czerwca 30, 2021

"Denat wieczorową porą" Aneta Jadowska - premierowa recenzja patronacka

"Denat wieczorową porą" Aneta Jadowska - premierowa recenzja patronacka

 

Autor: Aneta Jadowska
Tytuł: Denat wieczorową porą
Cykl: Garstka z Ustki, tom 3
Data premiery: 30.06.2021
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 312
Gatunek: kryminał / komedia kryminalna
 
Aneta Jadowska to nazwisko głównie kojarzące się z fantastyką – nic dziwnego, autorka od swojego powieściowego debiutu w 2012 roku uraczyła swoich czytelników aż czterema różnymi cyklami w tym gatunku oraz ogromną liczbą opowiadań, jak i kilkoma zbiorami tychże! Ja jednak zapoznałam się z jej piórem dopiero w roku 2018, kiedy na rynku pojawił się pierwszy tom serii kryminalnej „Garstka z Ustki” pt. „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”. Pamiętam, że dostałam ją w prezencie na urodziny, a że książka określona została jako komedia kryminalna, to bez wahania po nią sięgnęłam. I była rewelacyjna! Od razu pokochałam Magdę Garstkę i całą jej rodzinę 😊 Półtora roku później, pod koniec 2019 ukazał się tom drugi pt. „Martwy sezon”, który zdziwił mnie tym, jak różnił się od pierwszego – to była bardziej historia obyczajowa z wątkami kryminalnymi i humorystycznymi, jednak spodobała mi się równie mocno. Tom drugi to historia Tamary, ciotka Magdy. I w końcu przyszła pora na tom trzeci! Znowu po półtora roku oczekiwań 😉 „Denat wieczorową porą” to kryminał nawiązujący do klasyki gatunku, zagadek typu Agathy Christie, choć i oczywiście nie zabrakło tu humoru. Jest to, jak zapowiedziała autorka, ostatni tom tej serii i opowiada historię trzeciej postaci kobiecej z rodziny Garstek – Marii, babci Magdy. Autorka nie wyklucza jednak, że kiedyś do tej serii jeszcze powróci. Wszystkie tomy tej serii można czytać oddzielnie.
 
Fabuła „Denata wieczorową porą” toczy się w Ustce mroźną zimą w okolicy Bożego Narodzenia. Pensjonat „Wielka Niedźwiedzica” nadal nie jest oblegany przez gości, choć oczywiście pozostaje otwarty. I tak pewnego dnia zjawia się tam elegancka kobieta, która twierdzi, że zna Marię, a której ta kompletnie nie pamięta. Kobieta zachowuje się podejrzanie i ma dziwną zdolność pojawiania się w momencie, gdy potrzebna jest Garstkom pomoc. W tym samym czasie Maria martwi się swoim zdrowiem, wydaje jej się, że zapomina o wielu rzeczach, głównie gdzie co położyła… Czy to początki demencji? Do tego nadal dręczą ją dziwne listy, groźby, które przychodzą do niej już od dosyć długiego czasu. Maria cały czas ukrywa je przed rodziną, choć teraz zastanawia się czy jednak dobrze robi… Kiedy więc nad jej głową zbiera się tyle problemów, zaproszenie na tajemniczy bal do starego pensjonatu w środku usteckiego lasu wydaje się być dobrym sposobem na wyrwanie się z tej trudnej codzienności. A przynajmniej tak sądzi Aniela, przyjaciółka Marii, która nieustannie stara się ją podnieść na duchu. Okazuje się, że na bal wybiera się też kilka innych znanych bohaterów. Dlaczego właśnie oni dostali zaproszenie? Kto organizuje ten bal? Czy to faktycznie tylko zabawa czy może czeka tam na nich coś mroczniejszego?
 
Książka składa się z 26 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku bohaterów, jednak to Maria odgrywa tu wiodącą rolę. Styl powieści jest lekki i przyjemny, autorka ma bardzo lekkie pióro, więc nawet pisząc o tematach poważnych, trudnych i smutnych, robi to w nieprzytłaczający sposób. Dzięki temu książkę czyta się naprawdę dobrze, z ogromną przyjemnością.
Na pewno po części odpowiada za to też humor zawarty w powieści. Tu prym komediowy wiedzie postaci Anieli, wspomnianej przyjaciółki Marii, która ma bardzo pozytywne i energiczne podejście do życia i stara się nim zarazić swoją towarzyszkę. Kiedy więc Maria popada w bardzo depresyjny czy melancholijny nastrój, to na Anielę zawsze można liczyć, że skutecznie go rozładuje. Jakoś nie pamiętam tej postaci z tomów poprzednich, ale w tym jest to jedna z moim ulubionych!
Prócz Anieli, humor znajdziemy też w samych wydarzeniach, których dziwne, kręte drogi nieraz powodują zabawny zbieg okoliczności. Nie ma ich tu oczywiście tak dużo jak w tomie pierwszym, jednak zdarzają się na tyle, że warto o tym wspomnieć.
 
Jak wspomniałam, to Maria jest tą postacią, na której opiera się cały tom. Z poprzednim części wiemy, że jest to babcia Magdy, która od wielu, wielu lat prowadzi pensjonat „Wielka Niedźwiedzica”. Od czasu śmierci jej męża oferuje tam też przystań dla kobiet, które stały się ofiarą przemocy domowej. Bo Maria dobrze wie jak to wygląda – sama przez wiele lat była bita i poniżana przez własnego męża Bolesława. Teraz wydaje się, że poukładała sobie już wszystko w głowie, odrodziła się, nabrała sił i pewności siebie. Tak, wydaje się, bo w tym tomie okazuje się, że nie całkiem tak jest. Marię męczy przyszłość, jakieś tajemnicze wyrzuty sumienia. Czy naprawdę ma się za co obwiniać? Przecież to ona była ofiarą… Dodatkowo strach przed demencją, pomieszaniem zmysłów mocno wytrąca ją z równowagi, kobieta boi się tego, co może ją czekać i boi się też komukolwiek do tego przyznać. To dobrze zbudowana, przemyślana pod względem psychologicznym postać, która ukazuje nam, że z takich krzywd naprawdę ciężko się wyzwolić, jednak z pomocą i wsparciem najbliższych, ze zrozumieniem i otwartością na rozmowę na pewno może być w końcu łatwiej.
 
Prócz tego oczywiście całą fabułę spaja intryga kryminalna. Jak wspomniałam na wstępie, autorka mocno czerpie tu motywy z klasycznych powieści detektywistycznych rodem z Agathy Christie. Mamy dosyć straszny, mroczny duży dom w lesie, w czasie śnieżycy całkowicie odcięty od świata. W nim zamknięta zostaje określona liczba osób, oczywiście pojawia się też w swoim czasie trup. Mamy więc zagadkę zamkniętego pokoju, określone małe grono podejrzanych i wielką tajemnicę, która ich tu wszystkich sprowadziła. Brzmi tajemniczo? I jest! Autorka świetnie sobie z tym motywem poradziła! W punkcie kulminacyjnym czułam się jakbym przeniosła się do typowej powieści kryminalnej, gdzie uważny detektyw odkrywa przed zgromadzonymi w jednym pokoju postaciami całą zagadkę kryminalną. Świetna sprawa! Świetny klimat!
 
Na koniec muszę też wspomnieć o wydaniu książki – Wydawnictwo SQN zawsze w tym względzie zasługuje na pochwały. Każdy rozdział otwiera grafika zaśnieżonego domku z okładki, co od razu sprawia, że lektura wydaje się przyjemniejsza. Oczywiście sama okładka i cały jej środek opracowane i wydane zostały z widoczną starannością, co na pewno wpływa też na odbiór powieści, bo czuje się, że wiele osób napracowało się, by książka i wizualnie prezentowała się doskonale. To małe detale, a jednak znaczące sporo, gdy ocenia się całość.
 
