czerwca 24, 2020

"Współlokatorzy" Beth O'Leary

"Współlokatorzy" Beth O'Leary

Autor: Beth O’Leary
Tytuł: Współlokatorzy
Tłumaczenie: Robert Waliś
Data premiery: 20.05.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 432
Gatunek: komedia romantyczna

20 maja 2020 roku Wydawnictwo Albatros wprowadziło do swojej oferty nową serię książek pt. „Mała Czarna”. To przyjemne, inteligentne i zabawne komedie romantyczne dla kobiet w każdym wieku. Pierwszymi tytułami, które ukazały się pod tym szyldem były: „Lista, która zmieniła moje życie” Olivii Beirne (moja recenzja – klik!) oraz „Współlokatorzy” Beth O’Leary. Ta druga to ponowne wydanie, pierwszy raz ukazała się w Polsce roku temu, dokładnie 15 maja i zatrząsnęła całym światkiem czytelniczym – mnie rok temu ominęła ta przyjemność, jednak teraz mogłam tę zaległość nadrobić. I ogromnie się z tego cieszę, bo obydwa tytuły „Małej Czarnej” ogromnie pozytywnie mnie zaskoczyły!
Autorka „Współlokatorów” Beth O’Leary to angielska pisarka, która mieszka na przedmieściach Londynu. „Współlokatorzy” to jej debiut literacki, pisała go, gdy jeszcze pracowała w wydawnictwie książek dla dzieci. Teraz jest już pełnoetatową pisarką, na angielskim rynku ukazała się już jej druga powieść pt. „Zamiana” – u nas jej premiera zapowiedziana jest na 12 sierpnia tego roku. Na rok przyszły szykowana jest już kolejna książka pt. „The road trip” (pol. wycieczka). Ja po lekturze jej debiutu zdecydowanie mogę przyznać, że na dwie kolejne czekam z niecierpliwością!

„Współlokatorzy” opowiadają historię Tiffy i Leona. Tiffy właśnie po raz kolejny rozstała się z chłopakiem, tym razem chyba już na stałe – musi wyprowadzić się z jego mieszkania, a przez konieczność oddania mu długu nie stać ją na samodzielne wynajęcie miejsca, w którym dałoby się … no cóż, mieszkać. Leon z kolei jest pielęgniarzem na oddziale paliatywnym pracującym w trybie nocnym – ma swoje małe mieszkanie w centrum Londynu, a że potrzebuje szybko przypływu gotówki postanawia wykorzystać swoją sytuację – chce wynająć mieszkanie na pół doby, podczas której jest w pracy. Dla Tiffy to sytuacja idealna – piękne mieszkanko w dobrej okolicy za naprawdę małe pieniądze dostępne w godzinach, w których akurat jest jej potrzebne. Nie zastanawiając się długo decyduje się na wynajem. Oprócz kilku organizacyjnych problemów wszystko układa się idealnie, Tiffy ma współlokatora, którego nie widuje, a ich kontakt sprowadza się do pozostawiania sobie wiadomości na małych karteczkach samoprzylepnych… Czy na dłuższą metę mogą tak żyć? Kiedy się w końcu poznają? Czy uda im się wplątać z kłopotów, które przyniosło im życie?

„Słowo ‘plan’ jest znacznie mniej przyjemne, gdy towarzyszą mu słowa ‘na życie’.”

Książka składa się z 74 rozdziałów i epilogu, które naprzemiennie przedstawiane są z punktu widzenia Tiffy i Leona. Rozdziały podzielone są na miesiące, w których toczy się akcja powieści. Narracja przez obydwóch bohaterów prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, trochę jednak różni się pod względem zapisu – w rozdziałach Tiffy dialogi prowadzone są zwyczajowo od myślników, u Leona jednak wygląda to jak podział na role – zamiast myślników mamy imię i dwukropek. Zastanawiam się dlaczego taki podział autorka zastosowała – myślę, że wynika z charakterów postaci – Tiffy jest bardziej dynamiczna, u niej dużo się dzieje, Leon podchodzi do wszystkiego ostrożniej, jest bardziej wycofany, przez co ludzi traktuje z dużo większym dystansem.
Oczywiście w rozdziałach znajdziemy też wycinki z wiadomości pozostawionych na karteczkach samoprzylepnych.

Styl powieści jest przyjemny, książkę czyta się bezproblemowo, akcja wciąga. Muszę jednak przyznać, że książka dosyć mnie zaskoczyła – spodziewałam się lekkiej, zabawnej lektury, tak jak to było przy „Liście, która zmieniła moje życie”, a dostałam coś, wydaje mi się, głębszego. Humor był, oczywiście, ale nie od samego początku i chyba nie on jest tu najważniejszy.

Ważne są tematy, które porusza powieść. To tematy poważne i trudne, więc byłam zdziwiona ich nagromadzeniem w książce wpisanej w gatunek komedii romantycznej. Sporo miejsca autorka poświęca na wątek uwolnienia się spod wpływu związku, w którym nagminna była przemoc psychiczna, jak i wpływu jaki ma on na dalsze życie osoby nękanej. Równie dużo mowy jest tu o omylności wymiaru sądownictwa, jak łatwo człowiek niewinny przez przypadek może zostać skazany za zbrodnię, której nie popełnił i jak trudno takie coś później odkręcić. Przez zawód Leona w książce dużo jest też o chorobie i śmierci, która często bierze nie tylko tych, którzy już w pełni przeżyli swoje życie… Sporo jak na lekką i zabawną komedię romantyczną, prawda?
„Mój tata lubi mawiać: ‘Życie nigdy nie jest proste’. To jedno z jego ulubionych powiedzonek.
Myślę, że to nieprawda. Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje.”
Trochę przyjemniejsze tematy dotyczą pracy Tiffy – zatrudniona jest w wydawnictwie zajmującym się wydawaniem książek DIY (zrób to sam) na stanowisku asystentki redaktora. To głównie w tej postaci i sytuacjach ją spotykających jest zawarty element humorystyczny – Tiffy to bardzo żywa, kolorowa osoba, która wręcz przyciąga dziwne sytuacje. Bardzo ją polubiłam, jej ekscentryczność jest urocza.

Leon z kolei jest całkowitym przeciwieństwem Tiffy. Spokojny, wycofany, stroniący od ludzi, większą część życia spędza w pracy, gdzie wie, że jest potrzebny. Ma bardzo mały krąg ludzi, którym ufa, z którymi rozmawia. Jednak jak już komuś uda się wejść w jego łaski, to Leon jest gotowy oddać życie w jego obronie. To szlachetny, dobry człowiek.

Historia miłosna, czyli to, czego zawsze obawiam się najbardziej, również zyskała mój entuzjazm. Wszystko przedstawione jest z wyczuciem, napisane tak dobrze, że naprawdę nic nie budziło mojego sprzeciwu. Takie sceny trzeba umieć pisać! Tak mało pisarzy to potrafi, a O’Leary się to udało już w debiucie – brawo!

Ogólnie, mimo iż książka była mniej zabawna od „Listy, która zmieniła moje życie”, to jednak wydaje mi się głębsza. Pod bardzo miłą, przyjemną, sympatyczną historią autorka poruszyła ogrom ważnych tematów, o których nigdy nie pomyślałabym, że można je połączyć z takim gatunkiem literackim. To odważne i dosyć ryzykowne posunięcie, jednak tu zdecydowanie wyszło z tego coś godnego uwagi. Książka zapewnia nie tylko poprawę humoru, trochę śmiechu (tak, tak, mimo że piszę, że była mniej zabawna, to jednak były momenty, w których parskałam głośnym śmiechem!) i ogólnie słodki nastrój, ale także bardziej otwiera oczy na potrzeby i problemy innych ludzi. Ja jestem zdecydowanie na ‘tak’ i już nie mogę doczekać się „Zamiany”!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros!

czerwca 23, 2020

"Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka" Małgorzata J. Kursa

"Malwina i Eliza na tropie. Szczęśliwa nieboszczka" Małgorzata J. Kursa

Autor: Małgorzata J. Kursa
Tytuł: Szczęśliwa nieboszczka
Cykl: Malwina i Eliza na tropie, tom 2
Data premiery: 24.10.2019
Wydawnictwo: Lira
Liczba stron: 274
Gatunek: komedia kryminalna

Wiele razy wspominałam już, iż komedia kryminalna jest jednym z moich ulubionych gatunków literackich. Nie jest to jednak gatunek łatwy – trafić w poczucie humoru, które rozbawi szersze grono odbiorców jest naprawdę trudno. Do tego oczywiście intryga kryminalna powinna być logiczna, prosta, ale i jednocześnie nie do odgadnięcia. Mam kilku swoich ulubionych autorów w tym gatunku, jednak cały czas szukam też nowych – w końcu dobrego humoru nigdy nie za wiele 😉 I tak w moje ręce trafiła książka Małgorzaty J. Kursy pt. „Szczęśliwa nieboszczka”. Zaliczana jest do nurtu tak zwanego ‘cozy crime’ (pol. przytulna zbrodnia) i jest to jak najbardziej trafne określenie.
Małgorzata J. Kursa ma na swoim koncie już 14 powieści, a o Malwinie i Elizie, bohaterkach „Szczęśliwej nieboszczki”, z tego co udało mi się znaleźć, napisała wcześniej już jedną książkę pt. „Ekologiczna zemsta”, o której zresztą kilka razy wspomina w tym tomie. W planach jest już kolejna część przygód zwariowanego duetu pt. „Wszystko przez krasnala” – jego premiera zapowiedziana jest na lipiec tego roku. Czy warto się z tą serią zapoznać?

