lipca 25, 2024

"Zakończeniem jest Zakopane" Marta Matyszczak - zapowiedź patronacka

"Zakończeniem jest Zakopane" Marta Matyszczak - zapowiedź patronacka
 Powoli zbliżamy się do końca lipca - i choć przed nami jeszcze jeden tydzień premierowy, to warto też już przyjrzeć się temu co przyniesie sierpień. Zaczynamy od gorącej premiery, która zabierze nas na krótkie wakacje do Zakopanego... Mowa o nowej książce Marty Matyszczak, dwunastym, a zarazem ostatnim tomie serii Kryminały pod psem pt. "Zakończeniem jest Zakopane". Na naszym rynku pojawi się dokładnie 14 sierpnia, a Kryminał na talerzu ma tę przyjemność objąć ją swoim patronatem medialnym!

W zabytkowej willi w sercu Zakopanego wybucha pożar, w którym ginie człowiek. Kim był? I czy nie doszło tu czasem do podpalenia?
Podhalańska policja na czele z komisarz Michaliną Falk uznaje sprawę za nieszczęśliwy wypadek. Tylko że właściciel stojącego po sąsiedzku luksusowego hotelu nie jest tego wcale taki pewny… Wynajmuje prywatnego detektywa, by przyjrzał się wszystkiemu z bliska. To Szymon Solański, który z żoną i psem przyjechał w Tatry wypocząć. Relaks jednak nie będzie mu dany, bo dochodzi do morderstwa – a ono zdaje się mieć wiele wspólnego z wcześniejszymi wydarzeniami. Na jaw wychodzą brudne sprawki lokalnej społeczności, które ta wolałaby zamieść pod dywan.
Tymczasem Róża Solańska skrywa przed najbliższymi tajemnicę.Ma do wykonania ważne zadanie. Czy mu podoła? I czy podjęła właściwą decyzję?
Swoim ludziom wiernie towarzyszy kundelek Gucio, a wszystkiemu z wysokości 1894 m n.p.m. przygląda się pewien Śpiący Rycerz…
To już ostatni tom serii KRYMINAŁ POD PSEM. A zakończeniem jest Zakopane!
Jak to przy każdym tomie, tak i ten opowiada o oddzielnej zagadce kryminalnej, więc równie dobrze da się sięgnąć po niego bez znajomości tomów poprzednich. A sama historia? Przyjemnie wakacyjna, górska, lekko zabawna i przenikliwa w spojrzeniu na ludzkie zachowanie - w końcu kundelek Gucio może się przyjrzeć bohaterom z innej niż ludzka perspektywy. Przyjemne zakończenie serii, nie będę jednak ukrywać - smutno mi, że to koniec. Ale koniec nienachalny, dobrze wyważony, bardzo podoba mi się sposób na jaki zdecydowała się autorka. Już teraz gorąco zachęcam Was do lektury!

Autor: Marta Matyszczak
Tytuł: Zakończeniem jest Zakopane
Cykl: Kryminał pod psem, tom 12
Data premiery: 14.08.2024
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 304
Gatunek: kryminał / komedia kryminalna

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży. 

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 22, 2024

Wygraj "Cichy płacz"! Konkurs patronacki

Wygraj "Cichy płacz"! Konkurs patronacki

"Cichy płacz" Lisy Regan to świeżynka na naszym rynku, premiera z poprzedniej środy, która już zbiera pozytywne opinie! Nic w tym dziwnego, bo jest to książka naprawdę porywająca! Co prawda jest to już szósty tom serii kryminalnej z detektywką Josie Quinn, ale bez problemu można go też czytać oddzielnie od części pozostałych. Choć w takim wypadku jestem przekonana, że i tak na jednym tomie nie poprzestaniecie - Josie jest tak charakterna, że po prostu chce się o niej czytać więcej i więcej! Tym razem trafia jej się sprawa inna niż poprzednie, bo dotycząca obcej jej rodziny - chodzi o zaginięcie małej dziewczynki... Emocje i dynamiczna akcja gwarantowane!


Co zrobić, by wziąć udział w konkursie?
Jednym z głównych plusów serii z Josie Quinn jest kreacja głównej bohaterki, silnej, ale i bogatej psychologicznie detektywki. Ta postać zapada w pamięć, ciekawi od pierwszego zetknięcia. Zatem:
Napisz jaką inną główną bohaterkę serii kryminalnej cenisz i krótko uzasadnij swój wybór.

Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 22 do 26 lipca, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 31 lipca.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę trzy, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 19, 2024

Book tour z "Mów mi Kolt" zakończony!

Book tour z "Mów mi Kolt" zakończony!

Dokładnie za tydzień komedia kryminalna, a zarazem debiut Michała Wagnera pt. "Mów mi Kolt" będzie świętować swój rok na rynku! Czy to nie idealny moment, by sprawdzić, jak ten tytuł poradził sobie w book tourze? Tym bardziej, że za półtora tygodnia zaczniemy już poważnie rozmawiać o tomie drugim pt. "Sopocka gorączka", gdyż jego premiera zapowiedziana jest na 31 lipca. Oczywiście obydwa tomy da się czytać niezależnie od siebie, ale na każdym z nich znajdziecie logo Kryminału na talerzu!

"Mów mi Kolt" premierę miał 26 lipca i jak to przy moich patronatach bywa, premierze towarzyszyło sporo atrakcji (recenzja - klik!). Ostatnią z nich był book tour, czyli akcja tak zwanej wędrującej książki, którą uczestnicy czytają, opiniują w swoich mediach społecznościowych i przesyłają dalej z jakimś dodatkowym upominkiem dla kolejnego czytelnika. I tak book tour z "Mów mi Kolt" ogłosiłam 28 sierpnia (book tour - klik!), a dwa dni później tj. 30 sierpnia 2023 roku książka ruszyła w świat! W Polskę mówiąc dokładniej, którą zjeździła wzdłuż i wszerz dobrych kilka razy! Nie zawitała tylko w południowo-wschodnie i południowo-zachodnie rejony, co ładnie widać na poniższej mapce:
Do moich rąk książka wróciła po równo 300 dniach podróży, czyli 9 miesiącach i 26 dniach, po przejściu przez 15 uczestniczek akcji. Jej stan? Całkiem dobry, najpoważniejsze uszkodzenie to odklejenie się folii zabezpieczającej okładkę z góry i z dołu. Nie ma żadnych zagięć ani innych uszkodzeń, widać, że czytelniczki książkę szanowały. 

