lipca 07, 2025

"Kochane córeczki" Sally Hepworth

"Kochane córeczki" Sally Hepworth

Autorka: Sally Hepworth
Tytuł: Kochane córeczki
Tłumaczenie: Ryszard Oślizło
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 378
Gatunek: thriller psychologiczny / obyczajowy
 
Sally Hepworth na polskim rynku wydaje się nie mieć szczęścia do wydawcy. Na swoim koncie ma już jedenaście powieści (dwanaście, jeśli liczyć debiut, który ukazał się tylko w Niemczech), a na naszym rynku pojawiła się na razie zaledwie pięć razy i to z dwoma długimi przerwami. W 2016-2017 jej dwie książki zaliczane raczej pod powieści obyczajowe niż thrillery ukazały się nakładem Wydawnictwa Filia, po czym nastała pierwsza przerwa. W 2020-2021 kolejne dwa tytuły: “Teściowa” (recenzja - klik!) i “Dobra siostra” wydane zostały przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka (te już zaliczone zostały do gatunku thrillera psychologicznego), po czym znowu autorka zniknęła z naszego rynku. Do trzech razy sztuka? Oby i tak było w tym przypadku! Teraz “Kochane córeczki” wydane zostały przez Wydawnictwo Mova - po czterech latach przerwy, ponownie skategoryzowane jako thriller. Jednak i przypisanie gatunkowe wymaga wyjaśnienia - Sally Hepworth nie pisze typowych thrillerów psychologicznych, nawet nie do końca można je podciągnąć pod nurt domestic noir, choć już jest im bliżej. Mnie samej jej twórczość kojarzy się trochę z Liane Moriarty - może nie jest aż tak bardzo analityczna pod względem psychologicznym jak Moriarty, ale idzie w bardzo podobnym kierunku, skupia się na dramatach rodzinnych, oddaje zawiłości relacji i to w nich szuka tego, co będzie osią powieści.
Poza polskim rynkiem, książki Sally Hepworth mają się bardzo dobrze - tłumaczone są na ponad 30 języków, a ilość sprzedanych egzemplarzy przekroczyła już dobrze ponad 2 miliony. Autorka większość swoich powieści osadza w Australii, w miejscu swojego zamieszkania. “Kochane córeczki” to jedna z jej najnowszych pozycji, na rynku anglojęzycznym wydana została w 2024 roku.
 
Czasy współczesne, Melbourne. Jessica, Norah i Alicia prowadzą bardzo różne od siebie życia, a jednak od wielu lat nie pozwoliły łączącej ich relacji się rozluźnić - są siostrami od dwóch dekad, nie od urodzenia, ale od chwili, gdy ich losy złączył jeden dom rodziny zastępczej: Wild Meadows. I teraz znowu przychodzi im tam wrócić - właśnie każda z nich odebrała telefon od policji w Port Agatha, która wszczęła dochodzenie w sprawie znalezionych szczątków pod Wild Meadows.  Dziewczyny są tą informacją wstrząśnięte i choć już nigdy nie chciały wracać do miejsca, w którym spędziły dzieciństwo, teraz postanawiają, że muszą tam pojechać i pomóc policji dojść do tego, kto mógł zostać pogrzebany pod domem, w których spędziły kilka lat swojego życia. By to zrobić, niestety będą też musiały cofnąć się w czasie i opowiedzieć o tym, czego w tym miejscu doświadczyły… Jakie tajemnice skrywa Wild Meadows?
 
Książka rozpisana jest na 60 rozdziałów, które rozpisane są na trzy osoby (trzy siostry) i dwa czasy - teraz i wcześniej, teraz to wydarzenia, gdy kobiety są dorosłe po odkryciu szczątków, wcześniej to czasy ich dzieciństwa. Rozdziały z ich historią są krótkie i naprzemiennie pisane w narracji trzeciosoobowej czasu przeszłego przez narratora, który oddaje perspektywę danej bohaterki zarówno pod kątem tego, co czuje, jak i tego, co się wokół niej dzieje. Te rozdziały to jednak nie wszystko - poprzetykane są krótkimi fragmentami zatytułowanymi “gabinet psychiatryczny doktora Warrena”, których akcja toczy się pół roku po odnalezieniu szczątków. Tu narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez obcą kobietę, która na terapii opowiada doktorowi o swoim dzieciństwie w Wild Meadows. Ale kim ta kobieta jest? To pytanie, na które długo nie znamy odpowiedzi. Książka pisana jest w stylu lektury lekkiej, mimo iż opowiada o trudnych wydarzeniach, to ten ciężar jest właśnie stylem równoważony - dialogi są soczyste, dynamiczne, często o delikatnie ironicznym zabarwieniu. Język codzienny, bez przekleństw, używany sprawnie. Książkę czyta się płynnie, szybko i bez wysiłku.
 
Z zaskakującą lekkością autorka potraktowała trzy kreacje głównych bohaterek, sióstr jako osób dorosłych. Życie każdej ubrała w kilka zabawnych anegdotek, które jednak pod pozorem tej lekkości, skrywają w sobie prawdziwy ból. Pozornie każda z kobiet poukładała sobie w jakimś stopniu życie, każda wydaje się być w nim szczęśliwa. Ale czy na pewno? Jessica prowadzi swój biznes wykorzystując swoje nadzwyczajne umiejętności organizacyjne - porządkuje ludziom w logiczny sposób domy. Ma męża, który ją kocha, pieniędzy jej nie brak. Świetnie, prawda? Norah również ma swoją firmę, jest jednak kompletnie od Jessiki inna - jest wolna, jest impulsywna, ma … cóż, pewne wyroki na koncie, dlatego też siostry starają się ją pilnować, by znowu nie wplątała się w jakieś bójki i afery. Ale też ma się przecież świetnie! No i Alicia - przyjęła rolę pracowniczki socjalnej, opiekuje się krótkoterminowo dziećmi, które zostały swojego domu pozbawione. Ma zaufaną współpracowniczkę, prawniczkę, która dba wraz z nią o dobro dzieciaków, ma niewielkie mieszkanko, ale wystarczające na jej potrzeby. To też pozytywny obrazek, prawda? Ale to tylko pozory - każda z nich skrywa tajemnice, skrywa problemy, które wydają im się nie do rozwiązania, problemy dla nich tak wstydliwe, że trzymają je w sekrecie nawet przed siostrami wplątując się przez to tylko głębiej i głębiej. Bo każda z nich woli zachować maskę, którą przybrała jeszcze w dzieciństwie…
“Ale dzisiaj nie miała na to siły. Szczerze mówiąc, dziś tak naprawdę chciała, żeby wszystko się zawaliło - i pociągnęło ją na dno - by już nie musiała sobie z tym radzić, zmagać się z odpowiedzialnością i trzymać wszystkiego w ryzach. Bo wtedy wreszcie miałaby spokój.”
No właśnie, bo to te dzieciństwo jest kluczem do ich dorosłych charakterów, ich zachowań, które teraz tak rzutują na pozornie szczęśliwych życiach. Dzieciństwo, którego przebieg powoli odkrywamy. Dzieciństwo, które dla opiekunów społecznych wydawało się całkiem w porządku, a te trzy dziewczyny naznaczyło na całe życie. Co działo się w Wild Meadows?
 