Kraśnik, lato. Malwina i Eliza, dwie przyjaciółki po 50tce, szykują się na swoje coroczne wakacje. Do wyjazdu pozostał już tylko tydzień, gdy Eliza dowiaduje się, że jedna z młodszych sąsiadek popełniła samobójstwo skacząc z okna swojego mieszkania. Kobieta kompletnie w to nie wierzy i ma dobre powody, by tak sądzić. Jako fanka książek i filmów kryminalnych, zachęcona ostatnim sukcesem w dochodzeniu w sprawie przestępstwa, które niedawno razem z Malwiną rozwiązały, a także nieobecnością dwójki najlepszych kraśnickich policjantów postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo. Wciąga w swój plan niechętną Malwinę oraz bardziej entuzjastyczną synową Lalę. W trójkę na pewno uda im się odnaleźć mordercę!

Książka podzielona jest na nienumerowane sceny. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, obserwuje wszystkich bohaterów zainteresowanych śledztwem – bohaterki, policję i siostrę nieboszczki. Styl powieści jest przyjemny, lekki i pozytywny. Może nie parskałam śmiechem przy książce, ale na pewno poprawiła mi humor.

Oczywiście prym w powieści wiodą bohaterowie – duet antyprzestępczy Elizy i Malwiny to mieszanka wybuchowa. Obydwie panie są mocno temperamentne, a własne towarzystwo wyzwala w nich bardzo kłótliwe i uparte cechy. Oczywiście przestawione jest to w sposób humorystyczny, wzbudzający sympatię. Malwina prowadzi własny lokal gastronomiczny, jej zięć jest policjantem, dzięki czemu już po jego powrocie kobiety nadal mają wgląd w sprawę. Eliza natomiast jest księgową, mieszka razem z synem i jego żoną. Obydwie kobiety mają przykre wspomnienia z małżeństw, przez co nastawione są do płci brzydkiej raczej negatywnie, czemu często dają upust.

Oczywiście prócz głównych bohaterek jest tu jeszcze masa innych ciekawych postaci – jak np. klub wścibskich sąsiadek, czy policjanci i prokurator. Wszyscy z przywarami przedstawionymi w bardzo pozytywny, przytulny sposób.

Intryga jest sprytnie uknuta, raczej w pełni nie sposób jej odgadnąć. Akcja toczy się spokojnie, przyjemnie. Bohaterki przeszukują mieszkanie nieboszczki, wypytują sąsiadów, przy okazji racząc się pysznymi ciastami czy innym smacznym jedzeniem. Warto też wspomnieć, że mimo lekkiego i przyjemnego stylu, autorce udało się wpleść w fabułę sporo krytycznego spojrzenia na nasze społeczeństwo jak np. potrzebę emigracji, zdolność do rozsiewania plotek, czy potrzebę wszystkowiedzenia.

Podsumowując, spędziłam z książką kilka przyjemnych godzin. Intryga, dialogi i bohaterowie wykreowani przez Małgorzatę Kursę są zabawni, przyjemni i ciekawi. Jedyna moja uwaga odnosi się do dosyć negatywnego podejścia do świata – i te antymęskie podejście dwóch bohaterek i ogólne narzekanie na życie w naszym kraju trochę nie całkiem pasowało mi do lekkiego i zabawnego tonu całości. Jasne, w komedii kryminalnej bardzo często przemyca się krytykę rzeczywistości, jednak tu jakoś tak rzucała mi się w oczy, nie całkiem mi pasowała. Jednak mimo to książka wzbudziła moje zainteresowanie i ostatecznie nastawiła jakoś tak pozytywniej, a przecież właśnie po to po nią sięgałam. Kolejny tom przeczytam na pewno, a i chętnie kiedyś sięgnęłabym po wcześniejsze książki autorki!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Lira!

czerwca 21, 2020

Book tour z "Gwiazdą Szeryfa"!

Book tour z "Gwiazdą Szeryfa"!

Niedziela to dobry dzień na organizację book toura! Dzisiaj przychodzę do Was z propozycją uczestnictwa w bt z „Gwiazdą Szeryfa” debiutem Aleksandry Borowiec, a moim patronatem. To bardzo ciekawy, wciągający miks gatunkowy – znajdziecie tu nie tylko kryminał retro, ale też dobrą powieść obyczajowo-historyczną, a nawet trochę elementów literatury grozy! Wszystko to opowiedziane fajnym gawędziarskim stylem 😊 Więcej o moich wrażeniach z lektury poczytacie tu – klik!, a teraz zapraszam Was do udziału w tym przedsięwzięciu 😊

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB w swoim poście. Będzie mi też bardzo miło jeśli wykorzystacie któryś z hastagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.com.  Kolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w okolicy wtorku, środy.

Książka ruszy w podróż prawdopodobnie właśnie w środę 24 czerwca, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach – przecież warto dzielić się dobrą książką, prawda? 😉 Wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB.


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury! 


Lista uczestników:
1.@diversitylibrary opinia - klik!
2. @czytam_dla_przyjemnosci recenzja na blogu - klik!
3. @lajla8888 opinia - klik!
4. @zaczytana_kasiaa opinia - klik!
5. @marlon.080 opinia - klik!
6. @onaczytanoca opinia - klik!
7. @anniapk opinia - klik!
8. @annadyczko opinia - klik!
9. @katie.czyta 
10. @lexyogechi (książka jest tu od 23.11)



czerwca 20, 2020

"Teściowa" Sally Hepworth - zapowiedź

"Teściowa" Sally Hepworth - zapowiedź
Już we wtorek 23 czerwca swoją premierę będzie miała książka pt. "Teściowa" autorstwa Sally Hepworth, australijskiej pisarki, którą polecam sama Liane Moriarty! Dla mnie, fanki autorki "Wielkich kłamstewek" to wystarczający powód, by książkę od razu wpisać na swoją czytelniczą listę! Zapowiada się intrygująca lektura!

W rodzinie Goodwinów każdy ma coś do ukrycia. Relacje Lucy oraz jej teściowej Diany jeszcze przed ślubem nie układały się dobrze. Lucy już podczas pierwszego spotkania z przyszłą teściową zorientowała się, że nie jest wymarzoną partnerką życiową dla jej idealnego syna. Któż jednak winiłby matkę za wyśrubowane oczekiwania? Zwłaszcza taką matkę! Ta kobieta to jeden z filarów społeczeństwa, orędowniczka sprawiedliwości społecznej, a przy tym wolontariuszka, niosąca pomoc uchodźcom, którzy osiedlają się w nowej ojczyźnie. Od lat jest szczęśliwą mężatką, opływa w dostatki. Zawsze miła, przyjazna, szczodra… nikt nie ma powodu powiedzieć o niej złego słowa. Nikt, prócz Lucy.
Po pięciu latach od ślubu młodych Diana nagle sobie odbiera życie. W liście pożegnalnym wspomina o nieuleczalnej chorobie, tymczasem autopsja nie wykazuje niczego takiego.
Od tej chwili sprawy nabierają niezwykłego tempa i nie wszystkie elementy układanki do siebie pasują. Poszlaki kierują śledztwo w stronę udziału osób trzecich.Cień podejrzeń pada na najbliższych, spośród których to Lucy zdaje się mieć najsilniejszy, podszyty zazdrością motyw.Jedno jest pewne: prawda na temat sekretów Goodwinów prędzej czy później ujrzy światło dzienne…

Na Polskim rynku "Teściowa" będzie trzecią książką autorki - w oryginale piątą. Dla mnie jednak  będzie to pierwsze spotkanie z jej piórem i już naprawdę nie mogę się doczekać! Lubię takie rodzinne historie podszyte dreszczykiem tajemnicy. 
A jak jest z Wami - brzmi jak coś co może się Wam spodobać?


Autor: Sally Hepworth
Tytuł: Teściowa
Tłumaczenie: Agnieszka Barbara Ciepłowska
Data premiery: 23.06.2020
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 392
Gatunek: thriller

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży!


czerwca 19, 2020

"Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" Alice Lugen

"Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" Alice Lugen


Autor: Alice Lugen
Tytuł: Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca
Data premiery: 06.05.2020
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 280
Gatunek: reportaż

Zagadka śmierci uczestników wyprawy na Przełęcz Diatłowa z 1959 roku jest największą niewyjaśnioną tajemnicą w wyprawach górskich. Na jej temat powstało już wiele książek, zarówno tych z literatury faktu, jak i zbeletryzowanych historii, a także duża liczba filmów dokumentalnych. Mimo tego sama zagadka do tej pory została niewyjaśniona. Alice Lugen, polska autorka ukrywająca się pod tym pseudonimem, w swojej książce zebrała wszystkie dostępne informacje o tragedii i opisała je w kolejności chronologicznej na tle dobrze zarysowanego tła społeczno-politycznego. To książka niewielka, lecz treściwa, która uporządkowuje wiedzę i daje szersze spojrzenie na tą historię.

Książka podzielona jest na czternaście tytułowanych rozdziałów. Napisana jest językiem prostym, lektura nie sprawia trudności – oczywiście trzeba się przy niej skupić bardziej niż na beletrystyce, jednak spokojnie da się wszystko zrozumieć za pierwszym razem. Reportaż opatrzony jest też kilkoma zdjęciami obrazującymi wyprawę oraz późniejszą akcję poszukiwawczą. Oczywiście na końcu książki znajdziemy bogatą bibliografię.