Podsumowując, „Denat wieczorową porą” jest naprawdę dobrym domknięciem cyklu, choć nie ukrywam, że jednak wolałabym, by zamknięciem nie był – za mocno w ciągu tych 3 lat pokochałam rodzinę Garstek, bym chciała się z nimi rozstawać. Oczywiście „Denat…” jest znowu całkiem inny na tle pozostałych dwóch tomów, ale to urok tej serii – nigdy nie wiadomo czym autorka nas zaskoczy. Mamy tu świetnie dopracowany obraz psychologiczny głównej bohaterki, jest też humor, fajne nawiązania do klasyki kryminału i oczywiście zaskakująca zagadka kryminalna! A i wiele, wiele więcej! Ja książkę czytałam z dużą przyjemnością i po cichu liczę, że jednak jeszcze kiedyś do Ustki i rodziny Garstek wrócimy!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Za możliwość lektury przedpremierowej oraz objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu SQN!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

czerwca 29, 2021

Wygraj "Retrospekcję"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

Wygraj "Retrospekcję"! Konkurs patronacki (rozwiązany)

 

Od premiery "Retrospekcji", pierwszej książki szkockiego pisarza Chrisa Brookmyre'a wydanej w Polsce, minęły już ponad trzy tygodnie. Jest to połączenie thrillera psychologicznego z kryminałem - są dwie zagadki, jedna w teraźniejszości, duga z przeszłości i rewelacyjne kreacje psychologiczne bohaterów. To wszystko na tle pięknej, słonecznej Portugalii i dwóch luksusowych willi. Książka powoli acz systematycznie zbiera naprawdę dobre opinie, a mnie przekonała na tyle, że objęłam ją swoim patronatem medialnym.
Moją pełną recenzję tego tytułu znajdziecie tu - klik!, a dzisiaj zapraszam Was na konkurs z trzema egzemplarzami do wygrania!

Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?

Fabuła tej książki toczy się gorącym latem, w czasie wakacji. Akcja osadzona jest w małej miejscowości nad samym morzem, przy willach jest duży basen, z którego bohaterowie z przyjemnością korzystają. Klimat więc, mimo mrocznych tajemnic, jest iście wakacyjny.
Napisz kiedy lubisz czytać takie książki z letnią scenerią w tle - w wakacje? A może mroźną zimą? Swoją odpowiedź krótko uzasadnij.

Zgłoszenia możecie zamieszczać w dowolnej formie, ich ciekawiej – tym lepiej!

Konkurs organizuję na moich wszystkich profilach, więc swoje zgłoszenia można zamieszczać tutaj w komentarzu pod postem oraz pod konkursowymi postami na FB i IG. 

  1. Konkurs trwa od 29 czerwca do 3 lipca do 23:59, wyniki ogłoszę w tym poście, na FB i IG w poniedziałek 5 lipca.
  2. Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę trzy, które moim zdaniem będą najciekawsze.
  3. Wysyłka tylko na terenie Polski.
  4. Udzielając odpowiedzi na pytanie konkursowe uczestnik równocześnie oświadcza, że zapoznał się z regulaminem konkursu zamieszczonym na tej stronie  – klik!

Zachęcam też do polubienia profilu wydawnictwa na IG (klik!) i FB oraz moich własnych (IG klik! FB klik!), a także do dołączenia do obserwatorów mojego bloga. Będzie mi też bardzo miło jeśli na swoich profilach udostępnicie informację o tym konkursie (możecie po prostu podać dalej mój post o konkursie, który zamieściłam na obydwu profilach).


Serdecznie zachęcam do udziału i życzę wszystkich uczestnikom powodzenia!
05.07 aktualizacja - wyniki konkursu:
Jak zawsze wszystkim uczestnikom dziękuję za zgłoszenia i poświęcony czas. Bardzo się cieszę widząc i stałych bywalców bloga i moich profili, którzy zawsze ochoczo walczą o nowe książki, jak i tym nowych, którzy dopiero co tu zawitali - mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej! Niestety jak to przy konkursach bywa, liczba zwycięzców jest z góry ograniczona, więc tym razem wygrana trafia do:

Blog
1. Gosiaczek
Zimą zimno jest na dworze,
Więc przenoszę się nad morze!
Dużo słońca tam zabieram,
Letni kostium też ubieram!
W fotelu wygodnym miejsce zajmuję,
I tam się w letniej książce zaczytuję!
W ten klimat szybko umysł przenoszę,
Takie upały ja świetnie znoszę!
Kocham ciepłe słońca promienie,
Więc gdy ich nie ma na letnią książkę je chętnie zamienię!!

IG
2. @czytajaca_agnieszka
Lubię takie książki czytać o każdej porze roku 🌱🌅🍁❄️ Wiosną są zapowiedzią tego co zaraz nas czeka, latem jesteśmy w klimacie, jesienią jeszcze pamiętamy letnie dni a zimą miło sobie przypomnieć, że ziąb nie trwa wiecznie 😁

3. @owczarus
Książki z letnią scenerią w tle z przyjemnością czytam w każdą porę roku. W deszczową jesień, czy mroźną zimę takie dzieła w magiczny sposób pozwalają choć na chwilę przenieść się myślami w wakacyjny, słoneczny okres i zapomnieć o warunkach, jakie mamy za oknem. Zdecydowanie jednak moją ulubioną porą roku na takie lektury jest lato! ☀️ Czytanie takich lektur w ciepły, letni wieczór, zwłaszcza na świeżym powietrzu w cichym i spokojnym miejscu pozwala mi w stu procentach wczuć się w klimat, jaki zarysował autor. To sprawia, że podczas lektury nie tylko przeżywam losy bohaterów, ale czuję się, jakbym stała blisko nich i była częścią opowieści. Niesamowite uczucie!❤️

Gratulacje! Czekam na wiadomości z Waszymi danymi adresowymi.
Wszystkich pozostałych uczestników zapraszam do udziału w kolejnym jak trwającym konkursie, a i na pewno jeszcze zapewnię Wam możliwość może już nie wygrania, ale przynajmniej zapoznania się i z tym tytułem 😊 Jak zawsze - bądźcie czujni!

czerwca 27, 2021

"Wyleczeni" Alicja Horn - recenzja przedpremierowa

"Wyleczeni" Alicja Horn - recenzja przedpremierowa

 

Autor: Alicja Horn
Tytuł: Wyleczeni
Cykl: Wyleczeni, tom 1
Data premiery: 29.06.2021
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 312
Gatunek: thriller medyczny
 
Thriller medyczny to dosyć rzadko ukazujący się gatunek w polskiej literaturze. Do tej pory tak naprawdę znałam tylko jedną polską autorkę piszącą w tych tematach – Klaudię Muniak. Z jej twórczością spotkałam się raz i nie byłam w pełni zadowolona. Teraz na polską scenę kryminalną wkracza Alicja Horn ze swoim debiutem literackim pt. „Wyleczeni”, który równocześnie jest pierwszym tomem cyklu o tym samym tytule. Alicja Horn to pseudonim literackim, autorka chce zachować anonimowość ze względu na codzienną pracę – jest praktykującym lekarzem. Wydawnictwo Zysk i S-ka reklamuje jej debiut jako pierwszy polski thriller medyczny napisany przez lekarza.
 
Fabuła rozpoczyna się od morderstwa, do którego dochodzi w Warszawskim Szpitalu Klinicznym im. Wandy Błeńskiej. Ofiarą pada doktor Szymański, zastępca ordynatora oddziału zakaźnego. Znaleziony zostaje podczas sobotniego dyżuru, w swoim gabinecie z poderżniętym gardłem… Kto dopuścił się czegoś takiego? Czy w szpitalu grasuje morderca? I czy te morderstwo ma coś wspólnego z Bestią z Mokotowa, mordercy polującego na młode kobiety na warszawskim Mokotowie?
Jedną z najmniej lubianych przez Szymańskiego lekarek jest Marta Wolska, młoda kobieta, która w dzieciństwie była świadkiem morderstwa swoich rodziców. Te traumatyczne wydarzenia wymazały się jednak z jej pamięci, przez co nie była w stanie zidentyfikować morderców. Teraz na oddziale pojawia się pewien starszy mężczyzna, który coś pobudza w jej wspomnieniach… Czy to on przyczynił się do śmierci jej rodziców? Co Marta powinna zrobić w takiej sytuacji? Sytuacji, która przez morderstwo Szymańskiego już teraz jest w szpitalu bardzo napięta…
 
Książka składa się z 17 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie obserwuje Martę – zarówno to co robi, jak i jej spostrzeżenia najczęściej dotyczące szpitalnej rzeczywistości. Styl powieści jej poprawny, jednak wydaje mi się, że trochę zabrakło tu rytmu, przez co nie ma wrażenia płynięcia przez lekturę, a to wpływa na odbiór całości. Książkę przez to już po pierwszych stronach raczej postrzega się jako czytadło, ot coś do poczytania, bez specjalnej uwagi poświęconej warstwie językowej.
 