A kreacja obcej kobiety? O niej jako dorosłej wiemy tyle, że nie chciała tej terapii, ale skoro już ją odbywa, to chce się do niej przyłożyć i odbyć ją jak należy. Bo przecież ma jej pomóc, prawda? Poznajemy ją, podobnie jak siostry, jako małą dziewczynkę, która wraz z mamą żyła w Wild Meadows. Ale skoro tam mieszkały też trzy siostry, a ta kobieta zdaje się o nich nie wspominać, to kiedy tam żyła? Kim jest? A może to jednak jedna z sióstr? I w jaki sposób połączona jest z całą historią - siostrami, a może przykrym odkryciem policji?
“Nigdy nie chciałam chodzić na terapię, ale skoro już muszę, to zamierzam być w tym najlepsza.”
Już nie z perspektywy narracji, ale poprzez obraz trzech sióstr, dostajemy jeszcze jedną wartą wspomnienia kreację - to pani Fairchild, ich zastępczej matki, ich opiekunki. To ona pozwoliła, by dziewczyny doświadczyły czegoś, co wpłynęło na całe ich życie, mimo tego, że w momencie pierwszego poznania wydaje się być właśnie dobrą wróżką dla dzieci - to gra słów, którą skrywa jej nazwisko. Tylko co to było? Czy to ona ich skrzywdziła, czy pozwoliła, by zrobił to ktoś inny? I czy działanie było zamierzone? To kreacja nad wyraz złożona, pełna zaskakujących skrajności, ale dopracowana w stopniu naprawdę perfekcyjnym.
“Gdy w delikatnym dziewczęcym wieku oswajasz się z okrucieństwem, oczywiste jest, że w jego obliczu czujesz się komfortowo. Wierzysz, że na nie zasługujesz. Ale tak nie jest.”
Sama intryga kryminalna oparta jest o trzy pytania: czyje szczątki znaleziono w Wild Meadows? Czego doświadczyły siostry w domu pani Fairchild? Kim jest kobieta w gabinecie doktora Warrena? Wątki dobrze się ze sobą splatają, nieustannie pobudzając ciekawość czytelnika - raczej nie typowe dla thrillera napięcie, ale właśnie ciekawość, te pragnienie znalezienia odpowiedzi. A żeby to zrobić, musimy doświadczyć tych historii - obyczajowych, ale podszytych mocnym dramatem. Tempo też wydaje się raczej zbliżone do powieści obyczajowych niż thrillerów, ale są i całkiem niezłe zwroty akcji, które jednak sprawiają, że ostatecznie książka przypisana została pod gatunek thrillera psychologicznego.
“Każdy kogoś potrzebuje, prawda, doktorze Warren? Jednej osoby po swojej stronie. Kogoś, na kim może się oprzeć?”
Poprzez losy tych postaci, Hepworth obrazuje nam, że przemoc w rodzinach niekoniecznie musi wiązać się z przemocą fizyczną. Okrucieństwo w stosunku dziewczynek, jakiego doświadczyło, jest wstrząsające, a jednak jest tak wysublimowane, że z zewnątrz nikt tego nie dostrzega. Ta zrodziła się między bohaterkami więź - doświadczenie, którego nikt poza nimi nie rozumie, złączyło je już na zawsze, na dobre i złe. I to ta więź, ich przyjaźń jest tutaj w centrum. Jest jednak też wszystko to, z czym mogą mierzyć się dzieci odebrane swoim rodzicom - chorobliwe pragnienie miłości, należenia do kogoś, dopasowania się za wszelką cenę. Te pragnienia, mimo upływu lat, zostały z bohaterkami już na zawsze, uwięziły je w przeszłości, której postanowiły przez dorosłe lata nie widzieć, a która teraz wraca do nich sama nieproszona. Czy rozdział, który naznaczył je na całe życie, da się po prostu zamknąć? Co zrobić, by faktycznie móc wybaczyć sobie i ruszyć z miejsca?
“Być kochaną - taki był cel jej życia. Kochanie kogoś z wzajemnością… było zwykłym popisywaniem się.”
“Kochane córeczki” to nie typowy thriller psychologiczny, a raczej miks kilku gatunków: thrillera, powieści obyczajowej i psychologicznej, może nawet i trochę kryminału, bo przecież oczami sióstr śledzimy też postępy w sprawie śledztwa policji. To jednak przede wszystkim powieść o relacjach skomplikowanych, o ludziach pozornie normalnych, którzy pod maskami skrywają swoje prawdziwe oblicze. Ale też i o sile przyjaźni, o miłości pojmowanej w bardzo różny sposób. Historia, która boli, a zarazem wciąga - to dzięki lekkiemu stylowi, który trochę odejmuje, wyśrodkowuje ciężar, który niesie temat krzywd dzieci zostawionych w rodzinach zastępczych. Obrazy psychologiczne postaci są dopracowane w każdym calu, a dobre twisty uświadamiają jak niewiele trzeba, by zmienić perspektywę o sto osiemdziesiąt stopni.
 
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 05, 2025

"Mary. Przebudzenie grozy" Nat Cassidy

"Mary. Przebudzenie grozy" Nat Cassidy

 
Autor: Nat Cassidy
Tytuł: Mary. Przebudzenie grozy
Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 512
Gatunek: horror
 
“Mary” to pierwsza pełnoprawna wydana powieść Nata Cassidy’ego, choć nie jest to jego pierwsza styczność z piórem. Tak naprawdę zajmuje się tym już od lat, jest twórcą scenariuszy teatralnych i słuchowisk, wszystkich utrzymanych w konwencji horroru. Napisał też w 2017 roku powieść - fabularyzowaną wersją pocastu Steal the Stars, która od razu została przez krytyków doceniona. Zresztą nie tylko tak autor daje ujście swoim pasjom - jest też aktorem, którego możemy od czasu do czasu zobaczyć na ekranie w pomniejszych rólkach. Jego powieść “Mary” wydana została w 2022 roku i od razu zyskała przychylność krytyków i publiczności, wiele okrzyknęło ją najlepszym horrorem tamtego roku. Polski czytelnik jednak musiał kilka lat na nią poczekać, co warto zaznaczyć, gdyż w ostatnich latach temat oddawania kobietom sprawczości staje się coraz popularniejszy - Cassidy już trzy lata temu dorzucił do tego swoją cegiełkę. Teraz jest autorem czterech powieści, z czego druga na polskim rynku ukaże się już w lipcu - będą to “Pisklęta”.
 