W skrócie historia wygląda tak: w 1959 roku 9 młodych osób wybrało się na wyprawę górską – mieli w planach zdobyć zimowy szczyt Otorten. Sama góra nie jest wysoka, lecz ma bardzo trudne podejście – otoczona jest rozległą tajgą. Uczestnicy wycieczki jednak na ten szczyt nie dotarli – kilka dni po starcie wydarzyło się coś niewyjaśnionego wskutek czego wszyscy umarli. Wybiegli w panice z namiotu bez ciepłych ubrań i butów i z jakiegoś powodu do niego nie wrócili. W wyniku błędu akcja ratunkowa nie wyruszyła na czas, dopiero po prawie 3 tygodniach rozpoczęły się poszukiwania. Trwały długo, dopiero w maju znaleziono ostatnie ciała. Śledztwo zostało szybko umorzone, w przyczynie zgonu prokurator wpisał „potężna siła”. Od tej pory władza milczy na ten temat, choć w biegiem czasu dziennikarze śledczy wykryli sporo niewiadomych, sugerujących, że ówczesna władza może mieć coś wspólnego z tym co się wydarzyło. Dlaczego jednak dalej, po ponad 60 latach, milczą na ten temat?
„W 1990 roku Iwanow pragnął przede wszystkim przykuć uwagę czytelników. Chciał, aby ludzie zaczęli mówić o tragedii, interesować się kulisami śledztwa. Ten cel niewątpliwie osiągnął. Dzięki niemu wydarzenia na Przełęczy Diatłowa doczekały się miana jednej z największych zagadek XX wieku.”
O tej historii mówi się w sumie cały czas, od samego 1959 roku. Wtedy to śledztwo szybko umorzono bez specjalnego wyjaśnienia, co faktycznie się stało. Sprawa oczywiście była drążona dalej przez rodziny i znajomych zmarłych, jednak dopiero w 1990 roku zrobiło się nie niej znowu głośno, gdy prokurator Iwanow oficjalnie przyznał, że śledztwo zostało zamknięte przez naciski z góry, a prawdziwą przyczynę śmierci turystów ukryto przez społeczeństwem. Wyraził też nadzieję, że może teraz uda się dojść do sedna sprawy i przeprosił rodziny zmarłych. Od tego czasu znowu zawrzało. Jednak nadzieja Iwanowa była płonna – władza nadal utrudniała dostępu do informacji. Dopiero teraz w 2018 roku pod naciskiem społeczeństwa śledztwo wznowiono, jednak i tym razem zrobiono z ludzi głupców – nikt z osób rządzących w Rosji nie chce zdradzić prawdziwej przyczyny śmierci turystów. Nawet teraz, oficjalnie mówią, że za tragedię należy winić warunki atmosferyczne, co przy dowodach, które są społeczeństwu powszechnie dostępne, jest po prostu kpiną. Co tam się stało takiego, że od ponad 60 lat ta tajemnica jest tak pilnie strzeżona?
„Nie co dzień trafia się tajemniczy prokurator z tajemniczymi naciskami na tajemnicze śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci tajemniczych ludzi…”
Alice Lugen systematycznie i skrupulatnie przedstawia wydarzenia krok po kroku. Opisuje najpierw tło społeczne, uświadamia jak poważnie wtedy podchodzono do tego rodzaju sportu. Później przedstawia uczestników wyprawy, jacy byli, czym się interesowali, z jakich rodzin się wywodzili. Jednak najważniejsze, że wskazuje, iż każdy z uczestników wyprawy nie był żółtodziobem, to byli turyści zaprawieni w naprawdę trudnych wyprawach, którzy zawsze spokojnie potrafili ocenić warunki, w których przyszło im przebywać i tym samym odrzuca hipotezę o winie samych turystów. Następnie, głównie na podstawie zeznań świadków i wpisów z dzienników, opisuje przebieg wyprawy, a także późniejsze działania grupy poszukiwawczej oraz sam przebieg śledztwa kryminalnego. Wytyka tutaj zaniedbania jakich dopuścili się ci, którzy mieli czuwać nad bezpieczeństwem wyprawy oraz wskazuje dziwne zachowanie władzy. Na koniec krótko opowiada o Juriju Judinie, który ruszył razem z dziewięcioma pozostałymi, jednak szybko zawrócił z powodów zdrowotnych – opisuje jego dalsze losy, jego obsesję, by sprawę wyjaśnić. Niestety nawet jemu się to nie udało. Całość zamyka się w czasach współczesnych wznowionym śledztwem, o którym już wspomniałam.

Temat tej wyprawy jest już obgadany z każdej strony. Praca Alice wyróżnia się tym, że nie skupia się na samych hipotezach, nie dochodzi sama do tego, co mogło się tam stać, a rzetelnie opisuje warunki wyprawy i dalszego śledztwa, skupia się na tle społecznym i politycznym. Książka ta dalej szeroki obraz sprawy, przez co wnioski wyciągają się wręcz same. Lugen uwidacznia też ogromną ilość niewiadomych, niewyjaśnionych szczegółów, które nie pasują do hipotez sugerowanych przez oficjalne kanały władzy.

Podsumowując, książka Lugen jest dobrym zbiorem informacji na temat tajemniczej śmierci dziewięciorga turystów. Przedstawia rzetelnie tło społeczno-polityczne i uwidacznia niedociągnięcia władzy zarówno w tamtych czasach jak i teraz, przez co nadal zagadka zostaje niewyjaśniona. Alice nie kusi się o własne hipotezy, choć w sumie po przeczytaniu tej książki przypuszczenia mogą iść tylko w jednym kierunku. Ja wcześniej o wyprawie znałam podstawowe informacje, więc na pewno książka poszerzyła moją wiedzę. Polecam wszystkim tym, którzy chcą na sprawę spojrzeć szerzej.

Moja ocena: 7,5/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarne!

czerwca 18, 2020

"Ostatni lot" Julie Clark

"Ostatni lot" Julie Clark

Autor: Julie Clark
Tytuł: Ostatni lot
Tłumaczenie: Paweł Wolak
Data premiery: 03.06.2020
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller

Julie Clark to amerykańska pisarka, która debiutowała w 2018 roku powieścią pt. „The ones we choose” (na pol. „Ci, których wybieramy”). Z opisu wnioskuję, że była to powieść obyczajowa z zagadką w tle. Prawa do jej ekranizacji zostały już wykupione. Teraz w 2020 roku autorka wydała swoją drugą powieść, tym razem oficjalnie określaną już jako thriller. „Ostatni lot”, bo o nim mowa, jest pierwszą powieścią Clark, która ukazała się w Polsce. Książka już od jakiegoś czasu była mocno promowana w mediach, jednak czy była aż tak dobra, jak wszyscy mówią? O tym za chwilę 😊

