stycznia 27, 2021

"Kłamczuch" Jędrzej Pasierski - recenzja premierowa

"Kłamczuch" Jędrzej Pasierski - recenzja premierowa

 

Autor: Jędrzej Pasierski
Tytuł: Kłamczuch
Cykl: Nina Warwiłow, tom 4
Data premiery: 27.01.2021
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 296
Gatunek: kryminał
 
Jędrzej Pasierski na polski rynek kryminalny wkroczył latem roku 2018 pierwszym tomem cyklu o Ninie Warwiłow pt. „Dom bez klamek” (recenzja– klik!). Wcześniej pracował jako prawnik zajmujący się ochroną środowiska oraz współpracą państw Europy Środkowo-Wschodniej. Swoje zamiłowanie do środowiska przemycił w thrillerze z 2019 pt. „W imię natury” (recenzja – klik!), a i do tej pory seria o Ninie rozrosła się do czterech tomów. Za kreację tej postaci autor został wyróżniony w konkursie Czarny Kapelusz na Festiwalu ‘Granda’, a niedawno zdobył też Nagrodę Wielkiego Kalibru za drugi tom cyklu pt. „Roztopy” (recenzja– klik!). Recenzje wszystkich jego książek znajdziecie tu na blogu. (recenzjatomu trzeciego pt. „Czerwony świt” – klik!)
 
Akcja powieści „Kłamczuch” toczy się latem, w lipcu. Nina razem ze swoją 3letnią córką Milą wybierają się na wakacje w Beskid Niski. Tym razem zatrzymują się we wsi Pyrowa oddalonej nieco od Gorlic, miejsca akcji z „Roztopów”. Niestety Nina i tak zostaje szybko we wsi rozpoznana, po kilku dniach jej pobytu wszyscy już wiedzą, że jest policjantką z Warszawy, która kilka lat temu zrobiła w okolicy niezłe zamieszanie. Jeden z sąsiadów, starszy pan, pijak, często ją zaczepia i opowiada o zbrodniach, które zostały zamiecione pod dywan. Nina nie zwraca na niego uwagi, zgodnie z zapewnieniem całego miasteczka zakłada, że mężczyzna po prostu nałogowo kłamie. Jednak, kiedy w pewną niedzielę znajduje go w jego własnej kuchni z poderżniętym gardłem, nie jest już taka pewna, czy faktycznie staruszek zmyślał. Tylko która z jego opowieści była tą, co doprowadziła do jego śmierci?
 
Książka składa się z 46 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie podąża za trójką bohaterów – Niną, policjantem Karpiukiem i mieszkanką wsi, młodą kobietą Justyną. Styl jest przyjemny, jest dużo dialogów, narrator zwraca uwagę zarówno na myśli postaci, jak i na otoczenie. Całość czyta się dobrze, choć raczej na spokojnie, nie ma tutaj wielkich zwrotów akcji czy napięcia, przez które czytelnik obgryzałby ze zdenerwowania paznokcie. Jest solidne śledztwo z dobrze umotywowaną zbrodnią.
 
Tak jak w „Roztopach”, tak i tutaj autor porusza historyczną przeszłość rejonu. Akcja „Wisła” i historia Łemków odgrywa tutaj pewną rolę, jednak tym razem nie wysuwa się ona na plan pierwszy. Tym razem większą uwagę przyciąga okres początku lat 90tych XX wieku, czasy, kiedy zmiana systemu politycznego przyniosła całkiem inne możliwości rozwoju. Autor skrupulatnie opisuje jak wyglądało wtedy prawo dotyczące zarówno mienia jak i prowadzenia biznesu. Zarówno historia Łemków jak i biznesmenów opisana jest dobrze, choć są to tematy, które trzeba lubić w kryminałach – ja najczęściej raczej unikam tego typu wątków, więc nie mogę powiedzieć, żeby i tu fabuła wywołała u mnie wypieki na twarzy.
 
Oprócz tych historyczno-politycznych zagadnień trzeba też wspomnieć o tytułowym kłamczuchu. Dzięki tej postaci możemy się przyjrzeć jak wygląda rozsiewanie plotek na tak małym terenie, jak ich szerzenie wpływa na mieszkańców wsi i jak nastawia ich wrogo do samego plotkarza. Warto przyjrzeć się temu tematowi od strony psychologicznej.
 
Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć o postaci Niny. W tym tomie w końcu bohaterka przedstawiona jest szerzej jako matka. Ma pod opieką 3letnią córkę i chce jej zapewnić naprawdę przyjemne wakacje. Śledztwo oczywiście budzi w niej detektywa, więc znowu ścierają się w niej dwie osobowości, które chcą czego innego. Na szczęście tym razem Nina wykazuje się trochę większą dojrzałością niż poprzednio, więcej o córce myśli i stara się pogodzić swojego wewnętrznego detektywa i matkę w jednym. Czytelnik zatem obserwuje jej rozdarcie, jej próby dostosowania się do sytuacji. Myślę, że jej emocje były dobrze oddane, a mnie osobiście cieszy zmiana, jaką widzę w charakterze głównej postaci. Nie można zatem odmówić autorowi dobrego portretu psychologicznego policjantki.
 
Podsumowując, „Kłamczuch” to dobry kryminał. Może nie budzi wielkich wypieków na twarzy, ale widać pracę jak dużą autor włożył w powstanie książki, a całość czyta się łatwo i po prostu dobrze. Do mnie trochę nie trafił do końca ten polityczno-społeczny wątek, więc nie sądzę, żeby książka została w mojej głowie na długo, ale na szczęście szczerze mogę przyznać, że podobała mi się na pewno bardziej niż „Roztopy”, które poruszały podobne wątki. Na pewno nie rezygnuję z tej serii, ale mam nadzieję, że kolejny tom okaże się tak dobry jak trzeci pt. „Czerwony świt”.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za możliwość przeczytania książki przed premierą dziękuję Wydawnictwu Czarne!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

stycznia 25, 2021

"Szczęście rodziny Marsdenów" Karolina Stępień

"Szczęście rodziny Marsdenów" Karolina Stępień

 

Autor: Karolina Stępień
Tytuł: Szczęście rodziny Marsdenów
Data premiery: 26.08.2020
Wydawnictwo: Lira
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller / kryminał
 
„Szczęście rodziny Marsdenów” to druga książka Karoliny Stępień, która debiutowała w roku 2017 powieścią zaliczaną do gatunku fantastyki pt. „Ktoś całkiem obcy”. Teraz, po trzech latach, autorka znalazła się pod skrzydłami Wydawnictwa Lira, a jej książka została skategoryzowana jako thriller / kryminał.
 
