam na book tour! Jest to książka dla tych, co lubią zarówno spokojne składanie kawałków fabuły w jedno, które są nieco porozrzucane, ale oczywiście nie w kolejności przypadkowej - tu wszystko ma sens i logikę! Jak i akcję dynamiczną i bardzo filmowe sceny. Myślicie, że to się wyklucza? Nie u Juana Gomeza-Jurado! "Blizna" to prequel trylogii Czerwona Królowa, ale taki prequel, który faktycznie powstał wcześniej, zatem też i bez problemu można czytać bez znajomości późniejszej trylogii. 



Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil Wydawnictwa SQN w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż również w środę, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autora i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 13, 2024

"Robaki w ścianie" Hanna S. Białys - recenzja premierowa

"Robaki w ścianie" Hanna S. Białys - recenzja premierowa

Autor: Hanna S. Białys
Tytuł: Robaki w ścianie
Cykl: komisarz Marek Bondys, tom 1
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 544
Gatunek: kryminał
 
Wygląda na to, że Hanna S. Białys do swojego debiutu literackiego solidnie przygotowywała się od dobrych kilku lat. Brała udział w wielu warsztatach kreatywnego pisania ze sławami polskich powieści kryminalnych, jak i kursach pisania prowadzonych przez Roberta Małeckiego i Macieja Siembiedę. Wpływ tego pierwszego faktycznie można w jej debiucie wyczuć. To “Robaki w ścianie”, które zarazem są pierwszym tomem cyklu z komisarzem Markiem Bondysem, których akcja rozgrywa się w Bydgoszczy pod koniec lat 90tych XX wieku.
 
Historia “Robaków w ścianie” rozpoczyna się w październiku 1996 roku od znalezienia na leśnej polance ciała. Dokonuje tego Agata, kobieta po 30stce, która większość swojego dorosłego życia spędziła w zakładzie psychiatrycznym. Dlatego też nie jest pewna, czy faktycznie to, co wydaje jej się, że widzi, jest prawdziwe. W tym momencie akcja cofa się o cztery miesiące do sceny samobójstwa 17letniego Roberta, by zaraz znowu wrócić do października na tę niepokojącą polanę. Teraz już pełną policji, która z całą powagą i makabrą zbrodni może przyjrzeć się pozostawionego tam ciału. Ofiarą jest mężczyzna, który został przywiązany do drzewa, jego ciało zostało wielokrotnie pocięte, rany wyglądają na okropnie bolesne, zaognione. Na piersi morderca wyciął mu wyraz ‘’homo”, na plecach przybił kartkę z imieniem i nazwiskiem ofiary - to nauczyciel WF-u okolicznej szkoły. Komisarz Bondys wraz ze swoim zespołem biorą się do pracy, choć od początku przeczuwają, że na jednej ofierze prawdopodobnie się nie skończy. I mają rację… Tylko w jaki sposób te wszystkie wątki się łączą? Co zrobiła ofiara, że spotkał ją tak makabryczny los?
“Pomyślał wówczas, że ten, kto zabił Pawła Skoka, to zło samo w sobie, pozbawione granic. Bezkresne, niezmierzone, działające bez zasad i jakichkolwiek barier. I że na pewno wróci. O tak, morderca właśnie rozsmakował się w zabijaniu, delektował się nim, niczym dziecko pełnomleczną, rozpływającą się w ustach czekoladą.”
Książka składa się z prologu i 93 krótkich, kilkustronicowych rozdziałów, przy których zaznaczone są dni tygodnia i daty w momencie, gdy ulegają one zmianie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszechwiedzący i bardzo uważny, opisuje czytelnikowi sporo detali z tego, co widzi, co obserwuje, jednak często nie dzieli się całą swoją wiedzą - bywa tak, że rozdziały kończą się tak zwanymi cliffhangerami - bohater czegoś się dowiaduje, albo coś się dzieje, ale czytelnik musi poczekać jeszcze jakiś czas, by też się tego dowiedzieć. Narrator obserwuje naprzemiennie kilka postaci, poznajemy perspektywę śledczych - Bondysa i członków jego zespołu, ale są też inne postacie, którym się przyglądamy - jak wspomniana Agata, jest jej terapeutka, jak i parę innych zamieszanych w jakiś sposób w tę historię. Styl powieści jest bardzo spokojny, momentami dosyć mocno skupiony na brzydocie - opisy raczej nie są makabryczne, ale skupiają się czasami na niesmacznych ludzkich odruchach, a ogólna atmosfera jest dosyć przytłaczająca. Język nie jest naszpikowany przekleństwami, pojawiają się raczej w momentach, gdy faktycznie jest to odpowiednie, pasujące do sytuacji. Zdarzają się jednak powtórzenia i niewielkie przekręcenia - np. w fragmencie znanej kołysanki. Zatem już stylistycznie nie jest to książka pozbawiona wad, ale patrząc na nią całościowo, na jej objętość, pojawiające się błędy nie są aż tak istotne. Zatem całościowo książkę czyta się bardzo spokojnie, płynnie.
“Zdążył jeszcze pomyśleć, że tak wyglądało całe jego życie. Jak kopnięte przez kogoś krzesło, które leci w przypadkowe miejsce, i nikt nie schyla się, aby je podnieść.”
Wspomniałam już o atmosferze powieści, więc może na tym skupmy się teraz. Historia toczy się pod koniec lat 90tych, głównie na blokowiskach, które pełne są nędzy, brudu i ogólnego smutku codzienności. Historia zdaje się oddana z mocno szarych barwach, skupienie na trudnych relacjach, nietolerancji społeczeństwa i tych tytułowych robakach wychodzących ze ścian - czyli brzydkich rodzinnych tajemnicach - sprawia momentami mocno przygnębiające wrażenie. Co do samych robaków, to i do nich mam uwagę - zdaje się, że autorka w tekst wpychała je trochę na siłę, gdzie tylko była mowa o sekretach, tam od razu było dla czytelnika przypomnienie, że są jak robaki wychodzące zza boazerii… Miałam wrażenie, że było to mocno wymuszone, wolałabym gdyby autorka napisała o tym raz i zaufała czytelnikowi, że o tej metaforze będzie pamiętał. Ale znowu - jest to błąd niewielki, wybaczalny przy debiucie.
“Robaki siedzą pod każdą boazerią i spod każdej boazerii w końcu wyłażą. Każda rodzina ma bowiem swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach - wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę.”
Akcja powieści toczy się tempem bardzo spokojnym, narrator przygląda się postaciom nie tylko podczas śledztwa, ale i obserwuje ich w sytuacjach prywatnych, całkiem solidnie dzięki temu ich poznając. Są to kreacje ciekawe, ale bardzo zwyczajne, bardzo ludzkie i popełniające błędy. Bondys to samotnik, który najlepiej dogaduje się ze swoim psem i roztaczającą nad nimi opiekę sąsiadką, mający swoje dziwactwa, ale przede wszystkim będący mocno skupionym na swoim pracy, choć jak sam przyznaje, raczej nie jest w niej optymistą.
“(...) stwierdził, że w sumie tylko jedno go definiowało. - Jestem gliną.”
Jego współpracownicy, Radek i Beata to przyjemny duet, momentami nieco naiwny, ale może to kwestia wieku. Beata to dobra postać kobieca, co jest miłym akcentem - podejrzewam, że te trzydzieści lat temu kobiet w policji było przecież niewiele.
Poza śledczymi również i osoby prywatne to kreacje ciekawe, które swoimi problemami nie tylko wprowadzają czytelnika w zaciekawienie - sugerują, że mają tajemnice, które może wiążą je ze sprawą? - ale i są punktem wyjściowym do poruszania ciekawych społecznie tematów, głównie chodzi o wszelkiego typu nietolerancje, uprzedzenia i osądzenia. Lata 90te to przecież mniejsza niż teraz świadomość społeczna, inne podejście do orientacji innych niż heteroseksualna, inne podejście do chorób psychicznych i ogólnie wolności człowieka. Dobrze jest to w tej historii oddane.
“Podczas tego śledztwa zdążyłem zauważyć, jak nietolerancyjny, zamknięty i kostyczny jest sposób myślenia większości osobników tego durnego społeczeństwa. Kiedy tylko padało słowo ‘gej’, niemal każdy wzywał księdza i zaklinał się na wszystkie świętości.”
Intryga kryminalna, choć tempem raczej nie utrzymuje czytelnika w stanie wysokiego napięcia, to warta jest docenienia. Budowana skrupulatnie, czuć, że jest dogłębnie przemyślana i cała otoczka w jakiej się pojawia, ma sens. Wątki, na które narrator zwraca nam uwagę, pewne komentarze - to wszystko jest tropem, który zauważa się w sumie dopiero po odkryciu rozwiązania zagadki. A sam finał również jest dobrze rozpisany, nie rozgrywa się w tempie przyspieszonym, dobrze pasuje do całości i wszystkie niejasności rozjaśnia.
 
