października 31, 2023

Book tour z "Między młotem a imadłem"!

Book tour z "Między młotem a imadłem"!

Kiedy za oknem szaro, buro i ponuro, do tego szybko ciemno i zimno, to warto mieć pod ręką lekturę rozgrzewającą, rozśmieszającą, prawda? I właśnie książki Olgi Rudnickiej idealnie spełniają to zadanie! A skoro to na jej najnowszym tytule "Między młotem a imadłem" znajdziecie logo Kryminału na talerzu, to właśnie dlatego chcę go Wam wysłać w drogę! Jest to co prawda siódmy tom przygód Matyldy, prywatnej detektywki, ale wcześniejsze wydarzenia są w nim krótko wspomniane, więc nie powinno być problemu z czytaniem tomu niezależnie. Choć jestem pewna, że później będziecie nadrabiać! Matylda to niesamowita bohaterka, bystra, diabelnie inteligentna, ale i ... lekko szalona 😉 Ja uwielbiam ją od malutkiej rólki w osobnej powieści "Byle do przodu", więc teraz chciałabym Was tą miłością zarazić - ruszamy z book tourem!

A jeśli przegapiliście wieści o tej książce, to zapraszam Was na recenzję - klik! oraz na wywiad z autorką - klik!


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FBm profil autorki książki oraz profil Wydawnictwa Prószyński i S-ka w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż w środę popołudniu lub w czwartek rano, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autorki i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Lista uczestników:
1. @ginger_alokazja 
2. @natka_tom opinia - klik!
3. @ahywka_p opinia - klik!
4. @z_ksiazka_mi_po_drodze 
5. @zaczytana_daria opinia - klik! 
6. @klarita_mm 
7. @olciagamesmol 
8. @rrramona 
9. @adziktworzy 
10. @danutabobrowicz (16.03-11.04)
11. @milosniczka.kavy
12. @kobiecym.okiem (książka jest tu od 23.04)
13. @mamazaczytana
14. @zaczytana_panna
15. @justyna6353
16. @annula_93
17. @po_prostu_o_ksiazkach
18. @ebertowskaanka
20. @izabelawatola
21. @allbooksinmylife
22. @poczytane_zapisane
23. @srebrna_nutka
24. @magdulka03wojcik
25. @jaulialife
26. @allbooksismylife

października 31, 2023

"Pętla" W.&W. Gregory

"Pętla" W.&W. Gregory

 

Autor: W.&W. Gregory
Tytuł: Pętla
Data premiery: 13.10.2023
Wydawnictwo: Opener
Liczba stron: 294
Gatunek: thriller psychologiczny / proza współczesna
 
Pod pseudonimem W.&W. Gregory kryje się polski autor, który na swoim koncie ma już pięć powieści, z czego aż trzy ukazały się w tym roku. Zaczynał w 2020 powieścią rozpoczynającą serię fantasy Dwuświat, która na ten moment liczy trzy tomy. Poza tym wydał również dwie powieści, które są trudne do kategoryzacji: „Uznanie” i „Pętlę”. Mimo tych pięciu tytułów nie jest to autor znany szerszej publiczności, choć po lekturze „Pętli” bardzo chciałabym, by to się zmieniło!
Sam przyznaje, że to co go interesuje, to człowiek i daje temu wyraz w swoich powieściach skupiając się nie na wpisaniu w ramy gatunkowe, a na tematach psychologiczno-społecznych, tych, które zaprzątają duszę jego i całego społeczeństwa. Zatem choć „Pętli” blisko jest do thrillera psychologicznego, to też nie całkiem się w ten gatunek wpisuje, może najprościej książkę będzie określić po prostu jako prozę współczesną.
 
Piotr Kowalski to mężczyzna czterdziestoletni, który uważa się za dobrego katolika, oddanego partnera i przyjaciela. Jak co roku, tak i w tym, w marcu 2019 wybiera się ze swoimi znajomymi: przyjacielem Mateuszem i dwójką dobrych kolegów jeszcze z czasów szkolnych na męski weekend, w czasie którego odwiedzają ciekawe miejsca, piją i ogólnie się resetują. W tym wyjątkowo to Mateusz wybierał miejsce ich destynacji – jadą na Łotwę, nad Jezioro Czarcie. Tyle, że dzień przed wyjazdem Piotr odkrywa, że jego żona, jego partnerka, jego wielka miłość, Anielica go zdradza. Z kim? Z jego najlepszym przyjacielem. Szybko orientuje się, że faktycznie, obydwoje już od roku zachowywali się podejrzanie! Tak długo trwa ta zdrada! Piotr jest w szoku, nie wie co robić, ostatecznie pod fałszywym pretekstem umawia się z kolegami, że przyjedzie na Łotwę osobno, ale przed wyjściem mocno kłóci się z Anielicą, uderza ją i blokuje telefon… Po ośmiu godzinach jazdy zjawia się na miejscu, dosyć odludnym, po krótkiej rozmowie z właścicielem domków, w których mają nocować, ruszają na wyprawę dookoła jeziora… I tam dochodzi do konfrontacji z Mateuszem, która całkowicie zmieni bieg życia Piotra.
 
Książka składa się z prologu, 12 rozdziałów i epilogu. Ostatnie sześć rozdziałów numerowane jest podwójnie – odliczane zarówno od początku, ale i liczone osobno. Zatem książkę można podzielić na dwie części, ale tak naprawdę podzielona jest na trzy. Zakręcone? A to dopiero początek! Każdy rozdział podzielony jest na krótkie scenki, zatem nie ma problemów z łatwym, wygodnym przyswojeniem lektury. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Piotra, który przedstawia nam wydarzenia z własnej perspektywy i mocno okrasza je komentarzem, jak i własnymi przemyśleniami. Styl powieści jest ciekawy, bo mocno dopasowany, świetnie oddający tę skomplikowaną postać. Język jest przyjemny, plastyczny, gnie się jak plastelina pod naciskiem emocji postaci – zatem raz jest mocny, agresywny, raz uroczy, wyrażający miłość, a później znowu nieco melancholijny, lekko filozoficzny, zastanawiający się na istotą człowieczeństwa. Poprzez język, poprzez styl wszystkie emocje postaci, narratora oddane zostają doskonale, przez co i czytelnik w czasie lektury doświadcza ich dużo – współczucie, irytację, szok i niedowierzanie to pierwsze co przychodzi mi do głowy.
„Nigdy nie uważałem, że mam nerwy ze stali, ale że są przynajmniej z aluminium. Teraz sądzę, że to raczej folia plastikowa, którą obwija się cukierki.”
Postać Piotra jest bardzo rozbudowana. Przedstawia nam się niepozornie, jako człowiek dobry, zakochany, wierny i wierzący – to, jak sam ciągle podkreśla, mocno wpisuje się w jego naturę. Tyle że już od początku czytelnik czuje, że coś jest z tą postacią nie tak… mówi, że kocha, że szanuje, ale uderza? Blokuje telefon? Zdradę odbiera jako coś, co dwójka bliskich mu ludzi zrobiła po to, by to jego zranić? Ewidentnie zatem od początku przejawia cechy nie tylko egoistyczne, ale i narcystyczne. To on jest w centrum, to wokół niego wszystko się kręci. I tak samo z wiarą – twierdzi, że jest dobrym katolikiem, ale już zaraz wychodzi na to, że nie do końca zachowuje się miłosiernie, raczej wiarą zasłania się w momentach, gdy jest mu to wygodne. Nie jest to zatem bohater, którego da się polubić, ale jest tak świetnie wykreowany, tak dobrze przemyślany, jego emocje tak dokładnie oddane, że czytelnik może przyjrzeć się dokładnie motywacjom i tłumaczeniom, ogólnie zachowaniu i psychice ludzi takich jak on, którzy siebie stawiają w centrum wszechświata. Jestem pod wrażeniem tej kreacji, choć w czasie lektury nie umiałam wręcz momentami uwierzyć, jak sam sobą manipuluje, jak dopasowuje wydarzenia i własne zachowanie do swojego obrazu, który tylko on ma w głowie, do własnego mniemania o sobie.
 
