sierpnia 28, 2019

"Pokuta" Anna Kańtoch

"Pokuta" Anna Kańtoch

Tytuł: Pokuta
Data premiery: 31.07.2019
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 352

„Pokuta” to trzeci kryminał osadzony w realiach PRLu autorstwa Anny Kańtoch. Dla mnie jednak to było pierwsze spotkanie z twórczością autorki i od razu przyznam, że nie spodziewałam się aż takiej uczty kryminalnej! Gdybym wiedziała, co autorka potrafi wyczarować, na pewno po jej książki sięgnęłabym wcześniej! Ale o tym za chwilę 😊
Anna Kańtoch znana jest głównie z książek w tematyce szeroko pojętej fantastyki. Debiutowała w 2004 roku opowiadaniem w czasopiśmie, rok później został wydany jej zbiór opowiadań. Od tego czasu autorka zdobyła wiele nagród literackich, jest np. pięciokrotną laureatką nagrody im. Janusza A. Zajdla. W 2016 roku autorka porwała się na powieść inną gatunkową – kryminał pt. „Wiara”. Jak sama przyznaje kryminalne zagadki były z nią od zawsze, od tego gatunku w latach młodzieńczych zaczynała swoją przygodę z pisaniem, dopiero później urzekła ją fantastyka. Teraz zdecydowała się na powrót do tego gatunku, z czego cieszę się niezmiernie! „Łaska” została nagrodzona Kryminalną Piłą, a kolejny kryminał autorki pt. „Wiara” otrzymała Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej. Myślę, że „Pokuta” też na pewno otrzyma swoje wyróżnienie! 😊

Akcja powieści „Pokuta” toczy się na w małej nadmorskiej miejscowości Przeradowo w drugiej połowie lat 80tych. Pod koniec września na plaży została znaleziona martwa młoda dziewczyna –uduszona i porzucona. Policja szybko aresztowała sprawcę. Młody chłopak zakochany w dziewczynie, Andrzej Biały oczekuje w więzieniu na rozprawę, kiedy z początkiem listopada na komendę zgłasza się starszy pan, włóczęga, Jan Kowalski i twierdzi, że to on jest mordercą dziewczyny. I to nie tylko tej, a sześciu, które mordował zawsze we wrześniu równo co 7 lat. Jak to możliwe, że nikt nie zauważył powtarzalności znikania dziewczyn? Kim jest Jan Kowalski? Czy można mu wierzyć? Z tymi i innymi pytaniami przyjdzie się zmierzyć zwyczajnemu milicjantowi starszemu sierżantowi Krzysztofowi Igielskiemu...

Kompozycyjnie książka podzielona jest na 6 części. Każdą z nich otwiera scena z czasów morderstwa dziewczyny, po czym akcja przenosi się półtora miesiąca później, kiedy dzieją się aktualne wydarzenia. Te podzielone są na dni opatrzone dokładną datą. Mimo braku podziału na tradycyjne rozdziały nie odczułam dyskomfortu pod tym względem, książkę czytało się szybko i sprawnie.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża głównie za milicjantem Igielskim oraz nastolatką Polą. Styl powieści jest spokojny i uważny.  Ogólnie jest to kryminał w starym stylu, nawiązujący do klasyki, gdzie nie liczy się brutalność i efekciarstwo, a intryga i dedukcja śledczego.

Śledczym tym jest wspomniany już starszy sierżant Krzysztof Igielski. To mężczyzna po 40stce, z małym brzuszkiem, misiowaty i flegmatyczny, który nie wymaga od swojego życia za wiele. Jego marzeniem jest po prostu rodzina, żona, dom, dzieci i spokojna egzystencja.
„...był trochę dumny ze swojej sympatii do zwyczajności. Ludzie gonili nie wiadomo za czym, a przecież tak naprawdę mało kto był stworzony do czegoś bardziej oryginalnego niż przeciętność.”
Niestety rzeczywistość wygląda inaczej – Igielski mieszka sam w małej kawalerce, a jego lodówka ciągle świeci pustkami. Rok temu zostawiła go partnerka, z którą miał nadzieję spędzić resztę życia. Pozornie pogodził się ze startą, jak sam przyznaje radzi sobie po jej odejściu. Igielski to dobry glina. Mimo tego, że zamordowana dziewczyna to jego bodajże drugie zabójstwo w życiu, to sierżant nie traci zimnej krwi. Potrafi się skupić, analizuje i robi użytek z logicznego myślenia.

Pomaga mu w tym lekarz psychiatra Edward Nowacki, jego dobry przyjaciel, pasjonujący się kryminologią. Mężczyźni spotykają się często wieczorami w domu lekarza i przy kolacji i piwku omawiają sprawę oraz prowadzą na jej temat szerokie rozważania, a żona lekarza czuwa by panowie nie czynili takich wysiłków o pustych żołądkach. Każda taka jedna scena w domu Nowackiego to mistrzostwo, świetne nawiązanie do klasyki kryminału.

Sporą rolę w historii odgrywa też nastolatka Pola. Ledwo po maturze, kiedyś w dzieciństwie przyjaźniła się z zamordowaną dziewczyną. Pola jest samotna i smutna, nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem, ma bardzo niską samoocenę i brak pomysłu na dorosłe życie. Co dzień pomaga matce w pensjonacie umierając przy tym z nudów. Kiedy dziewczyna dostaje od matki zamordowanej kilka rzeczy należących do Reginy, odkrywa tam kilka niepokojących rzeczy, które popychają ją do małego samodzielnego śledztwa.... To naprawdę świetnie zbudowana postać literacka! Wzbudza w czytelniku wiele emocji.

Akcja powieści, jak już wspominałam, toczy się niespiesznie, zgodnie ze stylem życia w małej miejscowości, gdzie nigdy nic się nie dzieje. Intryga jest poprowadzona mistrzowsko, chociaż ciągle jeszcze nie wiem jaki mam stosunek do zakończenia – na pewno jest mocno nieoczywiste, moje przypuszczenia biegły zupełnie w innym kierunku.

Klimat PRLowski też mnie zadowolił. Bałam się trochę czy nie będzie on za nachalny, czytałam już kilka opowiadań innych autorów, które trochę mnie zniechęciły do tego okresu jeśli chodzi o akcję powieści kryminalnej. Tutaj jednak nie mam nic do zarzucenia – PRL nie wpycha się drzwiami i oknami, jest wyciszony i spokojny, gdzieś tam w tle. Dla mnie perfekcyjnie.

Ogólnie jestem zaskoczona jak dobra to była lektura. Lubię klimaty małomiasteczkowe i te w okolicach morza, więc wiedziałam, że historia mi się spodoba, ale nie myślałam, że aż tak! A tutaj dostałam kryminał w starym stylu, dokładnie tak jak lubię. Postacie są ciekawe, ale nie pozbawione wad, dialogi rewelacyjne! Akcja spokojna, intryga dobrze zaplanowana. Czytanie tej książki to była dla mnie czysta przyjemność – teraz nie pozostaje mi nic innego jak szybko sięgnąć po dwa pozostałe kryminały autorki. Teraz już wiem na co Kańtoch stać!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarne!

sierpnia 28, 2019

"The world of lore: niegodziwi śmiertelnicy" Aaron Mahnke

"The world of lore: niegodziwi śmiertelnicy" Aaron Mahnke

Tytuł: The world of lore. Niegodziwi śmiertelnicy
Cykl: The world of lore, tom 2
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Data premiery: 09.07.2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 400

Książka „The world of lore: Niegodziwi śmiertelnicy” to drugi tom cyklu, który powstał na podstawie bardzo popularnego, nagradzanego podcastu „Lore” autorstwa Aarona Mahnke. Na rynku amerykańskim ukazały się już trzy książki ze świata Lore, więc ja w oczekiwaniu na polskie wydanie tomu trzeciego szybko muszę nadrobić tom pierwszy! Autor książek i podcastu od dzieciństwa miał smykałkę do opowieści oraz przejawiał głęboką fascynację prawdziwymi dawnymi mrocznymi i dziwnymi historiami. W życiu dorosłym udało mi się wybić na wspomnianym podcaście, który okazał się wielkim sukcesem. Prócz książek, Amazon nakręcił także na podstawie podcast serial. Autor Lore prowadzi aktualnie jeszcze dwa inne podcasty: „Cabinet of Curiosities” oraz „Unobscured” . Prywatnie, mąż, ojciec, wieczory lubi spędzać w fotelu przy kominku ze szklaneczką szkockiej w ręku.

„Niegodziwi śmiertelnicy” to zbiór opowiadań o ludziach, którzy popełnili mrożące krew w żyłach zbrodnie. Historie te dotyczą bardzo różnych czasów, począwszy od XV wieku, skończywszy na XXw. Również terytorialne są bardzo rozległe, można powiedzieć, że obejmują cały świat, choć miałam wrażenie, że najwięcej opowiadań jest z okolicy USA oraz Anglii w okolicy XVII-XVIII wieku.
Książka podzielona jest na 5 części – historie w nich zawarte skupiają się tematycznie np. na czarach, zbrodniach popełnionych przez kobiety, ludziach prowadzących podwójne życie czy historie z elementem magii, nie do końca wyjaśnione. Narrator przedstawia te historie zgodnie ze źródłem, niczego nie zmienia, chociaż nie szczędzi swoich własnym komentarzy. Narrator to bajarz, gawędziarz, który z największym, makabrycznych zbrodni potrafi skleić interesującą opowieść. Nieraz zwraca się bezpośrednio do czytelnika i nieraz nawiązuje to naszych aktualnych czasów, technologii i sposobu życia. Te historie, mimo iż przerażające w swoim okrucieństwie, można by opowiadać długimi wieczorami, przy ogniu wesoło trzaskającym w kominku, z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni.

