grudnia 31, 2019

Podsumowanie roku 2019

Podsumowanie roku 2019

31 grudnia to czas, by podsumować miniony rok, wyzerować licznik i ruszyć w 2020 roku od nowa. Przynajmniej jeśli chodzi o licznik lektur :) Dla mnie rok 2019 był intensywny, między innymi dlatego, że w lutym założyłam ten blog, a już w maju zaczęłam pierwsze współprace z wydawnictwami, przez co mój wolny czas mocno się skurczył. Za to czytelniczo był bogaty jak nigdy! Rok 2019 kończę z wynikiem 172 książek - 52 tytuły to audiobooki, a 120 to książki przeczytane. Nigdy jeszcze tyle w ciągu roku nie przeczytałam, więc rok 2019 zapisuje się jako mój rekord życiowy :) Ogólnie jestem z większości lektur zadowolona, ale kilka tytułów wymaga specjalnego wyróżnienia! Uwaga, fanfary!


Książka Roku 2019
"Horyzont" Jakuba Małeckiego



Top 3 
"Horyzont" Jakuba Małeckiego
"Gambit" Macieja Siembiedy
"Nigdzie indziej" Tommy Orange



Patronaty i rekomendacje roku 2019
"Pchła" Anny Potyry
"Wina" Piotra Wójcika
"Anonimowa dziewczyna" Sarah Pekkanen, Greer Hendricks



Odkrycie roku 2019
Wydawnictwo Vesper



Na wyróżnienie zasługują także takie tytuły jak: "Kimkolwiek jesteś" Jakuba Szamałka, nowe wydanie "Upiór opery" Gastona Leroux, "Rana" Wojciecha Chmielarza, "Szwindel" Jakuba Ćwieka, "Znak kukułki" Anny Bichalskiej oraz "Zostań w domu" Agnieszki Pietrzyk. O każdej z tych książek (prócz "Kimkolwiek jesteś") znajdziecie tutaj dłuższą recenzję, a po moją opinię o książce Szamałka odsyłam na mój profil na IG, fb bądź LC. 



A teraz trochę liczbowo!
Ocenę 10/10 otrzymała 1 książka! "Horyzont" Małeckiego
Ocenę 9/10 otrzymały 4 książki! "Gambit" Siembiedy, "Nigdzie indziej" Orange, "Kimkolwiek jesteś" Szamałka i "Upiór opery" Leroux
Ocenę 8,5/10 otrzymały 4 książki! "Rana" Chmielarza, "Szwindel" Ćwieka, "Znak kukułki" Bichalskiej i "Zostań w domu" Pietrzyk
Ocenę 8/10 otrzymały 45 książki! Odsyłam na mój LC - klik (tyczy się wszystkich poniższych ocen)
Ocenę 7/10 otrzymały 73 książki!
Ocenę 6/10 otrzymało 26 książek!
Ocenę 5/10 otrzymało 10 książek!
Ocenę 4/10 otrzymały 3 książki!
Ocenę 3/10 otrzymało 5 książek!
Ocenę 2/10 otrzymała 1 książka!
Ocenę 1/10 otrzymało 0 książek!


Wygląda dobrze, prawda? Mam nadzieję, że Wasz rok 2019 też był udany, a lektury zadowalające!
Na rok 2020 życzę nam wszystkich samych dobrych tytułów i żadnych literackich rozczarowań! Oby był jeszcze bardziej udany niż rok 2019 :)

grudnia 31, 2019

"Selekcjoner" Dorian Zawadzki

"Selekcjoner" Dorian Zawadzki

Autor: Dorian Zawadzki
Tytuł: Selekcjoner
Data premiery: 01.10.2019
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 400

„Selekcjoner” to debiut literacki Doriana Zawadzkiego, wielkiego fana książek, kina i muzyki. W tej lekturze na pewno znajdziemy wiele nawiązań do jego fascynacji, jest wiele wspomnień muzycznych, a fabuła nawiązuje do kilku dawnych filmów akcji. Jednak czy to wystarczyło, by stworzyć zajmującą lekturę?

Akcja książki zaczyna się na dwa dni przed Live Aid. Późnym wieczorem gdzieś na polanie budzi się młoda naga kobieta o imieniu Faith. Nie zważając na nic rusza do pobliskiego domu, bierze prysznic, kradnie ubrania i wymyka się niepostrzeżenie wręcz na krok od właścicieli. Kieruje się do modnej restauracji, gdzie stołuje się jeden z trzech gangsterów, którzy rządzą Londynem w 1985 roku. I tu zaczyna się rzeź... Do pościgu za mordercą przydzielona zostaje sierżant Nell, która ma doktorat z kryminalistyki. To sławna śledcza, która dwa miesiące temu złapała groźnego mordercę z Greenwich, jednak nikt nie wie, że te wydarzenia ciągle kładą się na niej cieniem... Czy Nell odkryje, kto stoi za morderstwami? Dlaczego Faith zabija? I kim tak naprawdę jest?

Książka podzielona jest na prolog, 6 części i epilog. Części są tytułowane i składają się z 18 rozdziałów. Każdy z nich opatrzony jest datą i godziną wydarzeń. Całość akcji dzieje się w ciągu 3 dni, a raczej wieczorów i nocy. Narrator jest trzecioosobowy, podąża za Faith i Nell. Styl powieści jest trochę taki nijaki, dialogi mało realne, a częste wtrącenia, które miały mieć charakter uniwersalny, nadać książce sensu i mądrości, kompletnie nietrafione. Szczerze, pod koniec zaczęłam już parskać śmiechem z poczucia absurdu.

Główne bohaterki mamy dwie. Jest Faith, którą najkrócej można określić jako terminator w spódnicy. Kobieta (?) nie zna swojej przeszłości, nie ma uczuć, ma tylko misję i nie ustanie póki jej nie wykona. Naprzeciw niej staje Nell, która walczy z demonami z przeszłości za pomocą alkoholu i przygodnego seksu. Uważa się za mistrza detektywów, a końcu ma doktorat z kryminalistyki, co kilka razy jest w tekście podkreślone. Tak naprawdę nic więcej o niej nie jestem w stanie powiedzieć – jak na główną bohaterkę to nie poznałam jej za dobrze, a co za tym idzie, nie wywołała we mnie żadnych emocji.
Oczywiście mamy tutaj też kilku innych policjantów, trzech gangsterów z dziwną przeszłością, z których jeden jest maminsynkiem, a drugi ma rozdwojenie jaźni. Szczerze, nawet pisząc te słowa chce mi się śmiać. Nie wiem czy książka miała być satyrą czy po prostu pisanym, przesadzonym kinem akcji, ale do mnie kompletnie nie trafiła.

Co do samej akcji, to owszem, dzieje się dużo i jeszcze więcej. Strzelanki, pościgi, bijatyki wyskakują z każdej strony. Z tym, że większość jest bardzo nierealna, więc nie można tego odebrać na poważnie. Miałam wrażenie, że czytam scenariusz filmu kina akcji i to takiego raczej bardzo niskich lotów. Autor starał się ratować sytuację poprzez wspominane już ‘uniwersalne’ wtrącenia, które miały chyba na celu uświadomienie, że istnieje wiele światów, a każda podejmowana decyzja tworzy kolejny oraz że nie jesteśmy sami we wszechświecie. Nie miało to jednak zakorzeniania w lekturze, miałam wrażenie, że te fragmenty wyskakiwały po postu bez powodu i uzasadnienia. Naprawdę ciężko się to czytało.

Co na plus? Wydanie. Ładna (chociaż niezwiązana z treścią) okładka i duże litery sprawiły, że książkę czytało się łatwo i szybko.