Jest to historia rodziny Marsdenów, tocząca się na tle małego sennego miasteczka Cobetoe. Bohaterkami powieści są trzy nastoletnie siostry, które podczas wakacji włóczą się po okolicznym lesie i miasteczku. Ich rodzina składa się z ojca, ciotki, jej męża i babki. Ich mama odeszła od nich kilka lat temu, a ojciec stracił brata jeszcze przed narodzeniem dziewczynek. Tego lata ciało zaginionego brata zostaje znalezione w okolicznym torfowisku. Dziewczyny zszokowane odkryciem muszą nie tylko same ustosunkować swoje odczucia do tej nowej sytuacji, ale i zmierzyć się z problemami rodzinnymi – alkoholizmem ojca, który po tak drastycznym odkryciu z powrotem daje o sobie znać, a i coraz mocniej pogłębiającą się demencją babci, która widzi i goni duchy…  
 
Książka składa się z prologu, 50 rozdziałów i epilogu. Rozdziały składają się na sześć tytułowanych ksiąg. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża za trzema głównymi bohaterkami. Styl powieści w większości jej poprawny, choć nie ukrywam, że rzuciły mi się w oczy zbędne powtórzenia – praktycznie całych zdań, tak że podczas słuchania audiobooka nieraz zastanawiałam się czy nie został źle złożony – ale nie, powtarzało się tylko jedno – dwa zdania po kilku stronach, więc ewidentnie nie był to błąd aplikacji. Uwaga narratora skupiona jest na głównych bohaterkach i otaczającej je przyrodzie – w opisach natury miałam wrażenie, że autorka chciała nadać im głębi, większej poetyckości. Poza tym odniosłam wrażenie, że cała książka miała mieć senny, oniryczny klimat, gdzieś na granicy jawy i snu – jeśli faktycznie taki był zamiar, to niestety nie w pełni się on udał. Widziałam miejsca, w których miał zachodzić ten zabieg, jednak w ogóle nie podział na moją wyobraźnię, nie czułam żadnych emocji podczas lektury, no, poza pogłębiającą się irytacją.
 
Na plus książki bezsprzecznie zaliczam jej okładkę. To ona przyciągnęła mój wzrok i po części przez nią zdecydowałam się na lekturę. Jest klimatyczna, intrygująca, na pewno mogę zaliczyć ją do jednych z lepszych okładek Liry.
 
Co do samej książki mam jednak sporo uwag. Po pierwsze była bardzo nierówna. Na początku starałam się nie nastawiać do niej źle, przy większym skupieniu nawet wydawało mi się, że może udałoby mi się wczuć w klimat. Niestety wtedy nadszedł pierwszy wielki spadek, otwarło się za dużo wątków, które nic do powieści nie wnosiły, przez co początkowy zarys klimatu kompletnie się rozmył. Pod koniec znowu coś się zmieniło, było znowu trochę lepiej, tak że miałam nadzieję na przynajmniej pozytywne odczucia na koniec. Niestety i sam koniec znowu mocno mnie rozczarował, przez co wcześniejszy wzrost zainteresowania lekturą znowu stracił na znaczeniu.
 
Dlaczego tak się stało? Wydaje się, że autorka nie wiedziała na co się przy tej powieści zdecydować. Naprawdę nie potrafię powiedzieć co książka tak faktycznie miała na celu – wątków było po prostu za dużo i zdecydowanie za skrótowo zostały potraktowane. Bo co tutaj mamy? Są wątki kryminalne – jest trup, śledztwo policji i podejrzenie morderstwa. Dziewczyny kilka razy podkreślają, że chcą się dowiedzieć i nawet zaczynają same szukać informacji na temat swojego wujka i jego potencjalnej morderczyni. Są też wątki młodzieżowe, nasuwające na myśl amerykańskie seriale dla nastolatków o latach 80tych czy 90tych. Jest jakiś wątek fantastyczny, o pewnym mitycznym leśnym stworzeniu, które objawia się w okolicznym lesie. Jest też wątek problemów rodzinnych – i to nie jednego, ale wielu – problem porzucenia dzieci, matki, która prawdopodobnie popadła w depresję, a może i szaleństwo. Alkoholizm ojca, z którym ten sobie nie radzi, demencja babci, która myli ludzi, widzi duchy i ucieka do lasu. Nadopiekuńczość ciotki, która mimo że z babcią sobie nie radzi, nie chce jej oddać do domu opieki. Bezpłodność ciotki, która ostatecznie poświęciła się wychowaniu dziewczynek. A, zapomniałabym jeszcze o nastolatku, koledze dziewczyn, Dirku, pozornie wzorowym uczniu, którego tak naprawdę nikt nie zna, bo w głębi chłopiec jest żądny przygód i miłosnych uniesień. Tak, to by były najważniejsze wątki, które wychwyciłam w tej powieści. Przy około 300 stronicowej powieści, gdzie jeszcze ewidentnie dużo uwagi poświęca się przyrodzie, nie sposób było o wszystkim opowiedzieć tak, by miało to głębszy sens. Nie wiem dlaczego autorka rozpoczęła tyle wątków, czy nie miała pomysłu na ich rozszerzenie czy może był w tym jakiś sens, którego ja nie dostrzegam – naprawdę nie wiem, nie zmienia to jednak faktu, że nic w mój świat tak książka nie wniosła, a co za tym idzie mocno mnie rozczarowała.
 
Poza powtórzeniami i ogromną ilością wątków, muszę jeszcze też wspomnieć o dziwnym zachowaniu postaci. Tu ktoś się bije, to ktoś nagle wyskakuje, tarza się po ziemi, śmieje, tam ktoś nagle uderza ręką w auto, a jeszcze zaraz ktoś kogoś w teoretycznie romantycznym momencie boksuje w rękę czy tors, a jeszcze tu ktoś w czasie rozmowy zaczyna się kręcić – naprawdę nie wiem skąd się wzięły takie zachowania postaci, chwilami miałam wrażenie, że każdy jest tam trochę, że się tak wyrażę, nienormalny. W każdym razie te zachowania były bardzo nieprzewidywalne, zaskakujące, jednak że nie miały żadnego uzasadnienia, a już na pewno nic podpartego psychologią postaci, której tu w ogóle nie było, to nie można mówić o ich pozytywnym odbiorze.
 
Szczerze strasznie mi przykro, że pod tak piękną okładką ukryło się coś takiego. Dalej nie wiem ją tę książkę określić, nie widzę żadnego powodu, dla którego powstała ona w takiej formie. Nie wyniosłam z niej żadnej głębszej myśli, nie przyniosła mi też ona żadnej rozrywki. Nie wiem, może gdyby autorka skupiała się na budowaniu klimatu i jednym wątku, to może byłoby inaczej. Tak niestety potwierdziła się znowu moja teoria, że gdy polski autor całkowicie bez uzasadnienia przenosi swoją akcję powieści gdzieś w amerykańskie czy inne dalekie nam rejony, zamiast skorzystać z uroków Polski, to po prostu znak, że nie powinnam po tę książkę sięgać. Jako że jednak dałam radę doczytać książkę do końca i gdzieś tam widzę jej lepsze momenty, to oczywiście i to uwzględniam w swojej ocenie.
 
Moja ocena: 4/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Lira!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

stycznia 25, 2021

"Dywan z wkładką" Marta Kisiel - recenzja przedpremierowa

"Dywan z wkładką" Marta Kisiel - recenzja przedpremierowa

 

Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Dywan z wkładką
Data premiery: 27.01.2021
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 332
Gatunek: komedia kryminalna
 
Nazwisko Marty Kisiel nie jest dla mnie obce, jednak nigdy wcześniej sama nie sięgnęłam po jej książki – przede wszystkim dlatego, że autorka pisała w gatunkach, które nie wpisują się w mój gust czytelniczy. Jej pierwsza powieść ukazała się w roku 2010, od tego czasu stworzyła dwa cykle fantasy, cykl „Małe Licho” dla młodszego czytelnika, napisała też wiele opowiadań. Zajmuje się również tłumaczeniami prozy zagranicznej. Jej książki były już nieraz nominowane i nagrodzone poważnymi polskimi nagrodami literackimi, a i czytelnicy zawsze głośno i bardzo entuzjastycznie się o nich wypowiadają. Zatem więc kiedy tylko usłyszałam, że autorka wzięła na swój warsztat jeden z moich ulubionych gatunków literackich – komedię kryminalną, od razu wiedziałam, że w końcu przyszedł czas, bym i ja mogła się zapoznać z jej piórem!
 