Przy tej pozycji koniecznie trzeba też omówić wydanie książki. Okładka jest genialna, zielono-czarna ze świetną grafiką. Za wszelkie ilustracje zawarte w książce odpowiedzialny jest utalentowany ilustrator M.S.Corley. Każdą z części otwiera grafika na całą stronę, a każde opowiadanie opatrzone jest małą ilustracją pod tytułem. Szczerze spodziewałam się, że większych ilustracji będzie więcej, jednak czytając doszłam do wniosku, że jednak książce niczego nie brakuje, jest bardzo rzetelnie i ładnie przygotowana.





Co do samej treści to opowiadań jest naprawdę sporo. Jedne są straszniejsze, drugie mniej, niektóre takie, że raczej odradzam spożywanie przy nich posiłków. Niektóre dosyć dziwne, szczególnie te, które nawiązują do magicznych mocy, które nie zostały ostatecznie wyjaśnione.
Większa część opowiadań dotyczy osób, o których nigdy nie słyszałam, jednak znajdziemy tutaj też dosyć znane osobowości jak np., hrabinę Elżbietę Batory czy prababkę samej Margaret Atwood! Poznamy też historię, która była źródłem książki doktora Jekylla i pana Hyde’a, a także dowiemy się co tak naprawdę kryje się za legendą o szczurołapie z Hameln. Poznamy też dawne przesądy, legendy i mity jak np. o odmieńcach – dawne wytłumaczenie dla chorób psychicznych. Poznamy też historię pewnych miejsc, miast, jak np, Edynburga w początkach XIX wieku. Historie te naszpikowane są wiedzą o dawnym życiu, co tym mocniej podkreśla ich atrakcyjność.
„...niektórzy zbrodniarze są po prostu zbyt niegodziwi, by umrzeć.”
Podsumowując, lektura też książki jak najbardziej mnie zadowoliła. Nie spodziewałam się, że aż tak będzie mi się podobać, ale każda z tych historii jest naprawdę ciekawie i mądrze opowiedziana. Idealna lektura na nachodzące długie jesienne wieczory!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

sierpnia 27, 2019

"Stranger things. Ciemność nad miastem" Adam Christopher

"Stranger things. Ciemność nad miastem" Adam Christopher

Tytuł: Stranger things. Ciemność nad miastem
Cykl: Stranger things, tom 2
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Data premiery: 03.07.2019
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 460
Audiobook wydany przez Poradnia K, czas trwania 11h 54min, czyta Mikołaj Krawczyk

„Ciemność nad miastem” to druga książka z cyklu uniwersum Stranger Things. Tym razem historia skupia się na przeszłości bohatera Hoppera, a za powstanie tomu odpowiedzialny został Adam Christoper. To autor książek fantasy, wygląda, że dosyć znany. Znalazłam też informację, że napisał opowiadanie do antologii Star Wars i serialu Elementary oraz kilku gier. Jak w takim razie poradził sobie z uniwersum Stranger Things?

Historia Hoppera opowiedziana jest w czasach aktualnych serialowi. Rok 1984 Boże Narodzenie. Hopper spędza święta sam z Nastką i jakoś tak dochodzi do rozmowy o przeszłości Hoppera. Nastka znalazła pudło z Nowego Jorku i jest bardzo ciekawa co wtedy się wydarzyło. Hopper ulega i zaczyna opowieść o wydarzeniach z Nowego Jorku w 1977 roku, kiedy to wstąpił do tamtejszej policji i poprzez kilka zbiegów okoliczności zaczął działać pod przykrywką i infiltrować tamtejszy gang, któremu dowodzi były żołnierz Saint John. Co planował Saint John? Czy Hopper zdołał go powstrzymać?

Od strony kompozycji książka składa się z 53 rozdziałów poprzetykanych wydarzeniami z chatki Hoppera w 1984. Narracja, o ile dobrze pamiętam ( nie mam dostępu do ebooka) prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie z punktu widzenia głównego bohatera.

Tym razem recenzja będzie wyglądać trochę inaczej. Najpierw opiszę plusy, później minusy książki.
Za plus, tak jak i w poprzedniej części, na pewno trzeba zaliczyć dobre umiejscowienie historii w wydarzeniach tamtych czasów. Klimat końcówki lat 70. jest dobrze oddany, jest trochę o polityce, dużo mówi się o wojnie w Wietnamie, na której zresztą był i Hopper i Saint John. Właśnie poprzez te dwie postacie możemy zaobserwować jak wojna wpływa na jej uczestników, zagłębiamy się w towarzystwo weteranów wojennych i wszystkich konsekwencji psychicznych jakie niesie ze sobą wojna.

Jednym z ważniejszych bohaterów jest partnerka policyjna Hoppera – Delgado. Poprzez tę postać przedstawiona jest dyskryminacja kobiet wśród funkcjonariuszy policji. Delgado jest latynoską, co zdecydowanie nie ułatwia jej codziennej egzystencji wśród szowinistycznych kolegów z komisariatu.

Pochwalę także pomysł osadzenia akcji w dwóch planach czasowych, dzięki czemu Nastka jest zaangażowana w całą historię. Początek opowieści z Nowego Jorku ma małe zapędy kryminalne, więc ten zarys też uznaję za plus.

Niestety na tym się kończy. Szczerze powiem, że naprawdę nie wiem co ta książka miała wnieść do historii Stranger Things. Wydaje mi się, że takie książki z założenia powinny coś wyjaśniać, pogłębiać motywy znane z serialu. Dlatego też spodziewałam się historii wyjaśniającej śmierć żony i córki Hoppera, a przynajmniej coś z tym związanego. Niestety nic takiego nie dostałam, historia jest całkowicie odrębna, nic nie wnosi do serialowej postaci Hoppera. Tym bardziej, że Hopper przedstawiony w powieści nie ma za wiele cech wspólnych z bohaterem serialowym. W serialu Hopper jest mrukliwy, ponury, czasem rzuci jakąś sarkastyczną uwagę i za to go lubimy. Tutaj, w książce, Hopper to naprawdę miły, pomocny i otwarty gość.

Drugi mój ogromny zarzut to nierealność sytuacji. Nastka w 1984 roku ma ile? 12 lat? 13 może? W każdym razie to tylko dziecko. Owszem, po dużych przejściach, ale kto normalny w Boże Narodzenie opowiada dziecku o trupach, morderstwach, wojnie, gangach i ogólnej złości i nienawiści? Jestem tym dosyć zbulwersowana, nie dosyć, że serialowy Hopper nie podjąłby się takiej opowieści, to przecież to jest logiczny facet, który jest jaki jest, ale ma na uwadze dobro Nastki. W życiu by czegoś takiego jej nie opowiadał! W Boże Narodzenie! Jestem oburzona!

Motyw kryminalny, o ile dobrze się zapowiadał, tak został całkowicie zmarnowany, a zachowanie ludzi podczas braku dostawy prądu (stąd tytuł) jest równie mocno przesadzone.

Ogólnie jestem bardzo mocno rozczarowana tą książką, naprawdę nie widzę w niej sensu.

Moja ocena: 3/10

Recenzja powstała na potrzeby portalu czytampierwszy.pl




sierpnia 26, 2019

"Pieszo i beztrosko" Bonnie Smith Withehouse

"Pieszo i beztrosko" Bonnie Smith Withehouse

Autor: Bonnie Smith Whitehouse
Tytuł: Pieszo I beztrosko. O sztuce spacerowania
Tłumaczenie: Magdalena Witkowska
Data premiery: 19.06.2019
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 240

„Pieszo i beztrosko” to mały, zgrabny dziennik interaktywny, który ma za zadanie w pełni pomóc czytelnikowi wykorzystać wszelkie korzyści płynące ze spacerów. Autorka Bonnie Smith Whitehouse jest profesorem angielskiego na jednym z amerykańskich uniwersytetów od ponad 15 lat. Sama określa się jako pielgrzyma, miłośnika ptasich trelów, amatorkę malarstwa i ręcznie robionych kartek okolicznościowych oraz matkę przebojowych chłopców i żonę najlepszego męża w kosmosie. Swoją naukę stara się łączyć ze spacerami, kontemplacją natury i uważnością otoczenia.

Omówienie tej książeczki zacznijmy od jej wydania. Jest małe, zgrabne, idealne do torebki czy choćby niesienia w dłoni. Okładka jest bardzo przyjemna w dotyku.
Kompozycyjnie książka podzielona jest na wstęp, 6 części, posłowie i spis zalecanych lektur. Każdą z części otwiera trafny cytat, później mamy kilka słów od autorki omawiającej poruszane w części zagadnienie, często z prywatnymi wstawkami, a następnie rozłożenie zagadnienia na kilka czynników – tutaj też z cytatem lub małym rozważaniem oraz zadaniem dla czytelnika – trzeba coś przemyśleć, napisać czy narysować, na co też jest specjalne miejsce. Brzmi to może ciężko i skomplikowanie, więc by udowodnić że jest całkowicie odwrotnie, zamieszczam kilka zdjęć środka.






Celem tej książeczki jest pomóc czytelnikowi (pielgrzymowi, spacerowiczowi) osiągnąć pełną korzyść zmysłową i psychiczną ze spaceru.
 „... narzędzie do pogłębiania i poszerzania własnej świadomości, regeneracji sił, pobudzenia kreatywności i wzmacniania poczucia wdzięczności.”
Autorka przekonuje, że spacer to świetny odpoczynek od wirtualnego świata, w którym coraz mocniej żyjemy.
„...żebym się mniej martwiła efektywnością, a więcej uwagi poświęcała niesamowitości otaczającego mnie świata.”
 Dzięki wyjściu na zewnątrz nasz mózg zmienia tor myślenia, a samo spacerowanie poprawia kreatywność o podobno nawet 60%. Właśnie podczas spaceru największe umysły świata wpadały na swoje najlepsze pomysły. Autorka bardzo często powołuje się na te autorytety, nie zabraknie tu znanych filozofów, artystów i muzyków. Dla mnie miłym akcentem było wspomnienie Cheryl Strayed, i jej książki„Wild” (pol. „Dzika droga”), na której podstawie powstał jeden z moich ulubionych filmów.

