września 13, 2024

"Cicha lokatorka" Clémence Michallon

"Cicha lokatorka" Clémence Michallon
Autor: Clémence Michallon
Tytuł: Cicha lokatorka
Tłumaczenie: Piotr Królak
Data premiery: 11.09.2024
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 376
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Clémence Michallon to Francuzka, która od dekady mieszka w Stanach Zjednoczonych, niedawno nawet uzyskała amerykańskie obywatelstwo. Od dosyć dawna marzyło jej się też wydanie książki w języku angielskim - pomysł mógłby wydawać się szalony, ale Clémence Michallon to wyszło - “Cicha lokatorka” szybko zyskała status międzynarodowego bestsellera, niedługo po jej wydaniu padła też oficjalna informacja, że ma zostać zekranizowana w formie serialu. Jest to debiut tej autorki, a inspiracją do jego powstania był czas lockdownu spowodowanego epidemią koronawirusa. Wtedy wraz z mężem zatrzymali się w domu jego rodziców, co podsunęło jej myśl o tym, jak niewiele wiemy o takiej codzienności, takiej krok po kroku, swoich najbliższych. Ten pomysł idealne nadał się na historię życia z seryjnym mordercą, która to finalnie stała się “Cichą lokatorką” ...
 
Małe miasteczko gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Aiden Thomas za dnia jest przykładnym mężem, ojcem i członkiem społeczności, mężczyzną cichym, ale i przystojnym, pociągającym. Nic więc dziwnego, że właścicielka lokalnej restauracji czuje do niego miętę... Jednak to nie czas na podrywy - Aiden kilka miesięcy temu stracił żonę, teraz traci też dom, przez co wraz ze swoją trzynastoletnią córką muszą się gdzieś przenieść. Pomoc oferuje lokalny sędzia, który użycza im swojego drugiego domu za niewielką opłatą. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie tajemnica Aidena, którą tak skrzętnie skrywał od pięciu lat… Mianowicie w szopie obok domu więzi młodą kobietę - Rachel, choć jest to imię, które to on jej nadał, bo przecież to on stworzył ją od nowa… Co zatem teraz zrobić z Rachel? Zwyczajnie ją zabić czy przewieźć do nowego domu? Choć druga opcja jest dużo bardziej ryzykowna, to właśnie tak Aiden postanawia. Dla Rachel to ogromna zmiana, ale przecież zmiana na lepsze…, bo kiedy zamieszka w normalnym domu, to może w końcu wyrwie się z letargu i spróbuje coś zmienić? Czy jednak po pięciu latach niewoli, strachu i ciągłej kontroli jest to jeszcze możliwe?
 