Główną bohaterką powieści jest wspomniana Marta. To kobieta po wielu przejściach – prócz śmierci rodziców w dzieciństwie, kilka lat temu straciła bliskiego przyjaciela z rąk pacjenta szpitala, a całkiem niedawno rozstała się z mężem. Głównym celem w życiu kobiety jest praca, wszystko kręci się wokół dyżurów w szpitalu, któremu wszystko inne musi być podporządkowane. Mimo tak dużego zaangażowania w swój zawód, Marta nie jest człowiekiem zadowolonym – co rusz narzeka na swoją pracę, pacjentów, warunki w szpitalu, dyrekcję, administrację, ochronę oraz fałszywą moralność, do której zmusza ją praca na oddziale zakaźnym. Oczywiście książka jako obraz słabej kondycji szpitali w naszym kraju na pewno wielu czytelników mocno zszokuje, wiele miejsca poświęcone jest na opis funkcjonowania (a raczej niefunkcjonowania) tych instytucji. Jednak jest to zrobione w sposób mocno nachalny, cały czas coś narrator wytyka, cały czas coś krytykuje, przez co finalnie mam wrażenie, że książka to jedno wielkie narzekanie. Szkoda, że autorka nie zrobiła tego subtelniej, z większą gracją nie wplata tej krytyki w fabułę, bo na pewno mogła w ten sposób przekazać dużą wartość, coś nowego powiedzieć i unaocznić, ale w ten sposób niestety lektura po prostu męczyła.
Wracając jednak do Marty to jak na lekarkę, osobę, która musiała wiele lat poświęcić edukacji, wiele się nauczyć, to bohaterka wydaje się naprawdę lekkomyślna i naiwna. Decyzje, jak w powieści podejmuje, ciężko było mi przypisać do dorosłej osoby – i jasne, w thrillerach i kryminałach nieraz bohaterowie pakują się w kłopoty przez swoją lekkomyślność, jednak tutaj granice, do których jest to akceptowalne, zostały przekroczone.
 
W thrillerze oczywiście cała fabuła opiera się na zagadce kryminalnej – tutaj od początku nie całkiem wiadomo, który temat tak naprawdę jest tą osią powieści. Mamy tu i morderstwo Szymańskiego i Bestię z Mokotowa i nie całkiem moralne podejście Marty, a i jeszcze problemy z sąsiadką i jej dorosłym wnukiem, gdzie też pojawiają się jakieś dziwne tajemnice. Trochę jest tych wątków sporo, a z tego względu, że żaden nie wysuwa się na prowadzenie, nie wiadomo czemu tak naprawdę mamy poświęcić największą uwagę. Przez te skakanie po tematach książka wydaje się być o niczym, przynajmniej nie pod względem kryminalnym, bo już wcześniej ustaliliśmy, że jest to po prostu zbiór narzekań.  
 
Szczerze, prócz małego plusa za przedstawienie fatalnej kondycji polskiej służby zdrowia oraz teoretycznie dającym do myślenia zagadnieniu moralności lekarskiej, w książce nie znalazłam nic, co mogłoby mnie zadowolić. Z początku, mimo niespecjalnie płynnego stylu, myślałam, że coś z tej lektury może być, bo i temat morderstwa w szpitalu i pracy w nim według mnie faktycznie jest ciekawy. Jednak im dłużej czytałam, a nadal nic specjalnie się w książce nie działo, tym moja nadzieja była mniejsza, aż w końcu po prostu przeszła w irytację. Rozwiązania zagadki jest banalnie proste, bohaterowie pod koniec jeszcze mocniej głupieją, a zakończenie jest pod względem psychologicznym i moralnym niesatysfakcjonujące. Niestety więc nie mogę powiedzieć, że jest to udany debiut. Po tom drugi, który autorka ma już napisany, sięgać nie zamierzam.
 
Moja ocena: 4/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

czerwca 23, 2021

"Złap mnie, jeśli umiesz" Alek Rogoziński

"Złap mnie, jeśli umiesz" Alek Rogoziński

 

Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Złap mnie, jeśli umiesz
Cykl: Róża Krull, tom 5
Data premiery: 19.05.2021
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Liczba stron: 304
Gatunek: komedia kryminalna
 
„Złap mnie, jeśli umiesz” to piąty tom cyklu o pisarce Róży Krull, autorce kryminałów, która ma dar wplątywania się w zbrodnie. Autorem cyklu jest Alek Rogoziński, który od 2015 roku niestrudzenie dostarcza nam dużą dawkę komedii kryminalnych, ta jest już jego dziewiętnastym tytułem. Od pewnego czasu autor zajmuje się już tylko pisaniem książek, publikując średnio cztery tytuły rocznie. W premierze z lutego pt. „Miasteczko morderców”, moim zdaniem jednej z najlepszych jego książek, w epilogu mieliśmy już zapowiedź fabuły „Złap mnie, jeśli umiesz”. Nie znaczy to jednak, że książek nie da się czytać oddzielnie, równie dobrze zapoznanie z Różą można zacząć tak samo do tomu piątego, jak i pierwszego 😉
 
Fabuła powieści zaczyna się w wieczór wigilijny w Kocierzynie, rodzimej wiosce gosposi Róży, którą wspólnie odwiedzili kilka dni wcześniej, by rozwiązać zagadkę z „Miasteczka morderców”. Po wieczerzy Róża z Barbarą, córką gosposi, wychodzą przed domek zaczerpnąć świeżego powietrza. I tam przy furtce natykają się na Dolores, świnkę okolicznej diwy Andżeliki. Dolores, przyjazna ludziom, daje się pogłaskać, przez co Róża odkrywa, że zwierzę na swoim futerku ma krew… Czyją? Róża razem z Barbarą i Pepe postanawiają pójść śladami świnki pewni, że na ich końcu się tego dowiedzą. Barbara w chwili gdy orientuje się, że ślady prowadzą do nawiedzonego Dworku pod Dębami, wraca do domu pod pretekstem odprowadzenia Dolores, za to pozostała dwójka nieustraszenie prze do przodu… Na miejscu oczywiście znajdują zwłoki. Czyje? Czy to było morderstwo a może… złe duchy Dworku? Róża, mimo obietnic, że nie będzie się mieszać do śledztwa, oczywiście nie może się powstrzymać i razem z dziennikarką Manuelą postanawiają odkryć, kto za tym wszystkim stoi.
 
Książka składa się z prologu, czternastu tytułowanych rozdziałów oraz epilogu zapowiadającego, co znajdziemy w tomie szóstym przygód Róży. Całość oczywiście poprzedzona jest spisem postaci, które pojawiają się w książce i już sam naładowany jest humorystycznie. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, i choć oczywiście największa uwaga poświęcona jest Róży, to i od czasu do czasu przygląda się też innym postaciom powieści. Styl jak zawsze jest lekki i przyjemny, skupiony na zagadce i pełen zabawnych dialogów. Nie można w tym tomie nie zwrócić uwagi na prolog, którego akcja toczy się w roku 1794 – język w jakim jest pisany stylizowany jest na staropolski w dosyć prześmiewczo-uroczy sposób, tak, że nie sposób się nie śmiać! Ogólnie książka pełna jest humoru, oczywiście dużo znajdziemy go już w samych dialogach postaci, jak i komentarzach do wydarzeń, ale najwięcej jest go chyba tu w żartach sytuacyjnych, kiedy to zbiegi okoliczności i zdolność Róży do pakowania się w tarapaty doprowadzają do naprawdę absurdalnych sytuacji. W jednej z nich kluczową rolę odgrywa świnia – nie mogę zdradzić nic więcej, bo to jedna z ostatnich scen, ale była ona tak obrazowo opisana, że dokładnie wszystko to widziałam w swojej wyobraźni i wręcz popłakałam się ze śmiechu! Tak samo nie zapomnę rewelacyjnej kreacji Pepe w urodzinowy wieczór gosposi Cecylii oraz jej modłów do pewnego obrazu… To trzy sceny zdecydowanie zasługują na oklaski!
 