Podsumowując, zdecydowałam się na tą książkę, bo z opisu i sposobu promocji wywnioskowałam, że będzie to thriller/kryminał. Dostałam słabe kino akcji z motywami science fiction. Akcja była osadzona niby w 1985 roku, jednak, jeśli nie wliczać Live Aid, mogła się toczyć gdziekolwiek i kiedykolwiek indziej, więc ani miejsce, ani czas nie zostały w ogóle wykorzystane, na co bardzo liczyłam. Ogólnie książka kompletnie do mnie nie trafiła, czytając miałam wrażenie coraz większego absurdu, pod koniec żeby jej nie potargać po prostu musiałam zacząć się śmiać. Dziwią mnie ogólnie dobre oceny, rozumiem że fabuła czerpie z dawnych filmów akcji, ale czy faktycznie to jest coś co współcześnie chcemy czytać? Ja na pewno nie.

Moja ocena: 2/10

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Replika

grudnia 23, 2019

Lebkuchen - niemieckie pierniczki

Lebkuchen - niemieckie pierniczki

Lebkuchen to pyszne, niemieckie pierniczki, miękkie i wilgotne w środku, z nutką cytrusową. Można je jeść praktycznie od razu po upieczeniu, jednak najlepsze są po kilku dniach. Ja robię je co roku! Są przepyszne!

Składniki (na ok. 30 sztuk):
  • 250g mąki pszennej
  • 85g zmielonych migdałów (kupuję płatki i samodzielnie mielę)
  • 3 łyżeczki przyprawy do piernika (używam z firmy prymat)
  • 1 łyżeczka mielonego cynamonu
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 200g jasnego miodu (u mnie wielokwiatowy)
  • 85g masła
  • skórka z 2 cytryn
  • cukier puder do polewy


Przygotowanie:
Masło i miód rozpuszczamy w garnuszku, odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. W tym czasie ścieramy skórkę z cytryny (cytrynę koniecznie trzeba najpierw wyparzyć!), a do miski wrzucamy wszystkie suche składniki. Mieszamy, dodajemy zawartość garnuszka i skórkę cytrynową i miksujemy do połączenia składników. Miskę wkładamy na chwilę do lodówki, by masa się wystudziła.
Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni C. Masę wyciągamy z lodówki, łyżeczką odmierzamy ciasto wielkości orzecha włoskiego. Ciasto jest dosyć klejące, więc najlepiej mieć pod ręką miseczkę z wodą i delikatnie zwilżać dłonie. Każdą kulkę ciasta kładziemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i lekko spłaszczamy. Ciasteczka dosyć rosną podczas pieczenia, więc należy je układać w sporych odstępach. Blachę wkładamy do pieca na 8-9 minut, odstawiamy do przestygnięcia.

Cukier puder rozcieramy z niewielką ilością wody, tak by lukier był lejący się. Zanurzamy pierniczki stroną wypukłą i odkładamy na blaszkę do przeschnięcia. 

Przechowujemy w szczelnym pojemniku do około miesiąca.


Źródło przepisu: mojewypieki.com, przepis lekko zmodyfikowany

grudnia 22, 2019

Pierniczki dekorowane

Pierniczki dekorowane

Z tego przepisu piekę pierniczki od dobrych kilku lat. To tak zwane "szybkie" pierniczki, które można jest w sumie od razu po upieczeniu. Ja piekę je zawsze tak około tydzień przed świętami i później na spokojnie dekoruję. A jest co, bo dla siebie robię zawsze z potrójnej porcji! Mogę nimi obdarowywać bliskich i zostawić też coś do własnej puszki :) To zdecydowany 'must have' na każdy świąteczny stół!

Składniki (na ok. 55 pierniczków):
  • 300g mąki pszennej tortowej
  • 100g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 130g cukru pudru
  • 1 łyżka przyprawy do piernika (u mnie z firmy prymat)
  • 1 łyżka kakao
  • 1 łyżeczka sody
  • 100g masła 
  • 100g jasnego, płynnego miodu (u mnie wielokwiatowy)
  • 2 jajka


Przygotowanie:
Masło rozpuszczamy. W misce mieszamy wszystkie suche składniki, dodajemy miód, masło, jajka, całość zagniatamy. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni C. Ciasto rozwałkowujemy na blacie podsypanym mąką na ok. 2-3mm, wykrawamy foremką dowolne kształty. Przenosimy pierniczki na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i każdą blachę pieczemy ok. 6-7 minut. Zostawimy do ostudzenia.


Źródło przepisu: mojewypieki.com, przepis lekko zmodyfikowany



Dekorowanie:
  • cukier puder
  • pisaki cukrowe
  • pisaki jadalne
  • kilka łyżek wody
  • 1-2 białka
  • pędzelek o włoskowym włosiu (nie silikonowy!)
  • barwniki spożywcze (najlepiej żelowe)
  • tylka z malutkim oczkiem i rękaw cukierniczy (najlepiej kilka jednorazowych)

By udekorować pierniczki tak jak na zdjęciu potrzebujemy dwóch dni. Pierwszego dnia z białka, kapki wody i cukru pudru mikserem na małych obrotach przygotowujemy średnio gęsty lukier - tak by trzymał się na pierniczku, ale by łatwo go można rozprowadzić na jego powierzchni. Robimy podkład czyli choinki malujemy na zielono, bałwanki, laski, czapeczki w połowie, śnieżynki na biało. Zostawiamy na dzień do wyschnięcia.
Na drugi dzień przygotowujemy minimalnie gęściejszy lukier i dokańczamy na czerwono czapeczki. Później lukier jeszcze trochę zagęszczamy cukrem pudrem, by miał konsystencję pisaków cukrowych. Lukier rozkładamy na kilka miseczek i dodajemy potrzebne barwniki. Rękawem cukierniczym z cienką tylką dekorujemy gwiazdę na choince, śnieżynki i na biało ludziki. Bałwanki i laski kolorowałam pisakami jadalnymi, a ludziki, choinki, reniferki cukrowymi. Pamiętajcie by przed użyciem pisaków cukrowych je rozgrzać - ja przeważnie wkładam je do szklanki, zalewam gorącą wodą i zostawiam na kilka minut. 
Pierniki zostawić na noc by przeschły.
Przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku do około miesiąca.


grudnia 19, 2019

serduszka z Bazylei

serduszka z Bazylei

Serduszka z Bazylei to kolejne słodkości, po pierniku staropolskim i pierniczkach alpejskich, bez których nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia. W smaku przypominają coś pomiędzy makaronikami a brownie, chrupiące na zewnątrz, lekko ciągnące w środku. Dodatkowym ich atutem jest to, że są bezglutenowe. 
Najlepiej przygotować je już na początku grudnia, bo tak jak tradycyjne pierniki, tak te ciasteczka potrzebują czasu by zmięknąć.

Składniki (ok. 32 ciasteczek):
  • 100g gorzkiej czekolady
  • 250g zmielonych migdałów (ja kupuję w płatkach i samodzielnie mielę w malakserze)
  • 250g cukru pudru
  • 1 łyżka kakao
  • 1/3 łyżeczki cynamonu
  • szczypta mielonych goździków (kupuję całe i rozgniatam w moździerzu)
  • 2 białka
  • szczypta soli 
  • opcjonalnie 1 łyżka rumu
  • drobny cukier do obtoczenia boków
  • 1 biało to posmarowania

Przygotowanie:
Gorzką czekoladę roztapiamy w mikrofalówce. Do miski wsypujemy migdały, cukier puder, kakao, cynamon i goździki. Mieszamy do połączenie składników.
W osobnej misce ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodajemy ją do składników suchych, mieszamy (można delikatnie mikserem). Dodajemy czekoladę i jeśli używamy, rum, jeszcze raz mieszamy do połączenia składników. Ciasto owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na około 1 godzinę.
Po tym czasie delikatnie podsypując blat cukrem pudrem rozwałkowujemy ciasto na grubość ok. 0,5cm. Wykrawamy foremką serduszka, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Dokładamy na ok. 12h do przeschnięcia (ja zostawiam nawet na dłużej, około jedną dobę).
Po tym czasie piekarnik nagrzewamy do 190 stopni C. Serduszka smarujemy lekko roztrzepanym białkiem za pomocą pędzelka. Wkładamy do pieca na ok. 7-8min. Wyciągamy, studzimy. Boki serduszek zamaczamy w pozostałym białku i obtaczamy w drobnym cukrze. Zostawiamy do zastygnięcia.
Serduszka wkładamy do szczelnego pojemnika, zastawiamy do zmięknięcia (ok. tydzień - dwa). Przechowujemy do 2 miesięcy.