Z 15 uczestniczek aż 14 zostawiło po sobie ślad na początku lektury, w miejscu do tego specjalnie przeznaczonym: 


Jeśli dobrze rozszyfrowałam charaktery pisma, to także 3 osoby pokusiły się o zostawienie swoich wrażeń w książce na gorąco, co sama prywatnie bardzo w tej formie lektury lubię! Poniżej kilka przykładowych wpisów: 






Zdaję sobie sprawę, że jednak są osoby, które nie chcą po książkach pisać (ale to przecież specjalny do tego egzemplarz!), więc zdecydowanie więcej uczestniczek pokusiło się po prostu o zaznaczenia ulubionych fragmentów karteczkami indeksującymi, które przygotowałam w tym celu na starcie book touru: 

Jedną z podstawowych zasad book touru jest obowiązek wystawienia książce opinii przez uczestników tuż po lekturze. Niestety nie mogę ogłosić w tej akcji pełnego sukcesu, gdyż trzy osoby z tego warunku udziału się nie wywiązały, na szczęście pozostałe 12 już tak! I z przyjemnością mogę ogłosić, że wszystkie 12 uczestniczki są z lektury zadowolone! Zgodnie uznały, że jest to udany debiut, dobra, lekka lektura na wakacyjne dni. Były też deklaracje oczekiwania na dalsze przygody Kolta, które już za moment zostaną spełnione 😉
Z 12 opinii aż 10 ukazało się na Instagramie, jedna z tych dziewczyn więcej o książce napisała też na lubimyczytac.pl. Pozostałe dwie opinie ukazały się: jedna na Facebooku, druga również na lubimyczytac.pl. Poniżej zamieszczam kilka cytatów z poszczególnych opinii:

"Bardzo dobra komedia kryminalna, wartka akcja, cięte riposty i cyniczne żarty to jest to, co lubią w takich książkach." @zaczytana__nena

"Autor w doskonały sposób bawi się konwencją komedii kryminalnych. Można by nawet rzec, to taki pastisz gatunku." @mamazaczytana

"Historia jest dość lekka i przyjemna w czytaniu, zawiera w sobie momenty zarówno zabawne, jak i trzymające w napięciu. Wszystko to sprawiało, że ani się obejrzałam, a byłam na ostatniej stronie." @just_to_books

"Polecam bez dwóch zdań! Debiut literacki, ale niebywale udany! Dla mnie niezwykle autentyczny kryminał, z bohaterem o bardzo wyrazistym charakterze. MEGA!" @izabelawatola

"(...)opowieść o zwykłych ludziach, dla zwykłych ludzi , otoczona kryminalno-komediowym tłem, napisana dla ich uśmiechu, na poprawę humoru, na relaks, na chwilę oderwania od codzienności." @sylwiaaa

Poniżej pełny spis uczestniczek wraz z linkami do ich opinii:
1. @ z_ksiazka_mi_po_drodze opinia - klik!
2. @zaczytana__nena opinia - klik!
3. @mamazaczytana opinia - klik!
4. @po_prostu_o_ksiazkach opinia - klik! 
5. @just_to_books opinia - klik!
6. @ewa.katarzyna.k opinia - klik!
7. @milosniczka.kavy opinia - klik!
8. @mama_kochajaca_ksiazki (29.12-06.02) brak opinii!
9. @mirkowo3 opinia - klik!
10. @niefikcyjna (27.02-28.03) opinia - klik!
11. @izabelawatola opinia - klik!
12. @zaczytana_mama_40_ (22.04-18.05) brak opinii!
13. @ahywka_p opinia - klik!
14. @sylwiaa opinia na IG - klik! opinia na LC - klik!
15. @zaczytana_panna brak opinii!

Jak powyżej widzicie, w tym roku wprowadziłam w book tourach zasadę zaznaczania dat, gdy książka jest jakoś znacząco przez uczestnika book touru przetrzymana. A to pomoże nam w statystykach, na które właśnie przyszła pora! Książka w trasie była 300 dni i czytało ją 15 uczestniczek, czyli średnio wychodzi 20 dni na osobę - nie jest to okropnie dużo, bo przecież w warunkach book touru określone jest 14 dni na osobę + kilka dni, gdy książka jest przewożona przez usługę kurierską. Jednak trzy uczestniczki nam te statystyki obniżyły - każda przetrzymała książkę około dwóch razy dłużej niż powinna, więc jeśli te spóźnienia odejmiemy, to wychodzi dokładnie tak jak powinno, czyli niecałe 17 dni na osobę!

Pora kończyć te podsumowanie, a zatem i czas na podziękowania! Przede wszystkim bardzo mnie cieszy ciepłe przyjęcie Kolta, bo dobrze wiem, że z tymi kryminałami na wesoło bywa różnie - zależy przede wszystkim od zgodności poczucia humoru czytelnika z autorem. Tutaj pięknie się to udało! Dziękuję wszystkim uczestniczkom za lekturę, za podzielenie się swoimi wrażeniami, za każdą dodatkową relację i wzmiankę o książce. Dziękuję za terminowość i wypełnienie warunków udziału w book tourze. Mam nadzieję, że tę przygodę z Koltem będziecie dobrze wspominać i, że zaraz będziemy się wspólnie dzielić wrażeniami z kolejnych przygód bohatera!


Book tour zorganizowany był w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 18, 2024

Kilka pytań do... Katarzyny Puzyńskiej, autorki "Eksponatu"

Kilka pytań do... Katarzyny Puzyńskiej, autorki "Eksponatu"
Czy wyjście z klimatu serii Lipowo i stworzenie całkiem innej powieści kryminalnej było dla Katarzyny Puzyńskiej  trudne, dlaczego do tej pory raczej nie lubiła swojej bohaterki Klementyny Kopp, skąd się wzięła Wyspa Zaginionych, na której odbywa się kluczowy dla "Eksponatu" bieg i co te miejsce akcji ma na celu, w którym gatunku literackim pisze się autorce najlepiej, co woli zostawić dla siebie i co dalej z nową serią? 

Zapraszam na rozmowę z Katarzyną Puzyńską!

fot. Agata Mądrachowska

Katarzyna Puzyńska notka biograficzna:
ur. 1985, z wykształcenia psycholog. Przez kilka lat pracowała jako nauczyciel akademicki na wydziale psychologii. Teraz całkowicie skupiła się na swojej największej pasji, czyli pisaniu. W wolnych chwilach biega i zajmuje się swoim czworonożnym stadem – psami i końmi. Uwielbia Skandynawię i Hiszpanię. Kocha muzykę rockową, zwłaszcza punk i metal. Mówi się, że jest najbardziej wytatuowaną polską pisarką. Od lat jest weganką. 
Autorka kryminałów oraz książek non-fiction i fantasy. Lipowska saga to nie tylko trzymające w napięciu klasyczne kryminały psychologiczne, ale także powieści z rozbudowanym wątkiem społecznym i obyczajowym. Prawa do publikacji powieści Puzyńskiej sprzedano do ponad dwudziestu krajów. Z kolei jej reportaże: „Policjanci. Ulica”; „Policjanci. Bez munduru” oraz „Policjanci. W boju” przedstawiają służbę funkcjonariuszy Policji od zupełnie innej strony, niż miało to dotychczas miejsce w literaturze. W 2019 roku wspólnie z Fundacją wydawnictwa Prószyński i S-ka przeprowadziła z sukcesem I charytatywną akcję #NIEBIESKIM, z której dochód został przekazany Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Z okazji jubileuszu stulecia Polskiej Policji za książki „Policjanci. Ulica” i „Policjanci. Bez munduru” otrzymała od Komendanta Głównego nagrodę w kategorii „Policja w literaturze”.