Rodzina Trawnych po wielu latach spędzonych z małym, starym mieszkanku w wielkim mieście w końcu postanowiła wyprowadzić się na wieś. Nie, wróć – to Andrzej, mąż Tereski, ojciec nastoletniej Zosi vel. Zoji i Macieja vel. Maciejki zamiast remontować starą kuchnię (gdyż dziwnymi kanałami wentylacyjnymi? Kanalizacyjnymi? Jeszcze innymi? Przez własną lodówkę chcąc nie chcąc podsłuchiwali swoją bardzo głośną w pewnych kluczowych momentach sąsiadkę) kupił nie całkiem wykończony dom w Marcinkowicach… Tereska skuszona ciszą, spokojem i pięknym relaksacyjnym stawem za domem ostatecznie pogodziła się z nieprzemyślaną i pochopną decyzją męża. Teraz, gdy nastał moment przeprowadzki, okazało się, że staw to wcale nie staw, a bajoro tworzące się samoistnie podczas deszczów, sąsiedzi są nieznośni, internet, przez który Tereska pracuje, a 12letni Maciejka – no cóż – żyje, praktycznie nie w tutaj zasięgu, a do tego wszystkiego na głowę rodziny zwaliła się jeszcze w teorii bardzo uczynna teściowa Tereski, Mira, której ta nie potrafi znieść… Takie nagromadzenie pecha wyprowadziłoby każdego z równowagi! A jednak to ciągle mało – wielkim zwieńczeniem pecha jest znalezienie trupa w okolicznym lesie zawiniętego w ich własny dywan! Kto go zabił? Tereska i Mira postanawiają najpierw same znaleźć potencjalnego zabójcę, by gdy przyjdzie co do czego, muszą być w stanie zbić argumenty policji, która z pewnością od razu pomyślałaby, że mordercą jest mąż Tereski… Co przyniesie te małe śledztwo? I czy trup grzecznie poczeka w dywanie, póki kobiety nie zrobią tego co zaplanowały?
„Sęk w tym, że matka zachowywała się dziwnie w pełnej synchronizacji z babunią.
A Zoja nigdy nie miała większych złudzeń – matka i babunia były niekompatybilne. Z niewyjaśnionych przyczyn obecność tej drugiej w bezpośrednim otoczeniu zawsze wpędzała tę pierwszą w białą gorączkę.”
Książka składa się z prologu i 22 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie z punktu widzenia Tereski i Zoji. Styl powieści jest rewelacyjny! Lekki, przyjemny i oczywiście pełen humoru. Oprócz postaci i żartów sytuacyjnych, humor znajdziemy w samym języku – autorka bawi się powiedzonkami, nawiązuje do klasyków czy innych znanych ogólnie tekstów, wplatające je w powieść w taki sposób, że nie da się co najmniej nie uśmiechnąć. Ja nie będę ukrywać – cała książka nastroiła mnie nad wyraz pozytywnie, a i zdarzyło mi się kilka razy dosyć konkretnie śmiać w głos. Muszę też przyznać, że żarty tu zawarte są ładnie zbalansowane – nie są ani specjalnie ironiczne, ani wulgarne czy obraźliwe. Są przyjemne i naprawdę dobrze wyważone – współczesne, ale gdzieś tam czuć wpływ Chmielewskiej.
„Najważniejszym rytuałem, od którego zależało w zasadzie wszystko, jeśli nie więcej, była poranna cisza w eterze. W przeciwieństwie do Andrzeja, typowego rannego ptaszka, który bladym świtem przenosił góry i wyrywał murom zęby krat, Tereska przed dziewiątą trzydzieści zaliczała się do ptaszków ciężko rannych. Na samą myśl o choćby otwarciu ust zbierało jej się na mdłości, a wszelkie próby zagajenia dusiła w zarodku samym spojrzeniem. Nie mów do mnie, warczała jej mowa ciała, nie mów do mnie, bo w dziób.”
Oczywiście główny ciężar historii dźwiga tutaj postać Tereski. To naprawdę barwna bohaterka – kiedy jej źle pociesza się kasztankami i liczbami – bo tak, Tereska jest księgową. Kocha swoje dzieci, ale daje im dużą swobodę, kocha swojego męża i przez to do tej pory go nie zamordowała – bo Andrzejek jest jej całkowitym przeciwieństwem. Jak sama bohaterka go określa, to taki ludzki labrador – wesoły, postrzelony, wszędzie go pełno, ale jeśli chodzi o wykonanie jakiegoś zadania, to już trudno mówić o konkretnych efektach. Do tego dochodzi jeszcze teściowa Mira, która zmienia mężów jak rękawiczki, w wieku 60+ jest bardzo wysportowana niż Tereska (co wcale nie jest takie trudne…), bo i kocha wszelkie aktywności fizyczne, do których przy okazji zmusza też biedną synową… Jest też mocno ekologiczna Zoja i zafiksowany na punkcie gier internetowych Maciejka… A, i nie zapomnijmy też o psie – Pindzi, czyli Pina Coladzie, która jest oczkiem w głowie całej rodziny. Czy z połączenia takich bohaterów może nie wyjść naprawdę udana komedia? Nie sądzę, zderzenie tych charakterów daje wiele naprawdę zabawnych sytuacji.
„Ręczne tarcie ziemniaków na placki w jej oczach podchodziło pod znęcanie się i powinno być ścigane z urzędu przez wszelkie państwowe instytucje, z inspekcją sanitarną, budowlaną i ZUS-em włącznie.”
Co do samej akcji i intrygi kryminalnej, to również jest ładnie wywarzona. Co prawda trup pojawia się dopiero po ponad 100 stronach, czyli gdzieś w 1/3 powieści (wcześniej mamy ogólne przedstawienie postaci), ale kiedy już zostanie odkryty, to fabuła kręci się już tylko wokół niego i prywatnego śledztwa bohaterek. Intryga jest dobrze rozpisana, jest małe grono podejrzanych, ale założę się, że jej rozwiązanie i tak Was zaskoczy.
 
Podsumowując, „Dywan z wkładką” to naprawdę świetny debiut w gatunku komedii kryminalnej! Książka jest pełna humoru, który wydaje się dosyć uniwersalny, więc myślę, że ma szansę bawić szerokie grono czytelników. Bohaterowie są uroczy i zabawni, tak przyjemni, że nie sposób ich nie polubić. Mam szczerą nadzieję, że ta książka to początek nowego cyklu autorki, bo nie dopuszczam do siebie myśli, by z tak kolorowymi i dobrze dopracowanymi postaciami rozstać się już po pierwszej książce. Koniecznie chcę więcej!
 
Moja ocena: 8/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!



stycznia 24, 2021

"Odruch" Ashley Audrain - zapowiedź

"Odruch" Ashley Audrain - zapowiedź
Zapraszam Was na jeszcze jedną weekendową zapowiedź - tym razem mówimy o książce, której premiera zapowiedziana jest już na ten tydzień! Dokładnie we wtorek 26 stycznia w naszych polskich księgarniach ukaże się debiut literacki Ashley Audrain pt. "Odruch". Jest to thriller psychologiczny, od którego, jak głosi wydawnictwo, nie można się oderwać i który zostanie w pamięci na długo. Pierwsze przedpremierowe opinie zdają się to potwierdzać!

Blythe Connor pragnie być dla swojej małej Violet czułą i troskliwą matką, jakiej sama nigdy nie miała.