Intryga kryminalna, ścieżka fabularna jaką autor wymyślił, to już istny rollercoaster, usiana jest takimi twistami, że w sumie nie powinnam pisać nic, by nie zepsuć żadnej z tych niespodzianek. Tu nic nie jest takim, jakim się wydaje, niby jest to thriller, ale są wątki jakby fantastyczne, które jednak są tylko pretekstem, dla ukazania szerszego obrazu historii. Momentami to powieść, której nie należy traktować dosłownie, a raczej alegorycznie, poprzez krótkie scenki obrazuje coś, co dotyczy życia większości z nas. Akcja nie toczy się bardzo szybko, ale prowadzona jest tak, że naprawdę trudno się do niej oderwać, ciągle ten element niepewności, nieufności co do narratora nam towarzyszy, przez co bardzo chcemy odkryć o co mu tak naprawdę chodzi, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Ale możecie próbować, możecie się domyślać – nie zgadniecie! I w tym elemencie powieści, tym dotyczącym budowy osi fabularnej, jestem pod wrażeniem.
 
A teraz pora na najważniejszą część tej historii – tematy, jakie sobą porusza. A jest ich tak wiele i opisane są tak szeroko, że nawet nie wiem od czego zacząć, które z nich tu wymienić. Wydaje się, że powieść jest obnażeniem dla hipokrytów wszelkiej maści, na każdym poletku. Po pierwsze: religia. Wiera chrześcijańska jest w tej powieści mocno obecna, ale spokojnie, nie ma na celu nawrócenia czytelnika, a analizę wartości i tego, jak wierzący postępują. Odsłania tych, którzy tylko kryją się za wiarą, dopasowując do tego, co jest im wygodne, przede wszystkim do ocenienia postępowania innych, bo gdy sami stają w sytuacji niejednoznacznej, przeważnie kierują się własnym dobrem, a nie wartościami, jakie niesie tak przecież „głęboko” wyznawana wiara. Z drugiej strony powieść zadaje ważne pytanie – czy mamy wolną wolę, czy możemy kierować swoim życiem, czy jednak nie, czy nasz los ustalony jest z góry, a my co byśmy nie zrobili i tak zawsze skończymy w tym samym miejscu? To nie jest zagadnienie stricte chrześcijańskie, to raczej pytanie filozoficzne, na które od wieków uczeni nie są w stanie odpowiedzieć. Ale w co my, w co Ty wierzysz?
Poprzez głównego bohatera przyglądamy się również związkom z bliskim, tego jak z biegiem lat, z biegiem czasu sami niszczymy własne relacje, jak zaniedbujemy osoby, które są nam przecież najbliższe. Chodzi tu o przyjaźń, chodzi o miłość partnerską, rodzicielską, którą im dłużej mamy, tym uznajemy coraz mocniej za pewnik, za coś, o co dbać nie trzeba, bo po prostu jest. Ale czy na pewno?
Myślę, że książkę można też odbierać jako krytykę ludzkości, człowieka współczesnego, który w momencie, gdy dostaje wybór – ratować siebie czy świat – zawsze wybierze siebie. Czy naprawdę wszyscy jesteśmy tak egoistyczni? Gdzie jest granica pomiędzy zwyczajnym pragnieniem, dążeniem do prowadzenia dobrego i wygodnego życia a egoizmem?
„Męczy mnie już ten bieg, ale nie mogę przestać.”
Wygląda na to, że o „Pętli” mogłabym jeszcze pisać długo. Co za umiejętność – na niecałych trzystu stronach zawrzeć tyle tematów, zagadnień, analiz i po prostu porywającej fabuły! Jestem pod wrażeniem umiejętności autora i choć przyznam, że miałam w trakcie lektury momenty zwątpienia, bohater coraz mocniej mnie denerwował, a historia wydawała się, że idzie w stronę fantastyki, to ostatecznie niczego nie żałuję i bardzo się cieszę, że mogłam tej prozy doświadczyć. To coś nieszablonowego, wymykającego się schematom, ale coś bardzo głębokiego, mocnego, zaskakującego, coś co zachwyci każdego, kto lubi powieści zmuszające do myślenia, do czujności, do refleksji. Zatem pewnie po raz dziesiąty, ale już ostatni w tej recenzji powtórzę: jestem pod wrażeniem! Bardzo chciałabym, żeby o tym autorze zrobiło się głośniej, a ja już mam chęć sięgnąć po jego poprzednie powieści. Choć wiem, że tę będę jeszcze długo trawić, „Pętla” to nie jest książka, która szybko wywietrzeje z głowy.
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Opener.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 30, 2023

"Nic do stracenia" Przemysław Piotrowski

"Nic do stracenia" Przemysław Piotrowski

Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: Nic do stracenia
Cykl: Luta Karabina, tom 2
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 400
Gatunek: powieść sensacyjna
 
Przemysław Piotrowski jest autorem powieści kryminalnych i sensacyjnych, który od czasu do czasu lubi sięgać po nowe, testować różne style, jednak ewidentnie lubuje się w tematach nieco makabrycznych… Jego seria kryminalna z Igorem Brudnym pełna jest brutalnych scen i opisów, a jednak to właśnie ona przyniosła mu największą popularność. Ja trochę odstaję z tego tłumu, cenię sobie autora za „Krew z krwi” (recenzja – klik!), która była moją pierwszą stycznością z jego piórem i zrobiła na mnie naprawdę wstrząsające wrażenie! Na ten moment Piotrowski na swoim koncie ma 14 powieści wydanych w przeciągu 8 lat, a najnowsza to „Nic do stracenia”, drugi tom serii sensacyjnej z Lutą Karabiną, którą rok temu otworzyła powieść „Prawo matki” (recenzja –klik!). Z tej serii fani brutalnych opisów również będą zadowoleni!
 
Od historii z „Prawa matki” minęło półtora roku, Luta i były policjant Zygmunt Szatan przyzwyczaili się już do nowej rzeczywistości, choć stale zachowują czujność. Luta pilnuje swoich dzieci wręcz obsesyjnie, ciągle pozostaje w najwyższej czujności w razie gdyby okazało się, że ktoś ją śledzi. Szatan z kolei chyba przyzwyczaił się już do myśli, że jego syn żyje, ewidentnie czuje się z nim związany. Jednak w więzieniu, w którym przebywa syn, zdaje się, że zaczynają jakieś podejrzane typy wypytywać o wydarzenia sprzed półtora roku. Zygmunt ostrzega Lutę, ta obiecuje zachować czujność i trochę powęszyć, ale nie teraz – teraz musi lecieć do Turcji, gdyż właśnie zmarł jej ukochany dziadek… Oczywiście bierze ze sobą dzieci, czego z pewnością by nie zrobiła, gdyby wiedziała, w jak wielkie niebezpieczeństwo wraz z nimi się tą wyprawą pakuje. Bo teraz Luta już nie ma nic do stracenia.
 