Oczywiście, prócz zabawnych sytuacji, znajdziemy tu też całkiem zgrabną intrygę kryminalną, która swoimi początkami sięga właśnie roku 1794. Mamy tu nawiedzony dworek, stare dokumenty, białe damy i tym podobne klimatyczne zabiegi, które sprawiają, że śledztwo prowadzone przez Różę naprawdę wzbudza ciekawość! Autor sprytnie wykorzystuje też afery, o których swego czasu głośno było w naszej polskiej rzeczywistości i wplata je w swoją intrygę. Mimo że tym razem części zagadki się domyśliłam, to i tak bawiłam się przy niej prześwietnie!
 
Na koniec oczywiście muszę też wspomnieć o fajnych kreacjach postaci, jak choćby podejrzana narzeczona zamordowanego, prokurator, który jest miłośnikiem książek Róży czy ksiądz proszący o autograf 😊
 
Podsumowując, „Złap mnie, jeśli umiesz” to książka krótka, ale niezwykle zabawna. Odludny Kocierzyn, stary dworek, w którym podobno straszy, charakterni bohaterowie i masa humoru zawarta w wydarzeniach i dialogach sprawiają, że książka jest naprawdę ciekawa, klimatyczna i mocno poprawiająca nastrój. Szkoda tylko, że nie było w niej tak dużo wątków dotyczących jedzenia jak w „Miasteczku morderców”, choć i tak na to narzekać nie mogę, bo pojawiało się tu kilka nie tylko podlaskich przysmaków, ale i tradycyjnych potraw wigilijnych! Oczywiście już teraz czekam na kolejną książkę autora, a z tego co zapowiedział epilog, będzie się tam znowu dużo działo! Już teraz jestem ciekawa!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

czerwca 22, 2021

"Śpiewaczka" Maciej Klimarczyk

"Śpiewaczka" Maciej Klimarczyk

 

Autor: Maciej Klimarczyk
Tytuł: Śpiewaczka
Data premiery: 19.05.2021
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 288
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminał
 
Maciej Klimarczyk na co dzień jest psychiatrą, seksuologiem i biegłym sądowym. Pisze artykuły do pracy, prowadzi własny kanał na YouTube, udziela się w telewizji jako ekspert. W 2011 został współautorem książki popularnonaukowej, teraz przyszedł czas na jego debiut literacki – thriller psychologiczny pt. „Śpiewaczka”.
 
Fabuła powieści zaczyna się jak rasowy kryminał – od sceny morderstwa. Dopuszcza się go utalentowana primadonna opery bydgoskiej Eliza Kantecka. Ofiarą pada starszy pan, antykwariusz, Witold Kruger. Morderstwo jest przemyślane, solidnie przygotowane, tu nie ma miejsca na pomyłki. Co dziwne, kobieta po popełnieniu zbrodni nie ucieka. Czeka dobrych kilka godzin w mieszkaniu ofiary, po czym dzwoni na policję. W momencie aresztowania twierdzi, że nie pamięta nic z tego, co się wydarzyło, straciła przytomność, gdy Witold był jeszcze żywy. Ona nie mogła go zabić, bo przecież nie miała żadnego motywu, praktycznie ofiary nie znała…  Dlaczego więc zabiła? I czy uda się jej przechytrzyć panią prokurator i psychiatrów ją badających? Czy jej plan jest tak idealny, że nikt go nie odkryje? Kto okaże się sprytniejszy? I najważniejsze – dlaczego Eliza zdecydowała się na to wszystko?
 
Książka już samą swoją budową przywołuje na myśl operę – składa się z trzech aktów. Pierwszy i trzeci toczą się w roku 2018, drugi w 1986. Każdy z aktów podzielony jest na krótkie numerowane rozdziały. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, obserwuje kilka postaci, m.in. Elizę, psychiatrę Dreckiego, prokurator Alicję Zakliczyńską czy Witolda Krugera. Styl powieści jest prosty, powściągliwy, skupiony na tym, bo przekazać to co najważniejsze, bez dodatkowych ubarwień czy rozbudowanych opisów.
 
Akcja powieści toczy się na przestrzeni dobrych kilku miesięcy. Nie skupia się na opisywaniu dokładnie odczuć, wielkich przeżyć bohatera – tu liczy się konkret, jeśli nic się nie dzieje, to autor bez skrupułów po prostu przeskakuje w akcji o miesiąc. Przy tym tytule z czystym sumieniem można powiedzieć, że w prostocie siła.
 
Autor, jak na wstępie wspomniałam, jest psychiatrą i biegłym sądowym, a jego wielką pasją jest muzyka, z czego skrzętnie w tej książce korzysta. Swoją intrygę kryminalną buduje na podstawie jednego schorzenia, o którym pewnie niewiele osób wcześniej słyszało. Jako że jednym z bohaterów jest psychiatra i biegły sądowy, to czytelnik dostaje wgląd w taką sprawę od strony medycznej – obserwujemy, jak wyglądają badania psychiatryczne i pobyt w takim szpitalu. Przyglądamy się pracy biegłego sądowego i funkcjonowaniu zarówno przychodni, jak i szpitala. Wszystko tu przedstawione jest prosto, zrozumiale, ale z charakterem – np. opis obchodu lekarskiego porównany do procesji biskupów rozłożył mnie na łopatki! Autor opisuje to co zna, z czym spotyka się na co dzień i to w książce widać. To duży plus tej historii.
 
Oczywiście drugim ważnym tematem jest tu opera i wielka rola, do której w chwili morderstwa przygotowuje się Eliza. Ogólnie wszystko w tej książce, przynajmniej jeśli chodzi o wydarzenia współczesne, w które uwikłana jest bohaterka, wydaje się tu świetnie odegraną sztuką, w którym lekarze i prokuratura to podatna na czar aktorki widownia. Niestety nie znam się na operze na tyle, by wyłapać nawiązania do innych dzieł, ale wiem, że takowe są na pewno (jedno jest wyjaśnione wprost 😉), co dodaje lekturze smaczku.
 
Oczywiście prócz ciekawego zaburzenia, dobrego wglądu od kuchni w szpital psychiatryczny i miłości do muzyki, znajdziemy tu też tematy warte chwili zastanowienia. Żeby nie zdradzić za wiele nie mogę tak naprawdę napisać co dokładnie mam na myśli, jednak ten najważniejszy temat przedstawiony jest z dwóch punktów widzenia – jedna osoba coś zrobiła, a druga nie, a jednak obydwie nadal czują się podobnie. Czy więc działanie niczego nie zmienia? Książka zmusza do ciekawych przemyśleń, tym bardziej frapujących, że przecież napisanych przez psychiatrę, a więc osobę znającą takie mechanizmy od podszewki.
 
Podsumowując, „Śpiewaczka” to bardzo mocny debiut literacki. Książka jest inna od dostępnych na rynku, jest bardzo konkretna, zwięzła, skupiona na jednym celu. Plan Elizy od początku fascynuje i ciekawi, prawie do samego końca ciężko się domyśleć o co tak naprawdę bohaterce chodzi. Z dziką fascynacją przyglądałam się tym wszystkim gierkom psychologicznym, badaniom i warunkom szpitala. Koniec dosyć mnie zaskoczył i zostawił trochę w konsternacji, spowodowanej wnioskami jakie pojawiły się w mojej głowie. To jednak temat do przedyskutowania z kimś, kto już tę książkę przeczytał. Ja ze swojej strony polecam Wam ten tytuł, to debiut wart uwagi! Mam nadzieję, że autor nie skończy na jednej książce!
 