Źródło przepisu: mojewypieki.com, przepis lekko zmodyfikowany

grudnia 17, 2019

"Włoski nauczyciel" Tom Rachman

"Włoski nauczyciel" Tom Rachman

Autor: Tom Rachman
Tytuł: Włoski nauczyciel
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Data premiery: 02.10.2019
Wydawnictwo: Znak literanova
Liczba stron: 448

„Włoski nauczyciel” to trzecia w dorobku, a druga wydana w Polsce książka angielskiego pisarza Toma Rachmana. Autor urodził się w Anglii, całą swoją młodość i studia spędził w USA. Studiował kinomatografię i dziennikarstwo, po czym podjął pracę reportera, dzięki czemu zwiedził spory kawałek świata. Trochę dłużej mieszkał w Rzymie, później przeprowadził się do Paryża, by zacząć pisać książki. Literacko debiutował w 2010 roku powieścią „Niedoskonali”, która została bardzo dobrze przyjęta w kraju i na świecie – przetłumaczono ją na 25 języków. W Polsce ukazała się w 2011 roku nakładem wydawnictwa Sonia Draga. Jego druga powieść z 2014 roku nie została przetłumaczona na polski, dopiero w tym roku wydawnictwo Znak Literanova wydało jego trzecią powieść pt. „Włoski nauczyciel”, która gatunkowo zaliczana jest do literatury pięknej.

Historia zawarta w książce jest opowieścią o życiu Pincha, a raczej Charlesa Bavinsky’ego, syna wielkiego artysty, malarza Beara Bavinsky’ego. Pincha poznajemy w wieku 5 lat w Rzymie, gdzie mieszka razem z rodzicami. Dzieciństwo chłopca nie jest łatwe, ojciec żyje sztuką, matka zaplątana we własnej głowie już teraz wydaje się nie do końca zrównoważona psychicznie. Pinch nie potrafi dogadać się z rówieśnikami, dnie spędza na nauce i zaskarbianiu sobie uwagi ojca. Jak potoczą się dalsze losy chłopca? Czy wychowany w takiej rodzinie, od początku obłożony sporym bagażem emocjonalnym będzie w stanie wieść zwyczajne życie?

Książka podzielona jest na 5 części: Dzieciństwo, Młodość, Dorosłość, Starość i Portret Artysty. Podzielona jest na miejsca i lata, składa się z 89 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, całą uwagę skupiając na głównym bohatera. Styl pisarza jest bardzo staranny, książkę czyta się łatwo i przyjemnie mimo niełatwego tematu. Narrator doskonale oddaje myśli i odczucia Pincha, nie ocenia go, a po prostu przedstawia jego historię, dzieje jego życia.

Historia głównego bohatera to opowieść o tym, jak pragnienie zadowolenia swojego autorytetu, w tym wypadku ojca – artysty, jest w stanie zdominować całe życie. Pinch od początku wielbił swojego ojca, uważał go za ideał, za najlepszego malarza stąpającego po ziemi. Nie interesowało go nic innego jak tylko zwrócenie jego uwagi na siebie, to by Bear go zauważył i docenił było jego największym marzeniem. Chłopiec niestety nie miał nikogo, kto otworzyłby mu oczy, ukierunkował go na właściwy tor, przez co jego całe życie zdominowała ta jedna emocja. Książka to świetny obraz dziecka skrzywdzonego przez narcyzm własnych rodziców, człowieka, który mimo chęci, nie jest w stanie zbudować z nikim trwałych więzi. Człowieka, który mógł być wielki, większy niż jego ojciec, jednak zabrakło mu wiary w siebie, bo cały czas to zdanie ojca było ważniejsze niż jego własne. Czy gdyby Bear w młodości go docenił to życie Pincha potoczyło by się inaczej? Na pewno. Czy to rodzice byli w pełni odpowiedzialni za jego dalsze losy? Po części na pewno, jednak myślę, że każdy jeden jego wybór, każda decyzja podjęta przez samego Pincha doprowadziła go do takiego życia. Na pewno wielkie piętno egoistycznego ojca – artysty odbiło się na chłopcu, ale czy w biegiem lat nie mógł się spod niego uwolnić? Rachman twierdzi, że nie. Owszem, był moment kiedy Pinch już dostrzegł jaki naprawdę jest jego ojciec, zbuntował się, jednak tak, by nikt poza nim o tym nie wiedział. Nawet gdy dostrzegł prawdziwe oblicze Beara, dalej wiernie przy nim pozostał. Czy tak musiało być? Chyba nie mnie to oceniać. Mogę powiedzieć tylko że historia jest mocna, bardzo realistycznie przedstawiona, zmuszająca do zadawania pytań, do zastanowienia się nad tym co ma wpływ na nasze życie, na nasze charaktery, na styl życia.

Historię Pincha uważam za tragiczną. To główny temat opowieści, jednak fascynująca jest też postać ta druga z kolei – ojciec-artysta, wielki Bear Bavinsky. To człowiek, który na pierwszym miejscu stawia... właśnie – sztukę czy może siebie jako wybitnego artystę? Na pewno nie jest człowiekiem skromnym i empatycznym. To zapatrzony w siebie narcyz, który ma dar oczarowywania ludzi, jednak tak naprawdę nie dba o nikogo. To mocno rozbudowana i skomplikowana postać, o której co prawda nie wiemy aż tyle co o Pinchu, jednak to właśnie jego obraz tkwi cały czas w tle tej historii.

O książce można by jeszcze długo pisać. To mocna, dobrze zbudowana pod względem psychologicznym historia, która nie tylko pyta o rolę sztuki w życiu artysty i otaczających go ludzi, ale także o wpływ rodziców i wychowania na życie potomków. Im więcej myślę o relacjach przedstawionych w książce, tym więcej pytań mi się nasuwa. Pytań, na które ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. To piękna, tragiczna historia, coś pomiędzy „Małym życiem” Hanyi Yanagihara a „Szczygłem” Donny Tartt, jednak w mniejszym rozmiarze. Szczerze chętnie przeczytałabym więcej o życiu Pincha, żałuję, że książka nie liczy więcej stron, bo jedyny minus jak mi się nasuwa, to właśnie to, że czegoś mi przy końcu zabrakło, mam wrażenie, że nie do końca poznałam dorosłe życie bohatera, jakby jego życie po śmierci ojca zostało potraktowane trochę pobieżnie. A może właśnie był taki zamysł autora – zabrakło człowieka, któremu bohater podporządkował życie to i jego własne już nie było istotne? Nie wiem, ta książka wymaga większego zastanowienia i przedyskutowania.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Znak!



grudnia 15, 2019

"Nikomu nie powiem" Catherine McKenzie - zapowiedź

"Nikomu nie powiem" Catherine McKenzie - zapowiedź
Nowy rok pod względem czytelniczym zapowiada się bardzo dobrze. Już 8 stycznia swoją premierę będzie miał thriller psychologiczny Wydawnictwa Niezwykłe pt. "Nikomu nie powiem" Catherine McKenzie - to kanadyjska autorka, która na swoim koncie ma już sporo powieści, jednak w Polsce poza tą ukazała się tylko jedna i to dobre kilka lat temu. Może ten tytuł coś w tym temacie zmieni, kto wie :)

