października 21, 2024

"Obserwator śmierci" Chris Carter - patronacka recenzja przedpremierowa

"Obserwator śmierci" Chris Carter - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Chris Carter
Tytuł: Obserwator śmierci
Cykl: Robert Hunter, tom 13
Tłumaczenie: Mikołaj Kluza
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
 
Chris Carter to autor serii kryminalnej z Robertem Hunterem, śledczym z Los Angeles, który specjalizuje się w rozwiązywaniu spraw naprawdę trudnych. Po raz pierwszy czytelnicy mogli się z nim spotkać w 2009 roku (rok później w Polsce) w powieści “Krucyfiks”. I tak piętnaście lat później, przygód Roberta Huntera mamy na rynku trzynaście tomów, większość z nich charakteryzowana jest jako bardzo krwawa. “Obserwator śmierci”, czyli tom najnowszy, trzynasty nieco od tego określenie odbiega - rozlewu krwi nie ma w nim za wiele, zresztą nawet jeśli jest, to autor skupia się raczej na tematach psychologicznych niż na makabrze zbrodni. Oczywiście to cały czas jest Chris Carter, jakiego znamy, który dostarcza nam solidnej kryminalnej rozrywki, przy zagadce której czytelnik bawi się doskonale, ale też jest coś więcej - trudne tematy i zbrodnie, które mogą się toczyć tuż za ścianą…
Sam autor to bardzo ciekawa osobowość. Inspiracje do swoich książek czerpie z praktyki psychologa kryminalnego, na stanowisku którego spędził dobrych kilka lat w USA. Poza tym jednak imał się przeróżnych zawodów, od muzyka sesyjnego, przez tancerza w grupie tańca egzotycznego aż po programistę… Teraz jednak po prostu siedzi i pisze. Nic w tym dziwnego, jego książki podbijają listy bestsellerów w ponad dwudziestu krajach! Polski czytelnik ma to szczęście, że Wydawnictwo Sonia Draga zajmuje się wydawaniem jego książek od początku, dba o spójną szatę graficzną, a i wydaje nowe wydania, gdy starszych na rynku zaczyna brakować… a co najważniejsze - nie musimy czekać kilka lat na polskie wydania, najnowsza powieść polską premierę ma zaledwie cztery miesiące po angielskiej.
 
Czasy współczesne, Los Angeles, Wydział Zabójstw, jednostka SO, czyli zajmująca się szczególnie okrutnymi przestępstwami. Jednostka dwuosobowa, składająca się z Roberta Huntera i Carlosa Garcii, do których nikt inny nie chce nigdy dołączyć. Teraz, w ich drzwiach zjawia się przełożona z żółtą teczką. Jej kolor od razu budzi zainteresowanie detektywów - zazwyczaj ich sprawy włożone są do czarnych bądź ciemnoszarych teczek. Ta jest inna, bo przedstawia dokumentację z wypadku samochodowego. Shaun Daniels został śmiertelnie potrącony przez sprawcę, który uciekł z miejsca zdarzenia, jego ciało jednak w wyniku wypadku trafiło nie do studentów UCLA, gdzie trafiają oczywiste wypadki, ale na stół sekcyjny szefowej Zakładu Medycyny Sądowej w Los Angeles. Jej uważne oko doświadczonej lekarki zauważyło kilka dziwnych nieprawidłowości, jednak wątpliwości co do tego, czy było to potrącenie czy nie, rozwiała faktyczna przyczyna zgonu - a była to hipotermia. Tak, to pozorowany wypadek samochodowy, który miał miejsce dobrych kilka dni temu, a teraz Hunter i Garcia muszą dowiedzieć się, co tak naprawdę z tą ofiarą się stało… Zaczyna się rutynowe śledztwo, które ostatecznie zaprowadzi ich w mocno nierutynowe rejony…
 