Książka składa się z prologu, 42 w miarę krótkich rozdziałów i epilogu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, naprzemiennie przedstawia historię z perspektywy Luty, Szatana i okazyjnie innych postaci zamieszanych w tę intrygę. Narrator raczej skupia się na opisywaniu tego, co się dzieje, na emocje postaci nie poświęca wiele miejsca, choć nie ukrywa, że jest wszechwiedzący – nieraz zaznacza, że wie, co się niedługo zdarzy, że gdyby postacie też to wiedziały, to postępowałyby inaczej. Styl powieści jest prosty, dynamiczny, z rytmu lektury jednak często wybijały mnie nie do końcu poprawnie użyte słowa (np. rozerżnąć gardło zamiast poderżnąć, czy szmalec zamiast szmal) lub koślawe zdania pod względem stylistycznym. Takich sytuacji było trochę, może nie zwrócą na to uwagi czytelnicy, którzy nie przywiązują wagi do warstwy językowej, dla mnie jednak niezależnie od gatunku poprawność językowa, stylistyczna jest bardzo ważna, zatem te wpadki nie umknęły mojej uwadze i sprawiły, że lekturę odebrałam nieco gorzej.
 
Główną postacią serii jest Luta Karabina, a dokładnie Lutosława. Jest to kobieta, Polka ale o tureckich korzeniach, co wyjaśnia tak niespotykane dla nas nazwisko. Była żołnierka, przez kilka dobrych lat jeździła ze swoim pułkiem, oddziałem na zagraniczne misje, a o jednej z nich w tym tomie dowiadujemy się więcej – pewna wstrząsająca scena powraca do Luty wielokrotnie w snach. I jest to przeżycie makabryczne, od którego samego opisu robi się niedobrze. To też punkt wyjścia do jej relacji z jednym z męskich bohaterów, jacy w tym tomie się pojawiają – jest to Borys, jej dawny przyjaciel, z którym po tamtej akcji drogi się jej rozeszły. W tym tomie jednak łączą swoje siły. Luta to matka dwójki dzieci, która jakiś czas temu rozstała się z mężem. To twarda babka, która nie boi się bójek, strzelanek i innych fizycznych, grożących utratą życia wyzwań. Miałam jednak wrażenie, że narrator traktuje ją nieco po macoszemu, trochę lekceważy jej ból po stracie, jakiej w tym tomie doznała, ot od czasu do czasu wspomina, że Luta sobie trochę popłakała. W ogóle nie mogę powiedzieć, żeby Luta mnie do siebie przekonała, nie jest to sympatyczna babka, a i za mało uwagi poświęcone jest na jej psychologię, bym mogła w pełni zrozumieć jej postępowanie. Ale może to po prostu cecha typowej powieści sensacyjnej? W końcu w tym gatunku liczy się przede wszystkim akcja, a postacie faktycznie są rysowane grubą kreską. Więc może i czepiać się nie powinnam.
„(…) właśnie tak zawsze wyobrażał sobie Nemezis – boginię zemsty.”
Trochę lepiej wypada Szatan, którego w tym tomie w porównaniu z poprzednim jest mniej, ale który wydaje się postacią bardziej spójną. Mieszka sobie na odludziu, nie przejmuje się specjalnie niczym, rozmawia ze swoimi zwierzakami i kiedy trzeba, to służy Lucie pomocą.
 
Skoro w historii najważniejsza jest akcja, to chwilę sobie o niej pogadajmy. Wstęp, w którym narrator opisuje rzeczywistość, kiedy Luta leci do Turcji jest dosyć długi, dopiero w okolicy 150 strony faktycznie zaczyna się dziać, akcja przyspiesza, by przyspieszać już cały czas, aż do końca, aż do wielkiej sceny finałowej, która wypada pod względem organizacji przestrzeni bardzo spektakularnie, gdyż toczy się na platformie wiertniczej w Norwegii. Intryga kryminalna zbudowana jest całkiem nieźle, zagadka ciekawi i kilka razy solidnie zaskakuje. Opiera się na walkach o władzę i szemranych interesach rodów gangsterskich, które rządzą w pewnych rejonach świata… Mnie osobiście znowu kilka ze scen mocno sensacyjnych nie do końca przekonało, ale fani gatunku powinni być zadowoleni.
 
Myślę, że warto też wspomnieć o miejscu akcji, gdyż tym razem historia przegania nas przez kilka krajów. Oczywiście kawałek toczy się w Polsce, jest też Turcja, Norwegia, Niemcy. Trochę żałuję, że turecki pogrzeb nie został opisany dokładnie, jest tylko lekko zarysowany, a to z pewnością dodałoby ciekawego kolorytu historii. W Niemczech głównie spędzamy czas w Berlinie, w szemranych dzielnicach, w których królują Turkowie i Polacy i inni imigranci ze Wschodu, a w Norwegii na nabrzeżu, gdyż to port i platformy wiertnicze odgrywają tu znaczącą rolę. Ogólnie postacie cały czas są w ruchu, ciągle się przemieszają z jednego kraju do drugiego.
 
Na koniec muszę jeszcze nawiązać do tytułu powieści, gdyż jest on znaczący dla dwóch głównych postaci – w tym tomie to ludzie, którzy po prostu nie mają już nic do stracenia, na niczym im nie zależy, więc jedyne co się liczy, to odegranie się, odpłacenie pięknym za nadobne. Ale czy bezwzględna zemsta to na pewno dobre wyjście?
 
Podsumowując, „Nic do stracenia” to typowa powieść sensacyjna, która spodoba się czytelnikom szukającym w tym gatunku czystej, niewymagającej rozrywki. Dużo się dzieje, postacie cały czas są w ruchu, jest dużo scen bójek, strzelanek i innych tego typu zasadzek. Są brutalne opisy, autor żadnej ze swoich postaci nie oszczędza i już na początku zasiewa to ziarno niepewności, które cały czas kiełkuje i przypomina, że może to, co się dzieje, jest jednak czymś innym od tego, na co wygląda. Fani gatunku powinni być zadowoleni, ja jednak szukam nawet i w takich powieściach czegoś głębszego, czego tu nie znalazłam, więc i nie do końcu mogę być z lektury usatysfakcjonowana. Myślę, że jest to dla mnie odpowiedni moment, by się z Lutą pożegnać – to jednak tylko moje prywatne pożegnanie, bo autor w posłowiu już zapowiedział, że tom trzeci ukaże się całkiem szybko.
 
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 30, 2023

"Kula, która chybiła" Richard Osman

"Kula, która chybiła" Richard Osman

Tytuł: Kula, która chybiła
Cykl: Czwartkowy Klub Zbrodni, tom 3
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 440
Gatunek: kryminał cozy crime
 
Richard Osman to znana osobowość na rynku angielskim – przez wiele lat prowadził popularny teleturniej telewizyjny, jest komikiem, producentem, a od roku 2020 również pisarzem, pisze kryminały, w których wykorzystuje swoje urocze brytyjskie poczucie humoru – tak powstają przyjemne, lekkie i zabawne kryminały w nurcie cozy crime. Na rynku angielskim każdy kolejny tom serii ukazuje się równo raz na rok, w Polsce mieliśmy trochę inaczej – tom pierwszy ukazał się na chwilę po debiucie, również w 2020 pod tytułem „Morderców tropimy w czwartki” (recenzja – klik!) pod szyldem Wydawnictwa Muza, które niestety nie zdecydowało się na wydanie dalszych tomów. Na szczęście, w tym roku w końcu za kolejne tłumaczenia wzięło się Wydawnictwo Agora, dzięki któremu teraz możemy się cieszyć już trzema tytułami wydanymi w spójnej, bardzo przyjemnej szacie graficznej („Czwartkowy Klub Zbrodni” – klik!, „Człowiek, który umarł dwa razy” – klik!). W międzyczasie na rynku angielskim pojawił się już tom czwarty, więc nam pozostaje mieć nadzieję, że i tego tłumaczenia wkrótce się doczekamy!
 
