lutego 28, 2023

"Cień" Kamila Bryksy

"Cień" Kamila Bryksy

Autor: Kamila Bryksy
Tytuł: Cień
Data premiery: 25.01.2023
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 320
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Kamila Bryksy to stosunkowo nowa autorka thrillerów na rynku polskim. Debiutowała w 2021 roku książką „Sowniki”, której akcja toczy się w małej podlaskiej wiosce. Kilka miesięcy później ukazał się jej drugi tytuł „Błyski”, a teraz, po półtorarocznej przerwie pojawiła się na polskiej scenie kryminalnej po raz trzeci, tym razem z nowym Wydawnictwem Mięta i klimatycznym thrillerem „Cień”, który już na pierwszy rzut oka zachwyca ciekawą okładką.
Prywatnie Kamila Bryksy związana jest z branżą e-commerce, kocha naturę, herbaty, szarlotki i podróże. Nic więc dziwnego, że główna bohaterka „Cienia” mieszka na obrzeżach Gdańska w pięknym domku z dużym ogrodem, koi ją widok magnolii za oknem, a herbatę pije w swojej ulubionej filiżance z kolibrem…
 
Historia „Cienia” rozpoczyna się pewnego styczniowego poranka, gdy do drzwi Malwiny Sawickiej puka Sara – to jej nowa lokatorka, Malwina musiała wynająć pokój w swoim uroczym starym domku, by być w stanie opłacić rachunki. Co prawda pracę ma, jednak chwilowo została wysłana na urlop, a jej chłopak kilka tygodni temu się od niej wyprowadził, przez co jej miesięczny fundusz mocno się uszczuplił. Sara to kobieta przed 40stkę, kilka lat starsza od niej, która sprawiła na niej przyjemne wrażenie, była zachwycona domem i od razu przystała na dosyć wygórowaną cenę Malwiny. Nie ma więc na co narzekać! A jednak Malwina boi się, że popełniła błąd – w końcu tak naprawdę nic o tej kobiecie nie wie, a wpuszcza ją dobrowolnie do swojego domu… Sara jednak zachowuje się całkiem normalnie, więc może podejrzenia Malwiny to tylko wymysł jej wyobraźni? Nie ma za wiele czasu, by się nad tym zastanawiać, bo wokół niej zaczyna się dziać coś dziwnego – sąsiadka reaguje na nią dosyć agresywnie, mail z informacją o przesunięciu godziny spotkania biznesowej do niej nie dochodzi, choć podobno został odebrany, w firmie podejrzliwie na nią patrzą, pęka rura w łazience zalewając cały parter, a do jej drzwi puka policja z nakazem przeszukania! I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od stłuczenia ulubionej filiżanki… Czy to możliwe, by wszystko to był po prostu pech i zbieg okoliczności czy jednak coś jest na rzeczy?
 
Książka składa się z 24 rozdziałów, które poprzedzane są tajemniczymi fragmentami zatytułowanymi ‘kiedyś’, oraz epilogu. Rozdziały podzielone są na scenki (ładnie oddzielone grafiką kolibra, który jest ulubionym motywem głównej bohaterki), dzięki czemu książkę czyta się wygodnie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Malwiny (rozdziały) oraz w pierwszej osobie czasu przeszłego przez tajemniczą narratorkę – czy jest to również Malwina czy ktoś inny? (fragmenty ‘kiedyś’). Styl powieści jest przyjemny, w równej mierze skupiony na wydarzeniach, co na wewnętrznych przeżyciach postaci. Język jest poprawny, użyty z lekkością, dzięki czemu książkę czyta się łatwo i przyjemnie.

Zdecydowana większość fabuły skupia się na postaci Malwiny, która właśnie po raz kolejny próbuje odbudować swoje życie na nowo. Nie jest to łatwe, w końcu zakończyła 2letni związek, a z byłym partnerem musi widywać się w pracy. Przyjaciółki podobno jakieś ma, ale daleko i zajęte własnymi rodzinami, więc tak naprawdę teraz jest całkowicie sama. Kiedy więc wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy, nie za bardzo ma się do kogo zwrócić o pomoc. Próbuje rozmawiać z koleżanką z pracy i byłym partnerem, ale ta pierwsza wydaje się mieć do niej o coś żal, a Tomek zbywa ją, uważa, że to żart, że nie ma się czym przyjmować. Tak więc poczucie osamotnienia Malwiny narasta, niepokój i niezrozumienie sytuacji też, co daje ciekawy jak na thriller klimat. Niepokoje Malwiny są dobrze oddane – to nie głębokie analizy psychologiczne, ale dobrze zasygnalizowane odczucia, wokół których buduje się cała atmosfera tej powieści.
O Sarze, współlokatorce Malwiny, wiemy w sumie tylko tyle, co ona – codziennie wychodzi do pracy, raczej unika towarzystwa, ale jest miła i uprzejma, nigdy nie dała Malwinie odczuć, że coś jest nie tak, więc czy naprawdę to jest właściwa osoba, na którą mamy kierować swoje podejrzenia?
 
A podejrzeń jest coraz więcej, bo i Malwina z każdą kolejną stroną powieści narażona jest na kolejne dziwne sytuacje. Ewidentnie ktoś chce jej uprzykrzyć życie, jednak robi to w taki sposób, że policja (na którą ostatecznie Malwina decyduje się pójść) tak naprawdę nie ma za dużego pola do działania. Jednak prześladowca nadal działa, nada dręczy uprzykrzając Malwinie każdy dzień, powodując, że nie czuje się bezpieczna w swoim domu, cały czas musi być czujna i spodziewać się ataku z każdej strony. Jak długo tak można żyć? W dodatku, kiedy nikt z bliskich za bardzo nie wierzy w to nękanie, a policja pomóc nie potrafi? Jak uwolnić się od dręczyciela, kiedy nawet nie wiadomo kim on jest?
„Wcześniej czuła lęk, że życie toczy się gdzieś obok, że ma niewielkie grono bliskich, że niczego nie osiągnie.
Dzisiaj bała się tylko tego, że to się nigdy nie skończy.”
Jak wspomniałam klimat tej historii jest zbudowany sprawnie, czuć ten niepokój i lęk głównej bohaterki. Niepewność sytuacji podbijają jeszcze tajemnicze fragmenty o ‘kiedyś’, które jak nazwa wskazuje, opowiadają o dawnych wydarzeniach jednak jak dawnych? I czyja to pamięć? Atmosfera gęstnieje z każdą stroną powieści aż do wielkiego finału, nie jest to jednak historia mrożąca krew w żyłach, a przyjemnie niepokojąca, tak jak można tego oczekiwać od lekkich thrillerów psychologicznych. Intryga kryminalna jest dobrze przemyślana i finalnie zaskakująca. Autorka przez całą powieść zwodzi czytelnika, tak naprawdę trudno się domyśleć o co w tej sprawie chodzi.
 
Tematyka stalkingu w thrillerach psychologicznych od pewnego czasu jest dosyć popularna, i choć może ten tytuł nie wnosi w gatunek nic, czego byśmy już nie znali, to jest dobrym przedstawicielem tego nurtu. Każe czytelnikowi zastanowić się nad tym, co sprawia, że czujemy się pewnie i bezpiecznie i co staje się z człowiekiem, kiedy zostaje mu to odebrane. Książka porusza temat chorobliwej obsesji, zafiksowania na jednej osobie, do której stalker żywi bardzo mocne uczucia. Finalny twist zmusza też do kilku innych ciekawych przemyśleń, jednak je musicie odkryć już sami 😊
 
Podsumowując, „Cień” to ciekawy, klimatyczny thriller, który nie przytłacza, a fascynuje narastającą w nim atmosferą, poczuciem osaczenia. Odwołuje się do podstawowych wartości w życiu człowieka takich jak poczucie bezpieczeństwa i wolności, przygląda się, co staje się z człowiekiem, gdy powoli jest mu to odbierane. W tej historii w równym stopniu skupiamy się na emocjach głównej bohaterki jak i na zagadce kryminalnej, która delikatnie zaznaczona jest przez główną część powieści, by w finale mocno fabułę zdominować. To zajmujący thriller z gatunku tych lżejszych, przy których czytelnik może odpocząć i się zrelaksować. Dobrze spędziłam przy nim czas i cieszę się, że dzięki niemu odkryłam kolejną polską autorkę kryminalną wartą uwagi!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mięta.


Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 28, 2023

"Padlina" Adam Dzierżek

"Padlina" Adam Dzierżek

Autor: Adam Dzierżek
Tytuł: Padlina
Data premiery: 17.02.2023
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller / kryminał
 
Adam Dzierżek to kolejny młody autor na polskim rynku literatury kryminalnej. Debiutował zaledwie rok temu powieścią „Nieco bliżej piekła”, która zdobyła całkiem przyjemne oceny czytelników, choć nie było o niej specjalnie głośno. Za to jego druga książka „Padlina” już w okolicach premiery zagościła na wielu półkach czytelniczych, jest również mocno chwalona, więc ma szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców. I prawidłowo, bo jest to kawał solidnej literatury kryminalnej czerpiącej z zagadnień i nurtów klasycznych kryminału typu noir.
 
Historia „Padliny” zaczyna się w momencie, gdy Marek Taran przedwcześnie wychodzi z więzienia. Wszyscy wiedzą, że wyrok skrócony został za współpracę z policją, z którą rozmawiał o bossach narkotykowych, u których zatrudniony był jako egzekutor długów. Przed samym otwarciem bramy Taran poprzez jednego ze strażników dostaje wiadomość od byłych pracodawców – sęp już nad nim krąży… Na Marka pada blady strach, choć szybko się z tego otrząsa i rusza w drogę. Pierwszego schronienia udziela ma brat, choć jego żona nie jest do tego pozytywnie nastawiona – martwi się o swojego 7letniego syna Maćka, nie chce, by mały miał złe wzorce, bo jest pewna, że Marek szybko wróci na złą drogę. I raczej się nie myli – już tego samego dnia Marek spotyka dawnego znajomego pod sklepem, który zleca mi przypomnienie jednemu nastolatkowi o jego długach… Kiedy Marek realizuje zlecenie, jego brat i żona zostają zamordowani. Brutalnie, w stylu kolumbijskich karteli narkotykowych. Maciek na szczęście się schował, chyba nic nie widział, więc Marek przeprowadza go przez mieszkanie i razem z nim ucieka. Czy to ten zapowiedziany sęp nad nimi krąży? Co to w ogóle znaczy? I gdzie były skazaniec zamierza uciec z 7letnim dzieckiem?!
 
Książka składa się z 37 w miarę krótkich rozdziałów, które dodatkowo podzielone są scenki oddzielone gwiazdką. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża naprzemiennie za Markiem i komisarzem Wagnerem. Styl jest prosty, dosyć surowy, zdania krótkie, dialogów jest dużo. Język nie jest pozbawiony wulgaryzmów, jednak nie pojawiają się one nadmiernie często, są dobrze wyważone jak na charakter postaci i środowisko, jakie w książce się pojawia. Całość czyta się sprawnie i bezproblemowo.
„Świat nie dzieli się tylko na dobrych ludzi i zwykłych skur… i na tych złych. (…) Wiesz, czasem dobrzy ludzie robią coś złego, ale to nie wrzuca ich do worka z tymi złymi. I na odwrót. Chyba nikt nie jest dobry albo zły, wszyscy jesteśmy gdzieś pośrodku.”
Książka opiera się na założeniu, że podział na prawdziwie dobrych i prawdziwie złych nie istnieje – są raczej różne odcienie szarości. Dobrym zdarzają się złe uczynki, a złym dobre, nikt nie jest czarno-biały. I takie są też dwie główne postacie. Marek Taran mimo swojej gangsterskiej profesji wydaje się całkiem sympatycznym facetem – uciekając z Maćkiem działa w dobrej wierze, chce chronić małego przed losem, jaki spotkał jego rodziców, a dobrze wie, że policja jest równie skorumpowana jak sami gangsterzy. I ma rację, bo Wagner też nie jest krystalicznie czysty… To detektyw ze skomplikowanym życiem prywatnym, który od problemów ucieka w pracę, przez co rodzina raczej nie może liczyć, że ten poświęci jej czas. To prowadzi do kolejnych problemów, które w pewien sposób łączą go z losami Tarana. W sposób, o którym żaden z nich nie zdaje sobie sprawy, bo to, że Wagner bada śmierć brata Marka jest wiedzą ogólnie dostępną, podawaną w mediach. Wagner wydaje się postacią dosyć zagubioną, którą okoliczności zmusiły do podjęcia niekoniecznie dobrych decyzji.
W książce przeważają postacie męskie, poczynając od najbardziej niewinnego 7letniego Maćka, kończąc na bossie narkotykowym, ale okazyjnie pojawiają się i postacie kobiece, szczególnie jedna z nich odgrywa w fabule ważną rolę, na chwilę staje się towarzyszką niedoli obydwu Taranów. I ta postać też nie jest czarno-biała, jej życie jest chyba jeszcze bardziej skomplikowane od Wagnera i Tarana razem wziętych, a decyzje jakie zostają przez nią podjęte są spowodowane rozpaczą i poczuciem niemożności ucieczki…
„O co więc chodziło w całym tym teatrzyku, w całej tej zabawie w dobrych i złych, w policjantów i złodziei, osadzonych i strażników? Otóż o to, by pozbawić skazanych godności – tego elementarnego poczucia, które sprawia, że czujemy się ludźmi. Należy pokazać krnąbrnym jednostkom, że niczym nie różnią się od zwierząt, które zamykamy w klatkach. Że są całkowicie zależni od społeczeństwa, a społeczeństwo może zrobić z nimi, co tylko chce, jeśli się nie podporządkują.”
Akcja powieści toczy się szybko, całość skupia się na motywie ucieczki i pogoni, więc postacie cały czas są w ruchu, cały czas coś się dzieje. Nie brakuje tu brutalnych momentów, morderstw, pobić czy nawet tortur, jednak o książce na pewno nie można powiedzieć, że jest płaska – wraz z szybką, brutalną akcją idzie przesłanie, tematy do refleksji, nad którymi autor każe nam się zastanowić. Tu opisane sceny mają znaczenie, we wszystkim można znaleźć coś, nad czym warto się zatrzymać. Nawet ciężko jednym zdaniem określić tematykę tej historii, bo to nie tylko opowieść o dobru i złu i tym co pomiędzy, ale i trochę ucieczka od przeznaczenia, a i refleksja nad zbrodnią, karą i wpasowaniem się w społeczeństwo. Jest też trochę o tym, co może nas czekać po śmierci, a może po prostu o strach przed śmiercią, a także o konsekwencjach podejmowanych wyborów i tym, że czasami te wybory nie tylko uderzają w tych, którzy je dokonali, ale i często przypadkowo w osoby postronne. Świat przedstawiony w „Padlinie” jest mroczny i brutalny, ale jednak niepozbawiony uczuć wyższych – w końcu każdy z występujących tam bohaterów (przynajmniej tych, w których jest trochę dobra) troszczy się o swoich bliskich. Jak wiele będą w stanie zrobić, by ich ochronić? I co zrobić, gdy na ochronę jest już za późno?
 
Intryga, wokół której kręci się historia, jest mocno sensacyjna, tak naprawdę skupia się na zagadce czy ucieknie, czy go złapią. Jednak nie można odmówić książce dużej dawki emocji, jaką dostarcza czytelnikowi – od pierwszego morderstwa z uwagą i ciekawością śledzimy dalsze poczynania postaci niecierpliwi, by poznać koniec historii. Fabuła zawiera kilka solidnych twistów i zaskoczeń, czytelnik utrzymany zostaje w ciągłym napięciu, takim jak na naprawdę dobrym filmie sensacyjnym. I skojarzenia faktycznie jest trafne, bo książka zdaje się dobrym materiałem na film w stylu dawnego kina gangsterskiego.
„Wydaje mi się, że… Że to w karze jest właśnie odkupienie. Bez kary wszystko złe, co zrobiliśmy, będzie już w nas zawsze. Sumienie nie oczyści się bez pokuty.”
Podsumowując, „Padlina” to mocna i dynamiczna powieść kryminalna, która nie zwalnia tempa akcji ani na moment, a jednak gdzieś tam pomiędzy udaje jej się zmusić czytelnika do rozważań na temat zagadnień moralnych. Postacie są niejednoznaczne i solidnie nakreślone, a miejsca, które z nimi odwiedzamy, prezentują pełen wachlarz możliwości – od najgorszych melin, po chaty bogaczy. Jest to na pewno powieść dla tych, którzy nie boją się tematów gangów i szemranych interesów, gdzie pieniądz znaczy władza. Jednak brutalność, która zostaje w niej opisana, ma coś na celu, niesie ze sobą jakiś przekaz, nad którym czytelnik powinien się zastanowić. W tej historii czuć motywy zaczerpnięte z klasycznych książek i filmów o tematyce gangsterskiej, co dodaje jej klimatu i głębi.  Podobało mi się!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Initium.


Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 27, 2023

"Lucia" Bernard Minier

"Lucia" Bernard Minier
Autor: Bernard Minier
Tytuł: Lucia
Cykl: porucznik Lucia Guerrero, tom 1
Tłumaczenie: Monika Szewc-Osiecka
Data premiery: 21.02.2023
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 368
Gatunek: kryminał
 
Bernard Minier to jeden z najpopularniejszych francuskich autorów powieści kryminalnych. Debiutował w 2011 roku pierwszym tomem serii o komendancie Martinie Servazie pt. „Bielszy odcień śmierci”, który na polskim rynku ukazał się rok później. Otrzymał za niego kilka nagród literackich, a 5 lat później książka została zekranizowana dla platformy Netflix. Aktualnie cykl o Servezie liczy siedem tomów, poza tym ukazały się jeszcze dwie osobne powieści oraz „Lucia”, która rozpoczyna nowy cykl, tym razem z bohaterką kobiecą w roli głównej.
 
Historia „Lucii” toczy się w Hiszpanii w chłodnym listopadzie. Lucia Guerrero, porucznik w UCO, elitarnej służbie kryminalnej w hiszpańskiej policji zjawia się na miejscu przestępstwa – na wzgórzu przypominającym Golgotę ktoś na jednym z trzech krzyży zawiesił jej partnera, sierżanta Sergia Castilla Moreirę. Mężczyzna ma wiele ran kłutych, a do krzyża został przyklejony… Na miejscu pojawia się świadek, który zachowuje się dziwie, co więcej jego spodnie poplamione są krwią. Czy możliwe, że jest jednak kimś więcej niż świadkiem?
Kolejnego dnia cała Hiszpania dowiaduje się o morderstwie. Na artykuł w gazecie trafia profesor kryminologii i kryminalistyki Wydziału Prawa Uniwersytetu w Salamance, który wraz z grupą doktoratów tworzy pionierski program zwany DIMAS, który ma być wielką bazą kryminalną, łączącą wszystkie sprawy w Hiszpanii. W dniu morderstwa Sergia, DIMAS wpadł na pierwszy trop – połączył trzy brutalne morderstwa na przestrzeni lat, które nigdy nie zostały rozwiązane. A jednak mają dużo punktów wspólnych: ofiary to małżeństwa, które po śmierci zostały ułożone w bardzo skrupulatne i dosyć dziwne pozy, tak że wraz ze scenerią morderstwa tworzyły jakby obraz… co więcej, do ułożenia ciał użyto mocnego kleju. Czy zatem śmierć Sergia może być czwartym morderstwem, za które odpowiedzialna jest ta sama osoba?
 
Książka składa się z prologu, pięciu części rozpisanych na 60 rozdziałów i epilogu. Części są tytułowane (i opatrzone grafiką z okładki, co ładnie zgrywa się wizualnie), a rozdziały krótkie i opatrzone określeniem dnia tygodnia i pory dnia. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża przede wszystkim za Lucią i Salomonem (profesor), ale także innymi postaciami związanymi z wydarzeniami jak np. doktorantami współpracującymi przy DIMAS. Styl powieści jest uważny, narrator opisuje dokładnie wszystkie gesty i spostrzeżenia postaci, jest skrupulatny. Język prosty, zdania płynne, całość czyta się przyjemnie.
„(…) musiała przyznać, że powodem, dla którego ten gatunek tak bardzo ją fascynuje, są jej osobiste lęki: lęk przed nieznanym, przed innymi ludźmi, przed krwią, przed przemocą, przed mężczyznami, przez… A jednak oglądanie takich filmów ją uspokajało: bo chodziło w nich o fikcję, a nie rzeczywistość.”
Jako że Lucia to bohaterka, która będzie główną postacią całej serii, warto już teraz przyjrzeć się jej bliżej. To kobieta, która w pełni poświęciła się swojej pracy. Miała kiedyś męża, jednak przez jej coraz mocniejsze zaangażowanie się w pracy, mężczyzna zażądał rozwodu i opieki nad ich synem. I ona na to przystała, świadoma, że nie jest matką, której jej syn by potrzebował. Lucia od lat ciągnie za sobą swoje demony, nie może pogodzić się ze śmiercią brata, który do tej pory nawiedza ją w snach. To indywidualistka, która lubi działać na własną rękę, a dopiero później tłumaczyć się zwierzchnikowi… Co nawet przynosi efekty – niedawno dokonała zatrzymania seryjnego mordercy, który siał blady strach w Hiszpanii, co przyniosło jej sławę na cały kraj. Jest uparta, uzależniona od adrenaliny i pewna siebie, przez co często podejmuje decyzje pod wpływem chwili. To postać skomplikowana, ale dająca się lubić.
„Wiedziała, że te wspomnienia będą się pojawiać w najgorszych momentach, by pamiętała, że nie ma czasu do stracenia, bo człowiek robi plany na przyszłość, a przyszłość nie istnieje: istnieje tylko teraźniejszość.”
W tym tomie za partnera Lucii można uznać profesora Salomona. To człowiek niezwykle inteligentny, który z łatwością tworzy profile psychologiczne seryjnych morderców. On również nie daje się wpisywać w schematy, jest mocno przywiązany do swoich doktorantów i zaangażowany w projekt DIMAS. Człowiek mądry, spostrzegawczy i spokojny, dużo wnosi w prowadzone przez Lucię śledztwo.
A co z mordercą? Zdaje się, że to człowiek nieuchwytny od ponad 30 lat, który swoje zbrodnie traktuje jak dzieła sztuki. Dlaczego zabija, jak dobiera ofiary i po co właśnie w ten sposób pozuje ciała zamordowanych?
„W życiu człowieka zawsze znajdzie się coś, co pozwala wytłumaczyć jego czyny, wybaczyć mu, pomyślała. Jednak jej zdaniem czyny powinno się sądzić w oparciu o odpowiedzialność, nie o przebaczenie. Gdyby wszystko zostało przebaczone, nikt nie byłby za nic odpowiedzialny.”
Intryga kryminalna toczy się stałym, stabilnym rytmem, ani nie bardzo szybkim, ani przesadnie wolnym. Z początku pojawia się wątek choroby psychicznej, co jest bardzo ciekawym pod względem psychologicznym zagadnieniem, później kierujemy się w stronę sztuki – malarstwa i literatury klasycznej, co dla mnie jest zawsze dużym plusem powieści.
„Tylko barbarzyńcy niszczą dzieło poprzednich cywilizacji w imię własnych wartości. Bo w sumie jaką mamy gwarancję, że nasze dzisiejsze wartości nie zostaną zakwestionowane w przyszłych wiekach?”
 W końcu zbrodnia oparta na motywach sztuki daje poczucie, że zagadka nie może być banalna, że jest to coś, co angażuje osoby o dużej wiedzy i inteligencji. Fabuła prowadzona jest w sposób charakterystyczny dla rasowego kryminału, skupiona jest na śledztwie, które od czasu do czasu zaskakuje obieranym kierunkiem, a przez całą lekturę przyjemnie ciekawi.
„Lucia pochylała się nad ołowianymi żołnierzykami. Na makiecie w kącie wielkiego salonu było ich około setki. Pomyślała, że wygląda to jak cmentarz. Zastygłe w ruchu figurki przywodziły jej na myśl wszystkie wojny minionych wieków, które tak naprawdę były tylko jedną wojną: nieuchronnie przegraną wojną ludzkości ze śmiercią.”
Tym, co mnie zaskoczyło i co okazało się dużym plusem powieści, było miejsce akcji, mianowicie północna Hiszpania (akcja rozgrywa się w trójkącie Madryt – Salamanca – Saragossa). Zaskoczenie wzięło się stąd, że przecież autor jest Francuzem, a jak wyczytałam z jego biografii w Hiszpanii spędził lata temu tylko bodajże rok. Niemniej jednak każde miasto i miasteczko, w którym akcja się rozgrywa są opisane świetnie! Dokładnie i z wyczuciem, tak że czytelnik ma wrażenie, że podąża tymi starymi, wąskimi, pięknymi uliczkami za bohaterami. Miasto, szczególnie Salamanca, wydają się tu być równie istotne, co sami bohaterowie i zagadka kryminalna.
„(…) to miasto jest pełne obrazów, symboli i mężczyzn, podobnych do tego, którego opisałem.”
Wspomniałam już, że narrator opisuje wszystko bardzo szczegółowo, nie mogło więc i zabraknąć tu jedzenia! Może nie gra ono pierwszych ani drugich skrzypiec, ale jest kilka ciekawych fragmentów o włoskich i hiszpańskich smakołykach, które dla fana kulinariów są bardzo przyjemnym dodatkiem.
„Ciągle to wracanie do dzieciństwa! Niezależnie od tego, jak straszliwych czynów dopuszczają się te potwory, zawsze wytłumaczeniem są ich przeżycia z dzieciństwa.”
Podsumowując, „Lucia” to dobre rozpoczęcie cyklu. Polubiłam się z główną bohaterką, zaciekawiła mnie jej historia, a intryga kryminalna z wątkami dotyczącymi sztuki przypadła mi do gustu, choć przyznam, że rozwiązania dosyć szybko się domyśliłam. Nie odebrało mi to jednak specjalnie przyjemności z lektury. Cenię sobie takie solidne, spokojne, zachowane w rasowym nurcie kryminały, więc i ten przypadł mi do gustu. Czekam na tom drugi!
 