Książka rozpisana jest na 70 krótkich, kilkustronicowych rozdziałów. Akcja toczy się linearnie, jeśli czas odbiega od normy, to jest to w tekście zaznaczone. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który raczej skupia się na oddaniu tego, co widzi, niż tego, co siedzi w głowach postaci, pełni rolę bardziej relacji niż analizy. Przedstawiona jest z kilku punktów widzenia, przede wszystkim Huntera i Garcii, ale są od tego odstępstwa: już startujemy inaczej, bo od rozdziału przedstawiającego historię z perspektywy Danielsa. Tego typu rozdziały, przedstawiające perspektywę osoby w śledztwo w jakiś sposób zamieszanej, pojawiają się od czasu do czasu, najczęściej w momencie, gdy atmosfera jest najgęstsza. Styl powieści jest łatwy, prosty i przyjemny, zdania krótkie, a specjalistyczne słowa najczęściej w dialogach łatwo wyjaśniane. Same dialogi prowadzone są z lekkością, a rozmowy pomiędzy Hunterem a Garcią także z tą przyjazną uszczypliwością, która sprawia, że na twarzy czytelnika pojawia się uśmiech, daje też poczucie, że są to partnerzy, którzy znają się dokładnie, od podszewki.
“Denat, który zginął, zanim zginął (...).”
Zresztą nie tylko dialogi mają w sobie tę lekkość, same postacie Huntera i Garcii takie są - nie przytłaczają nas swoimi problemami, dają poczucie, że są właściwymi ludźmi na właściwym miejscu, że dobrze wiedzą, jak mają sobie z nawet najtrudniejszymi przypadkami radzić. Tworzą zgrany duet, rozumiejąc się często w pół słowa.
“Potrzeba szczególnego rodzaju psychopaty, by nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego czyny są złe.”
Jednak to, z czym przychodzi im się mierzyć łatwe i przyjemne nie jest. To trudna sprawa, która od początku ma tak dużo luk, że śledczy tak naprawdę nie wiedzą za co się zabrać. Autor bardzo skrupulatnie opisuje ich działania, ich postępy, albo ich brak, dzięki czemu cała sprawa nabiera realności - przecież przeszukiwanie baz danych, czekanie na wyniki, rozmowy ze świadkami - to wszystko trwa. I tak właśnie autor to oddaje. Co więcej, śledczy nie wpadają czarodziejsko na pomysł rozwiązania zagadki, borykają się z tym, co trudne - z zastojami, z tak naprawdę stąpaniem po omacku, mimo tego, że są to przecież postacie, które na śledzeniu psychopatycznych zabójców znają się jak nikt inny. Tym razem morderca wydaje się sprytniejszy, a oni odkrywają kolejne dowody za wolno, głównie opierając się na domysłach.
“Stąd termin ‘eksplozywny’. Sprawca uderza i nie przestaje, dopóki nie wyrzuci z siebie całej nagromadzonej wściekłości. Po takim ataku osoba może całkowicie utracić poczucie tego, co jest dobre, a co złe.”
Tym, na co warto też zwrócić uwagę, jest ilość wiedzy, jaką autor bardzo niewymuszenie w powieści zawarł. Najczęściej w rozmowach postaci pojawiają się jakieś dziwne nazwy związane z psychologią kryminalną, które od razu wytłumaczone uczą nas więcej, dają tematy do refleksji, do zastanowienia się, a także mogą posłużyć jako zwyczajne ciekawostki.
“Jeśli przemoc ma charakter stały, mózg może zacząć ją traktować jako normalność.”
Akcja powieści toczy się zatem tempem umiarkowanym, jednak autor opisuje ją w skondensowanych słowach, często stosując też zagrywki w budowaniu napięcia - najczęściej cliffhangery, zawieszenie akcji, które sprawia, że czytelnik musi czytać dalej, by dowiedzieć się, co bohaterowie właśnie zobaczyli/odkryli/znaleźli. To znany, ale użyty bardzo sprawnie zabieg. 
“Cisza ma jakąś magiczną moc rozciągania czasu. Sprawia, że wszystko wydaje się trwać znacznie dłużej.”
Co do brutalności zbrodni, to czytelnik nie jest świadkiem jej popełniania. Dostajemy wgląd w to, co dzieje się przed nią, jak i to, co dzieje się po niej - już na stole sekcyjnym, przez co sama zbrodnia zostaje w domyśle, bez rozlewu krwi czy ekstremalnie brutalnych opisów. Bo to, co znajdujemy na stole sekcyjnym, jest wystarczająco bolesne, wystarczy, by uświadomić sobie skalę zbrodni, więcej byłoby już przesadą, granicą, której autor nie przekracza, co bardzo sobie cenię - dzięki temu ciężar lektury skupia się na motywach, na aspektach psychologicznych zbrodni, a nie na czerpaniu frajdy z samej brutalności.
“Złość można kontrolować, kiedy zrozumie się jej przyczynę. Terapeuta czy psycholog mogą w tym pomóc.”
Wspomniałam już o tym, że mimo iż jest to powieść rozrywkowa, to jednak nie jest pozbawiona głębi psychologicznej, tego, co ważne, tego, co możemy przenieść do rzeczywistości i sprawić, by nasze własne życie było bardziej świadome. W tym tomie autor porusza przeróżne tematy związane ze zdrowiem psychicznym, z więziami rodzinnymi (lub ich brakiem), z samotnością, przemocą. Zastanawiamy się nad funkcją pamięci, nad wspomnieniami, reakcjami i emocjami, które nieraz pojawiają się niepożądane. Najmocniej wstrząsający jest oczywiście koniec powieści, który zostawia czytelnika emocjonalnie rozszarpanego, zszokowanego, z uczuciem dziwnego smutku.
“Zbyt wiele osób traktuje wspomnienia jak fakty. (....) Ale to tak nie działa. One stanowią bardziej obraz naszej percepcji niż rzeczywistości.”
“Obserwator śmierci” to powieść kryminalna, która dobrze sprawdzi się w chwili, gdy potrzeba czegoś szybkiego, zajmującego i po prostu rozrywkowego do lektury. Mimo tej charakterystyki jest to powieść przemyślana, solidnie zbudowana i poparta dużą wiedzą, a co ważniejsze z przesłaniem, które sprawia, że czytelnik zaczyna myśleć, analizować to, czego sam w życiu był świadkiem, zastanawiać się, jak ten nasz świat, ten zwyczajny na poziomie ludzkim, jest skonstruowany. Dobrze się przy niej bawiłam, nie czułam się też ani razu zniesmaczona opisami tego, co ofiary przeszły, bo i autor nie skupia się na makabrze, a w tym, co opisuje, ma cel. Polecam ten tytuł fanom zajmujących, rozrywkowych kryminałów niezależnie czy serię z Hunterem znacie czy nie - bez najmniejszych problemów doskonale sprawdzi się też jako powieść osobna.
“Nauczyłem się, że prawdziwe potwory faktycznie istnieją. (...) To jednak nie są ciebie czające się wewnątrz szafy. Nie kryją się pod łóżkiem ani w lesie. Nie przychodzą do ciebie w koszmarach i tylko w nocy. Nie. Prawdziwe potwory… te, które zrobią ci krzywdę, których naprawdę trzeba się bać, są znacznie bliżej. Otaczają nas.”
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy patronackiej z Wydawnictwem Sonia Draga.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


października 21, 2024

Wygraj "Złego"! Konkurs patronacki

Wygraj "Złego"! Konkurs patronacki

Wkrótce minie miesiąc, od kiedy nowa powieść kryminalna Piotra Kościelnego pt. "Zły" dostępna jest na naszym rynku książki. Pierwsze opinie recenzentów spłynęły, ja też w tym czasie zapewniłam Wam trochę atrakcji z tym tytułem związanych - ale to jeszcze nie koniec, dzisiaj przychodzę z kolejną z nich! Mam dla Was konkurs na 5 egzemplarzy książki, więc jeśli jeszcze nie macie jej na swojej półce, to teraz jest doskonała okazja, by spróbować to zmienić! Przypominam - warto, to rewelacyjny kryminał, który szokuje nie tylko samą historią kryminalną, ale także dokładnością w budowaniu świata przedstawionego - a ten przenosi nas kilkadziesiąt lat wstecz, w czasy PRL-u... 

Więcej o samej książce możecie poczytać w mojej recenzji - klik!, co nieco dowiedziecie się o niej też z mini-wywiadu, jaki miałam przyjemność przeprowadzić z autorem - klik!

By wziąć udział w konkursie, odpowiedz na pytanie:
Historia toczy się w czasach PRL-u - czy myślisz, że wtedy złoczyńcom łatwiej było uniknąć kary? Dlaczego? 


Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 21 do 25 października, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 29 października.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę pięć, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa  na IG (klik!) i FB, autora serii (IG - klik!FB - klik!) oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 19, 2024

"Samotnia" Anna Olszewska

"Samotnia" Anna Olszewska
Autor: Anna Olszewska
Tytuł: Samotnia
Cykl: Zbrodnie Czorsztyńskie, tom 2
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Zwierciadło
Liczba stron: 304
Gatunek: kryminał
 
Anna Olszewska to autorka, która na polskim rynku książki istnieje od roku 2018, jednak jej nazwisko nie jest specjalnie znane w gatunku powieści kryminalnych z tego względu, że do tej pory tworzyła powieści obyczajowe. Dopiero wiosną tego roku po raz pierwszy zaproponowała czytelnikom kryminał - była to “Osada”, którą czytaliśmy w ramach akcji #kryminalnykwiecień #zwierciadłokryminalnie. Ta historia powstała zainspirowana Zalewem Czorsztyńskim, a dokładniej mówiąc - momentem jego powstania (recenzja- klik!). Widać, że autorce przypadł do gustu ten gatunek i to miejsce akcji, bo zdecydowała nie porzucać wykreowanych w “Osadzie” bohaterów i po upływie pół roku wróciła do nas z tomem drugim serii nazwanej Zbrodnie Czorsztyńskie pt. “Samotnia”.
 
Nad Pieniny nadciąga jesień. Wieczory robią się chłodniejsze, dni się skracają. Jest jednak nadal ciepło, nie dziwi więc nikogo wycieczka nastolatków z krakowskiego Domu Dziecka, która wraz z opiekunką kwateruje się w schronisku Orlica. Dokładnie w tym schronisku, gdzie zatrudnił się stary Małecki, niedawno jeszcze policjant, który po ostatnich wydarzeniach musiał zrezygnować z munduru. Kiedy więc rano okazuje się, że piątka dzieciaków zniknęła, od razu angażuje się po cichu w śledztwo. Oczywiście policja zostaje powiadomiona, zaczynają się poszukiwania we współpracy z GOPR-em.
W tym samym czasie nad Zalewem Czorsztyńskim Igor Schutt, autor kryminałów, tworzy kolejną powieść. By trochę się oderwać, odpocząć od zgiełku domowego, który stwarza mieszkająca z nim teraz Dobrochna z bratem, wybiera się na spacer nad jezioro. A tam, w łódce znajduje młodego mężczyznę, który zachowuje się dziwnie. Igor zawiadamia więc znajomą policjantkę Anię, która zabiera mężczyznę do szpitala. A tam pierwsze badania przynosi zaskakujące, szokujące odkrycie… Czy te dwie sprawy mogą być ze sobą powiązane? I co do aktualnych zdarzeń ma stara legenda o pustelniku z Zamkowej Góry?
 
