Autor:
J.D. Robb
Tytuł: Porzuceni
na śmierć
Cykl: Oblicza
śmierci, tom 54
Tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
Data premiery: 19.06.2024
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść
kryminalna
J.D. Robb to kryminalny pseudonim Nory
Roberts, który powstał jeszcze w latach 90tych XX wieku na potrzeby serii
Oblicza śmierci (recenzje - klik!). To wtedy, kilka lat po swoim debiucie w gatunku
obyczajowo-romansowym, autorka pokusiła się o lekki wyskok w swojej twórczości
- cykl planowany był początkowo na szybką serię, liczącą zaledwie trzy tomy. A
jednak stało się inaczej - w przyszłym roku minie trzydziestolecie obecności serii
na rynku książki! Na rynku rodzimym autorki oczywiście, amerykańskim, gdyż u
nas, w Polsce zaczęła ukazywać się dwa lata później. I dlatego też jesteśmy
kilka tomów do tyłu z polskimi wydaniami - na rynku amerykańskim dostępnych
jest 58, u nas premierę właśnie świętował tom 54. pt. “Porzuceni na śmierć”.
Seria ta charakteryzuje się tym, że autorka z łatwością łączy wątki kryminalne
z romansowymi, a akcja toczy się w niedalekiej przyszłości…
Samej Nory Roberts chyba nikomu przedstawiać
nie trzeba? To jedna z najpłodniejszych żyjących amerykańskich autorek, której
książki sprzedały się do tej pory w liczbie ponad pięciuset milionów
egzemplarzy!
Historia “Porzuconych na śmierć” rozpoczyna
się retrospekcją, w której jakaś młoda kobieta, prostytutka i narkomanka
znajduje się na skraju - właśnie planuje jak zabić siebie i swojego
kilkuletniego syna. Ostatecznie jednak w narkotykowym zamroczeniu porzuca
równie nafaszerowanego syna pod kościołem, a sama odjeżdża z zamiarem
pożegnania się z życiem. I tak pojawiamy się w latach współczesnych, czyli w
latach 60tych XXI wieku. Mary Kate Covino została porwana. Trzymana jest w
zamkniętym pomieszczeniu, przywiązana do rury, a mężczyzna, który ją porwał
każe na siebie mówić “skarbie” i udaje małego chłopca… W tym czasie bladym
świtem na placu zabaw znalezione zostaje ciało kobiety. Ktoś podciął jej
gardło, a później ranę zszył i zasłonił apaszką… W ogóle kobieta jest
zaskakująco zadbana, choć ubrana i umalowana dosyć dziwnie - tak nosiło się
dobrych pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat temu. Obok niej leży kartka napisana
dziecięcą ręką, która głosi: niedobra mamusia. Eve Dallas, śledcza nowojorskiej
policji zjawia się na miejscu ze swoją partnerką Peabody - są dosyć zaskoczone
wyglądem ofiary, jednak jest to coś, co mogą wykorzystać, cechy
charakterystyczne, które mogą im pomóc wytypować mordercę. Tylko czy uda im się
to zrobić, zanim ten uderzy znowu?
Książka rozpisana jest na 22 rozdziały, jednak
nie są one pisane jednym ciągiem - podzielone są na krótsze scenki, dzięki
czemu książkę czyta się wygodnie. Historia przedstawiona jest z trzech
perspektyw: ‘wcześniej’ oraz ‘teraz’, a ‘teraz’ pisane jest z perspektywy Eve i
porwanej kobiety. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego
przez narratora wszechwiedzącego, który z łatwością zgłębia się w głowy, myśli
postaci, z perspektywy której dany fragment historii opisuje. Styl powieści
jest codzienny, momentami potoczny, a dialogi pomiędzy śledczymi często
okraszone są nutką humorystyczną. Całość czyta się przyjemnie.
Dzięki wspomnianemu już podziałowi na trzy
perspektywy narracji, historia od samego początku mocno ciekawi. Śledzimy losy
trzech kobiet - tej, która żyła jakiś czas temu, tej, która musi dostosować się
do nowej rzeczywistości, w której uwięziona jest przez porywacza i dociekliwej,
upartej śledczej, czyli Eve. Ją już znamy i tutaj nie traci na swojej
błyskotliwości - dalej wierzy w swoją umiejętność złapania złoczyńcy, dalej
skrupulatnie dąży do celu, a wieczorem wraca do domu do kochającego ją
Roarke'a, jej męża. Na wstępie wspomniałam o wątku romansowym - tutaj na
szczęście były tylko dwie krótkie sceny, więc spodziewając się ich (jako
absolutna przeciwniczka romansu w kryminałach) byłam w stanie je przełknąć,
choć przyznaję, że nawet słownictwem odbiegają od reszty historii. Na szczęście
ten wątek możemy potraktować bardzo marginalnie i skupić się na tym, co
dominuje w tej historii, czyli na zbrodni.