Ale w tym pierwszym, najbardziej intensywnym i wyczerpującym okresie macierzyństwa Blythe dochodzi do wniosku, że z jej córką jest coś nie tak - dziewczynka nie zachowuje się jak większość dzieci. A może to tylko wyobraźnia? Jej mąż, Fox, uważa, że na pewno przywidzenia. Im bardziej Fox lekceważy jej obawy, tym bardziej Blythe wątpi, czy jest przy zdrowych zmysłach, a my zaczynamy zadawać sobie pytanie, czy jej opowieść o swoim życiu jest prawdziwa.

Dopiero gdy rodzi się Sam, Blythe odkrywa szczęście i bliskość z dzieckiem, o jakich zawsze marzyła. Wydaje się, że nawet Violet kocha młodszego braciszka. Kiedy jednak jedno zdarzenie w mgnieniu oka nieodwracalnie zmienia ich życie, Blythe musi się zmierzyć z okrutną prawdą.

 

"Odruch" jest majstersztykiem, który czyta się jednym tchem, hipnotyzującą powieścią, która podważa wszystko, co wiemy o macierzyństwie i obowiązkach rodziców wobec dzieci, oraz ukazuje dramat kobiet, którym nikt nie wierzy.


 Zapowiada się naprawdę intrygująco, prawda? To podobno świetnie skonstruowany thriller, trzymający w napięciu, z bardzo dobrą warstwą psychologiczną, a i zmuszający do refleksji na tematy dotyczące przede wszystkim macierzyństwa. Muszę przyznać, że widziałam już kilka opinii tej książki i wszystkie były naprawdę bardzo entuzjastyczne. Mam więc nadzieję, że obietnice wydawnictwa będę miały pokrycie w lekturze. Niedługo zamierzam to sprawdzić! A Wy? 😊


Autor: Ashley Audrain
Tytuł: Odruch
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data premiery: 26.01.2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Gatunek: thriller psychologiczny


Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

stycznia 23, 2021

Dania: mały kraj - wielka literatura. Kampania czytelnicza

Dania: mały kraj - wielka literatura. Kampania czytelnicza

Zwracacie uwagę na to z jakiego kraju pochodzą książki, które czytacie? Założę się, że w Waszej biblioteczce (tak jak i w mojej) najwięcej jest literatury polskiej i tej pochodzenia anglojęzycznego. Warto jednak również poszukać czegoś innego - ja w poprzednim roku otworzyłam się również na literaturę hiszpańską, włoską, turecką i bułgarską, a również - także dzięki pięknej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego - skandynawską. Największą popularnością z tych rejonów cieszą się oczywiście skandynawskie kryminały, ale nie wolno zapominać, że i w innych gatunkach te kraje również są świetne. W poprzednim roku, w grudniu, ruszyła kampania czytelnicza nakłaniająca do przyjrzenia się literaturze duńskiej. Prowadzona jest ona pod hasłem "Dania: mały kraj - wielka literatura". I faktycznie Dania jest naprawdę malutkim krajem - jest 6 razy mniejsza od Polski! Jednak literacko (i nie tylko! warto też przyjrzeć się np. duńskim serialom) ma nam wiele do zaoferowania i to w wielu różnych gatunkach. Chciałam Wam przedstawić bliżej kilka wybranych duńskich tytułów, na które ja sama zwróciłam uwagę.

1. "Pożegnanie z Afryką" Karen Blixen
Zacznijmy od literatury pięknej i wspomnianej już Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, a dokładniej od klasyki, o której wszyscy słyszeli, ale chyba nie wszyscy (w tym ja!) czytali 😊 Mam na myśli tutaj oczywiście Karen Blixen i jej "Pożegnanie z Afryką". Książka oryginalnie wydana została w 1937 roku i jest autobiograficzną opowieścią o życiu pisarki w Kenii, gdzie spędziła razem ze swoim mężem kilkanaście lat na plantacji kawy. Książka podobno zachwyca pięknym językiem i zmysłowym stylem, a i obnaża wiele różnic kulturowych. W Polsce wydana po raz pierwszy w 1962 roku, w 1985 została zekranizowana przez Sydneya Pollacka z rewelacyjnymi kreacjami Maryl Streep i Roberta Redforda, za którą zdobyła aż 7 Oscarów! Ja w swoich planach mam zarówno książkę, jak i film, więc na pewno niedługo znajdziecie tu na blogu dłuższy tekst na ten temat.

Niezapomniana opowieść o prawdziwej Afryce.
„Biały człowiek, chcąc komuś powiedzieć coś miłego, napisałby: »Nigdy cię nie zapomnę«. Mieszkaniec Afryki mówi: »Nie wyobrażamy sobie, abyś mógł o nas kiedykolwiek zapomnieć«”.
„Pożegnanie z Afryką” to autobiograficzna i najbardziej znana powieść duńskiej pisarki. Napisana w pięknym, zmysłowym stylu, z jednej strony ukazuje niepowtarzalne piękno Czarnego Lądu, z drugiej obnaża różnice między kulturą a naturą. Jest pełna współczucia, zrozumienia i szacunku dla drugiego człowieka. Blixen utrwaliła portret Afryki, której już nie ma. Afryki czasów kolonialnych, tworzonej przez przenikające się kultury miejscowych i przyjezdnych próbujących narzucić swoje reguły, często związane z brakiem poszanowania dla lokalnej społeczności.

2. "Życie Sus" Jonas T. Bengtsson
Drugim tytułem z Serii Skandynawskiej, który chcę Wam przedstawić jest zeszłoroczna premiera autorstwa Jonasa T. Bengtssona pt. "Życie Sus". To współczesna powieść, która swoją oryginalną premierę miała zaledwie kilka lat temu. Opowiada historię tytułowej Sus, której miłością są noże. Podobno jest to proza, surowa, twarda i inna od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ja na pewno chcę to sprawdzić, więc i lekturę tej powieści mam w swoich czytelniczych planach!


Współczesna opowieść o rodzinie i zemście, współczuciu i pięknie.
Dziewiętnastoletnia Sus jest już w zasadzie dorosła i sama radzi sobie w życiu, ale wiele osób nadal bierze ją za dziecko. Prawie jakby czas zatrzymał się dla niej i dla jej rodziny – zwłaszcza że brat leży w szpitalu z kawałkiem szrapnela przesuwającego się w mózgu, a ojciec przebywa w więzieniu za zamordowanie ich matki.
Wkrótce jednak życie zacznie się na nowo i gdy bramy więzienia się otworzą, Sus będzie gotowa do starcia z potworem. 
3. "Chłopiec z tamtych lat" Janina Katz
Z literatury pięknej chciałam Wam też wspomnieć o "Chłopcu z tamtych lat" Janiny Katz, która w grudniu ukazała się nakładem Wydawnictwa Driada. Jest to polska pisarka, która wyjechała do Danii po roku 1969. Podczas swojego życia wydała pięć powieści, dwa tomy opowiadań, trzynaście tomików poezji i książkę dla dzieci. Była również tłumaczką i ambasadorką literatury polskiej. Została nagrodzona wieloma ważnymi skandynawskimi i polskimi literackimi nagrodami. Wstyd więc się przyznać, że ja o jej twórczości wiem niewiele. Chcę to jednak zmienić i mam nadzieję, że właśnie ten tytuł mi w tym pomoże. To niewielka książeczka, wyglądająca dosyć niepozornie, która podobno zachwyca spokojnym stylem. Jest to też ciekawe spojrzenie na polskich Żydów, którzy przeżyli wojnę, a po kolejnych antysemickich nagonkach (jak autorka) w końcu zdecydowali się ją opuścić.