Książka rozpisana jest na 23 rozdziały i coś na kształt epilogu. Każdy rozdział otwiera przyjemna górska grafika, podzielony jest na krótsze fragmenty, których akcja toczy się naprzemiennie z perspektywy kilku bohaterów tej powieści. Również i fragmenty oddziela dedykowana grafika ukazująca las. Większość rozdziałów (prócz kilku ostatnich) zakończone są fragmentem nazwanym “dawniej”, który opowiada o wydarzeniach z pierwszej połowy XX wieku, z czasów, gdy na Zamkowej Górze mieszkał pustelnik - te fragmenty pisane są kursywą, czytelnik więc na pewno nie pogubi się, w którym czasie aktualnie się znajduje. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci: Igora, Ani, Małeckiego, Piotra, Marty, a także zaginionych nastolatków - te ostatnie fragmenty są najbardziej tajemnicze, najmocniej niepokojące. Narrator nieraz skupia uwagę na fizyczności postaci, wydaje się jednak, że w tym tomie, w odróżnieniu do poprzedniego, skupia się na obydwu płciach, nie tylko kobietach. Styl powieści jest spokojny, język prosty, raczej bez przekleństw, dialogi prowadzone sprawnie.
 
W “Samotni” autorka zdecydowała się oprzeć fabułę na legendzie o pustelniku, która staje się bazą do opowieści fragmentów z „dawniej”, związana jest też z wydarzeniami współczesnymi. To dobry zabieg, tym bardziej, że autorka posłużyła się nim sprawnie - fragmenty z przeszłości są bardzo klimatyczne - są góry, las, krążący wokół pustelnika pomurnik (ptak z okładki), są stare wierzenia i ścieranie się ich z wiarą chrześcijańską. To wszystko ukazane jest w sposób dosyć prosty, dla odpowiednio wpisujący się w klimat historii. Jednak to nie wszystko, co znajdziemy w tym fragmentach, bo jest też w nich element grozy - w okolicznej wiosce coś zaczyna się dziać, w dziwny sposób giną zwierzęta… Autorka bawi się tutaj trochę klimatem grozy, tej niejasności tego, kto może za to odpowiadać - człowiek? Inne zwierzę? A może jeszcze coś innego?
“Czasami to w człowieku rośnie najgorsza bestia. Żaden Lucyfer czy utopiec nie wyrządzi takich krzywd jak człowiek. (....) Zwykła nasza natura, z którą walczyć najtrudniej…”
Rozdziały współczesne przede wszystkim opisują śledztwo prowadzone z różnych stron: mamy policjantów Anię i Piotra, jest i były policjant Małecki, ale jest też i Igor, który znowu wplątuje się nieoficjalnie w dochodzenie. W tych fragmentach autorka bazuje na znanych motywach, znanych tematach, a ilość wątków, które w sumie w tak skondensowanej historii stara się zawrzeć, jest dosyć spora. Bo mamy tutaj dwie sprawy kryminalne - zaginięcie nastolatków i odnalezienie tego dziwnego mężczyzny z łódki. Mamy wątek związany z Domem Dziecka oraz perspektywę nastolatków, która jak już wspomniałam, jest dosyć przerażająca. Jest też prywatne śledztwo Małeckiego (które swoją drogą, podobało mi się najbardziej z wszystkich fragmentów czasów współczesnych!) i perspektywa Marty, opiekunki zaginionych dzieci, która sama ma swoją historię. Jest też jeszcze obraz tego, co dzieje się teraz na komendzie, tego, jakie zaczęło się tam kumoterstwo, gdy pojawił się nowy komendant, choć Ania i Piotr niezmiennie nadal ze sobą rywalizują. Dużo się dzieje i każdy z tych tematów faktycznie jest ciekawy, dlatego też trochę szkoda, że przez ich nagromadzenie zwyczajnie brakuje miejsca, by je pogłębić.
 
I tak też jest z bohaterami tej powieści. Każdy ma do opowiedzenia jakąś historię, jakieś przesłanie, jednak przez ich mnogość żaden z portretów psychologicznych nie jest pogłębiony, przez co czytelnik może momentami nie do końca rozumieć decyzje i zachowanie postaci - ja najmocniej odczułam to przy Igorze i Ani, najmniej przy Małeckim i Marcie. Małecki zresztą to najfajniejsza postać tego tomu, to po prostu poczciwy człowiek. Marta z kolei ma w swojej przeszłości trudną historię, którą chce przekuć na swoją korzyść, wyciągnąć z niej coś dobrego, co może ofiarować innym.
 
W “Samotni” tym, co najbardziej autorkę zaprząta, zdają się grzechy popełniane w skutek okoliczności - gdyby nie sytuacja, w której bohaterowie się znaleźli, większość z nich zła by nie popełniła. A sytuacja spowodowana jest przez wybory osób postronnych. Kto zatem za te grzechy ma ponieść karę, wziąć odpowiedzialność? To historia pełna trudnych sytuacji, smutnych wyborów życiowych, przez które cierpią ci, co nie powinni.
 
Wydaje mi się, że Anna Olszewska odnalazła się w gatunku kryminału - widać, że tworzenie zagadki kryminalnej i próba pokierowania czytelnika tak, by miał trop, ale sam prawdy nie odkrył, daje jej frajdę. Podoba mi się to, że już drugi raz szukała prawdziwej historii z przeszłości, którą mogła zrobić bazą powieści, na której oparła to, co działo się kiedyś i to, co dzieje się teraz. Ilość wątków i perspektyw trochę tę historię spłaszcza, sama byłabym usatysfakcjonowana bardziej, gdyby większy nacisk autorka położyła na psychologię postaci, bo tak to mamy kryminał taki pomiędzy - ani nie dynamiczny, z dużą ilością emocji, ani nie spokojny skupiony na tym, co w środku postaci. Co więc zostaje? Historia kryminalna dobra na weekend, czy jeden-dwa jesienne wieczory, która jest komfortowa przez to, że bazuje na tym, co już nam dobrze znane. A klimatu dodaje jej miejsce akcji, które autorka wybrała perfekcyjnie!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 19, 2024

"Nikczemny narrator" Juliusz Machulski - zapowiedź patronacka

"Nikczemny narrator" Juliusz Machulski - zapowiedź patronacka
 W poprzednim roku, dokładnie w maju 2023, Juliusz Machulski nas zaskoczył - jego nazwisko znaleźliśmy nie na ekranie kinowym, a na okładce książki! Widocznie i taka forma pracy ze słowem mu się spodobała, bo niecałe półtora roku później zjawia się ponownie - z "Nikczemnym narratorem", który swoją premierę będzie miał w najbliższą środę 23 października, a Kryminał na talerzu ponownie ma przyjemność jego książce patronować! 