“- Niektórzy zawsze znajdowali i będą znajdować powody, żeby nie tolerować tego, co uważają za inne lub wykraczające poza ich normy.- No cóż, ten świat byłby o wiele lepszy, gdyby więcej ludzi pilnowało własnego nosa, zamiast próbować układać życie innym.”
A ta oddana jest z zaskakującą pod względem
psychologicznym dokładnością. Fragmenty pisane z perspektywy kobiety porwanej
są bardzo przejmujące, obrazują jej hart ducha, ale i przerażają, gdyż widzimy
jej oczami zaburzenia porywacza - a przecież człowiek zaburzony jest
nieobliczalny, więc kobieta tak naprawdę cały czas balansuje na pograniczu
życia i śmierci. My wiemy to od początku, bo przecież ofiara znaleziona na
placu zabaw musi być jakoś z tą zbrodnią powiązana. Fragmenty z Eve skupiają
się na dokładnej pracy śledczych - szukaniu dowodów, przepytywaniu świadków i
dedukcji, czyli na rodzaju kryminału skupionym na aspekcie psychologicznym
zbrodni, nie ma makabrze i brutalności. Trzecie fragmenty, te z przeszłości są
najbardziej tajemnicze, bo nie do końca wiadomo czemu je obserwujemy i gdzie
zmierza ten fragment opowieści… Nadaje to lekturze dreszczyku emocji.
Sama zagadka kryminalna prowadzona jest
naprawdę dobrze. Tempem umiarkowanym, odpowiednio wyważonym, by trzymać
czytelnika przez całą lekturę w zaciekawieniu. Intryga jest dosyć rozbudowana,
dobrze przemyślana i faktycznie zaskakująca - nie spodziewałam się takiego
obrotu sprawy, mimo tego, że części historii dało się domyśleć. To był raczej
zabieg zamierzony, bo to, co zostało niewiadomą aż do finału w zupełności
wystarczyło, by czytelnika zainteresować. Przyznam, że jak na Norę, mając teraz
w pamięci pierwsze tomy tej serii, jestem pod wrażeniem tej zagadki
kryminalnej! Naprawdę nie znalazłam w niej większych potknięć, bawiłam się
naprawdę doskonale!
Na pewno warto też wspomnieć o postaciach
serii - oczywiście, bacząc na ilość tomów, każdy z nich da się czytać
oddzielnie, a postacie w każdym zarysowane są tak, że czytelnik się nie pogubi.
Poza ciekawymi kreacjami dwóch wspomnianych kobiet, uwagę przywiązuje dynamika
w relacjach śledczych - dużo tam kolorów, dużo humoru w rozmowach, panuje
naprawdę przyjazna, rodzinna atmosfera. Zresztą Eve z Roarke’iem mają swoich
przyjaciół, częściowo związanych z pracą i ich życie prywatne też się na chwilę
przez historię przebija, co daje wytchnienie od dosyć obciążającej psychicznie
zagadki kryminalnej.
No właśnie, bo tematy, jakie ta intryga
porusza, są bolesne. Tyczą się krzywdy, jaką rodzice mogą wyrządzić dziecku,
tyczą się zniszczonych żyć, którym nikt nigdy nie pomógł. Historie tragiczne,
które prowadzą do jeszcze większych tragedii, do narodzin zła, które wcale nie
wydaje się pojęciem prostym, nie jest typowo czarno-białe. Rozpatrując więc
historię pod kątem tematycznym, mamy tu zderzenie dwóch różnych obrazów rodzin
- tych szczęśliwych, w których dzieci są darem, w którym są pożądane i
docenione, i tych, w których nikogo nie obchodzą… lub budzą poczucie
bezsilności, gdyż rodzic zwyczajnie nie jest w stanie o własne dziecko się
zatroszczyć.
“Nigdy nie zdołamy przed nimi uciec, prawda? Nigdy naprawdę nie udaje nam się uciec przed grzechami z przeszłości.”
Podsumowując, “Porzuceni na śmierć” to jeden z
najlepszych kryminałów Nory Roberts jakie miałam okazję czytać. Zagadka jest
skomplikowana, solidnie przemyślana i naprawdę dobrze umotywowana
psychologiczne, a równocześnie tak bliska tematom nam znanym - rodziny, więzi
rodzic-dziecko. Do tego dochodzi lekki styl w dialogach, przyjemnie
przyjacielskie relacje pomiędzy śledczymi, co trochę te trudne tematy, jakie
intryga porusza, równoważy. Historia dobrze trzyma w napięciu, sama miałam
problem, by się od niej oderwać. I gdyby nie te wciśnięte nieco na siłę dwa
sceny romansowe, to byłoby naprawdę idealnie! Tylko czy wtedy to nadal byłaby
Nora? 😉
Moja ocena: 7,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!