Kryminał na talerzu: Miesiąc temu na rynku ukazała się Pani nowa powieść pt. „Eksponat”, która jest pierwszym tomem nowej serii. Serii, w której pierwszoplanową rolę odgrywać będzie emerytowana policjantka Klementyna Kopp, którą Pani czytelnicy znajdą dobrze z serii Lipowo. Dlaczego to właśnie Klementyna stała się bohaterką nowej serii, a nie jakąś inna również lubiana przez czytelników postać jak np. pisarka Malwina czy pani Maria, matka Daniela?

Katarzyna Puzyńska: Klementyna to od dawna ulubiona postać moich Czytelniczek i Czytelników, co nie znaczy, że moja ulubiona (śmiech). Tak naprawdę, muszę się przyznać, że - być może tak trochę przewrotnie - ale do tej pory zawsze powtarzałam, że ja Klementyny wręcz nie lubię. Może dlatego, że miałam odczucie, że ona zawsze miała u Czytelników fory, że już sam jej wygląd powodował, że wszyscy zwracali na nią uwagę. A dla mnie te postaci, które były takie - powiedzmy - mniej widoczne, były również mniej lubiane. Tak naprawdę Kopp doceniłam dopiero właśnie w "Eksponacie", kiedy zostałyśmy sam na sam - bez tych innych postaci z Lipowa. I miałam wielką przyjemność z pisania tej historii.
Zawsze szukam w literaturze silnych postaci kobiecych, a Klementyna taka właśnie jest. Dla niej wiek to tylko liczba. Ma siedemdziesiąt lat, ale poczyna sobie co najmniej z taką werwą, jakby miała dwadzieścia kilka. Myślę, że jest bardzo ważne, żeby podkreślać, że wiek tak naprawdę nie stawia nam ograniczeń. Czasami to my sami je sobie stawiamy, a możemy wszystko osiągnąć bez względu na metrykę.


„Eksponat” oczywiście można czytać od Lipowa całkowicie niezależnie, jest to też nieco inna odsłona Pani twórczości – pierwsza taka zmiana w gatunku kryminału, bo przecież seria Lipowo utrzymana była raczej w jednolitym tonie. Tutaj, mam wrażenie, postawiła Pani na nieco bardziej sensacyjne nuty, więc jestem ciekawa jak się Pani tę historię pisało? Po piętnastu tomach Lipowa zacząć coś nowego w tym samym gatunku to chyba musiało być spore wyzwanie?

Nigdy nie chciałam być określana jako pisarka jednogatunkowa, choć rzeczywiście najwięcej stworzyłam książek kryminalnych - całą sagę o Lipowie (plus różne opowiadania). Ale przecież mam w swoim repertuarze również książki oparte na faktach, czyli reportaże na temat Policjantów. Mam też serię fantasy - Grodzisko... No i horror. Tak że można powiedzieć, że mam pewne doświadczenie w zmienianiu gatunków (śmiech).
W „Eksponacie” mamy kryminał z elementami sensacyjnymi, może nawet bardziej thriller. Pisało mi się to bardzo, bardzo przyjemnie, odświeżająco, bo jednak Lipowo było dla mnie troszeczkę obciążone bagażem emocjonalnym. W związku z czym odetchnęłam, wybierając się gdzieś indziej.


Nie dosyć, że historia „Eksponatu” zahacza o nieco inny rodzaj kryminału, to jeszcze całkowicie zmieniła Pani miejsce akcji. Ze spokojnego polskiego miasteczka przenosimy się do Stanów Zjednoczonych, na Florydę, do turystycznej miejscowości Last Stop. Osadzenie akcji w Stanach to, jak wytłumaczyła Pani w posłowiu, hołd dla ulubionych pisarzy, ale skąd wzięło się Last Stop?

Last Stop to miejscowość całkowicie fikcyjna, choć umiejscowiona na Florydzie. Jak wiadomo, uwielbiam małe miejscowości. Uważam, że są świetnymi lokacjami do umieszczenia akcji kryminału. Jeśli chodzi o wybór Stanów Zjednoczonych, to w samej książce dowiadujemy się, jak Klementyna się tam znalazła, więc tutaj nie chcę mówić za wiele, żeby nie robić spoilerów.
Muszę jednak podkreślić, że w tej książce nie mamy tylko do czynienia z małą miejscowością - pojawiają się także wielkie miasta - występuje zarówno Nowy Jork, Boston czy Orlando. No i jeszcze jedno fikcyjne miasteczko z Montany. Tak więc tutaj ta akcja rozgrywa się inaczej niż w moich poprzednich książkach, gdzie właściwie wszystko skupia się na małej przestrzeni. Tutaj ta akcja rozwija się również, jeżeli chodzi o wymiar geograficzny, co też było dla mnie odświeżeniem formuły i sprawiało mi przyjemność w pracy.
Faktycznie chciałam też takim przeniesieniem miejsca akcji oddać hołd moim ukochanym autorom amerykańskim. Bardzo często podkreślam polskość, słowiańszczyznę itd., ale mam też drugą twarz i czytam bardzo dużo literatury amerykańskiej. W sumie nie tylko amerykańskiej, ale ogólnie zachodniej.


Poza tym, że wymyślała Pani te miasteczko, to jeszcze dodatkowo osadziła w nim wyspę zwaną Wyspą Zaginionych, która należy do znanego pisarza powieści kryminalnych i grozy. Co było Pani inspiracją do stworzenia tego miejsca, które tak solidnie odcina bohaterów od reszty świata na tę kluczową noc?

Uwielbiam miejsca, które odcinają bohaterów od możliwości ucieczki. Tworzymy wtedy tak zwaną tajemnicę zamkniętego pokoju, czyli to co jest obecne w klasycznych kryminałach Agathy Christie. To zawęża nam liczbę podejrzanych, co jest dla mnie taką fajną grą prowadzoną pomiędzy autorem a czytelnikami, gdzie mamy tę określoną liczbę osób i wśród nich jest zabójca. Stąd też właśnie lubię takie miejsca, gdzie można tę liczbę osób ograniczyć.
Natomiast sama wyspa też troszeczkę zahacza o taką, można nawet powiedzieć, powieść gotycką nawet czy o horror, bo jest dość mroczna. To są takie klimaty, które po prostu ja prywatnie lubię w literaturze.


Muszę też zapytać o pozostałe miejsca akcji, bo chociaż historia, która toczy się w czasie aktualnym, osadzona jest właśnie w jednym miejscu, to mamy też dużo retrospekcji, które rozsiane są po całym kraju – są i mniejsze miasteczka, ale jest też na przykład Nowy Jork, przez którego kawałek gdzieś tam sobie przebiegamy. Jak wyglądał Pani research do oddania tego miejsca? Tego i pozostałych z retrospekcji? Była Pani kiedyś w Stanach czy to tylko internetowe poszukiwania?