Moja ocena: 8/10
 

czerwca 21, 2021

"Topieliska" Ewa Przydryga

"Topieliska" Ewa Przydryga

 

Autor: Ewa Przydryga
Tytuł: Topieliska
Data premiery: 19.05.2021
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 320
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Ewa Przydryga od dobrych dwóch lat podbija serca polskich czytelników. Szum wokół jej nazwiska zaczął się w roku 2019 z okazji premiery jej drugiej książki pt. „Zatrutka” (recenzja – klik!). W roku 2020 okazały się jej dwa thrillery pt. Miała umrzeć” i „Bliżej, niż myślisz”, w tym na razie jeden pt. „Topieliska”. Ja z jej książkami spotkałam się raz, przy „Zatrutce”, która rozczarowała mnie naprawdę ogromnie. To było jednak półtora roku temu i muszę przyznać, że te wszystkie zachwyty innych czytelników, skłoniły mnie, by dać autorce jeszcze jedną szansę. Chwyciłam więc za najnowsze „Topieliska” i choć faktycznie nie było tak źle jak przy wcześniejszym tytule, to jednak zachwytów podzielić nie potrafię. Dlaczego? O tym za chwilę.
 
Fabuła powieści zaczyna się 3 stycznia 2020 roku. Pola budzi się wczesnym rankiem z wysoką gorączką, przez co prosi męża, by to on zawiózł ich 3letniego syna do przychodni na umówioną wizytę. Kuba trochę marudzi, jednak ostatecznie odśnieża auto i razem z Jasiem wyruszają na wizytę. Po kilku godzinach Polę budzi telefon – dzwonią z przychodni z pytaniem czy przełożyć wizytę w związku z tym, że dzisiaj się na niej nie pojawili. Pola wyrwana ze snu najpierw nie rozumie o co chodzi, kiedy jednak do niej dociera, że Kuba i Jaś nie dotarli na miejsce, przerażona wsiada w samochód i rusza na poszukiwania. Niedaleko od ich domu na moście trafia na wypadek – jakieś auto przebiło barierkę i spadło do wody… Nie, nie ‘jakieś’, to auto Kuby. Ciało mężczyzny zostaje szybko wyłowione, jednak Jaś nadal pozostaje nieodnaleziony. Czy też umarł? I co się stało, że zjechali z drogi? Już na pogrzebie Kuby wychodzi na jaw, że nie był tak prawdomówny, jak się Poli wydawało… Czy jednak jego kłamstwa mają coś wspólnego z tym wypadkiem?
 
Książka składa się 25 rozdziałów. Narracja prowadzona jest pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Polę, przez co automatycznie skupia się w równym stopniu zarówno na wydarzeniach, jak i przeżyciach bohaterki, a wszystko to obserwujemy tylko i wyłącznie z jej punktu widzenia. Styl powieści jest dużo lepszy niż w „Zatrutce”, nie jest już na siłę udziwniany, nie sili się na poetyckość – jest prosto i zrozumiale, bez specjalnych ozdobników. Językowo i stylistycznie jest więc całkiem w porządku, nie mam tutaj specjalnych zastrzeżeń.
 
Fabularnie początek też zapowiada się całkiem dobrze. Dziwny wypadek, tajemnice Kuby takie jak zmarła siostra, o której kobieta nie miała pojęcia czy pieniądze, które miały zostać przekazane na rehabilitację kuzynki, która tak naprawdę nie miała żadnego wypadku, to dopiero początek góry lodowej. Jednak tu znowu autorka przekombinowała, wydaje się, że chciała za dużo tematów, za dużo wątków zmieścić w jednej niewielkiej powieści. Przez te nagromadzenie wydawałoby się, że niezwiązanych ze sobą tematów, uleciał mi gdzieś w ogóle klimat powieści, w ogóle nie wczułam się w tę historię. Najmocniej zaś irytowała mnie siostra bliźniaczka bohaterki, która od pogrzebu wspiera Polę. Jej historia, która chwilę po pogrzebie nagle wybucha, wydaje się przedstawiona mało realistycznie – ja w ten wybuch i jej zagmatwanie kompletnie nie uwierzyłam, więc przez to jakby cała fabuła od razu straciła na wiarygodności.
 
Z plusów mamy więc dobry początek i łatwy i prosty styl. Do nich na pewno muszę jeszcze dodać wątek świadomych snów. Widać, że autorka tutaj postarała się o szeroki reasearch, a same wrażenia bohaterki z tych doświadczeń kojarzyły mi się mocno z książką Sarah Pinborough pt. „Co kryją jej oczy”, a raczej z serialem, który powstał na jej podstawie. I mimo że pomysł by faktycznie dobry, to znowu wykonanie nie całkiem mnie przekonało, miałam wrażenie, że opisy tych snów na siłę mają wprowadzić jakąś tajemniczość i niejasność. Nie odczułam ich za naturalne, a wymuszone, co raczej nie przyczyniło się do pozytywnego odbioru powieści.
 
Ogólnie nie chcę za bardzo narzekać na tę książkę, bo widzę poprawę w stosunku do „Zatrutki” z 2019 roku. Styl bym przyjemny, pomysł na historię naprawdę dobry, tylko wykonanie trochę przekombinowane. Szkoda, że nie dałam rady wczuć się w klimat, szkoda, że za wiele trudnych tematów autorka wrzuciła do jednej historii, bo gdyby nad tym trochę popracować, trochę to tematycznie uprościć, to na pewno byłabym z lektury zadowolona. A tak to mogę tylko powiedzieć, że nie jest to książka zła, jednak mam za dużo uwag, by ocenić ją jako dobrą.
 
Moja ocena: 6/10
 

czerwca 17, 2021

Kilka pytań do... Marty Matyszczak, autorki cyklu "Kryminałów z pazurem"

Kilka pytań do... Marty Matyszczak, autorki cyklu "Kryminałów z pazurem"

 

Kilka dni temu na portalu lubimyczytac.pl ukazał się wywiad, który miałam okazję przeprowadzić z Martą Matyszczak, autorką nowego cyklu pt. "Kryminały z pazurem". Tom pierwszy pt. "Mamy morderstwo w Mikołajkach" swoją oficjalną premierę miał wczoraj 16 czerwca i został objęty moim patronatem medialnym. Pełny wywiad znajdziecie pod tym linkiem - klik! A dzisiaj zapraszam na jego małe rozszerzenie - specjalnie na potrzeby bloga zostawiłam kilka pytań, na które myślę, że tak samo Wy, jak i ja, chcielibyśmy znać odpowiedź 😊 Zatem teraz dowiemy się między innymi: jak gatunkowo autorka określa swoją nową książkę, dlaczego akcja powieści toczy się na Mazurach, jakie wspomnienie z papugą w roli głównej autorka ciągle ma w pamięci, a także jak długo przyjdzie nam czekać na kolejny tom?
Zapraszam na krótką rozmowę z autorką!


Marta Matyszczak notka biograficzna:
Autorka uwielbianego nie tylko przez miłośników czterech łap cyklu KRYMINAŁY POD PSEM, ale także scenariuszy fars teatralnych. Nauczycielka kreatywnego pisania. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną - portal poświęcony literaturze gatunkowej. Psiara od zawsze, kociara, odkąd podstępem wprowadziła się do niej kotka imieniem Burbur. KRYMINAŁY Z PAZUREM to jej nowa seria, w której Burbur gra pierwsze skrzypce.


Kryminał na talerzu: Kilka dni temu na portalu lubimyczytac.pl ukazał się krótki wywiad, którego udzieliła mi Pani z okazji premiery książki „Mamy morderstwo w Mikołajkach”, pierwszego tomu nowej serii „Kryminał z pazurem”. Tu zrobimy sobie jego małe uzupełnienie. Na początek pytanie tradycyjne: jak się Pani czuje, oddając w ręce czytelników nową serię? W końcu pokazuje się nam tu Pani z całkiem innej strony!

Marta Matyszczak: To ogromne emocje! Jestem bardzo ciekawa, jak czytelnicy odbiorą „Kryminały z pazurem”, ponieważ jest to jednak trochę inny cykl niż „Kryminały pod psem”. Bardziej mroczny, no i z kocią, charakterną bohaterką. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się z moimi nowymi bohaterami, tak jak stało się to w przypadku Gucia, Solańskiego i Róży. Zresztą niektóre ze znanych już odbiorcom postaci przemkną gdzieś chyłkiem także w „Mamy morderstwo w Mikołajkach”.


