Autor: Jo Nesbø
Tytuł: Królestwo
Tłumaczenie: Iwona
Zimnicka
Data premiery: 02.09.2020
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 480
Gatunek: kryminał
/ thriller psychologiczny
Kiedy mowa o kryminalne skandynawskim to pierwszym
nazwiskiem przychodzącym na myśl na pewno jest Jo Nesbø. Autor debiutował w 1997 roku
pierwszym tomem cyklu o Harry’m Hole’u, który na ten moment liczy już 12 tomów.
Seria szybko przyniosła mu duży rozgłos, trochę literackich nagród, a także
kilka ekranizacji. Oprócz tego autor wydał też cykl książek detektywistycznych dla
dzieci o Doktorze Proktorze oraz kilka osobnych powieści, do których zalicza
się „Królestwo”. Tłumaczony jest na 50 języków, a liczba sprzedanych egzemplarzy
liczy ponad 40 milionów. Sama w swojej biblioteczce mam całą kolekcję jego książek,
choć ciągle jeszcze nie udało mi się z całością zapoznać. Wręcz przeciwnie,
„Królestwo” było moją drugą stycznością z piórem tego popularnego pisarza.
Årtun to mała wioska położona na terenach górskich
Norwegii. W niewielkim oddaleniu od niej, oddzielone groźnym Kozim Zakrętem
położone jest gospodarstwo rodziny Opgard, w którym od piętnastu lat samotnie
mieszkał Roy, mechanik samochodowy, teraz kierownik stacji paliwowej. Jego
spokojna egzystencja zostaje zaburzona przez powrót młodszego brata, Carla,
który od lat uczył się, pracował i mieszkał w Stanach i Kanadzie. Carl w
rodzinne strony wraca razem z żoną, Shannon oraz wielkim planem – na ich nieużytkach
chcą zbudować wielki hotel ze SPA. W jego powstanie ma włączyć się cała wioska,
a co za tym idzie, wszyscy na tej budowie mają skorzystać, Årtun
ma zaistnieć na mapie Norwegii. Czy jednak wszystko jest tak proste jak Carl to
przedstawia? Co się działo z nim przez te wszystkie lata, które spędził w
Stanach? I czy takie zamieszanie to na pewno dobry pomysł, kiedy obydwóch braci
ma w swojej przeszłości mroczne tajemnice, które powinny zostać nieodkryte?
Książka składa się z prologu i 71 rozdziałów rozdzielonych
na 7 części. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Roya w pierwszej osobie
czasu przeszłego. Styl jest spokojny, wyważony, uważny, w książce jest dużo
opisów, przemyśleń i wspomnień głównego bohatera. W tekście często można
natknąć się na wtrącenia w języku angielskim – w językach skandynawskich nie
jest to jednak nic dziwnego, tym bardziej w rodzinie głównego bohatera, gdyż
jego ojciec przyjechał do Norwegii ze Stanów. Mimo narracji pierwszoosobowej i
pojawiających się, dosyć zaznaczających się w tekście opisów, styl wydaje się
surowy, pozbawiony ozdobników czy zbędnych rozwlekań, co tylko podkreśla surowy
klimat górskiej norweskiej wioski.
Muszę przyznać, że „Królestwo” jest trudne do
skategoryzowania. Oczywiście znajdziemy tu wątki i kryminalne i elementy thrillera,
jednak wydaje się, że to wszystko jest tylko pretekstem, by zastanowić się nad
istotą więzi rodzinnych, tu tych szczególnych, bo istniejących pomiędzy braćmi,
z których przynajmniej jeden dla drugiego jest w stanie zrobić naprawdę
wszystko. To też świetny obraz małej, pozbawionej pespektyw wioski, relacji i
zależności w całym jej społeczeństwie. Sama książki słuchałam w formie
audiobooka z rewelacyjny lektorem Krzysztofem Gosztyłą, niemniej jednak trochę
żałowałam, że nie znalazłam czasu na lekturę w formie tradycyjnej – książka
wydaje się skarbnicą cytatów.