Moja ocena: 8/10 

Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 27, 2023

"Najbliższa rodzina" Kia Abdullah

"Najbliższa rodzina" Kia Abdullah

Autor: Kia Abdullah
Tytuł: Najbliższa rodzina
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Data premiery: 22.02.2023
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 376
Gatunek: thriller psychologiczny / prawniczy
 
Kia Abdullah to brytyjska autorka azjatyckiego pochodzenia, która na swoim koncie ma już trzy thrillery prawnicze, a na ten rok zapowiedziany jest kolejny. Wszystkie jej tytuły zdobyły na rodzinnym rynku popularność, wyróżnione zostały statusami bestsellerów i nominacjami do kilku nagród literackich. W Polsce „Najbliższa rodzina”, czyli jej najnowszy tytuł, jest na razie jedynym, który ukazał się na naszym rynku i szczerze, po jego lekturze, mam nadzieję, że szybko się to zmieni!
Autorka na scenie brytyjskiej mocno angażuje się promowanie literatury azjatyckiej, pisze też felietony do znanych magazynów.
 
Fabuła „Najbliższej rodziny” skupia się na dwóch siostrach: Leili i Yasmin. Dziewczyny nie miały łatwego dzieciństwa, ich rodzice zmarli w niewielkich odstępach od siebie, gdy były nastolatkami, co wymusiło na Leili opiekę nad młodszą o siedem lat siostrą. Teraz, dwadzieścia lat później obydwie mają własne rodziny, choć ich życie nie ułożyło się idealnie – Leila jest właścicielką dobrze prosperującej firmy architektonicznej, jednak nigdy nie doczekałam się potomstwa, a Yasmin ma podrzędną pracę, ciągłe problemy finansowe, za to spełnia się w roku matki 3letniego Maxa.
W pewien lipcowy poranek, który wkrótce okaże się najgorętszym dniem roku mąż Yasmin – Andrew prosi Leila, by wyjątkowo zawiozła Maxa do przedszkola, gdyż sam ma awarię w pracy, którą musi natychmiast rozwiązać. Kobieta się zgadza, choć sama jest bardzo mocno zajęta, więc w 3 minuty zjawia się pod ich domem – Andrew przekłada chłopca wraz z fotelikiem do jej auta i obydwoje ruszają. W drodze do pracy Leila dostaje telefon od swojej asystentki z pilnym wezwaniem do biura – od tego zależy wielomilionowy kontrakt. Leila obiecuje, że będzie za dziesięć minut, parkuje pod biurem i biegnie zażegnać kryzys. Trzy godziny później dzwoni Andrew zdenerwowany – dostał informację, że Max nie dotarł do przedszkola. Leila w szoku biegnie na parking… Niestety jest już za późno. Czy Leila jest odpowiedzialna za śmierć dziecka? O tym zdecyduje sąd… Jak ta sytuacja wpłynie na nią i na jej rodzinę? Czy siostra będzie w stanie przebaczyć jej, że dopuściła do śmierci jej jedynego synka?
 
Książka składa się z 18 rozdziałów rozpisanych na 3 części: pierwsza opisuje wydarzenia z 12 lipca, druga rozgrywa się na sali sądowej, trzecia to wydarzenia po werdykcie. Każdy rozdział podzielony jest na krótkie scenki, więc lektura jest bardzo wygodna. Wydarzenia przedstawione są z perspektywy trójki bohaterów: Yasmin, Leili i policjanta badającego sprawę śmierci Maxa w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego. Styl powieści jest płynny i przyjemny, mocno skupiony na emocjach postaci, język bogaty i elokwentny.
 
Jak wspomniałam już wcześniej, historia skupia się na postaciach sióstr, które, mimo iż są ze sobą mocno zżyte, to jednak wiele je dzieli. Wydaje się, że żadna z nich nie potrafi wyjść z roli, jaką przyjęła po śmierci rodziców – Leila ma poczucie, że cały czas musi być tą odpowiedzialną, tą twardą, która nie okazuje własnych emocji, nie zdradza nic z własnych problemów. Yasmin jest tą bardziej beztroską, tą, która zawsze może na siostrę liczyć, co nieświadomie wykorzystuje prosząc ją często o opiekę nad dzieckiem w ostatniej chwili. Yasmin nigdy nie udało się uwolnić z cienia siostry, czuje się niewystarczająca, niedosięgająca perfekcji Leili. W życiu codziennym te role się sprawdzają, żadna z nich tak naprawdę nie mówi głośno, że coś w ich układzie jest nie tak. Dopiero wielka tragedia, jaką przeżywają, uwypukla ich pęknięcia, rozszerza je tak mocno, że możliwe, że nigdy tej powstałej przepaści nie da się już zapełnić… Emocje postaci po śmierci dziecka oddane się z niesamowitą dokładnością, ze zrozumieniem, które wstrząsa czytelnikiem. Widzimy jak obydwie kobiety się rozpadają, jedna w obliczu najgorszej tragedii jakiej może doświadczyć matka, druga w poczuciu winy i straty. Muszę przyznać, że autorka świetnie wykreowała dwa tak skomplikowane charaktery, tak bogate pod względem psychologicznym postacie.
„Jak miała pogodzić te dwie emocje: współczucie dla starszej siostry i wściekłość na nią?”
Gatunkowo o książce mówi się, że jest thrillerem prawniczym i oczywiście jest w tym sporo prawdy. Połowa historii rozgrywa się na sali sądowej, która fanom tego gatunku z pewnością dostarczy wiele emocji – jest trochę zaskoczeń, napięcie budowane jest poprzez pokazanie sytuacji z perspektywy Leili, która z każdym kolejnym dniem sprawy jest coraz mocniej napięta, coraz bardziej przestraszona i niepewna. Druga część historii to jednak coś na kształt dramatu rodzinnego, thrillera psychologicznego z nurtu domestic noir – historia rodziny, która zmaga się z potężną tragedią, co do której powodów część z bohaterów ma wątpliwości. Ta część lektury jest mocno wstrząsająca emocjonalnie, autorka wydarzenia i emocje postaci oddała z taką realnością, że naprawdę momentami ciężko czytać dalej z nadmiaru żalu, smutku i współczucia dla postaci.
„- Kocham cię.
- Ja ciebie też – odparła, lecz głos miała mechaniczny; odruchowa reakcja na często słyszaną kwestię. Puk, puk. Kto tak? Kocham cię. Ja ciebie też.”
Najważniejsze jednak w tej historii są tematy, jakie porusza. A jest ich naprawdę sporo, i to zarówno tych utrzymanych w tematyce macierzyństwa i więzów rodzinnych, jak i bardziej ogólnych dotyczących dobra i zła i granicy, za którą kończy się odpowiedzialność. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się opowieść o stracie, o bólu jaki niesie ze sobą śmierć dziecka – jest to ból niewyobrażalny i w historii to naprawdę czuć. Jednak przesłanie, jakie płynie z tej książki jest gorzkie. Autorka skrupulatnie przygląda się więzom rodzinnym, które z pozoru mocne, okazują się bardzo powierzchowne, nieszczere. Czy więc warto za wszelką cenę podpierać takie relacje tylko ze względu, że tyczy to pojęcia rodziny? Czy nie jest to kolejna rola, kolejna maska, którą od pokoleń narzuca nam społeczeństwo? A może taki po prostu jest świat – nieszczery, niegodzien zaufania, egoistyczny? Czy jest gdzieś w tym promyk nadziei, czy to po prostu brutalna prawda, którą trzeba przyjąć i zaakceptować?
Oczywiście jest też ten dosłowny problem, który ta książka unaocznia, a o którym zawsze głośno jest we wszystkich mediach latem – chodzi o niezostawiania tych małych, bezbronnych, których mamy pod opieką ani na chwilę w zamkniętym, gorącym samochodzie. Tu oczywiście cała sytuacja rozgrywa się też na poziomie moralnym.  Bo gdzie kończy się odpowiedzialność za tych, którzy są od nas zależni? Czy brakiem premedytacji czy zapomnieniem można tłumaczyć zły występek, czy to cokolwiek zmienia?
 