Fabuła powieści toczy się w małym angielskim miasteczku, na luksusowym osiedlu dla seniorów zwanym Coopers Chase. Wkrótce ma się tam zjawić lokalna gwiazda telewizji – Mike Waghorn, który ma nakręcić materiał o Ronem, jednym z czwórki członków Czwartkowego Klubu Zbodni. Szybko wychodzi na jaw, że choć Ron jest podekscytowany potencjalną sławą, to tak naprawdę jest to intryga kryminalna wymyślona przez tę czwórkę – właśnie przyglądają się sprawie potencjalnego morderstwa sprzed dziesięciu lat, kiedy to młoda dziennikarka, współprowadząca program z Mike’m, zginęła spadając samochodem z klifu… to znaczy tak założyła policja, bo jej ciała nigdy nie znaleziono, były też przesłanki, by podejrzewać udział osób trzecich, jednak śledztwo szybko zostało zamknięte. Teraz członkowie Czwartkowego Klubu Zbrodni rozmawiali już z kilkoma osobami bliskimi dziennikarce, został im ten najsławniejszy – Mike. Czy jest podejrzany? Trzeba się sprawie przyjrzeć! Jednak nie jest to jedyna sprawa, jaka zaprząta głowy CKZ, a raczej jednego z jej członków. Elizabeth, była agentka wywiadu, dostaje anonimowe dziwne wiadomości prawdopodobnie odnoszące się do jej przeszłości… czy to czcze pogróżki czy jednak coś więcej?
 
Historia rozpisana jest na trzy tytułowane części, które składają się na prolog i 91 krótkich rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego naprzemiennie skupiając się na kilku postaciach serii i tych zamieszanych w tę sprawę oraz w narracji pierwszoosobowej przez Joyce, drugą kobietę w CKZ, która zdarzenia opisuje w formie pamiętnika. Styl powieści to coś, co mocno się wyróżnia – jest lekki i zabawny, humor zawarty jest w sumie we wszystkich: w postaciach, w sytuacjach, w dialogach, ale nie jest przesadzony, nie ma go tyle, by zdominował historię, a po prostu nadaje jej tę lekkość, sprawia, że historia mroczna staje się urocza… Ciekawy zabieg nawiązujący do klasyki kryminału – tam też przecież nie chodziło o to, żeby zszokować brutalnością, a dostarczyć czytelnikowi dobrej rozrywki poprzez inteligentną zagadkę i wyśmienite kreacje postaci – i tu to dostajemy. Narrator trzecioosobowy jest wszechwiedzący, swoją historię prowadzi w stylu lekko pouczającym – często aktualne wydarzenia wykorzystuje, by rzucić jakąś uwagę, spostrzeżenie, mądrość ogólną. Wychodzi to bardzo naturalnie, w końcu głównymi bohaterami są postacie w wieku już mocno zaawansowanym, a więc i dostrzegające w życiu więcej, mające więcej doświadczeń i inne spojrzenie na to, co jest tak naprawdę ważne. Całość czyta się niesamowicie lekko, płynnie i przyjemnie.
„-Nie, to ja dziękuję. Że mnie pan wysłuchał.
Ostatecznie zawsze chodziło tylko o to. Ludzie często próbują nam coś powiedzieć i wystarczy im tylko na to pozwolić.”
Tym razem zagadki kryminalne dostajemy dwie, początkowo zajmujemy się nimi naprzemiennie, później, gdy reszta CKZ dowiaduje się o tej drugiej, sprawy jakoś tak naturalnie się ze sobą mieszają. Obydwie są dobrze przemyślane i nieoczywiste, a z tropów, jakie autor nam podsuwa, ciężko samodzielnie coś zbudować, finalnie jednak okazuje się, że wszystko jest spójne i logiczne. To inteligentne zagadki, w które zamieszane jest kilka podejrzanych osób… Historia ciekawi, zaskakuje, a przede wszystkim wciąga, przez to z jednej strony ciężko się od niej oderwać, z drugiej chciałoby się dawkować przyjemność, by za szybko się nie skończyła…
 
I choć zagadka kryminalna jest solidna i całkiem poważna jak na komediowy nurt kryminału, to tym, co w tej historii, jak i w całej serii bryluje, to postacie. To kreacje barwne, wielowymiarowe, pełne pokładów humoru, a jednak niosące też coś więcej, coś ważnego, co zmusza do zastanowienia nad swoim życiem i problemami, z jakimi boryka się społeczność osób starszych. W tym tomie dużo miejsca poświęcone jest na związek Elizabeth z mężem, który coraz częściej zapomina, prawdopodobnie cierpi na Alzheimera, który powoli go Elizabeth zabiera. To jeden z tych smutnych wątków serii, ten w którym patrzymy na powolne odchodzenie osoby ważniej, mimo tego, że przecież z ciałem jest ciągle wszystko w porządku. Ale starość to nie tylko smutki, to też ciągle czas kiedy można zaczynać od nowa i w tym tomie robi to Ron, który w końcu znajduje sobie potencjalną partnerkę… Tu dostajemy przyjemną, uroczą komedię o starszym panu, który próbuje odnaleźć się we współczesnym świecie randkowania. Pozostałej dwójki z CZK jest tu nieco mniej, ale jest to zrozumiałe – oni mieli swoje chwile świetności w tomach poprzednich.
Oczywiście poza tą czwórką są też inne postacie: Donna i Chris, dwójka policjantów, którzy współpracują z CKZ, jest też Bogdan, imigrant z Polski, który mocno przywiązał się do Elizabeth i jej męża. Jest też Connie, bohaterka z poprzedniego tomu, która i w tym odgrywa pewną ważną rolę. Każda postać jest przyjemnie oryginalna, nadaje lekturze charakteru, a zarazem dobrego humoru.
Nie da się nie wspomnieć o jeszcze jednej postaci, tym razem tej pojawiającej się tylko w tym tomie: o Mike’u, gwieździe lokalnej telewizji, który… no właśnie, jaką rolę tu gra? Czy jest dobry, czy jednak zły, co łączyło go z tamtą dziennikarką? Przyglądamy się jego karierze, jego motywom i znajomościom. I choć na pierwszy rzut oka kreowany jest na narcystyczną gwiazdkę, to mogę Wam obiecać, że i ta kreacja nie zawiedzie – jest dużo głębsza, dużo bardziej złożona.
 
W serii Czwartkowy Klub Zbrodni miesza się przeszłość z teraźniejszością. Pojawiają się stare sprawy, ale ta przeszłość przede wszystkim odnosi się do postaci – do ich stylów życia, do wspomnień i doświadczeń, które teraz pozwalają spojrzeć na wszystko z większym dystansem. W każdym tomie dowiadujemy się nowych przyjemnie ciekawych i zabawnych informacji z przeszłości postaci, ale jedno pozostaje niezmienne – ta celebracja życia, te przesłanie, że nigdy nie jest za późno, by nie tylko robić to, co trzeba, co wynika z obowiązków, ale by dobrze żyć pozwalając sobie na chwile przyjemności. W tym tomie mocno podkreślana jest siła przyjaźni, związków, które warto pielęgnować – na to też nigdy nie jest za późno, warto się trochę postarać, bo przecież tyle można zyskać…
 