Nowy Jork, początek kwietnia 2019. Mary właśnie wraca z kliniki, w której odbyła bezpłatną wizytę lekarską - ostatnio bowiem dzieją się z nią bardzo dziwne rzeczy. Jasne, zaraz będzie świętować swoje 50 urodziny, więc uderzenia gorąca to coś prawdopodobnie bardzo normalnego, gdy zaczyna się wchodzić w okres menopauzy. Może normalne są też problemy ze snem, ale halucynacje? Mary, gdy tylko spojrzy w lustro, widzi swoją twarz, która zaczyna gnić… to samo dzieje się z wszystkimi twarzami kobiet w jej wieku, które spotyka na ulicy. No i głosy, które słyszy w swojej głowie, choć to nie zaczęło się teraz – są tam od dawna, teraz tylko stały się bardziej natarczywe… Jednak nie o wszystkim powiedziała lekarzowi, więc ten odesłał ją z informacją, że wszystko jest w normie i powinna zgłosić się do własnego ginekologa… Jasne! Gdyby tylko na takiego miała pieniądze. Praca w piwnicy jednej z lokalnych księgarni wcale nie jest dobrze płatna, starcza jej po prostu na mieszkanie. Jednak i to teraz ma się zmienić - z pracy zostaje zwolniona, a właściciele mieszkania podnoszą czynsz. W doskonałym zatem momencie dzwoni ciotka, która ją wychowała - to upierdliwa i wredna baba, ale zaprasza ją do siebie, prosi ją, by przyjechała się chorą ciotką zaopiekować. Mary mają nadzieję, że powrót do rodzinnego miasteczka pomoże jej uporządkować własne życie, wsiada w samolot i leci do Arizony, do pustynnego małego miasteczka, w którym społeczność jest dziwnie zamknięta i znana z tego, co wydarzyło się tam kiedyś - to tam pół wieku temu grasował pewien seryjny morderca… Czy to naprawdę dobre miejsce do złagodzenia dziwnych symptomów psychicznych?
“Rzadko wraca myślą do przeszłości. Nie wiem, gdzie po raz pierwszy usłyszałam to porównanie, ale pamięć jest jak wielki dom. Pełen pokoi, korytarzy, zakamarków.”
Książka rozpisana jest na siedem części i epilog, otwarta notką od autora, zakończona jego posłowiem. Każda z części i epilog opatrzone są cytatami - wszystkie z książki “Przebudzenie” Kate Chopin, większość z książki-relacji agenta FBI z masakry wielkanocnej w Arroyo. Części złożone są z tytułowanych rozdziałów, z określeniem czasu, gdy ten ulega zmianie, jest ich w sumie 58, ostatni to doniesienia medialne. Poza dwoma pierwszymi i epilogiem, książka pisana jest w pierwszoosobowej narracji czasu teraźniejszego przez Mary i doskonale oddaje już w samej warstwie stylistycznej to, co dzieje się z bohaterką, w jaki sposób myśli, czy po prostu jakie myśli słyszy. Tekst zatem nie zawsze zachowuje poprawną interpunkcję, ale jest to zabieg specjalny, mający na celu oddanie zawiłości psychiki bohaterki - i według mnie robi to bardzo skutecznie! Słownictwo, jakim autor się posługuje jest codzienne, niektóre postacie mają tendencję do wypowiedzi bardzo brutalnych, obraźliwych, pełnych przekleństw i wulgarności, ale i to zdaje się mieć swoje uzasadnienie - dla większości jest tarczą przed światem, znakiem tego, co przeżyli w przeszłości. Książka zatem już w warstwie stylistycznej robi wrażenie!
“To, co wartościowe, wymaga wysiłku. Czasem trzeba się pomęczyć, ale…”
Rozpatrując powieść pod kątem fabularnym jest to na pewno horror i to z gatunku tych, które przerażają nie zdarzeniami, a makabrą. Są zjawy, są duchy, jest sporo krwi i mięsa, są opisy obrzydliwe. Już na starcie książka zaczyna się dziwnie - jest zjadanie robaków, są rozkładające się twarze. Im dalej, tym dziwniej, jednak da się wyczuć, że autor pisze to wszystko z głową - nie powiela schematów, a raczej bawi się tym, co znane w tego typu horrorach i łączy to w nieoczywistą całość nie przesadzając równocześnie w opisach brzydoty. Ilość wątków paranormalnych, które porusza, jest zaskakująca, ale wszystko się ze sobą klei. Sama historia budowana jest od początku tak, by czytelnik czuł się obrzydzony i skołowany, niepewny tego, co dzieje się naprawdę, a co nie, co jest tylko wytworem wyobraźni głównej bohaterki. Poprzez tę wspomnianą “dziwność” i zaskakujące łączenie motywów, nie wiemy czego możemy się spodziewać, w którą stronę fabuła skręci - a to doskonale utrzymuje napięcie przez całą lekturę. Jednak tak jak ogólnie nie lubię brutalności i makabry w książkach, tak tutaj byłam w stanie ją zaakceptować z kilku względów: po pierwsze, była pisana z głową, po drugie: miała swój cel, miała ukazać emocje danych postaci, a po trzecie: była zwyczajnie metaforą. Metaforą złości i niezgody na to, jak przez świat traktowane są kobiety.
“Ludzie zawsze próbują sprowadzić naszą złożoność do czego prostego i łatwego do zlekceważenia, bo na tym polega bycie kobietą. Za trudno nas zdefiniować, a i tak to robią, ze strachu, więc na Boga, będziemy nieustraszone!”
Bohaterka Mary to naprawdę doskonała kreacja. Kobieta samotna, która za największą rozrywkę uznaje układanie książek w pracy i rozmowy ze swoimi porcelanowymi figurkami. I wydaje się, że takie życie jej odpowiadało, a przynajmniej jest tak, dopóki nie zaczynają zachodzić w niej zmiany, nie zaczyna analizować skąd to, co dzieje się z jej psychiką, się wzięło. I już tu zaczyna swoją przemianę - z kobiety uległej i zastraszonej prześladowaniami, których była ofiarą w dzieciństwie, staje się kobietą analizującą, szukającą. Proces zachodzi powoli, a czytelnik towarzyszy jej w tej drodze. A jest to droga niezwykła, w której przychodzi jej walczyć z myślami o własnej nieważności i przezroczystości, czegoś, co od zawsze wmawiało jej otoczenie, albo czego sama się nauczyła, by nie wchodzić nikomu w drogę, jak i bardzo agresywną naturą, złością, wściekłością, która dochodzi do głosu coraz wyraźniej. Bo każde tłumione emocje, w końcu znajdą wyjście, prawda?
“Odkryłam nowe głębiny samotności. Zaskakujące w przypadku kogoś, kto zawsze był sam.”
Poprzez postać Mary autor porusza trzy ważne tematy. Pierwszy to zmiany, jakie zachodzą w kobiecie podczas menopauzy. Dokładność tych zmian, tego, jak kobiety je odczuwają, jaki buzują w nich wtedy emocje, autor opisuje doskonale, równocześnie zwracając uwagę na to, że menopauza, okres, gdy płodność kobieca zostaje już zakończona, jest w naszej mentalności przemilczany, traktowany jak coś piętnującego, a przecież jest to najbardziej naturalna zmiana w życiu każdej z nas. A jednak to ciągle temat tabu, chyba najbardziej przemilczany z wszystkich okresów w kobiecym ciele zachodzących. Poprzez Mary, zmiany, jakie w całej powieści zachodzą w jej myśleniu, widzimy to, z jakim wstydem kobiety do tematu podchodzą i jak bardzo tego robić nie powinny - to piękna zmiana, którą powinno się celebrować!
“W kulturze istnieje tak wiele rytuałów dla uczczenia narodzin, dojrzewania, dorosłości, reprodukcji. Czemu nie ma żadnego, by uczcić zakończenie płodności? Gdzie święto wieku średniego?”
Drugi ważny temat to podejście społeczeństwa do roli kobiet, które ciągle jeszcze są szufladkowane, które ciągle jeszcze są traktowane według innych standardów niż mężczyźni. Oczywiście zmiany w postrzeganiu kobiet w społeczeństwie już zachodzą, ale ciągle jeszcze można wyczuć tę nierówność, a u kobiet w wieku Mary jest ona ciągle mocno wyraźna, ciągle wbita w światopogląd. Autor w tej powieści obnaża patriarchat, oddaje kobietom prawo do równości.
Trzecim tematem jest bullying, prześladowanie, które najczęściej rozpoczyna się w okresie dzieciństwa, a które naznacza człowieka na całe życie. Mary już jako dziecko była z grona rówieśników wykluczana, ciotka, która przygarnęła ją do siebie po śmierci jej rodziców, też nigdy nie traktowała jej dobrze. I teraz nagle po 30 latach Mary wraca w miejsce, gdzie zostawiła wszystkich swoich dręczycieli.
“Dlaczego była taka dziwna? Czemu zawsze stanowiła łatwy cel? Bo ludzie to wyczuwali. Tę dziwaczność. Niedopasowanie. Może to częściowo jej wina? Nie starała się za wszelką cenę być normalna.”
Jednak to nie jedyne ciekawe tematy, które się przez powieść przewijają. Obok wątków feministycznych, bardzo ważny jest też temat popularności seryjnych morderców, fascynacji true crime, jaka jest wyraźnie widoczna w ostatnich latach w naszym społeczeństwie. Jest tu więc i wątek kryminalny, wracamy do seryjnego mordercy, który grasował na tych terenach przed laty, przyglądamy się jego sposobowi działania i ofiarom. I to również jest świetnie i mądrze ujęte - autor uświadamia, że naprawdę nie ma co nas w tym fascynować, że tak naprawdę seryjni mordercy są nudni i żałośni, bez względu na to w jaki sposób swoje zbrodnie popełniają. To ofiarom należy się pamięć, to naszym normalnym życiom należy się celebracja.
“(...) jakie to wszystko w pewnym momencie stało się… nudne. Jakie przewidywalne. (...) Problemy z matką. Problemy z ojcem. Maltretowanie. Zemsta. Cały ten cykl wydarzeń, choć przerażający, był także pospolity. (...) Przez cały czas zastanawiała się, dlaczego te właśnie chwile miały być bardziej godne zapamiętania niż moje własne spokojne życie?”
Poza tym jest jeszcze wiele naprawdę ciekawych tematów, motywów, nawiązań jak choćby doskonale oddana klaustrofobiczna atmosfera małej społeczności czy bezwzględność pustyni w porównaniu z kruchością ludzkiego życia - i każdy jeden najmniejszy detal potraktowany jest z uwagą, jest napisany mądrze i ma swój cel. Nie będę jednak już omawiać ich wszystkich, pozwolę czerpać Wam przyjemność z samodzielnego odkrywania kolejnych fabularnych i refleksyjnych niuansów tej powieści.
“Nie powiedziałabym, że są piękne. Chociaż są. Po prostu to słowo niesie ze sobą zbyt duży bagaż. Pochodzi ze świata zewnętrznego, wykorzystywano je po to, by te kobiety stały się niewidzialne.”
Rozpoczynając “Mary” byłam pełna obaw - nie lubię horrorów opartych na makabrze, nie lubię obrzydliwych opisów i wulgarności. A jednak od początku w książce da się wyczuć te ulotne coś, co fascynuje i sprawia, że nie chce się z lektury mimo wszystko rezygnować, a po prostu czytać, odkrywać dalej. I bardzo dobrze, bo im dalej, tym książka jest bogatsza nie tylko w samą fabularną historię, ale i w motywy i ważne tematy, które społecznie powinny być omawiane głośno. Dla Nata Cassidy nie ma tematów tabu, mówi otwarcie, oddając przy tym kobietom hołd - przede wszystkim swojej matce i Carrie, głównej bohaterce książki Stephena Kinga, która stała się dla niego inspiracją do stworzenia tej powieści. Autor oddaje nam w ręce dzieło pochłaniające, również pod kątem stylu, który wzbudza ogrom emocji - od obrzydzenia po łzy i śmiech. Naprawdę jestem zaskoczona jak bardzo “Mary” okazała się powieścią wartościową! Buzującą słuszną złością, niosącą ważny społeczny przekaz.  
“Kim jestem?
Opowieścią pisaną w czasie teraźniejszym.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Akurat.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 03, 2025

"Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski

"Bogowie małego morza" Jędrzej Pasierski

Autor: Jędrzej Pasierski
Tytuł: Bogowie małego morza
Cykl: inspektor Leon Szeptycki, tom 1
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść kryminalna
 
Jędrzej Pasierski na rynku książki działa od roku 2018 - wtedy debiutował kryminałem “Dom bez klamek” (recenzja - klik!), który był pierwszym tomem cyklu z policjantką Niną Warwiłow. Teraz, siedem lat później cykl liczy osiem tomów, na koncie autora jest też jedna powieść osobna “W imię natury” (recenzja - klik!) oraz dwie superprodukcje przygotowane dla Audioteki w gwiazdorskiej obsadzie lektorów, z których pierwsza również została wydana w wersji książkowej. Książki te przyniosły mu sporą liczbę nominacji do ważnych gatunkowo nagród literackich, a w 2019 został posiadaczem statuetki Nagrody Wielkiego Kalibru. Do tej pory książki autora znaleźć można było w Wydawnictwie Czarnym, zmiana nastąpiła teraz - “Bogowie małego morza” czyli pierwszy tom nowego cyklu kryminalnego z Leonem Szeptyckim ukazał się pod szyldem Wydawnictwa Literackiego.
 
Jezioro Sławskie, turystyczna miejscowość Sława, początek czerwca. Po piętnastu latach nieobecności ponownie do domu ojca wrócił Leon Szeptycki - teraz już z tytułem inspektora policji, z nastoletnią córką Hanią. Jeszcze nie zdążył ponownie się rozgościć, a już przychodzi mu zmierzyć się z dziwną sprawą - pewien wędkarz odkrył, że na dryfującej po jeziorze stacji hydrologicznej znajduje się ciało. To mężczyzna w okolicy 60-tki, nagi, z ewidentnie wgniecioną czaszką - jasne jest więc, że nie umarł z przyczyn naturalnych. Kim jednak jest? Brak ubrania równa się z brakiem dokumentów, jednak ofiara ma pewien znak szczególny, dzięki któremu identyfikacja nie powinna sprawić większych problemów. Na początek jednak trzeba znaleźć świadków - Szeptyckiemu towarzyszyć w tym ma młoda policjantka Maria Pełka, która od urodzenia mieszka w tej miejscowości, zna ją zatem, i jej mieszkańców jak własną kieszeń. Czy uda im się rozwiązać sprawę zanim do miasteczka zjadą się turyści? I jak Sława przywita z powrotem Leona?
“Każde pokolenie powiela schematy… i dlatego tak dobrze jest wiedzieć, co już się wydarzyło.”
Książka rozpisana jest na 48 kilkustronicowych rozdziałów, których akcja toczy się w dwóch czasach - przede wszystkim współcześnie, od czasu do czasu jednak pojawiają się rozdziały zatytułowane “trzej nurkowie”, które rozgrywają się latem 1980 roku. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego w rozdziałach współczesnych z perspektywy Leona Szeptyckiego i choć narrator chętnie dzieli się myślami postaci, to jednak nie skupia się na jego charakterze, przez co tak naprawdę nie możemy Leona do końca poznać. Narracja z roku 1980 skupia się na tytułowych trzech nurkach i jest historią z wyraźnym wątkiem obyczajowym. Styl powieści jest bardzo spokojny, bardzo refleksyjny, dygresyjny, autor chętnie posługuje się idiomami i podobnymi do nich zabiegami mającymi na celu ubarwienie tekstu, sprawienie, że będzie niepowtarzalny. I pewnie jest, choć w nie do końca w pozytywnym znaczeniu tego słowa - momentami dygresji, powtórzeń, rozważań było po prostu za dużo, co niekorzystnie wpłynęło na mój odbiór powieści, a przecież jestem z tych czytelników, którzy naprawdę mocno cenią sobie spokojnie prowadzone akcje! Dialogi z kolei składają się z bardzo szybkiej wymiany zdań - i znowu trochę: za szybkiej, bo czytelnik ma wrażenie, jakby wpadał na postacie już w środku rozmowy. Mimo więc sprawnego operowania językiem pod kątem gramatycznym, książka wymaga od czytelnika wysiłku, koncentracji, by odsiać dygresje od tego, co dla fabuły istotne.
“Może nieodwracalne można było jakimś cudem odwrócić?”
Skupmy się jednak na tym, co w powieści dobre. Na pewno jest to miejsce akcji i sposób jego przedstawienia. Niewielka turystyczna miejscowość położona przy Jeziorze Sławskim, w którym zderzają się tanie atrakcje turystyczne z mrukliwością i skrzętnie skrywanymi tajemnicami mieszkańców. Przy jeziorze toczy się tak naprawdę inne życie - skupione wokół wody, pomostów, wędkarstwa, miejsce, w którym ludzie żyją od lat dokładnie tak samo i którzy między sobą bardzo dobrze się znają, wypracowali zależności i relacje - tu każdy wydaje się z resztą w jakiś sposób związany. Niektórzy są przyjezdni, inni mieszkają tu od pokoleń, ale wszyscy na tyle długo, bo wiedzieć, że milczenie będzie dla całej wioski korzystniejsze…
“Właśnie tak to się dokonywało - ofiara była wybierana poprzez milczenie innych i każdy był katem. Milczenie również bywało zbrodnią, prawda?”
Tuż obok miasto przygotowuje się na napływ turystów - budki z jedzeniem już stoją, trwają prace remontowe starego pałacyku, które zaburzają przejrzystość jeziora. Panuje więc swoje rodzaju rozdźwięk - miasteczko przecież w dużej mierze żyje z turystów, ale są oni czymś obcym, czymś niekoniecznie chcianym.
“Nikogo nie spotkał: był weekend, a deszcz wykurzył jak na razie wędkarzy. Może od dawna ich tu nie było. Pomarli, a i ich synowie musieli osiągnąć pewien wiek. Tak do razu nie zostaje się wędkarzem, prawda?”
I to w te miejsce powraca Szeptycki, który teraz już nie jest swój, ale też nie jest całkowicie obcy. Dla niego miejsce te też nie jest w pełni pozytywne - w jego dzieciństwie doszło do wielu tragedii, które położyły się cieniem na jego życiu. Leon powoli stara się w miasteczku odnaleźć, odwiedza stare znajome miejsca, spotyka starych znajomych, którzy reagują na niego tak, jakby nigdy nie wyjechał, a już na pewno jakby od tego czasu nie upłynęło 15 lat…
I tu zaczynają się schody, bo Leon jest postacią zbudowaną dość niekonsekwentnie. Lubi działać niekoniecznie zgodnie z protokołem, nie stosuje się specjalnie do zasad zabezpieczania dowodów czy meldowania swoim zwierzchnikom o postępach w sprawie. Czy to zatem nie dziwne, że ma wysoki stopień inspektora?
Podobnie jest w jego życiu prywatnym, które trudno jest zrozumieć, bo zamiast rozwiązywać problemy, Leon bardzo lubi je sobie mnożyć i udawać, że to nie jego wina, że działa w celu dobra innych. A problemów i zagadek wymagających wyjaśnienia ma naprawdę dużo, a więc i w książce sygnalizowanych jest wiele takich wątków, które w tym tomie nie zyskują rozwiązania. To wnioski, które udało mi się wyciągnąć na podstawie jego myśli i zachowania, bo tak naprawdę charakter postaci jest dla nas niedostępny, nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego bohater zachowuje się tak, a nie inaczej, a dla mnie, osoby, która bardzo przywiązuje wagę do psychologicznych portretów postaci, było to coś, co wzbudzało moją irytację, bo Leon nie był tajemniczy, a po prostu wydawał się zachowywać irracjonalnie.
“(...) to nie był wcale akt odwagi, ale może źle pojmowanej władzy.”
Sama intryga kryminalna prowadzona jest tempem powolnym, raczej z naciskiem na warstwę obyczajową. Zagadka jest wielowarstwowa, ładnie wpisuje się w miejsce i jego historię (pojawia się wątek skarbów z II wojny światowej) i w ułożenie terenu. Dzięki tego, jak jest prowadzona, dobrze poznajemy te okolice, jak i mentalność mieszkańców miasteczka. Rozwiązanie zagadki mocno bazuje na dedukcji i jest dość nieoczekiwane, kieruje się w stronę, której chyba przewidzieć się do końca nie da.
“Kiedy człowiek jest młody, wydaje mu się, że ma jakieś nieograniczone możliwości i świat stoi otworem, prawda? A potem się okazuje, że to nie otwór, a tylko jakaś dziura od szpilki, która się zwęża. I zwęża.”
Czy historia zawiera jakieś przesłanie? Pewnie te samo, co wszystkie osadzone w małych miejscowościach - mówi o zamkniętej społeczności, w której żyje się tak samo od lat, w której przeszłość jest równie żywa, co teraźniejszość, a grzechy kiedyś popełnione, nie przemijają.
“Zawsze ktoś coś widział, takie już było życie w tych małych miejscowościach, gdzie ludzie się obserwowali. Między innymi dlatego niegdyś stąd wyjechał, ale teraz miał nadzieję, że przyda się to niezdrowe wręcz zainteresowanie drugim człowiekiem, bo sąsiad był tu znacznie mniej anonimowy niż we Wrocławiu.”
“Bogowie małego morza” to powieść, która pozornie zawiera wszystko to, co lubię w kryminałach: zagadkę opartą o zdarzenia z przeszłości, której rozwiązania szukamy przez rozmowy i grzebanie we wspomnieniach mieszkańców małej miejscowości. Jest ciekawe miejsce, spokojne tempo, w którym jest czas również na refleksje. Jest i śledczy, który stara się w tym miejsce odnaleźć. A jednak coś tutaj się ze mną nie zgrało. Myślę, że sporo w tym winy w kreacji psychologicznej postaci, która według mnie jest po prostu niespójna i nie do końca zrozumiała, a przez to po czasie zaczęła wzbudzać irytację, a to stanowiło pewien dysonans z tym, jak traktowali ją mieszkańcy (a raczej mieszkanki) miasteczka. Dopracowania wymaga też styl, który w tej powieści niestety momentami był tak bardzo dygresyjny, że czytelnik tracił oczu kryminał - a to przecież cały czas ten gatunek literacki, prawda? Nie przekreślam jednak autora, bo wiem, że ma swoje wzloty i upadki - w serii z Niną też moje oceny wahały się od 8 do 6/10. A ten tom polecam czytelnikom, którzy nie mają nic przeciwko bardzo spokojnym historiom z mocnym wątkiem obyczajowym, ale też dla których psychologia postaci nie jest tym, co czego przywiązują dużą uwagę.
 