Odpowiedź na to pytanie tak naprawdę znajduje się w książce i o tym nie za bardzo chcę mówić, żeby nie robić spoilerów - bo musiałabym odnieść się, do tego, co jest rozwiązaniem całej zagadki. W związku z tym to pytanie pozostawię bez odpowiedzi i zachęcę tylko Czytelników, żeby przeczytali "Eksponat" i sami się przekonali, o czym mówię. Mam nadzieję, że jak skończycie książkę to będziecie wiedzieli, o co mi chodzi (śmiech).


Cała historia złożona jest z dosyć konkretnej liczby wątków, jest sporo postaci, a każda przedstawia jakby niezależny od reszty fragment układanki. O przesłanie książki niestety wypytać Pani nie mogę, bo byłby to duży spoiler, ale już ogólnie o historię tak. Ciekawa jestem zatem która z nich, który z wątków pojawiał się w Pani głowie jako pierwszy?

Powiem szczerze, że nie pamiętam już, który z wątków pojawił mi się w głowie jako pierwszy. Chyba bieganie, bo kocham ten sport i to jest duża część mojego życia, a właściwie jedna z najważniejszych części dnia to właśnie trening biegowy. I w moich książkach ten temat już się przewijał wielokrotnie. Natomiast chciałam stworzyć powieść, która będzie jako główny temat miała właśnie bieganie. Tak też się stało. 


A jak w ogóle wyglądało tworzenie tej książki – pisała Pani dokładnie tak jak czytamy, czy najpierw były całe historie każdej z postaci, a dopiero później ich wymieszanie?

Nie lubię mówić o kulisach tworzenia, bo uważam, że to obdziera pisanie z magii. Mimo wszystko książki muszą pozostać trochę magiczne. A im więcej wiemy o tym backstage’u, tym mniej tej magii pozostaje. Dlatego to zostawię dla siebie.


Zauważyłam też, że cała ta opowieść złożona jest z bardzo różnych klimatów – już choćby to, że zaczynamy dosyć mrocznym akcentem wyspy odciętej od reszty świata, a kończymy na wątkach mocno sensacyjnych. Czy jest więc jakiś fragment tej historii, który pisało się Pani najlepiej? A może najgorzej?

Najbardziej lubię te mroczne wątki, klimat horrorów. Sytuacje, które rozgrywają się gdzieś w takich dość tajemniczych, czy groźnych miejscach. W związku z tym te elementy z wyspy były dla mnie bardzo przyjemne do pisania. Ale też dobrze pisało mi się o Montanie, która gdzieś tam też jest w tej książce mroczna.
Choć tak naprawdę, po namyśle (śmiech), w sumie dobrze też pisało mi się o tych dużych miastach. No, bo to była taka trochę wycieczka po tych aglomeracjach. Ciężko więc w wypadku tej książki powiedzieć, które momenty pisało mi się najlepiej, bo tak naprawdę miałam przyjemność z całości.


Wiem, że autorzy nie przepadają za pytaniem o to, którego z bohaterów lubią najbardziej, ale u Pani jest ich tyle, że chyba jednak, poza Klementyną oczywiście, ma Pani też jakieś swoje własne, prywatne sympatie?

Bardzo lubię postać Anny - biegaczki, która jest takim wolnym duchem.


Od pierwszych informacji o tej książce, wiemy, że będzie to seria. Zatem czy ma już Pani pomysły na kolejne tomy? Ile ich już jest w planach i czy coś może nam Pani zdradzić? Choćby to czy znowu wyruszymy z Klementyną poza granice Polski?

Nic nie mogę zdradzić! (śmiech).


Jako fanka Lipowa, które towarzyszy mi w moich przygodach literackich od lat, nie mogę też przepuścić okazji, by nie zapytać o tę serię – w posłowiu ostatniego tomu pisała Pani, że to koniec serii w dokładnie takiej formie jaką znamy, ale nie koniec całkowity, przynajmniej tak było w domyśle, ale teraz po sieci krążą bardzo różne informacje. Może więc nam Pani wyjaśnić co dalej z tym naszym ukochanym Lipowem?

Nie mogę, bo sama tak naprawdę nie wiem (śmiech). To wszystko się dzieje spontanicznie. Muszę czuć historie, które opisuję, sercem, w związku z tym nie robię planów, nie myślę sobie: "o, teraz jakiś typ historii jest popularny, w związku z tym ją napiszę", tylko po prostu muszę czuć taką opowieść. Zobaczymy, co będzie! W końcu literatura to przygoda!


Teraz ma już Pani doświadczenie w kilku gatunkach – jest kryminał, książki non-fiction, fantasy i groza. Co pisało się Pani najciekawiej i czy są jeszcze jakieś gatunki, których bardzo chciałaby Pani spróbować?

Tak jak wspomniałam, najbardziej lubię klimat grozy i szeroko pojętą fantastykę. Dla mnie to najcudowniejszy gatunek. Daje pełną wolność twórczą, ale też możliwość przekazania pewnych rzeczy między wierszami. Nie lubię dosłowności, w związku z tym podoba mi się nakładanie takiego filtra na opowieść i właśnie ukrywanie przekazu w historii fantastycznej. Czyli możemy te książki czytać jako opowieści, ale też możemy sobie troszeczkę pogrzebać i poszukać w nich drugiego dna. I to mi się bardzo podoba.
Może kiedyś uda mi się stworzyć książkę z gatunku literatury pięknej? Ale nie wiem, czy bym umiała. Zobaczymy!


To na sam koniec dosłownie już trzy krótkie pytania nieco bardziej prywatne – wiemy, że kocha Pani zwierzaki, książki i bieganie. Czy ma Pani jeszcze jakiś inny skuteczny sposób na relaks?

NIE (śmiech). Ja się głównie relaksuję właśnie podczas biegania. To jest bardzo ważna część mojego dnia i reset dla umysłu. Bo tak naprawdę nie mam nigdy wolnego, ani nigdy nie mam wakacji, w związku z tym ten mój trening biegowy jest moim czasem tylko dla siebie.


Jakieś ostatnie odkrycia książkowe, filmowe, serialowe?

Zapraszam serdecznie na moje media społecznościowe. Tam na bieżąco polecam różne utwory, które mi się podobają. Ostatnio robiłam np. podsumowania minionego półrocza książkowego, więc pokazałam sporo powieści, które mnie zachwyciły. Zachęcam Was więc do zajrzenia i zostawiania komentarzy, żebym wiedziała, co Wy polecacie!


I na koniec obowiązkowe pytanie na moim kulinarno-kryminalnym blogu – co najbardziej lubi Pani jeść? Kiedy rozmawiałyśmy trzy lata temu, mówiła Pani, że nie ma Pani ulubionego dania – coś się może w tej kwestii zmieniło?

Nie (śmiech). Ważne dla mnie jest tylko to, że jestem weganką, czyli nie jem produktów odzwierzęcych, a więc nie tylko mięsa, ale też jajek, mleka itd. Dla mnie to też jest taka ważna filozofia życiowa. Natomiast nie jestem smakoszem. Tak naprawdę jedzenie traktuję bardziej jako paliwo niż coś takiego, co ma mi sprawiać jakąś przyjemność. W związku z tym nie mam jakichś preferencji, co do potraw.