Ogólnie dziennik skłania do refleksji, do bycia bliżej natury – w końcu przyroda i kontemplacja otoczenia są z człowiekiem od zarania dziejów. Dzięki spacerom przywracamy swojemu wnętrzu balans, czerpiemy więcej ze świata, skupiamy się na pozytywach, na wdzięczności za otaczające piękno.

Książka ta bardzo wpisuje się w moją filozofię życia, ja też uważam, że człowiek zazna spokoju tylko w otoczeniu przyrody, tego co naturalne, tylko to daje wytchnienie. Komputery, nowe technologie, to wszystko jest oczywiście potrzebne teraz do życia i zarobków, jednak wprowadza wiele zamieszania i niepotrzebny mętlik. Odciąga uwagę, sprawia że nie jesteśmy obecni w rzeczywistości tak jak powinniśmy. A liczy się tu i teraz, to co nas otacza, te cuda i prostota świata.
„Błogosławieni Ci, którzy dostrzegają piękno w zwyczajnych miejscach – gdzie inni nie widzą nic” (Camille Pissarro)
Gdy nauczymy się to dostrzegać, będziemy uważniejsi i wrażliwsi na to co dostajemy i spotykamy na co dzień, to osiągniemy w końcu ten balans duszy, radość i spokój. Sama tego szukam, a ta mała książeczka pomogła mi o tym przypomnieć.
„Spacerowanie to niesamowita przygoda, pierwsza forma medytacji. Najbardziej naturalna dla człowieka praktyka bliskości serca i duszy. Spacerowanie pozwala osiągnąć doskonałą równowagę entuzjazmu i pokory.” (Gary Snyder)
Co do samych poleceń i zadań, które zadaje nam autorka, to są takie co przypadły mi do gustu i takie co może trochę mniej. Jednak myślę, że to akurat zależy od charakteru czytelnika i jego podejścia do świata czy miejsca zamieszkania. By w pełni skorzystać z tego, co oferuje ta książeczka potrzebujemy tylko wygodnych butów i długopisu.

Podsumowując, jestem tą książeczką zachwycona. Dobrze jest sobie przypomnieć co jest ważne w życiu. Myślę, że książka spodoba się wszystkim tym, którzy szukają w życiu swojej drogi, tym, którzy dostrzegają piękno otaczającego świata, a tym co tego ciągle nie widzą, może pomoże to w końcu dostrzec, otworzy oczy na kilka istotnych spraw. Mimo tego, że nie wypełniałam długopisem poleceń, wiele z książki wyniosłam, wiele sobie przypomniałam, co gdzieś po drodze mi się zagubiło. W pełni popieram wszelkie takie akcje, a książki o takiej tematyce uwielbiam. Samo wydanie książki jest dobrze przemyślane i bardzo przyjemne, idealne na krótsze i dłuższe spacery.

Moja ocena: 8/10

Książka dołączyła do mojej biblioteczki dzięki portalowi czytampierwszy.pl






sierpnia 26, 2019

"Niewinność Lukrecji" Eliza Korpalska

"Niewinność Lukrecji" Eliza Korpalska

Tytuł: Niewinność Lukrecji
Data premiery: 04.07.2019
Wydawnictwo: Oficynka
Liczba stron: 226

„Niewinność Lukrecji” to debiut literacki Elizy Korpalskiej. Jak autorka sama przyznaje w jednym z wywiadów, jest zwyczajną kobietą, matką i żoną. Na co dzień pracuje zawodowo, jednak miłość do książek jest z nią od zawsze, a wydanie własnej powieści to spełnienie wielkiego marzenia. Swoją pasją obejmuje również gotowanie, kocha koty i kwiaty. Autorka właśnie skończyła pisać drugą książkę, która co prawda zawiera wątek kryminalny, ale bardziej skupia się na przemyśleniach i obyczajowych obserwacjach o dosyć gorzkim, realistycznym zabarwieniu. Druga część Lukrecji też jest w planach, właśnie nad nią autorka teraz zamierza pracować.

Akcja powieści „Niewinność Lukrecji” toczy się w środowisku szpiegowskim. Szef Specjalnej Agencji Wywiadowczej chce w końcu znaleźć dowody na przestępstwa pewnego mafiozy, jednak nie jest to proste zadanie. Trzeba działać sprytnie, przez osoby trzecie. Stąd też powstaje plan, by dotrzeć do jednego z senatorów, który ściśle współpracuje z gangsterem. Agencja chce wymusić jego zeznania, a komu mężczyzna zwierzy się szybciej jak nie bliskiej i zakochanej kobiecie? I tutaj wkracza Lukrecja, a tak naprawdę Anna Litewski. Kobieta ma za zadanie uwieść i skłonić senatora do małżeństwa. Pieczę nad tą akcją Szef oddaje jednemu z młodszych kolegów, dla którego, jeśli wszystko później zgodnie z planem, może to być krok milowy w karierze w Agencji. Jednak sprawa komplikuje się, kiedy młody agent Paul dowiaduje się, że Anna ma swój własny, tajny plan...

Od strony kompozycji książka składa się z 7 rozdziałów, każdy z nich opatrzony jest tytułem. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, jest wszystkowiedząca, obserwuje wielu bohaterów. Styl powieści jest dosyć dziwny. Zdania są często bardzo długie, przez co nieraz traciłam sens wypowiedzi. Co do samego wydania, to też nie jest ono najlepsze. Okładka po jednym przeczytaniu ma starte krawędzie, grafika nie zachwyca, a i tekst nie jest wolny od literówek.

Głównym bohaterem książki jest oczywiście Lukrecja, czyli Anna Litewski. Kobieta o raczej nieokreślonym wieku, raczej starsza, niż młodsza, myślę, że gdzieś w okolicy 40-50tki. Kiedyś pracowała w Agencji i była uważana za jedną z najlepszych agentek. Kilka lat temu jednak odeszła i nie do końca wiadomo co teraz robi. Chyba nic, siedzi w domu i pije. Anna to kobieta sprytna, podstępna, egoistyczna. Obrażona na świat, na mężczyzn, nikt poza nią samą jej nie interesuje. Zna swoją wartość, wie co znaczy uroda i szyk w jej otoczeniu, co też skrzętnie wykorzystuje.

Pomocnikiem Anny jest jej gosposia, Kornelia Huckelberry. To potężna kobieta, która kiedyś przeszła wielką tragedię. Teraz jest jedynym oparciem dla Anny i traktuje ją trochę jak swoją córkę, jednak nie wtrąca się w jej plany i postanowienia.
Poza kobietami mamy też kilku mężczyzn. Jest Paul, młody, ambitny, który ma słabość do pięknych kobiet. Jest szef Agencji, generał Horn Twigg, mafiozo Tao i sędzia Carter. Cała ta trójka ma powiązania w przeszłości, które wpływają na bieżące wydarzenia. Szczegółowo poznajemy znaczące wycinki z życia tych mężczyzn, bardziej skupiając się na tym co było niż na tym co jest.

Intryga powieści jest bardzo prosta. Skupia się tylko i wyłącznie na tym jednym dniu, dniu ślubu Lukrecji z senatorem, w którym wszystko ma się wydarzyć. Ta intryga jednak schodzi na dalszy plan, gubi się gdzieś w wyjaśnieniach kto, co kiedy zrobił, kto kogo nie lubi i dlaczego postępuje tak a nie inaczej. Jednak muszę przyznać, że te historie nie były ciekawe. Okładka obiecywała gratkę dla miłośników intrygi i sensacji, a jak dla mnie intryga była bardzo skromna i banalna, a sensacji nie było wcale. Akcji za wiele nie doświadczyłam, a styl powieści tym bardziej powodował tylko to, że lektura mi się mocno dłużyła. Dobrnęłam do końca licząc na wielkie zaskoczenie, jednak się nie doczekałam. Nie wiem czy wszystkiemu zawinił styl? Raczej nie wydaje mi się, wydarzenia z powieści nie były dobrze rozłożone, za dużo opisów z przeszłości, które kompletnie nie były istotne dla samej intrygi (np. historia kucharza, który miał serwować dania na weselu czy historia sędziego, który zaraz potem umiera).

Ogólnie niestety ciężko mi znaleźć jakieś plusy książki. Może tylko postać gosposi była dosyć ciekawa. Intryga ma potencjał, jednak rozminął się on kompletnie z wykonaniem. Styl powieści był dla mnie bardzo toporny, całość opowiedziana rozwlekle (mimo małej objętości!) i z dużą ilością niepotrzebnych wątków (w tym romansowych!). Nie rozumiem też czemu polska autorka nie osadziła akcji w Polsce, tylko gdzieś nie wiadomo gdzie, podejrzewam że w Stanach. Szkoda, bo gdyby autorka wykorzystała nasze polskie warunki, to powieść mogłaby być ciekawsza. Niestety, chciałam móc powiedzieć o książce coś pozytywnego, ale nie jestem w stanie. Szkoda, bo po opisie spodziewałam się dobrej, szpiegowskiej powieści z dynamicznymi zwrotami akcji.