Rok 1993. Kamil Hubeny, scenarzysta i reżyser, przylatuje do Warszawy z Nowego Jorku, łącząc urlop z nadzieją na współpracę z dawnym kolegą, reżyserem Erykiem Mokronowskim. Na miejscu dowiaduje się o serii nieoczekiwanych śmierci członków ekipy filmowej sprzed dwudziestu lat, do której należał także Eryk. Mokronowski, w obawie o to, że będzie następną ofiarą, prosi Kamila, by wykorzystał swe detektywistyczne umiejętności i poprowadził śledztwo. Czy Hubeny poradzi sobie z rozwiązaniem tej sprawy?
Znakomity, rozpoznawalny humor Juliusza Machulskiego w książce, której nie da się odłożyć. Nikczemny narrator to niesamowicie wciągająca retrospektywna opowieść, ze szczegółowo nakreślonymi sylwetkami ludzi, zdarzeniami i wątkami świata filmowego z tamtych lat.

Tym razem Juliusz Machulski osadza akcję w środowisku, które zna najlepiej - w środowisku filmowym! Mamy głównego bohatera, który jest scenarzystą i autorem powieści kryminalnych, więc kto się lepiej nada na tajnego, prywatnego detektywa niż on? Książka w doskonały sposób pozwala nam zajrzeć za kulisy pracy filmowców, równocześnie dając wzbudzającą ciekawość zagadkę kryminalną i lekko ironiczny obraz różnicy jakości życia pomiędzy Polską a Ameryką lat 90-tych. Wszystko to oczywiście podlane jest specyficznym humorem autora, co sprawia, że jest to lektura jedyna w swoim rodzaju!

Autor: Juliusz Machulski
Tytuł: Nikczemny narrator
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga 
Liczba stron: 592
Gatunek: powieść kryminalna

A już na dniach będziecie mieli okazję spotkać się z Juliuszem Machulskim!
Jedno spotkanie odbędzie się w Warszawie, drugie w Krakowie w czasie Targów Książki - na obydwa serdecznie Was zapraszam, a po więcej informacji odsyłam na profil facebookowy wydawcy.


Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!




października 18, 2024

"Pomroki" Mariusz Kanios

"Pomroki" Mariusz Kanios

Autor: Mariusz Kanios
Tytuł: Pomroki
Cykl: prokurator Michał Stróż, tom 1
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Piąte Marzenie
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
 
Mariusz Kanios na rynku literackim pojawił się niedawno. Zaledwie trzy lata temu pod szyldem świeżo założonego Wydawnictwa Piąte Marzenie wydał kryminał “Uczynkiem i zaniedbaniem”, który był pierwszym tomem trylogii z Zuzanną Nowacką. Od tego czasu publikuje stałym rytmem dwóch książek rocznie, zatem na koncie ma jeszcze jedną trylogię, tym razem z Alicją Romską oraz najnowszą powieść rozpoczynającą kolejny cykl - “Pomroki” z prokuratorem Michałem Stróżem. Jak łatwo można zauważyć, to pierwsza jego książka z bohaterem męskim jako postacią przewodnią, a choć nie mogę jej porównać z kreacji postaci kobiecych, to bez zawahania przyznaję, że ta wypada naprawdę świetnie i z pewnością będzie ciekawym przewodnikiem dla całej serii.
Jednak tworzenie opowieści, to nie jedyne doświadczenie zawodowe Mariusza Kaniosa. Wcześniej przez dobrych kilka lat był dyrektorem banku i to właśnie odejście z tej pracy było pchnięciem, które spowodowało sięgnięcie po pióro. Jeszcze wcześniej poza ekonomią studiował też archeologię, a pasjonują go wycieczki motocyklowe i ogólnie podróże. Jak sam twierdzi, ostatnia zmiana zawodu przyniosła mu szczęście.
 
Historia “Pomroków” rozpoczyna się, gdy prokurator Michał Stróż odbiera telefon od swojego przełożonego. Ten każe mu szybko wracać do prokuratury okręgowej w Krakowie, gdzie ktoś na niego czeka - dostał nową sprawę, ktoś prosił właśnie o niego. Michał, zaciekawiony, ale też podchodzący do wezwania z dystansem, zjawia się na miejscu, gdzie okazuje się, że czeka na niego ksiądz, wysłannik kurii krakowskiej. Michał ma przejąć po innym prokuratorze sprawę pożaru domu w małej wsi Konary, w wypadku którego zginęła starsza, niedołężna już kobieta. Zarówno ksiądz, jak i przełożony Michała pomiędzy wierszami sugerują, że spodziewają się zamknięcia sprawy jako wypadku. Jednak Michał od razu uczciwie zwierzchnikowi mówi - on nie robi tego, co chcą inni, on szuka prawdy. A żeby ją odkryć, musimy cofnąć się do 1991 roku…
 
Książka rozpisana jest na prolog, 55 rozdziałów i epilog. Rozdziały są kilkustronicowe, często kończą się cliffhangerami, a akcja toczy się naprzemiennie - raz współcześnie podąża za prokuratorem, by zaraz cofnąć się do lat 90-tych i historii związanej z Barbarą Ubryk. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który zachowuje balans w przedstawianiu samych wydarzeń, a emocji i myśli postaci. Styl powieści bardzo mi się podoba. Zdania są proste, raczej pozbawione ozdobników, ale jakoś złożone tak, że całość dalej bardzo dopracowane pod względem językowym wrażenie. Dialogi prowadzone są z wyczuciem. Bardzo dobrze tę książkę się czyta, praktycznie nie ma w tekście potknięć, nie ma też wulgaryzmów, co prywatnie sobie bardzo cenię.
“- Miałem w tym temacie telefon z samej góry.
- Z nieba do ciebie dzwonili?”
Podoba mi się też kreacja głównego bohatera, jaką autor stworzył na potrzeby całej nowej serii. Michał Stróż to wielki mężczyzna - liczy około dwóch metrów wzrostu, jego sylwetka jest potężna, choć błękitne oczy trochę łagodzą te wrażenie. Pod względem charakterologicznym to człowiek spokojny, uważny, a przede wszystkim posiadający głębokie poczucie moralności. Z tego względu po trzech latach służby duszpasterskiej, jeszcze jako młody chłopak, odszedł z Kościoła i rozpoczął studia prawnicze. Teraz pomaga ludziom w ten sposób - może i prowadzi śledztwa kryminalne, wystosowuje akty oskarżenia i walczy w sądzie o sprawiedliwą karę, ale widzi też w ludziach dobro - już w pierwszej scenie nam to pokazuje, gdy odwiedza w więzieniu skazaną przez siebie kobietę. Taki współczesny Anioł Stróż. Jest to zatem postać niebanalna, bogata pod względem psychologicznym, a równocześnie budząca ciekawość, bo tak naprawdę po tomie pierwszym wiemy o niej niewiele. Jestem pewna, że jest to bohater, który uciągnie całą serię.
“(...) nie obnosił się ze swoimi poglądami, bo z wiekiem w wydawaniu sądów stał się bardziej wstrzemięźliwy. Życie nauczyło go, że bycie przyzwoitym na tym świecie jest cholernie trudne.”
Ogólnie tym, na co autor kładzie nacisk, jest wątek psychologiczny. Każda pojawiająca się postać, czy to z czasów współczesnych czy z lat 90-tych ma w sobie coś, co przyciąga uwagę, ma też solidnie zbudowany charakter, a przez to staje się dla czytelnika wiarygodna. Nie znaczy to jednak, że każdy jest dla nas w pełni zrozumiały, bo są na świecie takie uczynki, których osoby z względnie normalnym poczuciem sprawiedliwości chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć…
 
I tak jest z bazą tej historii. Opiera się ona na krzywdzie, potwornej krzywdzie, wyrządzonej przez osoby, które powinny nad słabszymi roztaczać parasol bezpieczeństwa. A jednak wygrywają u nich własne potrzeby, do zaspokojenia których posuną się do najgorszych zbrodni. Jedni mają z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia, inni nawet nie, ale co to zmienia, kiedy krzywda została dokonana? Potworności jakie obserwujemy (nie są opisywane w pełni dosłownie i dokładnie, autor nie czerpie przyjemności z brutalności, woli zostawić domysły czytelnikowi) wprawiają w naprawdę dziwny nastrój - sama kończyłam książkę z uczuciem wszechogarniającego smutku.
 