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!
Dziękuję za zaproszenie do rozmowy. 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 17, 2024

"Co wiedzą umarli" Barbara Butcher - recenzja premierowa

"Co wiedzą umarli" Barbara Butcher - recenzja premierowa
Autor: Barbara Butcher
Tytuł: Co wiedzą umarli
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Data premiery: 17.07.2024
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 344
Gatunek: true crime / non-fiction / biografia
 
Barbara Butcher w książce “Co wiedzą umarli” spisała swoje wspomnienia z pracy, w której spędziła 23 lata życia. Zatrudniona w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku pracowała jako śledcza lekarsko-sądowa, później jako dyrektorka programu szkoleniowego i szefowa sztabu zajmującego się zgonami w wyniku katastrof. W swojej książce najwięcej miejsca poświęca temu pierwszemu zajęciu, kiedy to przez kilkanaście lat po prostu jeździła na miejsca zbrodni i szukała odpowiedzi na to, jak zmarła dana osoba. Jednak jak to w normalnym życiu - pracy zawodowej, w której spędza się każdego dnia dużą liczbę godzin, nie da się w pełni oddzielić od życia prywatnego, a zatem i o tym autorka nam co nieco opowiada… Teraz jest już na emeryturze, jednak nadal jest aktywna w tematyce tego zawodu - w 2023 wydała tę książkę, można ją też zobaczyć w programie non-fiction na Netfliksie o zbrodniach w Nowym Jorku.
 
Historia zawodowa Barbary zaczyna się na początku lat 90tych XX wieku. Wtedy to jako młoda kobieta zmagała się z uzależnieniami - przede wszystkim od alkoholu, nie stroniła też od narkotyków. Na szczęście znalazła pomocną dłoń, kogoś, kto skierował ją do grupy AA, w którą faktycznie się zaangażowała. W ramach realizowania tego programu dostała zadanie przeprowadzenia wywiad z kimś, kto wykonuje ciekawą pracę, kto jest autorytetem - i tak trafiła do Biura Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku. Od zawsze była pilna w szukaniu przyczyn, miała też zaplecze wiedzy medycznej z 4-letniej szkoły, zatem w chwili gdy zaczęła rozmawiać z przełożonym Biura, mocno się tematem zaciekawiła. I tak od słowa do słowa dostała pracę - najpierw się uczyła jak być śledczym lekarsko-sądowym, czyli tą osobą, która na miejscu zbrodni ogląda nie tylko ciało, ale i wszystko dookoła. Po stażu dostała stałą posadę, która okazała się dla niej wybawieniem, ale i przekleństwem jednocześnie. Autorka opowiada o wielu przypadkach śmierci, które badała, równocześnie wspomina też o tym, jak praca wpłynęła na jej życie. Czy zawód śledczego może działać tak samo jak alkohol - uzależniać i nie zostawić miejsca na nic innego?
“Policja przyjechała na miejsce w celu ustalenia, kto to zrobił, jeśli rzeczywiście stał za tym jakiś ‘ktoś’. Patolodzy sądowi mieli ustalić przyczynę śmierci, czyli ‘co’. Moim zadaniem było dowiedzieć się ‘jak’. Innymi słowy, miałam ustalić okoliczności czy też rodzaj zgonu.”
Książka rozpisana jest na 18 tytułowanych rozdziałów i epilog. Rozdziały liczą kilkanaście, do dwudziestu stron, ale podzielone są na mniejsze fragmenty, przez co książkę czyta się całkiem wygodnie. Oczywiście cała opowieść przedstawiona jest przez autorkę w pierwszej osobie czasu przeszłego - w końcu to są jej wspomnienia. Styl, w jakim nam o nich opowiada, jest przyjemnie lekki. Autorka przytacza dialogi i czarny humor, jakim musiała posługiwać się w tej pracy. Czuć lekkość pióra, mimo iż tematy, o których opowiada naprawdę do lekkich nie należą…
“Dobry śledczy wie, co ludzie ukrywają, słyszy niewypowiedziane słowa, dostrzega to, co nie pasuje do całości obrazu. Czy może być lepszy materiał na medyką sądowego niż osoba z doświadczeniem w maskowaniu się? Miałam naturalny talent śledczy.”
Historie, jakie autorka nam przytacza, są tematycznie pogrupowane, każdy rozdział opowiada o innych przypadkach, innych rodzajach zgonu. Wyjątek stanowi zamach na World Trade Center, który zajmuje dwa rozdziały, w końcowej części książki. Jako że jej praca polegała nie na przeprowadzaniu sekcji, a na dokładnym zbadaniu miejsca odnalezienia ciała, to dokładnie nam opowiada na czym się skupiała - jak badała, odwracała ciała, jak dokumentowała to, co wokół. A są to przypadki niesamowicie różne - w końcu Nowy Jork to jedno z największych, najbardziej zaludnionych miejsc świata, zatem i zakres sposobu, w jaki umierają tam ludzie jest ogromny. Poczynając od zwyczajnych, naturalnych śmierci, aż po najgorsze morderstwa i wspomniane już zamachy i katastrofy. Oczywiście autorka przytacza przykładowe śmierci - te bardziej szokujące przypadki czy te, z którymi spotykała się najczęściej, ale w formie, która wyryła się jej w pamięć. Nie szczędzi nam makabrycznych opisów - opowiada o rozkładzie ciała, o tym, co dzieje się z ciałem po uduszeniu, utopieniu, podpaleniu itp. Opisy same w sobie nie mają budzić obrzydzenia, są fachowe, ale pisane językiem zrozumiałym, jednak nie da się ukryć - wiele z tych opisów jest naprawdę przerażające.
“Od lat mieliśmy taką metodę - makabrycznym rzeczom nadawaliśmy trywialne nazwy, na przykład na morderstwo trojga ludzi mówiliśmy ‘trio’, a na topielca ‘pływak’. Odbierało to sprawie emocjonalny wymiar, dzięki czemu można ją było potraktować jak codzienne rutynowe zadanie.”
Dla mnie najbardziej poruszające były dwa - ten o samobójcach, bo tutaj do głosu muszą dojść emocje, skoro szukamy powodu, tego co popchnęło samobójcę do targnięcia się na swoje życie. To okropnie smutny rozdział opowiadający o samotności, niezrozumieniu, depresji. Drugi rozdział to ten, który opisuje zamach na WTC - w końcu było to zdarzenie zmieniające cały świat, a autorka przeżyła je bardzo mocno. Zginęli jej koledzy i koleżanki, a ci co przeżyli ramię w ramię starali się odnaleźć jak najwięcej ciał i zwrócić je odpowiednim rodzinom… Bardzo bolesny, smutny i wprowadzający nawet w emocjonalne otępienie rozdział.
“Dystans, bez którego nie mogłabym funkcjonować w pracy, przenosił się na resztę mojego życia.”
Jednak, jak wspomniałam, Barbara Butcher nie opowiada tylko o pracy, ale także o sobie, o tym, jaki taka praca miała na nią wpływ. Bo miała ogromny - z początku uratowała ją przed dalszym staczaniem się, dała cel w życiu, coś, co sprawiło, że czuła się potrzebna, że jej egzystencja miała sens. Jednak nie ukrywa, że jest to praca trudna psychicznie, bardzo obciążająca, odcinająca od ludzi, którzy mają nieco bardziej “normalne” zawody. Trochę jak ze śledczymi kryminalnymi, prawda? Autorka nie ukrywa swoich potknięć, otwarcie mówi o depresji, o pobycie w szpitalu psychiatrycznym. Daje obraz tego jak trudno znieść obcowanie ze śmiercią nawet gdy stara się to robić w niedopuszczający do siebie emocji sposób i jak trudno jest z takiej pracy zrezygnować. To z jednej strony przygnębiające zwierzenia, z drugiej jednak dające też nadzieję - mimo okropnych trudności, makabry, z którą spotkała się na co dzień, jednak dała radę, więc i my możemy… a potknięcie, nawet takie naprawdę mocne, wcale nie musi oznaczać końca.
“Depresja to kłamczyni. Mówi ci, że tak już jest i zawsze będzie.”
Sięgając po “Co wiedzą umarli” spodziewałam się książki opowiadającej o tym, co dzieje się w kostnicach, w czasie sekcji. Nie mogłam się pomylić bardziej - do kostnicy w sumie nawet nie zaglądamy, Barbara Butcher zabiera nas na przeróżne miejsca zbrodni. Jako czytelniczka kryminałów nie mogę nie docenić wiedzy, jaką autorka nam tu przekazuje - opisuje bardzo szerokie spektrum śmierci na kilkunastu przykładach. Robi to też w sposób jak najmniej czytelnika obciążający - jasne, jest dokładna w opisach znalezionych na miejscach ciał, ale nie epatuje makabrą czy brutalnością, a po prostu opowiada jak jest. Ubarwia to też czarnym humorem, które jak sama często podkreśla, w jej pracy jest tym, co odseparowuje śledczych od smutku i makabry zbrodni, od potraktowania jej personalnie. Wszystko to opatrzone jest też prywatnymi wrażeniami autorki, jej nieumiejętnością zbliżenia się do drugiego człowieka, jej uzależnieniem i depresją. Nie jest to lektura łatwa, ale sięgając po ten tytuł chyba nikt się tego nie spodziewa. Jest ciekawa, jest solidna i zmusza do interesujących refleksji, zatem i w mojej ocenie jak najbardziej warta przeczytania.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim. 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 16, 2024