Podsumowując, tom trzeci Czwartkowego Klubu Zbrodni nie zawodzi, a tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to jedna z moich ulubionych, nastrajających mnie pozytywnie serii. Solidna intryga kryminalna, uroczo zabawne, nieszablonowe postacie, dobry humor i ciekawe zmuszające do myślenia spostrzeżenia dają razem coś naprawdę niezwykłego, ciepłego i kojącego, choć przecież cały czas pozostajemy w gatunku kryminału. Myślę, że w serii rozkochają się wszyscy miłośnicy komedii kryminalnych i klasyki kryminału – bo tu nie liczy się brutalność, jej tu wcale nie ma, a inteligentna zagadka i niesamowite, bystre i sympatyczne kreacje postaci. Każdy tom serii przedstawia osobną zagadkę kryminalną, więc da się je czytać oddzielnie, jednak zróbcie sobie tę przyjemność i zacznijcie od tomu pierwszego, by w pełni poznać, a zatem i pokochać bohaterów. Ja już teraz z niecierpliwością wypatruję informacji o polskiej wersji tomu czwartego i trochę zazdroszczę tym, którzy ciągle mają lekturę serii przed sobą – czeka Was niesamowita przyjemność!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Agora.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 27, 2023

"Zrost" Robert Małecki

"Zrost" Robert Małecki

Autor: Robert Małecki
Tytuł: Zrost
Cykl: komisarz Bernard Gross, tom 4
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał
 
Robert Małecki jest aktualnie jednym z najpopularniejszych i najmocniej docenianych polskich autorów powieści kryminalnych, a zaledwie siedem lat temu debiutował! Teraz na koncie ma już trzy serie kryminalne, kilka powieści osobnych i dwie ważne kryminalne nagrody literackie: Nagrodę Wielkiego Kalibru i Nagrodę Kryminalnej Piły. Seria z komisarzem Bernardem Grossem długo pozostawała trylogią, pierwsze tomy ukazały się w latach 2018-2020. Czytelnicy jednak tak bardzo się z tą postacią polubili, że autor w końcu spełnił ich życzenie – po trzech latach przerwy w końcu ukazał się tom czwarty! Dla mnie jednak to było dopiero drugie spotkanie z tym bohaterem, czytałam pięć lat temu „Skazę”, teraz przyszła kolej przeskoczyć dwa tomy i sięgnąć po „Zrost”. I w ogóle mi to w lekturze nie przeszkodziło!
 
Zima, rok 2018. Komisariat w Chełmży otrzymuje zgłoszenie o zgonie obok jeziora w Bielczynach. Mężczyzna, sąsiad zmarłego zgłosił, że rankiem, w okolicach 6:00 przyszedł do jego domu, przyniósł mu obiecany świeży bochenek chleba z okolicznej piekarni. Mieszkanie było mocno wychłodzone, telewizor włączony, ale wyświetlał się na nim tylko biały szum, a w fotelu odwrócony twarzą do ściany siedział starszy pan. Z jakiegoś powodu zgłaszający był przekonany, że mężczyzna nie żyje. Po przyjeździe służb jednak okazało się, że mieszkanie jest puste. Po przeszukaniu okolicy starszy pan został znaleziony martwy w jeziorze – jego ciało było przywiązane liną, by nie odpłynęło, leżało na desce… Czy to morderstwo czy samobójstwo? Po co deska, po co lina? To dopiero pierwsze z wielu pytań na jakie przyjdzie Grossowi szukać odpowiedzi.
 
Książka nie ma typowego podziału na rozdziały, są za to odliczane dni śledztwa, jest ich dziesięć oraz coś na kształt epilogu. Pomiędzy rozdziałami dotyczących współczesności naprzemiennie pojawiają się też krótkie wstawki z roku 1945, zimy i wczesnej wiosny. Każdy dzień śledztwa podzielony jest na scenki, w których najczęściej naprzemiennie narrator obserwuje Grossa i Skalską, aspirantką, którą wspólnie z komisarzem prowadzi śledztwo. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator jest wszechwiedzący, przede wszystkim stara się oddać to co się dzieje, dokładnie to opisać, ale nie brak też miejsca na krótkie wstawki z myślami, emocjami postaci. Styl powieści jest spokojny, przyjemny, wyważony i bardzo uważny, wprowadza klimat wyciszenia, kameralnej powieści kryminalnej.
 
Robert Małecki buduje swoją historię na bazie klasycznych kryminałów – tu chodzi o zagadkę, tajemnicę, myślenie i dedukcję. Śledczym chyba nigdzie się nie spieszy, uważnie przyglądają się życiu ofiary, szukają tego aspektu, który mógł doprowadzić do śmierci. Chodzą, przesłuchają świadków, szukają dowodów. I tak Gross wpada na pomysł, by sprawdzić czy w dniu śmierci mężczyzny rankiem były jeszcze jakieś zgłoszenia na policję. Tak, były, godzinę później miał miejsce wypadek samochodowy. Czy wypadek mógł mieć związek ze śmiercią starszego mężczyzny? Może, to kolejny wątek do sprawdzenia. Intryga zatem toczy się leniwie, w jakiś sposób wiążąc się z przeszłością, z rokiem 1945, dawnymi mieszkańcami i Żydówkami, które w okolicy więzione były w obozie… Historia raz po raz sięga do tego czasu, opowiada o wycinku z dzieciństwa ofiary, a czytelnik z uwagą śledzi wydarzenia – przecież coś w nich musi wiązać się z tą współczesną śmiercią. Zagadka zatem, mimo że prowadzona spokojnie, jest ciekawa, zajmująca i nieoczywista, oparta na jakiejś mrocznej tajemnicy, którą może znać tylko starsze pokolenie… Ale czy na pewno?
„- A ja sądzę, że tajemnic trzeba dochowywać za wszelką cenę. Dlatego podobnie jak Staszek zamierzam zabrać ją do grobu. Tak będzie lepiej – oznajmił mężczyzna, a po chwili dodał – jak pan sądzi, dlaczego Sądecki nigdy jej nie ujawnił?
Gross nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- A ja wiem, drogi pani. Ja wiem – powtórzył. – Bo wystarczyło, że ona dzieliła nas. Nie chcieliśmy, by miała wpływ na niewinne osoby. Na członków naszych rodzin. Nie chcieliśmy, by ta blizna, ten paskudny i brzydki zrost, wyrastał na każdym kolejnym pokoleniu.”
A może mężczyzna po prostu targnął się na swoje życie, śledztwo jest niepotrzebne? Poprzez tę wątpliwość autor porusza ciekawy temat depresji starczej – to temat, o którym niespecjalnie dużo się mówi. Zatem mówi o tym „Zrost”, w którym to zagadnienie jest dobrze opisane i naświetlone – brak sensu, coraz mniej sprawne ciało, masa leków, choroby i i tak przecież niedalekie widmo śmierci sprawiają, że odbieranie sobie życia przez osoby starsze jest dużo częstsze niż nam się wydaje…
 
„Zrost” to kryminał z gatunku tych, które nie skupiają się tylko i wyłącznie na zagadce opisywanej w tym tomie. Jest też miejsce na życie prywatne postaci, które pojawiają się w całej serii. W tym sprawa sprzed dziesięciu lat dotycząca napadu na żonę Grossa, po której ona zapadła w śpiączkę, a on stracił więź z własnym synem. Do tej pory nie znaleziono sprawców ani motywu… Czy jest szansa, że po takim czasie jeszcze coś ruszy? Przyglądamy się codzienności Grossa, obserwujemy jego skomplikowaną relację z synem i z nową partnerką, z którą dopiero powoli uczy się żyć. Jest też Skalska, która też doświadczyła trudnych zdarzeń w przeszłości – wraz z Grossem się teraz wspierają. Dzięki temu, że postacie obserwujemy też po godzinach, poznajemy ich relacje, ich pasje, historia i same postacie stają nam się bliższe, dają to odczucie kameralności. I mimo tego, że te postacie ewidentnie już wiele przeżyły w tej serii, to czytając ten tom jako osobną powieść nie ma się poczucia wykluczenia – historie są w odpowiednim miejscu przytoczone, krótko przypomniane, a uwaga na postaciach jest tak duża, że nawet nie znając ich wcześniej, w tym tomie łatwo poczuć do nich sympatię – smutną, bo życie ich nie rozpieszcza, ale jednak sympatię. Mimo ich wad, mimo skaz, mimo strachu, przez który czasem podejmują złe decyzje.
 