Na koniec wspomnę jeszcze o samym miejscu i czasie akcji. Czas podkreślony jest głównie przez kilka wplecionych w fabułę scenek obyczajowych, które mają na celu podkreślenie popeerelowskiej rzeczywistości, kiedy to ludzie jeszcze w większości osadzeni są w dawnych latach, a rynek, możliwości ulegają zmianie. I choć rozumiem ten cel, to jednak część z tych fragmentów wydała mi się w historii zbędna (choćby scena z kioskiem). Miejsce za to wydaje się dobrze wykorzystane, oddane bardzo dokładnie i klimatycznie. Mamy tu kilka punktów miasta charakterystycznych - poza komendą policji jest cmentarz, szkoła, basen, czy wielka firma, która daje zatrudnienie wielu mieszkańcom Bydgoszczy. Są osiedla domków, blokowiska, wszystko utrzymane w spójnym popeerelowskim klimacie - i to faktycznie jest kolejny plus powieści.
“Bo miłość to najsilniejsze uczucie. Człowiek jest zdolny do wszystkiego z miłości. Osobiście myślę, że to w pewnym sensie, choroba. Odbiera apetyt, zdrowy sen, spokój. Obezwładnia umysł. No i zawsze istnieje pokusa, żeby wrócić do dawnego życia, które kojarzyło się beztrosko, bezpiecznie i szczęśliwie. Wszystkie złe rzeczy z czasem bledną i mocno idealizujemy miłość, wady bliskiej osoby, miejsca z przeszłości. I nagle chcemy tam powracać, nawet jeśli to głupie.”
Podsumowując, “Robaki w ścianie” to obiecujący start Hanny S. Białys w literaturze kryminalnej. Wygląda na to, że będzie to autorka stawiająca na spokojne tempo akcji i solidnie budowany świat przedstawiony. W jej debiucie widać, że ilość czasu włożona w wykreowanie świata, postaci, intrygi jest naprawdę duża, wszystko ma tu swój cel, porządek. Intryga jest ciekawa, prowadzona w miarę równym tempie, a jej rozłożenie w przeciągu trzech miesięcy daje mocne poczucie bliskości do świata realnego, a sama ścieżka jaką biegnie jest bardzo ludzka. Nie jest to może powieść, w której nie można by było już nic zmienić, ale przecież takie są prawa debiutu. Myślę, że autorka ma możliwości i umiejętności, by w przyszłości nas zachwycić - nas, fanów kryminałów spokojniejszych, skupionych na dobrej, solidnej zagadce.
 