Wilki" Grzegorz Wielgus

Wilki" Grzegorz Wielgus

Autor: Grzegorz Wielgus
Tytuł: Wilki
Data premiery: 21.06.2024
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 384
Gatunek: kryminał
 
“Wilki” to drugi kryminalny skok w bok Grzegorza Wielgusa, autora kojarzonego głównie z fantastyką osadzoną w czasach średniowiecznych. Na rynku książki obecny od 2016 roku, do tego roku tworzył raczej oszczędnie - jedna książka na rok czy dwa. W tym czasie debiutował “Krzyżowcem”, napisał dwie serie fantastyczne liczące każda po dwa tomy oraz w 2021 roku powieść kryminalną “Saal”. Teraz do jego dorobku dołączyły “Wilki”, książka trzymająca się wątków racjonalnych choć osnuta nutką tajemnicy starych regionalnych legend…
 
Historia toczy się w Dolinie Kłodzkiej zimą, w tym najgorszym, najbardziej depresyjnym miesiącu roku - w lutym. Komisarz Orłowiec i aspirant Kępski znajdują się w domu prawnika, który hobbystycznie zajmował się myślistwem. Teraz leży martwy, a to, co zrobiono z ciałem sugeruje morderstwo rytualne. Pierwsze poszlaki wskazują na to, że mężczyzna zginął za to, co robił po godzinach… W tym samym czasie na górskim szlaku turystka skręca kostkę i musi wezwać na pomoc GOPRowców. Jest tym nieco zawstydzona, bo ani szlak nie był trudny, ale droga do schroniska daleka, jednak ekipa, która chwilę później się przy nie zjawia, jest bardzo przyjazna i uprzejma. Tyle że przypadkiem jeden z nich znajduje rękawiczkę. A w niej rękę. Odgryzioną. Gdzie reszta ciała? Czy to atak dzikich zwierząt na martwe już zwłoki czy jednak coś więcej? Oczywiście zaraz policja dostaje zgłoszenie o tym znalezisku, a to powoduje pytania - czy dwie śmierci, jedna po drugiej na tak niewielkim obszarze, jakim jest wioska Wilki, mogą być przypadkowe?
 
Książka składa się z 18 rozdziałów i epilogu. Każdy rozdział opatrzony jest cytatem z kroniki jezuitów kłodzkich “Summula chronicae Glociumae” i najczęściej składa się z krótszych scenek, liczących przyjemne kilka stron. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, a narrator skupia się na oddaniu relacji naprzemiennie ze śledztwa Orłowca, jak i nieco rzadziej historii GOPRowców, którzy przez swoje znalezisko nieco angażują się w sprawę. Styl powieści jest spokojny, autor nie spieszy się w opisach miejsc, jakie postacie odwiedzają, to co na zewnątrz jest tutaj istotne. Opisy miejsc zbrodni nie są łagodne, ale mimo to książki nie czyta się źle - brutalne morderstwa zdają się być tutaj środkiem do celu. Dodatkowo warto też wspomnieć o dialogach, które często wzbogacone są o czarny humor, co dobrze rozładowuje napięcie, wprowadza w historię zdrowy balans - może właśnie przez to brutalność morderstw nie jest aż tak mocno odczuwalna? W samych opisach czuć też tę fantastyczno-średniowieczną fascynację autora, co daje duży kontrast do bardzo nowoczesnych dialogów. Sama korekta tekstu mogłaby być nieco dokładniejsza, jednak nie ma w niej aż tyle błędów, by miało to wpłynąć na ocenę książki. Całość czyta się płynnie.
 