Historia „Ostatniego lotu” zaczyna się 22 lutego na lotnisku w Nowym Jorku. Claire Cook, żona znanego na cały kraj filantropa i Eva James, kobieta o tajemnej przeszłości wpadają na siebie. Okazuje się, że obydwie mają ten sam problem – muszą zniknąć z własnego życia. Pod wpływem impulsu kobiety zamieniają się swoim bagażem i biletami lotniczymi – Clair leci do Oakland, Eva do Portoryko. Czy ta zamiana pozwoli im zniknąć, zacząć życie od nowa? Może uda się to Claire, jednak samolot Evy nigdy nie doleciał na miejsce – jego wrak spoczął w oceanie… Czy ofiara Evy nie poszła na marne? A może kobieta przeżyła – w końcu wahała się czy w ostatnim momencie nie zawrócić… Czy Claire uda się uciec od bijącego ją męża raz na zawsze?
„Niewielu z nas zastanawia się jednak nad tym, jak trudno tak po prostu zapaść się pod ziemię. Potrzeba wyjątkowej wrażliwości na szczegóły, która pozwoli zatrzeć nawet najmniejszy ślad.”
Książka składa się z prologu, epilogu i krótkich rozdziałów rozdzielonych naprzemiennie na Claire i Evę. Przy każdym z rozdziałów określone jest również miejsce i czas wydarzeń. Claire wypowiada się w pierwszej osobie czasu teraźniejszego i opisuje aktualne wydarzenia, Eva opowiada o swojej przeszłości w trzeciej osobie czasu przeszłego. Prolog i epilog przedstawione są z punktu widzenia Evy w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. Styl powieści jest przyjemny, spokojny i uważny, mocno skupia się na przeżyciach i odczuciach bohaterek.
„Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że świat nie jest miejscem, gdzie ludzie celowo robią coś przeciwko tobie. Mój mąż wcale nie chciał złamać mi serca ani skrzywdzić naszej córki. Działał we własnym interesie i dążył do spełnienia własnych marzeń.”
„Ostatni lot” to historia oparta na dwóch kobiecych postaciach – Claire i Evie. Obydwie uciekają przed swoja przeszłością, obydwie, mimo tak różnych doświadczeń, są postaciami o mocnych charakterach. Są odważne i pomysłowe, zrobią wszystko by przeżyć. Tak jak z Claire od początku wiemy od czego ucieka, tak z Evą nie jest tak łatwo – dopiero z biegiem lektury, krok po kroku odkrywamy w co się wplątała, co zmusiło ją do aż tak desperackiego kroku jak zamiana tożsamości. To Eva właśnie mimo wszystko jest tą mocniejszą postacią, która od dziecka wręcz była cały czas zdana tylko na siebie. Jest przebiegła i sprytna, wie jak się ochronić.
„Zapiszę na kartce wszystkie błędy, które do tej pory popełniłam, a potem podrę je na drobne kawałki i rzucę za siebie jak konfetti.”
Claire z kolei jest bardziej kobieca. Przez lata wytrzymywała z maltretującym ją mężem, nigdy nie szukała u innych pomocy. Tyle lat zgadzała się na bicie i poniżanie, teraz w końcu, dzięki jednej przyjaznej duszy, decyduje się na ten odważny, decydujący krok. Ta postać uświadamia nam, że nieważne na którym stopniu społecznym jesteś, problemy cały czas są te same – czasami nawet trudniej jest je przezwyciężyć – w końcu kto osobę podziwianą publicznie podejrzewa o mroczną, niebezpieczną drugą stronę, prawda? I kto może pomóc Claire, skoro wszyscy boją się wpływów jej męża?
„… czasami utrata marzeń może oznaczać odzyskanie wolności.”
Powieść ta jest historią o odwadze. O tym, że warto walczyć o swoje, że trzeba siebie cenić. Trzeba mieć siłę i odwagę, by mówić o swoich bolączkach głośno – tylko tak uzyskamy potrzebne wsparcie i pomoc otoczenia. Ukrywanie nic nie da, tajemnice zawsze tylko sprawę pogarszają. Trzeba być odważnym i szczerym – na tych cechach można budować życie.
„Życie nauczyło mnie jednak, że abyśmy mogli naprawdę wybaczyć, najpierw powinna dokonać się w nas radykalna przemiana. Najczęściej chodzi o zmianę naszych oczekiwań lub sytuacji życiowej, a czasami coś musi umrzeć w naszym sercu. To może być bolesne, ale jednocześnie daje poczucie ogromnej swobody.”
Oprócz tematu przemocy w rodzinie, warto też wspomnieć, że książka porusza kwestię nierówności płciowej – mimo, że jesteśmy już w XXI wieku, w którym teoretycznie panuje równouprawnienie, to jednak dalej kobiety są w trudniejszej sytuacji niż mężczyźni. Nadal uważa się nas za te ze skłonnościami do wyolbrzymiania, przesadzania, nadal to rzetelnym, konkretnym mężczyznom wierzy się bardziej. Kobiety muszą walczyć o swoje, kiedy mężczyźni dostają co chcą po prostu dlatego, że są mężczyznami. Czy ja się z tym zgadzam? Po części pewnie tak, chociaż też uważam, że to jak postrzegają nas inni zależy głównie od nas samych. Nie można jednak zaprzeczyć, że „Ostatni lot” to powieść o sile kobiet.
„Zrozumiałam, że jeśli same nie opowiemy swoich historii, to nigdy nie uzyskamy kontroli nad narracją.”
Książka określana jest jako thriller – jak na ten gatunek to niewiele jest tu napięcia. Pod koniec faktycznie coś się dzieje, historia wciąga, jednak przez większą część lektury to była raczej obyczajowa opowieść. Podobała mi się, dobrze, ciekawie się ją czytało, jednak nie wywołała u mnie wypieków na twarzy i tak dużych emocji, bym książki nie umiała odłożyć. Niemniej jednak to ciekawa historia, niezależnie od kategoryzacji. Ja czasami lubię sięgnąć po prostu dobrą kobiecą historię, więc i tu jestem zadowolona. Jestem też ciekawa tej pierwszej książki autorki, która ma zostać zekranizowana na małym ekranie – może wydawnictwo pokusi się o tłumaczenie?

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza!

czerwca 16, 2020

Wygraj "Zapłacz dla mnie"! (rozwiązany)

Wygraj "Zapłacz dla mnie"! (rozwiązany)

Dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie od premiery najnowszego kryminału Piotra Borlika pt."Zapłacz dla mnie" (który bardzo przypadł mi do gustu!). To idealny czas, żeby ruszyć z konkursem! Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka mam dla Was aż 7 egzemplarzy tej książki. 
O moich wrażeniach z lektury możecie przeczytać tu - klik!


Jak wiecie, mój blog to nie tylko książki, ale też i jedzenie. Co prawda ostatnio ten dział trochę zaniedbałam, jednak moje uwielbienie do dobrego jedzenia nie zniknęło ;) To zamiłowanie podziela też Piotr Borlik, który urzekł mnie w swojej trylogii nie tylko świetnym wątkiem psychologicznym, ale też właśnie miłością do jedzenia i dobrego wina, które aż wylewa się z kart powieści. W "Zapłacz dla mnie" jedzenia jest trochę mniej, co wynika z całkiem odmiennego tła historii. Jednak nawet w tak innych warunkach autorowi udało się co nieco przemycić! I tak na początku lektury czytamy o zamiłowaniu policyjnego partnera Ramona do kanapki z salcesonem, a pod koniec bohaterowie raczą się pysznym staropolskim gulaszem. I właśnie z tymi daniami będzie wiązać się Wasze zadanie!


A co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?

Wymyśl krótkie hasło reklamowe zachwalające kanapkę z salcesonem Oświęcimskiego lub staropolski gulasz Wilkowicza.
(Dla ułatwienia podpowiem, że gulasz składa się z duszonego mięsa w jarzynach w aromatycznym sosie pomidorowym)


Odpowiedzi możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej – tym lepiej!
Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem oraz pod konkursowymi postami na FB i IG. 

  1. Konkurs trwa tydzień – od 16 do 22 czerwca do 23:59, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG kolejnego dnia.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę siedem, które moim zdaniem będą najciekawsze.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu autora na IG (klik!) i FB (klik!), wydawnictwa na IG (klik!) i FB (klik!) oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!

23.06 wyniki konkursu:
Na wstępie chciałam wszystkim uczestnikom podziękować za udział w konkursie - jeszcze nigdy wybieranie zwycięzców nie przyniosło mi tyle radości - Wasze odpowiedzi były naprawdę przezabawne, uśmiałam się jak nigdy! Niestety jednak mamy ograniczoną ilość książek do rozdania, więc wszystkich nagrodzić nie mogę :( W związku z tym wyłoniłam obiecanych 7 zwycięzców.

Blog: 
Gosiaczek - "Salceson Oświęcimskiego, któż nie pokocha jego! Tyle smakoszom do szczęścia starcza, zdecydowanie najsmaczniejsze do codziennego żarcia!"

FB: 
@Marzena Jaroszek - "Już pierwszy kęs kanapki z salcesonem Oświęcimskiego wprowadzi cię do świata tajemnic pełnego"

@Małgorzata Wójcik - "Oświęcimski upomina - szanujący się książkoholik o kanapce z salcesonem nigdy nie zapomina!"

@Wiktoria Maliszewska - "Gdy na jedzenie najdzie ochota, gwarantujemy że to pychota - sięgnij po staropolski gulasz Wilkowicza, to prawdziwa gratka czytelnicza! Gdy chcesz coś przekąsić między stronami, uracz się gulaszem i odpłyń z marzeniami!"

IG: 
@p.flowerbed - "S smaczny, A apetyczny, L lekki, C cienki, E ekskluzywny, S swojski, O ozorkowy, N nadziany! Salcesonu smak przypomni partner Ramona z borlikowskiej zbrodni."

@kulturalnaania - "Gulasz Wilkowicza - staropolski sposób na wilczy apetyt."

@sylwia_czyta - "Gdy chcesz zaznać szczęścia kapkę z salcesonem zjedz kanapkę!"


Gratuluję wygranych! Zwycięzców proszę o przesłanie do mnie swoich danych adresowych razem z numerem telefonu. 
Pozostałych uczestników zachęcam do dalszego śledzenia moich profili - już niedługo będzie jeszcze jedna szansa na wygranie tego tytułu - tym razem z autografem autora!

czerwca 15, 2020

"Całopalenie" Robert Marasco

"Całopalenie" Robert Marasco


Autor: Robert Marasco
Tytuł: Całopalenie
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Data premiery: 22.04.2020
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 324
Gatunek: literatura grozy

Robert Marasco to amerykański pisarz żyjący w XX wieku. Początkowo był nauczycielem języków klasycznych, później po sukcesie sztuki „Child’s play” poświęcił się pisaniu. Swoją karierę pisarską rozpoczynał od gatunku komedia, który w tamtych czasach królował na rynku amerykańskim. Przy „Child’s play” postawił jednak na jego przeciwieństwo – literaturę grozy. Historia była straszna, mroczna i gotycka, pierwszy spektakl nie miał pełnego obłożenia, co jednak szybko się zmieniło. Sztuka została doceniona, wystawiono ją 343 razy i zdobyła kilka statuetek Tony. Na jej podstawie powstał później również film.
„Całopalenie” to drugie dzieło, z którego znany jest pisarz. Tak naprawdę też ostatnie – późniejsze jego powieści i sztuki już nie spotkały się z entuzjazmem. „Całopalenie” zostało wydane w 1973 roku. Najpierw miała to być sztuka, mroczna komedia, jednak ostatecznie przybrała kształt powieści grozy. Książka sprzedała się bardzo dobrze, powstał też na jej podstawie film. Autor sprytnie wplótł w fabułę aktualne społeczne niepokoje – kryzys finansowy i uciekanie miastowych na przedmieścia. A jak historia wypada w czasach współczesnych?