Książka rozpisana jest na 84 krótkie rozdziały, które naprzemiennie przedstawiają historię z perspektywy trzech bohaterek: kobiety z szopy, właścicielki restauracji i córki Aidena, choć perspektywa od czasu do czasu jest jeszcze rozszerzona przez rozdziały zatytułowane od “numer jeden” do “numer dziesięć”. Łatwo można się domyśleć, że są to retrospekcje ofiar Aidena, pisane w pierwszej osobie przez ofiary. Narratorkami są więc tutaj same kobiety, które łączy jeden mężczyzna. Zarówno córka, jak i restauratorka przedstawiają swoją historię w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, choć córka zdaje się opowiadać więcej o przeszłości niż o tym, co dzieje się teraz. Jest jeszcze kobieta z szopy, której narracja się różni - ona o sobie opowiada w drugiej osobie czasu teraźniejszego, a jej rozdziały to nie jej imię, jak w przypadku pozostałych dwóch (Emily i Cecilia), a po prostu “kobieta” z określeniem miejsca, w którym się znajduje. To sprytny zabieg ciągle podkreślający, że ta bohaterka jest zagadką, uświadamiający jak niewiele o niej wiemy i jak mocno niecodzienna jest to dla niej sytuacja, w której to, kim kiedyś była, może być dla niej samej zagrożeniem. Styl tej narracji też ulega zmianie - Rachel nie dosyć, że przez niego buduje dystans pomiędzy tym, co robi, a tym, co chciałaby robić, to dodatkowo stosuje dosyć oryginalne, obrazowe porównania - nic dziwnego, że jej język momentami wydaje się nieco dziwny, w końcu przecież od pięciu lat nie odezwała się do nikogo, prócz mężczyzny, który ją uwięził… Emily i Cecilia to już typowe narratorki dla stylu pierwszoosobowej narracji, choć jak wspomniałam, Cecilia przede wszystkim wraca myślami do tego, co było, a tym samym zapoznaje nas z ogólnym obrazem jej ojca.
“Gdyby twój głos miał ręce, złączyłyby się teraz jak do modlitwy.”
Jeden mężczyzna, trzy bohaterki, z których każda jedna postrzega go inaczej. Rachel widzi w nim swojego kata, porywacza, gwałciciela, pana jej życia i śmierci, którego każde skinienie ma być dla niej rozkazem. Jej historia jest od początku wstrząsająca - przez pięć lat była pozbawiona człowieczeństwa, ludzkich odruchów, których musiała się wyzbyć, by przetrwać. Czy po takim czasie jest jeszcze szansa, by wróciła w swojej głowie do czasu, gdy nie czuła się swojemu katowi w stu procentach podporządkowana? Autorka świetnie oddaje to, co lata niewoli robią z psychiką człowieka, jak kat staje się osobą, bez której zwyczajnie nie da się żyć, bo w pokręconej logice wydaje się, że to jest jedyny człowiek, który się troszczy, który utrzymuje przy życiu. Na kolejnych etapach lektury obserwujemy też jak niewiele trzeba, by wyrwać się ze stuporu, by z osoby całkowicie podporządkowanej starać się wrócić po prostu do siebie, choć ewidentnie nie jest to łatwe, nie jest łatwo wyzbyć się lęków i przekonania, że to ten mężczyzna nad wszystkim panuje.
“Starasz się nie martwić, bo martwienie się nie pomaga, kiedy starasz się pozostać przy życiu.”
Drugą kobietą jest Emilia, właścicielka restauracji, która w Aidenie widzi pociągającego mężczyznę. I jej się przyglądamy, zastanawiamy się, czy możliwe jest, by ten mężczyzna tak dobrze grał, że nie da się nic podejrzanego w jego zachowaniu zauważyć, czy to może Emily tak spragniona jest uwagi, tak skoncentrowana na tym, że chciałaby się z nim poznać bliżej, że znaki ostrzegawcze ignoruje? Nie jest to łatwe do oceny w sytuacji, kiedy sami poznajemy tę opowieść jej oczami.
“(...) mam wrażenie, że przez pierwsze dziesięć lat mojego życia czekali, aż wreszcie zrozumieją, na czym właściwie polega to “bycie rodzicem”. W końcu pewnego dnia zaakceptowali, że tak to właśnie będzie wyglądać, że lepiej już im to nie wyjdzie.”
Trzecia perspektywa należy do córki Aidena. Dla niej to ojciec, człowiek, którego zna od swojego pierwszego dnia życia, człowiek, który teraz został jej jedyną bliską osobą. Sama nieraz zaznacza, jak podobna jest do ojca, jak wiele w zachowaniach społecznych ich łączy i jak bardzo ten mężczyzna się o nią troszczy. Tylko czy to faktycznie troska czy raczej potrzeba kontroli? I czy dziecko jest w stanie obiektywnie ocenić własnego ojca?
“(...) miłość potrafi sprawić, że ludzie stają się słabi.”
Trzy obrazy jednego mężczyzny tak różne od siebie, że trudno uwierzyć, że tyczą się jednej osoby. Czy to wszystko on prawdziwy, czy raczej większość z tego, to zwyczajna gra, która ma ukryć to, kim jest naprawdę? Mimo potwornych zachowań, jakich dopuszcza się w stosunku do swoich ofiar, i on wydaje się przejawiać odruchy ludzkie - z jakiegoś powodu przecież ciągle nie pozbawił Rachel życia, a wręcz na swój sposób się do niej przywiązał, co stwarza dla niego problemy - przecież dużo łatwiej byłoby ją zabić tak, jak inne niż przenosić ją do nowego domu… To równocześnie mężczyzna dumny, pewny tego, że tak zdominował swoją ofiarę, że nie ma własnej woli, nie jest w stanie mu się przeciwstawić. Czy to jednak nie zaślepiająca pycha?
“(...) zwykłe pamiątki rodzinnego życia czy rekwizyty w jego teatrze, umieszczone tutaj, by stworzyć pozory? Czy ten dom wie, jaki naprawdę jest jego lokator? Czy to tylko plan filmowy, świat alternatywny zbudowany kawałek po kawałku, by ukryć jego rzeczywistą tożsamość?”
Prócz ciekawych pod względem psychologicznych tematów, nad którymi refleksje wymuszają reakcje postaci, tym co sprawia, że angażujemy się w lekturę, jest sposób prowadzenia akcji. Krótkie rozdziały, ciągła niepewność co do losu ofiary, ciągła niepewność co do tego, jakim mężczyzną tak naprawdę jest Aiden sprawiają, że ciężko od książki się oderwać. Jest sporo zaskoczeń, sporo zachowań postaci, które szokują, bo w pierwszym momencie zdają się wydawać niespodziewane, a czasem nawet i nieprawdopodobne, jednak po zastanowieniu i rozważeniu wszystkich zależności zyskują na prawdopodobieństwie. Bo przecież jak wiele działań nawet my, żyjący w całkiem dobrych warunkach wolni ludzie, odmawiamy sobie ze strachu przed tym, co się stanie? A sytuacja postaci, przede wszystkim Rachel i Aidena, których zachowania najmocniej zaskakują, normalna w żadnym wypadku nie jest.
Ważne też, by pamiętać, że jest to thriller służący przede wszystkim dobrej zabawie czytelnika, co sama autorka podkreśla w posłowiu. Sama w takich wpadkach nie śledzę z ogromną skrupulatnością co jest całkowicie realne, a co nie (czy w ogóle na pewno da się to określić?), a skupiam się na tym, by dać się ponieść akcji. I ta książka naprawdę dobrze się do tego nadaje. Sam koniec historii trochę traci tempo i te głębokie napięcie, które odczuwa się przez większą część lektury, ale nadal jest dobrą lekturą, wartą podkreślenia tym mocniej, że jest to przecież debiut autorki.
“Możliwe, że pochłonęłaś tyle opowieści, że to one w końcu pochłonęły ciebie.”
Na sam koniec chciałam jeszcze pochylić się nad tytułem książki. W polskim przekładzie jest jednoznaczny, wskazuje na kobietę więzioną przez Aidena. Bardziej podoba mi się jej angielski wydźwięk, gdyż w języku angielskim rzeczownik nie ma określenia rodzaju, zatem nie wiadomo do kogo słowo “tenant” się odnosi. I to faktycznie się sprawdza, bo przecież nie tylko Rachel jest tutaj lokatorką - jest nim też sam Aiden, który teraz podnajmuje mieszkanie od sędziego… I on dla postrzegania jego osoby przez całą społeczność określenie „cichy” też jak najbardziej pasuje. W takim aspekcie tytuł nabiera głębi, wieloznaczności, bo kryje się pod nim przesłanie, że tak naprawdę to, co widzimy w ludziach nas otaczających, to cały czas mogą być tylko pozory…
“On coś planuje. Inaczej znalazłby wyjście z tej sytuacji. To człowiek, który robi, co chce, z sobie tylko wiadomych powodów.”
Clémence Michallon w swoim debiucie stworzyła zajmującą i ciekawą z wielu perspektyw historię. Przedstawia nam seryjnego mordercę oczami otoczenia, kobiet, z których każda widzi mężczyznę inaczej. On pozostaje tajemnicą, nie wiemy co siedzi w jego głowie, zatem nie jesteśmy w stanie ocenić, które jego oblicze jest tak naprawdę prawdziwe. Czy człowiek może mieć wiele twarzy czy tylko jedną, a reszta to kłamstwa? Czy potwór mordujący z zimną krwią, może być jednocześnie czułym mężem i ojcem? Bardzo ciekawe pytania osadzone są na akcji, która naprawdę wciąga, która buduje napięcie i ciągłe wyczekiwanie tego, co się stanie, gdyż postacie wchodzą w sytuacje niecodzienne, a zatem ich reakcje są trudne do przewidzenia. Tym bardziej, że same kreacje tych postaci nie są zwyczajne, to ludzie od dawna postawieni w ekstremalnych warunkach życia… Kiedy napięcie jednak osiągnie zenit to co się stanie - wybuch czy zapadnięcie? “Cicha lokatorka” to udany debiut! Czekam na jego ekranizację oraz dalszą twórczość autorki.
“Nie jestem już ukrytą w cieniu dziewczyną, czekającą, aż jakiś mężczyzna otoczy ją swoim blaskiem. Jestem kobietą, która sama rzuciła na siebie światło.”
Moja ocena: 7,5/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 12, 2024