Jak gatunkowo określa Pani „Kryminał z pazurem”? Nie ukrywam, że według mnie jest poważniejszy od „Kryminałów pod psem”, więc sama mam problem z wyznaczeniem granic gatunkowych.

Ma Pani rację, to nie jest takie jednoznaczne. Tak jak „Kryminały pod psem” są komediami kryminalnymi, tak myślę, że „Kryminały z pazurem” można by określić kryminałami z nutką czarnego humoru, którego dostarcza tu postać Burbura. Są to z pewnością mroczniejsze opowieści, ale wciąż nie okrutne. I niepozbawione lżejszych tonów. 


W książce urzekło mnie między innymi miejsce osadzenia akcji. Skąd pomysł, by były to właśnie Mikołajki?

Mikołajki mnie zauroczyły! Są bardzo malownicze i klimatyczne. Latem panuje tam istne szaleństwo: do miasta zjeżdżają hordy żeglarzy, turystów, także tych zagranicznych, studentów. To jedna wielka fiesta. Za to po sezonie Mikołajki się wyciszają i prezentują swoje naturalne piękno. Tym razem chciałam osadzić akcję serii na jednym obszarze. Nie w jednym mieście, bo takim rozwiązaniem szybko i czytelnicy, i ja byśmy się znudzili. Ale już Warmia i Mazury ze swoimi jeziorami, których jest grubo ponad dwa tysiące, licznymi miejscowościami o zróżnicowanym charakterze, bogatą, często tragiczną historią, malowniczymi krajobrazami i tajemnicami ukrytymi w lasach wydała mi się krainą idealną do umieszczenia w niej kryminalnego cyklu. 


Poza sporą ilością postaci ludzkich w „Mamy morderstwo…” pojawia się też naprawdę dużo zwierzaków, co – muszę przyznać – ogromnie mi się podobało. Szczególnie papuga Elżbieta, bo sama też na co dzień opiekuję się takim skrzekliwym ptaszyskiem, chociaż moja papuga jakoś nie jest skora do nauki naszego języka 😊 Skąd pomysły na te wszystkie zwierzaki? Czy Elżbieta ma jakiś swój pierwowzór?

Całe szczęście, że Pani papuga nie jest gadatliwa, bo przykład Elżbiety pokazuje, że taka skłonność może być zgubna. Zwłaszcza dla właścicieli… Elżbieta nie ma pierwowzoru w rzeczywistości, po prostu ją wymyśliłam. W dzieciństwie miałam papugi, jednak niemówiące. Pamiętam też historię związaną z jedną z nich. Kiedyś pojechałam z rodzicami na wakacje. Papugę oddaliśmy na przechowanie babci. A że ptaszysko było już wiekowe, to mu się zmarło podczas naszej nieobecności. Babcia, przerażona, że wnuczka jej nie wybaczy takiej straty, obmyśliła razem z moimi rodzicami chytry plan. Powiedzieli mi, że papuga uciekła i teraz żyje sobie na wolności razem z innymi ptakami. Uwierzyłam. A prawdę wypaplali mi przez przypadek, gdy już byłam dorosła. Przeżyłam szok, bo do tamtej chwili byłam przekonana, że rzeczywiście papuga sobie gdzieś poleciała… W „Kryminałach z pazurem” będzie się pojawiać mnóstwo zwierząt. W końcu główna bohaterka, Rozalia Ginter, jest weterynarką. A ten zawód zobowiązuje.


Mnie książka zaskoczyła tym, jak różni się od dobrze już nam znanych „Kryminałów pod psem” zarówno klimatem, jak i stylem. Pewnie dobrze było napisać coś innego, poszukać innej drogi literackiej do opowiedzenia tej historii? Napisanie jej było dużym wyzwaniem czy raczej tak potrzebnym oddechem od tego, co już znane?

Cieszę się, że tak to Pani postrzega. Od początku moim zamysłem było stworzenie zupełnie innej serii, choć pozostającej w klimacie cozy mystery i temacie zwierzęcym. Chciałam jednak uderzyć w bardziej kryminalne tony i pokazać się czytelnikom od nieco innej strony. Super, że cel został osiągnięty! Ta zmiana nie wynika ze zmęczenia konwencją komedii kryminalnej, bo takiego nie odczuwam. Z przyjemnością wrócę do Gucia, pakującej się wciąż w nowe tarapaty Róży Kwiatkowskiej i niefrasobliwego Szymona Solańskiego. Kryminał jest niezwykle pojemnym gatunkiem i po prostu postanowiłam nabrać tym razem na talerzyk kawałek tego gatunkowego tortu o nieco innym smaku. 


Nie ukrywam, że w tej książce znowu zakończenie wbija w fotel, jest dla czytelnika totalną niespodzianką. Nie mogę więc nie spytać, choć wiem, że nie jest to Pani ulubione pytanie w okolicy premiery 😉Jak długo przyjdzie nam czekać na dalsze losy Rozalii i kotki Burbur?

Bardzo się cieszę, że powieść pozostawiła takie wrażenia. Na początku przyszłego roku pojawi się drugi tom „Kryminałów z pazurem”. A to pytanie bardzo lubię, bo wynika z zaangażowania czytelników i świadczy, że polubili moich bohaterów, z czego się bardzo cieszę!


Ostatnio pytałam Panią o wrażenia z pracy w czasie pandemii, teraz na szczęście powoli zaczynamy wracać do normalności, ale ze świeżym spojrzeniem i wdzięcznością za tą na rok utraconą normalność. Z powrotu do czego cieszy się Pani najbardziej? 

Oczywiście z powrotu spotkań autorskich na żywo! Bardzo tęskniłam za bezpośrednim kontaktem z czytelnikami. Możliwości, jakie daje technologia online, są świetne i jestem za nie wdzięczna, jednak nie ma to jak spotkanie twarzą w twarz. Właśnie niedawno zakończył się Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu, który w tym roku odbywał się w formie hybrydowej, ale i tak już poczułam, że wracam do życia, mogąc spotkać się z kryminalnymi znajomymi i odwiedzić wrocławską kawiarnię Literatkę. Mam też nadzieję, że wkrótce wrócą Targi Książki.


Ostatnio pytałam Panią o książki i seriale – może w ciągu ostatniego półrocza miała Pani jakieś nowe odkrycia? A może i jakieś nowe kulinarne smaki?

Właśnie przyszły do mnie z Wielkiej Brytanii dwie grubaśne książki – a drogę przebyły długą i wyboistą, walcząc z przeciwnościami wywołanymi przez pandemię i brexit – autorstwa Martina Edwardsa „Howdunit. A Masterclass in Crime Writing by Members of the Detection Club” – czyli porady dziewięćdziesięciu najlepszych pisarzy kryminałów (w tym Agathy Christie, Iana Rankina czy Ann Cleeves), jak pisać powieści gatunkowe, oraz „The Golden Age of Murder. The Mystery of the Writers Who Invented the Modern Detective Story” – czyli wszystko o złotej erze kryminału przypadającej na okres międzywojenny oraz o tajemnicach z życia ówczesnych autorów powieści detektywistycznych. Już nie mogę się doczekać, kiedy zabiorę się do lektury! A jeśli chodzi o smaki, to w tej chwili cieszę się truskawkami!


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

czerwca 16, 2021

"Pamiętaj o mnie" Megan Miranda

"Pamiętaj o mnie" Megan Miranda

 

Autor: Megan Miranda
Tytuł: Pamiętaj o mnie
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Data premiery: 02.06.2021
Wydawnictwo: Chilli Books
Liczba stron: 432
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Megan Miranda to amerykańska autorka thrillerów psychologicznych i książek młodzieżowych. Debiutowała w roku 2012, od tego czasu na swoim koncie nazbierała już dobrych kilkanaście pozycji. U nas w Polsce pojawiała się w roku 2017 z thrillerem „Miasteczko kłamców”. Na ten moment po polsku dostępne są jej trzy thrillery, a latem tego roku ma się ukazać kolejny. W rodzimym kraju autorki jej powieści zyskują statusy bestsellerów, a „Pamiętaj o mnie” dostało rekomendację od samej Reese Witherspoon, aktorki, która prowadzi popularny klub książkowy.
 