Dwadzieścia lat temu ciało Amandy zostało znalezione w łodzi na terenie posiadłości Camp Macaw należącej do MacAllisterów. Nikt nigdy nie został oskarżony o zbrodnię. Teraz, po nagłej śmierci rodziców, już dorosłe rodzeństwo MacAllisterów wraca do tego miejsca, aby usłyszeć testament i zdecydować, co zrobić z atrakcyjną nieruchomością. Ryan, najstarszy z rodzeństwa, chce ją sprzedać. Margaux jeszcze się zastanawia. Mary najchętniej zostawiłaby wszystko tak, jak jest. Kate i Liddie – bliźniaczki – mają odmienne poglądy. A Sean Booth, dozorca, liczy jedynie na to, że gdy cała sprawa się zakończy, nadal będzie miał dach nad głową. Sytuacja staje się jednak bardziej skomplikowana, kiedy zostaje odczytany testament. Wychodzi na jaw, że zawarto w nim pewien warunek. Dopóki rodzeństwo nie odkryje tajemnicy związanej ze śmiercią Amandy, nie będzie mogło zadecydować o losach majątku. Każde z nich może być odpowiedzialne za zbrodnię i ukrywać element układanki. Czy będą współpracować, żeby dowiedzieć się, co przytrafiło się Amandzie, czy też ich sekrety i wzajemne podejrzenia doprowadzą w końcu do rozpadu rodziny?

Muszę przyznać, że ostatnio mam ciągłą ochotę na ten gatunek literacki, więc bardzo cieszy mnie kolejny nowy tytuł. A szczerze, nie pamiętam, żebym kiedyś zawiodła się na thrillerach od wydawnictwa Niezwykłe, więc i tym razem mam nadzieję, na dobrą rozrywkę. 
A Wy jesteście zainteresowani?


Autor: Catherine McKenzie
Tytuł: Nikomu nie powiem
Tłumaczenie:
Data premiery: 08.01.2020
Wydawnictwo: Niezwykłe
Liczba stron:

Książkę dostępna jest już w przedsprzedaży.




grudnia 13, 2019

"Żmijowisko" Wojciech Chmielarz - nowe filmowe wydanie

"Żmijowisko" Wojciech Chmielarz - nowe filmowe wydanie

Autor: Wojciech Chmielarz
Tytuł: Żmijowisko
Data premiery: 16.10.2019, nowe filmowe wydanie
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 480

Wojciech Chmielarz to jedno z najgłośniejszych nazwisk polskiego kryminału. Autor debiutował w roku 2012 „Podpalaczem” – pierwszym tomem cyklu o komisarzu Mortce. Z biegiem lat, prócz tej serii, Chmielarz rozpoczął jeszcze kolejną, tak zwany „cykl gliwicki”, a roku temu ukazał się jego pierwszy thriller psychologiczny pt. „Żmijowisko”. W tym roku na polskie małe ekrany weszła ekranizacja tej powieści w reżyserii Łukasza Palkowskiego, który znany jest już z takich seriali jak np. „Belfer”. Chmielarz jest współtwórcą scenariusza. Po raz pierwszy wcielił się w tą rolę i jak sam przyznał w jednym z wywiadów, to wcale nie było łatwe zadanie!

Historia „Żmijowiska” toczy się głównie na odległej tytułowej wsi. Do jednej z tamtejszych agroturystyk przyjeżdża grupka starych przyjaciół z liceum – spotykają się w takim gronie co roku. Jednak od liceum minęło już sporo lat, każdy ze znajomych ruszył do przodu, założył własną rodzinę. Tego roku towarzystwo jest wyjątkowo nabuzowane – co chwilę dochodzi do jakiś dziwnych sytuacji, spięć i kłótni. Sytuacja osiąga swój szczyt, gdy pewnej nocy znika córka jednego z małżeństw... Co się z nią stało? Czy ktoś z obecnych był w jej zniknięcie zamieszany?

Książka podzielona jest na 3 przedziały czasowe: teraz, pomiędzy, wtedy. Te przedziały przeplatają się ze sobą, a każdy z nich podzielony jest na krótkie podrozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, i jak to u Chmielarza bywa, jest skupiona na szczegółach. Niby nic się nie dzieje, sytuacje są bardzo życiowe, każdemu dobrze znane, a jednak autor potrafi je opisać tak, że od książki nie można się oderwać, dopiero podczas lektury otwierają nam się oczy.

„Żmijowisko” czytałam rok temu w wakacje i była to pierwsza powieść autora, po którą sięgnęłam. Wiedziałam już mniej więcej czego się spodziewać – wcześniej czytałam dwa opowiadania autora – ale i tak zdołał mnie zaskoczyć. To jak dobrze jest w stanie oddać rozterki bohaterów, jak świetnie przedstawić ich rys psychologiczny, to dla mnie mistrzostwo. Nikt nie pisze tak jak Chmielarz, tylko on w rzeczach zwyczajnych dostrzega taką głębię.

W historii mamy wielu bohaterów – jednak nie bójcie się, nie sposób ich pomieszać. Każdy jest mocno charakterystyczny, każdy się wyróżnia. Widzimy postacie zmęczone życiem i codziennością, ciągłą walką o uczucia czy choćby o zauważenie. Ludzi miastowych, którzy zaprzątnięci są swoimi mniejszymi lub większymi problemami – mamy nieszczęśliwe małżeństwo, biznesmena z nową partnerką i jeszcze kilku ich znajomych. Po przeciwnej stronie mamy też miejscowych – właścicieli agroturystyki i ich trochę pogubionego, odstającego od innych nastoletniego syna i zawziętego ojca. Ci ludzi borykają się ze skrajnie innymi problemami, przez co nie potrafią zrozumieć przyjezdnych miastowych. Nie będę się może więcej rozpisywać, odkryjcie te postacie sami, podkreślę tylko, że określenie książki jako thriller PSYCHOLOGICZNY jest tutaj zgodne w 100%. Ja może nawet pokusiłabym się o bardziej filmową kategorię dramatu psychologicznego, z tego względu że wydarzenia są po prostu bardzo życiowe i zwyczajne smutne.

Co do samej fabuły, to taki zabieg podzielenia linii czasowych był według mnie strzałem w dziesiątkę. Akcja powieści cały czas trzyma nas w napięciu, cały czas szukamy powodów i jakichś podpowiedzi dlaczego wydarzyło się to co się wydarzyło. Szukać możemy, ale zakończenie i tak wbija w fotel. Obiecuję Wam, że książka zostawi Was z szeroko otwartą buzią!

Podsumowując, to było rewelacyjne pierwsze spotkanie z twórczością autora. Od tej książki pokochałam pióro Chmielarza, jednym ciągiem przeczytałam wszystkie pozostałe jego powieści. Uważam go za jednego z najlepszych aktualnych polskich pisarzy, nikt tak jak on nie potrafi unaocznić problemów w tak obrazowy i mocny sposób.
Jeśli chodzi o serial, to widziałam tylko pierwszy odcinek, ale oceniłam go pozytywnie. Widać, że ma potencjał i o ile w dalszych odcinkach niektórzy aktorzy wyzbyli się teatralnych gestów, to może to być jeden z najciekawszych polskich seriali. Mam nadzieję, że będzie mi dane zobaczyć go kiedyś w całości.