Pierwszym atutem tej powieści jest jej klimat. Mamy małe miasteczko z typową dla wioski mentalnością - albo jesteś nasz, albo nie masz tu czego szukać - głęboką zimę, która zniechęca bohaterów do wychodzenia na zewnątrz i legendy. Przede wszystkim o Bestii, groźnym wilku, który setki lat temu nawiedzał te ziemie i terroryzował mieszkańców. Opowiadają o tym częściowo GOPRowcy, ale prawdziwą atmosferą zła i strachu raczą nas kroniki jezuitów, które opisują to, co działo się na tych terenach, jak ludność walczyła z nawiedzających ich złem. Bestia, mroźna zima i nawracające morderstwa, które trudno skategoryzować czy na pewno popełniane są przez człowieka budują mroczny, tajemniczy, jakby osnuty mgłą klimat.
“Ale to właśnie legendy czyniły z rzeczywistością. Wypaczały ją, rozdmuchiwały żar w gorejący płomień, którego nie dało się ugasić przez pokolenia. W tym świetle łatwo było przeoczyć, że ziarnem prawy w każdej opowieści był człowiek, a ten, niezależnie od majątku i urodzenia, zabijał zawsze z tych samych powodów.”
Sama postać śledczego też przyciąga uwagę. Pozornie postać jakich w kryminałach wiele, ma cechy, które jednak go z tego tłumu wyróżniają - i te fizyczne, jak zamiłowanie do tabaki, i te odnoszące się do zachowań - bardzo często zdarza mi się bezczynnie siedzieć w aucie. Prywatnie nie wiemy o nim za wiele, gdzieś po drodze poznajemy jakieś strzępki jego przeszłości, jak to dlaczego dostał w te rejony przeniesienie, jednak do samego końca tak naprawdę nie znamy jego prywatnych relacji z otoczeniem. To kreacja finalnie nieszablonowa, która może przez całą lekturę nie przyciąga specjalnie dogłębną psychologią, ale już po jej zakończeniu daje do myślenia.
 
Orłowiec jako przyjezdny nie ma w Wilkach łatwo, odkrywanie tajemnic tej zamkniętej społeczności trwa długo. Ale mężczyzna się nie poddaje, drąży, a jak wiadomo kropla drąży skałę… czy ostatecznie ktoś z mieszkańców się jednak przed nim otworzy czy na zawsze zachowają swoje sekrety dla siebie?
“Dla większości osób dom jest bezpieczną przystanią. Miejscem, w którym można odpocząć, odciąć się od całego świata, a ten potrafił być przerażający. Kilka godzin przed telewizorem, komputerem czy z książką w ręce stanowił nieoceniony luksus, na który nie wszyscy mogli sobie pozwolić. Jednak dla niektórych dom był miejscem pełnym strachu i napięcia, dźwiękoszczelną klatką, z której nie dało się uciec. Tacy ludzie zawsze wyglądali na starszych, niż byli w rzeczywistości. Świadomość, że w każdej chwili mogą zostać zaatakowani, sprawiała, że nie potrafili odpoczywać. Łamali się. Stawali się zakładnikami w ręku tych, którzy powinni ich wspierać i bronić, zamiast dusić łańcuchem.”
Intryga kryminalna budowana jest dosyć spokojnie, mimo krwawych opisów ciał ofiar, całość nie jest makabryczna, a skupiona na detalach śledztwa, przepytywaniu świadków, szukaniu dowodów i powiązań. Od początku przewija się motyw historii tego miejsca osadzony w dalekiej przeszłości, więc poznawanie legend przez śledczych jest uzasadnione. Śledztwo prowadzi w ciekawe rejony, jednak dopiero finał daje poczucie, że autor pokusił się o nieco inną ścieżkę kryminalną od powieści od dawna na rynku obecnych.
 
Sam tytuł tej historii można rozpatrywać wielorako. Przede wszystkim Wilki to wioska, w której toczy się akcja. Temat wilków - zwierząt grasujących w okolicznych lasach pada też w związku z motywem myślistwa, co jest dobrze w tekście zaznaczone - zabicie wilka to dla myśliwego powód do dumy. Jest też ten wilk z legend, ta groźna Bestia, przed którą strach nadal widoczny jest w lokalnej społeczności. No i potencjalny wilk zjawiający się na miejscu przestępstw, szarpiący zwłoki - nigdzie nie jest to powiedziane wprost, ale po opisach obrażeń ofiar nasuwa się wręcz samo… Na koniec jeszcze wspomnę o wilku jako o zachowaniu - są wilki trzymające się w watasze, czego nie da się nie odnieść metaforycznie do mieszkańców miasteczka, którzy zachowują się w bardzo podobny sposób...
“Zadziwiające jak szybko wstyd podnosił swoją paskudną głowę, gdy tylko strach znikał z pola widzenia.”
Podsumowując, “Wilki” to kryminał rozrywkowy - napisany językiem prostym, usiany czarnym humorem, który nieraz wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika mimo makabry zbrodni. To bardzo znajomy motyw w tego typu kryminałach - szokować przez obrzydzenie i humor, mocne kontrasty. A jednak są elementy, które tę historię spośród innych wyróżniają, które może objawiają się dopiero pod koniec lektury, a jednak zmuszają do spojrzenia na całą powieść inaczej. Klimatyczna lektura na upalne dni - górska zima i mglista tajemnica związana ze starymi legendami latem będą przynosić ochłodę, a zimą potęgować klimat tej powieści.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Initium.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 15, 2024

"Cichy płacz" Lisa Regan - patronacka recenzja przedpremierowa

"Cichy płacz" Lisa Regan - patronacka recenzja przedpremierowa
Autor: Lisa Regan
Tytuł: Cichy płacz
Cykl: detektywka Josie Quinn, tom 6
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Data premiery: 17.07.2024
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
 
Lisa Regan to amerykańska autorka powieści kryminalnych. Debiutowała w 2012 roku, jednak dopiero sześć lat później znalazła to, czego literacko ewidentnie szukała - to w 2018 roku po raz pierwszy na rynku pojawiła się Josie Quinn, bohaterka serii, która aktualnie na rynku amerykańskim liczy 20 tomów! A sama autorka mówi, że ma już pomysły na kilkanaście następnych. Liczba ta może szokować, ale tylko do czasu, aż sami poznacie Josie - mogę z ręką na sercu przysiąc, że jeszcze ani jeden czytelnik czy czytelniczka nie donieśli mi, że sięgnęli po serię i ich nie przekonała - ba! każdy kto do mnie pisze jest serią prawdziwie zachwycony. U nas, na polskim rynku pojawiła się w 2022 roku z tomem pierwszym pt. “Znikające dziewczyny” (recenzja - klik!), a już od kolejnego “Bezimienna” (recenzja - klik!) na okładkach możecie znaleźć moje logo. “Cichy płacz” to tom szósty, również objęty patronatem Kryminału na talerzu i jest to tom, który detronizuje wszystkie poprzednie - najbardziej emocjonujący z wszystkich dotychczasowych! Oczywiście nie jest konieczna znajomość tomów poprzednich, by sięgnąć po ten - każdy z nich to osobna zagadka kryminalna.
 
Historia “Cichego płaczu” rozpoczyna się około miesiąc po wydarzeniach z “Kości niezgody” (recenzja - klik!). Noah, partner Josie powoli dochodzi do siebie, choć ciągle nogę ma unieruchomioną w gipsie. Josie też zdaje sobie radzić, choć nie czuje się ostatnio fizycznie najlepiej. Pewnego popołudnia uda się z małym Harrisonem, synkiem swojego zmarłego męża na plac zabaw, gdzie chwilę rozmawia z rodzicami 7-letniej dziewczynki Lucy. Ojciec Lucy rozpoznał Josie z telewizji, tym samym zagajając rozmowę. Chwilę później policjantka słyszy krzyk matki dziewczynki - woła córkę, która zniknęła jej z oczu na sekundę, kiedy były razem na karuzeli. Tyle wystarczyło, by dziewczynka zapadła się pod ziemię. Josie reaguje od razu, wzywa wsparcie do parku, przepytuje świadków. Niestety. Nikt, absolutnie nikt dziewczynki nie widział, każdy zajęty był własnymi pociechami. Czy mała uciekła sama czy jednak doszło do przestępstwa, udziału osób trzecich? I jeśli tak, to kto byłoby w stanie w tak krótkim czasie i bez hałasu porwać małą, tak by nikt w parku pełnym ludzi nie zwrócił na nich uwagi?
 