Akcja powieści „Pamiętaj o mnie” toczy się w małym amerykańskim nadmorskim miasteczku Littleport, bardzo popularnym w okresie letnim wśród turystów. Swój biznes rozkręciła tam bogata rodzina Lomanów – mają tam nie tylko wielką rezydencję nad brzegiem oceanu, ale i dużą część terenów miasteczka wykupili pod sezonowy wynajem. Od kilku lat opiekunką wszystkich tych nieruchomości jest lokalna dziewczyna Avery Greer, którą rodzina Lomanów po śmierci jej rodziców i babci wzięła pod swoje skrzydła. Stało się to za sprawą Sadie, córki państwa Lomanów, która spotkała Avery na przyjęciu i od tego czasu dziewczyny się zaprzyjaźniły. Latem 2017 roku podczas imprezy kończącej sezon letni, ciało Sadie zostaje znalezione w wodzie. Wygląda na to, że skoczyła z klifu. List, który znalazła policja zdaje się to potwierdzać, więc śledztwo szybko zostaje zamknięte. Rok później Avery śmierć przyjaciółki nadal nie daje spokoju. Próbując prześledzić jej ostatnie losy trafia na trop, który sugeruje, że list mógł wcale nie zostać napisany przez Sadie… Czy ktoś mógł ją zabić? Kiedy Avery zaczyna tropić, wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy – co chwilę w jej domku wysiada prąd, słychać jakieś kroki, trzaski, ktoś włamuje się do domków na wynajem… Czy to zbieg okoliczności czy może ktoś przygląda się dziewczynie z ukrycia? Chce ją nastraszyć? Czy to coś ma wspólnego ze śmiercią Sadie?
 
Książka składa się z prologu, 30 rozdziałów toczących się naprzemiennie w roku 2017 i 2018, oraz epilogu w roku 2019. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Avery, która wszystkie wydarzania opisuje ze swojego punktu widzenia. Skrupulatnie dzieli się też z czytelnikiem swoimi przemyśleniami, podejrzeniami i wątpliwościami. Styl powieści jest przyjemny, spokojny, skupiony na rozwiązaniu zagadki, jak i rzetelnym przedstawieniu relacji łączącej obydwie przyjaciółki.
 
Intryga kryminalna jest nieśpieszna, powoli przyglądamy się bohaterkom i odkrywamy ich historię. To dziewczyny z dwóch różnych światów – Avery niedawno straciła całą rodzinę, przez co mocno stoczyła się w życiu. Tak naprawdę to dzięki Sadie znowu wróciła na właściwe tory. Sadie z kolei to bogata dziewczyna, która pewność siebie wyssała razem z mlekiem matki. Jest zadziorna i zajmująca, bierze bez pytania wszystko, co chce. Avery jednak to nie przeszkadza, mocno się do niej przywiązała… może za mocno? Ludzie na mieście plotkują o jej wepchnięciu się w życie Lomanów… Mówią, że Avery chciała żyć życiem Sadie. To może Avery coś ukrywa? Czy możemy jej ufać?
„(…) na tym właśnie polegał urok tego miejsca – wabiło człowieka fałszywymi pozorami, a zaraz potem wszystko odbierało.”
W książce, prócz tego delikatnego napięcia wywołanego tajemnicą i niejasnościami z nią związanymi, panuje fajny wakacyjny klimat. Jest lato, jesteśmy w turystycznej miejscowości nadmorskiej, gdzie ludzie przyjeżdżają by odpocząć i trochę się rozerwać. Świeci słońce, sól na wargach czuć nawet w centrum miasteczka, które w każdym swoim zakątku ma bardzo uroczy, swojski szyk.
 
W opozycji do tego dostajemy ukryte nastroje panujące w miasteczku. Trochę taki zatarg pomiędzy Lomanami, którzy zdominowali tę okolicę, a rodzimymi mieszkańcami wioski. Pozornie jednak wszystko wygląda pięknie, ludzie się uśmiechają i są do siebie uprzejmi. Za plecami jednak dzieje się coś innego… Myślę, że można to odnieść do ogólnych warunków branży turystycznej, w której mali przedsiębiorcy wypychani są przez duże firmy zarządzające większą pulą finansów, a co za tym idzie większymi możliwościami.
 
Podsumowując, „Pamiętaj o mnie” to lekki i przyjemny thrillerek w sam raz na letnie popołudnia. Klimat Littleport, w którym toczy się akcja powieści, jest mocno wakacyjny, a dwie główne bohaterki przedstawione z punktu widzenia jednej z nich dosyć frapują – czytelnik cały czas zastanawia się czy postrzegania świata przez Avery nie jest zaburzone. To była przyjemna lektura, spędziłam z nią kilka fajnych wieczorów i na pewno kiedyś jeszcze sięgnę po inne tytuły tej autorki.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Znak i Chilli Books!

czerwca 16, 2021

"Denat wieczorową porą" Aneta Jadowska - zapowiedź patronacka

"Denat wieczorową porą" Aneta Jadowska - zapowiedź patronacka

Już za dwa tygodnie, dokładnie 30 czerwca, swoją premierę będzie miała książka pt. "Denat wieczorową porą" Anety Jadowskiej, która została objęta moim patronatem medialnym! Jest to lekki kryminał z mocnym wątkiem obyczajowym i nutką przyjemnego humoru, trzeci tom serii "Garstka w Ustce". Tym razem zagadka kryminalna osadzona jest na klasycznym motywie zamkniętego pokoju, który dobrze znamy z czasów Agathy Christie. Jeśli nie czytaliście części poprzednich tej serii, to bez obaw, spokojnie z każdą z nich można zapoznać się oddzielnie. Choć ja cały czas zachęcać będę do zapoznania się z całym cyklem, może być nawet i w odwrotnej kolejności 😉

Niektórzy nawet zza grobu potrafią napsuć krwi!
Anonimowe zaproszenie na Bal Tajemnic nie budzi w Marii Garstce entuzjazmu, za to w Anieli Grzebałko, jej najlepszej przyjaciółce – i owszem. A Maria, zdaniem Anieli, po prostu musi jej towarzyszyć.
Wkrótce stary dom w usteckim lesie, w samym środku śnieżycy stulecia, staje się sceną przemyślnej intrygi i konfrontacji. A ledwie Maria pomyśli, że nie może być gorzej, pojawia się trup… żeby jeden!
Gdy jej najbliżsi są w niebezpieczeństwie, Maria musi wyznać prawdę. Tylko którą właściwie? Sekrety i tajemnice, którymi przez lata obrastali goście Uroczyska, zaczynają wypełzać. Jedna noc zmieni ich życie na zawsze.

Jeśli więc w nadchodzące gorące lato będziecie potrzebowali ochłodzenia, zmiany klimatu na ten chłodniejszy, to lektura "Denata...." będzie w sam raz! Tym razem fabuła książki mocno skupia się na postaci Marii, babci Magdy Garstki. Z poprzednim tomów dobrze już wiemy, że życie Marii nie było usłane różami, wiele przez lata doświadczyła, i to z rąk najbliższych, teraz wszystkie te bóle wychodzą na jaw. Jednak ta książka to o wiele, wiele więcej! Są momenty na wzruszenia, są momenty dosyć groźne, a i te lekkie, zabawne, rozładowujące atmosferę. Do tego oczywiście nie można nie wspomnieć o miejscu akcji - nasze piękne polskie morze, zaśnieżona, klimatyczna, pozbawiona turystów Ustka! Już teraz serdecznie polecam Wam tę lekturę!