"Zły" Piotr Kościelny - zapowiedź patronacka

"Zły" Piotr Kościelny - zapowiedź patronacka
 Piotr Kościelny od kilku lat buduje sobie markę autora niesamowicie dokładnego, który jak nikt potrafi w zwykłej codzienności doszukać się najmroczniejszych, najbardziej przerażających tematów i robi to bez skrupułów, z precyzją chirurga. Już 25 września na naszym rynku ukaże się jego najnowsza powieść pt. "Zły", a Kryminał na talerzu ma przyjemność nie tylko patronować tej książce, ale także polecać ją poprzez kilka słów rekomendacji na tylnej okładce!

Wrocław, szare czasy PRL- u.
We wrocławskich Świniarach zaginęła młoda kobieta. Milicja prowadzi sprawę zaginięcia, ale porucznik Adam Kozłowski jest przekonany, że kobieta została zamordowana. Tylko Henryk Kolasa i jego przyszła teściowa wiedzą, co tak naprawdę się wydarzyło. Mężczyzna pod wpływem impulsu zabił Anetę Sadowską i ukrył ciało. Kolasa w zbrodnię wrabia niewinnego człowieka. Milicja dokonuje zatrzymania pewna, że złapała mordercę.
Parę lat później Kolasa uderza ponownie. Z jego rąk ginie kilka kobiet. Kozłowski jest przekonany, że ma do czynienia z seryjnym mordercą, ale początkowo nikt mu nie wierzy.
Czy śledczym uda się powstrzymać psychopatę?
Czy milicja tym razem trafnie wytypuję sprawcę?

To, co robi ten autor, w każdej jego powieści mnie zaskakuje - choć wiem, jak świetnie potrafi oddać realia życia czy to współczesnego, czy tego z lat już dawno minionych, to jednak przy każdej jego kolejnej książce moja pamięć okazuje się zawodna - zawsze ponownie jestem pod wielkim wrażeniem kunsztu oddania codzienności postaci. I tak też jest ze "Złym". To, jak autor rozrysowuje życie swoich bohaterów w latach 70tych i 80tych, zarówno tych mieszkających na wsi, jak i tych miastowych, naprawdę wzbudza ogromny podziw. A to przecież tylko jeden element świata tej powieści! Jest jeszcze zagadka kryminalna odnosząca się do wielu różnych rodzajów i odcieni zła, a także postacie, których psychologia, mimo że przedstawiona naprawdę prostymi słowami, jest nad wyraz skomplikowana, ale i mocno realna. To książka, od której nie chce i nie da się oderwać!

Autor: Piotr Kościelny
Tytuł: Zły
Data premiery: 25.09.2024
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 448
Gatunek: powieść kryminalna

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 10, 2024

Book tour z "Purpurową Siecią" zakończony!

Book tour z "Purpurową Siecią" zakończony!

"Purpurowa Sieć" czyli drugi tom hiszpańskiej serii kryminalnej z inspektor Eleną Bianco pióra Carmen Moli był mocno wyczekiwany przez spore grono czytelników. Premiery jej doczekaliśmy się na około pół roku po wydaniu tomu pierwszego i (podobnie jak poprzedni) zrobiła na nas duże wrażenie, zaostrzyła apetyt na więcej. Jest to kryminał mroczny, brutalny, o szczególnym obliczu zła, któremu ze względu na postęp technologii teraz dużo łatwiej funkcjonować i zdobywać kolejnych zainteresowanych... Choć sama za brutalnością w kryminałach nie przepadam, to ta seria to mój wyjątek - myślę, ż jest to spowodowane tym, że brutalność nie jest tutaj po prostu by być, a raczej by nieść właściwe przesłanie oraz pogłębiać naszą świadomość. (recenzja - klik!
Tom pierwszy "Cygańska narzeczona" ukazał się z moim logo na okładce, tom drugi miałam przyjemność promować jako ambasadorka powieści, a zatem i ten tytuł też ruszył w świat w ramach akcji czytelniczej book tour (klik!)!

Książka w trasę ruszyła 13 lipca 2023 roku, przeszła przez 21 par rąk, przez które podróżowała po Polsce wzdłuż i wszerz (choć najchętniej krążyła po południowym zachodzie, tylko od czasu do czasu robiąc wypady w górę kraju):
W moje ręce wróciła 31 lipca 2024, czyli dokładnie po 384 dniach, czyli po 1 roku i 18 dniach podróży. I jak na ponad 20 par rąk, muszę przyznać, że wróciła w stanie naprawdę dobrym - widać oczywiście po niej tę podróż po np. złamanym grzbiecie czy lekkim odklejaniu się folii z okładki, delikatnym przebarwieniom stron, ale to wynik samej podróży i zwyczajnej lektury czytelników - nikt się nad nią nie znęcał, a i sposób wydania książki był całkiem porządny. 