Moja ocena: 4/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Oficynka!

sierpnia 24, 2019

"Stranger things. Mroczne umysły" Gwenda Bond

"Stranger things. Mroczne umysły" Gwenda Bond

Tytuł: Stragner things. Mroczne umysły
Cykl: Stragner things, tom 1
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Data premiery: 24.04.2019
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 350
Audiobook wydany przez Poradnia K, 10h 23min, czyta Anita Sokołowska

Czy istnieje ktoś kto nie słyszał o serialu „Stranger Things”? Szczerze w to wątpię 😊 Serial został stworzony przez braci Duffer dla platformy Netflix w 2016 roku. Nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu, od razu pokochały go miliony, i mimo że jest to serial fantastyczny, to jest zrobiony tak dobrze, że nawet ci, który nie lubują się w takich klimatach na pewno się nie zawiodą. Serial przede wszystkim świetnie oddaje styl życia lat 70-80tych XX wieku. W tym roku w lipcu premierę miał już trzeci sezon, a na chwilę przed nią, w kwietniu, ukazała się pierwsza książka z serii Stranger Things pt. „Mroczne umysły”, która jest rozszerzeniem serialowego uniwersum. Z posłowia wnioskuję, że powstanie tej książki zapoczątkowało wydawnictwo, a do jej realizacji wybrana została Gwenda Bond, amerykańska autorka książek z gatunku fantastyki i young adult.

„Mroczne umysły” to prequel serialu. Akcja powieści dzieje się w latach 1969-1970 i zgłębia temat tajnego laboratorium w Hawkins. Doktor Brenner na skalę światową przeprowadza eksperymenty, które mają na celu poszerzenie mocy psychicznych człowieka. Do tego eksperymentu w oddziale w Hawkins zgłasza się kilka ochotników. Wśród nich jest Terry Ives, przyszła matka Jedenastki. Badania są dziwne, każdy z uczestników traktowany jest inaczej. Bardzo szybko uczestnicy zaprzyjaźniają się ze sobą, a kiedy odkrywają, że w jednej z sal laboratoryjnych mieszka 5letnia dziewczynka postanawiają odkryć o co w tym wszystkim chodzi i zdemaskować publicznie doktora Brennera.

Kompozycyjnie książka składa się z prologu, epilogu i 12 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, najmocniej skupia się na postaci Terry. Styl powieści jest uważny, narrator zwraca dużą uwagę na otoczenie i kulturowe tło wydarzeń.

Głównym bohaterem powieści jest Terry, studentka, której rodzice kilka lat temu zginęli w wypadku samochodowym. Dziewczyna ciągle martw się brakiem pieniędzy, więc gdy tylko nadarza się okazja zarobienia aż 15 dolarów za udział w eksperymencie (co na tamte czasy wygląda na dosyć sporą kwotę😊) dziewczyna nie waha się ani chwili. Terry została wychowana przez ojca w silnym poczuciu żeby uczestniczyć w tym co ważne, a ten dziwny eksperyment wydaje się właśnie do takich należeć...

Prócz Terry w eksperymencie udział biorą jeszcze trzy osoby: Allison, dziewczyna zafascynowana wszelkimi maszynami, zajmuje się mechaniką, co jak na tamte czasu było raczej rzadko spotykane. Jest jeszcze jedna dziewczyna, Afroamerykanka, która mimo że z dobrej rodziny i o dużej inteligencji cały czas musi walczyć o swoje. Ostatnim uczestnikiem jest chłopak, który twierdzi że jest jasnowidzem. Cichy, skryty, przez większą część powieści jest tłem.

Po przeciwnej stronie stoi doktor Brenner. Wysoki mężczyzna, który ma szybki sposób oceny ludzi na podstawie dostrzeganego potencjału. Wierzy, że jest w stanie zmienić świat.

Sama akcja powieści jest trochę taka fantastyczno-sensacyjna, jest spisek, bohaterowie chcą go odkryć, jest dobrze znana walka dobra ze złem. Co jednak bardzo mi się w powieści podobało to tło. Jest bardzo mocno zakorzenione w kulturze amerykańskiej końca 60lat XX wieku. Co chwilę przez powieść przewijają się ważne wydarzenia, jak lądowanie na księżycu, wojna w Wietnamie, festiwal Woodstock czy zbrodnie Mansona. Bohaterowie uczestniczą w tych wydarzeniach, a wydarzenia wpływają na nich.
Mocno w powieści podkreślone jest też podejścia amerykańskiego rządu nie tylko do wspomnianej już wojny w Wietnamie, ale też w stosunkach amerykańsko – rosyjskich. Już na samym początku powieści podkreślona jest ta chora rywalizacja, którą toczą ze sobą obydwa te państwa.

Nie będę się więcej rozpisywać, akcja powieści była w porządku, chociaż gdyby nie to tło i moja miłość do serialu, to nie wiem czy wysłuchałam audiobooka do końca. Szczególnie, że lektorka była bardzo irytująca, bardzo wolno i z dziwną intonacją wypowiadała słowa... Nie zmienia to faktu, że po skończeniu książki miałam wielką ochotę zobaczyć ponownie serial, bo już nie pamiętam, co dokładnie było tam powiedziane o matce Jedenastki.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała na potrzeby portalu czytampierwszy.pl






sierpnia 21, 2019

"Wkręceni" Steve Cavanagh

"Wkręceni" Steve Cavanagh

Tytuł: Wkręceni
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Data premiery: 14.08.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416

„Wkręceni” to pierwsza książka Steve’a Cavanagha, która ukazała się poza serią. Autor znany jest z cyklu o Eddiem Flynnie, oszuście i prawniku. Na polskim rynku ukazały się na razie dwa tomy cyklu, na brytyjskim cztery. Po studiach autor pisał scenariusze, jednak szybko porzucił to na rzecz kariery zawodowej. Całe życie mieszka w Irlandii i na co dzień jest prawnikiem. Do pisania wrócił niedawno, w 2015 roku ukazała się jego pierwsza powieść. Jest także współprowadzącym komediowy podcast pt. „Two crime writters and a microphone”.

Główna akcja powieści zaczyna się w chwili, gdy Maria przypadkiem znajduje wyciągi z konta bankowego męża, o których nie miała pojęcia. Okazuje się, że Państwo Cooper są milionerami. Kobieta, która od pewnego czasu nie jest szczęśliwa w małżeństwie, radzi się kochanka Daryla i razem zaczynają podejrzewać, że Paul Cooper jest sławnym pisarzem J.T. LeBeau, którego prawdziwa tożsamość pozostaje w ukryciu. Maria postanawia opuścić swojego męża, ale nie zamierza rezygnować ze świeżo odkrytej fortuny. Razem z kochankiem opracowują pewien plan, by zamierzenia te wcielić w życie...

Książka już od pierwszej strony zaskakuje. To książka w książce. Po otwarciu nad tytułem widnieje nazwisko J.T.LeBeau, a w notce „od autora” czytelnik dostaje poradę, by nie wierzyć w ani jedno słowo, które przeczyta.
Od strony kompozycji powieść wygląda dosyć normalnie, mamy 71 krótkich rozdziałów, które oddzielone są kilkoma artykułami z gazety. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, dzielona jest na kilku bohaterów. Styl prowadzenia powieści jest łatwy i przyjemny, dialogi zgrabne.

Bohaterów powieści mamy kilku. Jest wspomniana już Maria – dosyć młoda kobieta, która nie miała łatwego dzieciństwa, szukająca ukojenia w małżeństwie. Małżeństwie, które mocno ją rozczarowało, bo mimo iż Maria całkowicie się przed mężem Paulem otworzyła, to Paul nic ze swojej przeszłości jej nie zdradził. Małżeństwo za namową Paula przeprowadziło się do małej miejscowości, na co dzień spokojnej, gdzie bogatsi mieszkańcy zjeżdżają się tylko na weekendy i wakacje. Maria nie jest tu szczęśliwa, nudzi się, wolałaby mieszkać w Nowym Jorku.
„Jeśli Bóg istnieje, oby był mściwy.”
Paul z kolei to osoba cicha, mocno skryta. Często podróżuje, nie ma go w domu całymi dniami. Wbrew pozorom jest jednak bardzo opiekuńczy w stosunku do żony, jedyne czego chce, to uchronić ją przed swoją mroczną przeszłością...
„To nie było jego życie. To był test, dziwna, zabójcza gra. Nawet nie chciał myśleć o tym, co się stanie, jeśli to spieprzy.”
Dnie, kiedy Paul jest poza domem, Maria spędza z Derylem. To przystojny, wysportowany mężczyzna, który zarabia na życie kelnerowaniem i nauczaniem nurkowania, z pozoru bardzo prosty człowiek.

Najbardziej jednak spodobały mi się postacie policjantów. Jest komendant Dale, starszy wąsacz, typowy szeryf małego miasteczka. Jest inteligentny i rozsądny. Jego prawą ręką jest policjantka Bloch – kobieta, której każde słowo jest na wagę złota, introwertyczka, bystra i spostrzegawcza.

Najciekawszą postacią jest jednak tajemniczy pisarz J.T.LeBeau. Jeden z najbardziej znany pisarzy kryminałów, słynie z zaskakujących zwrotów akcji. Jego tożsamość wzbudza naprawdę wiele kontrowersji na rynku wydawniczym, jednak nikt jeszcze nie odkrył kto kryje się za tym pseudonimem. Jego popularność też jest wielką zagadką. Autor kompletnie bez promocji, bez nagłaśniania, wywiadów i spotkań autorskich, pisarz widmo, jakimś cudem jego książki zyskują milionowe nakłady, ale co powoduje tą popularność? Poza zwrotkami akcji? Nikt nie jest w stanie tego sprecyzować.