Podsumowując, „Najbliższa rodzina” to wstrząsająca historia tragedii, która dotknęła malutką jednostkę rodziny – dwie siostry i ich mężów, które przez nią stają po dwóch różnych stronach barykady. To książka pełna trudnych, smutnych emocji, oddanych w sposób bardzo realny, bardzo przejmujący. Dzięki niej możemy się przyjrzeć zagadnieniom dobra i zła, tego jak łatwo oceniać innych i jak trudno spojrzeć na kogoś bez własnych uprzedzeń. To książka poruszająca trudne i niewygodne tematy rodziny i rodzicielstwa, która zostaje w głowie na długo. Nie jest to lektura wesoła, ale pełna wstrząsających, mocno zajmujących, a może i oczyszczających emocji.
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mova.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 25, 2023

Wygraj "Srokę"! Konkurs ambasadorski (rozwiązany)

Wygraj "Srokę"! Konkurs ambasadorski (rozwiązany)
Dwa dni temu opowiadałam Wam o nowej książce Wydawnictwa Książnica, zaskakującym, pochłaniającym thrillerze psychologicznym Elizabeth Day pt. "Sroka" (recenzja - klik!). Dawno żadna lektura z tego gatunku nie dostarczyła mi takich emocji, takiego zaangażowania jak ta, więc dzisiaj chcę się z Wami tę przyjemnością podzielić! Mam dla Was trzy egzemplarze tej książki do zdobycia! 


Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?

Udziel krótkiej odpowiedzi na pytanie:
Za co najmocniej cenisz sobie książki klasyfikowane jako thriller psychologiczny?


Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem lub pod konkursowymi postami na FB i IG - zgłosić można się tylko raz!

  1. Konkurs trwa od 25 do 27 lutego do 23:59, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG kolejnego dnia.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę trzy, które moim zdaniem będą najciekawsze. Przy ich wyborze pod uwagę będę brała również aktywność uczestników na profilach Kryminału na talerzu.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

28.02 aktualizacja - wyniki konkursu:
Po ilości Waszych zgłoszeń wnioskuję, że bardzo lubicie thrillery psychologiczne - to dobrze, bo ja też! Już od godziny czytam Wasze zgłoszenia i mam duży problem z wyborem, bo chciałabym nagrodzić i tych aktywnych, i tych, którzy ewidentnie napracowali się przy swoim zgłoszeniu. Ale cóż, książki mam dla Was tylko trzy, więc ostatecznie polecą one do:

Blog
1) Malwina Czyżewska

FB
2) Magdalena Baldouska
Thrillery psychologiczne to moje ulubione lektury. Dlaczego? Może dlatego, że od lat interesuję się psychologią.
❣️ obserwacja ludzi i ich zachowań
❣️ zamiast oceny, szukanie przyczyny danego zachowania
❣️ umiejętne słuchanie i patrzenie, bo słyszeć i widzieć trzeba umieć 😉
❣️ pomoc innym
Dużo jeszcze można by wymieniać , ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że cenię tego typu książki, najbardziej właśnie za przedstawianie i analizowanie ludzkich zachowań/psychiki. Jeśli do takiej kreacji dołączymy zagadkę, tajemnice przeszłości czy morderstwo, to już mi ciarki po ciałku biegają i serducho krzyczy: czytaj mnie!❤️

IG
3) @malyksiaze11
Dla mnie to przede wszystkim wycieczka w najodleglejsze zakamarki ludzkiego umysłu, to powolne docieranie do motywów postępowania. Owszem bardzo ważny jest sprawca, ale najistotniejszy jest jednak powód i odpowiedź na pytanie: dlaczego?

Gratulacje! 
Czekam na Wasze dane adresowe do piątku.
Wszystkim uczestnikom dziękuję za liczne zgłoszenia i jak zawsze zapraszam do dalszej aktywności na moich profilach, a już wkrótce powrócę do Was z kolejnym ciekawym konkursem!

lutego 23, 2023

"Sroka" Elizabeth Day - recenzja ambasadorska

"Sroka" Elizabeth Day - recenzja ambasadorska

Autor: Elizabeth Day
Tytuł: Sroka
Tłumaczenie: Maciej Grabski i Maria Grabska-Ryńska
Data premiery: 22.02.2023
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Thrillery ukazujące się pod szyldem Wydawnictwa Książnica można uznać za produkt ekskluzywny – to zaledwie trzy tytuły wydane na przestrzeni 6 lat, które za każdym razem tak mocno zaskoczyły czytelników, że mówiło się o nich naprawdę długo. Pierwszy thriller ukazał się w 2017 roku i byli to „Dopasowani” (recenzja – klik!), rok temu wydany został „Pierwszy dzień wiosny” (recenzja –klik!), który trafił do wielu TOPek roku 2022. Teraz na rynku ukazał się trzeci tytuł „Sroka”, a Kryminał na talerzu ma tę przyjemność objąć go swoją opieką ambasadorską!
Elizabeth Day to angielska dziennikarka, podcasterka i pisarka. Na swoim koncie ma już pięć powieści oraz jeden poradnik, który powstał po sukcesie podcastu „How to Fail”. „Sroka” to jej pierwsza książka, która została przetłumaczona na język polski.
 
Fabuła „Sroki” opowiada historię Marisy, której całe 28letnie życie nigdy nie układało się gładko. Teraz jednak w końcu jest szansa na zmianę o sto osiemdziesiąt stopni! Kilka miesięcy temu poznała Jake’a, mężczyznę starszego od niej o 11 lat, który wydaje się dla niej partnerem idealnym. Właśnie postanowili zamieszkać razem, Marisa idzie obejrzeć mieszkanie. Jest piękne, wymarzone, kobieta jest zachwycona. Jednak w czasie, gdy agentka oprowadza ją po salonie, dochodzi do przykrego incydentu – przez otwarte drzwi na taras do mieszkania wlatuje sroka. Spanikowana trzepie skrzydłami, zrzuca wazon, w końcu jednak znajduje drogę powrotną na wolność. Obydwie kobiety zbywają sytuację kilkoma luźnymi uwagami. To przecież nic nie znaczy, prawda? To nie żaden znak czy ostrzeżenie, przecież nie można wierzyć w przesądy… Marisa szybko wprowadza się do domu, razem z Jakem od razu decydują się podjąć starania o dziecko. Jednak u Jake’a w pracy wiedzie się trochę gorzej, więc żeby związać finansowo koniec z końcem postanawiają chwilowo wynająć jeden pokój w ich domku – wprowadza się do nich Kate, która od samego początku zachowuje się w bardzo swobodnie, tak, jakby mieszkała w tym domu od dawna… Czy nie pozwala sobie za dużo? Kiedy Marisa zauważa, że Kate chyba ją śledzi, wpada w popłoch. O co jej chodzi? Dlaczego prześladuje Marisę? I czy faktycznie spędza coraz więcej czasu z jej chłopakiem? W co gra ta kobieta?!
„Dlaczego choć raz coś nie mogło przyjść łatwo? Dlaczego musieli kwestionować to, co wydawało się pewne? Czemu to im pisana była rozpacz, a innym – wiara w to, że nic złego nie może ich spotkać (…)?”
Książka rozpisana jest na cztery części składające się na 32 rozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy Marisy i Kate. Styl powieści jest przyjemny, zdania krótkie, skupione na emocjach i przeżyciach bohaterek, świetnie oddające ich stany emocjonalne. Książkę czyta się bardzo płynnie i z dużą przyjemnością.
W tym momencie pozwolę sobie też wspomnieć o wydaniu książki, gdyż nie tylko sama grafika na okładce robi wrażenie łącząc pióro sroki z twarzą kobiety, ale przede wszystkim mam na myśli skrzydełka okładki – są zaprojektowane i wycięte tak, by przypominać skrzydła sroki. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam, więc zrobiło to na mnie wrażenie piorunujące!
 