Najgorsze jest jednak to, że nie jest to krzywda, której nikt nie widzi. Historia toczy się w małej wiosce, a z założenia jest to miejsce, w którym wszyscy się znają, a plotka roznosi się z prędkością jeszcze szybszą od światła. Dlaczego zatem nikt nie reaguje? Czy faktycznie nie widzą?
“Ludzie na wsi myślą na skróty i są w osądach bezwzględni.”
Nie mogę też pominąć tematu, którzy wychodzi już w opisie książki, który w sumie jest obecny przez całą lekturę. Chodzi o wiarę, chodzi o Kościół. Autor bierze się w tej historii za temat, który od lat jest wałkowany, grzechy Kościoła, o których mówiło się już chyba z każdej strony. A jednak podczas lektury nie miałam poczucia, że jest to temat wtórny, że przecież już o tym czytałam - bo autor uchwycił go poprzez emocje, poprzez bardzo personalną, ale i bardzo realistyczną historię. Osadza w niej ludzi zwyczajnych, takich, obok których sami moglibyśmy mieszkać. Tutaj nie ma seryjnych morderców czy innych wynaturzeń - tutaj są pozornie (!) normalni ludzie.
 
Przyznam, że książka Mariusza Kaniosa zaskoczyła mnie głębią emocjonalną jaką sobą niesie. Jest to kryminał, która porusza bardzo trudne, ale równocześnie bardzo nam bliskie tematy, bo osadzony jest w zwyczajnym życiu, zwyczajnej normalności. Pozornie zwyczajnej, bo jednak jest to historia pełna krzywd, zadawanych raz po raz, których nie sposób oddać, przed którymi nie sposób się obronić. A przynajmniej nie potrafią tego postacie, a ich zachowanie jest jak najbardziej zrozumiałe. Autor nie bał się poruszyć tematów kontrowersyjnych - w końcu rozmowy o wierze to ciągle taki temat, prawda? - i przedstawia je w sposób bardzo ludzki w postaci głównego bohatera Michała, który wierzy w Boga, ale nie do końca w Kościół, ale też nie oddaje się złudnym osądom - dlatego jest prokuratorem, dlatego szuka dowodów w dojściu do prawdy. “Pomroki” to poruszająca kryminalna historia, z gatunku tych spokojnych, zmuszających do refleksji, szokujących nie poprzez fizyczne opisy krzywd, a psychologiczną warstwę i opis tego, do czego są w stanie posunąć się zwyczajni ludzie. Jestem pod wrażeniem i już teraz czekam na tom drugi!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Piąte Marzenie.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 17, 2024

"Medea" Robert Ziębiński

"Medea" Robert Ziębiński
 
Autor: Robert Ziębiński
Tytuł: Medea
Cykl: Maks “Diabeł” Achtelik, tom 2
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść sensacyjna
 
Robert Ziębiński od zawsze związany był ze słowem i popkulturą. Publikował w znanych polskich magazynach, tworzył audycje radiowe, pełnił również funkcje kierownicze - był np. redaktorem “Playboya”. Na rynku książki pojawił się w 2010 roku z „Dżentelmenem”, sklasyfikowanym jako literatura kryminalna i przyznam, że czytając teraz opis tej książki, z chęcią przyjrzałabym się jej bliżej. Zresztą twórczość autora od dawna obserwuję z daleka, a jest co - na koncie ma dziesięć powieści beletrystycznych skierowanych do dorosłego czytelnika, wśród nich są kryminały, powieści sensacyjne i grozy. Dwie książki, których odbiorcami są młodsi czytelnicy, oraz sześć publikacji z gatunku non-fiction. W roku poprzednim, w 2023, wydał książkę “Diabeł” w ramach Empik self-publishing i jest to pierwsza książka wydana w ten sposób, która została zekranizowana - będzie można ją już wkrótce zobaczyć na ekranach kin z gwiazdami w rolach głównych takimi jak Eryk Lubos czy Aleksandra Popławska. Ta książka to również początek historii Maksa zwanego Diabłem, byłego wojskowego, któremu nieustannie towarzyszy wierna psia kompanka - Suka. I tak na chwilę przed premierą ekranizacji tomu pierwszego, na rynek książki trafia drugi tom ich przygód pt. “Medea”.
 