Klimat tej historii jest małomiasteczkowy, spokojny, mocno zimowy. Przyglądamy się małej społeczności mieszkańców, kilku rodzinom, które coś ze sobą łączy – czy to miejsce, czy przeszłość. Są nawet wątki niezwiązane z intrygą i jako tako życiem głównych bohaterów – jak np. matka z nastoletnim synem, którą Skalska w pewnym momencie przesłuchuje i choć kobieta do śledztwa nic nie wnosi, to wątek jej i jej syna jest kontynuowany. I to jest w porządku, dzięki temu pokazuje nam charakter Skalskiej i relacje panujące na ich komendzie.
 
Prócz tematyki samotności i depresji osób starszych, tym co tu dominuje, jest historia, przeszłość, której traumatyczne przeżycia odbijają ślad w człowieku na całe życie. Jak pogodzić się z czymś, co budzi nasz sprzeciw? Czy czas faktycznie leczy rany? Czy lepiej mówić czy zamknąć w sobie te rany, te bolesne wspomnienia? To odnosi się zarówno do intrygi kryminalnej, jak i do większości z pojawiających się bohaterów.
 
Podsumowując, „Zrost” to kryminał spokojny, małomiasteczkowy, urzekający kameralną zimową atmosferą i tajemnicą, która została zagrzebana głęboko, a którą przyszła pora odkryć. Napisany tak, że bez problemu można czytać go niezależnie od serii, budzący ciekawość, ale mimo smutnych i istotnych tematów dający poczucie wyciszenia, jakiegoś dziwnego, smutnego spokoju. Sprawne pióro, uważna narracja to coś, co zawsze mnie zachwyca, tu w połączeniu z bolesnym wspomnieniem z czasów II wojny światowej sprawia, że historia, choć tocząca się leniwie, jest przejmująca i zwyczajnie ciekawa. Podobało mi się, po raz kolejny utwierdzam się w tym, że zachwyty nad prozą Roberta Małeckiego nie są przesadzone!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 27, 2023

"Bezwładność" Jacek Łukawski

"Bezwładność" Jacek Łukawski

Autor: Jacek Łukawski
Tytuł: Bezwładność
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 316
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminał
 
Jacek Łukawski to autor, który nie boi się testować różnych gatunków literackich. Zaczynał w 2012 roku zbiorem opowiadań motocyklowych, później pisał trochę fantastyki, a w 2020 wkroczył na scenę kryminalną z na razie dwutomową serią Krąg Painera (o pierwszym tomie pt. „Odmęt” możecie poczytać tu – klik!). Od 2021 niewiele było go na scenie literackiej, pisał raczej krótkie formy, ale teraz w końcu do nas powrócił – tym razem z thrillerem psychologicznym z wątkiem kryminalnym sięgającym tematyką aż do czasów II wojny światowej…
 
Kwiecień 2020, mała wioska gdzieś w okolicy Kielc, pomiędzy Sennowem, Sumienną a Bożą Wolą. Marcin Bieńczuk wraz z żona Renatą kilka miesięcy temu przeprowadzili się w te okolice, do starego, zaniedbanego domu odziedziczonego po rodzicach Renaty. Wcześniej mieszkali na Śląsku, w małym mieszkanku, Marcin piął się po szczeblach kariery, jednak dla żony zdecydował się na zmianę, rezygnację z kilku marzeń w imię ratowania małżeństwa. Teraz on bez pracy, niby zajmuje się remontem domu i jeździ na rozmowy w sprawie nowej pracy, a naprawdę nie robi prawie nic – leży, chodzi o lesie i pilnuje fachowców, którzy wpadają nie w tych godzinach, w których byli umówieni… Pewnego wieczoru od przepytywań żony o postępy w pracach, co z pewnością skończyłoby się kolejną kłótnią, ratuje go pukanie do drzwi. To policja, przyszli zapytać o Julię, przyjaciółkę Renaty, która niedawno została znaleziona martwa w lesie… Wypytują o noc sylwestrową, gdy Marcin odprowadzał Julię do domu, on na to reaguje dosyć dziwnie. Czy ma coś wspólnego z tą śmiercią? Twierdzi, że on się z nią tak naprawdę nie znał… Renata jest wstrząśnięta, ale to nie dziwne – przecież były przyjaciółkami od najmłodszych lat. Ta wiadomość, ta śmierć wyzwala w nich burzliwe emocje, które zaczną odsłaniać coraz mroczniejsze rejony ich duszy… Tylko czy któreś z nich mogło zabić?
 
Książka składa się z 19 rozdziałów z określeniem miesiąca i roku zdarzeń oraz postaci, z perspektywy której historia jest opisywana – naprzemiennie poznajemy wersję Marcina i Renaty. Historia główna toczy się przez kilka miesięcy, od kwietnia do sierpnia 2020 roku. Rozdziały są średniej długości, ale podzielone na scenki, w których czasy aktualne mieszają się ze wspomnieniami postaci. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który głównie skupia się na oddaniu emocji i myśli opisywanej postaci. Styl powieści jest spokojny, język nowoczesny, ale raczej pozbawiony przekleństw, zdania różnej długości dopasowane do wrażenia, jakie mają w czytelniku wywołać. Całość czyta się płynnie, sprawnie, przyjemnie.
„(…) zmiany tylko wtedy są złe, gdy nie można się do nich dostosować.”
Historię „Bezwładności” można porównać do góry lodowej. To, co jest widoczne na pierwszy rzut oka, to, czym wita nas ta powieść, to malutki odłamek rzeczywistości postaci, niepozorny, który skrywa w sobie wiele tajemnic. I tak im dalej zgłębiamy się w lekturę, im schodzimy po tej górze niżej, tym tajemnice, jak lód, się nawarstwiają, jest ich tylko coraz więcej i więcej, w różnych tematach, z teraz i kiedyś. I są to tajemnice okropne, brzydkie, takie, które mogą spowodować… no właśnie, czy są aż tak poważne, by ktoś stracił życie? Historia zaskakuje, choć tempo akcji jest raczej spokojne, skupiamy się przecież nie na zdarzeniach, a na wewnętrznych przeżyciach, przemyśleniach, wspomnieniach postaci… A jednak historia idzie w tak niespodziewanych kierunkach, że tego, co finalnie przyniesie nie sposób przewidzieć.
 