Z 21 uczestników 17 pokusiło się o zostawienie po sobie śladu na początku książki, w miejscu do tego specjalnie przeznaczonym: 


Kilka z nich dodatkowo pokusiło się o również o to, co sama we wracających z book tourów książkach lubię najbardziej, czyli o komentarze pisane na gorąco, w czasie lektury! Tutaj kilka przykładowych wpisów: 






Książka już na starcie była również wyposażona w karteczki indeksujące, z których, jak widać, część uczestników chętnie korzystała: 

Jednak popisana, lekko sfatygowana książka to tylko część frajdy z book touru. Największą radość sprawiają zawsze opinie uczestników, które wystawiają zaraz po swojej lekturze, jednak nie ukrywam, że napawa mnie delikatnym smutkiem, że 4 osoby z 21 się ze tego zdania nie wywiązały, a jedno konto w międzyczasie (choć opinia była!) zostało usunięte. Zatem finalnie, po zakończonym book tourze możemy podsumować, że ukazało się 16 opinii o "Purpurowej Sieci". 13 z nich zostało opublikowanych na Instagramie, jedna na Facebooku, pozostałe dwie na portalu lubimyczytac.pl. Kilka uczestniczek publikujących na Instagramie, swoje opinie opublikowało równocześnie na wspomnianym portalu lub Facebooku, zatem trochę miejsc swoimi opiniami zajęliśmy 😊 Jeśli chodzi o wrażenia uczestników to radość jest duża - aż 15 osób było z lektury zadowolonych! Ba! część była naprawdę zachwycona, a tylko jedna osoba stwierdziła, że książka z niewiadomych powodów jej "nie siadła". Poniżej kilka cytatów z wybranych opinii: 

"Podczas czytania, książka trzymała mnie w napięciu od pierwszych stron a ostatnie rozdziały dosłownie wbiły mnie w fotel i spowodowały wstrzymanie oddechu. Jeśli jesteś fanem mocnych scen - tak jak ja 🤗 to ta książka na pewno jest dla Ciebie." @milosniczka.kavy


"Dla mnie osobiście jest to książka o granicy człowieczeństwa, o tym jak łatwo ludzie odsuwają od siebie poczucie winy. O tym że z każdego można zrobić potwora. Gorąco polecam miłośnikom mocnej literatury, ale takiej, w której lejąca się krew i latające flaki nie są najważniejsze." Szymon z konta @ebertowskaanka

"Historia jest bardzo dynamiczna i naszpikowana tajemnicami. Zdarzają się tutaj okrutne i pełne przemocy opisy, ale napisane jednak z wyczuciem i smakiem." @mamazaczytana

"Po pierwsze mocny kryminał, który wciąga czytelnika od pierwszej aż po ostatnią stronę. Po drugie muszę się Wam przyznać, że momentami czytając książkę czułam się jakbym oglądała świetny film." @natka_tom

"Po przeczytaniu tej książki zastanawiam się jako matka, jako kobieta, jak bardzo to wszystko może być realne…"  @poczytane_zapisane

"To kryminał, który zaczyna się mocno, kończy mocno, a pomiędzy rozpoczęciem a zakończeniem trwale utrzymuje napięcie, delikatnie zwracając uwagę czytelnika na problemy, głównie wagi rodzicielskiej. Nie jest to książka lekka w odbiorze, nie jest to też taka, którą można łatwo zapomnieć, czy przekartkować." @sylwiaaa

Poniżej pełny spis uczestników wraz z linkami do ich opinii:
1. @po_prostu_o_ksiazkach opinia - klik! 
2. @justyna6353 opinia - klik! 
3. @rrramona opinia - klik! 
4. @mirkowo3 opinia - klik! 
5. @madzulas opinia - klik!
6. @criminally.addicted brak opinii
7. @marzaczyta opinia - klik! konto usunięte
8. @milosniczka.kavy opinia - klik!
9. @ewa.katarzyna.k opinia - klik!
10. @ebertowskaanka opinia - klik!
11. @jaulialife brak opinii
12. @myszaczyta opinia - klik!
13. @mamazaczytana (29.12-27.01) opinia - klik!
14. @izabelawatola opinia - klik!
15. @monikajakobczyk_czyta opinia - klik!
16. @madgulka03wojcik brak opinii
17. @natka_tom opinia - klik!
18. @poczytane_zapisane opinia - klik!
19. @zaczytana__nena  (05.05-05.06) brak opinii
21. @books.injuly (21.06-29.07) opinia - klik!

Na koniec pomówmy o statystykach. Książka była w trasie 384 dni, w tym czasie przeszła przez 21 par rąk, czyli średnio wychodzi lekko ponad 18 dni na osobę. Nie jest to wynik zły, w końcu każdy z uczestników na lekturę ma max 14 dni + kilka dni zawsze trzeba doliczyć na wycieczkę książki z kurierem. W tym roku jednak zaczęłam wynotowywać spóźnienia w wysyłkach, więc mamy zaznaczone trzy osoby, które książkę trzymały przynajmniej dwa razy dłużej niż powinny. Sprawdźmy więc jak wypada statystyka po odjęciu tych trzech osób: wychodzi 16 dni na osobę - lepiej, prawda? 😊

Serdecznie dziękuję zatem osobom, które pilnowały, by książkę przesyłać w terminie. Dziękuję wszystkim tym, którzy niezależnie od spóźnień zrobili to, co w book tourze najważniejsze - wystawili książce opinię. Dziękuję wszystkim uczestnikom po prostu za udział i za poszanowanie naszego podróżującego egzemplarza. Mam nadzieję, że Carmen Mola nie zostanie przez Was szybko zapomniany, a jeśli macie chęć, to jeszcze teraz, w sumie to już ostatni moment, by dołączyć do book touru z tomem trzecim pt. "Mała" - zapraszam! (klik!) 
A podsumowanie book touru z tomem pierwszym "Cygańska narzeczona" znajdziecie tu - klik!


Book tour organizowany był w ramach współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 09, 2024

Wygraj "Przewinę"! Konkurs patronacki

Wygraj "Przewinę"! Konkurs patronacki

U Soni wiosna, u nas powoli zaczyna się jesień - która pora roku lepsza? Jasne, że ta książkowa! Zatem dzisiaj przychodzę, by zapewnić Wam takie przeniesienie: zapraszam na konkurs z tym tytułem!

"Przewina" Agnieszki Jeż to trzeci tom serii Sprawy Soni Kranz, który jednak opowiada o osobnej, zamkniętej zagadce kryminalnej, więc nic się nie stanie, jeśli do serii dołączycie od tego tomu (choć oczywiście sama zachęcam do poznania całości, bez różnicy w jakiej kolejności!). Jest to kryminał spokojny, którego spora część akcji toczy się w jednym miejscu, a my skupiamy się na kreacjach postaci i ich psychologii, problemach, które sobą symbolizują. W tym tomie ważne jest też samo miejsce akcji - teraz ośrodek leczenia uzależnień, kiedyś... to już może odkryjecie sami 😉 Zaintrygowani? A może ciągle niepewni czy się w tej historii odnajdziecie? Wątpliwości powinna Wam pomóc rozwiać recenzja - klik!