Książka rozpisana jest na 73 króciutkie rozdziały. Większość z nich toczy się chronologicznie od czasu zdarzenia w parku w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego skupiając się na postaci Josie. Od czasu do czasu jednak pojawiają się wstawki inne - rozdziały pisane w pierwszej osobie czasu teraźniejszego z perspektywy dziecka, które znajduje się w dziwnej, mocno niepokojącej sytuacji - jest z nim jakiś przemocowy mężczyzna i jakaś kobieta, która często jest przez mężczyznę bita, która nieustannie pilnuje, by dziecko pozostawało cicho… Styl powieści jest codzienny, zdania krótkie, nadające lekturze tempo, a raczej świetnie oddające dynamiczną akcję, jaka rozgrywa się na stronach tej powieści. Język, mimo zwyczajności, jest staranny, nie ma przekleństw, są feminatywy używane bardzo konsekwentnie. Całość czyta się doskonale!
“Nie mam burzliwej przeszłości. Ledwo mam teraźniejszość.”
Przyznam, że zastanawiam się co takiego jest w tym tomie, że podobał mi się jeszcze bardziej niż poprzednie. Może to, że tym razem autorka zmieniła kierunek i zbrodnia nie dotyczy, nie łączy się z postacią Josie czy jej bliskich? Teraz do dramatycznych sytuacji dochodzi w rodzinie dla niej obcej, ale przy której przypadkowo znalazła się w momencie popełnienia potencjalnego przestępstwa. Emocje zrozpaczonej matki, matki Lucy oddane są doskonale, jej strach, jej panika wypadają bardzo przekonywująco. Jednak w tej postaci też od początku jest coś więcej - jakaś tajemnica... a może nie, może po prostu nadopiekuńczość? Oczywiście nie brakuje tu i ojca - to człowiek zapracowany, ten pełniący tradycyjną rolę utrzymania rodziny, przez co w domu nie było go nigdy za wiele… Teraz, mimo iż widać, że nie zna swojej córki tak dobrze jak matka, doskonale dostrzegamy też i jego rozpacz, tę okropną bezsilność, pragnienie zrobienia czegoś, by pomóc odnaleźć swoje dziecko… Mimo iż nie obserwujemy tych postaci non stop, to oddane są bardzo przekonywująco, co nadaje lektury głębi i realności.
A co z Josie? To detektywka, której nie da się nie lubić - jasne, popełnia błędy, ale przede wszystkim w sferze prywatnej, gdyż sama nigdy nie miała dobrych wzorców. W pracy jest uważna, pilna, sprawiedliwa, to ona walczy o pokrzywdzonych, o to, by ci, którzy krzywdzą, ponieśli za to karę. Tutaj sprawa jest o tyle skomplikowana, że chodzi o 7-letnie dziecko, czyli o osóbkę absolutnie niewinną. Tym samym autorka porusza tematy zagrożeń jakie czyhają na dziecko, obrazuje największe lęki rodziców - bo przecież uwaga matki skierowana gdzie indziej została dosłownie na kilka sekund, a już jej dziecko zniknęło.
“Jak możemy zapewnić bezpieczeństwo naszym dzieciom, skoro nawet nie da się rozpoznać, kto jest zły i chce zabrać twoje dziecko, a kto nie? Źli ludzie są wokół nas, Josie. Ale przebrani za dobrych. Zwyczajnych.”
Oczywiście Josie ma wokół siebie ogrom wsparcie - w pracy i w domu, co oddziałuje na czytelnika bardzo pozytywnie. Dodatkowo podobało mi się też, że gdy w sprawę wplątuje się FBI, autorka nie zrobiła tego, co robią wszyscy - pozwoliła dwóm zespołom działać razem, w zgodzie. To rzadko się zdarza, przeważnie współpraca FBI z policją pełna jest negatywnych emocji.
 
Najbardziej poruszające są jednak te fragmenty opisywane z perspektywy dziecka. Kim ono jest i gdzie jest? Czy uda się je uratować, zapewnić bezpieczeństwo? Kim jest człowiek, który je więzi? I czy na pewno jest uwięzione? Wydaje się, że tak, ale nic w tych rozdziałach nie jest pewne. Mimo że te fragmenty nie pojawiają się za często, to niesamowicie wpływają na wyobraźnię czytelnika, budują napięcie i ogromne współczucie.
 
Intryga kryminalna, jak to Lisa Regan ma w zwyczaju, jest skrupulatnie przemyślana i drobiazgowo rozpisana. Akcja toczy się szybko (ale nie za szybko, nie ma tutaj tej amerykańskiej przesady), kolejne odkrywane fakty raz po raz zaskakują. Znowu ścigamy się z czasem nie wiedząc tak naprawdę w którą stronę patrzeć - z której strony przyszło niebezpieczeństwo? Historia trzyma doskonale w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, dawno żaden kryminał nie zaangażował mnie w ten sposób.
 
Z pewnością i tematyka książki jest tym, co doskonale trafia w emocje czytelnika. Krzywda dziecka to najgorsza krzywda jaką można opisać w kryminałach, a autorka doskonale wyczuła balans - nie straszy nas przesadnie, nie opisuje drastycznych scen, ale oddaje emocje tak, że czujemy je całym sobą. Przede wszystkim przyglądamy się tu relacjom rodzinnym, relacji matka-dziecko i to zarówno od strony Lucy i jej matki, jak i samej Josie, która w tym tomie boryka się z kolejnym prywatnym problemem. Muszę jednak przyznać, że Regan po raz kolejny zaskoczyła mnie głębią kreacji psychologicznych w kryminale, który zdawałoby się, że stawia na szybką akcję.
“Nie miała prawa kwestionować wyborów życiowych Amy, a nie było sensu roztrząsać, jak wszystko mogło się potoczyć. Każdy musiał podążać koleinami swojego losu i mierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów.”
Podsumowując, “Cichy płacz” to książka niesamowita. Z jednej strony jest to kryminał rozrywkowy, który dobrze trzyma napięcie i ciekawi czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Z drugiej jest to historia doskonale wyważona, która zmusza do refleksji i współodczuwania krzywd wraz z bohaterami. Historia przejmująca, pomysłowa i podsuwająca kolejne tropy w idealnych ku temu momentach. Najlepszy tom serii, z wszystkich sześciu jakie ukazały się na polskim rynku! Zazdroszczę tym, którzy mają go ciągle przed sobą 😊
 
Moja ocena: 8/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!