Jednak wydanie to tylko miły dodatek do książki, którą z pewnością można nazwać thrillerem psychologicznym z wysokiej półki! Z tych, który nie tylko trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, poczuciu zagubienia i często zaskakuje, ale i niesie wiele ważnych tematów do rozważań… Jednak o tym opowiedzieć trzeba w sposób mocno ogólny, gdyż równocześnie jest to jeden z tych thrillerów, z których im mniej się zdradza, tym lepiej…
„Ludzie są dziś tacy drażliwi, nie uważasz? Człowiek boi się cokolwiek powiedzieć, żeby go nie zlinczowano.”
Mimo to spróbuję o nim pokrótce i ogólnie opowiedzieć. Zacznijmy od postaci Marisy, która sprawia wrażenie naprawdę słodkiej dziewczyny, lekko do tej pory w swoim życiu zagubionej. Jej związki z mężczyznami nigdy nie trwały długo, ona sama zawsze szybko i chyba trochę za mocno się w nie angażowała, więc już pod tym względem jej życie usiane było rozczarowaniami. Kiedy pojawił się Jake od początku wiedziała, że jest to coś szczególnego. I faktycznie szybko okazało się, że przeczucia jej nie myliły, Jake jest partnerem idealnym. W końcu jej życie zaczęło się układać, ma wyrozumiałego i dbającego o nią partnera, piękny dom, kącik na własną pracownię i nadzieję na macierzyństwo… Kiedy więc zjawia się Kate i zaczyna nakłuwać jej bańkę szczęścia, ciężko przewidzieć do jakich skutków może to doprowadzić…
„Potrzebowała go, żeby przypomniał jej, że istnieje jako osoba, ona sama. Że jest interesująca i dowcipna, a nie tylko pełna lęków i fiksacji.”
Każda z pojawiających się tu bohaterek opisana jest z dużym wyczuciem, z dużą wyrozumiałością i zrozumieniem dla jej problemów.
„To dziwne uczucie, kiedy ktoś jest dotkliwie obrażany przez osobę, na której opinii bardzo mu zależy.”
Autorka wzbudziła mój podziw tym, jak świetnie wykreowała klimat niepewności, niepokoju i lekkiego zamieszania – historia zaczyna się bajkowo, by z każdą kolejną stroną emocje się zagęszczały, stawały się coraz mroczniejsze, a napięcie systematycznie wzrastało. Czytelnik dokładnie odczuwa to zagubienie i niezrozumienie Marisy tego, co się dzieje, co sprawia, że stara się czytać coraz szybciej, by w końcu dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Dawno żadna książka nie zaciekawiła, nie wciągnęła mnie tak mocno i tak chorobliwie jak ta!
„Zafascynowało ją nie tyle samo zdjęcie, ile widniejąca na nim dziewczynka. Jak to jest, kiedy ma się tak niezachwianą pewność swojego miejsca na świecie? I kiedy nie musi się stawać na głowie, żeby ludzie cię kochali?”
Myślę, że warto jeszcze wspomnieć krótko o tematach, jakie przez powieść się przewijają. Przede wszystkim mowa tu o szeroko pojętym pragnieniu macierzyństwa, posiadania dziecka przez obydwoje rodziców, jednak z naciskiem na tę kobiecą stronę. Kiedy pragnienie przechodzi w obsesję? Ile człowiek jest w stanie zrobić, by spełnić własne marzenia i czy jest gdzieś granica, której nie powinno się przekraczać? Co to naprawdę znaczy być matką?
Ponadto sporo miejsca poświęcone jest też na przyjrzenie się relacjom rodzinnym, partnerskim, które nie zawsze są tak zdrowe, jak być powinny…
„Na pewnym etapie uświadomiła sobie, że siła takiej miłości może wpędzić człowiek w obłęd; że tragicznym paradoksem rodzicielstwa jest to, że musisz wychować swoje dziecko tak, by potrafiło się opuścić.”
Myślę, że najważniejsze atuty tej książki udało mi się zasygnalizować i na tym zakończymy – nie chcę odbierać Wam przyjemności z odkrywania tej historii, chcę byście doświadczyli tego co ja. Jest to thriller psychologiczny naprawdę wart uwagi, zawierający w sobie wszystko to, co gatunkowo powinien, a nawet więcej – wręcz momentami chorobliwie gęste napięcie, morze emocji, które mocno czytelnikiem wstrząsają. Dawno nie czytałam tak wyśmienitego thrillera! Gorąco polecam!
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem Książnica.

Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 22, 2023

"Nasza prywatna gra" Magdalena Zimniak

"Nasza prywatna gra" Magdalena Zimniak
Autor: Magdalena Zimniak
Tytuł: Nasza prywatna gra
Data premiery: 08.02.2023
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
 
Z twórczością Magdaleny Zimniak po raz pierwszy zetknęłam się pod koniec roku 2022 przy jej trzynastej powieści pt. „Piwnica”. Było to coś z pogranicza trzech gatunków – powieści obyczajowej, kryminału i fantasy (recenzja – klik!). I faktycznie są to gatunki, w których autorka się lubuje. Teraz, w 2023 roku, wydała jednak historię, którą można określić jednym słowem – jest to thriller, choć raczej z gatunku tych skupionych na zagadce historii z przeszłości niż na nieustannym trzymaniu w napięciu.
 
Fabuła skupia się na postaci Bianki. To kobieta 30letnia, lektorka w szkole językowej, która właśnie przechodzi kryzys w małżeństwie. Z tego też powodu wraca myślami do przeszłości, do jej dzieciństwa i lat nastoletnich, do czasu, gdy jej matka popełniła samobójstwo. Orientuje się, że nigdy nie zgłębiła tego tematu, nie poznała powodów, więc wraca do rodzinnej miejscowości i próbuje wypytać starych znajomych… Niewiele jednak się dowiaduje. Kilka godzin później zostaje porwana. Czy te wydarzenia mają związek? Kto i dlaczego ją porwał, kto i gdzie ją więzi? Jaki ma cel? Jej mąż wraz z ojcem próbują się czegoś dowiedzieć, odtworzyć jej ślady, jednak historia jest tak skomplikowana i podejrzana, że tak naprawdę nie wiadomo jakiego tropu powinni się chwycić…
 
Książka składa się z nienumerowanych krótkich rozdziałów rozpisanych na kilka postaci, które uwikłane są w tę historię. Rozdziały z perspektywy Bianki pisane są w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, wszystkie pozostałe – w trzeciej osobie czasu przeszłego. Styl powieści jest prosty, zdania krótkie, książkę czyta się płynnie.
 