Moja ocena: 8/10

Książka w nowym filmowym wydaniu dołączyła do mojej biblioteczki dzięki portalowi czytampierwszy.pl


grudnia 12, 2019

"Upiór Opery" Gaston Leroux

"Upiór Opery" Gaston Leroux

Autor: Gaston Leroux
Tytuł: Upiór opery
Tłumaczenie: Andrzej Wiśniewski
Data premiery: 13.11.2019
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 420

„Upiór opery” to powieść, która po raz pierwszy światło dzienne ujrzała w 1910 roku. Jej autorem jest Gaston Leroux, reporter, pisarz i wczesny fan kina. Przed swoją śmiercią założył z przyjaciółmi własną wytwórnię filmową i doczekał się pierwszej ekranizacji „Upióra opery”. Leroux swoją karierę zaczynał jako dziennikarz, dzięki czemu zwiedził spory kawałek świata i był świadkiem wielu przełomowych historycznych wydarzeń. Zachęcam do wyszukania większej ilości informacji o autorze, bo już sama jego postać jest niesamowicie ciekawa.
„Upiór opery” to jego najsłynniejsza powieść. W Polsce doczekała się aż ośmiu edycji. Jednak dopiero ta aktualna, najnowsza, od Wydawnictwa Vesper przeszła sporą korektę, jest najwierniejsza oryginałowi. Od razu na wstępie muszę też zaznaczyć, iż „Upiór...” to gatunkowo powieść gotycka, napisana z wielkim rozmachem. Coś jak opera na papierze.

Historia powieści toczy się w Operze Paryskiej, w której pod koniec XIX wieku doszło do tragicznych wydarzeń. Zginął hrabia de Chagny, a jego młodszy brat razem z jedną z najzdolniejszych śpiewaczek Christiną zniknął. Narrator – reporter przedstawia czytelnikowi swoją wersję zdarzeń, którą uważa za jedyną prawdziwą.
W tamtych latach Opera zmieniła swoich dyrektorów – nowi dopiero zaczynają sprawować rządy, kiedy dowiadują się, że w operze jest Upiór. Jakby już sam ten fakt był niewystarczający, okazuje się, że Upiór ma sporo konkretnych żądań. W tym samym czasie wspomniana już Christine zaczyna pobierać lekcje śpiewu od Anioła Muzyki – dziewczyna nigdy nie widziała jego twarzy, zna tylko jego głos. Gdy zjawia się jej dawny przyjaciel z dzieciństwa i pomiędzy parą zaczyna rozkwitać uczucie Anioł Muzyki robi się zaborczy... Kim on jest? I czy Upiór Opery istnieje naprawdę?

Książka składa się z przedmowy, 27 rozdziałów oraz epilogu. Każdy z rozdziałów opatrzony jest tytułem, sugerującym co się w nim wydarzy – to element klasycznych powieści. 


Jak już wspomniałam narratorem jest reporter, który zafascynowany tamtymi wydarzeniami postanowił odkryć prawdę. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, jednak kilka razy narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Zdarza mu się też przytaczać fragmenty listów, nagłówki gazet, czy wplatać w treść spisanych opowieści osób trzecich. Język powieści jest zachwycający, nawiązujący do stylu wypowiedzi z dawnych czasów. Ja byłam nim oczarowana. Historia jest naładowana emocjami i nie brakuje tu humoru – autor ma dar do komicznych opisów, jak na przykład:

„Nagły wybuch furii ogołocił go [dyrektora opery] ze zdrowego rozsądku i elementarnych dobrych manier. Pod jego wpływem chwycił drapieżnie nieszczęsną eksbileterkę, obrócił ją niczym piórko, aż jęknęła, po czym podeszwa jego, skądinąd nienagannego, pantofla weszła w nieprzyzwoicie bliski kontakt z tyłem taftowej sukni pani Giry, tym poniżej pleców, nigdy jeszcze tak niespostponowanej, która to czynność z prędkością kuli armatniej wyekspediowała ją za drzwi.”

Od razu napiszę też o wydaniu powieści – twarda oprawa, czcionka dopasowana do gotyckiej powieści, rzetelne, choć niewielkie rozmiarem posłowie oraz rewelacyjne, chociaż chwilami dosyć niepokojące ilustracje francuskiej malarki Anne Bachelier robią ogromne wrażenie. Wiem, że te wydawnictwo zawsze świetnie wydaje książki, ale ta to już naprawdę poziom mistrzowski.


Wracając do powieści – jak to w gotyckich powieściach bywa, mamy dwójkę antynomicznych bohaterów. Christine, młoda dziewczyna, to bohater dobry, niewinny. Upiór to postać jej przeciwstawna, mroczny i zły. Łączy ich wiele skomplikowanych, chwilami nawet sprzecznych ze sobą uczuć. W to wszystko wrzucony zostaje trzeci bohater – Raul, przyjaciel Christine z młodości, który teraz jest w niej szaleńczo zakochany. Ta postać jest zbliżona do postaci dziewczyny – młody, o dziecięcej twarzy, jest drugim posągiem niewinności. Nic jednak nie jest tak proste jak się na początku wydaje, choć narrator naprawdę długo trzyma czytelnika w niepewności, w czasie lektury nie zdradzając za wiele. Najwięcej o wcześniejszych losach głównych postaci dowiadujemy się dopiero w posłowiu.

Książka jest bardzo klimatyczna. Już sam język sprawia niesamowite wrażenie. Akcja toczy się głównie w Operze i jej podziemiach – to wielki gmach o kilkudziesięciu piętrach, pełen ciemnych i wąskich przejść, ukrytych drzwi i zapadni. Chwilami miałam wrażenie, że miejsce nawiązuje do „Boskiej komedii” Dantego. W ogóle w powieści jest masa nawiązań do literatury, autor czerpie garściami z klasycznych powieści. Tu fikcja miesza się z rzeczywistością, wiele wplecionych zdarzeń wydarzyło się naprawdę, wiele postaci występujących w powieści istniało naprawdę. Autor miał przeogromną wiedzę, założę się, że nie wyłapałam nawet 1/3 nawiązań, które są ukryte w tekście.



Co do samej historii, to można ją w sumie podzielić na dwie opowieści – historię miłosną trójki bohaterów, których losy są mocno ze sobą poplątane, oraz historię dyrektorów próbujących wyjaśnić niejasną sytuację z Upiorem. I tak jak ta pierwsza jest piękna i tragiczna, tak ta druga w zdecydowanej większości jest komiczna. Dzięki temu książka dostarcza wielu emocji, strachu, grozy, wzruszeń, ale także i humoru. Na każdej karcie wręcz czuć, że czyta się klasykę – teraz, w aktualnych powieściach już nie spotyka się takiego rozmachu, tak całościowo kompletnej powieści.



Podsumowując, jestem książką oczarowana. Wiele lat temu byłam zafascynowana musicalem z 2004 roku, teraz jestem zafascynowana książką. To głęboka powieść, z dobrym konkretnym przesłaniem, która nie tylko zmusza do myślenia, ale i zapewnia naprawdę dobrą rozrywkę. Dodatkowo towarzyszące wydaniu ilustracje dopełniają całość, nadają historii tajemniczości i mroczności. Piękna, książka, piękna historia, myślę, że będę do niej wracać.

Moja ocena: 9/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!



grudnia 11, 2019

"Coś" John W. Campbell

"Coś" John W. Campbell

Tytuł: Coś
Tłumaczenie: Tomasz Chyrzyński
Data premiery: 16.10.2019
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 242

John W. Campbell to jeden z najważniejszych przedstawicieli gatunku science fiction. Autor debiutował młodo, w wieku 18 lat opowiadaniem space opera. Od tego czasu jego nazwisko można było spotkać w najpopularniejszych magazynach gatunkowych, aż sam w 1938 roku został redaktorem jednego z nich – Astounding Science Fiction. Naprowadził je na nowe tory, robiąc z magazynu czołowe czasopismo tego gatunku. W tym samym roku autor wydał także swoje opowiadanie, z którego zasłynął na cały świat – „Kim jesteś?” doczekało się sławnych ekranizacji filmowych – jednej w latach 50tych XX wieku, drugiej, tej sławniejszej o tytule „The thing” (pol. „Rzecz” lub „Coś”) w latach 80tych z Kurtem Russellem w roli głównej. Opowiadanie, które było znane do tej pory, musiało jednak przejść sporą przeróbkę przed publikacją – w 2017 roku odnaleziony został pierwowzór – dłuższe opowiadanie, które w sumie można już określić mianem powieści pt. „Piekielny lód”.