Jako że książka „Wkręceni” jest autorstwa tego właśnie pisarza, tutaj też czytelnik raczony jest zaskakującymi zwrotami akcji. Autor od początku nas wkręca, podsuwa mylne tropy, zwodzi i kluczy. Jak już się wydaje że się coś wie, to zaraz okazuje się jednak całkiem co innego. A już samo zakończenie jest chyba nie do przewidzenia. Naprawdę myślałam, że wiem mniej więcej jak to się wszystko skończy, autor/narrator jednak miał zdecydowanie inne plany 😉 Jak głosi tytuł, tak i ja dałam się wkręcić.

Prócz ciekawych postaci, tajemniczego pisarza i ciągłego wkręcania, muszę przyznać, że bardzo podobał mi się klimat miejscowości Port Lonely, w której toczy się akcja. Miasteczko jest przytulne i spokojne, blisko morza, Cooperowie mieszkają wręcz na plaży. Dom też mają piękny, ja na miejscu Marii byłabym zachwycona.

Podsumowując, „Wkręceni” to ciekawy thriller. Autor książki zdecydowanie stawia na zaskakiwanie czytelnika, sprytnie miesza i wkręca 😉 Książkę czytało mi się dobrze, akcja mnie zaciekawiła, a zakończenie całkowicie zaskoczyło! Jestem zadowolona i myślę, że sięgnę też po inne książki autora.

Moja ocena: 7,5/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!

sierpnia 21, 2019

"Kruche życie" Stephen Westaby

"Kruche życie" Stephen Westaby

Autor: Stephen Westaby
Tytuł: Kruche życie
Tłumaczenie: Grzegorz Gajek
Data premiery: 15.05.2019
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 416

„Kruche życie” to zbiór wspomnień profesora Stephana Westaby, wybitnego brytyjskiego kardiochirurga. Aktualnie jest to starszy pan po 70tce, który dalej żyje pełną życia, działa, pisze i ciągle tworzy w swojej dziedzinie, już nie na sali operacyjnej, ale w badaniach nad przełomową technologią medyczną, która może pomóc wielu ludzkim istnieniom.  Jego nazwisko znane jest z pionierskiego przeszczepu sztucznego serca w 200 roku, ale po przeczytaniu tej książki, muszę podkreślić, że ten człowiek całe życie poświęcił na nowatorskie, lepsze metody leczenia chorób serca.
Książka „Kruche życie. Historie życia o śmierci prosto z sali operacyjnej” na rynku brytyjskim ukazała się w 2017 roku, a w tym roku z kolei ukazała się kolejna wspominkowa książka autora „Na krawędzi noża”. Mam nadzieję, że szybko doczekamy się jej publikacji na polskim rynku!

Książka profesora Westaby’ego to zbiór 16 historii z sali operacyjnej z krótką przedmową oraz posłowiem i podziękowaniami. Na samym końcu książki znajdziemy też słowniczek, który tłumaczy trudniejsze zagadnienia medyczne pojawiające się w książce. Tekst okazyjnie opatrzony jest rysunkami przekroju serca, które tłumaczą skomplikowane zabiegi chirurgiczne. Każda z historii opatrzona jest tytułem oraz ciekawym cytatem, które są niesamowicie celne, ale równie mocno rozbieżne jeśli chodzi o źródła. Znajdziemy tutaj cytat zarówno z Pisma Świętego, z klasyki literatury jak i słowa Arnolda Schwarzeneggera. Prawda, że duży rozrzut źródeł? Niemniej jednak każdy z cytatów jest trafiony w punkt.
To jeszcze może kilka słów o samym wydaniu książki. Grafika jest prosta, ale w tej prostocie jest siła. Każda z historii opatrzona jest tą samą grafiką, która widnieje na okładce, a wydanie jest solidne i przyjemne dla oka. Dobrze się czyta, dobrze się trzyma, robi wrażenie.

Teraz trochę o treści. Nie będę tutaj oczywiście przytaczać historii opowiedzianych w książce, ale chciałam ją trochę ogólnie podsumować. W książce zawarta jest cała historia lekarza od czasów jego młodości, przez całą karierę, aż do podjęcia decyzji o przejściu na emeryturę. Autor omawia swoje najważniejsze przypadki, jednak nie są to opowiadania stricte medyczne. Oczywiście, działania medyczne odgrywają tutaj dużą rolę, ale autor opowiada też o swoich odczuciach oraz o całej historii pacjenta. Poznajemy i osobę leżącą na stole operacyjnym i tą nad nią stojącą. Chociaż muszę też zaznaczyć, że autor bardzo chroni swoje dorosłe życie prywatne, dopiero w posłowiu mówi o nim trochę więcej. Jednak jako lekarz całkowicie się przecz czytelnikiem otwiera. Często mówi się o tym, że lekarze są mało empatyczni, co autor logicznie tłumaczy. Każde jego zachowanie ma swoje wytłumaczenie, logiczne i jak dla mnie przekonywujące.
„Nie przywiązuj się. (...) Gdy będzie po wszystkim, odejdź, tak jak to zrobili tamci chirurdzy, a następnego dnia spróbuj znowu”.
 Autor zdradza czytelnikowi, że widział śmierć swoich dziadków, a teraz, dzięki jego innowacyjnym metodom, można takiej śmierci zapobiec. Ładną klamrą też zamyka swoją historię – wszystko zaczęło się od programu „your life in their hands”, który oglądał za młodu, by koniec swojej kariery sam stał się gwiazdą odcinka.  

Muszę przyznać, że naprawdę polubiłam autora. To jest człowiek wiedzący czego chce w życiu dokonać, stawiający dobro swoich pacjentów ponad wszystko inne. Człowiek odważny, który nie boi się próbować czegoś całkiem nowego, o ile może to pomóc w lepszej opiece nad pacjentami. Jego styl opowieści jest bardzo przyjemny, co prawda przy opisie skomplikowanych operacji, trochę się gubiłam, ale myślę, że i tak autor wytłumaczył wszystko łatwo i z lekkością. Książka jest pełna emocji, nieraz doświadczamy frustracji autora, głównie z powodów biurokratycznych, co jest jedną z jego największych bolączek. Nie dziwię się, chociaż szczerze myślałam, że w Anglii wygląda to inaczej niż u nas.
„Niedobór snu sprzyja wykształceniu się cech psychopatycznych – odporności na stres, skłonności do podejmowania ryzyka, utracie empatii. Kawałek po kawałku stawałem się pełnoprawnym członkiem tego elitarnego klubu.”
Język opowieści jest prosty i w większości zrozumiały, autor w chwilach dużej irytacji nie stroni od wulgaryzmów. Często też zarzuci jakimś mało śmiesznym żartem, ale jak sam tłumaczy, chirurg nie może do wszystkiego podchodzić ze śmiertelną powagą... Ogólnie widzimy zmagania wybitnego lekarza, który chce pomagać, jednak papierki, polityka i pieniądze często stają mu na drodze.
„Ambitny był ze mnie skurwiel, a wszyscy chcieliśmy robić rzeczy niezwykłe, podejmować ryzyko – nie tylko dla dobra pacjentów, ale też z pobudek egoistycznych. Wiedzieliśmy, że – jeśli się uda – trafimy na pierwsze strony gazet, zaskarbiając sobie przy tym dozgonną niechęć lobby transplantologicznego, które nie wiedzieć czemu, uważało, że lepiej pozwolić ludziom umierać niż wypróbować taką czy inną nowinkę.”
Pomijając już tę nieszczęsną biurokrację, to autor zwraca tez uwagę na kadrę szpitalną. Na to, że w weekendy personel jest z agencji, na to, że część z nich nie jest odpowiednio wyedukowana, co tylko szkodzi pacjentom. Czytając książkę naprawdę często myślałam o tym, jakie trzeba mieć szczęście, żeby trafić na osobę, która faktycznie jest w stanie pomóc.

Książka, która porusza tak poważne tematy, automatycznie zmusza do refleksji. Czytając o tych wszystkich ciężkich przypadkach, koszmarze, który przechodzą nie tylko pacjenci, ale i ich rodziny, naprawdę zaczyna się doceniać własne życie. Nieważne czy masz duży dom czy mały, czy jestem bogaty czy może nie, ważne jest zdrowie, odwaga i siła, by radzić sobie z przeciwnościami losu. Postawa lekarza jest naprawdę godna podziwu, autor wzbudził mój głęboki respekt. „Kruche  życie” to lektura godna uwagi. Pomaga bardziej docenić życie i zdrowie, które jest naprawdę bardzo ulotne. Cieszmy się każdym dniem, bo nikt nie wie co przyniesie jutro.

Moja ocena: 7/10

Książka dołączyła do mojej biblioteczki dzięki portalowi czytampierwszy.pl





sierpnia 19, 2019

"Odbiorę Ci wszystko" Ruth Lillegraven

"Odbiorę Ci wszystko" Ruth Lillegraven

Tytuł: Odbiorę Ci wszystko
Tłumaczenie: Karolina Drozdowska
Data premiery: 24.04.2019
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 366
Audiobook wydany przez Storyside, 10h 40min, czyta Andrzej Ferenc

„Odbiorę Ci wszystko” to pierwsza książka autorki Ruth Lillegraven, która ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Pisarka, Norweżka, prócz beletrystyki jest także poetką i autorką książek dla dzieci. Od tomików poezji zaczynała swoją przygodę z pisaniem, jej debiut określany jest na 2005 rok. Otrzymała też kilka wyróżnień i nagród właśnie w tej dziedzinie pisarstwa. Podejrzewam, że „Odbiorę Ci wszystko” to jej pierwsze zetknięcie z thrillerem, ale nie znalazłam nigdzie potwierdzenia tej informacji.