Czasy współczesne, Warszawa. Były wojskowy Maks Achtelik chwilowo wynajmuje mieszkanie na jednym z warszawskich osiedli, gdyż aktualnie toczy się postępowanie w sprawie z przeszłości, w której i on brał udział - może zostać uznany winnym, może zostać oskarżony, mimo iż winy nie ponosi. Jego dowódczyni zwana Łabędziem stara się mu pomóc jak tylko może, więc wpada na pomysł, żeby pokazał się na głośnej premierze opery Medei, która wkrótce ma zostać wystawiona na deskach Teatru Narodowego, a na której ma się zjawić cała polityczna śmietanka wraz z premierem i prezydentem na czele. Kiedy i Maksa tam zobaczą, to na pewno jego wizerunek zostanie ocieplony, a zatem ma większą szansę, że komisja spojrzy na niego przychylnie. Tak więc Maks wbija się w garnitur i idzie. Mimo że fanem opery nie jest, w ogóle się na niej nie zna. Ale idzie. Wraz ze swoją psią towarzyszką Suką oczywiście. Na miejsce zostawia ją w kanciapce ochroniarza, a sam spóźniony kieruje się na balkony. Jednak tam nie dociera. Ktoś przeładowuje broń, ktoś w niego celuje. Suka jest czujna, ratuje z go opresji. Tylko co to było? Zaraz okazuje się, że Teatr został odcięty od świata przez zamach terrorystyczny - ktoś, kto nazywa siebie Medeą ogłasza, że za 159 minut wszyscy zginą, o ile prezydent się do czegoś publicznie nie przyzna…
“Jeśli zrobi to, co przyszło mu do głowy, rozpęta się piekło.
Ale w sumie… mówią na niego Diabeł.”
Książka rozpisana jest na prolog, dwie części i epilog. Części podzielone są na kilka rozdziałów, osobno numerowanych, a te dzielą się na jeszcze mniejsze części - krótkie, liczące stronę lub kilka numerowane podrozdziały. Akcja powieści toczy się w większości chronologicznie, jednak są od tego wyjątki - kilka razy się cofamy, do roku, dwóch czy miesiąca sprzed ataku - te rozdziały powoli wyjaśniają historię osoby, która za zamachem stoi. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który chętnie prezentuje nam to, co dzieje się w głowie postaci. A tutaj przewodnimi bohaterami są oczywiście Maks i Suka, choć nie tylko - mamy też relację od dziennikarki, od pary prezydenckiej czy mocno postronnej młodej dziewczyny, której perspektywa otwiera i zamyka całą tę historię. Jest też ktoś zwany cieniem, jest też pewno osoba z przeszłości… Styl powieści jest dostosowany do gatunku - zdania są krótkie, oddają dynamizm akcji, a język nie jest specjalnie wysublimowany - jest prosty, niepozbawiony przekleństw czy innych wulgaryzmów. Dla mnie samej momentami język był za dosłowny, ale też zdaję sobie sprawę, że bez takich zabiegów powieść sensacyjna nie będzie kompletna - ma być przecież szybko, dosłownie, ma być seks i krew.
“Przecież nikt nie jest na tyle szalony, żeby przeprowadzić zamach. W Polsce? A co kogo obchodzi Polska? Mały pryszcz na dupie Europy. Ten tok myślenia nie zmienia się od dekad. Hitler? Kto to jest Hitler? Dajcie spokój, kto to widział, żeby wojnę…”
Sama akcja prowadzona jest dynamicznie, choć nie tylko na niej się skupiamy - w tekst wplecionych jest sporo fragmentów gawędziarskich, sporo nie mających związku z atakiem terrorystycznym historyjek. Mamy historię o Suce goniącej kota, mamy ciągłe opowieści Maksa o jego misjach na Bliskim Wschodzie. Każda taka opowieść lekko spowalnia, lekko rozciąga akcję - każda też pewnie ma na celu wartość dodatkową powieści (jak np. niezmienność niektórych rzeczy czy zobrazowanie codzienności żołnierzy na misji), ale równocześnie odciąga uwagę od tego, co jest w niej najciekawsze - od istoty ataku, od tego, co dzieje się z tłumem widzów zamkniętych w sali teatralnej.
“- Kto chciałby przeprowadzić zamach w teatrze operowym? (...)
- Krytyk muzyczny (...).”
A autor bohaterów nie oszczędza. Na ich przykładzie ukazuje bezwzględność terrorystów, tego, jak łatwo każde z żyć, jakkolwiek cenne dla innych (osób, państwa) może zostać przerwane. Sytuacja jest dynamiczna, choć dosyć prosta, jest przemoc, jest krew. Jednak za kotarami skrada się Maks z Suką. Ich poczynania są zajmujące, emocjonujące, czytelnik z jednej strony im kibicuje, z drugiej dostrzega kontrast w postrzeganiu - Maks jest przecież wojskowym, który w niektórych momentach wydaje się zniesmaczony naiwnością cywili. Z drugiej strony jednak nie jest to człowiek bez serca, co nieraz udowadnia - choćby tym, że zamiast ratować siebie, robi wszystko, by powstrzymać zamachowców.
Jednak tym najciekawszym ze wszystkich bohaterów jest Suka. W tym tomie dostaje głos i jest to głos czysty, przyjemny i przypominający o tym, co ważne. Suka jest wojowniczką, jest wyszkolona, by radzić sobie na polu bitwy i to teraz ponownie wykorzystuje. Jest też wierną towarzyszką Maksa, która, cokolwiek by nie zrobił, stanie za nim murem. Ta jej wierność, jej przywiązanie i oddanie łapią ze serce, a jej proste spojrzenie na sprawy po prostu takie, jakie są, przywraca trzeźwość myślenia, uświadamia, jak ludzie niepotrzebnie wszystko komplikują.
“Cieszyło ją to, że tak się rozumieją. Mała rzecz. A tak ważna. Niezależnie, czy jest się psem, czy człowiekiem.”
No właśnie, a najmocniej wszystko komplikuje polityka. Tam każdy każdemu rękę myje, tam każdy w taki czy inny sposób uskutecznia przekręty. Jedni próbują się wzbogacić, inni wyżyć seksualnie, a jeszcze inni myślą o sobie jak o władcach marionetek - to dobry motyw, by nie brać odpowiedzialności na siebie. Układy, układziki, wyzysk, a gdy przychodzi kryzys - zwalanie winy na kogoś innego - to ważne punkty tej historii. Fikcyjne, ale jakże bliskie temu, co znamy z telewizji.
“Na tym polega polityka. Na niezauważaniu jednych i zwracaniu nadmiernej uwagi na innych.”
Zresztą telewizja też tutaj obrywa, poprzez postać dziennikarki, która dla dobrego materiału (niekoniecznie prawdziwego) zrobi dosłownie wszystko. Kogo zresztą to obchodzi czy mówi prawdę, czy może nagina ją do swoich potrzeb? Ważne by wybrzmiało, ważne by się klikało, a co później będzie trzeba prostować, to nie ma najmniejszego znaczenia. Nie ma też absolutnie żadnej moralności, jest zwyczajna pogoń za sensacją. Smutne, ale znowu - jakże prawdziwe.
“Jak powiedział ochroniarz, były sercem budynku. Gdyby był terrorystą, pierwszą rzeczą, jaką by zrobił, byłoby uzyskanie pełnej władzy nad sercem. Tylko tak da się zapanować nad światem. Masz serce, masz wszystko. Terroryzm był w pewnym stopniu wariacją na temat uwodzenia.”
Dużym atutem jest miejsce, jakie autor obrał na akcję powieści. Teatr Narodowy, gmach wielopiętrowy, z ogromną ilością zakamarków, kulis i innych dziwnych teatralnych wynalazków. Ostatnio w ręce miałam “Upiora opery” i ta bieganina Maksa po różnych piętrach i balkonach trochę mi tamto miejsce akcji przypomina.
Zresztą trzeba też wspomnieć o samej Medei, o której opowiada tej opera. Medea to postać z mitologii, kobieta, która wiele dla miłości poświęciła. Została jednak ostatecznie wzgardzona i odrzucona, a za to okrutnie się zemściła. I taka jest ta powieść - tragiczna, bolesna i brutalna.
“Tak się tworzy terrorystów. Sami ich tworzymy. Wystarczyło tylko znaleźć im cel.”
“Medea” to opowieść pełna brudu, pełna krzywdy i ofiar postronnych, ofiar, którymi najczęściej padają zwyczajni ludzie. Ludzie, którzy narazili się przez to, że chcieli dobrze. Nie wzięli jednak pod uwagę, że nie mają władzy - a ci, co ją mają, dbają tylko o samych siebie, interes innych, interes ogółu absolutnie ich nie obchodzi. Jedyne światełko zapewnia tutaj psia bohaterka, której prostota, czystość uczuć daje czytelnikowi inną perspektywę, upraszcza to, co sam człowiek komplikuje. Tak, to cały czas powieść sensacyjna, mocno osadzona w ramach gatunkowych, co może mnie samej nie zawsze się podobało (przede wszystkim w warstwie językowej), ale która pod tą powłoką obnaża polskie społeczeństwo i hipokryzję ludzkich zachowań. Szybka, dobra rozrywka, po której warto się na chwilę zatrzymać i zastanowić nad tym, co ta opowieść sobą niesie.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Hardym.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 17, 2024

"Obserwator śmierci" Chris Carter - zapowiedź patronacka

"Obserwator śmierci" Chris Carter - zapowiedź patronacka

 
Październik to jeden z najobfitszych w premiery miesięcy w roku! W końcu jesień to idealna pora na czytanie, prawda? Wydawcy przygotowują nas na zimę, dbają, żebyśmy mieli pod ręką spory zapas książek na najbliższe miesiące bogate w długie, ciemne wieczory... Wśród tych premier znajdziecie kilka, na okładkach których widnieć będzie logo Kryminału na talerzu, a najnowsza książka Chrisa Cartera pt. "Obserwator śmierci" jest jedną z nich! Na polskie półki księgarskie na zawitać za niecały tydzień - 23 października.