Narratorka Ania spędziła dzieciństwo w Krakowie w nieświadomości tego, co wydarzyło się w czasie wojny. Wychowująca ją ciotka nie chce mówić o losie rodziny ani o tym, jak obie jako Żydówki przeżyły wojnę.
1969 roku Ania osiada w Kopenhadze, dokąd zaprasza ją Joachim, tytułowy przyjaciel z młodzieńczych lat. Joachim też jest sierotą. Ożenił się z Dunką, radykalnie odcina się od swoich kulturowych korzeni i na siłę próbuje stać się Duńczykiem. Ania - przeciwnie, świadomie pozostaje outsiderką, niejako przez szybę obserwując duńską rzeczywistość, a doświadczenie fiaska życiowego Joachima utwierdza ją w poczuciu, że będąc emigrantem, zawsze pozostaje się outsiderem.
W miarę upływu czasu Ania odczuwa coraz intensywniejszą potrzebę znalezienia odpowiedzi na dręczące ją pytania o przeszłość własną i jej wymordowanej podczas Zagłady rodziny.
4. "Żywica" Ane Riel
Kończąc pisać o powieściach z literatury pięknej i przechodząc do bardziej kryminalnego stylu nie mogłabym nie wspomnieć o "Żywicy" Ane Riel. Oryginalnie została wydana w 2015 roku, u nas ukazała się zimą 2020. Jest to jedna z trzech powieści tej autorki, ale to ta zdecydowanie najgłośniejsza. Została przetłumaczona na 26 języków, zebrała wiele ważnych literackich nagród skandynawskich, a nawet została zekranizowana! Ja czytałam ją kilka miesięcy po jej premierze i pamiętam, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie, więc mogę z czystym sumieniem poświadczyć, że książka nie tylko okładkę ma zachwycającą! To bardzo pokręcona, mroczna proza, zakwalifikowana jako thriller, ja tam jednak widzę też wiele z literatury pięknej. Moja recenzja - klik!
Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo, że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę, w bezpiecznym miejscu? 
Rodzina Haarder mieszka na odosobnionej, porośniętej świerkami małej wysepce i z rzadka kontaktuje się z obcymi. Mieszkańcy sąsiedniej wyspy uważają ich za dziwnych, ale nie wtrącają się w ich życie. Gdy ojciec zgłasza śmierć 9-letniej córki, szanują ich żałobę i coraz mniej się interesują tym, co się dzieje w odosobnionym domostwie.
Żywica to wstrząsająca i zarazem wzruszająca kronika stopniowego upadku i szaleństwa, do którego może doprowadzić ludzi lęk przez kolejną utratą i traumą.
5. Cykl kryminalny o detektywie Jeppe Kørner autorstwa Katrine Engberg

Oczywiście w literaturze duńskiej warto też zwrócić uwagę na te osławione kryminały. Najpopularniejszym duńskim cyklem jest chyba seria o Departamencie Q pióra Jussi Adler-Olsen. Ja jednak chcę Waszą uwagę zwrócić na cykl o detektywie Jeppe Kørner pióra Katrine Engberg. Seria w oryginalne na ten moment liczy cztery tomy, u nas jak na razie ukazały się dwa: "Stróż krokodyla" i "Szklane skrzydła motyla". Na blogu możecie znaleźć recenzję tego drugiego tytułu (klik!), a ja w tegorocznych planach na pewno mam nadrobienie tomu poprzedniego. Są to dosyć mroczne, deszczowe kryminały, których akcja toczy się spokojnym rytmem. Postacie przedstawione są naprawdę dobrze pod względem psychologicznym, a i zagadka kryminalna jest na wysokim poziomie. 
Przesycony atmosferą starej Kopenhagi, pełen zaskakujących zwrotów akcji thriller o skutkach pomieszania fikcji z rzeczywistością.
Pewnego dnia wczesnym rankiem starszy pan, Gregers Hermansen, idzie wyrzucić śmieci w nieco zaniedbanej kamienicy w centrum starej Kopenhagi. Na jednym z pięter zauważa uchylone drzwi. Zaniepokojony zagląda ostrożnie do środka, nagle potyka się i upada. Kiedy dochodzi do siebie, dociera do niego, że leży na zakrwawionym ciele młodej dziewczyny, która wynajmowała jedno z mieszkań wspólnie z współlokatorką.
Tak zaczyna się koszmar mieszkańców kamienicy. Śledztwo w sprawie tajemniczego i z pozoru pozbawionego motywów mordu prowadzi dwoje policjantów z kopenhaskiego wydziału zabójstw, inspektorzy Jeppe Korner i Anette Werner. Wkrótce okazuje się, że mieszkająca w tej samej kamienicy właścicielka domu, Esther de Laurenti, pisze kryminał, w którym ofiara dziwnie przypomina zamordowaną dziewczynę. Policjanci stają przed nie lada zagadką do rozwikłania, tym bardziej, że tropy mnożą się i prowadzą w nieoczekiwanych kierunkach. Czy klucz do rozwiązania tajemnicy tkwi w przeszłości właścicielki domu? Dlaczego napisana przez nią powieść tak inspiruje mordercę?
Pasjonujący thriller o misternej zemście, w którym prawdziwy sprawca, niczym tytułowy motyl szklanoskrzydły, do samego niemal końca pozostaje „niewidoczny” dla tropiących go detektywów…
Pewnego jesiennego poranka roznosiciel gazet dokonuje makabrycznego odkrycia: w fontannie na Strøget, głównym deptaku Kopenhagi, znajduje ciało nagiej kobiety. Policja ze zdziwieniem odkrywa brak jakichkolwiek śladów krwi, na ciele ofiary są natomiast liczne nacięcia. Wszystko wskazuje na to, że ofierze upuszczono krew. W ciągu następnych dwóch dni pojawiają się dwa kolejne ciała, jedno w fontannie przed Szpitalem Krajowym, drugie w jednym ze stawów w centrum miasta. Wszystkie ofiary zginęły w ten sam sposób: upuszczono im krew, używając do tego rzadkiego rodzaju skalpela – skaryfikatora. Poza tym okazuje się, że wszystkie trzy ofiary coś wiąże: wszystkie pracowały w ośrodku terapeutycznym Dom Motyl dla młodzieży z problemami psychicznymi. Ośrodek został rozwiązany kilka lat wcześniej po samobójstwie jednej z młodych pacjentek. Teraz zaczynają ginąć osoby z nim związane.
Kto będzie następną ofiarą? Kto zabija i dlaczego? Rozpoczyna się wyścig z czasem…
6. "Czaszka z Katynia. Opowieść o zbrodni" Anna Elisabeth Jessen
Na koniec mam jeszcze jedną propozycję od Wydawnictwa Driada, tym razem z literatury non-fiction pt. "Czaszka z Katynia. Opowieść o zbrodni" pióra Anny Elisabeth Jessen, dziennikarki i reżyserki filmów dokumentalnych. W oryginale ukazała się w 2008 roku, na nasz rynek trafiła w 2019. Jest to reportaż o śledztwie dziennikarskim dotyczącym Zbrodni Katyńskiej, który ma trzymać w napięciu od pierwszych stron lektury. W książce przeplatają się wątki polskie i duńskie, a całość polecana jest dla fanów powieści historycznych i detektywistycznych. Z tego co słyszałam to naprawdę mocna i warta uwagi pozycja. 
Reportaż duńskiej pisarki i reżyserki filmów dokumentalnych, m.in. znanego w Polsce filmu Czaszka z Katynia. To iście detektywistyczna i trzymająca w napięciu opowieść o przypadkowym odkryciu przez autorkę w kopenhaskim Instytucie Medycyny Sądowej czaszki polskiego oficera zamordowanego w Katyniu, o pełnym nieporozumień poszukiwaniu jego rodziny, a także o losach duńskiego lekarza uwikłanego przez Niemców w sprawę katyńską. Wątki polskie przeplatają się w tym fascynującym reportażu z wątkami duńskimi i z opowieścią o wieloletnim zakłamywaniu przez świat prawdy o mordzie katyńskim.
Autorka przekładu jest laureatką Nagrody Literackiej GDYNIA 2019.