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lipca 02, 2025

"Plan emerytalny" Sue Hincenbergs

"Plan emerytalny" Sue Hincenbergs

Autorka: Sue Hincenbergs
Tytuł: Plan emerytalny
Tłumaczenie: Violetta Dobosz
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 464
Gatunek: komedia kryminalna
 
Sue Hincenbergs udowadnia, że nie wolno porzucać swoich marzeń - od kiedy pamięta zawsze chciała napisać książkę, jednak w jej życiu ciągle coś się działo, co otrzymywało priorytet pierwszeństwa. Minęły więc lata, wychowała dzieci, zrealizowała wiele programów jako producentka telewizyjna. I dopiero teraz, gdy żyje sobie spokojnie w Toronto z mężem i psem, a dzieci już z gniazda wyfrunęły, zdecydowała, że w końcu jest na to czas - napisała powieść, swój debiut literacki, określaną jako czarną komedię kryminalną. Książka na rynku anglojęzycznym ukazała się w maju 2025, u nas zaledwie miesiąc później. Już teraz sporo krajów wykupiło prawa do publikacji, zostały już też sprzedane prawa do ekranizacji. Nic dziwnego - autorce świat gwiazd, telewizji i kina nie jest obcy, co także czuć w tej powieści. Aktualnie pracuje nad swoją drugą książką.
 