Historia ta rozpoczyna się na Antarktydzie, gdzie w celach badawczych stacjonuje grupa naukowców. Podczas swoich badań natrafiają na dziwny obiekt zakopany pod lodem – postanawiają go odkopać. To dziwny metalowy pojazd – czyżby statek kosmiczny? Jeszcze dziwniejsze jest to co znajdują w środku – przerażającego stwora o trzech oczach i niebieskich wijących się mackach w miejscu włosów. Badacze są przestraszeni, ale i zafascynowani – postanawiają stwora wyciągnąć, odmrozić i zbadać. Zanoszą go do stacji, jednak w nocy, gdy potwór już lekko odtajał okazuje się, że wcale nie jest martwy...

Historia rozłożona jest na 8 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, jest dynamiczna, dużo w niej dialogów. Jednak te wydanie to zdecydowanie coś więcej niż sama publikacja „Piekielnego lodu”. Przed nim dostajemy przedmowę Aleca Nevala-Lee, biografa autora, który jest odpowiedzialny za znalezienie tej wersji historii. Po niej mamy bogate wprowadzenie w historię autorstwa Roberta Silverberga, znanego autora gatunku science fiction. Po „Piekielnym lodzie” dostajemy jeszcze kilka rozdziałów kontynuacji historii, a całość zamyka posłowie Piotra Goćka, z którego dowiadujemy się o dalszych losach powieści. Główny trzon książki, czyli „Piekielny lód” został jeszcze uzupełniony czarno-białymi przerażającymi ilustracjami Macieja Kamudy. Całość zamknięta jest w twardej oprawie, z wpadającą w oko okładką.



Co do samego „Piekielnego lodu” to jest to historia zaliczana do gatunku fantastyka naukowa. Dla mnie to gatunek obcy - o ile do fantastyki sięgałam w przeszłości, to ta naukowa była dla mnie za skomplikowana. Nie znam się na fizyce, więc i tutaj, gdy mowa była o jakiś specjalistycznych wywodach, niewiele z tego rozumiałam. Nie zmienia to faktu, że książka mi się naprawdę podobała. Wiem, że zarzucano jej w przeszłości, że nie ma wyrazistych, przodujących bohaterów – to nieprawda, McReady spokojnie może być uznany za główną postać. Bardzo podobały mi się dialogi bohaterów, były dynamiczne i całkiem zabawne, dobrze się bawiłam podczas czytania.

Z kolei pomysł na potwora jest przerażający. To istota doskonale imitująca inne, potrafiąca czytać w myślach, zdolna do telepatii. Już w chwili wydobycia, gdy naukowcy wiozą ją do odległej stacji, zasiewa ‘sen’ w umyśle McReady’ego. Ogólnie całość jest dosyć straszna pod tym względem, podczas czytania, patrząc na towarzyszące historii ilustracje aż przechodziły mnie ciarki.



Co do bohaterów powieści, to jak na tak małą objętość i tyle postaci myślę, że są całkiem dobrze zarysowani. Mamy podejrzanego meteorologa, lekarza, kucharza i kilku innych naukowców – mimo że nie pamiętam ich imion, to jednak same ich kreacje są zapadające w pamięć.

Ogólnie opowiadanie mi się podobało, mimo że naukowych wywodów za bardzo nie rozumiałam, to bawiłam się przy nim całkiem dobrze. Było trochę zabawnie, trochę strasznie. Autor miał naprawdę ciekawy pomysł, a jego realizacja wyszła mi rewelacyjnie.

Co do zapowiedzi kontynuacji, to muszę przyznać, że jestem jej ciekawa. To historia dziejąca się współcześnie – amerykańscy naukowcy trafiają na kolejny statek. Na Antarktydę ściągnięty zostaje naukowiec, który ma zająć się badaniem dziwnego metalu, z którego pojazd jest zrobiony – jego poprzednik popełnił samobójstwo. W międzyczasie znaleziony zostaje kolejny potwór, i wiemy, że coś się stanie, ale na tym akcja się urywa. Mimo że widać, że historia spisana jest przez innego autora, to początek mocno intryguje. Ciekawa jestem czy zostanie rozwinięty nowocześnie i z pomysłem.

Podsumowując, książka jak zawsze u Wydawnictwa Vesper wydana jest rewelacyjnie – wydanie jest bogate, pełne informacji o losach powieści. Sama historia, klasyka gatunku, równie jest ciekawa i zajmująca. Ja jestem z lektury zadowolona, a myślę, że fani tego gatunku jeszcze mocniej będą w stanie ją docenić.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!


grudnia 10, 2019

"Psychoza" Robert Bloch

"Psychoza" Robert Bloch

Autor: Robert Bloch
Tytuł: Psychoza
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data premiery: 16.10.2019
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 226

Podejrzewam, że nie ma na świecie osoby, która by na słyszała o Hitchcocku i jego sławnej, rewolucyjnej „Psychozie”. Niewiele jednak osób wie, że film powstał na podstawie krótkiej powieści autorstwa Roberta Blocha, która swoją premierę miała rok przed ekranizacją, tj. w 1959 roku. Bloch to znane nazwisko w gatunku kryminału, grozy i fantasy tamtych czasów. Jest autorem ponad dwudziestu powieści oraz kilkuset (!!!) opowiadań. W późniejszych latach zasłynął też jako konstruktor fabuł seriali sensacyjnych. W latach 50tych zafascynowany był freudyzmem i analizą psychologiczną, stąd pomysł na głównego bohatera „Psychozy”. Co ciekawe postać Normana Batesa oparta jest luźno na prawdziwej postaci – Edzie Gein, mordercy z Wisconsin, którego zbrodnie odkryto dwa lata przed ukazaniem się powieści.

Główna akcja „Psychozy” toczy w motelu Bates i przylegającym do niego domu na wzgórzu. Dobytkiem zarządza 40letni mężczyzna, Norman Bates razem z swoją matką. Ta dwójka żyje praktycznie odcięta od świata – najbliższe miasteczko leży w odległości około 20 minut jazdy samochodem, a okoliczna droga, która kiedyś przyciągała klientów, teraz jest praktycznie nieużytkowana – wszyscy podróżni wybierają nową wygodną autostradę, leżąco w oddaleniu od motelu. Przypadkiem jednak na okolicznej drodze pojawia się Mary – młoda kobieta, zmęczona wielogodzinną podróżą, szukająca miejsca, w którym może spędzić noc. Mary wynajmuje pokój oraz przyjmuje zaproszenie Normana na kolację do domu na wzgórzu. Nie podoba się to matce Normana, matce, która ewidentnie ma jakieś problemy z psychiką. Mary jednak nic o tym nie wie, po kolacji udaje się do swojego wynajętego pokoju na spoczynek... No cóż, wszyscy wiemy co następuje dalej, to przecież najsławniejsza scena w historii kina.