Pomiędzy Bianką a jej porywaczem toczy się tytułowa gra. O tym drugim nic nie wiemy, nie wiadomo nawet jakiej jest płci – Biance pokazuje się w stroju ptaka Dodo, mówi przez modulator głosowy, jest więc całkowitą niewiadomą. Za to Biankę poznajemy całkiem dobrze. To kobieta skomplikowana, której dzieciństwo upłynęło pod znakiem matki z niezdiagnozowaną chorobą psychiczną. Bianka w wieku 15 lat uciekła z domu, choć sama nawet tego nie pamięta. Później jej matka się zabiła, a to spowodowało u dziewczyny uraz – trafiła do szpitala psychiatrycznego, później walczyła z bulimią. Teraz, gdy siedzi w zamknięciu, nie pozostaje jej nic innego, jak wrócić myślami do tamtych dni… co się wydarzyło 15 lat temu? Dręczą ją podobne sny o zaginięciu w podobnej piwnicy… Czy to jednak na pewno tylko sny?
„Wiem jedno. Nie chcę być bierna. Nie chcę być ofiarą. Znowu jestem żałosna. Przed chwilą robiłam dokładnie to, czego Dodo ode mnie oczekiwał, bałam się go rozwścieczyć. Od dawna tak postępuję. Od dawna schodzę ludziom z drogi z obawy przed ich gniewem. Od piętnastu lat. Od kiedy mama mnie zaatakowała.”
O jej mężu i ojcu wiemy stosunkowo niewiele, jej ojciec to były policjant, który dosyć chorobliwie kocha swoje dziecko. Za to pojawiają się szybko inne postacie, które mocno związane są z ich przeszłością – pierwsza miłość dziewczyny, jego aktualna rodzina, a także przyjaciółka matki wraz z synem. Jest młoda matka, żona dawnej miłości Bianki, która jest dziwnie do niej podobna. Tyle że ona właśnie urodziła dziecko, a Bianka od lat nie mogła… Co te wszystkie postacie mają wspólnego z tą historią?
 
Książka mocno opiera się na zagadce z przeszłości. Porusza tematy trudne, takie jak życie z osobą niezrównoważoną, które równocześnie wymuszają pytania o to, co tak naprawdę matka jest zdolna zrobić własnemu dziecku. Przecież tyle mówi się o miłości matczynej, prawda? Ale czy Bianka naprawdę jej doświadczyła? Tematy psychopatii, depresji poporodowej, tajemnic pamięci, która wymazuje ogromne traumy również znalazły tu swoje miejsce.
 
Intryga kryminalna toczy się w umiarkowanym tempie, czytelnik do początku wie, że to, co dzieje się teraz, musi mieć związek z przeszłością. Jednak i tak historia kilka razy porządnie zaskakuje, a poczucie podejrzliwości co do większości postaci nie odpuszcza praktycznie do samego końca.
 
Sama jednak mam delikatny problem z oceną tej książki, gdyż zabrakło mi w postaci głębi psychologicznej. Jasne, to co się dzieje, jest wytłumaczone, a jednak nie czułam tu emocji. Nie wiem do końca co jest za to odpowiedzialne, ale podejrzewam, że przede wszystkim chodzi o skupienie fabuły na przedstawieniu wydarzeń, zamiast na dokładnym oddaniu stanów emocjonalnych postaci – np. sama w ogóle nie odczułam, że Bianka w zamknięciu się boi, czy że chce się uwolnić. Myślę, że dla czytelników, dla których ważne są realistyczne i dokładne portrety psychologiczne, książka pod tym względem może okazać się małym rozczarowaniem.
 
Podsumowując, „Nasza prywatna gra” to thriller mocno skupiony na historii, przedstawieniu wydarzeń aktualnych oraz tych z przeszłości, które w pewien sposób muszą być ze sobą związane. Książkę czyta się wygodnie, krótkie rozdziały i naprzemienna narracja dobrze ze sobą współgrają, a tematy, które są zasygnalizowane, są całkiem ciekawe. Dla mnie jednak zabrakło skupienia na emocjach postaci, przez co książka wydała mi się trochę płaska. Myślę, że czytelnicy, który lubią dobre historie, mające swoje początki w zdarzeniach przeszłych, powinni być z lektury usatysfakcjonowani.
 
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.
Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

lutego 22, 2023

"Nawet jeśli wszystko się skończy" Jens Liljestrand

"Nawet jeśli wszystko się skończy" Jens Liljestrand

Tytuł: Nawet jeśli wszystko się skończy
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Data premiery: 18.01.2023
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 504
Gatunek: thriller ekologiczny
 
Jens Liljestrand to szwedzki pisarz, który na polski rynek wkroczył dopiero teraz ze swoim najnowszy tytułem „Nawet jeśli wszystko się skończy”. Jest to równocześnie jego powrót do literatury beletrystycznej, po kilku latach skupienia na książkach non-fiction. I to naprawdę udany! To także ważny głos w dyskusji na temat globalnego ocieplenia – zadający pytanie co jest ważniejsze: życie gatunku ludzkiego na ziemi czy życie jednostki?
 
Fabuła powieści toczy się w czasach współczesnych, kilka lat po pandemii koronawirusa. W Szwecji kolejne gorące lato, bijące rekordy ciepła. Lasy stają w płomienia, ludzie muszą ewakuować się z własnych domów, rząd wprowadza ograniczenia zużycia wody i prądu. W tej zawierusze znajduje się czwórka bohaterów: ojciec trójki dzieci, w tym kilkumiesięcznego noworodka, świadomy orędownik ekologii, którego mimo to pożar zastaje w letnim domku nad jeziorem. Młoda kobieta, influencerka, która w końcu zaczęła realizować swoje marzenia i nie tylko wyznaje zasadę, ale i dzieli się z nią z szeroką publicznością, że życie mamy jedno i możemy żyć tak, jak chcemy. Młody 19letni chłopak, syn znanego, bogatego tenisisty, który czas pożarów spędza z ojcem na jachcie, którego bogactwo chroni przed kataklizmem. A także nastolatka, 14latka, która utknęła w obozie dla ofiar pożaru, a która nie zgadza się na bezczynność świadoma tego, że aktualne wydarzenia to tak naprawdę dopiero początek tego, co czeka jej pokolenie… Jak każdy z ich odnajdzie się w tej nowej, chaotycznej rzeczywistości? I czy któryś z nich żyje bardziej odpowiednio od innych? Jak to ocenić?
„Co, do cholery, jest nie tak z ludźmi? Czy oni nie rozumieją, że znajdujemy się w sytuacji globalnego zagrożenia?”
Książka podzielona jest na cztery części, czterech narratorów. Każda z nich rozpisana jest na dni (podany dzień tygodnia i data), poczynając od 25 sierpnia, a kończąc tydzień później, na początku września. Każdy dzień to jakby jeden rozdział, podzielony na scenki oddzielone gwiazdką, różnej długości, choć raczej nie przerażająco długie. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez wspomnianą już czwórkę postaci. Styl powieści charakteryzuje się długimi zdaniami, w których myśli płyną w sposób kaskadowy. To sprawia, że historia zyskuje tempo, dzięki takiej budowie zdań, czytelnik ma wrażenie pośpiechu. Jest to zabieg bardzo udany, ale wymagający chwili na przyzwyczajenie za każdym razem, gdy wraca się do lektury. Ja czytałam ją praktycznie tylko z jedną przerwą, więc nie miałam z tym większych problemów. Bardzo spodobał mi się ten pośpieszy rytm, w jakim jest napisana.
 