Autor: Aneta Jadowska
Tytuł: Denat wieczorową porą
Cykl: Garstka z Ustki, tom 3
Data premiery: 30.06.2021
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 312
Gatunek: kryminał / komedia kryminalna

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

czerwca 15, 2021

"Krew z krwi" Przemysław Piotrowski

"Krew z krwi" Przemysław Piotrowski

 

Tytuł: Krew z krwi
Data premiery: 19.05.2021
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 400
Gatunek: thriller psychologiczny / kryminał
 
Mimo iż Przemysław Piotrowski na polskim rynku książki istnieje od roku 2015, to tak naprawdę zrobiło się o nim głośno dopiero w roku poprzednim, gdy przeszedł pod skrzydła Wydawnictwa Czarna Owca i opublikował pierwszy tom cyklu kryminalnego o komisarzu Brudnym pt. „Piętno”. W przeciągu sześciu miesięcy ukazała się cała trylogia, która zdobyła ogromne rzesze fanów. Mnie jeszcze nie było dane się z nią zapoznać, więc nowa książka pisarza pt. „Krew z krwi” była dla mnie wielką niewiadomą. I jak się okazuje dla fanów trylogii także, gdyż jest to całkiem inny rodzaj literatury niż brutalny kryminał.
 
Fabuła powieści kręci się wokół postaci Daniela Adamskiego, mało znanego pisarza, który, by związać koniec z końcem, chwyta się różnych prac dorywczych. Przede wszystkim jednak Daniel jest ojcem. Samotnym ojcem 5letniego chorego na raka i rdzeniowy zanim mięśni (SMA) syna. Syna, który potrzebuje 15 milionów na leki, które mogłyby go uzdrowić. Leki, których polskie państwo nie finansuje. Adam, jako mały poczytny pisarz, zwykły człowiek, nie ma szans uzbierać takich kwot, nawet przy pomocy tak popularnych teraz internetowych zbiórek… I tak próbuje chemioterapią i innymi mniej skutecznymi metodami opóźnić chorobę, spowolnić ją, by dać synowi i sobie samemu więcej czasu. Akcja powieści zaczyna się w dniu, gdy do drzwi Daniela puka policja. W okolicznym parku zginął jego dawny znajomy, mężczyzna, z którym miał kiedyś na pieńku. To jednak za mało, by policja mogła się Danielem zainteresować, więc dlaczego stoją pod jego drzwiami? Okazuje się, że mężczyzna został zamordowany w dokładnie taki sam sposób jak pierwsza ofiara w jego ostatnim kryminale… To sprawia, że Daniel zostaje wpisany na listę podejrzanych. Kiedy jednak do mediów trafia list od mordercy, w którym ten domaga się, by autor napisał kolejny tom przygód głównego bohatera, sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czy Daniel zdecyduje się na grę z mordercą? Ugnie się pod jego żądaniami? I jak wpłynie to na jego sytuację prywatną, czy to coś, co może pomóc mu zebrać pieniądze dla śmiertelnie chorego syna?
 
Książka składa się z 43 rozdziałów i epilogu. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Daniela, który często zwraca się bezpośrednio do czytelnika – książka to niejako jego monolog wewnętrzny, opowieść o mordercy i tego, jak jego działania wpłynęły na życie Daniela i jego syna. Styl powieści jest charakterystyczny dla tego typu formy – to strumień świadomości, zdania często są długie, słowa wylewają się z głowy bohatera wprost na karty powieści. I tak jak ogólnie nie za bardzo przepadam za tym zabiegiem, wolę częstsze kropki niż przecinki, to tu muszę przyznać, że taka forma pasowała idealnie. Styl jest bardzo rytmiczny, przez co tekst czyta się świetnie, czytelnik ma wrażenie, że całkowicie wchodzi w głowę bohatera i widzi jego przepływające, kotłujące się myśli. Myśli, które cały czas wracają do jednego tematu – jego syn, jego krew z krwi, umiera, a on na to patrzy i nie jest w stanie mu ulżyć w cierpieniu, uratować go przed śmiercią. Nie wyobrażam sobie, by ta książka mogła być napisana w inny sposób, ten styl, który autor to zastosował, jest wyborem idealnym, który wszystkie te rozrywające, ogromne emocje, tylko jeszcze bardziej podbija, bardziej je potęguje.
„(…) czas nigdy nie był naszym sprzymierzeńcem, raczej czymś, z czym należało walczyć, próbować oszukać, w pewnym sensie naszym wrogiem, bo tak sobie płynąc beztrosko dla innych, nas prowadził ku upadkowi, ku śmierci, bo śmierć syna była tak jakby moją śmiercią, bez niego nie potrafiłbym już żyć ze świadomością, że nie zrobiłem wszystkiego, aby mu pomóc, przecież zawsze można było zrobić więcej, zdobyć te pieniądze, ukraść, napaść na bank, zabić…
Zawsze można było zrobić więcej…”
A emocji jest to ogromna ilość. Tych chwytających za serce, wstrząsających człowiekiem. Emocji, które chwytają za gardło tak, że ciężko oddychać. Ja książkę przeczytałam w ciągu trzech dni, w drugim przeczytałam większość, jednak na sto stron przed końcem musiałam zrobić przerwę, mimo iż fabuła naprawdę mocno wciąga. Jednak emocji było tu tak wiele i są one tak obezwładniające, że we mnie pod koniec zgromadziło się ich za dużo – musiałam od nich odpocząć, by się nie udusić. To jednak świadczy o tym, że książkę czułam całą sobą, przeżywałam wszystko tak mocno jak bohater. A temat jest naprawdę ciężki – w końcu powoli skradająca, wyniszczająca i powodująca ogromne fizyczne cierpienie śmiertelna choroba pięcioletniego syna, na którą ojciec może tylko bezradnie patrzeć, jest czymś niewyobrażalnie ciężkim, czymś czego żaden człowiek doświadczać nie powinien… Biorąc na tapet tak ciężki temat, autor jednak udowadnia jak dobrze rozumie psychikę człowieka, jak rozumie myśli i skrajne emocje, jakie mogą targać człowiekiem. W tej sytuacji człowiek pozostaje nagi, ujawniają się wszystkie jego lęki i obawy, a i wtedy dopiero dostrzega to, co jest naprawdę ważne. Autor uchwycił to w punkt, aż brak mi słów, by samej to opisać.
„Ten lęk, który mnie ogarnął, był lękiem, który sam sobie stworzyłem, który teraz krył się w najgłębszych czeluściach mojej duszy i chyba też wnętrzności, gdzieś w dolnej części mojego żołądka albo jeszcze dalej, i który nie dawał mi myśleć o niczym innym jak o tym właśnie lęku.”
Mimo wszystko w książce i kryminalny wątek odgrywa znaczącą rolę. Jest przecież morderca, bezwzględny i brutalny, może i szalony, jest też policja prowadząca śledztwo. Wątek ten napędza akcję, stawia głównego bohatera coraz to w nowych sytuacjach. W końcu chcąc nie chcąc nagle Daniel staje się z praktycznie nieznanego pisarza autorem, którego zna cała Polska. I tu autor korzysta z własnego doświadczenia przedstawiając nam sytuację zarówno z pisarskiego punktu widzenia jak i dziennikarskiego (sam kiedyś pracował jako dziennikarz). Przyglądamy się więc mediom goniącym za sensacją, która może obrócić się na korzyść bohatera – w końcu to jego chwila w świetle reflektorów, dzięki mordercy to o nim kraj mówi. Może więc warto wykorzystać sytuację, by przynajmniej zbliżyć się do kwoty potrzebnej na uratowanie syna?
 
„Krew z krwi” to tak naprawdę wielka bomba emocjonalna skryta pod płaszczykiem kryminalnym. To książka zmuszająca do refleksji, do zastanowienia się nad tym do czego człowiek, do czego rodzic jest zdolny, by uratować własne dziecko. Które przecież nie padło ofiarą przestępstwa, a bezwzględnej śmiertelnej choroby. Oczywiście, to nie tak, że książka nie ma wad – znalazłam kilka niepotrzebnych moim zdaniem powtórzeń, jak i zakończenie chyba nie całkiem nie usatysfakcjonowało, jednak to tylko mało znaczące szczegóły – całościowo książka to majstersztyk kryminalno-psychologiczny, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, czegoś tak wstrząsającego do głębi. Trochę skojarzyło mi się to z ostatnim książkami Wojciecha Chmielarza, a te porównanie mówi samo za siebie.
 
Moja ocena: 8,5/10