By wziąć udział w konkursie, odpowiedz na pytanie:
Jakie kreacje postaci kobiecych w kryminałach preferujesz - niezniszczalne bohaterki czy zwyczajne babki, w których możemy zobaczyć obraz samych siebie? 
Swoją odpowiedź krótko uzasadnij.


Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej, zabawniej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 9 do 14 września, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG do 18 września.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę pięć, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB, autorki serii (IG - klik!FB - klik!) oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na IG i FB) i zaprosicie do zabawy znajomych. 


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 09, 2024

"Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót" Stefan Darda - zapowiedź patronacka

"Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót" Stefan Darda - zapowiedź patronacka
Wiosną tego roku miałam przyjemność polecać powieść kryminalną Stefana Dardy "Nie zawiedź mnie, tato. cz.I" (recenzja - klik!). Jednak to nie jedyny jego tytuł, jaki w 2024 ukaże się pod #kryminalnatalerzupoleca! Już 22 września, dokładnie pierwszego dnia kalendarzowej jesieni, na rynek zawita nowe wydanie książki z 2019 roku pt. "Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót", a Kryminał na talerzu ma ogromną przyjemność objąć ją swoją opieką patronacką!

Znany przemyski fryzjer, Olgierd Lang, popełnia samobójstwo w dniu, w którym jego niesłusznie kazany na długoletnią odsiadkę siostrzeniec opuszcza zakład karny. Jakub Domaradzki nie może uwierzyć, że jego wuj dobrowolnie targnął się na własne życie, a tajemniczy list pożegnalny pozostawiony przez Langa tylko mnoży znaki zapytania. Tropy prowadzą do najcenniejszego zabytku Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Czy tysiącletnia bizantyńska gemma określana mianem amuletu magicznego skrywa znane tylko nielicznym tajemnice? Czy w połączeniu ze swoją zaginioną bliźniaczką jest w stanie ożywić zmarły czas? Świadom niebezpieczeństwa, jakie zaczyna mu grozić, postanawia znaleźć odpowiedzi na te
pytania. Pewien chłopiec, który kilka lat wcześniej uległ koszmarnemu wypadkowi, bardzo potrzebuje
pomocy, a gemma zmarłego czasu może być dla niego jedyną deską ratunku…
Przebudzenie zmarłego czasu Stefana Dardy wciąga i intryguje wielowątkowością. Elektryzująca opowieść zawiera elementy grozy i niesamowitości, a doprawiona jest szczyptą fantastyki oraz powieści obyczajowej i historycznej. To cykl, jakiego jeszcze nie było!

Sama do wymienionego miksu gatunkowego dorzuciłabym jeszcze element kryminału - w końcu jest śmierć i próba jej wyjaśnienia, próba dojścia do tego, co ją spowodowało. A może kto ją spowodował? Jest też zagadka Jakuba, bo też tak naprawdę nie wiemy, dlaczego i czy słusznie siedział w więzieniu... Jest to opowieść spokojna, która powoli, ale skutecznie buduje napięcie przy okazji zachwycając nie tylko fajnymi kreacjami postaci, ale także (a może przede wszystkim!) ciekawostkami historycznymi związanymi z Przemyślem - autor opowiada o mieście w taki sposób, że po lekturze nie pozostaje nic innego, jak tylko się spakować i tam pojechać! Jeśli lubicie spokojne, klimatyczne powieści, to z pewnością ten tytuł do Was przemówi!

Autor: Stefan Darda
Tytuł: Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót
Cykl: Przebudzenie zmarłego czasu, tom 1
Data premiery: 22.09.2024
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 328
Gatunek: powieść grozy

Przedsprzedaż książki ruszy dokładnie za tydzień - 18 września 
(wkleję tutaj wtedy właściwy link, pod którym od razu będą fajne promocje!)

We współpracy ze Stefanem Dardą.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


września 06, 2024

"Astronautka" S.K. Vaughn

"Astronautka" S.K. Vaughn

Autor: S.K. Vaughn
Tytuł: Astronautka
Tłumaczenie: Małgorzata Szubert
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: science fiction / powieść obyczajowa / thriller
 
“Astronautka” to powieść, której gatunkowe określenie z języka angielskiego bardzo mi się podoba - space opera. Oddaje ono w sumie wszystko, co ta książka zawiera - oczywiście historia toczy się w kosmosie, ale skupia na ludzkich dramatach, są wątki dotyczące podstawowych dylematów, uczuć, jak i nieco dreszczyku, który od lektury nie pozwala się oderwać. Autor książki kryje się pod pseudonimem, wiemy o nim tyle, co znajduje się w notce biograficznej - na koncie ma trzy bestsellerowe thrillery, a “Astronautka” to jego debiut w gatunku science-fiction. Poza pisaniem książek, pisze też scenariusze, co można w tej historii wyczuć - faktycznie jest bardzo filmowa.
 
Niedaleka przyszłość, rok 2067, dzień Bożego Narodzenia. Kapitan May Knox odzyskuje świadomość w kapsule hibernacyjnej, jest słaba, odwodniona, ale żywa, choć czuje, że do poczucia się jak człowiek jeszcze wiele jej brakuje. Co dziwne, jest sama. Światło mruga, ambulatorium, w którym się znajduje jest w nieładzie. Nagle słyszy głos - to komputer, sztuczna inteligencja wita ją wśród żywych. Szybko okazuje się jednak, że obydwie nie pamiętają niczego, co działo się wcześniej. Wiedzą, że kapitanem statku była May, że odbyli misję na Europę, jeden z księżyców Jowisza w poszukiwaniu życia. Nic więcej. Co stało się z jej załogą? Jak odzyskać łączność z NASA i przywrócić działanie statku na tyle, by faktycznie był w stanie wrócić na Ziemię?
 