Te siedem tytułów przyciągnęło moją uwagę, ale oczywiście literatura duńska to wiele, wiele więcej. Zachęcam Was do samodzielnego jej odkrywania, na pewno znajdziecie tam też  inne gatunki literackie, które mogą Was interesować, jak np. książki dla dzieci i młodzieży, a także poradniki i poezję.  Wszystkie tytuły biorące udział w tej kampanii znajdziecie w http://www.ksiegarniadunska.pl/. Znajdziecie też tam odnośniki do miejsc, w których możecie kupić te książki przez Internet. 


stycznia 23, 2021

"Noc na blokowisku" Marta Matyszczak - zapowiedź patronacka

"Noc na blokowisku" Marta Matyszczak - zapowiedź patronacka

 
Mam wielką przyjemność zapowiedzieć Wam mój pierwszy tegoroczny patronat! Moja radość jest tym większa, że dotyczy on jednej z mojej ulubionych serii komedii kryminalnych pt. Kryminał pod psem pióra Marty Matyszczak. Już za miesiąc, dokładnie 24 lutego, swoją premierę będzie miał dziewiąty tom tego cyklu pt. "Noc na blokowisku". 

Prywatny detektyw Szymon Solański tuż po ślubie z Różą Kwiatkowską znika bez śladu. Świeżo upieczona żona z nieodłącznym kundelkiem Guciem próbują go odnaleźć. W tym samym czasie na mysłowickim osiedlu, pod blokiem aspiranta Barańskiego, zostaje znalezione ciało mężczyzny. Na zlecenie spółdzielni Róża i Barański zaczynają szukać zabójcy. Równolegle poznajemy historię chłopca mieszkającego w feralnym bloku w latach osiemdziesiątych, a wraz z nią kulisy sąsiedzkiej imprezy, która skończyła się tragedią.
Róża Kwiatkowska tropi mordercę. Ktoś inny śledzi Różę... Do czego doszło w środku nocy na blokowisku? No i co się stało z Solańskim?
Zapowiada się wyśmienita lektura, prawda? Opis brzmi naprawdę intrygująco! Dla fanów serii dodatkowego smaczku dodaje zniknięcie detektywa Solańskiego, ale ci, którzy dopiero teraz zamierzają rozpocząć przygodę z tą serią również będą zadowoleni. W tym tomie oczywiście dostaniemy wszystko to, za co serię kochamy - wciągające śledztwo kryminalne i masę dobrego, nieco ironicznego humoru! A i jak zawsze bardzo charakternych bohaterów 😊 Na pewno przed oficjalną premierę książki napiszę Wam o tym tomie nieco więcej, ale już teraz gorąco zachęcam do wpisania tego tomu na Waszą listę książek do przeczytania! 😊

Autor: Marta Matyszczak
Tytuł: Noc na blokowisku
Cykl: Kryminał pod psem, tom 9
Data premiery: 24.02.2021
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 272
Gatunek: komedia kryminalna


Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.



stycznia 20, 2021

"Zamknij drzwi" Rachel Abbott

"Zamknij drzwi" Rachel Abbott

 

Autor: Rachel Abbott
Tytuł: Zamknij drzwi
Cykl: Tom Douglas, tom 9
Tłumaczenie: Adrian Napieralski
Data premiery: 16.09.2020
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller
 
Rachel Abbott to jedna z najpopularniejszych pisarek brytyjskich w gatunku thriller / kryminał. Ja znam ją z jej najnowszej (świetnej!) serii o sierżant Stephanie King (recenzje: „Zmuszona, by zabić" – klik!, „Gra w morderstwo" – klik!), jednak to nie jest jej najwcześniejsze i najpłodniejsze dziecko.  Autorka swoją karierę pisarską zaczęła w 2011 roku pierwszym tomem cyklu o inspektorze Tomie Douglasie. Na ten moment cykl liczy już dziewięć tomów, na początek lutego przewidziana jest angielska premiera tomu dziesiątego. W ciągu tych 10 lat cykl sprzedał się w ponad 4 milionach egzemplarzy tylko w wersji angielskojęzycznej, a i przetłumaczony został na ponad 20 języków. U nas w Polsce jego wydaniem od początku zajmuje się Wydawnictwo Filia. Dla mnie tom dziewiąty to była pierwsza styczność z bohaterami serii – na pewno nie ostatnia, choć trochę żałuję, że nie zaczęłam od tomu pierwszego.
 
Fabuła „Zamknij drzwi” toczy się wokół rodziny Palmerów – Jo, około 40letnia aktorka wiedzie spokojne życie w Manchesterze razem ze swoim partnerem – Ashem, dziecięcym chirurgiem oraz 7letnią córeczką Millie. Ostatnio ich związek przechodzi jednak dosyć burzliwy okres, Ash ma do Jo pretensje, a ta zaczyna mieć powody, by nie do końca mu ufać. Kiedy więc w sobotni wieczór policja puka do ich drzwi i aresztuje Asha pod zarzutem krzywdzenia Millie, Jo nie ma pojęcia w co wierzyć. Ash zostaje wyprowadzony w kajdankach, chwilę później policjant i kobieta z opieki społecznej zabierają samą Millie na przesłuchanie… Jo ma czekać na telefon. Mijają jednak godziny, a jej rodzina nie wraca, pod podanym numerem telefonu też nikt się nie zgłasza. O co chodzi? Gdzie są Ash i Millie? Po telefonie na ogólnodostępny numer policyjny okazuje się, że może cała sytuacja nie jest tym, czym się z początku wydawała…
 
Książka składa się z króciutkiego prologu i 95 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Jo oraz przez kilku innych bohaterów w trzeciej osobie czasu przeszłego – na pierwszy plan wysuwa się jednak narracja prowadzona przez Jo i policjantów Becky i Toma. Styl powieści jest przyjemny, dużo tu dialogów i przemyśleń Jo, a przez krótkie rozdziały i częstą zmianę narratorów powieść zyskuje na dynamizmie.
 
Wygląda na to, że Abbott ma skłonności, by swoich stałych bohaterów serii umieszczać zawsze gdzieś w tle postaci, które są kluczowe dla tylko tego jednego tomu. Było to bardzo widoczne w obydwu tomach o sierżant King, tutaj też to widzę, choć wydaje mi się, że jednak Tomowi poświęciła trochę więcej miejsca na kartach powieści. Ja w życie Toma zostałam wrzucona gdzieś w środku, ale nie miałam problemów, żeby połapać się o co w nim chodzi. W tym tomie detektyw oczekuje na narodziny dziecka ze swoją partnerką, a i dochodzi do pewnej komplikacji w sprawie jego brata, który od lat oficjalnie uznany jest za zmarłego. Wszystko to dzieje się gdzieś w tle wydarzeń dotyczących Jo, jednak jest na tyle ważne, że mocno wbija się czytelnikowi w pamięć. Chyba głównie dlatego, by poznać jego dalsze losy, które sugeruje mocno zaskakujące zakończenie, będę koniecznie chciała sięgnąć po tom dziesiąty.
 