Cztery małżeństwa po sześćdziesiątce przyjaźnią się od zawsze - razem wychowali dzieci, razem szli przez życie, zaliczając wzloty i upadki. Pięć lat temu jednak ich upadek był kolosalny - do tej pory żyli całkiem wygodnie w domach z basenami, zmieniło się to, gdy mężowie par zainwestowali w pozornie pewny biznes i … stracili wszystkie ich pieniądze. Przyszło im więc sprzedać domy i zacząć naprawdę skromne życie, przez co ich więzi partnerskie mocno ucierpiały. A kiedy jeden z mężczyzn ginie przygnieciony własną bramą garażową i na pogrzebie okazuje się, że uczynił swoją żonę milionerką - wykupił polisę na życie na milion dolarów, reszta przyjaciółek wpada na makabryczny plan - one też chciałaby dostać po milionie dolarów, wymienić je za mężów, którzy od pięciu lat są całkowicie bezużyteczni… ale nie, czy naprawdę mogłyby to zrobić?
W tym czasie ich mężowie zaczynają panikować - ktoś zabił ich przyjaciela, ktoś wie o ich przekręcie… Jak uchronić się przed tym, bo i oni nie padli ofiarą morderstwa?
“Ludzie tak robią, wiesz? Po sześćdziesiątce wymyślają siebie na nowo.”
Książka rozpisana jest na 54 rozdziały, epilog i postscriptum. Rozdziały są tytułowane, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego naprzemiennie z perspektywy czterech postaci: Pam, jej męża Hanka, fryzjera Hectora i nowej szefowej kasyna Padmy, w którym pracuje Hank. Styl powieści jest bardzo lekki i płynny, tekst płynie gładko, tempo nie jest specjalnie szybkie, ale bardzo stabilne. Dialogi prowadzone są sprawnie, humor zawarty jest w dialogach i sytuacjach, jednak jest on bardzo delikatny - raczej są momenty do uśmiechu, niż do śmiania się w głos.
“I uważa, że byłby do tego zdolny? Czy nie mówimy o facecie, który zapomniał wyłączyć samochód, idąc na kolację do restauracji? I to dwukrotnie?”
Autorka bazuje na pomyśle, który znamy z wielu filmów - jest płatny zabójca i małżeństwo, które chce się pozbyć nawzajem. No, tutaj przynajmniej jedno z nich chce, drugie ma nieco inny plan. Autorka jednak nie robi z tego typowej sensacji, a raczej tworzy obyczajową historię o przyjaźni i trudnych małżeńskich. Nie mamy tutaj więc pędzącej akcji, albo powodujących wybuchy śmiechu gagów, a raczej sytuacje, które każą się zastanowić nad własnymi relacjami. Oczywiście autorka ubiera to w lekkie słowa, przez co książka wypada rozrywkowo, a nie moralizatorsko.
“Co się porobiło z jej życiem? Ludzie ostrzegali ją, że czas po menopauzie może być trudny, no ale kurwa mać. Jej życie zupełnie wymykało się spod kontroli i nie miało to zupełnie nic wspólnego z poziomem estrogenów.”
W tekście czuć, że bawi się tym, co jest jej znane - postacie dostają swoje odpowiedniki aktorskie, fryzjer rzuca co chwilę hasłami z filmów, a małżeństwa przytaczają tytuły filmów i seriali, które warto zobaczyć. Sama intryga prowadzona jest z rozmysłem, twisty fabularne rozsiane są w odpowiednich odstępach, tak by w czytelniku wzbudzić zaciekawienie na stałym poziomie. Tak naprawdę większa część historii toczy się w dialogach, to poprzez rozmowy dowiadujemy się czegoś nowego, coś nas zaskakuje. Całość utrzymana jest w stonowanych barwach przyjemnej, obyczajowo-kryminalnej komedii.
“Myślałam, że poprowadzisz nas też do wdowieństwa. Nigdy nie przypuszczałam, że to ja będę pierwsza. Szczerze mówiąc, sama nie wiem dlaczego, ale zawsze zdawało mi się, że trafi nas to jednocześnie. (...) Ilekroć wyobrażałam sobie siebie na starość, zawsze byłam z wami, dziewczyny. Nigdy z Dave’em. Czy to nie dziwne?”
Ważnym elementem fabularnym są oczywiście postacie. Każda z przyjaciółek i przyjaciół to inna osobowość, każde małżeństwo jest inaczej do siebie dopasowane. Tym co ich łączy, to fakt, że wszyscy są ze sobą już naprawdę długo razem, więc znają siebie na wylot, ale też i przez to zdają się zaniedbywać swoje relacje. Nagle okazuje się, że małżeństwa ze sobą nie rozmawiają, zamiast tego robią sobie na złość - a przynajmniej tak myśli druga strona, bo kiedy brakuje rozmowy, zaczynają się domysły. Oczywiście są i postacie utrzymane w bardziej komediowym, ale równocześnie gorzkim stylu - jest młoda szefowa Hanka, Padma, która jest zdeterminowana, by osiągnąć więcej niż swoja matka, jednak idąc jej śladami niekoniecznie jej to wychodzi… A my żałujemy tego, jak bardzo zależy jej na aprobacie osoby, która nigdy jej nie doceniała. Postać fryzjera Hectora gra na znanych motywach filmowych - cichy, tajemniczy, z martwym spojrzeniem doskonale wpasowuje się w potrzeby małżeństw, a równocześnie sam świeci przykładem męża doskonałego - w końcu według niego szczęśliwa żona, to szczęśliwe życie.
“Tym właśnie różnimy się od naszych mężczyzn. (...) Myślimy o tym, kto może ucierpieć, jeżeli coś zrobimy.”
Książka poprzez lekką, humorystyczną warstwę, porusza temat ważnych w naszych życiu relacji. Mówi o partnerstwie, które niepielęgnowane, zanika, jest o przyjaźni silniejszej niż śmierć. O potrzeba bliskości, akceptacji i szczęścia, które się gdzieś w codzienności przez nieprzepracowane złości rozpłynęło, poprzez brak komunikacji sprawiło, że bliscy stali się sobie obcy. Ale również o tym, jak trudno jest przekreślić wspólnie spędzone lata życia, nawet w chwili, gdy wydaje się, że tego, co wspólne, już dawno nie ma. Postacie żyją zwyczajnym życiem, borykają się z takim samym wypaleniem uczuć, jakie towarzyszą nam wszystkim, ale poprzez komediową, pełną pomyłek intrygę, sprawiają, że historia nie jest przytłaczająca, a lekka i przyjemna.
“(...) wiedziałam, iż czasem tym, co niszczy małżeństwo, nie jest jedna wielka sprawa, tylko nagromadzenie drobiazgów.”
“Plan emerytalny” to powieść przewrotna. Spodziewałam się po niej szalonej komedii pomyłek z częstymi wybuchami śmiechu i zagmatwaną, dynamiczną fabułą, dostałam coś całkiem innego - spójnie, stałym rytmem prowadzoną fabułę, w której oczywiście zawarte są twisty fabularne, ale jakoś nie szokują - ot, są tak pisane, że po prostu dobrze zgrywają się z całością, czytelnik przyjmuje je ze stałym zainteresowaniem. Myślę, że jest to debiut, który dobrze sprawdzi się w wakacje do poczytania na leżaczku - nie wymaga wiele, a można z nim spędzić przyjemnie czas.
“Czy tak właśnie wygląda posiadanie pieniędzy - zawsze trzeba je przed kimś chronić?”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 30, 2025

"Samotny wilk" Jo Nesbø

"Samotny wilk" Jo Nesbø
 Autor: Jo Nesbø
Tytuł: Samotny wilk
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał
 
Jo Nesbø to jeden z najpopularniejszych współczesnych skandynawskich twórców literatury kryminalnej. Jego powieści tłumaczone są na ponad 50 języków, nakład sprzedaży przekroczył 60 milionów egzemplarzy, na koncie ma sporą liczbę nagród literackich i cztery ekranizacje, a w przygotowaniu są już kolejne. Ilość tytułów na koncie oscyluje około 30, w tym cykl książek dla dzieci i ten, który przyniósł mu tak duży światowy rozgłos - cykl kryminalny dla dorosłych z Harrym Hole’em. Sama muszę jednak przyznać, że to w tym późniejszym wydaniu autor podoba mi się bardziej - od “Królestwa” (recenzja - klik!) z uwagą śledzę, w którym kierunku idzie ze swoją twórczością, a jest to nadal powieść kryminalna, ale psychologicznie i społecznie głęboka. I tak też jest z najnowszą książką, która w polskim przekładzie ukazała się kilka miesięcy po premierze światowej - “Samotnym wilkiem”.
 