Historia zawarta w książce opowiada o małżeństwie Haavarda i Clary. On jest lekarzem, prawdopodobnie pediatrą, pracuje w pobliskim szpitalu. Ona jest urzędnikiem w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie przygotowuje najważniejszą dla niej ustawę dotyczącą przemocy domowej wobec dzieci. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy w czasie dyżuru Havaarda ktoś morduje w szpitalnej kaplicy imigranta, podejrzewanego o przemoc wobec syna, a ustawa Clary zostaje odrzucona... Na kogo padną podejrzenia dotyczące morderstwa? Kto faktycznie za tym stoi? Co stanie się z karierą Clary? Kto zadba o bezpieczeństwo dzieci dotkniętych przemocą? W powieści poważne, ciężkie tematy przeplatają się z wątkami kryminalnymi i przeszłością bohaterów, tworząc godną uwagi lekturę!

Książka kompozycyjnie podzielona jest na 5 części, 75 rozdziały i rozpoczynający prolog. Wydarzenia dzieją się na różnych planach czasowych, narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, a głównymi narratorami są Clara i Havaard. Kilkukrotnie narrację przejmuje też pielęgniarz Roger oraz ojciec Clary Leif. Jak to zawsze z pierwszoosobowym narratorem bywa, prócz wydarzeń poznajemy myśli i odczucia bohaterów. Narracja skupia się na ogólnym życiu, codzienności dwójki głównych bohaterów, trochę mamy też wstawek o otoczeniu, tle zdarzeń, w książce znajdziemy też dużo wydarzeń z przeszłości, które uzasadniają aktualne wydarzenia.

Głównym bohaterem powieści jest Clara. Aktualnie żona, matka bliźniaków, a przede wszystkim pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości. W okresie nastoletnim kobieta przeżyła wypadek samochodowy, w którym zginął jej ojczym. Clara ogólnie nie miała łatwego życia. Wychowała się z dala od miasta, w gospodarstwie ojca, blisko natury. Jej matka nie była do końca sprawna psychicznie, przez co gdy ojciec wyjechał na wojnę, by zarobić trochę pieniędzy, dziewczyna samodzielnie opiekowała się swoim młodszym bratem Larsem. Jako kobieta dorosła jest skupiona na osiągnięciu celu, którym jest wprowadzenie przygotowywanej ustawy. Raczej stroni od towarzystwa innych ludzi, jest opanowana i konkretna.

Jej mężem jest Havaard. To człowiek całkowicie inny od Clary. Jest bardzo zaangażowany w życie rodziny, pochodzi z bogatego domu, ale do wszystkiego musiał dojść sam. W swojej rodzinie jest taką trochę czarną owcą, sprzeciwił się woli rodziców i zamiast prawnikiem został lekarzem. Havaard jest mocno rozczarowany swoim małżeństwem, obydwoje z Clarą ostatnimi czasy mocno się od siebie oddalili. Problemy małżeńskie z dnia na dzień narastają, Havaard sam nie potrafi ich rozwiązać, więc po pociechę zwraca się do innej kobiety. Mężczyzna, mimo swoich błędnych decyzji, jest dobry i wyrozumiały, czuły na krzywdę innych, szczególnie dzieci. A z tym niestety często w swojej pracy się spotyka. W końcu postanawia coś z tym zrobić.

W powieści oczywiście znajdziemy szereg innych ciekawych postaci. Jest nieodgadniony pielęgniarz Roger, o którym do końca nie wiadomo co myśleć. Jest Sabija, lekarka pracująca razem z Havaardem, również imigrantka, która ciężką pracą uciekła losowi większości imigrantów. Ojciec i matka Clary to też ciekawe postacie, ale więcej o nich nie będę się rozpisywać, w końcu wszystkich bohaterów możecie poznać sami podczas lektury!

Akcja powieści nie jest szybka. Raczej składa się z przemyśleń, odczuć i wspomnień bohaterów. Nie jest to kryminał, tylko thriller, więc wszelkie motywy i działania są bardzo rzetelnie uzasadnione.

Koniecznie muszę wspomnieć o tym, że książka porusza naprawdę dużo ciężkich tematów. Po pierwsze wspomniana już przemoc domowa wobec dzieci, z którą ciągle się spotykamy, przeciwko której ciągle robi się za mało. Istotną kwestią jest też los imigrantów – w Skandynawii jest ich naprawdę sporo, tworzą własne enklawy, przez co raczej nie asymilują się z rodowitymi mieszkańcami kraju. Dzięki obserwacji codzienności Clary czytelnik może też zapoznać się z tym, jak wygląda polityka kraju od podszewki. Biurokracja, motywy, korzyści, bardzo uniwersalne sposoby działania polityki, mimo iż przedstawione na przykładzie jednego kraju. Wychodzi na to, że nawet w tak ułożonych krajach skandynawskich polityka wygląda bardzo podobnie jak u nas.

Przez powieść oczywiście przeplatają się także cudowne klimaty skandynawskie. Są cieszące oko, ale i groźne, głębokie fiordy, jest zieleń, góry, wąskie ścieżki, rzeki i ogólnie dużo natury. Muszę też przyznać, że słuchałam książki w odpowiednim momencie – na początku historii jeden z bohaterów wspomina, że nad kraj naciągnęła afrykańska fala upałów – to dokładnie tak jak w nas pod koniec czerwca.

Ogólnie książka mi się podobała. Słuchałam jej z dużym zainteresowaniem, muszę przyznać, że mocno mnie wciągnęła. Prócz klasycznych elementów thrillera książka daje czytelnikowi dużo więcej, porusza istotne, ważne, ale i ciężkie tematy. Nie jeden raz podczas słuchania byłam wzruszona czy poruszona. Bardzo lubię też retrospekcje, historie z przeszłości, czego w tej książce na pewno nie zabrakło. Nie do końca wiem jak podejść do zakończenia, ale na pewno nie jest ono schematyczne. Chyba jest takie jak życie, niejednoznaczne i zastanawiające.

Moja ocena: 8/10

sierpnia 18, 2019

"Ślepiec" Max Czornyj

"Ślepiec" Max Czornyj

Tytuł: Ślepiec
Data premiery: 27.02.2019
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 331
Audiobook wydany przez Wydawnictwo Filia i Storyside11h 38min, czyta Piotr Grabowski

„Ślepiec” jest drugą osobną powieścią w dorobku Maxa Czornyja. Autor znany głównie z serii o 4iksie, debiutował w 2017 roku pierwszym tomem cyklu pt. „Grzech”. W tamtym roku ukazała się jego pierwsza powieść niezwiązana z cyklem pt. „Najszczęściwsza”. Rok 2019 otworzył autorowi „Ślepiec”, szybko po nim ukazała się czwarta część cyklu o 4iksie (teraz to już bardzo o komisarzu Deryle), w czerwcu „Inna”, a kilka dni temu miał premierę „Rzeźnik”. Autor idzie jak burza, teraz już nie tylko młody wiek, prawo i podobieństwa w stylu pisarza kojarzą się z jego kolegą po fachu Remigiuszem Mrozem, ale też i szybkość pisania! Jeśli panowie tak się zmówili, to czytelnikom zabraknie czasu na czytanie kogokolwiek innego poza Mrozem i Czornyjem!

Powieść otwiera scena wypadku Michała, która wydarzyła się na rok przed właściwymi wydarzeniami. Teraz, po roku, Liza Langer, kobieta w depresji, która w życiu nie ma nic poza pracą w policji, zostaje przydzielona do pierwszego w jej życiu śledztwa dotyczącego morderstwa jako głównodowodząca całym dochodzeniem. Ofiarą mordercy padł niezidentyfikowany mężczyzna, którego głowa została całkowicie zmiażdżona, a reszta ciała nie została potraktowana lepiej. Do Lizy dołącza się policyjny psycholog, profiler Orest Rembert, który ma jej pomóc w złapaniu mordercy. Szybko okazuje się, że pierwsza ofiara nie będzie jedyną... Czy Liza mimo ciężaru depresji będzie w stanie rozwiązać sprawę? Wszyscy dookoła wydają się jej nie sprzyjać...

Kompozycyjnie książka podzielona jest na 6 dni śledztwa i epilog. Dni dzielą się na krótkie podrozdziały. Narracja prowadzona jest w 3 osobie czasu przeszłego, w większości podąża za Lizą, ale nie tylko – czasami czytelnik razem z narratorem obserwuje inne postacie powieści, m.in tytułowego Ślepca. Język powieści pozbawiony jest ozdobników, dużą uwagę skupia na różnych szczegółach otoczenia, a także na powierzchowności postaci.

Główną bohaterką powieści jest komisarz Liza Langer. Rok temu przeżyła ogromną tragedię, po której nie potrafi się pozbierać. Jest w dużej depresji, korzysta z pomocy psychologa, wspomagała się też lekami. Zrezygnowała z normalnego życia, jej domem jest przyczepa kempingowa, zrezygnowała z wszelkich wygód. Nie ma nikogo, tylko czasami odwiedza swoją niedoszłą teściową w domu starców. Ogólnie bohaterka mocno mnie denerwowała. Już pominę tego „deszczowego psa” – jej określenie na depresję, ale jej sposobu kontaktu ze światem nie da się przemilczeć. Warczy na wszystkich, jest niemiła i opryskliwa, bardzo się rządzi. Miałam wrażenie, że mimo tej całej depresji, uważa się za lepszą od innych. Rozumiem, że przeżyła tragedię, ale jej zachowanie, jakby nie było, jest bardzo niekonsekwentne i dla mnie niezrozumiałe.