Co do historii przedstawionej w tym tomie, to muszę przyznać, że autorka ma naprawdę ciekawe pomysły! Tym razem znowu mnie zaskoczyła, tak myliła tropy, że moje przypuszczenia poszły w całkiem innym kierunku. Przez to jednak, muszę przyznać, że cały czas odczuwałam zaciekawienie i napięcie, a to przecież chyba główne emocje, jakich mają dostarczać tego typu książki.
Fabuła może nie jest specjalnie dynamiczna, jednak z tak dobrze rozmieszczonymi twistami, że emocje czytelnika utrzymują się cały czas na stałym poziomie.
 
Na pewno warto też tu zwrócić na samą główną postać Jo – kobiety, której ktoś odebrał dziecko, a ona nie ma pojęcia co się z nim dzieje. Stara się być silna, przytomna i gotowa do interwencji, jednak niepokój zżera ją od środka. Do czego zdolna jest matka, by ochronić swoje dziecko? A co, jeśli nic nie można zrobić? Nic nie wiadomo, nie ma punktu zaczepienia… Bohaterka przez większą część powieści czuje się bezsilna, więc gdy tylko pojawia się jakiś trop, od razu czuje potrzebę działania. Nie powiem, żebym przez całą książkę zgadzała się z jej decyzjami, ale też nie jestem w stanie postawić się w jej miejscu, a nie były one na tyle rażące, by wydały się nierealne.
 
Ogólnie z „Zamknij drzwi” wyniosłam pozytywne wrażenia. To trzymający w napięciu thriller, z ciekawych podejściem do bohaterów – nieczęsto się zdarza, by bohaterowie serii były na drugim planie. Tu ewidentnie Jo i intryga, w którą została wciągnięta razem ze swoją małą rodziną wysuwają się na prowadzenie. Zagadka była ciekawa, skupiona na więziach partnerskich i rodzinnych – a dokładniej wystawiająca je na próbę. Jedyne do czego mogę się doczepić to polski tytuł - po angielsku książka nazywa się "Right behind you" (pol. zaraz za tobą), co jest logicznym nawiązaniem do fabuły - polski tytuł nie ma takiego uzasadnienia. Poza tym jednak jest to solidny przedstawiciel tego gatunku literackiego, jeśli chodzi stricte o fabułę to nie mam jej nic do zarzucenia, a wręcz już teraz mogę obiecać, że po kolejny tom sięgnę na pewno!
 
Moja ocena: 7/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia Mroczna Strona!  

Książka dostępna jest też w abonamencie 

stycznia 19, 2021

"Kobieta w białym kimonie" Ana Johns - recenzja przedpremierowa

"Kobieta w białym kimonie" Ana Johns - recenzja przedpremierowa

 

Autor: Ana Johns
Tytuł: Kobieta w białym kimonie
Tłumaczenie: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Data premiery: 20.01.2021
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść obyczajowa / historyczna
 
Ana Johns to z zawodu dziennikarka, która przez ponad dwadzieścia lat pracowała w obszarze sztuk kreatywnych zarówno jako dyrektorka i właścicielka. W roku 2019 zadebiutowała książką pt. „Kobieta w białym kimonie”, do której napisania zainspirowała ją przeszłość jej ojca – amerykańskiego żołnierza marynarki wojennej, który w drugiej połowie lat 50tych XX wieku podczas służby w Japonii zakochał się w tamtejszej kobiecie. Książka od razu zyskała uznanie czytelników, stała się bestsellerem i została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków.
 
Historia „Kobiety w białym kimonie” toczy się na dwóch planach czasowych. W 1957 roku w Japonii Naoko w wieku 17 lat ma wybrać sobie męża. Jej serce opowiada się za Hajime, amerykańskim żołnierzem, w którym zakochała się z wzajemnością. Rodzina jednak twardo stoi przy swoim wyborze – Satoshi, japońskim synu jednego z najbogatszych partnerów biznesowych ojca. Czy dziewczyna opowie się za miłością i sprzeciwi woli rodziny czy jednak ulegnie jej namowom?
Ameryka czasy współczesne. Tori przesiaduje w szpitalu przy umierającym ojcu – to jej ostatni członek rodziny, gdy on umrze, kobieta zostanie sama. Podczas jednej z ich ostatnich rozmów ojciec każe jej przeczytać list, który nosi przy sobie – to list do jego miłości sprzed lat, w którym wspomina o swojej córce. Czy jej ojciec przed założeniem jej rodziny miał inną? Czy ona faktycznie ma gdzieś siostrę? I czy to znaczy, że całe ich życie, które wspomina z czułością, było kłamstwem?
 