 Wrzesień 2022 rok. Holger Rudi przylatuje z Oslo do Minneapolis, by napisać książkę true crime - o zbrodni, jaka została popełniona w dzielnicy Jordan sześć lat temu. Zbrodni, która wstrząsnęła całym światem, choć teraz ten świat wydaje się, że już o niej zapomniał. Pisarz zamierza odwiedzić miejsca zbrodni, poczuć ten klimat, tę historię… i tak przenosimy się do października 2016. Strzelec szykuje się do strzału. Jest przygotowany, jest pewny, długo wcześniej prowadził obserwację. Kiedy pada strzał nie waha się, wie co dalej robić - wziąć rzeczy, zanieść sąsiadce kwiatek i zniknąć. W tym czasie detektyw Bob Oz zostaje wezwany na miejsce zdarzenia - nie dlatego, że jest najlepszy, a po prostu nie ma nikogo innego, kto mógłby w tym momencie zjawić się na miejscu zbrodni. Bob, mimo iż już lekko zamroczony alkoholem, jest bystry, szybko zauważa detale, których nie widzą inni, nie waha się też naginać prawdy, by popychać śledztwo do przodu. Czy jednak jego zamglony umysł jest sprawny na tyle, by uchwycić sprawcę zanim wydarzy się coś gorszego?
“Kiedy już raz się spadło poza krawędź otchłani, równie dobrze można się napawać swobodnym spadaniem.”
Książka rozpisana jest na 56 rozdziałów, z których każdy opatrzony jest miesiącem i rokiem akcji - te z roku 2022 zawierają także miejsce akcji, te z 2016 krótki tytuł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Holgera w roku 2022 oraz w pierwszej osobie czasu przeszłego przez strzelca w 2016. Pozostałe rozdziały, czyli głównie te pisane z perspektywy Boba to narracja trzecioosobowa czasu przeszłego. Styl powieści jest skrupulatny, historia skupia się na detalach, na otoczeniu, na pewnych refleksjach i rozmowach postaci. Język jest dobrze wyważony, porusza się w zakresie słów codziennych, raczej nie zawiera przekleństw, ale zawiera emocje - emocje trudne, negatywne, smutne. Całość czyta się bardzo spokojnie, ale płynnie. Sam początek powieści może wydać się trochę niezrozumiały, trochę trwa zanim książka pochłonie - ale to się dzieje, wystarczy poczekać. A początek ostatecznie też robi się zrozumiały - był trudny dlatego, że wtedy nie znaliśmy jeszcze prawdziwego charakteru postaci.  
“- (...) Sztuka nie polega na podobieństwie.
- A na czym?
- Na tworzeniu opowieści.”
Pisarz Holger niewiele ma tutaj do powiedzenia - tak naprawdę pojawia się na początku książki i pod jej koniec. Pośrodku jest historia morderstwa, historia sprawy, nad którą uparcie pracuje Oz, a nad którą uparcie jeszcze niedawno pracował sam strzelec. Więc to im się przyglądamy. O strzelcu nie wiemy wiele, poza tym, że wypełnia skrupulatnie zaplanowane działania, wszystko ma dobrze obliczone i do czegoś dąży. Za to Oz z początku jest odpychający - pije, nieustannie szuka podrywki, codziennie śpi gdzie indziej i z kim innym, kompletnie nie przejmując się konsekwencjami. W pracy też chyba nie przejmuje się specjalnie regulaminem, co ewidentnie utrudnia mu relację z szefem… A co najgorsze, stalkuje swoją byłą żonę. Postać zdawałoby się, naprawdę okropna, prawda? A jednak warto chwilę poczekać, na moment, gdy historia Boba się przed nami otwiera. W tym momencie byłam pod wrażeniem tej kreacji, tego jak doświadczenia przeszłe zmieniają postrzeganie tego, co teraz. Nagle bohater staje się w naszych oczach kimś całkowicie innym, a dzieje się tak tylko dlatego, że dzięki jego historii z przeszłości, zaczynamy rozumieć jego sytuację, rozumieć skąd bierze się jego aktualnie zachowanie. Tyle wystarczy, by kompletnie zmienić perspektywę.
“Pozostaje jedynie podjąć próbę zrozumienia, w jaki sposób i dlaczego wydarzyło się to, co już wiem, plus trochę własnej wyobraźni, żeby ich oczami zobaczyć świat, miejsca, w których to się wszystko rozegrało. Odnaleźć to, co ludzie, w tym, co nieludzkie. Zmusić czytelnika - i siebie samego - do zadania sobie pytania: czy to mogłem być ja?”
Intryga kryminalna toczy się tempem spokojnym, a przynajmniej przez uważny sposób narracji daje takie wrażenie. Bo tak naprawdę dzieje się w niej dużo, akcja sama w sobie jest dość dynamiczna i dobrze buduje napięcie. Spowalnia ją obudowa - rozmowy, wspomnienia, refleksje, które sprawiają, że rozumiemy postacie i sami jesteśmy zmuszeni do próby odpowiedzenia na pytania ważne społecznie. Spowolnienie jednak nie umniejsza lekturze, ba! czyni ją bogatszą, a więc mocniej odbijającą się na emocjach. Sama intryga zbudowana jest atrakcyjnie - poprzez Holgera dostajemy coś jakby powieść szkatułkową, książkę w książce, a historia zbrodni jest niejasna i zaskakująca. Autor wie, jak zmylić uwagę czytelnika, pomysły ma mroczne, ale naprawdę świetne.
“Znam statystyki pokazujące, co broń palna na dłuższą metę robi ze społecznością taką jak ta w Englewood. Ale szczerze mówiąc, masz w dupie dłuższą metę, kiedy w życiu ważne jest, by jakoś przetrwać noc.”
Tym jednak, co w książce najważniejsze, jest warstwa pod intrygą. Tak, która zadaje pytania, która porusza bolesne tematy. Są i tematy uniwersalne - miłości, która się kończy, po której pozostaje smutek, żal i okropna złość. Jest temat samotności rozumianej na wiele sposobów - od po prostu bycia samemu po odczuwanie samotności wśród ludzi. Jest wątek depresji, która może zmienić się w psychozę, jest problem niekontrolowanych wybuchów złości, agresji, która spowija cały świat czerwoną zasłoną. Jest też temat współcześnie aktualny: prawo do posiadania broni. To zagadnienie główne, przewodnie, problem społeczny, który jest przedstawiony tutaj z każdej możliwej strony. Przeglądamy z postaciami statystyki, przysłuchujemy się ich debatom, poznajemy konsekwencje tego, co dzieje się, kiedy broń jest dostępna, a tego co, kiedy nie. I choć wydaje mi się, że autor skłania się w jedną stronę, w stronę delegalizacji broni, to jednak nie jestem pewna, czy nie nakładają się na to moje własne przekonania. Najważniejsze jest jednak to, że temat jest tak dobrze, tak dogłębnie przedstawiony - bo jest ważny i bardzo aktualny, nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie.
“Czym jest wolność? Możliwością posiadania broni palnej skonstruowanej w celu zabijania ludzi, bo sąsiad też coś takiego ma? Czy może raczej wolnością jest brak konieczności posiadania broni, ponieważ człowiek może czuć się stosunkowo pewny, że sąsiad jej nie ma?”
Jo Nesbø po raz kolejny mnie zaskoczył. Początek “Samotnego wilka” uśpił moją czujność - zastanawiałam się, czy dam radę wytrzymać z postacią Boba całe czterysta stron. Kompletnie nie spodziewałam się tej pułapki, w którą wpadłam, tego, że jego obraz jest zabiegiem specjalnym, by autor mógł ukazać jak wiele zależy do tego, czy znamy motywacje i powody czyjegoś zachowania, czy nie. I tak naprawdę tym jest ten kryminał - opowieścią o zbrodni, której powód, motywację, genezę musimy poznać i zrozumieć. Nie po to, by usprawiedliwić sprawcę i jego czyn, a po to, by się czegoś nauczyć, móc wyciągnąć wnioski na przyszłość i zapobiegać. Bo choć sami świata nie zmienimy, to każdy jeden głos może być słyszalny - a kiedy zbierze się ich dostatecznie dużo, mogą spowodować zmianę. To ważny kryminał, ważny i mądry, a zarazem bardzo zajmujący i fabularnie zaskakujący. Bardzo podoba mi się to, co Nesbø ostatni tworzy!
“(...) zdumiał się, jak nierówno podzielona jest między ludźmi zdolność do empatii.”
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.

Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 28, 2025

"Wędrówka przez życie. Wspomnienia" Donna Leon

"Wędrówka przez życie. Wspomnienia" Donna Leon

Autorka: Donna Leon
Tytuł: Wędrówka przez życie. Wspomnienia
Tłumaczenie: Marek Fedyszak
Data premiery: 11.06.2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 160
Gatunek: autobiografia
 