Marian i Ben są wieloletnim małżeństwem. Mają kilkuletniego syna Davida i mieszkanie w ciasnej, brudnej i głośnej kamienicy w Queens. Obydwoje są już zmęczeni kurzem, hałasem i zagęszczeniem ludności, w których przyszło im żyć. Niestety nie mają specjalnych oszczędności, by było ich stać na zmianę swojej sytuacji – tylko Ben pracuje, Marian czasami dorywczo coś znajduje, ale głównie siedzi w domu, sprząta i podziwia swoje antyczne zbiory – jest kolekcjonerką mebli. Kiedy kolejne lato zbliża się nieubłaganie Marian wpada na pomysł, by poszukać czegoś na wynajem poza granicami miasta – jedno ogłoszenie w gazecie robi na niej wrażenie – właściciele szukają lokatorów do dużego domu z basenem położonego nad zatoką na całe lato. Cena wynajmu nie jest zaporowa, jedynie właściciele wydają się ciut ekscentryczni. Ale ich przecież latem nie będzie, prawda? Więc nie ma co się zastanawiać! Marian i Ben decydują się na spędzenie lata na wsi, zapraszają też na wakacje ciotkę Bena, ponad 70letnią panią. Po przyjeździe Marian jest oczarowana wnętrzem, od razu bierze się za porządki… Ben, David i ciotka Elizabeth również znajdują sobie zajęcia. Szybko okazuje się jednak, że z domem jest coś nie tak – każda z przebywających w nim osób zmienia się wcale nie w pozytywny sposób…

Książka składa się z 11 rozdziałów oraz posłowia Grandy’ego Hendrixa – jest krótkie i rzeczowe. Dodatkowo powieść została ozdobiona kilkoma grafikami Macieja Kamudy. Wydanie, jak zawsze u Vesper, jest eleganckie i solidne.
Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z punktu widzenia dorosłych postaci, najczęściej jednak opisuje przeżycia Marian. Styl jest uważny i spokojny, przywiązuje ogromną uwagę do opisu otoczenia, co nadaje książce niepowtarzalnego klimatu.

Baza powieści jest sprytnie wymyślona. Kto z nas nie chciałby uciec z dusznego, zatłoczonego miasta w środku lata na wieś, do ogromnego starego dworku, chłodnego, urokliwego i spokojnego? Spiżarnia pełna, dookoła cisza, spokój, plaża, zatoka… Cena śmiesznie niska. Podejrzewam, że wielu z nas nie zastanawiałoby się dwa razy – ja wiem, że na pewno bez wahania zdecydowałabym się na tak cudowne spędzenie lata. Myślę, że w latach 70tych XX wieku w samym środku Ameryki, w zatłoczonym Queens, potrzeba ucieczki była jeszcze większa – a przynajmniej tak sugeruje nam autor posłowia. Mieszkańcy miasta na gwałt szukali posiadłości na przedmieściach, masowo uciekali z miast. Niestety kryzys finansowym, który dopadł większą część społeczeństwa, bardzo utrudniał zmianę lokum. To był problem, który mocno w tamtym czasie zaprzątał społeczeństwo, a Marasco sprytnie to wykorzystał. U niego sielskie, wymarzone wakacje powoli i niepostrzeżenie zmieniają się w koszmar.
„…czasem czuję, jakbym miał gdzieś mały przycisk. I jest na nim nalepka… „Samozniszczenie”. Jest na podeszwie mojej stopy, na moim zadku albo gdzieś, gdzie ciągle go niechcący naciskam.”
O nawiedzonych domach historie powstawały już wcześniej. Jednak najczęściej były to bardzo abstrakcyjne twory, domy nawiedzone były przez złe duchy, a śmiałkowie brali za cel ich zbadanie. Marasco wymyślił coś innego – tu dom owszem, też jest bohaterem, ale cichym i niepokojącym – jego przemiana jest spokojna, dzieje się bez zbędnego splendoru i hałasu. Tu nic nie wyskakuje z kątów, tu gra toczy się na płaszczyźnie psychicznej – przebywanie w tym miejscu robi coś z mieszkańcami, coś złego… Uwidacznia ich niepokoje, lęki, ale i umacnia ich negatywne cechy, co ostatecznie prowadzi do katastrofy. Mrocznej, przerażającej, ale równie cichej. W tamtych czasach zabieg był bardzo innowacyjny, i to na jego podstawie dopiero później powstały takie głośne dzieła jak np. „Lśnienie”, z którym ta historia właśnie mocno mi się kojarzyła. Marasco pokazał inny sposób na sianie grozy – nie musi być efektownie, ale trzeba wykorzystać ludzkie odwieczne lęki.

Warto wspomnieć też o klimacie powieści – akcja toczy się niespiesznie, a rezydencja opisana jest szczegółowo i bardzo urokliwie. Z kart powieści wręcz wylewa się zamiłowanie Marian (i narratora?) do pięknych, starych wnętrz, widać też, że narrator zna się na rzeczy. Najbardziej mroczne i niekojące momenty są jednak w chwili, gdy Marian zanosi tacę z jedzeniem starszej pani – to człowiek -widmo, które siedzi cały czas zamknięte za białymi drzwiami ozdobionymi tajemniczymi znakami. Pokój prowadzący do tych drzwi ma swój dziwny urok, wręcz hipnotyzuje. To największa niewiadoma historii, epicentrum wydarzeń. To magnez, który przyciąga Marian coraz mocniej i mocniej.

A jakie są moje wrażenia z lektury? Oczywiście doceniam wykorzystanie niepokoju społecznych i klimat historii. Trochę jednak nie umiałam się w nią wciągnąć, chociaż podejrzewam, że winą bardziej mogę obarczyć własne rozkojarzenie, niż samą powieść. Zakończenie też mnie nie zaskoczyło – ale tu znowu trzeba wziąć poprawkę na to, że jest to powieść z 1973 roku. Możliwe, że wrócę jeszcze kiedyś do niej, bo bardzo chciałabym w pełni docenić jej duszny i niepokojący klimat.

Moja ocena: 7,5/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Vesper!

czerwca 13, 2020

"Idealna żona" Kimberly Belle

"Idealna żona" Kimberly Belle

Autor: Kimberly Belle
Tytuł: Idealna żona
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz
Data premiery: 12.02.2020
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller

Kimberly Belle to amerykańska autorka thrillerów psychologicznych w kategorii domestic noir. Na swoim koncie ma już sześć powieści, w tym dwie ukazały się na naszym polskim rynku. Rok temu swoją premierę miała książka pt. „Idealne małżeństwo”, której krótko po premierze słuchałam w formie audiobooka i nie całkiem mi się spodobało. O moich wrażeniach więcej możecie poczytać tutaj – klik! W związku z tym do „Idealnej żony” podchodziłam bardzo ostrożnie, niepewna czy i tym razem nie dopadnie mnie rozczarowanie.

Historia „Idealnej żony” rozpoczyna się w chwili, gdy Beth decyduje się na ucieczkę od maltretującego ją męża. Kobieta ma dobrze przemyślany plan, trochę odłożonych pieniędzy. Jednak wie też, że jej mąż jest inteligentny i sprytny – czy Beth zna go na tyle, że uda jej się go przechytrzyć?
W tym samym czasie do swojego domu z delegacji wraca Jeffrey, gdzie zastaje bałagan i pustą lodówkę – jego żona ma wrócić późno, jest w pracy. Gdy mężczyzna budzi się w nocy, a kobieta dalej nie wróciła, zaczyna się niepokoić, tym bardziej, że żona nie odbiera telefonu. Razem z jej siostrą bliźniaczką zawiadamiają policję. Co się stało z żoną Jeffreya? Zaginęła? A może uciekła? I co ważniejsze - jak te dwie sprawy się łączą?!

Książka podzielona jest na krótkie rozdziały podzielone na trzy osoby: Beth, Jeffreya i policjanta Marcusa, który przyjmuje zgłoszenie zaginięcia żony Jeffreya. Każda z nich przedstawia wydarzenia ze swojego punktu widzenia w pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Styl pisarki jest przyjemny, książkę czyta się szybko i z dużą przyjemnością.

Główną zaletą tej książki jest to, że przez całą lekturę trzyma czytelnika w niepewności. Pierwsze, oczywiste założenie jest takie, że Beth to żona Jeffreya, ale czy faktycznie autorka poszłaby na coś tak łatwego? No i co z tymi małymi niezgodnościami – Jeffrey, pomimo problemów małżeńskich do których od razu się przyznaje, nie wygląda na faceta bijącego żonę, nawet nie wie dlaczego miałaby od niego odejść. Z kolei Beth swojego męża przedstawia jako tyrana, który od kilku lat bez przerwy ją bije… Czy Jefrey może mieć aż tak inne postrzeganie własnej osoby? Czy Beth, która przyznaje się, że te imię przyjęła na czas ucieczki, faktycznie jest zaginioną żoną Jeffreya - Sabine? A może nie? Jak to wszystko się łączy? Właśnie takie pytania krążyły mi po głowie przez większą część lektury. Pod koniec, gdzieś na 100 stron przed zakończeniem, domyśliłam się połowy zagadki – patrząc na to teraz, przyznaję, że mogłam się domyśleć tego nawet wcześniej, jednak byłam tak zaabsorbowana wydarzeniami i stawianiem pytań, że jakoś mi to umknęło. Autorka sprytnie zostawia nam tropy, które prowadzą do rozwiązania, jednak robi to tak, że dopiero po fakcie zorientowałam się, że tam były. Muszę przyznać, że jako thriller książka jest świetna – wzbudza ciągłe napięcie i ogromną ciekawość, wodzi czytelnika za nos, a tempo rozwoju akcji nie pozwala się choć na chwilę zatrzymać.