Książka rozpisana jest na 96 krótkich rozdziałów. Akcja powieści toczy się chronologicznie z perspektywy May i jej męża Stephena w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, jednak od czasu do czasu przetykana jest retrospekcjami z przeszłości tej pary - te rozdziały otwiera określenia czasu i miejsca zdarzeń opisywanych. Styl powieści jest przyjazny dla czytelnika bez specjalistycznej wiedzy na temat wypraw kosmicznych, język jest codzienny, dialogi przyjemne, choć trzeba zaznaczyć, że ze względu na to, że spora część akcja toczy się z bohaterką odosobnioną od reszty, to bywają chwile, gdy więcej jest opisów niż dialogów. Wtedy mamy wgląd w myśli bohaterki pisane kursywą. Całość jest bardzo przyjemna w odbiorze.
“Wyluzuj, chłopie. To jest NASA. Cokolwiek będzie potrzebne, odpowiedź brzmi: tak.”
Akcja powieści rozgrywa się w niedalekiej przyszłości na statku kosmicznym. Bardzo ubolewam nad tym, że nie mam wiedzy, by ocenić jak bardzo wizja autora na temat tej wyprawy, wszystkiego co się ze statkiem dzieje, jest realna, a ile w niej zwyczajnej fantazji. Patrząc jednak na nią okiem całkowitego laika muszę przyznać, że opowieść robi wrażenie - wybieramy się w przestrzeń całkowicie różną od tego, co znamy, w miejsce, gdzie każdy jeden nierozważny krok może kosztować życie, a cała historia May to tak naprawdę walka o przetrwanie. Jej historia mocno działa na wyobraźnię - statek kosmiczny, który powinna obsługiwać cała załoga, teraz pozostaje w rękach jeden kapitanki bez pamięci i sztucznej inteligencji. Obydwie ze sobą muszą współpracować, by przetrwać, przez co zdaje się zacierać granica pomiędzy sztucznym tworem a człowiekiem. To ciągłe zagrożenie życia jest dobrym sposobem na utrzymanie czytelnika w napięciu - nie jest to może typowy thriller, ale przyznam, że historia momentami podnosi ciśnienie, a May znajduje się w takich sytuacjach, które mogą skończyć się tragicznie… albo jeszcze gorzej. Autor bardzo sprawnie zarządza tym napięciem, raz po raz dzieje się coś, przez co adrenalina podskakuje, a w momentach jej wyciszenia jest chwila na wątki bardziej obyczajowe.
“Czas ma znaczenie. Tak naprawdę tylko on się liczy.”
No właśnie, bo książka łączy w sobie kilka gatunków. Ze względu na miejsce akcji to na pewno science fiction, ze względu na napięcie, jakie wzbudza w czytelniku jest też thrillerem. Ale jest też powieścią obyczajową o małżeństwie, o dwóch jednostkach, które tworzą związek pełen ambicji. Historia zaczyna się od dosyć szczątkowych informacji - wiemy, że Stephen to mąż May i się o nią martwi. Wiemy, że pracuje w NASA. Wraz z biegiem lektury obserwujemy początek ich znajomości, przełomowe momenty w związku, które wywołały nie tylko radości i poczucie bezpieczeństwa, ale też raniły do głębi. Poprzez utratę pamięci May ma możliwość ponownej analizy wydarzeń sprzed odlotu, ponownego zastanowienia się czego ona od tego związku tak naprawdę chce. Stephen z kolei nabiera nowej perspektywy - wie już, co mógłby czuć, gdyby utracił ją na zawsze.
“Śmierć nie rozwiązuje problemów życia. Unicestwia wszystko: dobro i zło, myśli, marzenia i, co najgorsze, twoją przyszłość.”
Wyróżniając gatunki, jakie zawiera ta jedna powieść, nie można nie wspomnieć też o melodramacie - chyba dlatego tak ta “opera” w angielskim gatunkowym określeniu tak mi pasuje. Są tu momenty nieco kiczowate, ale jednak łzawe, wzruszające, typowo filmowo amerykańskie. Jednak sama podeszłam do lektury z założeniem czysto rozrywkowym i dzięki temu tego typu wątki nie sprawiły, że byłam lekturą rozczarowana - to po prostu dobra rozrywka, czyli musi być miejsce na dosyć proste emocje - napięcie, ale i wzruszenia, obawę o życie głównej bohaterki i kibicowanie jej, by mimo tak tragicznych okoliczności historia dla niej skończyła się dobrze.
“Jedynych ocalałych nigdy nie witają fanfary, lecz pytania i podejrzenia.”
No właśnie, a co z tą główną bohaterką? May to kobieta bardzo samodzielna, indywidualistka. Jako kapitanka statku poczuwa się do odpowiedzialności, jednak bardziej chyba przerażona jest tym, że została na statku sama i nie ma pojęcia co tak naprawdę przytrafiło się jej towarzyszom. To jednak przemijające emocje, ważniejsze jest to, że May to człowiek wytrwały, uparty, który będzie walczył do końca - tak, to taka amerykańska bohaterka, której może i zdarzają się błędy natury prywatnej, jednak do pracy pilota zawsze jest przygotowana. Nie da się jednak ukryć, że i dla niej podróż, ta wielomiesięczna samotność jest momentem przemiany, spojrzenia na życie z innej perspektywy.
 
Sięgając po “Astronautkę” bardzo potrzebowałam oderwania od czytanego na co dzień gatunku, od mrocznych obszarów ludzkiej duszy, które analizujemy w bardzo realnych warunkach. I właśnie to ta historia mi zapewniła - przyniosła całkiem coś innego, choć potrzebne napięcie, by nie móc oderwać się od lektury, pozostało. Przyniosła wyprawę w całkiem inną przestrzeń, gdzie codzienne problemy nie mają znaczenia, gdzie jest czas na tylko jak najbardziej kluczowe pytania - czy lepiej żyć czy zrezygnować? Co jest w życiu ważne? Jak znaleźć tę właściwą perspektywę? To pytania, które nieraz zarówno w kinie, jak i w literaturze rozrywkowej były już zadawane, a jednak w tym celu doskonale się sprawdzają - prosta rozrywka, ale przez osadzenie jej w kosmosie zyskuje całkiem inny, myślę, że dużo ciekawszy wymiar. Nie żałuję, że pokusiłam się o sięgnięcie po tę space operę! 😉
“Problemy można rozwiązać. Od śmierci nie ma odwrotu. Masz swoje życie. To zawsze powinno być więcej niż wystarczające.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie 