Historia przedstawiona jest w perspektywy czwórki bohaterów, którzy są ze sobą luźno powiązani. Każdy z nich jest inny, każdy reprezentuje coś innego, każdy ma inne spojrzenie na życie. Autor jednak pozostaje w stosunku do nich obiektywny, nie sugeruje, które podejście jest właściwe, a które nie, każdemu ze swoich bohaterów przygląda się z ogromną skrupulatnością, uwagą i zrozumieniem. I jest to ogromny plus tej historii, coś, co wzbudziło mój podziw. Mimo że sama w temacie ekologii mam dosyć skonkretyzowane poglądy, to każdą jedną z tych postaci doskonale rozumiałam, współodczuwałam z nimi, współczułam im. Niesamowita umiejętność, jestem pełna podziwu dla autora jak autentycznie i żywo przedstawił każdą z tych narracji.
„Właśnie zrozumiałem, że jeśli tylko pociągnie się za odpowiednie sznurki, odpowiednio się zagra i zdecyduje, że chodzi o mnie i o bezpieczeństwo mojej rodziny oraz o wolność, to nie ma granic, których nie da się przekroczyć, i zawsze znajdzie się jakieś wyjście, jakaś dzika karta.”
Każda z czwórki głównych postaci jest mocno rozbudowana, wielowymiarowa, przez co trudno opisać je w skrócie. Spróbujmy jednak. Didrik to pierwszy narrator, ojciec nastolatki, kilkuletniego syna i niemowlęcia, który stara się odbudować własne małżeństwo. Od zawsze związany z ruchem ekologicznym, teraz pracuje w PR i wiedzie mu się całkiem dobrze – już za moment ma polecieć z rodziną na półroczne wakacje do Tajlandii. Niestety przez własną nieuwagą, a może nawet bezmyślność pakują się w sytuację zagrażającą życiu – pożar jest tuż tuż, a oni nie mają jak wydostać się z domku. Didrik jako głowa rodziny poczuwa się do podejmowania decyzji, jednak czy w chaosie będzie w stanie podejmować te właściwe, racjonalne? Przez całe życie uświadamiał społeczeństwo jak blisko jesteśmy katastrofy ekologicznej, więc jak sam poradzi sobie w momencie, gdy ta faktycznie nadeszła? Jego narracja jest najbardziej emocjonalna z całej książki – w końcu jego rodzina jest narażona na bezpośrednie niebezpieczeństwo, muszą uciekać.
„(…) nie nic jest bardziej niebezpieczne niż wystraszeni ludzie.”
Drugą narratorką jest Melisa, młoda influencerka, która właśnie ogłasza światu, że zaczyna pisać książkę. Aktualnie żyje w dużym mieszkaniu, apartamencie w Sztokholmie i wydaje się kompletnie nie przejmować tym, co dzieje się na ulicach – a tam pożary wywołały totalny chaos i zamieszki. Melisa uważa, że skoro każdy z nas ma jedno życie, to powinien je w pełni wykorzystać nie bacząc na całokształt – to bohaterka, która chce tańczyć na zgliszczach. Jednak, mimo iż z zewnątrz wygląda na osobę bardzo pewną siebie, to i tak walczy z własnym wewnętrznym chaosem…
„Kiedy mówimy, że niszczymy planetę albo że szkodzimy przyrodzie, jest to egocentryczne kłamstwo. My nie niszczymy planety. Niszczymy jedynie nasze możliwości życia na niej.”
Trzecim narratorem jest André, syn z drugiego małżeństwa znanego szwedzkiego tenisisty. André cierpi na poczucie niższości, jego ojciec przez całe życie dawał mu znać, że nie jest wystarczająco dobry. Teraz obydwoje, jak co roku, spędzają tydzień na jachcie, więc bardzo długo problem pożarów ich nie dotyka. A jednak ta sytuacja powoduje u chłopaka dużą zmianę, wymusza refleksję na temat podejścia bogaczy do ograniczeń, jakie konieczne są, by choć trochę opóźnić globalne ocieplenie. André jest trochę takim wyrzutkiem tej społeczności, poczucie niesprawiedliwości cały czas w nim narasta… Czy wszechobecny chaos i w nich wywoła wielki wybuch?
„Ale im jestem starszy, tym lepiej rozumiem, że piekło to mit mamiący nas sprawiedliwością, bo nie będzie żadnej kary, żadnego obrachunku, sąd ostateczny to kolektywne kłamstwo życiowe ludzkości, czas bowiem trwa, nawet jeśli wszystko się skończy.”
Ostatnią narratorką jest Vilja, 14latka, która symbolizuje tu pokolenie młode, te, które będzie musiało żyć ze skutkami, które wcześniejsze pokolenia zapoczątkowały. Wbrew jej młodemu wiekowi, to głos rozsądku. Stara się coś zdziałać, umie dostosować się do sytuacji, trzyma pion. Czy jednak 14latka faktycznie powinna brać na swoje barki aż tak wiele?
„(…) to wielka różnica czytać o zagładzie a obserwować ją na własne oczy, widzieć jak imperium lepkie od cukru i kultu młodości, ociekające hipisowską nostalgią, reality soaps, pornograficznymi snami i hollywoodzkimi kłamstwami, usycha i się rozpada. To tak jakby patrzeć na upadek i obracanie się w popiół Aleksandrii, Konstantynopola, Rzymu i Aten jednocześnie.”
Świetne, szerokie kreacje postaci to jedno, ale tym, co sprawia, że ta książka jest tak ważna, to przede wszystkim temat. Globalne ocieplenie, kryzys klimatyczny, zmiany w funkcjonowaniu przyrody, za które to człowiek jest odpowiedzialny. I to właśnie jest w niej i najważniejsze, i najbardziej przerażające jednocześni., Bo przecież to, co opisuje, to coś, co faktycznie się dzieje – od dobrych kilku lat słyszymy o pożarach, które pustoszą latem ogromne obszary: Australię, Amerykę, Afrykę, a kilka lat temu faktycznie również w Szwecję.
„Upał to umieranie, więdnięcie, kurczenie się, znikania i zamienianie się w popiół. Upał nas spowalnia, otępia, czyni biernymi i obojętnymi. A potem przychodzi ogień. A wraz z nim spustoszenie.”
Susze, coraz gorętsze lata, brak wody, brak żywności. A to tylko kropla w morzu problemów, które spowodowane są zmianami ekologicznymi. Autor poprzez swoich bohaterów zadaje pytania: a co ty robisz, by nie powodować większych szkód w ekosystemie? Co robi państwo? I dlaczego tak mało? Jego książka uświadamia nam z czym przyjdzie się nam w kolejnych latach mierzyć, z czym będą walczyć nasze dzieci. A przecież to dopiero początek… To przerażające, tym bardziej, że sami za to odpowiadamy, że ciągle są na świecie ludzie, który twierdzą, że globalne ocieplenie to wymysł i spisek. Ludzie nadal nie szanują planety, a po prostu przyzwyczajają się do tego, że śniegu jest coraz mniej zimą, a latem coraz upalniej… Czy jednak przyzwyczajenie to właściwa reakcja?
„(…) zawsze najłatwiej jest podążać z prądem i pozwolić, by to, co się ma stać, się stało, a jeśli wydarzy się najgorsze i wylądujemy w gównie, nie będziemy przynajmniej sami.”
Jako że książka skategoryzowana jest jako thriller, to trzeba też wspomnieć o intrydze i tempie akcji. Intryga, o ile to można tak nazwać, skupia się na pożarach i chaosie, jaki one wywołują w społeczności, ich następstwach jaki zaczyna panować nie tylko na terenach objętych pożarem. To, że tak powiem, punkt zapalny tej historii. Akcja toczy się dosyć różnym tempem – najszybsze jest w narracji Didrika – tu zagrożenie jest najbardziej namacalne, a jego rodzina jest cały czas w ruchu. Później tempo się trochę uspokaja, emocje opadają, by skupić się na innych zagadnieniach i refleksjach dotyczących kluczowego tematu.
„Człowiek się przyzwyczaja, (…) to jest naprawdę straszne w zmianie klimatu, że uczymy się żyć z pożarami lasów, upałem, bezdomnymi ugotowanymi na śmierć w Paryżu, Berlinie, Madrycie, milionami ofiar w Indiach, kiedy nie nadchodzą monsunowe deszcze, społeczeństwo greckie praktycznie zbankrutowało, sektor rolniczy w zachodniej części Stanów Zjednoczonych zanika z powodu suszy, w Europie ulewy zmywają z powierzchni ziemi całe miejscowości, ale my włączamy w domu klimatyzację i rozpalamy grilla na dworze, przetrwanie człowieka opierało się na naszej wyjątkowej zdolności adaptacji, która teraz prowadzi nas do zagłady, a my poddajemy się grzecznie i posłusznie (…).”
Przyznam, że książka Liljestranda zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest mądra i inteligentna, z dużą empatią autor podchodzi do każdej ze swoich postaci. Przede wszystkim to kumulacja tematów na temat zmian klimatycznych, która szeroko opisuje problem na podstawie jednego wydarzenia. Ale nie tylko, przyglądamy się też problemom ludzkim dosyć uniwersalnym, z którymi borykają się jako jednostki. Książka wymusza na czytelniku zastanowienie się nad tymi tematami, chwilę refleksji, a kto wie, może i pomoże dostrzec, że problem zmian klimatycznych jest jak najbardziej prawdziwy? Mam taką nadzieję, mnie przeraziło to, jak realne jest wszystko, co autor napisał. Kto wie czy kolejnego lata nie spotka to nas?
„Oto gdzie się znaleźliśmy (…), w późnokapitalistycznej, postmodernistycznej dekadencji, w wypaczonym świecie, w którym półkula południowa pustoszona jest przez głód, wojny i chaos, podczas gdy globalna elita na Północy gromadzi fortuny takich rozmiarów, że zwykli obywatele Zachodu oczekuję stylu życia, dla którego zaspokojenia potrzeba by dwudziestu takich kuł ziemskich.”
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.

Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!