Moja ocena: 7/10

 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem SQN.



Książkę możesz kupić tu - klik! oraz tu:

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 12, 2024

"Pięć martwych psów" Michal Sýkora - patronacka recenzja premierowa

"Pięć martwych psów" Michal Sýkora - patronacka recenzja premierowa

Autor: Michal Sýkora
Tytuł: Pięć martwych psów
Cykl: Marie Výrová, tom 3
Tłumaczenie: Krzysztof Wołosiuk
Data premiery: 12.03.2024
Wydawnictwo: Afera
Liczba stron: 440
Gatunek: kryminał
 
Michal Sýkora najpierw interesował się stroną teoretyczną literatury kryminalnej - to wykładowca ołomunieckiego uniwersytetu, napisał wiele publikacji naukowych m.in. na temat brytyjskiego kryminału. I właśnie z tej fascynacji zrodził się pomysł, by samemu spróbować stworzyć to, o czym pisze w teorii. W 2012 roku na rynku czeskim pojawił się jego kryminał debiutancki, pierwszy tom serii ze śledczymi skupionymi wokół Marie Výrovej - ten tytuł nie ukazał się w Polsce, ale w Czechach zyskał sporą popularność. W kolejnych latach autor wydał jeszcze cztery tytuły serii oraz doczekał się ekranizacji na małym ekranie. W Polsce wydawany jest od 2021 roku, od “Człowieka pana ministra” (klik!). Rok później doczekaliśmy się kolejnego tomu “To jeszcze nie koniec” (klik!), który miałam przyjemność objąć opieką patronacką, przy okazji której ukazał się też króciutki wywiad z Sýkorą (klik!). Dzisiaj świętujemy premierę tomu trzeciego w Polsce tj. “Pięciu martwych psów”. Cechą charakterystyczną autora jest to, że nie pisze cały czas w tym samym stylu - był już kryminał polityczny, był skupiony na tajemnicy rodzinnej sprzed lat, teraz ten najnowszy opowiada o wydaje się, że szczególnie trudnym temacie - w krzywdach wyrządzanych zwierzętom.
 
 Główna części historii toczy się w czerwcu 2013 roku. Do ołomunieckiego zoo zostaje wezwana policja - ktoś w nocy zabił portiera i porwał z lecznicy trzy niedźwiedzie. Sprawa trafia do Marie Výrovej i jej ekipy, która szybko zbiera się na miejscu. Wygląda na to, że złoczyńcy przeprowadzili ściśle zaplanowaną akcję, portier raczej był po prostu przypadkową ofiarą, a celem były zwierzęta. Tylko po co komu potrzebne trzy duże, dorosłe niedźwiedzie?
W tym samym czasie Kristýna przeniesiona na posterunek małej wioski, gdzie odbywa swoją karę, wpada na trop dziwnej afery - w lesie znajduje zakopane pięć ciał martwych psów. To ta sama rasa, wygląda na to, że umarły tego samego dnia. Zatem ciężko zakładać, że ktoś im w tym nie pomógł… Kristýna, traktowana przez lokalnego komendanta bardzo lekceważąco, dostaje pozwolenie, by przyjrzeć się sprawie, choć z tego powodu na komendzie śmieją się z niej jeszcze bardziej. Jednak szybko okazuje się, że faktycznie może być to gruba afera, której Kristýna zdecydowanie nie zamierza odpuszczać… Gdzie ona ją zaprowadzi? Może dzięki niej udowodni swoją wartość i będzie mogła wrócić do starej ekipy kierowanej przez Výrovą?
 