Dużo fajniejszą postacią jest Rembert. To dosyć młody mężczyzna, całkiem przystojny, który swego czasu pomagał przy innych śledztwach. Jest inteligentny, myśli logicznie. Miły i opanowany, jest świetnym obserwatorem i dobrze wyciąga wnioski. Mimo częstych nieprzyjemności od Lizy jest w stanie sobie z nią poradzić. Bardzo polubiłam bohatera, chociaż gdzieś pod koniec chyba trochę utracił swoje wcześniejsze cechy...

Wspomnieć jeszcze należy tutaj o Ślepcu. Fragmenty, kiedy narrator za nim podąża są mocno niepokojące, od razu widać że jest to człowiek zaburzony. Ma różne fobie i natręctwa, a jego wielką fascynacją są piękne ludzkie oczy. Cierpi na jakąś chorobę oczu, gdzie postrzega światło inaczej niż normalny człowiek. Jego psycholog dokładnie tłumaczy to zjawisko.

Jak zawsze u Czornyja znajdziemy tu dużo makabry i turpizmu, chociaż chyba trochę mniej niż w poprzednich książkach. Humor niby jest, ale też jakiś nie do końca ten co wcześniej. Ciekawostki wplatane w fabułę są i są ciekawe! Np. jest duży fragment o łzach, który przyciągnął moją uwagę.
Sama intryga też jest dosyć ciekawie zbudowana i zastanawiam się czy nie będzie kontynuacji – było dużo osób wplątanych w sprawę, co nie do końca zostało wyjaśnione.

Koniecznie też muszę wspomnieć, że część fabuły nawiązuje do prawdziwych wydarzeń – w pewnym momencie przytoczona zostaje sprawa Skorpiona – mordercy z lat 70tych lub 80tych, który atakował kobiety młotkiem, po czym gwałcił i zostawiał – większa część jego ofiar zmarła albo została do końca życia okaleczona. Nawiązanie do tych wydarzeń jest dobrym zabiegiem, bardzo przyciągnęło to moją uwagę, szczególnie że równocześnie z tą książką czytałam polską literaturę faktu o największych polskich zbrodniach czasach PRLu.

Na koniec wspomnę jeszcze, że w pewnym momencie mówi się o Deryle i 4iksie – jest to fajny zabieg, daje wrażenie, że wszystko co opisuje autor dzieje się w jednym wszechświecie (tak też jest u Mroza!).

Podsumowując książka nie była najgorsza, ale nie jest to też najlepsza powieść autora. Główna bohaterka jest dosyć niestrawna, a w stylu powieści czegoś brakuje. Oczywiście jestem w stanie znaleźć sporo plusów dla powieści, tj.  Rembert, sprawa Skorpiona czy fajne ciekawostki wplecione w fabułę, ale nad tym wszystkim jakoś kładzie cień irytująca główna bohaterka. Książki wysłuchałam, ale raczej nie zapadnie na długo w mojej pamięci. Chyba że mowa o „deszczowym psie” – to określenie na pewno zostanie ze mną na zawsze!

Moja ocena: 6/10

sierpnia 15, 2019

"Wszystko do nas wraca" Arkadiusz Lawrenc

"Wszystko do nas wraca" Arkadiusz Lawrenc

Tytuł: Wszystko do nas wraca
Data premiery: 05.06.2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 268

„Wszystko do nas wraca” to kolejny polski debiut literacki o autorze którego nic nie wiadomo. Wyszukując jego nazwisko w sieci można znaleźć kilka wpisów, jednak nie mam pewności czy jest to ta sama osoba, więc nie będę tutaj przytaczać tak niepotwierdzonych informacji. Jego debiut do powieść kryminalna, którego akcja toczy się w okolicach Gniezna.

Akcja historii zaczyna się od pożaru samochodu. Brajan, młody chłopak, wielki fan marihuany, przypadkiem dostrzega płonienie i zafascynowany podchodzi sprawdzić co się dzieje. Okazuje się, że obok płonącego auta leży dziewczyna, której ktoś wydłubał oczy. Na miejscu razem ze strażą zjawia się policja – podkomisarz Radosław Sokołowski i komisarz Zenon Wiśniewski przejmują dochodzenie. Okazuje się, że dziewczyna ma skomplikowaną przeszłość, ale nim śledztwo ma szanse ruszyć na przód, wybucha kolejny pożar. Tym razem ofiara nie kończy w szpitalu, a w prosektorium, a to co znajdują policjanci na miejscu przerasta najśmielsze ich wyobrażenia....
„Miał przed sobą przepiękny spektakl. W głównej roli wystąpiły wielbione przez niego płomienie. Tylko one potrafiły wzbudzić w nim prawdziwą radość. Kocham ich intensywną barwę, mnogość dźwięków, jakie niosły ze sobą oraz ciepło im towarzyszące. Najbardziej jednak fascynowała go moc żywiołu, który nawet z najmniejszej iskry potrafił przeobrazić się w destrukcyjne arcydzieło.”
Od strony kompozycji książka składa się z 36 rozdziałów i epilogu. Rozdziały są króciutkie, tekst przejrzysty, czyta się szybko i przyjemnie. Samo wydanie też jest ciekawe, tytuł na okładce jest jakby trochę rozmyty, tak samo jak i numeracja rozdziałów. Narracja jest trzecioosobowa czasu przeszłego, jednak są momenty zaznaczone w tekście kursywą, kiedy jeden z bohaterów ujawnia swoje myśli – wtedy narracja przechodzi na pierwszoosobową. Narrator podąża głownie za podkomisarzem Sokołowskim, ale nie tylko – często do głosu dochodzi też wspomniany fan marihuany, okazyjnie ofiary i morderca. Styl jest dopasowany do postaci prowadzącej, narrator jest bardzo spostrzegawczy w kwestii wyglądu spotykanych osób.

Śledztwo prowadzi dosyć młody podkomisarz Radosław Sokołowski, przez wszystkich nazywany Sokół. Ogolony na łyso, dosyć przystojny, samotny, w pełni oddany pracy. Ambitny i rzetelny, wytrwale dąży do celu, nie poddaje się.
Jego partnerem jest komisarz Zenon Wiśniewski „Wiśnia”. To pan w okolicach emerytury, mocno przy kości. W pełni ufa swojemu partnerowi, który, mimo że niższy rangą, przejmuje dochodzenie.
Oczywiście przez książkę przewija się sporo postaci. Pierwsza ofiara, Anna, dosyć imprezowa dziewczyna, która chyba wolałaby zapomnieć o swojej przeszłości. Jej rodzina też jest bardzo specyficzna. Dużą rolę odgrywa też wspomniany Brajan, bardzo szczupły chłopak, któremu do szczęścia nie potrzeba wiele. Ciekawą postacią jest też prokurator, bardzo niski mężczyzna, który niby jest, a jednak go w sumie cały czas nie ma.

Akcja powieści przez większą część książki jest bardzo ciekawie poprowadzona. Bohaterowie są ciekawi, dialogi dynamiczne i lekko uszczypliwe, morderstwa ciekawe, opisy chwilami brutalne. Policja wykonuje rzetelną robotę, Sokół jest mocno zmotywowany, by znaleźć sprawcę. Przeszłość ofiar wzbudza ciekawość, a morderca który gdzieś tam jest, ale jednak nie wiadomo kto to, mocno intryguje.
Niestety 60 stron od końca wszystko bierze w łeb. W sumie miałam wrażenie, że końcówkę napisała inna osoba. Postacie nagle zmieniają się nie do poznania, ich działania czy sposób myślenia nie ma żadnego uzasadnienia, a samego rozwiązania zagadki po prostu nie ma. Morderca, owszem, zostaje wyjawiony, ale jego motywy czy wizja, którą miał mordując, niestety do końca zostaje zagadką. Naprawdę jest mi przykro, że historia została zamknięta ( w teorii, bo jak mówić o zamknięciu, kiedy nic się nie wyjaśniło?!) w taki sposób, bo książka miała duży potencjał. Przez 200 stron myślałam, że to jest naprawdę dobry kryminał i zastanawiała mnie niska ocena. No cóż, po ostatnich 60 stronach w pełni ją rozumiem.

W książce przywołany zostaje jeden z polskich raperów, a nawet nie raper, a jego piosenki. Mimo że fanką nie jestem, ale znam niektóre teksty autora, a te przytoczone w książce chwilę temu sprawdziłam. Nie wiem dlaczego narrator zarzuca artyście, że rapuje niezrozumiale – to jeden z tych polskich artystów, którzy dykcję mają doskonałą. Może bym się do tego nie przyczepiła, gdyby zakończenie tak mnie nie rozczarowało, ale kiepskie zakończenie (a raczej jego brak!) i jeszcze taki niesłuszny zarzut wobec dobrego artysty to już naprawdę dla mnie za dużo.

Mam nadzieję, że, o ile będzie, kolejna książka autora będzie dokładniej przemyślana, z logiczną i dobrze rozpisaną intrygą, bo potencjał jest, naprawdę te 200 stron czytało mi się dobrze.

Moja ocena: 5/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res!



sierpnia 12, 2019

"Requiem dla analogowego świata" Rafał Cichowski

"Requiem dla analogowego świata" Rafał Cichowski

Tytuł: Requiem dla analogowego świata
Data premiery: 12.06.2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 342

„Requiem dla analogowego świata” to trzecia wydana na polskim rynku książka Rafała Cichowskiego, ale pierwsza, która nie jest zaliczana do gatunku fantasy. Autor debiutował w 2015 roku książką „2049”. Jest to wizja życia w przyszłości, a zarazem satyra na czasy współczesne. Druga również jest książką o przyszłości, z tym że jeszcze dalszej. Za to „Requiem...” przenosi czytelnika ponad 20 lat wstecz, w te ostatnie lato bez komputera, po którym już nic nie było takie samo.
Autor prywatnie jest bardzo artystyczną duszą, maluje obrazy, robi zdjęcia, gra na gitarze. Ze złośliwością rzeczy martwych radzi sobie humorem, a pisanie jest dla niego tak podstawową czynnością jak spanie czy oddychanie. Warto też wspomnieć, że autor urodził się w Kutnie w 1984 roku, co mocno uwiarygadnia całą powieść.