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 05, 2024

"Paradis City" Jens Lapidus

"Paradis City" Jens Lapidus

Autor: Jens Lapidus
Tytuł: Paradis City
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Data premiery: 28.08.2024
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 472
Gatunek: thriller / dystopia
 
Jens Lapidus to szwedzki autor powieści kryminalnych, który zdobył rozgłos już za sprawą swojej debiutanckiej Czarnej Trylogii Sztokholmskiej, którą w 2006 roku otworzyła książka “Szybki cash”, a cztery lata później została zekranizowana. Aktualnie poza nią na swoim koncie ma jeszcze jedną trylogią i kilka osobnych powieści - do tych ostatnich zalicza się “Paradis City”, które w Szwecji ukazało się trzy lata temu, w 2021 roku, a aktualnie trwają prace nad ekranizacją w postaci serialu. Jego książki na rynku rodzimym są cenione, doczekały się także wydań w ponad trzydziestu krajach i osiągnęły sprzedaż ponad pięciu milionów egzemplarzy. Charakteryzują się tym, że dostarczają nie tylko dobrą rozrywkę, ale i poruszają tematy angażujące społecznie. I choć dla mnie “Paradis City” to pierwsza styczność z jego twórczością, to muszę się z tym zgodzić - aktualne problemy społeczne z jakimi boryka się Szwecja (i nie tylko) są punktem wyjścia dla całej intrygi kryminalnej, na której ta powieść się opiera.
 
Sztokholm. Problem podziału społeczności miasta narastał od dawna, w sumie od początku drugiego tysiąclecia, kiedy to coraz więcej imigrantów zaczęło kierować się do Szwecji. Ludność nie chciała się asymilować, dochodziło do różnych aktów przemocy, zdecydowano więc, że trzeba temu zaradzić. Zbudowano separator ładu, czyli wysoki mur z drutem kolczastym, który oddziela dzielnicę Jävra od reszty miasta. To tam zgromadzili się imigranci, osoby ubogie i przestępcy, którzy przez niewielką ingerencję policji mają tam prawdziwe Paradis City. Szybko okazało się, że takie rozwiązanie nie przyniosło spodziewanych efektów, a problem tylko pogłębiło. Politycy znowu więc muszą coś z tym zrobić, wprowadzić kolejne zmiany. Aktualna minister spraw wewnętrznych potrzebuje większej siły przebicia, by móc ich dokonać, decyduje się więc pokazać w Jävrze - organizuje tam wiec wyborczy, przecież mieszka tam pokaźna liczba osób z prawami do głosowania. Niestety, wiec szybko przeradza się w chaos, w zamieszki, w czasie których jeden z policjantów ochraniających minister zostaje postrzelony, a ona sama wraz z drugą towarzyszącą jej policjantką porwane, choć policjantka tylko na chwilę - zaraz zostaje uwolniona. W tym czasie były bokser Emir na chwilę przed wiecem wpada w ręce policji, a influencerka Nova odbiera nagrodę największego portalu streamingowego. Co ta dwójka ma wspólnego z historią tyczącą minister? Kto dopuścił się tego porwania i czego będzie oczekiwał w zamian?
 