Książka rozpisana jest na pięć tytułowanych części i epilog. Pierwsza z nich toczy się w czasie przeszłym, na dużo przed faktycznymi wydarzeniami będącymi szkieletem powieści. Cztery kolejne toczą się w czerwcu 2013 roku, przedstawiają dwa tygodnie, w czasie których trwa śledztwo. Epilog toczy się chwilę później, w sierpniu tego samego roku. Części składają się w sumie z 68 rozdziałów, raczej krótkich, które jeszcze dodatkowo podzielone są na scenki, najczęściej przedstawiające wydarzenia naprzemiennie - spoglądamy na sytuację ze strony śledczych, ekipy Výrvovej, osobno ze strony Kristýny oraz kilku innych postaci w różny sposób połączony z tymi dwoma aferami - jest pracownik zoo, jest lokalny gangster, jest też weterynarz. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a styl powieści jest przyjemny, skupiony na śledztwie i postaciach, utrzymany w klasycznym tonie - język jest lekki, dobrze wyważony, raczej pozbawiony przekleństw. Książkę czyta się bardzo płynnie, bardzo przyjemnie.
“Aspirantce przeszło przez myśl, że praca policji byłaby o niebo trudniejsza, gdyby nie ci wszyscy zawistni ludzie, których nic tak nie cieszy, jak krzywda sąsiada.”
Historia powieści zdecydowanie zalicza się do tych poważnych. Może gdzieś tam w dialogach pojawia się trochę nieco uszczypliwie-zabawnych komentarzy, jednak czytelnik szukający tu czeskiego humoru, raczej go nie znajdzie. To nie jest jednak minus powieści, to solidny, pisany w spokojnym stylu kryminał, z gatunku tych skupionych na zagadce i dedukcji, tych, co bardzo lubię.
“Posiadanie władzy to najsilniejszy narkotyk i najlepszy afrodyzjak (...).”
Postaci w tej powieści jest sporo, czytelnik z ciekawością przygląda się im wszystkim - mamy tu pracowników zoo czy lokalnych bandziorów, a każdy z nich to ciekawa, przyjemnie wykreowana osobowość. Najwięcej uwagi jednak przyciąga Kristýna, która przez oddelegowanie do lokalnego komisariatu czuje się wyobcowana, choć równocześnie z zesłaniem jest pogodzona. Szczerze przyznam, że sama już nie pamiętam, co ta bohaterka zrobiła w poprzednim tomie, że zasłużyła na karę - tym samym mogę potwierdzić, że książkę da się czytać niezależnie od pozostałych. Wróćmy jednak do Kristýny - to bohaterka, która w końcu ma czas, by zająć się sobą, by pomyśleć o swoich motywacjach, swoich decyzjach. Wygląda na to, że zesłanie dobrze jej robi, choć koledzy z nowego posterunku mają bardzo zaściankowe podejście do kobiet w policji. I tak, chyba trochę przez to, jak i przez chęć udowodnienia Marie, że jednak warto mieć ją w swoim zespole, nieustannie drąży w temacie martwych psów. Wykazuje się głębokim poczuciem sprawiedliwości, ale i upartością, czasami nierozwagą. Jest to jednak bohaterka szczera, którą bardzo łatwo można polubić.
“Niespodziewane odkrycie sensu własnej pracy w zwyczajnej, banalnej pomocy słabszym wynagrodziło Kristýnie monotonię powtarzalnych, rutynowych zadań i codziennych dojazdów z Ołomuńca. Przede wszystkim jednak dowiedziała się o sobie czegoś nowego: dotarło do niej - choćby tylko w formie przeczucia - że siła, która ją napędza, nie bierze się z chorej ambicji i pragnienia kariery, ale z zapału i idealizmu. Z chęci bycia potrzebną.”
Zdaje się jednak, że to jeden z tych kryminałów, w których ważna jest przede wszystkim historia. A ta zabiera nas w rejony praw zwierząt, a raczej ich łamania. Mówi o okrucieństwie człowieka, które jest tym bardziej wstrząsające, bo popełniane na niewinnych istotach, które to my, ludzie, stwierdziliśmy, że powinny nam być podległe. Ale czy na pewno? Czy na pewno możemy je bezlitośnie wykorzystywać do swoich celów? Chyba jednak nie, opisy cierpień zwierząt, jakie autor to opisuje, są prawdziwie wstrząsające.
“Każdy, kto zajmuje się zawodowo hodowlą i ochroną zwierząt jak ja, musi się mierzyć z przypadkami, które przechodzą wszelkie pojęcie. Ludzkie okrucieństwo wobec zwierząt nie zna granic. Aż dziw bierze, że po tylu stuleciach trzebienia przyrody ciągle jeszcze mamy jakąś faunę.”
Oczywiście w kontraście do ludzi krzywdzących bezlitośnie zwierzęta, są ci prawdziwie je kochający - to większość pracowników zoo, która pracuje tam z pasji, nie dla marnej wypłaty. I na nich autor też się skupia, to ich przejawy opiekuńczości, miłości do swoich podopiecznych przywracają wiarę w człowieka, a i są fragmentami trochę redukującymi napięcie wynikające z intrygi kryminalnej - tutaj faktycznie jest kilka całkiem zabawnych scen.

“(...) w lewej części podwórza przylegały woliery; przy pierwszej z nich stał Adam Kubik i z pełnym służbowym zaangażowaniem przesłuchiwał białego kakadu, ptak zaś powtarzał po nim każde zdanie, rezolutnie przechylając łebek raz w jedną, raz w drugą stronę.”
A jak już przy tym jesteśmy, to intryga kryminalna prowadzona jest doskonale. Od początku tak, że czytelnikowi trudno wpaść na jakąkolwiek hipotezę co do rozwiązania zagadki, im dalej w lekturę, tym pomysłów więcej, ale autor tak kluczy, tak sprytnie prowadzi akcję, tak miesza jej ścieżki, że finał jest trudny do przewidzenia, ba! kilka razy tak mnie historia zaskoczyła, że nie mogłam uwierzyć w to, co tam się dzieje! Więc mimo iż nie jest to kryminał, w którym ważna rola przypisana jest brutalności czy makabrze, nie ma też jakoś bardzo szybkiej akcji, to jednak całość i tak zaskakuje, szokuje i wciąga ogromnie. Dobra zagadka, rewelacyjne mylenie tropów i zaskakiwanie czytelnika w momencie, gdy ten się tego totalnie nie spodziewa to coś, z czego autor w tym tytule nieustannie korzysta.
“Zbiór banalnych powodów, gmatwanina przypadków, których nagromadzenie prowadzi do tragicznych konsekwencji.”
“Pięć martwych psów” to powieść kryminalna, która nie tylko zajmuje swoją fabułą, świetnie zbudowaną intrygą kryminalną, ale i tematem, jaki porusza - to temat trudny, o którym ciężko jest czytać - temat krzywdzenia zwierząt. Nie martwcie się jednak, autor potraktował go z dużym wyczuciem i choć momentami szokuje i budzi prawdziwy sprzeciw, to równocześnie jest też pełen troski o zwierzaki - ukazuje równocześnie te bardzo złe oblicze, jak i te faktycznie dobre. Sama zagadka zbudowana jest świetnie, początek toczy się dosyć spokojnie, ale całkiem szybko zaczynamy czuć tę ciekawość, napięcie temu typu powieściom towarzyszące. Do tego dostajemy jeszcze ciekawy przegląd postaci i historię, która stawia na solidne śledztwo i podążanie nowymi tropami. Bardzo mi się podobało, to prawdopodobnie najlepsza odsłona Sýkory z tych trzech, jakie się na naszym rynku pojawiły. Fani kryminałów, w których ważna jest przede wszystkim zagadka i postacie, będą nią mocno usatysfakcjonowani!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Afera.