Powieść składa się z 17 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator obserwuje kilka postaci, jest wszystkowiedzący, zna myśli i odczucia bohaterów. Powieść jest bardzo klimatyczna, autor rewelacyjnie buduje napięcie i miesza czytelnikowi w głowie.
Od razu tutaj muszę napisać o wydaniu książki. „Psychoza” była już kilka razy w Polsce wydawana, jednak nigdy nie w takiej formie. Wydanie po prostu zachwyca. Twarda oprawa z gustowną grafiką, kilkoma ciekawymi, dopełniającymi historię ilustracjami Krzysztofa Wrońskiego oraz z rzetelnym, bogatym posłowiem Wiesława Kota to arcydzieło sztuki wydawniczej, które nie tylko zachwyca oko ale i rozszerza wiedzę na temat tego tytułu. Od razu powiem – ja jestem zachwycona!

Ale wróćmy do powieści. Już pierwsza scena, gdy poznajemy Normana, przyprawia o ciarki. Główny bohater jest niesamowicie intrygujący. To postać pełna sprzeczności, która odkrywa się przed czytelnikiem wraz z rozwojem historii. Jest samotny, zagubiony, żyje głównie dla przyjemności czytania. Powrót do życia realnego jest dla niego wręcz nieznośny.

Poza Normanem jest jeszcze kilka innych świetnych postaci. Wspomniana już Mary to kobieta mniej więcej 30letnia, która całe swoje życie poświęciła na opiekę nad matką i młodszą siostrą. Teraz matki już z nimi nie ma, a siostra jest wykształcona i pełnoletnia, więc Mary może zacząć w końcu żyć dla siebie. Znajduje miłość, jednak na drodze stają pieniądze. Kobieta w akcie desperacji kradnie 40 tysięcy z pracy i rusza w podróż do narzeczonego, jednak szybko nachodzą ją wątpliwości czy jej postępowanie jest właściwe i uzasadnione.
Jej narzeczony Sam ma swój sklep budowlany, w miejscowości położonej niedaleko motelu. To dobry porządny mężczyzna, który szanuje ludzi i ma nieskazitelną opinię wśród mieszkańców miasteczka.
Czytelnik poznaje też Lilę, młodszą siostrę Mary, prywatnego detektywa Arbogasta oraz szeryfa Chambersa. Każdy jeden bohater jest rewelacyjnie przedstawiony, ma jakąś cechę charakterystyczną, która wyróżnia go z tłumu. Autor ewidentnie miał dar do tworzenia ciekawych, bardzo realistycznych postaci.

Sama historia jest również ciekawie napisana. Pełno tu zwrotów akcji, zaskoczeń i zmyłek dla czytelnika i miksu gatunkowego. Muszę przyznać, że zaczynając książkę, nie pamiętałam dokładnie fabuły, więc nieraz autor zdołał mnie zaskoczyć. Dodatkowo naprawdę Bloch potrafi zbudować klimat powieści, jest mistrzem w posługiwaniem się słowem pisanym, lekkich niezauważalnych wręcz sugestiach. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i zaskakującego.

Na koniec jeszcze tylko kilka słów o posłowiu. Kot przedstawia nam dalsze losy „Psychozy” – opowiada o książkowej kontynuacji, analizuje bohaterów i przebieg akcji pierwszej oryginalnej powieści. Największą uwagę skupia jednak na ekranizacji Hitchcocka i jej dalszych filmowych losach. Opisuje bogato jak doszło do tego, że sam Hitchcock zainteresował się powieścią, jak przebiegała praca na planie i jak wyglądała promocja filmu. Dla mnie – same fascynujące, porządne informacje.

Podsumowując, jestem książką zachwycona. Powieść jest klimatyczna i wciągająca. Bohaterowie świetnie przedstawieni, akcja zaskakująca. Autor wodzi czytelnika za nos! Wydanie książki staranne i cieszące oko. Dla fanów klasyki literatury i kina to zdecydowanie pozycja obowiązkowa.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!

grudnia 09, 2019

Książka na świąteczny prezent

Książka na świąteczny prezent

Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami, a pomysłu na prezent brak? Nic nie szkodzi! Kryminał na talerzu poratuje kilkoma propozycjami, które przypadną do gustu fanom zarówno wciągających, trzymających w dusznym napięciu historii jak i cudownych baśniowych opowieści, które każdego oczarują swoim klimatem!... Bo w końcu co ucieszy bardziej niż książka? :)

Zacznijmy od tych, które zachwycają swoim wydaniem. Te cztery propozycje mogą się przerodzić w cudowne upominki, które będą ozdobą każdej biblioteczki. 

1. "Szczygieł" Donna Tartt

"Szczygieł" Donny Tartt w nowym tegorocznym wydaniu na półce prezentuje się doskonale. Książka liczy ponad 800 stron, a materiałowy grzbiet w kolorze mocnego granatu ze złotymi literami jest widoczny z daleka. Do tego cudowna, mocno wciągająca historia o dorastającym chłopcu, którego obsesją staje się tytułowy obraz zadowoli każdego człowieka kochającego książki.

Moją recenzję tego tytułu znajdziecie tutaj (klik), a książkę można kupić tutaj (klik).



2. "Upiór Opery" Gaston Leroux



"Upiór Opery" Gastona Leroux to również nowe tegoroczne wydanie powieści z 1909 roku. Książka wydana jest rewelacyjnie, już sama okładka zachwyca, a w środku dodatkowo zawiera masę klimatycznych ilustracji autorstwa francuskiej malarki Anne Bachelier. To jedna z najlepiej wydanych książek jakie mam na półce. Co do treści, to jest to klasyczna gotycka powieść grozy - cudowna, zachwycająca i porywająca historia, ja jestem nią oczarowana. Warto też wspomnieć, że całość zamyka obszerne posłowie, traktujące o jej dalszych losach, które dopełnia powieść. "Upiór Opery" to pozycja dla fana nie tylko literatury, ale i kina! Totalne must have!

Moją recenzję znajdziecie tutaj (klik!), a książkę można kupić tu (klik).
Zachęcam też do przejrzenia całej oferty wydawnictwa, każda ich pozycja zachwyca wydaniem.



3. "Pokój motyli" Lucinda Riley

Kolejne dwie propozycje to magiczne, klimatyczne powieści, których okładki mocno przyciągają wzrok. Pierwsza z nich to "Pokój motyli" Lucindy Riley, autorki jednego z moich ulubionych cykli pt. "Siedem Sióstr". Akcja powieści toczy się w Anglii, w jednym z nadmorskich miasteczek. Riley jak zawsze toczy swoją historię dwutorowo, czasy aktualne przeplatają się z historią z dawnych lat, która zachwyca ogromem uczuć i emocji. 

Książkę można kupić tutaj (klik).



4. "Zasady magii" Alice Hoffman

Druga to "Zasady Magii" Alice Hoffman. To prequel "Totalnej magii" - filmu z 1998 roku z Sandrą Bullock i Nicole Kidman, który opowiada o losach dwóch sióstr, filmowych ciotkach :) Tak jak poprzednia propozycja, tak i ta jest magiczną opowieścią o najsilniejszych uczuciach. Oczaruje każdego, a cudowne, mieniące się wydane gwarantuje zachwyt od pierwszego wejrzenia. 

Książkę można kupić tutaj (klik).
Dodatkowo zachęcam do przejrzenia całej oferty wydawnictwa, Albatros specjalnie na święta przygotował piękne wydanie "Ojca chrzestnego" oraz kilka ciekawych boxów.




Teraz pora na cztery propozycje, których akcja toczy się w święta Bożego Narodzenia. 
Dla fanów lektur trzymających w napięciu proponuję dwa tytuły.

1. "Pchła" Anna Potyra

Ślub w pierwszy dzień świąt? Nic z tego! Pan młody został zamordowany w Wigilię! "Pchła" Anny Potyry to tegoroczny debiut kryminalny i zarazem książka, która jako pierwsza została objęta moim patronatem. To wciągająca zagadka kryminalna, której korzenie sięgają II wojny światowej. Ciekawi bohaterowie, niebanalne rozwiązania i trochę wzruszeń gwarantowane!