Co do drugiego członku określającego gatunek, czyli domestic noir, też jestem w pełni usatysfakcjonowana. Książka porusza ten jeden z najważniejszych tematów, czyli przemoc w rodzinie, brak reakcji społeczeństwa i próbę wyzwolenia się spod jarzma oprawcy. Czytelnik poznaje małżeństwo zarówno Beth jak i Jeffreya od środka, przygląda się ile oni sami wiedzą o swoich małżonkach, jak dobrze ich znają. Beth, która przez wiele lat musiała uważać na każdy gest, każde słowo wydaje się znać swojego męża na wylot – wie co grozi jej za każde małe ‘przewinienie’ i wie, że jeśli mąż ją teraz złapie, to już raczej tego nie przeżyje. Z kolei Jeffrey okazuje się nie wiedzieć o swojej żonie prawie nic. Czy to tylko efekt zaniedbanego wieloletniego małżeństwa czy może coś więcej? Jak bardzo mogą się od siebie oddalić dwie osoby teoretycznie sobie najbliższe? Jeffrey jednak nie wydaje się złym człowiekiem, chciał ratować swoje małżeństwo, popracować nad nim, by byli szczęśliwi, tak jak dawniej… Obydwie te postacie, szczególnie jednak Beth jako ofiara przemocy, są bardzo ciekawie przedstawione, nie ma w nich zgrzytów, są dopracowane i przekonywujące. Z ogromną ciekawością śledziłam ich poczynania i nękające ich myśli.

Nie przedłużając – jestem z tej lektury ogromnie zadowolona. Dostałam tu wszystko to, co od tego gatunku oczekuję i to w naprawdę dobrym stylu. Jestem tym faktem tym mocniej zaskoczona, biorąc pod uwagę to, że poprzednią książkę autorki oceniłam naprawdę nisko. „Idealna żona” mnie wciągnęła i zaciekawiła na tyle, że nie chciałam jej odkładać póki nie dostanę odpowiedzi na swoje wszystkie pytania. Postacie były przemyślane i wiarygodne, a zarazem ogromnie tajemnicze. Po książkę sięgnęłam by się zrelaksować, odpocząć od poważniejszych lektur i oderwać od codzienności i efekt ten został osiągnięty. Jestem naprawdę usatysfakcjonowana!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia Mroczna Strona!

czerwca 11, 2020

"Chata na krańcu świata" Paul Tremblay

"Chata na krańcu świata" Paul Tremblay

Autor: Paul Tremblay
Tytuł: Chata na krańcu świata
Tłumaczenie: Paweł Lipszyc
Data premiery: 15.04.2020
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 308
Gatunek: literatura grozy

Paul Tremblay to młody, obiecujący pisarz, który już teraz na swoim koncie ma kilka nagród literackich. W Polsce kilka lat temu wydana została „Głowa pełna duchów”, teraz swoją premierę miała druga powieść pt. „Chata na krańcu świata”. Obydwie zdobyły nagrody Bram Stoker Award, która podobno jest najbardziej prestiżową nagrodą przyznawaną książkom zaliczanym do gatunku literatury grozy. Do obydwu tych tytułów zostały też już wykupione prawa do ekranizacji.

Historia „Chaty na krańcu świata” zaczyna się sielsko – Wen, 8letnia dziewczynka razem ze swoimi ojcami Andrew i Ericem wyjeżdżają na wakacje w odludne miejsce, by odpocząć od zgiełku miastowego życia. Wynajmują chatkę przy jeziorze, pośrodku lasu, w głuszy, nawet nie ma tu zasięgu. Pogoda jest piękna, ojcowie odpoczywają, Wen bawi się przed domem – zbiera koniki polne do słoika. Nagle dołącza do niej młody mężczyzna – Leonard. Miło rozmawia z dziewczynką, pomaga jej z konikami, w końcu prosi, by zawołała tatusiów, bo musi z nimi porozmawiać. Jego słowa brzmią złowróżbnie, a gdy Wen dostrzega nadchodzące kolejne trzy osoby, tym razem niosące przerażającą broń, szybko ucieka i ostrzega rodziców. Zamykają się w chacie, odmawiają wpuszczenia obcych do domu, jednak ci są nieustępliwi – muszą wejść i z nimi porozmawiać, bo inaczej skończy się świat… Obcy mają przewagę liczebną, w dodatku odcięli linię telefoniczną – rodzina Wen utknęła w chacie. Co im grozi? Czy są się w stanie obronić przez czwórką groźnych nieznajomych? I czego oni od nich chcą?!
„Twoi tatusiowie nie zechcą nas wpuścić, Wen. Ale muszą to zrobić. Powiedz im, że muszą. Nie przyszliśmy, żeby cię skrzywdzić. Musisz nam pomóc ocalić świat. Proszę.”
 Książka składa się z siedmiu rozdziałów podzielonych na kilka tytułowanych części. Narracja podzielona jest na osoby – głównie Erica, Andrew i Wen, jednak czasami do głosu dochodzą też obcy. Prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego. Narratorzy opisują aktualne wydarzenia, swoje niepokoje, a także trochę wspomnień. Styl powieści jest zrozumiały i przejrzysty, książkę czyta się dobrze.
Warto tu też od razu wspomnieć o wydaniu powieści – twarda oprawa, w środku świetne grafiki Macieja Kamudy i ciekawe odznaczenia części. Jedynie czego mi trochę zabrakło to posłowie, do którego przyzwyczaiło nas Vesper. Chętnie poczytałabym na koniec o wątku apokalipsy w literaturze na przestrzeni lat, czy może też coś więcej o samej powieści, jej znaczeniu i tematach w niej poruszanych.

Bohaterowie i akcja powieści są tu tylko niejako tłem do zagadnień w niej poruszanych. Oczywiście kreacje bohaterów są ciekawe, każda z nich ma tu jednak swoje znaczenie np. Wen symbolizuje dzieci adoptowane przez rodziny homoseksualne, ukazuje jej problemy z rówieśnikami, coś co dla niej jest całkiem normalne, dla innych takie nie jest, a to wprowadza dziewczynkę w konsternację. Z kolei jeden z jej ojców – Eric to osoba bardzo podatna na wpływy innych, łatwo przyznająca innym rację, co często powoduje ogromny mętlik w głowie jej posiadacza, brak pewności w co powinno się wierzyć. Czworo obcych to obraz fanatyków, głównie tych religijnych, bo ich jest najwięcej, choć może nie tylko. Na podstawie ich zachowań widzimy jak rozwija się psychoza, jak wspierana przez otoczenie rozrasta się do niebotycznych rozmiarów. To też obraz działania w grupie – każdy z nich na pewno w pojedynkę nie zdecydowałby się na te działania, które podejmują razem.
„Otrzymałam dowód, że gdzieś tam istnieje coś większego niż ja, większego niż my, coś wykraczającego poza codzienność, i to coś komunikowało się ze mną, mówiło, co robić. Macie pojęcie, jak słodkie jest całkowite oddanie się czemuś bez reszty?”
Ciekawym tematem, który mocno podkreślany jest w książce, jest niebezpieczeństwo, które niesie ze sobą internet, dla ludzi mających problemy psychiczne. Sieć pełna jest różnych teorii spiskowych, a dzięki portalom społecznościowym, forum dyskusyjnym zyskuje dodatkowych wyznawców. Tam osoby niezrównoważone mogą wspierać się w swoich wymysłach, umacniać je, pogłębiać i nakłaniać do działania. Zamiast szukać pomocy w najbliższym otoczeniu, szukają zrozumienia w sieci. To często prowadzi do fatalnych skutków jak np. strzelaniny w szkołach.
„…czytał o typowym dla dwudziestego pierwszego wieku kryzysie psychicznym: coraz więcej ludzi cierpiących na omamy paranoidalne odcina się od rodzin i znajomych. Ludzie ci szukają wsparcia emocjonalnego w Internecie, gdzie znajdują setki, a nawet tysiące sobie podobnych (którzy często określają siebie mianem „osób nękanych”, ON). Odnajdują się w mediach społecznościowych i na forach ogłoszeniowych. Osoba cierpiąca na omamy nie usłyszy w sieci, że cierpi z powodu zmian chemicznych w mózgu czy wadliwego funkcjonowania połączeń synaptycznych, nikt nie zarzuci jej choroby psychicznej. Grupy online wzmacniają i potwierdzają omamy, ponieważ inni członkowie przeżywają to samo.”
Czwórka obcych nakręcana jest wizją apokalipsy. To temat znany praktycznie od zarania dziejów, już Biblia ogłasza przecież nadejście apokalipsy. I to właśnie z tej historii po części ci bohaterowie się biorą – są jak czterech jeźdźców apokalipsy, niosących mroczne proroctwa i kolejne fazy zniszczenia. To też gra na jednym z największych strachów ludzkości – nadciągający koniec świata. Poza tym jest tu też zabawa z człowiekiem wybranym, tym który może zbawić ludzkość.
„Scenariusze końca świata, choćby nie wiadomo jak ponure i mroczne, pociągają nas, ponieważ idea końca ma dla nas sens. Pomijając oczywisty, szeroko dyskutowany fakt, że sycimy własny narcyzm, wyobrażając sobie, że spośród miliardów ludzi, którzy zginą, akurat my zdołamy przetrwać, Andrew twierdził, że bycie świadkiem początku końca i unicestwienie wraz ze wszystkim i wszystkimi mają niezaprzeczalny urok. Drocząc się ze studentami i wywołując zmarszczenie niejednego czoła, mówił: ‘W ziarnach lęku i ekstazy, jakie budzi kres czasu, kryją się kiełki wszystkich zorganizowanych religii.’”
Poza tymi dużymi tematami, sporo jest też tu bardziej przyziemnych kwestii jak wspomniane już wychowanie dziecka w rodzinie homoseksualnej, czy sama akceptacja homoseksualistów przez otoczenie. Miłość, rodzina, więzy, zaufanie, możliwości wyboru i religia to tylko kilka z tego typu tematów.
„Żywił irracjonalną nadzieję, że może odkładać dzień, gdy córka pojmie, że okrucieństwo, ignorancja i niesprawiedliwość są filarami porządku społecznego równie nieuniknionymi jak pogoda.”
Niemniej jednak książka zaliczana jest do literatury grozy, więc trzeba tu też wspomnieć o napięciu, jakie powinna wywoływać w czytelniku. I owszem, wywołuje, szczególnie pierwsza część, przed wkroczeniem obcych do domu. Później robi się coraz bardziej absurdalnie, jednak nie w złym tego słowa znaczeniu – książka wciąga swoją dziwnością. Niestety jakieś ostatnie ¼ książki nastrój trochę się rozwiewa – za dużo tu rozważań, za mało działania. Trochę mi się tej końcówki nie chciało czytać, było nudnawo. Szkoda, bo gdyby książka skończyła się jakimś mocnym akcentem, to na pewno zyskałaby mój entuzjazm.
„Domyślam się, jak bardzo musicie się denerwować naszą nagłą wizytą. To zrozumiałe. Dla nas też nie jest to łatwe. Jeszcze nigdy nie znajdowaliśmy się w takim położeniu. W całej historii ludzkości nikt się w nim nie znajdował.”
Podsumowując, „Chata na krańcu świata” to literatura grozy biorąca sobie na cel wskazanie kilka zagrożeń, jakie w aktualnych czasach stanowią dla siebie nawzajem ludzie i ich nieposkromione wymysły. To wizja spełniania się ludzkich największych lęków – końca świata, osaczenia, sytuacji bez wyjścia. To historia o tym jak przyjemne, sielskie wakacje, o których pewnie marzy każdy z nas zmieniają się w piekło. To tam kończy się dla bohaterów świat, jaki do tej pory znali. To historia ciekawa, wciągająca, której jednak czegoś na końcu zabrakło, żebym mogła uznać ją za pełną. Brakuje jakiegoś konkretnego podsumowania, jak na wydarzenia z całej książki, koniec jest za bardzo nijaki. Szkoda, niemniej jednak przez większą część historii bawiłam się dobrze.