Książkę możesz kupić na stronie wydawcy (klik!) oraz w księgarniach internetowych:


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 11, 2024

"Złota łyżka" Jessa Maxwell - patronacka recenzja przedpremierowa

"Złota łyżka" Jessa Maxwell - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Jessa Maxwell
Tytuł: Złota łyżka
Tłumaczenie: Jacek Konieczny
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 288
Gatunek: powieść kryminalna
 
Jessa Maxwell to debiutanka na rynku literackim - w roku 2023 na rynku rodzimym, amerykańskim, pojawiła się po raz pierwszy z powieścią kulinarno-kryminalną “Złota łyżka”, która właśnie teraz będzie miała premierę również w Polsce. Na lato tego roku na rynku amerykańskim planowana jest druga powieść autorki, z opisu jednak wnioskuję, że ta już z kulinariami nie będzie miała nic wspólnego, a szkoda! Choć toczyć będzie się w środowisku redaktorów, więc też może być równie ciekawa.
Poza aktualnym tworzeniem intryg kryminalnych, autorka zajmuje się rysunkiem - zilustrowała pięć książek dla dzieci, a jej prace ukazywały się w dużych amerykańskich czasopismach.
 
Historia “Złote łyżki” toczy się w rezydencji Grafton Manor położonej w stanie Vermont, w lekkim oddaleniu od najbliższego miasteczka. To posiadłość Betsy Martin, zwaną babcią Ameryki, znanej, popularnej i bardzo lubianej cukierniczki, która teraz faktycznie ma już konkretny wiek na karku. Betsy wraz z ekipą filmową od dziesięciu lat co roku na jeden tydzień maja gości w swoich ekskluzywnych progach sześciu śmiałków - to uczestnicy jej programu kulinarnego Bake Week, w czasie którego codziennie stają ze sobą do konkurencji w przeróżnych wypiekach i każdego dnia jeden z uczestników żegna się z programem, aż do wielkiej wygranej. W tym roku szykuje się edycja jubileuszowa, to już dziesięć lat od kiedy Bake Week przykuwa telewidzów przed ekranami. Edycja ta będzie specjalna, gdyż do Betsy jako jury dołącza druga osoba - gwiazda telewizyjna Archie Morris, który ma wprowadzić w program nieco świeżości, uszczypliwości, w przeciwieństwie do uprzejmej i uroczej Betsy. Czy taka zmiana się sprawdzi? Jak się szybko okazuje, to nie jest największy problem tej edycji - wygląda na to, że pełna będzie dziwnych wypadków… tylko czy na pewno są to wypadki? Wątpliwości budzi fakt, że od początku wiemy, że historia nie skończy się dobrze…
“Żeby suflet wyrósł, a polewa czekoladowa lśniła jak tafla szkła, należy ustawić w piekarniku odpowiednie temperatury i ich pilnować. Każdą dziedziną życia rządzą jakieś równania, sztuka polega na tym, żeby je znaleźć.”
Książka składa się z prologu, krótkich nienumerowanych rozdziałów i epilogu. Główny trzon historii toczy się w maju 2023, prolog na dwa tygodnie później, a ostatnich kilka rozdziałów i epilog na rok później. Rozdziały toczące się w maju 2023 składają się na części, w których każda opisuje jeden dzień konkursu i zatytułowana jest wypiekiem, jaki stanowi w tym dniu wyzwanie dla uczestników. Historia, poza pierwszym rozdziałem, który jest artykułem prasowym informującym o nowym sezonie Bake Week i jego uczestnikach, przedstawiona jest naprzemiennie przez szóstkę uczestników konkursu w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego oraz Betsy w osobie trzeciej czasu teraźniejszego. Dzięki tak dużej liczbie narratorów każda z postaci zyskuje swój głos, który nieznacznie różni się od innych. Język, jakim pisana jest powieść, jest przyjemny, praktycznie pozbawiony przekleństw, czyta się łatwo i po prostu miło.
“Bake Week to wyjątkowa forma rozrywki. Nie jest poświęcony wyłącznie pieczeniu ciast - choć oczywiście to jego główny element - ale czemuś więcej: daje widzom możliwość ucieczki, przeniesienia się na chwilę do świata, w którym ludzie są dla siebie mili, w którym słodkości nie są uważane za śmieciowe jedzenie, ale coś specjalnego, czym należy się dzielić i co należy hołubić. Gdzie można powiedzieć ‘kocham cię' za pomocą kawałka ciasta.”
No właśnie, książka to powieść kryminalna, ale raczej z tych lżejszych, gdzie zbrodnia nie jest dokładnie opisywana, a przez większą część lektury zostaje w tle - czytelnik wie, że się wydarzy i na nią czeka, ale po drodze skupiamy się na czymś innym, dobrze poznajemy postacie i ich otoczenie. Wszystko to utrzymane jest w klimacie przyjemnej powieści, coś na kształt klasycznych powieści detektywistycznych - jest lekko, momentami delikatnie zabawnie, a jednak ani na moment nie tracimy czujności, gdzieś przez te lekkie elementy przebijają się tajemnicy i wątpliwości.
 
W tej historii ważny jest klimat powieści, który w dużej mierze buduje miejsce akcji - to stara, wielka rezydencja, posiadłość rodzinna Betsy. Kiedyś chluba, teraz powoli zaczyna być widać, że potrzebuje generalnego remontu. Jednak i tak kiedy bohaterowie przemierzając jej korytarze, gubią się w ich zakamarkach tworzy się niepowtarzalna, tajemnicza, lekko groźna atmosfera. Tam coś skrzypi, gdzieś coś stuka, a przez okna pogrążone w ciemności przebija się światło księżyca i nie tylko... Wiemy też od początku, że finał będzie się rozgrywał podczas burzowej, ciemnej nocy, która odetnie rezydencję od świata. Mamy więc mocne nawiązanie do motywów klasycznych gatunku.
 