Kiedy doktor Carolyn Hove, szefowa Zakładu Medycyny Sądowej w Los Angeles, podczas rutynowej sekcji zwłok ofiary wypadku samochodowego odkrywa szokujące niezgodności, natychmiast wzywa detektywa Roberta Huntera. Patolog nie tylko ustaliła, że śmierć nie nastąpiła w wyniku potrącenia, ale również znalazła ślady wskazujące na brutalne tortury, jakim wcześniej poddano ofiarę.
Nikt jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że odkrycie doktor Hove zaprowadzi Huntera i jego partnera, Carlosa Garcię, na trop okrutnego i inteligentnego mordercy, kryjącego się... na widoku. Seryjnego mordercy, którego istnienia nikt nie był świadomy: zawsze unikającego wykrycia, ponieważ fachowo maskował wszystkie swoje zbrodnie jako zwyczajne wypadki.
Brak jakichkolwiek poszlak, mogących wyjaśnić dlaczego przestępca wybrał akurat tę ofiarę, sprawia, że śledztwo staje w miejscu. Do czasu, aż pojawiają się inne zwłoki, gdzie prawdziwa przyczyna śmierci została ukryta za fasadą.
Staje się jasne, że morderca nie przestanie – o ile Hunter i Garcia go nie złapią.
Jak jednak prowadzić śledztwo, kiedy pozornie nie ma ofiary? Jak złapać mordercę, skoro nie ma miejsca zbrodni? Jak powstrzymać ducha, jeśli nikt nie potrafi udowodnić jego istnienia?
"Obserwator śmieci" to trzynasty tom serii z detektywem Robertem Hunterem, ale od razu informuję - bez najmniejszych problemów da się czytać go oddzielnie. A może nawet i do tego zachęcam, gdyż ten tom jest nieco inny, nie ma w nim za dużego rozlewu krwi, jest brutalnie, ale raczej pod względem psychologicznym. A mimo to lektura pozostaje ciągle dobrą rozrywką, przy której nie trzeba się specjalnie mocno wysilać, tylko dać się porwać historii, jaką autor nam proponuje - to naprawdę dobry wybór na jesienny jeden, może dwa wieczory!


Autor: Chris Carter
Tytuł: Obserwator śmierci
Cykl: Robert Hunter, tom 13
Tłumaczenie: Mikołaj Kluza
Data premiery: 23.10.2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał
 
Z okazji tej premiery Chris Carter zawita do Polski! 
W przyszły weekend będzie go można spotkać w trzech miejscach - w Gdańsku, Warszawie i Krakowie. Z donosów innych czytelników wiem, że jego spotkania autorskie są naprawdę świetne, więc gorąco zachęcam Was do udziału - wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na profilu facebookowym Wydawnictwa Sonia Draga.


Książka dostępna jest już w przedsprzedaży (w dwóch wersjach okładowych do wyboru).

We współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


października 16, 2024

"Dom Starlingów" Alix E. Harrow

"Dom Starlingów" Alix E. Harrow

Autor: Alix E. Harrow
Tytuł: Dom Starlingów
Tłumaczenie: Anna Hikiert-Bereza
Data premiery: 09.10.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść gotycka / grozy
 
Alix E. Harrow to autorka powieści fantasy i grozy, która na koncie aktualnie ma pięć nagradzanych powieści. Polski czytelnik może znać ją z wydanych w 2020 roku “Dziesięć tysięcy drzwi”, które i u nas cieszyło się sporą popularnością. Rok później ukazała się jej druga książka pt. “Dawne i przyszłe wiedźmy”, a teraz, po trzech latach przerwy autorka powróciła do nas z “Domem Starlingów”, który przypisywany jest do powieści grozy, a dodatkową rekomendacją dla niego będzie fakt, że jest polecany przez Reese's Book Club.
Aktualnie Harrow jest pełnoetatową pisarką, zanim jednak nią się stała, imała się bardzo różnych zawodów. Pochodzi z Kentucky, teraz mieszka w Wirginii, więc okolice, w który toczy się akcja “Domy Starlingów” są jej dobrze znane.
 
Eden, małe miasteczko położone w Kentucky. To w nim, na jego obrzeżach położony jest Dom Starlingów, duża posiadłość oddzielona od reszty wysoką, kutą, rzeźbioną bramą, o której krążą w miasteczku dziwne legendy. Kiedyś zamieszkiwała tam autorka książki dla dzieci o tytule “Kraina Pod” Eleanor Starling. Nikt jednak nie wie co się z nią stało, a na jej miejsce pojawiali się zawsze kolejni mieszkańcy. Wszyscy zawsze trzymają się na uboczu, a jedynym o co tak naprawdę się troszczą to jej dom. Dom, który śni się Opal, 26-letniej dziewczynie, mimo tego, że nigdy w nim nie była. Opal jednak nie ma czasu roztrząsać tych snów, ma na głowie ważniejsze obowiązki - od dziesięciu lat opiekuje się swoim chorym na astmę bratem, stara się zapewnić mu lepszą przyszłość, a żeby to zrobić, łapie się każdej możliwej pracy. A jednak Dom Starlingów ją przyciąga… Kiedy tak krąży wokół jego bramy pewnego wieczoru przypadkowo kaleczy się jednym z rzeźbień w rękę. Nagle po drugiej stronie pojawia się mężczyzna, kilka lat starszy od niej Arthur. To on teraz zamieszkuje Dom Starlingów, to on jest głównym punktem plotek w miasteczku. Opal nie daje mu poznać, że się boi i ten z niejasnych jej powodów oferuje jej pracę sprzątaczki - no cóż, zarobki są dużo lepsze niż otrzymuje w aktualnej pracy, więc nie ma co się zastanawiać - czy dom jest nawiedzony czy nie, Opal pracę przyjmuje, bo dla niej najważniejszy jest zarobek, który przecież ma jej zagwarantować wyrwanie Jaspera z tego przeklętego miasteczka… Tylko czy na pewno Eden i Dom Starlingów da się opuścić?
 
Książka rozpisana jest na 32 rozdziały i epilog. Rozdziały dzielone są na krótsze scenki, które oddają narrację z perspektywy Opal i Arthura - jej fragmenty pisane są w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, jego - w trzeciej osobie czasu teraźniejszego. Styl powieści jest lekko baśniowy, lekko gawędziarski - pełno w nim opowieści, legend, które powtarzane są w wiosce Eden od wieków. W tekście pojawiają się także fragmenty artykułów, dzienników czy książek, co mocno osadza historię w rzeczywistości - rzeczywistości fikcyjnej, mamy świadomość przecież, że jest to cały czas fikcja literacka, ale daje to wrażenie, że stylizowana jest ona na coś w rodzaju dokumentu. Zresztą cała powieść zamknięta jest fikcyjną bibliografią, a w tekście pojawiają się nieraz przypisy coś wyjaśniające - wszystko to daje iluzję realności, czegoś na kształt paradokumentu.
 