Moją recenzję znajdziecie tutaj (klik), a książkę można kupić tutaj (klik).


2. "Zostań w domu" Agnieszka Pietrzyk

Zamach terrorystyczny w Elblągu? Czemu nie! Pora na polski thriller, jedną z najlepszych pozycji tego gatunku w tym roku. Gwarantuję Wam, że książka wciąga od pierwszej strony, a napięcie utrzymuje się na równe wysokim poziomie do ostatniej strony. To naprawdę mocna powieść! 

Moją recenzję znajdziecie tutaj (klik), a książkę można kupić tutaj (klik).



3. "Morderstwo na święta" Francis Duncan

Ostatnie dwie propozycje to klasyka brytyjskiego kryminału. Książki gdzie liczy się klimat i dobra obserwacja otoczenia, a nie pościgi i hektolitry krwi. "Morderstwo na święta" Francisa Duncana, to książka z połowy XX wieku. Tropem mordercy podąża wspaniały detektyw - amator Mordecai Tremaine, znany już polskiemu czytelnikowi z "Morderstwo ma motyw". Ta książka trafiła do mnie tydzień temu, a ja już nie mogę doczekać się lektury! Już teraz mogę Wam obiecać, że naprawdę warto! Powieść zachwyci Was nie tylko klimatem, ale i pięknym stylem!

Książkę można kupić tutaj (klik).



4. "Cicha noc" zbiór opowiadań

Na koniec proponuję zbiór 15 brytyjskich opowiadań. Krótka forma na pewno dobrze sprawdzi się w okresie świątecznym, kiedy na czytanie nie ma za wiele czasu. W książce znajdziemy kilka sławnym nazwisk, ale też kilka tych już dawno zapomnianych, Każde z opowiadań ma swój niepowtarzalny klimat, a urok angielskich miejscowości zachwyci każdego. Fani logicznych zagadek, gdzie najważniejsza jest dedukcja i skupienie na szczegółach na pewno będą zachwyceni!

Książkę można kupić tutaj (klik).



Mam nadzieję, że post okaże się pomocny i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie lub swoich bliskich :)
Wesołych, zaczytanych Świąt!

grudnia 04, 2019

"Ostatnia noc Olivii" Christina McDonald

"Ostatnia noc Olivii" Christina McDonald

Autor: Christina McDonald
Tytuł: Ostatnia noc Olivii
Tłumaczenie: Klaudia Wyrwińska
Data premiery: 02.10.2019
Wydawnictwo: Niezwykłe
Liczba stron: 336

„Ostatnia noc Olivii” to debiut pisarski Christiny McDonald. Autorka z pochodzenia amerykanka, aktualnie mieszka w Anglii razem z mężem, dwoma synami oraz psem. Od dziecka chciała zostać pisarką, przed wydaniem pierwszej powieści publikowała artykuły w wielu znanych angielskich magazynach. W lutym 2020 roku na rynku angielskim ukaże się jej druga powieść pt. „Za każdym kłamstwem” („Behind every lie”), a autorka jest już w trakcie przygotowywania swojej trzeciej powieści. Zajmijmy się jednak teraz jej debiutem – jak „Ostatnia noc Olivii” wypada na tle innych thrillerów psychologicznych?

Historia powieści zaczyna się, gdy Abi otrzymuje telefon ze szpitala – jej siedemnastoletnia córka Olivia miała ciężki wypadek, spadła z mostu do rzeki. Jej stan jest fatalny, nastąpiła śmierć mózgowa. Abi jest załamana, córka to dla niej jedyny powód do istnienia. Sprawa jednak jest jeszcze bardziej skomplikowana – Olivię nie można odłączyć od aparatury podtrzymującej życie – dziewczyna jest w ciąży, a na lekarzach ciąży obowiązek zadbania o jej nienarodzone dziecko. Dlaczego Abi nie wiedziała o ciąży? Przecież z córką były swoimi najlepszymi przyjaciółkami... I jak to się stało, że Olivia spadła? Przecież nie mogła wychodzić po zmroku. Może ktoś ją zepchnął?

Książka składa się z prologu, 44 rozdziałów i epilogu. Każdy z rozdziałów oznaczony jest miesiącem wydarzeń oraz osobą, która te zdarzenia opowiada. Narratorów historii mamy dwóch – Abi i Olivia, każda opowiada swoją historię w narracji pierwszoosobowej. Powieść opowiedziana jest składnie, język prosty, styl spójny. Czyta się ją łatwo i przyjemnie.

Największy nacisk w historii nałożony jest oczywiście na odkrywanie tajemnic Olivii. Abi przeprowadza własne śledztwo, by dowiedzieć się co tak naprawdę z Olivią się działo. Na pewno dużym atutem powieści jest to, że historia toczy się dwutorowo – aktualnie, po wypadku, gdy Abi zbiera historię w całość, oraz kilka miesięcy wcześniej, gdy Olivia przedstawia wydarzenia, które doprowadziły ją do tego stanu. Historia opowiedziana jest ciekawie, autorka wie jak wzbudzić w czytelniku napięcie i zainteresowanie.

Obydwie bohaterki powieści są przedstawione bardzo szczegółowo, realistycznie. Abi to samotna matka, które całe swoje życie podporządkowała pod córkę. Jest bardzo nadopiekuńcza, ale jej zachowanie jest po części uzasadnione – kobieta wiele w życiu przeszła. W chwili gdy dziewczyna umiera, Abi zostaje nagle sama, jej życie rozsypuje się na kawałki.

Olivia wydaje się być bardzo dojrzała jak na swój wiek. Uczy się pilnie, pływa, ma ambitne plany, które tak naprawdę wymyśliła jej mama. Dziewczyna jednak się jej nie sprzeciwia, jest dobrą i wyrozumiałą córką. Jej życie jednak kilka miesięcy przed wypadkiem mocno się zmienia, Olivia odkrywa coś, co wywraca jej świat do góry nogami.

Książka, prócz składnej, wciągającej historii porusza też kilka ciekawych tematów. Jednym z tych ważniejszych jest właśnie relacja nadopiekuńczej, samotnej matki z córką. Poznajemy ich relację z obydwu stron, poznajemy myśli córki i matki, ich intencje i motywacje. To bardzo dopracowany i dobrze oddany pod względem psychologicznym wątek.
„Nie ma nic gorszego, niż poczucie, że coś zostało niedokończone.”
Druga ważna kwestia to istota kłamstwa, a szczególnie tych białych kłamstw, które powtarzane są w dobrej wierze. Czy faktycznie warto kłamać lub zatajać cokolwiek? W końcu wszyscy dobrze wiemy, że prędzej czy później zawsze prawda wyjdzie na wierzch, a jednak i tak zdarza nam się kłamać w dobrej wierze. Po co? By zaoszczędzić trochę bólu? Ochronić przed złem tego świata? By zataić to, jacy jesteśmy naprawdę? Ale czy warto? Każda z bohaterek ma swoje tajemnice i dokonała kiedyś nie do końca słusznych wyborów, które chce ukryć przed światem. Co się jednak stanie kiedy te kłamstwa wyjdą na jaw? Książka dobrze przedstawia konsekwencje takich wyborów.

Podsumowując, jestem w pełni zadowolona z lektury. Książka spełniła swoje zadanie, wciągnęła mnie w swoją historię, spędziłam przy niej miłe kilka godzin. Akcja jest przemyślana, mamy kilka ciekawych zwrotów, a samo zakończenie jest smutne i wzruszające. To dobry thriller psychologiczny, aż dziwne, że jest to debiut autorki.

Moja ocena: 7,5/10

Książka dołączyła do mojej biblioteczki dzięki portalowi czytampierwszy.pl