Bo nic tu nie jest tak naprawdę oczywiste. Mimo, że życie w
tak małej wiosce wydawałoby się dosyć proste, to jednak pełne jest coraz
większych, mroczniejszych komplikacji. Wynikających z braterskich więzi i tego
przytłaczającego uczucia winy i odpowiedzialności za młodszego brata. Roy jest
postacią niezwykle złożoną i skomplikowaną. Sam ma proste pragnienia, a w sumie
jedno pragnienie – chce kiedyś zostać właścicielem stacji paliwowej. Nie zależy
mu na budowaniu relacji z innymi, jeśli miłość przyjdzie, to w porządku, jeśli
nie, to Roy i tak sobie poradzi. To prostota zaburzona zostaje, gdy pojawia się
jego młodszy brat – tak, ‘młodszy’ ma tu duże znaczenie, bo Roy od pewnego
incydentu z lat młodzieńczych, do którego doszło w ich domu rodzinnym, czuje
się w pełni za brata odpowiedzialny. Broni go, ratuje z tarapatów i pomaga
finansowo, gdy tylko ten go o to poprosi. Ta zależność z każdym kolejnym
rozdziałem się pogłębia, aż czuć jak bardzo jest niezdrowa. Czy jednak szeroko
pojęta solidarność ma swoje granice? Czy Carl może zrobić coś, co spowoduje, że
Roy się od niego odwróci? Patrząc na ich relacje, wydaje się to mocno wątpliwe.
To wszystko jednak jest jeszcze mocniej skomplikowane, co
widać gdzieś już w drugiej połowie powieści. Aż mnie kusi, żeby tę postać
zanalizować do końca, jednak nie chcę psuć elementu zaskoczenia, więc w tym
momencie muszę zaprzestać 😊 Podkreślę tylko jeszcze raz – analiza
psychologiczna tego bohatera, poziom jego zatracenia, które tym mocniej jest
widoczne w styczności z surowym, skandynawskim stylem, jest prawdziwym
majstersztykiem.
Historia ta może nasuwać różne skojarzenia, tym jednak
wysuwającym się na prowadzenie, na pewno jest biblijna przypowieść o Kainie i
Ablu. Wydaje się nawet, że to właśnie na jej szkielecie oparta jest historia
Opgardów, a przynajmniej jej główne założenia. I nie, nie chodzi tu o
morderstwo, a te skomplikowane emocje jakie pojawiają się pomiędzy braćmi. Czy
można więc „Królestwo” nazwać uwspółcześnioną, bardziej rozbudowaną wersją tej
biblijnej przypowieści? I tak, i nie – i znowu nie mogę zdradzić dlaczego 😊
W książce znajdziemy wiele elementów, które istotne są dla
bohaterów, a zarazem dla fabuły i wydźwięku całej historii. Sporo tu porównań
postaci do ptaków, przez co człowiek staje się częścią ekosystemu, tym, co
należne jest Ziemi. W ogóle górska mała wioska z groźnie mroźną zimą jest
niesamowicie klimatycznym miejscem, trochę smutnym, depresyjnym, jednak tak
zależnym od natury, jak to teraz rzadko już jest spotykane. Natury surowej i
trudnej, która nie chce pozwolić na wzrost jadłodajnych roślin, która nie chce
pozwolić na zmiany. Która sama zastawia na człowieka pułapki. Czy człowiek ma
moc jej się przeciwstawić? A może jest w stanie ją sobie podporządkować?
Wykorzystać do swoich celów? Czy królestwo Opgardów jest iluzją czy
potencjalną, dotąd niewykorzystaną kopalnią złota?
Wspominając o istotnych elementach historii muszę też
napisać o samochodach, które w tej rodzinie, i w ogóle w wiosce też mają spore
znaczenie. Tu model samochodu jest symbolem statusu, ale czy rzeczy materialne
nie prowadzą nas do zguby? Okładkowy cadillac jest świetnym ku temu przykładem,
a zarazem dobrze wiąże się z naturą, poprzez jego tak zwane skrzydła, dzięki
którym, jak ptak, ma szansę poszybować.
Po lekturze „Królestwa” wiedziałam, że jest to książka,
która wymaga dłuższego namysłu. I potwierdziła to ta recenzja – im więcej o
książce myślałam, im więcej pisałam, tym więcej zagadnień do mnie przychodziło.
Tak więc tematów, które mogłabym jeszcze poruszyć nie wyczerpałam nawet w
połowie – to chyba znak, jak dużo książka sobą niesie, prawda? Pozornie
kryminał, naprawdę dużo więcej. To książka, do której po latach na pewno warto
wrócić, bo jestem pewna, że kolejna lektura tylko pogłębi uczucie bogactwa i
wielowątkowości tej powieści.
Moja ocena: 8,5/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu
Dolnośląskiemu!