Książka składa się z prologu, 40 rozdziałów i epilogu. Każdy z rozdziałów ma określone miejsce i czas, najczęściej wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości toczą się naprzemiennie. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Naoko oraz w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego przez Tori. Styl powieści jest przyjemny, ładnie wywarzony, książkę czyta się łatwo i bezproblemowo.
„Życie z miłością jest bowiem szczęśliwe. Życie dla miłości to głupota. Życie w duchu „gdyby tylko” jest nieznośne. W ciągu siedemdziesięciu ośmiu lat zaznałam tego wszystkiego.”
Po lekturę tej książki sięgnęłam ciekawa tego, jak wyglądało życie w Japonii pod koniec lat 50tych XX wieku, a i ogólnie japońskiej kultury, która jest tak różna od naszej. Oczywiście to, co przedstawione jest w książce, to tylko mała kropelka w morzu ich obyczajów, jednak nadająca lekturze rzadko spotykanego charakteru. Kraj ten poznajemy oczami Naoko, młodej dziewczyny, która szykuje się do zamążpójścia. Dzięki temu widzimy jaką rolę w podjęciu decyzji wyboru męża odgrywa rodzina, jak wygląda formalne staranie się o rękę dziewczyny, poznanie rodziców przez wybranka i tym podobne momenty. Przyglądamy się wszystkim obrzędom, poczynając od picia herbaty, poprzez branie kąpieli (co nie jest równoznaczne z myciem się), aż po zaślubiny. Autorka opisuje to wszystko z wyczuciem, powoduje, że czytelnik chce poznawać tę kulturę mocniej i bardziej. Dodatkowo w usta bohaterki wplata wiele z japońskiego podejścia do życia, buddyzmu, który równowagę i spokój ceni ponad wszystko. Ja tymi wstawkami byłam urzeczona.
„W Japonii najpierw się myjemy, a potem kąpiemy. Hajime nadal nie rozumie, że jedna czynność służy oczyszczeniu ciała, a druga umysłu.”
Warto też wspomnieć o samej buddyjskiej religii – Naoko często wspomina o przypowieściach opowiadanych przez jej babkę, sama też podczas snów doświadcza podobnych historii, a i na późniejszych stronach książki część tych wierzeń odgrywa w fabule znaczącą rolę. To na pewno nie lada gratka dla europejskiego czytelnika. Oczywiście autorka nie przedstawia tu stricte założeń tej religii, ot uchyla mały rąbek, przez co pobudza ciekawość czytelnika, ale nie zakłóca to odbioru lektury i przekazu z powieści płynącego.
„Nie należy jednocześnie jeść i iść. Trzeba usiąść w celu okazania szacunku czasowi i poświęceniu potrzebnym na to, by zasadzić, zebrać i przyrządzić.”
Drugim zagadnieniem, o którym koniecznie muszę wspomnieć przy okazji omawiania tej lektury, jest Japonia stricte w czasie i po II wojnie światowej, kiedy to na jej terenach doszło do zderzenia dwóch kultur – japońskiej i amerykańskiej. Czy istnieją nawet w tych aktualnych czasach dwie kultury mocniej się od siebie różniące? W latach 40tych i 50tych te różnice były jeszcze większe! Mimo tego zarówno mieszkańcy Japonii jak i żołnierze, którzy zatrzymywali się w bazach na terenach tego kraju, to przede wszystkim ludzie. Otwarci i ciekawi drugiego człowieka, samotni i pragnący miłości. Nic więc dziwnego, że młode japońskie dziewczyny często zakochiwały się w amerykańskich żołnierzach. Niestety wiązały się z tym naprawdę ciężkie konsekwencje, takie związki nie były akceptowane przez japońskie, tradycyjne rodziny, a dziewczyny, które wybrały taką miłość, nigdy już nie mogły wieść życia takiego jak wcześniej. Powieść ta bardzo dobrze to uświadamia, przedstawia ten problem szeroko, poruszając przy tym masę emocji, a i zmuszając czytelnika do refleksji.
„W walce kamienia z wodą to woda w końcu wygrywa. Postanowienie mojej rodziny jest twarde jak kamień, dlatego muszę być nieustępliwa niczym woda.”
Na koniec wspomnę jeszcze o Tori i czasach współczesnych. Pod tą postacią kryje się bardziej uniwersalne zagadnienie dotyczące rodziny, a dokładnie relacji rodzic – dziecko. Czy to, że ktoś jest dobrym rodzicem to znaczy, że jest dobrym człowiekiem? Czy to, że znamy ojca czy matkę właśnie w tej dokładnie roli znaczy, że tak naprawdę faktycznie znamy ich jako człowieka? Dzieci jakoś nigdy raczej nie myślą o tym jacy ich rodzice byli jako nastolatkowie czy młodzi ludzie, jakie przeżywali wtedy historie, a to przecież kształtuje pełny obraz człowieka. Gdy Tori odkrywa przeszłość ojca okazuje się, że przecież już te historie słyszała – ojciec opowiadał jej o tym życiu, ona jednak uznała to za fikcyjne opowieści, które ojciec opowiadał by ją zabawić. Dlaczego wtedy mocniej nie dociekała, tylko przyjęła, że to fikcja? Jako dziecko nawet nie pomyślała, że gdzieś tam kryje się prawda, teraz jest już na to za późno, a dziewczyna sama musi zdecydować, czy chce pozostawić wszystko tak jak jest, czy grzebać w przeszłości rodzica…
„Czas to uparte stworzenie, które uwielbia dręczyć człowieka. Gdy jesteś szczęśliwy, rozkłada skrzydła i leci. A kiedy czekasz, brnie przez błoto, ledwie stawiając kroki.”
Oczywiście w książce „Kobieta w białym kimonie” znajdziecie dużo więcej niż tutaj wspomniałam. To piękna, acz trudna historia miłości i jej konsekwencji w czasach, gdy tego rodzaju uczucie między dwojgiem tak różnych ludzi było praktycznie zakazane. To pełna emocji, wzruszająca, momentami wręcz wstrząsająca historia, która odkrywa przed nami kawałek prawdziwych wydarzeń z czasów i po II wojnie światowej. To też historia odkrywająca tajniki całkiem innej kultury niż nasza. Mimo że na co dzień nie sięgam po tego typu powieści, po lekturze tej książki, mogą z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszę się, że się na nią zdecydowałam.
 
Moja ocena: 8/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Książka dostępna jest też w abonamencie 

stycznia 13, 2021

Wygraj "Potwory"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Potwory"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

 

Ależ ta przerwa świąteczno-noworoczna była rozleniwiająca! W końcu jednak trzeba wrócić do normalnego trybu, wziąć się do pracy, a co lepiej rozrusza nas niż konkurs patronacki? 😉 Dzisiaj przychodzę do Was z dwoma egzemplarzami mojego grudniowego patronatu, drugiego kryminału Anny Potyry pt. "Potwory". Moją recenzję książki znajdziecie tu - klik!, a tu dla zachęty powiem tylko, że to niesamowicie wciągająca historia z operą w tle poruszająca kilka trudnych społecznie tematów... Oczywiście pełno też tu zwrotów akcji i nieszablonowych rozwiązań, co bardzo lubimy, prawda? 😀 Zapraszam więc do udziału w konkursie!

A co trzeba zrobić, żeby wziąć w nim udział?

Aktualnie za oknem w końcu mamy zimę, dzisiaj co chwilę pięknie prószył śnieg... A ja aktualnie czytam przedpremierowo książkę, której akcja toczy się w środku lata! Zatem moje pytanie dla Was: powiedzcie czy wolicie czytać książki dopasowane porą roku do tego, co mamy na zewnątrz czy nie robi Wam to różnicy - równie dobrze czyta Wam się historie toczące się latem, gdy za oknem głęboka zima i odwrotnie - gdy upał przekracza 30 stopni a w powieści mróz, śnieg i zawieruchy? Swoją odpowiedź oczywiście króciutko uzasadnijcie.

Odpowiedzi jak zawsze możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na tu i na moim fanpage'u, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem oraz pod konkursowym postem na FB. Każda osoba może się zgłosić tylko raz! 

  1. Konkurs trwa od 13 do 18 stycznia do 23:59, wyniki ogłoszę w tym poście i  na FB kolejnego dnia.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę dwie, które moim zdaniem będą najciekawsze.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB (klik!) oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!

19.01 aktualizacja - wyniki konkursu
Na wstępie chciałabym wszystkim uczestnikom serdecznie podziękować - odpowiedzi nie było dużo, ale widać, że każda z nich była przemyślana i wymagała chwili czasu, niektóre z nich były nawet tak zbliżone do mojego zdania, że mogłabym się pod nimi podpisać :) Jednak mimo wszystko musiałam wybrać tylko dwie odpowiedzi - niestety tylko tyle mam egzemplarzy do rozdania. Nie martwcie się jednak, bo niedługo na pewno zorganizuję Wam możliwość zapoznania się z tą lekturą, więc może przynajmniej to będzie takim małym pocieszeniem? :)

A tymczasem pora ogłosić zwycięzców! Wygrywają dwa zgłoszenia z bloga:

1) Martyna
Nie przepadam za zimą, dlatego jak za oknem jest śnieg, mróz i zawierucha lubię czytać książki, w których akcja dzieje się ciepłym latem lub w ciepłych egzotycznych krajach. W ten sposób zapominam o irytującym zimnie za oknem i przenoszę się, w wyobraźni w ciepłe miejsca :) Z kolei latem nie ma dla mnie znaczenia, o jakiej porze roku toczy się akcja, ponieważ wszystkie książki czytam opalając się, więc dzięki promieniom słonecznym, ciągle mi jest ciepło, nawet jak akcja toczy się w mroźnej zimie:)

2) Katarzyna Sapieha
Lubię, kiedy książki akcja
Toczy się latem a ja na wakacjach
I kiedy śnieg za oknem pruszy
A bohater zimą utknął w leśnej głuszy
Inne jest wtedy odczuwanie
Inaczej reaguję na nie
Wyobraźnia rozbudzona
Czasem figle płata ona
Bo kto, czytający kryminały
Nie zastanawiał się, czy z lasu wyjdzie cały?
A jeszcze jak zgadza się pora roku
Na czole mam zaraz krople potu
I jak bohater książki się czuję
A to właściwie mi pasuje 😉👌

Gratuluję! Czekam do 3 dni na Wasze dane adresowe!