Moja ocena: 6,5/10

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!

czerwca 10, 2020

"Powódź" Paweł Fleszar

"Powódź" Paweł Fleszar

Autor: Paweł Fleszar
Tytuł: Powódź
Data premiery: 24.10.2019
Wydawnictwo: Księżny Młyn Dom Wydawniczy
Liczba stron: 212
Gatunek: kryminał

„Powódź” to debiut literacki Pawła Fleszara na rynku wydawniczym. Wcześniej tylko w formie ebooka autor udostępnił książkę pt. „Wyśniona jednostka”, a w grudniu 2019 roku ukazała się antologia opowiadań kryminalnych wydana z okazji konkursu „Kryminał na 100-lecie AGH”, gdzie można było znaleźć jego opowiadanie.
Na co dzień autor jest dziennikarzem sportowym, prowadzi także stronę internetową sportkrakowski.pl.

Akcja powieści „Powódź” rozpoczyna się, gdy Kris, około 40letni żołnierz dowiaduje się o samobójstwie swojego przyjaciela z młodości. Razem z jego ojcem wybiera się do Krakowa, by rozmówić się z policją i zidentyfikować zwłoki. Po przyjeździe policjant prowadzący sprawy pokazuje im list Kuby, który spisał na odwrocie zdjęcia dziewczyny – prawdopodobnie zaginionej Zuzy, o której na wstępie wspomina. Kris czując, że jest coś przyjacielowi winny postanawia odnaleźć Zuzę i dowiedzieć się co przez te lata bez kontaktu się z nim działo. Zostaje w Krakowie na kilka dni, próbuje szukać na własną rękę, bardzo szybko też zyskuje dwóch pomocników… Gdzie zaprowadzi ich to śledztwo? A wszystko to toczy się na tle coraz mocniej zalewanego deszczem Krakowa…

Książka podzielona jest na 7 dni śledztwa. Każdy z nich otwiera kartka z kalendarza, później kilka (najczęściej 3) fragmentów z artykułów prasowych dotyczących zagrożenia powodziowego w Krakowie oraz tematów powiązanych ze śledztwem – o samobójstwach, darknecie czy filmach snuff. Później zaczyna się część właściwa – akcja powieści rozpisana na krótkie rozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, przedstawiona jest z punktu widzenia Krisa. Ze stylem powieści mam problem – niby wszystko jest ok, wszystko jest poprawne, jednak nie czułam tu żadnej, że tak powiem, chemii. Zabrakło mi tu jakiegoś pisarskiego polotu, a zdania wydawały mi się trochę sztuczne.

Co zatem na plus? Na pewno tematy, które autor sygnalizuje w powieści – zagrożenia jakie niesie ze sobą internet, nielegalna sprzedaż w darknecie, handel ludźmi, samobójstwa. To sprawy poważne, o których ciągle wie mniej osób niż powinno.
Ciekawy pomysł miał też autor na głównego bohatera – Kris to wojskowy, który był swego czasu na misji, jednak został z powrotem odesłany do jednostki. Ma kilkuletniego syna i żonę, z którą chwilowo mu się nie układa. Gnany wyrzutami sumienia za grzechy przeszłości, po których rozsypała się jego przyjaźń z Kubą, za wszelką cenę chce dowiedzieć się co się stało z dawnym przyjacielem, dlaczego skoczył z okna…
Co do innych bohaterów, to tak jak Kamil, haker, jest również przyzwoitą postacią, tak postać kobieca Mariki jakoś mi się nie zgrywała. Raz zachowywała się jak 12letnia dziewczyna, raz jak 30letnia kobieta, przez co jej obraz mam trochę niespójny, a przez to wzbudzający irytację.

Podczas śledztwa Kris często wraca myślami do dzieciństwa – zabawy w Indian, która przerosła w coś większego, duże zainteresowanie tym tematem u obydwu chłopców, dzięki któremu mieli swój tajny kod. Jest tu też trochę o koncertach, muzyce czy tekstach Beksińskiego.

Trzeba tu też wspomnieć o Krakowie i powodzi. Kraków został przez autora bardzo dokładnie oddany – nie tylko miejsca, ale i smaki, zapachy. Im dalej sięga śledztwo, im mroczniej się robi, tym zagrożenie powodzią miasta jest coraz większe – już zalewa mosty, już woda wtarga na ulicę. Dopiero po finalnej scenie woda zaczyna się cofać – to takie dosyć symboliczne znaczenie.

Niestety mimo tych wszystkich plusów ja jakoś nie umiałam odnaleźć się w historii, podejrzewam, że głównym winowajcom jest tu wspomniany wcześniej styl. Książka nie wzbudziła we mnie żadnych emocji prócz lekkim niesmakiem przy miłosnych uniesieniach głównego bohatera. Było mi raczej obojętne co się stanie, historia mnie nie wciągnęła, mimo że potencjał był. Zakończenie wydawało mi się też trochę za bardzo wydumane. Gdyby nie moja obietnica dana autorowi, że książkę przeczytam – raczej bym jej nie skończyła. Jednak ja jestem pod tym względem bardzo wybredna, książka ogólnie zbiera pozytywne recenzje, a i wcześniejsze przykłady książek, których ja doczytać nie umiałam („Szlam” czy „Zatrutka”), a które naprawdę są chwalone przez innych czytelników, mogą dać nadzieję, że może akurat Wam książka do gustu przypadnie. Ja jednak mówię jej mimo wszystko ‘nie’.

Moja ocena: 5/10

czerwca 09, 2020

"Miłość i inne obsesje" Liane Moriarty

"Miłość i inne obsesje" Liane Moriarty

Autor: Liane Moriarty
Tytuł: Miłość i inne obsesje
Tłumaczenie: Katarzyna Rosłan
Data premiery: 03.06.2020
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 544
Gatunek: literatura obyczajowa

Liane Moriarty to australijska pisarka, której światową sławę przyniosła książka „Wielkie kłamstewka”. Na jej podstawie kilka lat temu powstał serial w gwiazdorskiej obsadzie o tym samym tytule. I to właśnie od tej książki i tego serialu rozpoczęła się moja miłość do autorki.
„Miłość i inne obsesje” to nowe wydanie książki, która w Polsce pojawiła się po raz pierwszy w 2012 roku pod tytułem „A teraz śpij” nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Jako fanka autorki oczywiście lekturę tej powieści miałam już dawno za sobą – trzy lata temu oceniłam ją na 8/10 i po ponownej lekturze oceniam ją dokładnie tak samo.