Siłą tej powieści na pewno są również ciekawe i różnorodne postacie. Każdy z uczestników zawodowo zajmuje się czym innym - mamy młodziutką kelnereczkę i starszą panią, która z radością piecze dla swoich wnuków. Mamy milionera, który przyszedł do konkursu ot tak, dla zabawy i starszego, sztywnego nauczyciela matematyki. Jest też dziennikarka i budowlaniec prowadzący własną firmę. Każda z tych postaci przedstawia inne wartości, każda od konkursu chce czegoś innego - mimo że przecież wszyscy chcą wygranej. Nadzieje jednak z nią związane są inne, a każda z postaci ukrywa coś przed innymi, jak i długo przed czytelnikami.
“W Bake Week nie chodzi tylko o to, żeby wygrać ani nawet żeby upiec pyszne ciasto, ale by nie zatracić przy tym swojego człowieczeństwa. Właśnie to czyni ten program tak fascynującym. Właśnie z tego powodu ludzie zasiadają tłumnie przed telewizorami.”
Jest jeszcze Betsy, którą poznajemy przez narratora trzecioosobowego - automatycznie robi się między nią a czytelnikiem dystans. Dlaczego? Betsy zdaje się całkiem fajną starszą panią, surową w ocenie, ale nie na darmo zwaną babcią Ameryki. Jej kuchnia jest słynna, a ona od zawsze stara się wspierać pasje innych. Tylko czy to co pokazuje w programie i telewizji to jest faktycznie ona? Czy nowy współprowadzący wyciągnie i z niej coś ciekawego, czego jeszcze przed telewidzami nie odkryła, czy raczej pójdzie w drugą stronę - sprowokuje ją do nadmiernych emocji? A może wycofania się, może ją zdominuje jego energia i charyzma? Historia może potoczyć się naprawdę w różnych kierunkach, a my wiemy tylko jedno - ktoś z nich prawdopodobnie zginie i każdy ma jakieś tajemnice.
 
A teraz moja ulubiona część programu - czyli historia kulinarna! Jako że akcja toczy się podczas konkursu kulinarnego, to oczywiste jest, że na opisy przygotowywania i kosztowania jedzenia poświęcone jest sporo miejsca. Jest to zatem książka dla tych, co faktycznie kochają delektowanie się dobrociami, a może po prostu lubią piec? Albo oglądać podobne konkursy kulinarne w telewizji czy internetowych platformach? Ja zaliczam się do wszystkich trzech, więc opisy przygotowywania wypieków, które sama dobrze znam i lubię, budziły mój entuzjazm nie mniejszy niż intryga kryminalna.
“Przy pieczeniu człowiek jest zmuszony, żeby istnieć wyłącznie w chwili obecnej, w przeciwnym razie przepis nie wyjdzie. W pieczeniu nie muszę się obawiać strachu.”
“Złota łyżka” to debiut Jessy Maxwell i może faktycznie gdzieś tam jest to widoczne, może tempo akcji jest delikatnie nierówne - finał i rozwiązanie następują dosyć szybko. Mnie jednak kompletnie to nie przeszkodziło, gdyż patrzę na książkę całościowo i widzę w niej wiele naprawdę dobrych i obiecujących na przyszłość elementów. Jest świetny, budzący tajemniczość klimat, są ciekawe, różnorodne postacie i przyjemny, lekki język, który sprawia, że czytanie tej książki to naprawdę dobra zabawa. Do tego historia kręci się wokół tematu, który sama uwielbiam - konkurs kulinarny i pieczenie, zajadanie się pysznymi słodkościami… Nie mogłam wymarzyć sobie bardziej trafnej powieści na swój patronat!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.


Dostępna będzie też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

marca 11, 2024

Book tour z "Sześcioma powodami, by umrzeć"!

Book tour z "Sześcioma powodami, by umrzeć"!
W tym tygodniu czeka nas nie tylko ogromny wysyp nowości, ale i świętować będziemy miesiąc na rynku premier lutego, która mam przyjemność publikować od #kryminalnatalerzupoleca. Jedną z nich jest książka Marty Zaborowskiej pt. "Sześć powodów, by umrzeć", niejako test autorki w gatunku thrillera psychologicznego nurtu domestic noir. Test, który autorka w mojej ocenie zdała znakomicie, bo nie tylko od książki ciężko się oderwać, ale i mam wrażenie, że daje powiew świeżości w polskiej odsłonie tego nurtu. To coś prawdziwie niebanalnego! I dlatego to właśnie z tym tytułem chciałam otworzyć nowy tydzień i wysłać go w świat - ruszamy z book tourem!

A jeśli do tej pory przegapiliście wieści o tej książce, to oczywiście najpierw zapraszam na moją recenzję - klik!

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB, profil autorki oraz profil Wydawnictwa Czarna Owca w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż również w środę, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autora i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @zaczytana_daria (książka jest tu od 15.03)
2. @littleanula_andthebooks
3. @danutabobrowicz
4. @just_to_books
5. @przeczytajki
6. @books.injuly
7. @poczytane_zapisane
8. Anna Mucha (FB)
9. @ksiazka.dobra.na.wszystko
10. @ruda.czyta
11. @zaczytanaksiegowa
12. @z_ksiazka_mi_po_drodze
13. @zafascynowana.ksiazkami_
14. @marzaczyta
15. @justyna6353
16. Edyta Kmiotek (FB)
17. @nieuleczalna_ksiazkara
18. @ahywka_p
19. @milosniczka.kavy
20. @meridaikniga
21. @_za.czytana.bella_
22. @mirkowo3
23. @zaczytana_panna
24. @annadyczko_mczas
25. @allbooksinmylife
26. @statek_z_papieru
27. @jpryczek 
28. @themon1que
29. @pijackawe_czytam

marca 08, 2024

"Diabelska Góra" Douglas Preston i Lincoln Child - patronacka recenzja przedpremierowa

"Diabelska Góra" Douglas Preston i Lincoln Child - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Douglas Preston i Lincoln Child
Tytuł: Diabelska Góra
Cykl: archeolożka Nora Kelly, tom 3
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 408
Gatunek: kryminał / thriller / sensacja
 
Douglas Preston i Lincoln Child to amerykańscy pisarze z długim stażem - razem zaczęli tworzyć już w latach 90tych XX wieku, Preston sam pisał już coś wcześniej, Child dopiero po kilku latach wspólnego tworzenia odważył się spróbować swoich sił solo, jednak aż do tej pory licznik ich wspólnych powieści zdecydowanie przekracza liczbę tych pisanych w pojedynkę. Ich głównym dziełem liczącym teraz już 22 tomy, jest seria z agentem FBI Pendergastem - ten bohater towarzyszy im od ich wspólnego debiutu. Gdzieś po drodze było kilka innych, dużo krótszych serii, tą najnowszą jest cykl z archeolożką Norą Kelly i agentką FBI Carrie Swanson, który na rynku amerykańskim liczy już cztery tomy, u nas właśnie za kilka dni swoją oficjalną premierę świętować będzie tom trzeci pt. “Diabelska Góra”. Poza dwoma żywiołowymi postaciami kobiecymi cały cykl charakteryzuje się tym, że autorzy opierają fabułę o prawdziwą historię Ameryki sprzed lat.
 
Historia “Diabelskiej Góry” rozpoczyna się od intratnej propozycji dla Instytutu Archeologii w Santa Fe - miliarder Lucas Tappan oferuje wielkie granty, dofinansowania i sponsoring wykopalisk w zamian za przyjęcie jego zlecenia - chce, by archeolodzy przyjrzeli się miejscu, w którym wydarzył się tak zwany incydent w Roswell w 1947 roku, który rząd szybko zatuszował. Tappan chce, by dzięki pracom archeologicznym doszli do prawdy o tym wydarzeniu. Jego warunkiem jednak jest to, by prace prowadziła Nora Kelly, którą zna z jej poprzednich głośnych odkryć. Nora jednak jest taką propozycją oburzona - ona, poważna archeolożka miałaby dobrowolnie dać sobie wpisać w CV prace nad udowodnieniem obecności UFO na Ziemi? Przecież nikt by jej już nie traktował poważnie! Jest tak pewna siebie, tak niezłomna, że ostatecznie woli z Instytutu odejść niż przyjąć zlecenie. Jednak już na parkingu zaczepia ją sam Tappan, próbuje ją przekonać, pokazuje mapy, które wskazują, że w miejscu tego incydentu cały czas chyba coś jest zakopane. Nora nadal jest nieugięta. Jednak, gdy wraca do domu, jej brat Skip chwali się, że odszedł z pracy, bo dostał intratną propozycję od Tappana. A jako że Skip tematem obcych jest mocno zainteresowany, a oferta Tappana była nad wyraz hojna, to ani chwili się nie wahał. Nora jest zła, jednak pewna, że bez jej opieki brat wpakuje się w prawdziwe tarapaty, zgadza się przynajmniej obejrzeć te miejsce... I oczywiście wsiąka w sprawę. Szybko też pojawiają się na miejscu dwa zakopane ciała, prawdopodobnie ofiary morderstwa, dlatego też Nora kontaktuje się z agentką FBI Corrie, z którą miała już przyjemność współpracować… Co tym razem odkryją te dwie bohaterki? Jak rozwiąże się kwestia obecności obcych na ziemi? Co ukryte jest w miejscu incydentu w Roswell?
 