Akcja „Requiem...” dzieje się latem 1997 roku w Kutnie. Grupa przyjaciół z podwórka, czterech 13latków właśnie rozpoczyna wakacje. Nie byle jakie, bo ostatnie takie, analogowe, bez komputera, o czym chłopcy jeszcze nie wiedzą. Jest to historia o dojrzewaniu, o marzeniach i rozczarowaniach, ale też świetne przypomnienie czasów już dawno minionych, hołd dla tego co już nie wróci.


Kompozycyjnie książka złożona jest z 6 rozdziałów – każdy opatrzony jest tytułem i datą. Rozdziały są dosyć długie, oczywiście nie są pisane jednym ciągiem, są oddzielone gwiazdką, ale też nieczęsto. Książkę zdecydowanie lepiej czyta się jednym lub po prostu dłuższym ciągiem, raczej nie jest to lektura do częstego odkładania, bo wtedy dużo można stracić z klimatu i bardzo poetyckiego stylu autora. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, narratorem jest Chudy. Odstępstwem od tego jest tylko kilka stron, na których narrator przytacza historie ludzi dotkniętych wielką powodzią, która miała miejsce tamtego lata. Wtedy narracja zmienia się na trzecioosobową czasu teraźniejszego. Narrator jest typem gawędziarza, jego myśli często odpływają na podstawie drobnych skojarzeń, dużo tutaj czegoś w stylu marzeń sennych czy po prostu marzeń i wiary w lepsze jutro. Ma bardzo żywą i wybujałą (w dobrym tego słowa znaczeniu) wyobraźnię, tworzy wiele ciekawych opowieści czy równoległych wizji przyszłości.
„Nie wiem, po co mi te wszystkie zwroty, nawet ich nie używam podczas rozmów z kolegami, jedynie w myślach. Tam zawsze dzieje się dużo więcej niż na zewnątrz. Rodzą się i znikają marzenia, powstają alternatywne wersje wydarzeń, wizje, takie jak ta przed chwilą.”
 Język, jak pisałam, jest dosyć poetycki, dla mnie to był strzał w dziesiątkę. Styl zdań dostosowany jest do emocji panujących nad narratorem – czasami zdania są bardzo długie, czasami wręcz odwrotnie. Nie brak tutaj też okazjonalnych wulgaryzmów, jednak bardzo dobrze są wpisane w tekst, nie kują w oczy. Narrator jest świetny obserwatorem rzeczywistości, swoje spostrzeżenia bez skrępowania przenosi na karty powieści.

Jak już wspomniałam, w powieści mamy paczkę przyjaciół – Chudego, Berlina, Kukiego i Wojtalę. Każdy z nich ma 13 lat, chodzą do tej samej szkoły, mieszkają na tym samym osiedlu, są przyjaciółmi z podwórka. Każdy z nich jest jednak inny. Chudy to dobry chłopak, ma dobre oceny, świetnie maluje, ale i wiele i mocno przeżywa, a rodzice na każdym kroku podkreślają mu, że może wiele w życiu osiągnąć, tym samym wywierając na nim dużą presję co do przyszłości. Berlin to taki osiedlowy cwaniak – jego tata wyjechał do Stanów, więc chłopak nie narzeka na brak pieniędzy, wszystko ma, nosi się markowo. Z drugiej strony tata nie jest obecny, mama też pojawia się w domu rzadko... Kuki to znowu przeciwieństwo Berlina. W jego rodzinie aż piszczy bieda, tata alkoholik, brat wielki fan marihuany, a mama jakby niewidzialna. Chłopiec ma też duże problemy w szkole, właśnie nie otrzymał promocji do kolejnej klasy. No i w końcu jest też Wojtala – zagorzały fan metalu, przeciwnik kościoła, a wręcz wyznawca szatana. Bardzo specyficzna postać, jednak dla chłopców ewidentnie nie jest to żadną przeszkodą w przyjaźni. Sporo zamieszania w paczce powoduje pojawienie się na osiedlu Ryby, nowej starszej dziewczyny, dla której Chudy traci głowę. Jak to na osiedlu bywa mamy też grupę starszych chłopców, którzy zastraszają młodszych, nie wolno im wchodzić w drogę. Nie wiem czy Wy pamiętacie, jak było 20 lat temu, ale wtedy cały dzień spędzało się na podwórku i co chwilę natykało na jakieś osoby – i tak też jest w tej powieści.

Ogólnie muszę przyznać, że jestem zachwycona tą książką. Styl narracji mocno mi przypasował, a bardzo wierne oddanie codzienności tamtych czasów powoduje wręcz wzruszenie. Plakaty na ścianach, jojo, vibovit, kasety z muzyką, Bravo, guma Huba Buba, trzepaki i wieczne życie podwórkowe. Chłopcy w każdej wolnej chwili grają w nogę, dziewczynki skaczą w gumę, rysuje się kredą po chodnikach i organizuje wyprawy rowerowe. W domu jedyną rozrywką jest telewizor zaopatrzony tylko w 4 kanały, więc w sumie nuda. Za to w swoim pokoju można słuchać głośno muzyki z kaset i oddawać się takim zajęciom jak rysowanie. Nie wiem jak odbiorą to młodsi czytelnicy, ale ja naprawdę czytałam to wszystko z łezką w oku.
„W głowie cisza, w sercu spokój. Jestem dokładnie w tym miejscu, w którym powinienem być, otoczony przez przyjaciół, bezpieczny i szczęśliwy. Mogę stąd ruszyć wszędzie i zrobić wszystko.”
Dużo uroku dodaje tutaj też fakt, że rzeczywistość przedstawiona jest oczami 13 letniego chłopca. Jest lekko naiwna, ale też uroczo pozytywna, pełna wiary w lepsze jutro. Jednak jest to też okres dojrzewania chłopców, kiedy emocje nieraz biorą górę, a rzeczywistość zmuszą do refleksji i możliwych rozczarowań.
„...nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Wiem tylko tyle, że po trzynastu całkiem racjonalnych latach świat zaczął nagle mówić do mnie w obcym języku.”
 To wiek, w którym dziecko miesza się z dorosłym, z jeden strony dziecięce marzenia gdzieś tam ciągle tkwią, z drugiej strony rzeczywistość co chwilę rozczarowuje. To okres wkraczania w dorosłość, pierwsze kontakty z papierosami, alkoholem, eksperymenty z dorosłością. To pożegnanie nie tylko z erą analogową, ale też z dzieciństwem.
 „- Masz czasem ochotę przestać być sobą i gdzieś uciec, bo to wszystko jest kompletnie bez sensu?- To chyba jest to całe dorastanie. Czytałam o tym kiedyś.- Wcale mi się to nie podoba.- A będzie jeszcze gorzej.- Dzięki, ale nie pomagasz, wiesz? Jeśli chciałaś mi poprawić humor to idzie ci fatalnie.Sorry.- To co mnie czeka? – pytam po chwili. – Oprócz mutacji, syfów i wąsów.- Dowiesz się wiele o sobie. Spojrzysz na wszystko inaczej. Zaczniesz się zastanawiać, co chcesz robić w życiu. I tak dalej.- Chciałbym rysować komiksy, kopać zawodowo piłę albo mieć zespół i grać grunge – wyrzucam z siebie jednym tchem.
- Super!- Tylko wszyscy mi mówią, żebym przestał zajmować się pierdołami i wziął się za prawdziwą robotę.- Może ci zazdroszczą? Masz jeszcze czas i możesz zrobić wszystko, jak trzeba. Oni już nie.”
Na koniec muszę tylko podkreślić kilka scen, które mnie oczarowały jeszcze mocniej niż cała książka. Scena otwierająca książkę - mecz piłki nożnej na boisku przed blokiem, to po prostu mistrzostwo! Akcja miesza się z marzeniami, a wszystko to połączone jest w bardzo obrazowy sposób. Podobna scena też zamyka powieść, co tworzy bardzo ładną klamrę, w której zamknięta jest powieść. Równie mocne wrażenie zrobiła na mnie scena odkrycia zespołu Nirvana. Tyle emocji, tyle fascynacji, tylko zrozumienia. Przeczytacie, to zrozumiecie nad czym się tak zachwycam!

Podsumowując, książka mnie oczarowała. Co prawda ciężko było mi zacząć, druk jest dosyć drobny, przez co w chwilach kiedy musiałam książkę często odkładać, miałam wrażenie, że w ogóle nie posuwam się do przodu. Jednak kiedy do książki przysiadłam na dłużej to wrażenie zniknęło, a książka mnie wręcz połknęła. Nie wiem czy to przez fakt, że jestem zbliżona wiekiem do bohatera, przez co moje dzieciństwo wyglądało całkiem podobnie, pamiętam tamte czasy i móc wrócić do nich to była dla mnie sama przyjemność. Do tego ten świetny styl opowieści i rewelacyjnie wybrany narrator tworzą z powieści naprawdę książkę wartą uwagi. Bardzo polecam ją osobom pamiętającym czasy sprzed komputera, a i jestem bardzo ciekawa, jak odbiorą ją młodsi czytelnicy. Tak myślę, że zdecyduję się na lekturę „2049”, bo po tej książce mam zdecydowanie ochotę na więcej i jestem mocno ciekawa, jaką wizję przyszłości autor przedstawił w swoim debiucie.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz powieście serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res!