O Donnie Leon mówi się, że dożyła czegoś niezwykłego - jeszcze za jej życia wykreowana przez nią postać detektywa, komisarza Brunettiego, stała się postacią ikoniczną. Sama pamiętam, jak lata temu po raz pierwszy usłyszałam o jej książkach, zafascynowało mnie nie tylko miejsce akcji, w którym autorka osadziła swoje powieści (Wenecja), ale i fakt, że pierwszy tom rozpoczyna się sprawą kryminalną toczącą się w operze. Z tych dwóch powodów byłam przez lata przekonana, że autorka jest Włoszką, dopiero teraz, kilka miesięcy temu, gdy pojawiała się możliwość zorganizowania maratonu czytelniczego #brunettinatalerzu (szczegóły IG – klik!FB – klik!), przyjrzałam się jej biografii i jakże się zdziwiłam, gdy okazało się, że Donna Leon to Amerykanka z korzeniami irlandzkimi i niemieckimi (nie włoskimi!), która nawet nie chce, by jej książki tłumaczone były na włoski! Nie wiem ile jest prawdy w tym ostatnim stwierdzeniu, czy faktycznie jest nadal aktualne, artykuły w sieci na ten temat jednak są całkiem świeże. Im głębiej wędrowałam po sieci w poszukiwaniu informacji o niej, tym na ciekawsze rzeczy trafiałam, dlatego też możliwość przeczytania o jej życiu z jej własnej perspektywy, bardzo mnie ucieszyła. Bo tak, Donna Leon napisała w 2022 roku autobiografię, która właśnie wydana została na rynku polskim i która jest trzecim tytułem, jaki czytamy w ramach #brunettinatalerzu!
“Przypuszczam, że to po niej mój brat i ja odziedziczyliśmy niemal całkowity brak ambicji; ona po prostu chciała mieć frajdę, iść przez życie, widząc nowe rzeczy, dowiadując się o tym, co ją interesowało, odwiedzając nowe miejsca. Z tego powodu przeszłam przez życie, nie mając prawdziwej posady ani planu emerytalnego.”
“Wędrówka przez życie” Donny Leon to tak naprawdę krótkie impresje z jej życia. Składa się ze wstępu i czterech części: Ameryka, W drodze, Italia, W górach. Każda z nich podzielona jest na króciutkie tytułowane rozdziały, w których autorka przytacza jakieś historie ze swojego życia - jest to albo ogólne wspomnienie jakiego okresu, człowieka czy zaprzątającego ją tematu. W kilku momentach autorka zwraca się bezpośrednio do czytelników, raz do Italii, głównie jednak po prostu snuje opowieść. A styl, w jakim to robi, ma znaczenie. Jej zdania są melodyjne, z pięknie dobranym słownictwem, czuć w tym tekście po prostu dużą klasę, ale i swobodę z jaką słowem pisanym się posługuje - a to raz pisze prosto z mostu, a to znowu ucieka się do pięknych metafor, wszystko ze sobą harmonizuje To prawdziwa przyjemność czytania.
“Sądzę, że wszystkie profesje prowadzą do skrzywienia zawodowego; moje dotyczy przestępczości. Odkąd zaczęłam pisać powieści kryminalne, mój umysł podąża pewną ścieżką niczym powój szukający światła bądź pnącze dyni porastające stertę kompostu. To znaczy moja wyobraźnia zwykle kryminalizuje nawet najbardziej niewinne sytuacje (...).”
A treść? Na pewno nie jest to typowa autobiografia - autorka zachowuje tylko jako taką chronologię, dzieląc życie na okresy: dzieciństwo w New Jersey, studia w Nowym Jorku, później okres podróży po świecie - Iran, Chiny, Arabia Saudyjska - i w końcu ona - Wenecja. Później Włochy, dom w górach, teraz Szwajcaria. Opis jej dzieciństwa jest najbardziej klasyczną formą autobiografii - pisze o pobycie na farmie u dziadków, o swojej matce, po której wraz z bratem odziedziczyli beztroskę i zwyczajną radość życia. Jednak już tu widać pewną nietypowość - na przykład o swoim ojcu pisze tylko jedno zdanie. Im dalej w tekst, tym wyrywki stają się coraz mocniej ukierunkowane na jedną sytuację czy jedną osobę, a tym samym, mimo iż opowiadają o życiu autorki, równocześnie ciągle zachowują jej prywatność. Bo czy tak naprawdę daty i suche fakty z biografii mają faktycznie jakieś znaczenie?
“Po dziewięciu miesiącach w Arabii Saudyjskiej szukałam spokoju ducha i piękna, tak więc przeprowadziłam się tam, gdzie te rzeczy można było znaleźć w największej obfitości: do Wenecji.”
Myślę, że ważniejszy jest obraz charakteru autorki, jaki się z tej książki wyłania. Od samego początku można doskonale wyczuć, jak bardzo jest otwarta na wszystko: na życie, na doświadczenia, na nowe. Nie boi się niewiadomego, przyznaje, że całe swoje życie spędziła nie planując, po prostu w danym momencie robiąc krok do przodu.
“Gdy próbowaliśmy to wyjaśnić siedzącym przy stole ludziom, dla których strzały z karabinów maszynowych nie były zwyczajnym tłem dźwiękowym przy kolacji, zdałam sobie sprawę, że chyba widziałam i robiłam rzeczy niezwykłe. Podejrzewam, że robiłam je, ponieważ jestem z natury nieodpowiedzialna i lekkomyślna i w żadnych swoich poczynaniach nigdy nie planowałam niczego poza pierwszym krokiem.”
Czuć, że w każdym miejscu, w którym się znalazła, miała oczy szeroko otwarte i chłonęła - atmosferę, otoczenie, ludzi, nie bała się odezwać, zapytać, nawiązać rozmowę. To człowiek, który tchnie pozytywną energią, który zachwyca i zaraża otwartością na nowe doświadczenia.
Dużo pisze o muzyce, chyba nawet więcej niż o własnym pisaniu. Aktualnie jest menadżerką orkiestry Il Complesso Barocco, z czego widać, że czerpie prawdziwą radość. A jej twórczości literackiej nie ma tu wiele - nie pisze jak to się stało, że powstał komisarz Brunetti, nie opisuje swojego procesu tworzenia i tego, jak bycie pisarką wpłynęło na jej życie. Za to obrazuje, jak pochłaniające są dla niej przygotowania do książki, do wątków natury niekryminalnej, które przewijają się przez jej powieści w teorii będąc tłem, ale w praktyce są równie ważne co intryga. Tu pokazuje to na przykładzie researchu o pszczołach, który wywarł na niej wrażenie mocniejsze niż wszystko inne, równocześnie podkreślając ich wartość dla naszego współczesnego świata.
“Inspiracji dostarczył mi znajomy, od którego dostałam słoik bardzo jasnego miodu. Powiedział, że to miele dalla barena, wytworzony przez pszczoły miodne na Lagunie Weneckiej. A potem… cóż, chyba mogłabym powiedzieć, że niebiosa się otworzyły i Muza zstąpiła z nich na chmurze z babiego lata, wskazała na mnie swą czarodziejską różdżką i powiedziała: “Donno, oto twoja książka”.”
“Wędrówka przez życie” to książka, która powstała z okazji 80-tych urodzin Donny Leon. Ona jednak o samym procesie wchodzenia w ten słuszny wiek nie pisze za wiele - to dosłownie ostatnie strony, na których pisze o tym, jak jej młody duch zdradzany jest przez słabe już ciało. Ale i ten fragment jest piękny i optymistyczny, a równocześnie skłania do refleksji nad tym, jak do ludzi starszych podchodzi społeczeństwo. Donna Leon zresztą w całej tej książce przemyca refleksje ogólne, które pozwalają się zastanawiać nad bardzo różnymi aspektami życia.
“Proces zapamiętywania jest osobliwy, prawda? Czy pamiętamy wszystko, bo byliśmy tam i to widzieliśmy, czy dlatego, że opowiadano nam o tym tak często, iż musiało się stać rzeczywistością?”
Donna Leon za każdym razem, kiedy biorę do ręki jej książkę (a zrobiłam to na razie tylko trzy razy!), pokazuje mi, jak wielką jest artystką, jak pięknym jest człowiekiem. I mimo że w “Wędrówce przez życie” nie wystawia sobie własnej laurki, nie pochlebia sama sobie, to jednak w każdym jej zdaniu, nawet tym w teorii negatywnym, czuć naprawdę pozytywne i otwarte nastawienie do życia. Podziwiam ją, jej odwagę, jej beztroskę, to, że słowo “problem” zdaje się w jej słowniku nie istnieć. I myślę, że tak jak po jej kryminały można sięgać bez zachowania kolejności chronologicznej, tak i po jej autobiografię można sięgnąć bez wcześniejszego poznania jej biografii czy pióra - książka sama w sobie daje doznania zarówno w warstwie językowej, jak i pozytywnym przesłaniu, które nie jest błahe, bo zawiera dużo tematów po prostu społecznie ważnych.
“Mam nadzieję, że ludzie wychowani w świecie, gdy muzyka klasyczna została niemal zbanalizowana przez sam jej nadmiar w nieodpowiednich miejscach, czasem przeżywają ją sami i znajdują w niej otuchę i uniesienie, jakie może przynieść Piękno. (...) Nie zmieni to świata; nie zmienia go muzyka ani słuchanie jej (...). Może jednak zmienić życie jednostki, wzmagając zarówno świadomość, jak i wyobraźnię słuchacza. Wydaje mi się, że są to rzeczy niebagatelne.”
Moja ocena: 8/10
 

Recenzja powstała w ramach #brunettinatalerzu we współpracy z Oficyną Literacką Noir sur Blanc.




Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!