Gatunkowo jednak przede wszystkim jest to thriller psychologiczny, który skrupulatnie, choć z początku oszczędnie oddaje nam charaktery i doświadczenia obydwu postaci. Obydwoje zostali przez życie skrzywdzeni, obydwoje walczyli, by na własną rękę wyjść na przyzwoitych ludzi. Tyle, że tylko Marcin w tym małżeństwie swoją mroczną przeszłość odsłonił, Renata swoje traumy pochowała głęboko. On czuł, że musi jej coś wynagradzać, coś dla niej zrobić – to się przeniósł, zostawił wszystko, by teraz Renata mogła żyć w miejscu, które zna od dzieciństwa. Ona z kolei jest jeszcze bardziej zamknięta, niespokojna, ale z jakiego powodu? Czuje ulgę zamiast żalu, prowadzi jakieś tajne rozmowy ze znajomymi za plecami męża… O co jej chodzi?
I tak skupiamy się tu na relacjach małżeńskich i rodzinnych, tych pomiędzy rodzicami a dzieckiem (to wątek poruszany przez wspomnienia postaci). Przyglądamy się jak brak komunikacji, brak porozumienia i życie oparte tylko na domysłach tego, co druga osoba myśli, zamiast budować i scalać, rujnuje życie zainteresowanych stron. Czy mimo doświadczonych krzywd można wybaczyć, żyć dalej w zgodzie i pojednaniu? Im bliżej obserwujemy zachowania i wspomnienia postaci, tym bardziej jesteśmy zdziwieni – ale to przecież ludzie, którzy przeżyli traumę, ludzie współuzależnieni, wychowani w podległy sposób, co tłumaczy ich nielogiczne decyzje.
„Zrozumiała, że agresja, której doświadczyła, nie była przeznaczona dla niej. Tyle że to niczego nie zmieniało. Nie była celem, ale stała się ofiarą. Lęk i poczucie krzywdy pozostały na zawsze.”
W „Bezwładności” pojawia się także wątek II wojny światowej – obok Bieńczuków mieszka stary sąsiad, którego Marcin nazywa partyzantem. W lesie znajdują się jakieś dziwne tabliczki i groby. Co wydarzyło się w tej okolicy lata temu? Dlaczego ta historia nadal zapisana jest w pamięci tego miejsca i jaki związek ma z aktualnymi wydarzeniami?
 
A jednak książka to też kryminał – są zwłoki, jest śmierć poniesiona prawdopodobnie przy pomocy osób trzecich, finalnie jest też śledztwo. W sumie to końcowa część powieści skupia się mocno właśnie na tej intrydze kryminalnej, wcześniej raczej skupiamy się na emocjach i wspomnienia, pod koniec pojawia się faktycznie jakaś dynamiczniejsza akcja, której finał będzie rozwiązaniem zagadki śmierci Julii.
 
Podsumowując, „Bezwładność” to spokojny, skupiony na wewnętrznych przeżyciach postaci klimatyczny thriller, którego akcja osadzona jest w małej miejscowości, zaraz obok lasu pamiętającego zdarzenia z czasów II wojny światowej. To historia pełna tajemnic, kłamstw, niedomówień, niedopowiedzeń i fałszywych założeń, na jakie zamiast rozmowy pozwalają sobie bohaterowie, małżeństwo rozpadające się, ale niedopuszczające ciągle tak na sto procent myśli o rozwodzie. Obydwoje skrywają brudne tajemnice, traumy z przeszłości, które wpływają na to, jacy są teraz. Dużo tych nieszczęść było, nie jest to pozytywna historia, im dalej, tym robi się smutniej, poważniej. A jednak książka nie liczy wielu stron, mam wrażenie, że autor próbował napisać coś krótszego od poprzednich kryminałów. I choć mnie to one mocniej przekonały, to i ten tytuł uważam za lekturę, po którą warto sięgnąć w pewien chłodny, deszczowy jesienny wieczór…
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 27, 2023

"Dystopia" Vincent V. Severski

"Dystopia" Vincent V. Severski

Autor: Vincent V. Severski
Tytuł: Dystopia
Cykl: Sekcja, tom 4
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 536
Gatunek: powieść szpiegowska
 
Vincent V. Severski, były oficer polskiego wywiadu, jest autorem dwóch serii szpiegowskich – Nielegalnych i Sekcji. W tej drugiej już od tomu drugiego zaczynają pojawiać się postacie znane z serii wcześniejszej, w najnowszej części „Dystopia” pracują już ze sobą ramię w ramię. Sama serii pierwszej nie czytałam, Sekcja to moje pierwsze spotkanie z jego piórem, ale nie miałam żadnych problemów, żeby połapać się kto jest kim i jakie ma relacje z innymi. Myślę też, że i serię Sekcja da się czytać bez zachowania kolejności chronologicznej, z tym że wtedy przywiązanie do postaci i zrozumienie ich kreacji psychologicznych będzie nieco większym wyzwaniem. Ja tym razem miałam przyjemność czytać całą serię i to w przeciągu jednego miesiąca! To była niezwykła przygoda zmieniająca moje spojrzenie na gatunek powieści szpiegowskich.
 
Fabuła „Dystopii” zaczyna się w momencie, gdy polskie służby zamknęły w więzieniu byłego szefa Sekcji wraz z jego partnerką i kilkoma współpracownikami. Na najwyższych szczeblach władzy obsadzeni zostali ludzie, którzy drygowani są przez Rosję, przede wszystkim jest to Jerzy Kaziura, teraz wicepremier i koordynator służb, który od lat jest tajnym rosyjskim szpiegiem. W mediach prowadzona jest nagonka antyrosyjska, aż huczy od tego, że aresztowani powiązani są zależnościami z tym krajem. Agencja Wywiadu została rozwiązana, trwa śledztwo, które ma wykazać nieprawidłowości jej funkcjonowania, przygotowane są ustawy pod nowe zorganizowane służby. W tym wszystkim Maria, Monika i Sara, kobiety, które ostatnimi czasy były mocno związane z działaniami Sekcji, podejmują decyzję, że nie pozwolą, by Kaziura rządził Polską, a ich bliscy zostali oskarżeni o coś, czego nie popełnili. Decydują się wziąć sprawy w swoje ręce, ujawnić, że to Kaziura współpracuje z Rosją, rozwalić od środka cały ten rząd i uwolnić przyjaciół zamkniętych w więzieniu. Tylko jak to zrobić, gdy wszystkie cały czas są pod czujną obserwacją służb i nie mają na przewiny wicepremiera żadnych dowodów?
„Nasi faceci siedzą w więzieniu, więc teraz czas na nas. Musimy ich wyciągnąć i… przy okazji pomóc Rzeczypospolitej, w końcu też kobiecie. Mamy chyba wystarczająco dużo dynamitu, by wysadzić tę moskiewską agenturę. Wszystkie wiemy, kto i za co. Teraz musimy zastanowić się, jak to zrobić, kto i kiedy powinien podpalić lont.”
Książka składa się z prologu, 105 króciutkich rozdziałów i epilogu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który podąża naprzemiennie za kilkoma postaciami, kilkoma przeciwnymi sobie obozami. Historię przedstawia z ich perspektyw, wchodzi w ich głowy, dokładnie oddaje ich myśli, odczucia i dylematy. A tych w tym tomie sporo! Styl powieści jest niesamowicie dopracowany, niesamowicie płynny, czuć, że autor bardzo swobodnie posługuje się językiem polskim i ma te tak zwane lekkie pióro – niby słowa, zdania, jakich używa są proste, ale w dziwnie kluczowy sposób uchwytują wszystko, co w danym momencie trzeba przekazać i robią to tak płynnie, że przez tekst się po prostu płynie – nie ma nic, co wybijałoby z rytmu lektury. Dodatkowo zauważyłam, że język jakim posługują się postacie zmienia się w zależności od postaci, którą akurat oddaje narrator, szczególnie widać to w rozdziałach, w których opisywane są działania Kaziury i mu sprzyjających – ich język naznaczony jest wyrazami o odniesieniu negatywnym, czuć, że są to postacie egoistyczne, które mają się za lepszych, sprytniejszych od innych, a w stosunku do kobiet są po prostu mizoginami – używają feminatywów, ale w tak parszywy sposób, że po prostu czuć, że robią to w sposób prześmiewczy, mocno negatywny. Ogólnie feminatywy w tej powieści są czymś mocno naturalnym, same bohaterki pilnują, by ich zawody, ich profesje i stopnie odmieniać poprawnie, co w moich oczach jest ogromnym plusem!
 