Klimat powieści jest mroczny, niepokojący, ale nie dlatego, że sama historia jest straszna. Nie ma w niej typowego dla powieści grozy napięcia, czy nagłych zaskoczeń strachów wyskakujących z szafy. Atmosfera niepewności, mrocznej baśniowości budowana przez przytaczane opowieści o historii miasteczka Eden i historii mieszkańców Domu Starlingów. Czytelnik towarzyszy Opal w odkrywaniu domu, w zbieraniu na jego temat, jego i Arthura informacji. W tym czasie dziewczyna przypomina sobie, co słyszała od mamy i mieszkańców miasteczka, więc ilość fantazji dotyczących miejsca, jest naprawdę bogata. A wszystkie one oparte są na jakichś niepokojących zdarzeniach, najczęściej na czyjej śmierci...
“Największe kłamstwa są zawsze zarezerwowane dla tych, których kocha się najbardziej. “Zaopiekuję się tobą”. “Wszystko będzie dobrze”. “Wszystko w porządku”."
W tym samym czasie poznajemy dom. Dom Starlingów, który zdaje się żyć własnym życiem. Od razu czujemy, że Arthur go nienawidzi, a Opal wręcz odwrotnie - im mocniej go odgruzowuje, im pokoje wyglądają coraz bardziej schludnie i czysto, coraz mocniej się do tego miejsca przywiązuje… na chyba że to tylko przywiązanie do pieniędzy?
“Tak naprawdę nigdy nie miałam okazji, by się nad sobą użalać. Użalanie się to luksus, na który nie możesz sobie pozwolić, jeśli masz trzydzieści dolarów na koncie i młodszego brata, który patrzy na ciebie jak na swoje osobiste słońce, która na pewno wzejdzie.”
Abyśmy właśnie tak myśleli, na pewno chce Opal, w końcu to ona przedstawia nam swoją historię, a więc swoje motywacje może opisać, jak tylko chce. Jest to kreacja ciekawa - to młodziutka dziewczyna, która w wieku 15 lat musiała szybko stać się dorosłą, ale właśnie przez to dorosłą nigdy się nie stała - jej nieco obsesyjne nastawienie na szybki zarobek, jej podejście do życia - mieszkanie w motelu uparte utrzymywanie w tajemnicy swoich starań o przyjęcie jej brata na prywatną uczelnię i wiele innych sygnałów daje nam znać, że Opal tak naprawdę nie miała, kiedy nabrać życiowego doświadczenia innego niż ciągłe siedzenie w pracy. Nic więc dziwnego, że gdy w końcu wchodzi w relację z niewiele starszym mężczyzną, który jest na językach całej wioski, jej emocje zaczynają wariować, sprawiają, że dziewczyna zachowuje się jak niedoświadczona nastolatka - bo właśnie takim kimś w tym momencie jest. Jednak mimo swojego zafiksowania na zarobku, na tym, by wyrwać brata z tego miejsca, to człowiek dobry. Jasne - łamie zasady, ale dlatego, bo wmówiła sobie, że musi. Nie okazuje tego, boi się to przyznać, ale dba o ludzi wokół siebie i zależy jej na nich. Nigdy chyba nie przebolała straty matki, nigdy się w niej nie zabliźniły rany, bo też nigdy nie miała czasu, by się na nich skupić, by zabliźnić im się pozwolić.
“Patrząc na nie, czułam się, jakby wchodziła do głowy kogoś, kto wiedział to samo co ja: że za każdym uśmiechem kryją się ostre zęby, a pod piękną skórą świata są nagie kości.”
Arthur to bohater mocno tajemniczy, jak sam dom, w którym mieszka. Mrukliwy, niekontaktowy, żyjący w ciągłym napięciu, ciągłym strachu. Mężczyzna, o którym nikt nic nie wie, a plotek krąży sporo. A jednak i jego wrażliwość z biegiem czasu poznajemy, jego upartość i jego obsesje…
“Myślę, że marzenia są jak bezpańskie koty, które stracą zainteresowanie i odejdą, jeśli przestanie się je karmić.”
Jak to w powieści gotyckiej bywa, kreacje postaci są rysowane grubą kreską, dobrze wchodzą w te gatunkowe ramy - ona jest naiwna, on burkliwy, a jednak coś się między nimi zaczyna dziać. Sam wątek romansowy też potraktowany jest podobnie jak postacie, ale i w tym nie ma nic dziwnego - to dalej ramy powieści gotyckiej. Ważne jest to, co dzieje się pod spodem, te tematy, jakie gdzieś po drodze wychodzą. A są to zagadnienia i uniwersalne, i zaskakująco współczesne, choć cały czas owiane mgłą tajemnicy. Wiele jest tutaj o tym, co znaczy samo słowo “dom”, co znaczy rodzina. Jest wiele krzywd i niezrozumienia, boli też obraz całej społeczności, która tak skora jest do szerzenia głupich plotek, a w chwili, gdy trzeba komuś pomóc, większość mieszkańców zwyczajnie odwraca wzrok. To na takich krzywdach historia bazuje, równocześnie podkreślając, że większość nie znaczy wszystkich. Że szkoda czasu na zemstę, na planowanie jak się odpłacić tym, którzy skrzywdzili, że zdecydowanie lepiej, jest włożyć energię w rozwój samego siebie, w próbę stania się lepszym człowiekiem.
Wiele jest tutaj też o lękach, które nieraz nie dają spać po nocy. O tym, że bardzo często to my sami się na nich fiksujemy, a wtedy przestajemy widzieć to, jak te lęki niewiele znaczą, jak są małe. Kiedy to straci się z oczu, mogą szybko urosnąć to ogromnych rozmiarów, rozmiarów, których przekroczenie zdaje się niemożliwe.
“To miasto, które odwraca się do wszystkiego, co niepokojące lub nieprzyjemne, od wszystkiego, co zagraża ich przekonaniu o nim jako o społeczności przyzwoitych, prawych ludzi (...).”
Na koniec warto wspomnieć też o nawiązaniach. Jest tu sporo mitologii, jest ten biblijny Eden, który tak naprawdę może być piekłem na ziemi - brudny, zanieczyszczony przez kopalnie, gdzie woda smakuje rdzą, a Jasper astmatyk się po prostu dusi. To nie jest raj, a raczej koszmar, w którym podnoszenie się mgły zwiastuje zdarzenia, których należy się lękać…
 
“Dom Starlingów” to ciekawa proza. Osadzona na szkielecie powieści gotyckiej, a przez to w warstwie dosłownej zawierająca wszystkie jej elementy. Warto jednak spojrzeć pod to, co kryje pierwsza warstwa. To tam znajdziemy to, co ważne, tematy, refleksje, które poruszają do głębi. Które odzierają ludzi ze złudzeń, które ukazują jak wiele w społeczeństwie jest fałszu. Przez większą część powieści moją uwagę przyciągała Opal, jej zachowanie, jej wybory, która trochę kojarzyła mi się z główną bohaterką serialu “Sprzątaczka”. Tu jednak przemoc jest bardziej metaforyczna, to krzywda wyrządzona przez innych. A może właśnie nas samych? Bo to nasze własne lęki, nasze własne przekonanie o tym, co myślą o nas inni, może tej krzywdy wyrządzić najwięcej.
 
Moja ocena: 7,5/10
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Mova.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!