„Miłość i inne obsesje” to historia niecodziennego trójkąta miłosnego. Jest tu Ellen, z zawodu hipnoterapeutka, która w wielu 35 lat ciągle jest sama. Umawia się na randkę z Patrickiem, wdowcem i ojcem 8letniego Jacka. Spotkanie jest udane, znajomość się rozwija. Ich związek jednak nie jest całkiem normalny, gości w nim jeszcze ktoś trzeci – Saskia, była dziewczyna, teraz stalkerka Patricka. Kobieta obserwuje ich z ukrycia, podąża za nimi krok w krok, dręczy mężczyznę smsami i listami… Do czego jeszcze się posunie? Dlaczego Patrick nie chce zgłosić nękania na policję? Czy coś ukrywa?
„… im dłużej była poza Sydney, tym bardziej pragnęłam znowu ich zobaczyć. Patricka i Ellen. W czwartek obudziłam się wcześnie, żadna wiedzy. Co teraz robili? Czy został u niej na noc? A może ona u niego? Odczuwałam fizyczne pragnienie, by się tego dowiedzieć. Dosłownie głód.”
Książka składa się z 28 rozdziałów. Każdy z nich poprzedzony jest cytatem z życia Ellen – a to dotyczy jej pytań zadawanych Google, a to z jej przemówień jako hipnotyzerki, a również i jej motywacyjnych karteczek porozmieszczanych w jej własnym domu. Narracja podzielona jest na dwie osoby – Ellen wypowiadającej się w trzeciej osobie czasu przeszłego i Saskię w pierwszej osobie tego samego czasu. Kobiety przedstawiają wszystkie wydarzenia ze swoich punktów widzenia, opisują odczucia, więc dokładnie wiemy co każda z nich sobie myśli i jakie są ich motywacje. Styl powieści jest bardzo przyjemny, lekki, momentami bardzo zabawny. Uwielbiam go, myślę, że w dużej części to właśnie za ten styl bardzo lubię książki autorki.
„Nie chodzi o to, że chciałabym z nią iść do łóżka. Nie, chciałabym tylko wszystko o niej wiedzieć. Chcę na nią patrzeć w każdej możliwej sytuacji. Chciałabym wejść do wnętrza jej głowy i jej ciała. Chciałabym nią być. Choćby przez jeden dzień.”
Właśnie te dwie wymienione kobiety, narratorki są w powieści najważniejsze. Poznajemy Ellen, 35letnią kobietę, która do tej pory tak naprawdę była dosyć wycofana z życia, przez co jej pojęcie o partnerstwie jest dosyć wyidealizowane. Sama miała nieszablonowe dzieciństwa, co prawdopodobnie wpłynęło na to, że stała się tradycjonalistką. Ellen wierzy w moc psychiki, podświadomości, jest bardzo dobra w swoim fachu. Niemniej jednak w praktyce nie jest już tak mądra i opanowana – nawet ona czasami nie potrafi zapanować nad własnymi emocjami.
„Może wszyscy dorośli byli tylko dziećmi, starannie przebranymi za dorosłych. Może to było w dorosłym życiu nieuniknione.”
Najbardziej frapującą i ciekawą pod względem psychologicznym postacią jej Saskia – stalkerka. Dzięki temu, że część narracji przedstawiona jest z jej punktu widzenia, czytelnik może obserwować jak obsesja się pogłębia, jak kobieta to sobie wszystko tłumaczy, jak wygląda to od środka. Saskia wcale nie uważa się za stalkerkę, ma cel, ma motyw, wie czego chce, a przynajmniej tak myśli. Jednak przychodzą momenty, kiedy spada jej zasłona z oczu i wie, że to co robi jest nie w porządku. Jak to wszystko się skończy? Czy jej obsesja doprowadzi do tragedii?
„Nigdy nie rozumiałam alkoholików ani hazardzistów. Po prostu nie rób tego, myślałam sobie, kiedy słyszałam o kimś, kto rujnuje sobie życie głupim nałogiem. Ale teraz rozumiem. To tak, jakby kazać komuś przestać oddychać. Po prostu przestań oddychać, a twoje życie wskoczy z powrotem na właściwy tor. Więc wstrzymaj oddech na tak długo, jak dasz radę, ale nie minie dużo czasu, a będziesz łapczywie chwytał powietrze. Wiem, że jestem żałosna. Co z tego. Po prostu fizycznie nie potrafię przestać.”
Oprócz głównego tematu stalkingu i jego psychologicznego wytłumaczenia, książka porusza naprawdę ogromną ilość tematów. Już samo zagadnienie dotyczący hipnozy, hipnoterapii jest niezwykle ciekawe i bardzo dokładnie opisane. W sumie przed pierwszą lekturą tej powieści, nawet nie myślałam, że taki zawód istnieje, choć i na mojej półce stają książki o ludzkiej podświadomości… Książka przypomina o tym, jaką każdy z nas ma w sobie moc.

W książce dostajemy też dobry obraz rozwoju związku – do pierwszej randki, pierwszego zachłyśnięcia się znajomością, poprzez ekscytację spełnienia marzeń, pełnię szczęścia, aż po irytację, którą wzbudza konieczność pójścia na kompromis i zmiany swojego życia tak, by dopasowane było nie tylko do nas, ale i do osób, które żyją pod naszym dachem.  Dzięki temu powieść uświadamia nam, że nie ma czegoś takiego jak związek idealny, zawsze prędzej czy później pojawiają się jakieś zgrzyty, nad którymi trzeba pracować lub je po prostu zaakceptować.
„Oto jak powinno odczuwać się miłość – prosto, spokojnie i zabawnie. Oczywiste. Nie ma tu czego analizować. Pomyślała, że nigdy dotąd w ten sposób nie kochała i nie była kochana. Wszystkie poprzednie związki wydawały się zaledwie kiepską imitacją prawdy.”
Kolejnym ważnym tematem jest rozpad związku a śmierć. To ciekawe spostrzeżenia Saski – rozpad związku, który odczuwany jest tylko przez jedną stronę, to coś podobnego do śmierci partnera, tylko jakby gorsze – w końcu nie przysługuje porzuconemu prawo do żałoby, rozpaczy czy czasu na dochodzenie do siebie. Dodatkowo nad porzuconą wisi dały czas możliwość wpadnięcia na dawnego partnera - w końcu on żyje, co powoduje kolejny nawrót tęsknoty i wspomnień. Jak sobie z tym poradzić, jak wrócić do codzienności, do samotnego życia, gdy tak naprawdę się tego nie chce?
„Dotarła do niej przerażająca świadomość, że takie rzeczy się zdarzają – właśnie takie, bezustannie, codziennie. Ludzie umierają, giną dzieci – w głupich, idiotycznych wypadkach, trwających dosłownie ułamki sekund, podczas gdy ty dalej oddychasz, twoje serce dalej pompuje krew i wszystko zostaje jak dawniej, po staremu. To, co nieakceptowalne, właśnie się zdarzyło i świat oczekuje, że to zaakceptujesz.”
Jeszcze jednym, może nawet poważniejszym tematem jest zagadnienie dotyczące macierzyństwa. Saskia opiekowała się przez trzy lata mały Jackiem w tym kluczowym momencie dla dziecka – od roku do 4 lat, gdzie kształtuje się jego zachowanie, jego osobowość. To głównie ona o niego dbała, pilnowała odżywiania, kontaktów z rówieśnikami. Jak poradzić sobie z nagłym zerwaniem kontaktów? Jednego dnia jest praktycznie matką dla małego dziecka, drugiego ma być obcą osobą? To chyba jeszcze gorsze od porzucenia przez partnera – jak przeboleć taką stratę? Co czyni kobiety matkami? Czy nie troska i codzienna opieka, miłość?
„Kiedy przekracza się granicę między opiekunką a matką? Jeśli pilnujesz dziecka przez parę godzin, to z całą pewnością nie stajesz się od razu matką. Tylko dlatego, że wykąpałaś je i nakarmiłaś. To samo, jeśli robisz to przez tydzień. Albo miesiąc. Ale rok? Dwa lata? Trzy? Czy istnieje punkt, w którym się tę linię przekracza? A może nie ma żadnej linii prócz tej prawnej – tej, pod którą podpisujesz się na dokumentach adopcyjnych? Naturalnie rodzice nawet po latach mogą odebrać dzieci oddanej do adopcji.”
Te i jeszcze wiele innych zagadnień porusza właśnie ta powieść. Całość ubrana jest w bardzo przyjemny lekki styl, przez co tematy nie przytłaczają, ale dają do myślenia. Bohaterowie są świetnie wykreowani, nikt tu nie jest bez skazy, jak w życiu. Dodatkowo świetny wgląd w psychikę stalkera i opowieść o pracy hipnoterapeuty czynią z tego tytułu książkę naprawdę wartą uwagi. Zapomniałam jeszcze wspomnieć o akcji powieści, która im dalej w lekturę, tym bardziej jest niepokojąca, wciąga i mocno ciekawi. Dla fanów thrillerów psychologicznych jest tu też kilka ciekawych i niespodziewanych zwrotów akcji. Ja książkę czytałam z największą przyjemnością, to idealna lektura na weekend.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova!