czerwca 28, 2024

"Porzuceni na śmierć" J.D. Robb

"Porzuceni na śmierć" J.D. Robb
Autor: J.D. Robb
Tytuł: Porzuceni na śmierć
Cykl: Oblicza śmierci, tom 54
Tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść kryminalna
 
J.D. Robb to kryminalny pseudonim Nory Roberts, który powstał jeszcze w latach 90tych XX wieku na potrzeby serii Oblicza śmierci (recenzje - klik!). To wtedy, kilka lat po swoim debiucie w gatunku obyczajowo-romansowym, autorka pokusiła się o lekki wyskok w swojej twórczości - cykl planowany był początkowo na szybką serię, liczącą zaledwie trzy tomy. A jednak stało się inaczej - w przyszłym roku minie trzydziestolecie obecności serii na rynku książki! Na rynku rodzimym autorki oczywiście, amerykańskim, gdyż u nas, w Polsce zaczęła ukazywać się dwa lata później. I dlatego też jesteśmy kilka tomów do tyłu z polskimi wydaniami - na rynku amerykańskim dostępnych jest 58, u nas premierę właśnie świętował tom 54. pt. “Porzuceni na śmierć”. Seria ta charakteryzuje się tym, że autorka z łatwością łączy wątki kryminalne z romansowymi, a akcja toczy się w niedalekiej przyszłości…
Samej Nory Roberts chyba nikomu przedstawiać nie trzeba? To jedna z najpłodniejszych żyjących amerykańskich autorek, której książki sprzedały się do tej pory w liczbie ponad pięciuset milionów egzemplarzy!
 
Historia “Porzuconych na śmierć” rozpoczyna się retrospekcją, w której jakaś młoda kobieta, prostytutka i narkomanka znajduje się na skraju - właśnie planuje jak zabić siebie i swojego kilkuletniego syna. Ostatecznie jednak w narkotykowym zamroczeniu porzuca równie nafaszerowanego syna pod kościołem, a sama odjeżdża z zamiarem pożegnania się z życiem. I tak pojawiamy się w latach współczesnych, czyli w latach 60tych XXI wieku. Mary Kate Covino została porwana. Trzymana jest w zamkniętym pomieszczeniu, przywiązana do rury, a mężczyzna, który ją porwał każe na siebie mówić “skarbie” i udaje małego chłopca… W tym czasie bladym świtem na placu zabaw znalezione zostaje ciało kobiety. Ktoś podciął jej gardło, a później ranę zszył i zasłonił apaszką… W ogóle kobieta jest zaskakująco zadbana, choć ubrana i umalowana dosyć dziwnie - tak nosiło się dobrych pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat temu. Obok niej leży kartka napisana dziecięcą ręką, która głosi: niedobra mamusia. Eve Dallas, śledcza nowojorskiej policji zjawia się na miejscu ze swoją partnerką Peabody - są dosyć zaskoczone wyglądem ofiary, jednak jest to coś, co mogą wykorzystać, cechy charakterystyczne, które mogą im pomóc wytypować mordercę. Tylko czy uda im się to zrobić, zanim ten uderzy znowu?
 
Książka rozpisana jest na 22 rozdziały, jednak nie są one pisane jednym ciągiem - podzielone są na krótsze scenki, dzięki czemu książkę czyta się wygodnie. Historia przedstawiona jest z trzech perspektyw: ‘wcześniej’ oraz ‘teraz’, a ‘teraz’ pisane jest z perspektywy Eve i porwanej kobiety. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który z łatwością zgłębia się w głowy, myśli postaci, z perspektywy której dany fragment historii opisuje. Styl powieści jest codzienny, momentami potoczny, a dialogi pomiędzy śledczymi często okraszone są nutką humorystyczną. Całość czyta się przyjemnie.
 
Dzięki wspomnianemu już podziałowi na trzy perspektywy narracji, historia od samego początku mocno ciekawi. Śledzimy losy trzech kobiet - tej, która żyła jakiś czas temu, tej, która musi dostosować się do nowej rzeczywistości, w której uwięziona jest przez porywacza i dociekliwej, upartej śledczej, czyli Eve. Ją już znamy i tutaj nie traci na swojej błyskotliwości - dalej wierzy w swoją umiejętność złapania złoczyńcy, dalej skrupulatnie dąży do celu, a wieczorem wraca do domu do kochającego ją Roarke'a, jej męża. Na wstępie wspomniałam o wątku romansowym - tutaj na szczęście były tylko dwie krótkie sceny, więc spodziewając się ich (jako absolutna przeciwniczka romansu w kryminałach) byłam w stanie je przełknąć, choć przyznaję, że nawet słownictwem odbiegają od reszty historii. Na szczęście ten wątek możemy potraktować bardzo marginalnie i skupić się na tym, co dominuje w tej historii, czyli na zbrodni.
“- Niektórzy zawsze znajdowali i będą znajdować powody, żeby nie tolerować tego, co uważają za inne lub wykraczające poza ich normy.
- No cóż, ten świat byłby o wiele lepszy, gdyby więcej ludzi pilnowało własnego nosa, zamiast próbować układać życie innym.”
A ta oddana jest z zaskakującą pod względem psychologicznym dokładnością. Fragmenty pisane z perspektywy kobiety porwanej są bardzo przejmujące, obrazują jej hart ducha, ale i przerażają, gdyż widzimy jej oczami zaburzenia porywacza - a przecież człowiek zaburzony jest nieobliczalny, więc kobieta tak naprawdę cały czas balansuje na pograniczu życia i śmierci. My wiemy to od początku, bo przecież ofiara znaleziona na placu zabaw musi być jakoś z tą zbrodnią powiązana. Fragmenty z Eve skupiają się na dokładnej pracy śledczych - szukaniu dowodów, przepytywaniu świadków i dedukcji, czyli na rodzaju kryminału skupionym na aspekcie psychologicznym zbrodni, nie ma makabrze i brutalności. Trzecie fragmenty, te z przeszłości są najbardziej tajemnicze, bo nie do końca wiadomo czemu je obserwujemy i gdzie zmierza ten fragment opowieści… Nadaje to lekturze dreszczyku emocji.
 
Sama zagadka kryminalna prowadzona jest naprawdę dobrze. Tempem umiarkowanym, odpowiednio wyważonym, by trzymać czytelnika przez całą lekturę w zaciekawieniu. Intryga jest dosyć rozbudowana, dobrze przemyślana i faktycznie zaskakująca - nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, mimo tego, że części historii dało się domyśleć. To był raczej zabieg zamierzony, bo to, co zostało niewiadomą aż do finału w zupełności wystarczyło, by czytelnika zainteresować. Przyznam, że jak na Norę, mając teraz w pamięci pierwsze tomy tej serii, jestem pod wrażeniem tej zagadki kryminalnej! Naprawdę nie znalazłam w niej większych potknięć, bawiłam się naprawdę doskonale!
 
Na pewno warto też wspomnieć o postaciach serii - oczywiście, bacząc na ilość tomów, każdy z nich da się czytać oddzielnie, a postacie w każdym zarysowane są tak, że czytelnik się nie pogubi. Poza ciekawymi kreacjami dwóch wspomnianych kobiet, uwagę przywiązuje dynamika w relacjach śledczych - dużo tam kolorów, dużo humoru w rozmowach, panuje naprawdę przyjazna, rodzinna atmosfera. Zresztą Eve z Roarke’iem mają swoich przyjaciół, częściowo związanych z pracą i ich życie prywatne też się na chwilę przez historię przebija, co daje wytchnienie od dosyć obciążającej psychicznie zagadki kryminalnej.
 
No właśnie, bo tematy, jakie ta intryga porusza, są bolesne. Tyczą się krzywdy, jaką rodzice mogą wyrządzić dziecku, tyczą się zniszczonych żyć, którym nikt nigdy nie pomógł. Historie tragiczne, które prowadzą do jeszcze większych tragedii, do narodzin zła, które wcale nie wydaje się pojęciem prostym, nie jest typowo czarno-białe. Rozpatrując więc historię pod kątem tematycznym, mamy tu zderzenie dwóch różnych obrazów rodzin - tych szczęśliwych, w których dzieci są darem, w którym są pożądane i docenione, i tych, w których nikogo nie obchodzą… lub budzą poczucie bezsilności, gdyż rodzic zwyczajnie nie jest w stanie o własne dziecko się zatroszczyć.
“Nigdy nie zdołamy przed nimi uciec, prawda? Nigdy naprawdę nie udaje nam się uciec przed grzechami z przeszłości.”
Podsumowując, “Porzuceni na śmierć” to jeden z najlepszych kryminałów Nory Roberts jakie miałam okazję czytać. Zagadka jest skomplikowana, solidnie przemyślana i naprawdę dobrze umotywowana psychologiczne, a równocześnie tak bliska tematom nam znanym - rodziny, więzi rodzic-dziecko. Do tego dochodzi lekki styl w dialogach, przyjemnie przyjacielskie relacje pomiędzy śledczymi, co trochę te trudne tematy, jakie intryga porusza, równoważy. Historia dobrze trzyma w napięciu, sama miałam problem, by się od niej oderwać. I gdyby nie te wciśnięte nieco na siłę dwa sceny romansowe, to byłoby naprawdę idealnie! Tylko czy wtedy to nadal byłaby Nora? 😉
 
Moja ocena: 7,5/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 28, 2024

Book tour z "Demonami Babiej Góry"!

Book tour z "Demonami Babiej Góry"!

Lektury urlopowe przygotowane? Mam nadzieję, że uwzględniliście wśród nich nową powieść kryminalną Ireny Małysy pt. "Demony Babiej Góry", bo jest to książka idealnie nadająca się na lato. Nie dlatego, że jest lekka i zabawna, raczej odwrotnie - zagadka kryminalna jest mroczna, ale pod względem psychologicznym, więc nie musicie obawiać się zbędnej brutalności. Ale jest to lektura mocno klimatyczna, urzekająca dbałością o szczegóły, ogrom ciekawostek w niej zawartych, refleksjami, które wymusza, jak i akcją osadzoną w małej nadmorskiej miejscowości właśnie latem... Och, czytać tę książkę leżąc na plaży! Ale oczywiście nie tylko, tak klimatyczna lektura będzie pasować do każdej pory roku i miejsca lektury, zatem idealnie nadaje się także na book tour, na który właśnie dzisiaj chcę Was zaprosić!

A może przegapiliście wcześniejsze publikacje o "Demonach Babiej Góry"? Jeśli tak, to przed zgłoszeniem koniecznie zajrzyjcie do recenzji - klik!, gorąco zapraszam też na wywiad z Ireną Małysą, jaki przy okazji tej premiery mogłam z autorką przeprowadzić!

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB, profil autorki oraz profil Wydawnictwa Mova w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w poniedziałek.
Książka ruszy w podróż we wtorek, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autorki i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @monikaormanin
2. @zaczytanaksiegowa (książka jest tu od 19.07)
3. @mirkowo3
4. @jpryczek
5. @po_prostu_o_ksiazkach
6. @marza.czyta
7. @allbooksinmylife
8. @zafascynowana.ksiazkami_
9. @sylwiaaa
10. @agnieszka_ines83
11. @books.injuly
12. @milosniczka.kavy
13. @_za.czytana.bella_
14. @czytam_czy_tu
15. @z_ksiazka_mi_po_drodze
16. @ruda.czyta
17. @oczytane_skrzaty
18. @cricieta
19. @zblogowanabiblioteczka
20. @allbooksismylife
21. @natka_tom
22. @kulka_czyta
23. @zaczytana_panna
24. @srebrna_nutka
25. @olciagamesmol

czerwca 27, 2024

"Morderstwo w Lakeview Hall" Lynn Messina

"Morderstwo w Lakeview Hall" Lynn Messina

Autor: Lynn Messina
Tytuł: Morderstwo w Lakeview Hall
Cykl: Kryminalne zagadki panny Beatrice, tom 1
Tłumaczenie: Maria Kabat
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Znak Koncept
Liczba stron: 352
Gatunek: kryminał cozy crime / komedia kryminalna
 
Lynn Messina to amerykańska autorka literatury lekkiej - pisze książki zaliczane do gatunków chick lit, cozy crime i regency romance, a na swoim koncie ma już pokaźną liczbę tytułów oscylującą w okolicy dwudziestki. Debiutowała w 2003 roku książką “Moda i sukces” i do tej pory był jedyny jej tytuł, jak ukazał się w Polsce. Teraz, po 20 latach autorka powraca z serią kryminałów cozy crime, które przenoszą nas do Anglii przełomu XVIII/XIX wieku, a “Morderstwo w Lakeview Hall” to jej pierwszy tom. Na rynku rodzimym autorki ukazał się już sześć lat temu i do tej pory seria rozrosła się do dwunastu tomów! Tym samym jest najdłuższą serią w dorobku tej autorki. Mnie pozostaje wyrazić nadzieję, że i u nas polski wydawca na jednym tomie nie poprzestanie!
 
Historia rozpoczyna się z początkiem września, kiedy to Beatrice Hyde-Clare została zaproszona, by towarzyszyć swojej ciotce i jej dzieciom na wydaniu podczas ich wizyty u starej znajomej ciotki, jeszcze z czasów szkolnych, która mieszka w Krainie Jezior w rezydencji Lakeview Hall. Poza nimi w posiadłości ma znajdować się jeszcze jedna arystokratyczna rodzina oraz książę Kesgrave - Damien Matlock. Teraz, 48 godzin później Bea siedzi z nimi wszystkimi przy kolacji i ostatnią siłą woli powstrzymuje się, że nie rzucić jedzeniem w księcia, jako kara za jego pyszałkowatość. Nikt jeszcze w życiu ją nie irytował tak mocno jak ten książę! Oczywiście zatem to jego spotyka nad ciałem pana Otleya w nocy w bibliotece, gdzie udała się, by zaradzić coś na swoją bezsenność. Pan Otley był, podobnie jak oni, gościem w Lakeview Hall, głową drugiej odwiedzającej tę rezydencję rodziny. A teraz leży martwy po solidnym ciosie świecznikiem w głowę… Bea wraz z księciem naradzają się co zrobić i choć ona najchętniej pobiegłabym od razu zawiadomić o tej sytuacja pana domu, to książę jej to perswaduje - gdyby ktoś dowiedział się, że obydwoje byli ciemną nocą w bibliotece, plotkom nie byłoby końca. Ostatecznie Bea, choć niechętnie, opuszcza miejsce zbrodni pozostawiając księciu powiadomienie o sytuacji kogo trzeba. Jednak gdy rano słyszy, że pan Otley zginął w nocy z własnej ręki popełniając samobójstwo, nie jest już skora do większej liczby ustępstw - postanawia sama zorientować się w sytuacji i samodzielnie wytypować mordercę! Czy faktycznie jej się to uda? W końcu przez całe swoje 26letnie życie uważana była za szarą myszkę, a takie przecież nie rozwiązują potajemnie zagadek kryminalnych?
 
Książka rozpisana jest na 14 rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z perspektywy Beatrice. Styl powieści jest delikatnie stylizowany na dawny, szczególnie w dialogach, jednak w taki sposób, że nie nastręcza współczesnemu czytelnikowi żadnych trudności, a wręcz odwrotnie, jest przyjemny i uroczy, niewinny, choć przecież opisujący zagadkę morderstwa. Oczywiście cała historia pisana jest w lekkim tonie, są momenty humorystyczne, a i cechy, jakie przejawiają postacie, również do lekko komediowych można zaliczyć. Mamy więc tu delikatny humor sytuacyjny, słowny i zawarty w postaciach.
A skoro już jesteśmy przy postaciach, to skupmy się na chwilę na głównej bohaterce tej historii. Beatrice Hyde-Clare to 26letnia dziewczyna, która w dzieciństwie straciła obydwoje rodziców. Wtedy przygarnęła ją ciotka, mimo tego jednak, że dała jej dach nad głową i jako takie wykształcenie, to przez całe życie traktowała Beatrice jako kogoś gorszego, biedniejszego, nie zasługującego na to, na co zasługuje choćby córka ciotki. Bea nauczyła się zatem siedzieć cicho, ba! Udział w towarzyskich spotkaniach tak ją stresował, że się zaczęła jąkać. My jednak poznajemy ją inaczej, bo niejako od środka, taką jaka jest naprawdę. A w środku to inteligentna, bogata w wiedzę młoda dama, która chciałaby przeżyć w swoim życiu wiele. I ta postać, te oblicze, które do tej pory trzymała zamknięte na cztery spusty w środku siebie, w momencie gdy dowiaduje się o zakłamaniu w sprawie morderstwa, zaczyna wychodzi na wierzch. Oczywiście nadal utrzymuje pozory, ale kiedy jest sama, albo kiedy spotyka księcia, jej hamulce puszczają, a my możemy delektować się kobietą, która potulna wcale nie jest, która dobrze wie, jak zawalczyć o swoje racje. I to tej Beatrice kibicujemy!
Wiele drugoplanowych postaci ma przede wszystkim w historii miejsce komediowo-prześmiewcze, jak np. ciotka Beatrice czy córka lorda, który został zamordowany. Jedna jest strażniczką konwenansów, która ogromnie lubi swoją podopieczną strofować, druga to młoda dama przekonana o swojej doskonałości. Jednak dla czytelnika postacią, która zwraca uwagę zaraz po Beatrice, jest książę Kesgrave, który też niejako pokazuje się z nieco innej strony. Początkowo to bufon jakich mało, pedant i bogacz przekonany o własnej wielkości, który wierzy, że gdy tylko pstryknie palcem, to już obok pojawi się kandydatka na jego małżonkę. A przynajmniej tak widzi go Bea, bo to przecież z jej perspektywy historię poznajemy. No właśnie, ale jak jest naprawdę? Czy nawet taki zarozumialec może okazać się kimś innym niż się wydaje?
 
Intryga kryminalna, zgodnie z tym, co przyjęte w tym rodzaju kryminału, prowadzona jest spokojnie, ze skupieniem na dedukcję. Jest dobrze przemyślana, dobrze osadzona w czasach akcji, czyli przełomu XVIII/XIX wieku, który sprytnie wykorzystuje i wikła w kolejne tropy. Przyznam, że sama na rozwiązanie nie wpadłam, choć patrząc na lekturę już po jej zakończeniu przyznaję, że autorka podsunęła nam kilka właściwych tropów. Oparta na klasycznych zasadach gatunku, daje frajdę z odkrywania kolejnych faktów z życia ofiary i próby ułożenia wszystkich dostępnych informacji w spójną całość.
 
Jednak tym, co najmocniej mi się w tej powieści spodobało, jest solidne osadzenie w czasach, w których się toczy. Autorka bardzo dokładnie oddaje wszystkie zasady, jakie wtedy panowały w towarzystwie, w treść wplata książki, które się wtedy czytało, bitwy, o których się dyskutowało. Panie w czasie wolnym gadają o wyszywaniu i etykiecie, panowie idą na polowanie czy łowienie ryb - wszystko to, co znamy z filmów kostiumowych, tutaj jest naprawdę dokładnie przedstawione. Oczywiście największe zdziwienie w czytelnikach wzbudzą ówczesne konwenanse, zasady towarzyskie, jakich biedna Bea powinna się trzymać. A gdy tego nie robi to cóż… powstają sytuacje mocno komediowo. Dla współczesnego czytelnika ówczesne zasady wydają się śmieszne, dosyć niewyobrażalne przez sztuczny podział społeczeństwa. To równocześnie nieco gorzka nutka, którą podszyta jest komediowa historia z trupem w tle… Muszę przyznać, że autorce udało się wszystkie te elementy połączyć w naprawdę spójną, przyjemną całość.
 
Podsumowując, “Morderstwo w Lakeview Hall” to kryminał utrzymany w lekkim, starym, klasycznym stylu, w którym skupienie czytelnika kierowane jest na łamigłówkę jaką jest zagadka kryminalna. Tutaj dostajemy ją w wersji lekko komediowej przez obraz postaci i przedstawienie czasów, w jakich opowieść się toczy - autorka wykorzystuje to, jaka ówczesna etykieta była zasadnicza, jak bardzo tamtejsze zwyczaje są dla nas teraz nie do przyjęcia i zwyczajnie się z tego podśmiewa tworząc przerysowane sytuacje i kreacji bohaterów. To z jednej strony nadaje lekturze lekkości, tego zabawnego charakteru, z drugiej solidnie osadza akcję na przełomie XVIII/XIX wieku, a z trzeciej zmusza do porównań z jaką wolnością żyje nam się teraz. Naprawdę dobrze się przy tej historii bawiłam i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy, jeśli się tylko na polskim rynku ukażą!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Koncept.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 26, 2024

"Cichy płacz" Lisa Regan - zapowiedź patronacka

"Cichy płacz" Lisa Regan - zapowiedź patronacka
Lisa Regan rozgościła się naprawdę wygodnie na naszym polskim rynku literatury kryminalnej i nic w tym dziwnego - wydaje mi się, że z tomu na tom serii z Josie Quinn jest coraz lepsza! A tomem szóstym pt. "Cichy płacz" przebiła wszystko, co zrobiła do tej pory - i właśnie tę premierę świętować będziemy równo za trzy tygodnie, 17 lipca! A Kryminał na talerzu ma tę niesamowitą przyjemność objąć książkę patronatem medialnym.

Dziewczynka wiruje na karuzeli, jasne włoski unoszą się w powietrzu, a wokół dźwięczy jej śmiech. Gdy karuzela się zatrzymuje, siedzenie jest puste. Mała Lucy przepadła jak kamień w wodę...
Do gorączkowych poszukiwań siedmioletniej Lucy Ross włącza się detektywka Josie Quinn. To ona znajduje należący do dziewczynki plecak w kształcie motyla, a w nim mrożącą krew w żyłach wiadomość: odbieraj, gdy zadzwonię, bo inaczej z Lucy koniec. Do rodziców dzwoni ktoś z telefonu opiekunki ich córki – po drugiej stronie słychać lodowaty męski głos.
Josie pędzi do mieszkania kobiety i znajduje ją martwą. Każde kolejne połączenie z telefonu osoby związanej z rodziną kończy się szokującym odkryciem nowej ofiary. Morderca wyraźnie szuka zemsty na rodzinie Rossów. Detektywka przeczuwa, że rodzice dziewczynki nie mówią całej prawdy. Zgłębianie ich tajemnic zmusza ją do odkrycia sekretu, który zmieni jej życie.
Czy Josie zdoła powstrzymać zabójcę? I czy odnajdzie małą Lucy żywą?

Do tej pory moim ulubionym tomem był "Grób matki" (recenzja - klik!), który nie tylko przedstawiał ciekawą zagadkę kryminalną, ale sporo odkrywał przez czytelnikiem z przeszłości, a dokładnie - dzieciństwa głównej bohaterki Josie. Teraz "Cichy płacz" go detronizuje - ta książka porywa dosłownie od pierwszych stron i nie puszcza do samego końca! Zagadka dopracowana w każdym calu, a historia ogromnie przejmująca, angażująca emocjonalnie tak bardzo, że odczuwałam ją całą sobą. Kryminał rozrywkowy na najwyższym poziomie! Jest miejsce na akcję, na ważne społecznie tematy i dobre tło psychologiczne - dokładnie tak jak lubię. I oczywiście można książkę czytać niezależnie od reszty tomów, więc jeśli macie chęć właśnie od "Cichego płaczu" rozpocząć znajomość z detektywką Josie Quinn, to nie będę Was powstrzymywać, choć ostrzegam - na pewno po jego lekturze będziecie nadrabiać tomy wcześniejsze! 

Autor: Lisa Regan
Tytuł: Cichy płacz
Cykl: detektywka Josie Quinn, tom 6
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Data premiery: 17.07.2024
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron:320
Gatunek: kryminał

Książka dostępna jest już w przedsprzedaży.

We współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 25, 2024

"Mistrz zagadek" Danielle Trussoni

"Mistrz zagadek" Danielle Trussoni

Autor: Danielle Trussoni
Tytuł: Mistrz zagadek
Cykl: Puzzle, tom 1
Tłumaczenie: Maciej Rzeszut
Data premiery: 05.06.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 448
Gatunek: thriller / powieść grozy
 
Danielle Trussoni to amerykańska autorka, która wydaje książki nieczęsto - raz na 3-4 lata. Debiutowała już w 2006 roku książką, w której zawarła swoje wspomnienia z dzieciństwa, później rozpoczęła cykl fantasy, którego tom pierwszy ukazał się również u nas. Aktualnie na koncie ma sześć powieści i siódmą w zapowiedziach na ten rok, co jest czymś niespotykanym do tej pory - wygląda, że seria z Mistrzem zagadek, czyli sawantem Mike'em Brinkiem, spodobała się autorce na tyle, że jej tom drugi ukaże się zaledwie rok po tomie pierwszym. W Polsce poza jednym tomem z serii fantasy do tej pory nie była wydawana - teraz po kilkunastu latach wróciła z “Mistrzem zagadek”, pierwszym tomem serii nazwanej “Puzzle”.
Prywatnie autorka to podróżniczka, mieszkała w przeróżnych krajach, aktualnie znajduje się ze swoją rodziną w Meksyku. Jej książki tłumaczone są na około 30 języków i zyskują status bestsellerów, przede wszystkim na listach magazynu The New York Times.
 
“Mistrz zagadek” rozpoczyna się w momencie, gdy Thessaly Moses, psycholożka z więzienia dla kobiet w Ray Brook kontaktuje się z Mike'em Brinkiem, znanym twórcą zagadek logicznych, sawantem, którym stał się kilkanaście lat temu w wyniku wypadku na boisku. Tessaly ma do Mike'a wiadomość od jednej z kobiet znajdujących się pod jej opieką - od młodej Jess Price, która jeszcze pięć lat temu była studentką i wyśmienicie zapowiadającą się pisarką, teraz jej historia chorób psychicznych jest bogata, a sama odsiaduje wyrok za morderstwo… Co dziwne, przez te pięć lat kobieta ani razu się do nikogo nie odezwała. Mike jest zaintrygowany, zgadza się więc spotkać z Jess, ale wcześniej ogląda jej zagadkę - jest ewidentnie niepełna. Na spotkaniu więźniarka jest bardzo niespokojna i nieufna, kontaktuje się nadal za pomocą zagadek…Co chce mu przekazać? Dlaczego dopiero teraz postanowiła coś zrobić i dlaczego to właśnie do Mike'a się zwraca? W czym tkwi sekret jej milczenia?
“Na tym polega natura zagadki: aby na przemian zadawać ból i sprawiać rozkosz.”
Książka rozpisana jest na 67 kilkustronicowych rozdziałów przedstawionych głównie w perspektywy Mike'a w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego i zawierających zarówno przedstawienie graficzne omawianych zagadek, jak i teksty znalezionych listów i pamiętników. Styl powieści jest codzienny, raczej pozbawiony przekleństw, czyta się z łatwością, płynnie.
 
Gatunkowo jest to historia trudna do jednoznacznego określenia - znajdziemy w niej elementy thrillera sensacyjnego, nutkę grozy z dodatkiem delikatnej fantastyki. Wszystko to ładnie zgrywa się w całość, dając poczucie czytania czegoś podobnego do historii tworzonych przez Dana Browna - mamy tutaj wątki takie jakie ten autor bardzo lubi: zwyczajnego człowieka, specjalistę w danej dziedzinie uwikłanego przypadkiem w aferę, która może wpłynąć na losy ludzkości. Tutaj wpłynąć częściowo, przede wszystkim pod względem spojrzenia na to, co realne i możliwe, a co nie. Jest więc Mike Brink, mężczyzna twardo stąpający po ziemi, zderzony z czymś, co wydaje się nierealne, a czego zapowiedzi dostajemy już na samym początku, choćby w postaci jego snów… Mike jednak do sytuacji wydających się jako nierealne podchodzi inaczej niż my, gdyż kilkanaście lat temu doświadczył czegoś podobnego - coś, wydawałoby się magiczne, stało się częścią jego codzienności. Mike jest sawantem nabytym i choć jego umiejętności są znaczące dla fabuły, to wydaje się, że autorka nie zgłębia się specjalnie mocno w tłumaczenie jego daru - wytłumaczony jest na tyle, by czytelnik wiedział jak wpływa to na jego życie, a zatem z jakich umiejętności będzie mógł przy tej sprawie skorzystać.
“- (...) Ja projektuję zagadki. (...)
- To jest jakaś różnica?
- Zagadki składają się ze wzorów. One służą do tego, by je rozwiązywać. Mają zawsze ustalony porządek i jednoznaczną odpowiedź. Gry się wygrywa często za sprawą szczęścia lub okoliczności losowych. Jest w nich element nieprzewidywalności. Można być najbardziej utalentowaną i zdeterminowaną osobą na świecie, ale nigdy nie wygrać żadnej gry. Różnica jest ogromna.”
Urokowi tej postaci dodaje jego więź z psem, z Connie, która nieco osładza jego bardzo intelektualny charakter. Mike'owi przychodzi się tu mierzyć z pewnym przeciwnikiem, który zdaje się dybać na informacje przekazywane mu przez Jess. Kim jest ten człowiek i czego chce? Kilka fragmentów przedstawionych jest z perspektywy jego prawej ręki.
 
Intryga kryminalna prowadzona jest dynamicznie, cały czas co się dzieje, a prezentacja zagadek, z którymi przychodzi Mike'owi się zmierzyć, jest dla czytelnika dodatkową atrakcją. Swoją drogą podziwiam tłumacza polskiego wydania, przetłumaczenie kilku słownych zagadek, tak by dały logiczne wyniki w języku polskim, musiało być ogromnym wyzwaniem! Poza tym, cala historia usiana jest ciekawostkami - mamy tu sporo o różnych religiach, o dawnych wierzeniach, o bezpieczeństwie w sieci, a nawet i całkiem pokaźną liczbę wiedzy o porcelanie. Autorka bardzo sprytnie połączyła kilka pozornie nie dających się ze sobą powiązać tematów i stworzyła z nich historię może nie do końca realną, ale zajmującą na tyle, że jej opowieść wciąga, a że czyta się ją do tego przyjemnie, to tak naprawdę nie chce się książki odkładać.
“(...) przeciwności mają moc oczyszczającą. Pozwalają nam zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy.”
Podkreślam, że opowieść lekko ucieka w fantastykę, jednak muszę zaznaczyć, że i to nie jest nieuzasadnione – ten wątek opiera się na kulturze ludzkiej, na wierzeniach, które pewnie do teraz znajdą swoich wyznawców. Autorka dobrze balansuje uwielbieniem Amerykanów do teorii spiskowych, wikłając w fabułę również wątki pogoni za nieśmiertelnością i tajnych organizacji…
 
Myślę, że “Mistrz zagadek” to przede wszystkim mocno rozrywkowa pozycja - akcja jest dynamiczna, zagadka ciekawa, angażuje czytelnika do samodzielnego myślenia, ale też nie wymaga na tyle, by ten czuł się zmęczony próbą skoncentrowania na logicznych rozwiązaniach - utalentowany Mike szybko robi to za nas. A jednak sama znalazłam w niej kilka ciekawych spostrzeżeń na temat religii czy długowieczności… Autorka bardzo sprytnie wykorzystuje motywy i wątki kulturowe jakie ludzkość zebrała przez wieki i łączy je w sposób nieoczywisty dając fabułę, która zaskakuje i wciąga. Mimo że sama pewnie wolałabym, by był to po prostu thriller, bez wątków nadnaturalnych, to i tak przyznaję, że bawiłam się na tyle dobrze, że chętnie sięgnęłabym również po tom drugi. Polecam przede wszystkim tym, który lubią amerykańskie thrillery sensacyjne, nie pogardzą też małym dodatkiem powieści grozy.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 23, 2024

Book tour z "Wiatrem"!

Book tour z "Wiatrem"!

Zaskakująca jest siła wiatru, nie sądzicie? Meteorologiem nie jestem, ale wydaje mi się, że to właśnie w tym okresie roku, który teraz rozpoczynamy, wiatr ma tendencje do stawania się zjawiskiem prawdziwie niszczycielskim... I właśnie latem toczy się akcja powieści kryminalnej "Wiatru" Marcina Silwanowa, a zjawisko to jest tym, co zgrabnie i zaskakująco łączy historię w płynną, niepokojącą całość... Historia dla fanów kryminałów spokojnych, małomiasteczkowych, z kilkoma równoprawnymi bohaterami i skupieniem na tym, co niewidoczne gołym okiem - psychologii zbrodni. Mnie ta powieść bardzo pozytywnie zaskoczyła, zafascynowała tak, że nie mogłam się od niej oderwać. I dzisiaj chcę się tym dobrem z Wami podzielić - zapraszam na book tour z tym tytułem!

Jeśli jednak nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z moją recenzją "Wiatru", to najpierw zapraszam tu - klik!, zachęcam też do zobaczenia/wysłuchania wywiadu z autorem, jaki miałam przyjemność przeprowadzić na żywo na Facebooku - klik!

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB, profil autora oraz profil Wydawnictwa Czarna Owca w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż jeszcze w środę popołudniu bądź w czwartek rano, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa, autora i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @zaczytanaksiegowa 
2. @sylwiaaa (książka jest tu od 13.07)
3. @justyna6353
4. @zaczytana_panna
5. @zafascynowana.ksiazkami_
6. @milosniczka.kavy
7. @mamazaczytana
8. @z_ksiazka_mi_po_drodze
9. @zaczytana_kobitka
10. @jpryczek
11. @strefabooki
12. @zaczytana_daria
13. @mirkowo3
14. @cricieta
15. @barrbarka
16. @_za.czytana.bella_
17. @czytam_czy_tu
18. @oczytane_skrzaty
19. @ruda.czyta
20. Anna Mucha (FB)
21. @books.injuly
22. @natka_tom
23. Kasia Żelazny (FB)
24. @danutabobrowicz
25. @kasienkaj7
26. @olciagamesmol

czerwca 21, 2024

"Ostatnia przysługa" Dennis Lehane

"Ostatnia przysługa" Dennis Lehane
Autor: Dennis Lehane
Tytuł: Ostatnia przysługa
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Data premiery: 18.06.2024
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 336
Gatunek: thriller / kryminał / literatura piękna
 
Dennis Lehane to amerykański pisarz, scenarzysta i producent filmowy. Wychowany w Bostonie, karierę literacką rozpoczął jeszcze w latach 90tych XX wieku, kiedy sam miał około trzydziestki. U nas jego proza pojawiła się około dekadę później. Teraz, na koncie ma dokładnie piętnaście powieści, z czego sześć zostało zekranizowanych przez sławy Hollywood takie jak Clint Eastwood czy Martin Scorsese. Jego książki tłumaczone są na ponad 30 języków, choć to raczej jako scenarzysta filmowy zdobył więcej nagród za swoją twórczość. “Ostatnia przysługa”, jego najnowsza książka, która na rynku amerykańskim pojawiła się w poprzednim roku, jak większość jego powieści jest zaliczana do gatunku thrillera, choć w mojej ocenie to dużo, dużo więcej!
 
Boston, gorące lato 1974 roku, dosłownie kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Roku, który napawa rodziców uczniów bostońskich szkół przerażeniem - w czerwcu sąd okręgowy wydał orzeczenie, w którym zasądził obowiązkową desegregację rasową szkół, a to znaczy, że dzieci miały być przewożone autobusami do szkół w innych dzielnicach, tak, by zrównoważyć zróżnicowanie rasowe - czyli ze szkół, do których uczęszczali sami biali uczniowie, część z nich miała zostać przewieziona do szkół z uczniami czarnoskórymi i odwrotnie. To wywołało ogromne oburzenie wśród białoskórych dorosłych, rodziców dzieci, w białych dzielnicach zaczęło wrzeć… Historia zaczyna się na kilka dni przed wielkim protestem, w którym udział wzięły tysiące ludzi. Znajdujemy się w jednej z białych dzielnic klasy robotniczej, wśród której większość to osoby pochodzenia irlandzkiego. Wśród nich jest Mary Pat, która nie uważa się za rasistkę - w końcu pracuje w domu opieki z czarnoskórą kobietą, a to o czymś świadczy! - ale tak naprawdę rasistką jest. Jak wszyscy tutaj. Mary Pat pochowała jednego męża, rozstała się z drugim, jej syn po powrocie do domu z wojny w Wietnamie zaćpał się na śmierć. Została córka, Jules, 17latka, która właśnie ma stać się ‘ofiarą’ orzeczenia sądu. Jules wychodzi z przyjaciółmi na noc i nie wraca kolejnego dnia. Kiedy cała dzielnica huczy od doniesień o śmierci czarnoskórego chłopaka pod kołami pociągu na pobliskiej stacji, Mary Pat coraz mocniej zaczyna się o córkę martwić. Gdzie się podziała? Na policję przecież nie ma co iść, zresztą nie byłoby to mile widziane przez Marty'ego, mężczyznę, który rządzi tą dzielnicą… Mary Pat zatem zaczyna szukać na własną rękę, a jako kobieta nienawykła do subtelności, i to robi posługując się przemocą i pięściami.
“Zmiana - dla tych, którzy nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia - wydaje się miłym określeniem śmierci. Śmierci tego, czego chcesz, śmierci wszelkich planów, jakie roiłeś, śmierci życia, jakie zawsze znałeś.”
Książka rozpisana jest na 32 rozdziały, poprzedza je notka od autora do czytelnika i notka historyczna, w której Dennis Lehane tłumaczy z jakich doświadczeń wzięła się ta książka i jak wyglądała w czasach, w których historia się rozgrywa, sytuacja prawna. Rozdziały są różnej długości, kilku-, kilkunastostronicowe, prowadzone są w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego - narrator głównie przedstawia historię z perspektywy Mary Pat, jednak nie tylko, od czasu do czasu pojawiają się też rozdziały przedstawione z perspektywy policjanta, który zostaje w sprawę śmierci na peronie i zaginięcia Jules wplatany. Styl powieści to już kreacja sama w sobie. Jest szorstki, jest dosadny, narrator nie przebiera nieraz w słowach, są przekleństwa, czasem stosowane z częstotliwością przecinków. To wszystko ma oddać charakter dzielnicy, charakter samej Mary Pat, która właśnie taka jest - brutalna, szorstka, dosadna. Język oddaje to perfekcyjnie, choć przyznam, że przez kilka pierwszych stron przeżyłam lekki szok, ale już wtedy podświadomie czułam, że to po prostu do tej historii pasuje.
“(...) wszyscy wychowani przez rasistowskich rodziców, takich jak ty, zostali rzuceni w świat jak małe pierdolone granaty ręczne nienawiści i głupoty (...).”
Bo znajdujemy się w dzielnicy biednej, w której przemoc słowna i fizyczna są na porządku dziennym. W dzielnicy, w której rządzą gangsterzy nie do ruszenia, w której co trzeci nastolatek sprzedaje innym narkotyki. Tu rodziny są wielodzietne, żyją w jednym miejscu od pokoleń. Tu nic się nie zmienia, a właśnie zmienić ma się w postrzeganiu tej społeczności wszystko.
“Ale jakim cudem to zawsze od biedaków oczekuje się, że przełkną to, co dla nich dobre, bez względu na to, jak smakuje? Nie widzi się, żeby musiał mieć z tym do czynienia ktoś z bogatych dzielnic.”
Nagle obcy mają się zjawić w szkołach ich dzieci, bo jakiś bogaty gostek tak postanowił. W swojej zaściankowości, w swoim głębokim rasizmie nie są w stanie dostrzec, że ich dzieciom krzywda nie grozi - co z tego, że zyskają kilku czarnoskórych kolegów? Ich rodzice jednak są przekonani, że to zagraża ich wolności, że ich prawo konstytucyjne zostało złamane. Trudno to sobie wyobrazić - nie dosyć, że nas dzieli 50 lat od tego wydarzenia, to jeszcze w Polsce nigdy nie było takich konfliktów rasowych. W Stanach jednak wygląda to inaczej, a rok 1974 to zaledwie dekada od ustawowego zniesienia segregacji rasowej. Takie dzielnice, jak ta, którą autor przedstawia, reprezentowały sobą tak zwane ‘’białe śmieci” (ang. white trash) - ludzi białych, rasistów, przekonanych o swojej wyjątkowości, mimo że ich życie raczej nie toczyło się za ambitnie, brak wykształcenia, picie, przeklinanie i przemoc były na porządku dziennym. W takiej dzielnicy, choć wiadomość o zniesieniu segregacji dotarła, to jednak świadomość społeczna się nie zmieniła. I tę społeczność reprezentuje Mary Pat.
“(...) jakie to dziwne, że najgorsi ludzie wyglądają podobnie jak my. Jak czyjś synowie, ojcowie. Kochani. Zdolni do miłości. Ludzcy.”
Przyznam, że problem rasowy ogromnie mnie poruszył i oburzył, bo choć przecież nie jest to temat w literaturze obcy, to tutaj poruszany jest w relacji rodzic – dziecko. Przyglądamy się jak wartości, jakie rodzic przejawia, przechodzą na dzieci, jak trzymanie się stałych miejsc, społeczności sprawia, że i światopogląd jest wąski i ciągle tak bardzo niezmienny, skamieniały. Boli to, że ludzie, którzy żyją z przemocą na co dzień, wśród gangsterów i narkotyków, boją się, a zatem nienawidzą, bo to jest ich jedyna obrona, ludzi czarnoskórych. To oni nakręcają kolejne pokolenia, uczą dalej, przekazują nienawiść. Tak jest i u Mary Pat, choć na początku tej historii kobieta sobie tego jeszcze nie uświadamia…
“(...) zginęli dlatego, że stali na drodze. Zysku. Filozofii. Światopoglądu głoszącego, że reguły stosują się jedynie do ludzi, którzy nie mają władzy ich ustanawiania. Nazwij ich żóltkami, nazwij czarnuchami, nazwij żydkami, Irolami, Maksykańcami, makaroniarzami, żabojadami, nazwij ich, jak chcesz, bo dopóki jakoś ich nazywasz - jakkolwiek - to odziera ich z jednej warstwy człowieczeństwa, kiedy o nich myślisz. To jest cel. Jeśli to potrafisz, to możesz przewozić nastolatków za oceany, żeby zabijały inne nastolatki, albo możesz zatrzymać je tutaj, w domu, i zrobić to samo.”
No właśnie, bo Mary Pat to postać, która przechodzi tutaj bardzo widoczną przemianę. To matka, która została wielokrotnie zraniona - przez kraj, przez swoich bliskich, przez rodziców, rodzeństwo, mężów i przyjaciół. To kobieta, która w chwili, gdy odrosła od ziemi, nauczyła się, że musi być twarda, musi pięściami walczyć o swoje. Nie ma dużo, z pieniędzmi się nie przelewa, choć na alkohol i papierosy jest zawsze. I tak sobie żyje z dnia na dzień, ma przy sobie córkę, która choć zbuntowana, jest teraz jej jedyną bliską. I to jej pewnego dnia nagle brakuje.
“(...) samo jądro tej kobiety zamieszkuje coś nieodwracalnie złamanego, jak i całkowicie niezniszczalnego.”
Córka zniknęła, matka została sama - zrozpaczona, bojąca się, robi to, co potrafi - własną siłą próbuje dowiedzieć się, co stało się z jej córką, z którą poprzedniego dnia przeprowadziła dziwną rozmowę. I już samo to sprawia, że Mary Pat zaczyna myśleć, nachodzą ją refleksje na temat rodzicielstwa, pytania o to, czy była dobrą matką, czy dobrze wychowała swoje dziecko i czy to, kim stała jest jej córka, jest jej własną i tylko jej odpowiedzialnością. Później zmiana zachodzi głębiej, Mary Pat im dalej zagłębia się w poszukiwanie, w lokalną aferę, tym bardziej zauważa drugiego człowieka bez względu na kolor skóry... Jednak czy całe życie rasizmu można wymazać jednym zdarzeniem? A może to właśnie te zdarzenie było tym, które przelało czarę?
“Z taką łatwością zabijają jedynie odmienne istoty ludzkie. Zatem to nie może się zmienić, jeśli nie widzą w nas takich samych ludzi. Nie mogą się zmienić, jeśli widzą w nas innych.”
Wszystko to: świetna kreacja Mary Pat, doskonale oddane tło historyczno-społeczne, osnute jest w intrygę kryminalną. Ta jest dynamiczna, gangsterska, jest dużo akcji, dużo się dzieje. Zagadka jest prowadzona sprawnie, historia ciekawi i raz po raz zaskakuje, jest spójna i przemyślana aż do samego końca. Przyznam jednak, że w pewnym momencie, to nie ona była dla mnie ważna - zaprzątały mnie przede wszystkim kwestie psychologiczne i społeczne.
“Bez względu na to, co mówimy publicznie, prywatnie wszyscy wiemy, że jedynym prawem i bogiem jest forsa. Jeśli masz jej dosyć, to nie musisz ponosić konsekwencji ani cierpieć za swoje poglądy, tylko po prostu narzucasz je innym i czujesz satysfakcję z powodu szlachetności własnych intencji.”
“Ostatnia przysługa” to proza zaskakująca. Dosadna, surowa, nieraz boli już w samym sposobie wysławiania się postaci. I dobrze, ma boleć. Ma przypomnieć, że pięćdziesiąt lat po wydarzeniach, które są tłem tej historii, ma być już całkiem inaczej. Ma być, ale ciągle niekoniecznie jest. Społeczeństwo nadal boryka się z uprzedzeniami, wkluczeniami, popierając swoje racje źle pojętym prawem, źle pojętą wolnością wyboru. To opowieść o grzechach przekazywanych z rodziców na dzieci, o odpowiedzialności i o światopoglądzie, który trudno w zamkniętych społecznościach zmienić. To historia obrazująca tragiczne wydarzenia, które tutaj są tłem, a o których nam, Polakom, chyba niespecjalnie dużo wiadomo. Nie wiem jak odbierają tę historię Amerykanie, ale mnie poruszała do głębi - zszokowała, zaskoczyła, wzruszyła, zasmuciła. To jedna z tych historii, które wbijają się we wnętrze i zostają tam na zawsze. Które jeszcze długo po zakończeniu lektury bolą i, o których wystarczy jedno wspomnienie, by ten ścisk w gardle powrócił.
 
Moja ocena: 9/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

czerwca 20, 2024

"Alchemia. Powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie" Katarzyna Zyskowska

"Alchemia. Powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie" Katarzyna Zyskowska
 Autor: Katarzyna Zyskowska
Tytuł: Alchemia. Powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść biograficzna
 
Katarzyna Zyskowska swoje życie zawodowe zaczęła jako dziennikarka, jednak chwila przerwy, którą zrobiła na wychowywanie dziecka, zmieniła nieco jej ukierunkowanie - wtedy zdecydowała, że chce opowiadać historie. Zasiadła więc do opisania i tak w 2011 roku ukazała się jej pierwsza powieść pt. ”Przebudzenie”. Teraz, trzynaście lat od debiutu, na koncie ma piętnaście powieści plus jedną napisaną w duecie (z Wojciechem Chmielarzem!). Zyskowska bardzo lubi przenosić czytelników w czasie i opowiadać o pogmatwanych losach kobiet, które przez czasy, w których żyły, doświadczyły wiele niepotrzebnych, bezsensownych krzywd. Sama z jej prozą do tej pory miałam styczność wcześniej, przed “Alchemią” tylko raz, przy “Nocami krzyczą sarny” z 2023 roku (recenzja – klik!), ale niewątpliwie była to styczność, którą pamiętam do teraz. Była to powieść, literatura piękna, oparta na historii miejsca i tamtejszej społeczności doświadczonej przez bieg historii, teraz “Alchemia” to coś więcej - to historia oparta na skrupulatnych badania autorki nad życiem konkretnej osoby: Marii Skłodowskiej-Curie. Powieść, ale usnuta z faktów historycznych z życia też sławnej noblistki. Warto też podkreślić, że “Alchemia” początkowo miała być wznowieniem powieści autorki z 2016 pt. “Zanim”, która opowiadała o pierwszych dorosłych krokach Marii Skłodowskiej-Curie. Jednak, jak sama przyznaje w posłowiu “Alchemii”, gdy zasiadła do tamtego tekstu, przyszło jej do głowy, by napisać tę historię jeszcze raz, teraz jednak z perspektywy kobiety dojrzałej…
 
Rok 1911, listopad, Bruksela. Maria Skłodowska-Curie bierze udział w pierwszym Kongresie Solvaya, konferencji naukowców, w większości noblistów, którzy zmienią oblicze fizyki. Właśnie wtedy dochodzi do jej starcia z prasą - okazuje się, że ostatniego dnia tego wydarzenia w paryskiej prasie ukazała się informacja o romansie Marii z żonatym mężczyzną Paulem Langevinem, a przeciek pochodził o samej żony mężczyzny. To rozpoczyna lawinę zdarzeń, napiętnowania społecznego, jakiego doświadczy przez kolejne dni Maria - matka i wybitna naukowczyni, ale przede wszystkim żywiołowa kobieta. Kobieta, której w podobny sposób serce złamano już raz, w chwili, gdy sama dopiero wchodziła w wiek dorosły…
“Marie jest wciąż tą samą osobą, którą znają od lat: wytrwałą w swych badaniach naukowczynią, bezpretensjonalną, skromną kobietą i dzielną samotną matką, jednym słowem: człowiekiem. Razem ze wszystkimi zaletami i słabościami ludzkiego gatunku.”
Książka rozpisana jest na nienumerowane rozdziały i zamykający je epilog, po którym zamieszczone są krótkie notki biograficzne dotyczące osób pojawiających się w “Alchemii”, posłowie autorki oraz przypisy i bibliografia. Rozdziały oznaczone są miejscem i czasem, toczą się naprzemiennie - w 1911 roku, w przeciągu miesiąca oraz dużo wcześniej, poczynając od 1886 do 1891 roku - i liczą po kilka stron, co sprawia, że lektura jest nieco bardziej dynamiczna. Styl powieści jest rewelacyjnie dopasowany do sposobu, w jakim wypowiadano się w czasach, o których autorka pisze - są wyrazy, określania, których teraz się już raczej nie używa (ale ich znaczenie nadal jest rozumiane), pojawiają się też najczęściej francuskie czy łacińskie wtrącenia - typowy sposób wypowiedzi dla ówczesnych ludzi wykształconych. Zyskowska jednak stylizuje język tak, że czujemy, że są to inne czasy, ale nie zaburza to współczesnemu czytelnikowi odbioru powieści - czyta się to doskonale, bardzo płynnie, bardzo przyjemnie. Czasami pojawiają się fragmenty listów czy artykułów prasowych, które dodają lekturze sporo autentyczności.
“Ona też to czuje - coraz częściej miota się we własnym ciele, błądząc ścieżkami instynktów dotąd nieuświadomionych, nieznanych. I też zadaje sobie pytania o naturę ludzką i o namiętności. O tę tajemniczą alchemię, której procesów nie rozumie. Niby wie wszystko na temat anatomii, popędu, rozrodczości, wszystko, co można przeczytać w naukowych rozprawach i podręcznikach medycznych przysłanych przez ojca, a jednak są zagadnienia, które pozostają dla niej zagadką.”
Jak sama Zyskowska podkreśla w posłowiu “Alchemii”, Maria Skłodowska-Curie była kobietą niezwykłą, kobietą przecierającą szlaki dla swojej płci - swego rodzaju feministką, emancypantką, która może nie strajkowała na ulicach, ale robiła coś równie ważnego - udowadniała, że kobieta jest równie inteligentna i zdolna do zajmowania się zagadnieniami nauki dokładnie tak samo jak mężczyźni. A jednak, my - jej rodacy - wiemy o niej tak mało, widzimy ją jako kobietę posągową, chłodną, oddająca się tylko i wyłącznie nauce. Jest to obraz zakłamany, bo tak naprawdę Maria była kobietą żywiołową, która przejawiała ogromną pasję do nauki, do swojej pracy laboratoryjnej, ale również tworzyła związki wszelakie - nie tylko romansowe, ale przecież miała też ogromną liczbę przyjaciół, była żoną szaleńczo w mężu zakochaną i matką dwóch uroczych i utalentowanych dziewczynek. Pora, by taki obraz zagościł w głowie Polaków i “Alchemia” jest solidnym krokiem właśnie, by to uczynić.
“Miałyby czuć to samo co ja? Bezustanne rozdarcie między dwoma krajami? One są Francuzkami. Tu jest ich cały świat. Wychowałam je według tutejszych zasad, bez kompleksów i całej tej naszej słowiańskiej bogobojności, religijności, zabobonów. Nie chcę, żeby były grzecznymi panienkami, które są ograniczane konwenansami. Nie chcę, by były takie jak ja kiedyś (...).”
Bo jest to opowieść skupiona na dwóch trudnych momentach Marii w jej życiu prywatnym. Poznajemy ją w skrajnie różnych sytuacjach - jako 18latkę, która właśnie podejmuje się pierwszej pracy jako guwernantka, która mocno stara się utrzymać swoją wybuchowość na wodzy i prezentować się jako cnotliwa, dobrze wychowana panna; a także jako kobietę 43letnią, która znana jest na cały świat, jest wdową i matką dwóch córek, jest wykładowczynią na Sorbonie, poważana w środowisku naukowym tak mocno, że zaraz dostanie nominację do Nagrody Nobla. A jednak te czasy mają ze sobą coś wspólnego - łączy jest postać mężczyzny, z którym Maria wiązać się nie powinna, a w którym jest bardzo zakochana. Bo przecież miłość nie wybiera, prawda?
“Maria zdała sobie sprawę, że przecież dawno temu przerabiała już podobny scenariusz. Mętny powidok mężczyzny, chłopca z przeszłości stanął jej przed oczami.”
Tak łatwo jest ocenić stojąc z boku, a Zyskowska przekonuje nas do tego, że takie podejście jest niesprawiedliwe - ukazuje nam Marię w całej okazałości, pełną targających nią uczuć, w których oczywiście są racjonalne wnioski, ale i jest morze emocji. Te dwie kobiety - Maria młoda i Maria dorosła - choć różne w doświadczenia, są cały czas bardzo ludzkie, bardzo bliskie nam samym. Młoda Maria ma marzenia, do których realizacji dąży, ma pasje, które chce realizować. Dorosła Maria jest bardziej stoicka, odważna, nie daje sobie innym wchodzić na głowę, choć cały czas przeżywa i boi się dokładnie tak samo jak kiedyś… A jednak jest to obraz kobiety silnej, która wygrywa, bo ma o co walczyć, która mimo przeciwności się nie poddaje i uparcie dąży do celu - nawet jeśli oznacza to wejście w świat nauki absolutnie zdominowany przez mężczyzn.
“Marie jest świetną aktorką, która przez lata do mistrzostwa opanowała rolę pozbawionej emocji, chłodnej naukowczyni. I nikt nie musi wiedzieć, że w duszy wciąż jest i pozostanie Manią, dziewczyną z kraju, który nie istnieje, dziewczyną o niespokojnej naturze i dzikim sercu.”
Autorka, poza doskonała kreacją Marii, dba też o to, by pokazać tych, którzy są przy niej, którzy ją wspierają. Bo Maria jest dobrym człowiekiem, który chętnie pomaga innym, zatem też ma wokół siebie tych, chętnych do pomocy, gdy ona tego potrzebuje. Jej relacja z siostrą, też jest tutaj mocno podkreślana, szczególnie w wieku dorosłym- relacja, która dodaje jej siły i wiary w siebie.
“Pierwsza zasada: nigdy nie dać się pokonać ani przez ludzi, ani przez wypadki losu.”
Przez całą tę lekturę jednak myślałam o tym, jak całkowicie inaczej wyglądało życie w tamtych czasach, na przełomie XIX i XX wieku. Fragmenty z życia młodej Marii toczą się na polskiej prowincji, w czasach, gdy Polski przecież oficjalnie nie było, a zatem pod zaborem rosyjskim. Te fragmenty to jakby żywcem opowieść z Jane Austen, w której status urodzenia i zamożności jest wyznacznikiem tego, jak się żyje. Maria jest pomiędzy - jest z klasy robotniczej, jest dobrze wykształcona, ale nie jest na pewno arystokracją - w domu u państwa jest zaledwie nieco bardziej poważana niż służba. I to właśnie status urodzenia jest tym, co staje na drodze miłości - coś, co teraz nikogo by nie obeszło, wtedy budziło prawdziwy skandal.
“Cały Paryż to jedno wielkie, skotłowane namiętnościami pozamałżeńskie łoże, chociaż kobiety i mężczyźni nie mają w nim równych praw. Oni mogą obnosić się z flamami niczym z orderami w klapie na wypiętej piersi, one powinny być dyskretne.”
Nieco inaczej ma się sytuacja w 1911 roku - może dlatego, że toczy się głównie w Paryżu, bo tam Maria od lat żyła, pracowała i wychowywała córki? Tu nieraz podkreślane jest, że życie w Paryżu to wolność, ale wolność nie do końca równa. Tu ciągle mężczyźni mogą więcej - mężczyzna, który ma kochankę zasługuje na przyklask kolegów, kobieta na potępienie. Mimo że każdy tam sypia z kim popadnie, co drugie małżeństwo pełne jest romansów, to w sytuacji Marii przecież nie może być tak łatwo - jako persona znana zachowanie, które przystoi, a przynajmniej nie jest potępiane w wypadku zwyczajnych ludzi, w jej wygląda inaczej. Jest też przecież cały czas obcą na paryskiej ziemi, to ciągle Polka, mimo że od lat mieszkająca i pracująca na rzecz Francji. I tak skandal rozlewa się szerokim bagnem w mediach, a plotkarski Paryż tak łatwo to podchwytuje…
W obydwu przypadkach podkreślane są nierówności - społeczne, klasowe, te związane z płcią. I właśnie to tak mocno uderza, podczas lektury cały czas w głowie kołacze się myśl, jak trudno się musiało żyć w tamtych czasach, szczególnie kobietom, które cały czas, mimo ciągłego udowadniania, że jest inaczej, traktowane były jako człowiek drugiego sortu. To okropne smutne, że Maria i jej podobne kobiety, tyle musiały się nacierpieć przez społeczne konwenanse.
“Jest pani, droga Marie, ucieleśnieniem wszystkiego, czego ci mali duchem ludzie się obawiają: postępu, emancypacji i rewolucji społecznej.”
“Alchemia” to książka bogata, jedna z tych, o których mogłabym pisać i pisać, a i tak zakończyłabym z wrażeniem, że nie omówiłam całości. Zatem zakończmy już teraz. Zyskowska stworzyła powieść bogatą, porywającą, bardzo ludzką i z rewelacyjnie oddanymi skomplikowanymi społecznie sytuacjami - dzięki takiemu przedstawieniu sprawy nie oceniamy, a przyglądamy się wszystkim aspektom historii, próbujemy zrozumieć zachowanie i emocje postaci. Jest to historia o kolejnej silnej kobiecie, która wyprzedzała swoje czasy, której należy się podziw nie tylko za dokonania naukowe, ale i siłę w podejściu po prostu do życia - mimo przeciwności parła do przodu, parła do swojego celu, pełna nadziei i szalejących w niej emocji. To bardzo ludzkie, bardzo empatyczne podejście do jednej z najważniejszych kobiet w historii Polski.
“Czas alchemii, odbierającej zmysły i rozum, to zamknięty rozdział w jej życiu.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!