Książka rozpisana jest na osiem części: otwiera ją fragment ustawy o obszarach specjalnych, później zaczyna się akcja właściwa rozpisana na sześć dni oraz epilog toczący się kilka dni później. Sześć dni akcji rozpisane jest na 85 krótkich rozdziałów, w których narracja rozkłada się naprzemiennie na trójkę bohaterów: policjantkę Fredrikę, Emira i Novę - obserwujemy ich w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, ale równocześnie mamy wgląd w ich emocje i odczucia. Styl powieści delikatnie dopasowany jest do każdego z trójki bohaterów, choć to te fragmenty z Emirem wyróżniają się najbardziej - więcej jest w nich przekleństw i wtrąceń w którymś z arabskich języków, jednak nie na tyle, by miałoby to stanowić dla czytelnika problem. Dialogi pisane są sprawnie, jest sporo krótkich zdań, całość czyta się całkiem nieźle, choć są momenty, w których dziwnie spolszczone wyrazy nieco wybijają z rytmu (mnie samej najbardziej w pamięci został “pendrajw” - jest to słowo, które w takim zapisie w mojej ocenie wypada bardzo nienaturalnie). Z początku lektury jest też dużo obcojęzycznych wtrąceń, przez co lektura wymaga nieco skupienia - później językowo historia się uspokaja, przez co czyta się lepiej. Podejrzewam, że nie było to łatwy tekst do tłumaczenia, jednak nie mogę powiedzieć, że jestem fanką wszystkich decyzji tłumaczki. Dopuszczam jednak myśl, że mogą być one kontynuacją stylu tłumaczenia z poprzednich książek autora - tego niestety stwierdzić nie mogę, gdyż jak już wspomniałam, “Paradis City” jest moją pierwszą lekturą z jego twórczości.
“(...) nie powinniśmy wierzyć w te brednie, że wszyscy urodziliśmy się równi. Bo jest odwrotnie. Wyłazimy z naszych matek całkiem, kurwa, różni, tylko potem zmuszają nas do tego, żebyśmy żyli identycznie, i dlatego stajemy się jak inni.”
Akcja powieści toczy się w niedalekiej przyszłości, co możemy wywnioskować z pewnego fragmentu narracji influencerki - youtube to już przestarzała platforma, ma swojego następcę, a i ten powoli zaczyna się robić passé - zaczyna się era przyjmowania wiadomości bezpośrednio do mózgu. Z technologicznych nowinek to jednak tyle, codzienność postaci (oczywiście poza faktem istnienia muru) raczej nie różni się specjalnie od naszej, więc tak naprawdę akcja równie dobrze mogłaby się toczyć w aktualnych nam czasach. Bo i problemy jakie porusza, są bardzo aktualne. Od kilku lat mówi się o tym, że Szwecja cierpi na prawdziwy problem z imigrantami, którzy nie chcą się asymilować - sama spotykam się już z tym w którejś szwedzkiej książce z kolei. Z jednej strony, więc nie dziwi dopuszczenie do myśli potencjalnej możliwości wybudowania muru - i tak przecież mieszkają, żyją w określonych dzielnicach bez kontaktu ze Szwedami, którzy żyją tam od pokoleń, a więc taki mur mógłby tylko sprawić, że może łatwiej będzie wtedy “niegrzecznych” obywateli kontrolować? Z drugiej, nam Polakom, od razu przywodzi na myśl getto… I trochę tak tam jest, tylko że władzy nie sprawuje policja, a gangsterzy. Ta sytuacja nie tylko jest świetnym punktem wyjścia dla historii w gatunku thrillera, ale i wymusza sporo refleksji na temat podziałów, jakim aktualnie podlega społeczeństwo - nie tylko szwedzkie, bo przecież w każdym kraju znajdą się radykaliści, którzy uważają, że w nie ma w nim miejsca dla “obcych”.
“Artur nie był jedynym żartownisiem, który nazywał ten obszar specjalny Paradis City. (...) Ale być może koledzy rzeczywiście uważali je za prawdziwe “rajskie miasto” - dla kryminalistów, bo tu można było siać spustoszenie do woli, tu władza policji była słabsza niż nauczyciela stażysty w ósmej klasie. Albo może myśleli, że powstanie tego obszaru uczyniło resztę Sztokholmu rajem. Bo przestępców trzymano z daleka, na zewnątrz, w izolacji. Problem polegał jednak na tym, że to wszystko nie działo się w próżni - Järva była duża, na obszarze szczególnym mieszkało wielu innych ludzi i wszystkich dotykały konsekwencje.”
Jeśli chodzi o samą akcję powieści, to mimo iż nie jest to bardzo dynamiczny thriller, to jednak fabuła ułożona jest tak, że po około stu stronach lektury już naprawdę nie chce się od niej odrywać, a każdy kolejny rozdział zakończony cliffhangerem, tylko te wrażenie potęguje. Historia jest pomysłowa, zawiera sporo twistów fabularnych, które naprawdę zaskakują - może i trzymają się konwencji nieco sensacyjnej, ale świetnie zgrywają się w całość i nie dają wrażenie bezmyślnej rozrywki - tu każda akcja ma jakieś głębsze znaczenie.
“Mamy przeciwdziałać przestępczości, a do jej zwalczania używamy przemocy. Władza policyjna otrzymała od społeczeństwa monopol na przemoc. Jednak przemoc jako taka nie jest niczym pożądanym. I tu mamy konflikt interesów, nie uważasz?”
No właśnie, by głębię wyrazić, autor potrzebował silnych postaci. I kreację całej trójki głównych bohaterów faktycznie mu się doskonale udały - każda z nich z czymś walczy, żadna nie jest doskonała. Emir - kiedyś bokser, teraz przestępca, z tępego mięśniaka szybko okazuje się ofiarą rasizmu, która w konflikt z prawem popadła zwyczajnie przez biedę. Nie odebrało mu to jednak uczuć i swoistego kodeksu, który tutaj w pełnej krasie prezentuje. Fredrika to trochę jego przeciwieństwo - przestrzeganie prawa, przepisów jest dla niej absolutnym priorytetem, nawet kiedy ma się to odbyć kosztem czyjegoś zdrowia bądź życia, nawet kiedy racjonalne podejście podsuwa inne wybory. Najodleglejszą tej dwójce postacią jest Nova i to ona najdłużej jest tą, która nie wyjawia jak łączy się z całą historią. Nova to influencerka, której popularność przemija, a ona nie jest w stanie się z tym pogodzić. Pozornie pusta lala, która uważa, że jest bezkarna, szybko jednak i ona odsłania przed nami kolejne psychologiczne warstwy, a jej zachowanie zyskuje swoje powody… Każda z tym postaci jest inna, każda w czasie tej historii popełnia czyny, z którymi się nie zgadzamy, każda walczy ze złymi emocjami, wyrzutami sumienia i każda przechodzi swoistą przemianę. To naprawdę udane kreacje, obserwowałam ich losy z ciekawością.
“(...) tak naprawdę wszystko się sprowadza do kontrolowania rzeczywistości, tak byśmy nie musieli się już obawiać, jak potoczy się nasze życie.”
Każda z nich też przynosi sobą jakieś poboczny temat do refleksji. Sporo jest tutaj o więzach rodzinnych, o braterstwie, potrzebie zrozumienia i bliskości. O autentyczności i sztucznej kreacji na pokaz, o tuszowaniu swoich problemów pod uśmiechami czy czynami wzbudzającymi dreszczyk emocji. O zakłamaniu, z którego trudno się uwolnić, o roli tradycji i wrażliwości, a może raczej zamknięciu na potrzeby drugiego człowieka. To książka, w której każdy rozdział. każda sytuacja niesie coś, z czego można wyciągnąć coś dla siebie.
“Jedno prawo jest wieczne. Jedna zasada obowiązuje ponad wszystkimi innymi. I to po każdej stronie muru. Przyjaciela się nie zdradza.”
“Paradis City” to thriller, który w brutalny sposób obrazuje nam podział społeczeństwa, jaki już teraz można zaobserwować w wielu krajach - jasne, nie mamy murów, ale podział klasowy, podział rasowy jest niestety widoczny. Autor pokazuje nam, co może się stać, gdy posuniemy się o krok dalej, gdy podejmiemy niewłaściwe decyzje. Ich konsekwencje obrazuje dwojako - w spojrzeniu na państwo i na jednostkę. Tę wizję ubiera w historię lekko sensacyjną, która sprawia, że czytelnik jest w lekturę mocno zaangażowany, podczas której kibicuje bohaterom i trzyma kciuki za powodzenie ich misji. Wybory fabularne zaskakują, wymuszają kolejne refleksje tyczące uniwersalnych relacji społecznych. No właśnie, nie jest to typowo sensacyjna historia, jest w niej miejsce na momenty refleksji, na bliższe przyjrzenie się naprawdę dobrym, dynamicznym, zmieniającym się kreacjom postaci. Bardzo spodobała mi się tak historia, lubię, kiedy rozrywka niesie sobą coś więcej!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!