Książka to dosyć obszerna historia (choć w porównaniu do „Naboru” jej grubość na pierwszy rzut oka jest bardzo przyjemna), a jednak nie ma w niej nic, co nie powinno się w niej znaleźć. Wszystko jest perfekcyjnie przemyślane, dopasowane, wszystko ma swoje miejsce i konkretny cel. Intryga jest rozbudowana, wielowarstwowa, skupia się na kilku różnych punktach widzenia sytuacji, kilku obozach, przez co z początku panuje lekkie zamieszanie. Sama miałam problemy z zapamiętaniem nazwisk i funkcji głównie w obozie rządowym, odczuwałam pewne zagubienie nawet tak do połowy powieści, później jednak te odczucie się rozmyło (dlatego też uważam, że dla chcącego możliwe jest czytanie książki w oderwaniu od reszty serii). Pozostałe obozy, pozostałe postacie takich trudności nie nastręczały, od początku całkiem sprawnie udało mi się zorientować kto jest kim i z kim współpracuje. Zatem w moim odczuciu początek powieści jest ważny, ale również jest tym punktem w historii, przez który trzeba się po prostu przegryźć. Po stu stronach historia jest już bardzo ciekawa, a od połowy książki historia staje się nieodkładalna, emocje sięgają zenitu, fabuła raz po raz zaskakuje, toczy się w tempie dynamicznym, a i daje poczucie, że wszystko dzieje się na raz – w końcu obserwujemy kilka postaci, a narrator skrupulatnie oddaje co kto w danym momencie robi. Dopracowanie historii, intrygi powieści to prawdziwy majstersztyk, jeszcze zanim skończyłam lekturę, co chwilę w mojej głowie pojawiały się myśli o tym, jak wielki podziw budzi ta umiejętność autora, jak wszystko w tej historii, tak rozbudowanej!, ma swoje miejsce i sens.
 
Jak wspomniałam, historia oddana jest przez emocje i odczucia postaci, to one kierują narracją, a przez to czytelnik może oglądać ją sobie z kilku punktów widzenia, z różnym nacechowaniem emocjonalnym. I tak mamy ten obóz rządowy – Kaziurę, premiera i współpracującego z Kaziurą jego szwagra Kamińskiego, który jest tym wykonującym polecenia Kaziury w temacie służb bezpieczeństwa. Oni kierowani przez Kaziurę chcąc nie chcąc działają w interesie Rosji, realizują ich założenia – Kaziura sprytnie manipuluje swoim otoczeniem, to postać ewidentnie inteligentna, ale i negatywna. W ich bliskości, współpracują z nimi również Zwoliński z Basią, ale to już postacie bardziej skomplikowane charakterologicznie, które w książce przechodzą dużą przemianę. W służbach pojawia się też trzeci punkt widzenia – zwyczajnego policjanta, który przypadkiem wplątuje się w tę aferę. W opozycji do władzy stoją Maria, Monika i Sara, które są zdeterminowane, by zakończyć ten cyrk na najwyższych szczeblach raz na zawsze. Przyznam, że bałam się trochę jak były oficer służb odda postacie kobiece, które w tym tomie pełnią rolę najważniejszą, przewodnią. Na szczęście obawy okazały się całkowicie nieuzasadnione, mimo ram gatunkowych, autor oddał je jako pełne, wiarygodne, rozbudowane. Kobiety są zdeterminowane, popełniają błędy i dają się ponieść emocjom jak każdy, ale są też niesamowicie dobrymi agentkami, są inteligentne, błyskotliwe i po prostu moralnie dobre, co autor oddał w pełni. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych kreacji kobiecych, ich głębi, ich subtelnych przemian w czasie tej jednej historii.
 
Tym razem miejscem akcji jest Polska, głównie Warszawa, jej różne dzielnice. Oczywiście postacie momentami wyjeżdżają poza jej granicę, ale w porównaniu do tomów poprzednich, ten odnośnie miejsca akcji jest bardziej statyczny. I może dzięki temu czytelnik podczas lektury może się mocniej skupić na tematach, jakie w tej historii się pojawiają, jakie zostają przez nią wykreowane. A są to tematy nam bliskie, bo chwilę temu sami walczyliśmy o niezależność naszego kraju w wyborach parlamentarnych. Nie da się podczas tej lektury nie zastanowić nad dylematami postaci, tych w głębi duszy dobrych postaci – czy stać po stronie władzy niezależnie jaka by była, bo przecież ona daje bezpieczeństwo i pracę, czy jednak działać na ich szkodę, a za to zgodnie z zasadami moralnymi. Nasze bohaterki i towarzyszące im postacie męskie próbują sobie odpowiedzieć na pytanie jak służyć państwu i obywatelom, kiedy władza robi całkiem coś innego, realizuje własne osobiste cele, które nie przyniosą państwu nic dobrego. Czy ich obowiązkiem jest walka z władzą czy to za duże wyzwanie, za bardzo skomplikowana machina zależności, której jednak nie da się pokonać? W końcu u szczytów władzy rączka rączkę myje, więc jak pozbawić ich możliwości działania, jak pokazać światu ich fałsz i zakłamanie? Czy leży to w rękach Moniki, Sary, Marii? Czy trzy kobiety, które są teraz przecież zwykłymi cywilami, tylko dużo bardziej pilnowanymi przez państwo niż normalny obywatel, są w stanie uszkodzić tę machinę tak, by wszyscy zobaczyli jej wnętrzności? Może tak, ale jakim kosztem? Czy na pewno warto aż tak się poświęcać, aż tak ryzykować bezpieczeństwo nie tylko własne, ale wszystkich, którzy są im przychylni?
„Tym razem mamy za przeciwnika własne państwo, a nikogo za nami. Więc jest ryzyko, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy.”
Ciekawym tematem jest też podkreślenie siły mediów. Kaziura nieraz podkreśla, że w mediach prowadzi kampanię antyrosyjską, ale przecież tak naprawdę on jest rosyjskim szpiegiem, zatem działa i zarządza na ich korzyść! A media, a więc o obywatele są przekonani, że jest odwrotnie, że z wpływami Rosji walczymy, że się od nich odcinamy. To ciekawe, daje do myślenia czy naprawdę sami możemy wierzyć w to, co mówią media, to, co krąży w sieci? Bo może i my dostajemy tylko tę oficjalną wersję, która choć brzmi bardzo wiarygodnie, skrywa całkiem inne interesy…
 
O książce mogłaby jeszcze pisać wiele, ale pora jednak kończyć tę recenzję, resztę odkryjcie sami. Na koniec podkreślę jeszcze raz, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak autor zdołał z gatunku powieści szpiegowskiej, który dla mnie zawsze był gdzieś tam na granicy zainteresowania, bo zawsze było w nim coś nie tak, stworzyć coś, co porwało mnie bez reszty! Coś, co przecież opowiada o zakulisowych gierkach polityków, wpływach politycznych, zależnościach – coś, co sama na co dzień omijam szerokim łukiem. A jednak przy powieściach Severskiego jestem żywo w to zaangażowana. Myślę, że to dzięki temu, że autor na pierwszym miejscu stawia postacie, ich bardzo realistyczne kreacje, wielowymiarowe charaktery, które dają poczucie, że obserwujemy poczynania pełnokrwistych ludzi, wiemy, kto jest dobry, a kto zły (przynajmniej mniej więcej) i mamy tych, którym warto kibicować. Intryga jest porywająca, emocje sięgają zenitu, a wszystko to oparte o walkę o swoje prawa i wolność wyborów. Jestem pod ogromnym wrażeniem i wiem, że bardzo szybko zatęsknię za prozą tego autora!
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca w ramach #miesiączamętu.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!