Książka rozpisana jest na 67 rozdziałów, które często podzielone są również na kilka osobnych scenek, w narracji naprzemiennej, dzięki czemu czytelnik nie ma prawa się nudzić, a lektura jest po prostu wygodna. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który naprzemiennie przedstawia historię z kilku punktów widzenia - oczywiście podstawowe stanowią Nora i Kelly, ale jest też pewien mocno tajemniczy mężczyzna, jak i brat Nory. Styl powieści jest dynamiczny, charakterystyczny dla powieści o zabarwieniu sensacyjnym, dialogów jest dużo i to z nich przede wszystkim dowiadujemy się nowych informacji. Sam język jest bardzo przyjemny, to się po prostu (albo aż!) dobrze czyta! Nie wiem jak duża w tym zasługa autorów, a jak tłumacza, ale wspólnie oddali nam książkę, która już na poziomie stylistycznym dostarcza dużej przyjemności!
“(..) powiedzieli mi, że są przedstawicielami wysoko zaawansowanej galaktycznej cywilizacji, w której panują pokój, dostatek, zrozumienie i szczęście. Że rozwiązali wszystkie problemy, z którymi my wciąż się borykamy. I że pewnego dnia poproszą, żebyśmy się do nich przyłączyli, ale przedtem musimy wyleczyć się z wojen, rasizmu, nierówności oraz innych trapiących nas bolączek.”
Jednak tym, co ciekawi najmocniej, jest sama historia. Osadzona na wydarzeniach prawdziwych - incydencie z 1947 roku, który stał się bazą do wielu, naprawdę wielu teorii spiskowych, jak i zaczątkiem do całego motywu w popkulturze (przecież jest nawet taki serial!) - ukazuje czytelnikowi temat od bardzo ciekawej strony, od strony archeologicznej. To prawdziwie fascynujące, że coś, co wydarzyło się prawie 80 lat wstecz, nadal ma widoczny ślad w samej ziemi. Oczywiście ten incydent, osadzenie historii na tym temacie, to pretekst, by pogadać o potencjalnym życiu w Galaktyce, zgłębić się w prawdopodobieństwo istnienia życia innego niż na samej Ziemi. I dzięki różnym postaciom, czytelnik poznaje bardzo różne zdania na ten temat, dzięki czemu sam może zdecydować w co wierzy. Jednak nie da się ukryć - sporo ciekawych spostrzeżeń ta historia przywołuje!
 “- (...) uważam, że cywilizacja ogólnogalaktyczna już od dawna istnieje i ma nas na oku. Oczywiście rząd starannie to ukrywa.
- Dlaczego obcy nie chcą się ujawnić?
- Ponieważ wiedzą, jak niszczący wpływ miałoby to na naszą kulturę. Doświadczyliśmy tego w naszym własnym świecie: kiedy ludy tubylcze nawiązują kontakt z zaawansowany technologicznie społeczeństwem zachodnim, ich kultura niemal zawsze ulega destrukcji.”
Oczywiście temat tematem, ale powieść to gatunkowo miks kryminału, thrillera i sensacji. Mamy śledztwo jakie prowadzi Corrie, mamy tajemniczego mężczyznę, któremu od początku się przyglądamy, a który bardzo długo stanowi zagadkę. Jest też oczywiście wykopalisko Nory, która też doświadcza sensacyjnych podbitych nutką szpiegowską odkryć. Te trzy wątki, trzy linie fabularne się nieustannie ze sobą zapętlają, dzięki czemu cały czas coś się dzieje, coś zaskakuje, nie ma chwili na nudę. Akcja przez większą część historii śmiało pędzi na przód aż do wielkiego, jak naprawdę mocno sensacyjnego finału - w mojej ocenie ten finał, to jedyny aspekt historii, który nie porwał mnie tak jak reszta, liczyłam na nieco inne zakończenie. Fani sensacji jednak nie powinni mieć nic przeciwko.
“(...) w ciągu ostatnich dziesięciu lat astronomowie ustalili, że tylko w naszej Galaktyce jest co najmniej pięćdziesiąt miliardów planet orbitujących w strefach gwiezdnych nadających się do życia, planet podobnych do Ziemi. Nie trzeba być matematykiem, aby zrozumieć, że prawdopodobieństwo tego, że kosmos zamieszkują inne inteligentne gatunki, jest niezwykle duże. I kolejna rzecz warta zastanowienia: nasza gwiazda jest młoda, ma dopiero pięć miliardów lat. Tymczasem w Galaktyce jest niezliczona ilość gwiazd dwa razy starszych, co znaczy, że mogą tak również istnieć cywilizacji miliony, a nawet miliardy lat starsze od naszej.”
Kolejnym aspektem, który również mnie zaciekawił, jest samo miejsce akcji. Nowy Meksyk, pustynia, krajobraz rodem z filmów toczących się na innych planetach. Gorąc, piasek w oczach i wysokie skały (w tym ta tytułowa góra!). To wszystko narrator przedstawia tak obrazowo, że czuje się to całym sobą. Bardzo realistycznie oddane miejsce, co nadaje lekturze oryginalnego klimatu.
“Stłoczone pagórki, falująca na wietrze wysoka trawa tu i ówdzie niskie dęby powykręcane jak miniaturowe bonsai - poczuł się jak na obcej planecie.”
Oczywiście są i postacie, których autorzy nie traktują ulgowo. Obydwie główne bohaterki przechodzą w tej historii przez coś nowego, coś, co je same zaskakuje. Obydwie, choć oczywiście charakterem od siebie różne, są uparte w dążeniu do celu, a zatem i mają tę cechę, która w powieściach kryminalnych jest tak bardzo istotna. Obydwie aktualnie żyją solo, choć Nora oczywiście za towarzysza ma swojego brata, z którym ewidentnie łączy ją mocno więź. Corrie z kolei jest dosyć młoda, a jej życie kręci się głównie wokół pracy, to tam czuje się jak w domu. Przyznam, że czytając nieraz przechodziło mi przez głowę, że chciałabym poznać ich historie nieco lepiej, dlatego też teraz nadrabiam lekturę tomu pierwszego, jedynego z tych trzech, którego jeszcze nie czytałam, w nadziei, że przybliży mi wcześniejsze losy postaci. Czuć, że to kobiety mimo wszystko doświadczone, które znają życie nie do końca od tej najlepszej jego strony.
“Słońce stało już wyżej i roztaczał się przed nimi bezkresny widok. Ani dróg, ani szlaków, ani śladu ludzi, krajobraz, który sprawił, że Skip poczuł się mały, ale mały w dobrym tego słowa znaczeniu.”
Podsumowując, “Diabelska Góra” to powieść, która dostarcza wiele przyjemnej rozrywki i ciekawych tematów do zastanowienia. Wychodzi od wydarzeń prawdziwych, zgłębia się w temat, który, chyba jak żaden inny, jest punktem wyjścia do wielu teorii spiskowych, który do teraz budzi ogromną fascynację wśród wielu ludzi. Mimo że sama jestem daleka od snucia takich teorii, to jednak jako człowiek żyjący na Ziemi, która przecież znajduje się w Galaktyce, jestem ciekawa tego, czy faktycznie gdzieś tam jest jakieś podobne do nas życie. Ten tytuł trochę bazując na nauce, a trochę na wątkach sensacyjnych dokłada swoją cegiełkę do tego zaciekawienia. To ciekawy wkład w tak popularny w popkulturze wątek UFO, obcych i innego życia we wszechświecie oraz ciekawa odsłona kolejnych przygód Nory i Carrie, bohaterek silnych i walecznych, które lubią pakować się w kłopoty. Lubię ten cykl, podobają mi się jego założenia i jestem z tej lektury zadowolona - podobało mi się szczególnie to, że autorzy mieli odwagę zmierzyć się z tak kontrowersyjnym tematem.
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Agora.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!