listopada 30, 2023

"Pająk" Lars Kepler

"Pająk" Lars Kepler

Autor: Lars Kepler
Tytuł: Pająk
Cykl: komisarz Joona Linna, tom 9
Tłumaczenie: Marta Rey-Radlińska
Data premiery: 23.08.2023
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał
 
Lars Kepler to pseudonim szwedzkiego małżeństwa pisarzy Alexandra Ahndoril i Alexandry Coelho Ahndoril, którzy poza swoimi publikacjami, w 2009 roku powołali do życia komisarza Linnę w kryminale “Hipnotyzer”. Do czwartego tomu publikowali jeden tom serii na rok, od tego czasu jednak każdy kolejny tom na rynku pojawia się co dwa lata. Jest to seria, która przyniosła im popularność, tłumaczona na 40 języków, ponad 15 milionów sprzedanych egzemplarzy i jedna ekranizacja na koncie. U nas na rynku pojawiała się zaledwie rok po debiucie pod skrzydłami Wydawnictwa Czarnego, które wydało pierwszych pięć tomów. W 2018 roku serię przejęło Wydawnictwo Dolnośląskie, które systematycznie wydaje kolejne tomy, te najnowsze, a dodatkowo pokusiło się też o wznowienie dwóch pierwszych. Dla mnie tom dziewiąty pt. “Pająk” to było pierwsze spotkanie z piórem autorów, przez co mogę przyznać, że części serii można czytać niezależnie od siebie.
 
Saga Bauer, dawna policjantka, teraz pracuje w prywatnej agencji detektywistycznej, w międzyczasie stara się o przywrócenie do służby. Kiedy dowiaduje się o śmierci swojej dobrej znajomej, dawnej zwierzchniczki Margot, która została brutalnie zamordowana, a jej ciało rozpuszczono w ługu, wiąże sposób morderstwa z pocztówką jaką dostała trzy lata temu. Napisano tam, że dziewięć ofiar zostanie zabitych od dziewięciu białych kul, a ostatni będzie komisarz Joona. Tylko Saga jest tą, która może go uratować. Joona, z którym Saga od razu się kontaktuje, z początku nie jest przekonany czy na pewno te dwa zdarzenia mają ze sobą coś wspólnego, jednak gdy zostaje odnalezione drugie ciało, drugi człowiek, który zginął tak samo jak Margot, a którego znała Saga, przekonuje się do tego powiązania - szczególnie, że Saga od razu pokazuje mu paczkę, którą kilka dni temu dostała: mała cynowa figurka była idealną kopią zabitego mężczyzny. Saga zostaje tymczasowo przyjęta do zespołu, który teraz będzie ścigał się z czasem i mordercą - czy uda im się go zatrzymać, zanim wytropi i zabije dziewięć ofiar? Dlaczego dziewięć, dlaczego Saga i dlaczego Joona?
 
Książka liczy 98 krótkich rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, naprzemiennie opisuje historię z perspektywy Joony, Sagi i kilku dalszoplanowych postaci. Narrator jest wszechwiedzący, pisze nie tylko o wydarzeniach, ale i emocjach, i czasami też myślach postaci, choć postępy w śledztwie często następują poprzez wymianę zdań pomiędzy postaciami, dialogi, których w książce jest sporo. Styl powieści jest dynamiczny, a równocześnie bardzo uważny, narrator zwraca dużą uwagę na szczegóły zachowania postaci czy szczegóły otoczenia. Język prosty, płynny, książkę czyta się bardzo łatwo i szybko - nic w tym dziwnego, czytelnik czyta tak szybko jak może, by jak najszybciej dowiedzieć się co stanie się dalej…
 
Bo jest to kryminał bardzo dynamiczny, w którym dużo się dzieje, a emocje sięgają zenitu. Jeśli miałabym go jakoś określić to przydzieliłabym go do kategorii typowo współczesny, bo mamy tu wszystkie elementy, które z takowym kojarzę: szybką akcję, makabrycznie brutalne morderstwa i seks - równocześnie są to elementy za którymi sama nie przepadam, dlatego tym mocniej mogę ten tytuł docenić - tu wszystkie wątki ujęte są tak zgrabnie, tak właściwie opisane, że naprawdę nic z tego, co normalnie mi przeszkadza, tu nie przyniosło podobnego skutku. Jest tu jakieś wyczucie smaku, jakkolwiek to brzmi w odniesieniu do kryminału, w którym zwłoki są rozpuszczane…
Akcja powieści toczy się szybko, jest ten wspomniany wyścig z mordercą, który nadaje historii dynamizmu i mocno zakleszcza czytelnika w napięciu, podbija jego ciekawość - dawno żadna książka, na pewno nie kryminał, nie wciągnął mnie w historię tak jak ten, że nie mogłam się oderwać i najchętniej przeczytałabym całość na raz, byle tylko nic nie tracić, nie odkładać tej historii choć na chwilę. Jest sporo momentów zaskoczenia, są też i typowe rozwiązania dla gatunku kryminału (czyli postacie, które pod wpływem chwili robią coś, czego robić nie powinny…), a wszystko to zgrywa się w jedną, spójną i mocno zajmującą całość.
 
Sama intryga kryminalna zbudowana jest świetnie - odnosi się pośrednio do seryjnego mordercy, który kilka lat temu zginął, co miało związek z dwoma wcześniejszymi tomami książki, ale bez obaw - tu to, co konieczne dla zrozumienia lektury jest przypomniane, więc żaden czytelnik tego tomu nie będzie się czuł w fabule zagubiony. Intryga jest dopracowana, przemyślana i po prostu ciekawa, tak naprawdę zwyczajnie ciekawa, gra może i na tych podstawowych emocjach, zagadce kto wygra, kto okaże się sprytniejszy, ale robi to znakomicie, dzięki czemu od książki po prostu nie chce się odrywać.
 
Poza świetnie zbudowaną intrygą i dynamicznie poprowadzoną akcją, na pewno warto też wspomnieć o kreacjach postaci, bo choć ich psychologia nie jest może na pierwszym miejscu, to jednak jest ważna, a same postacie przyciągają uwagę. Jako że jest to tom dziewiąty, to bohaterowie są już po wielu przejściach, zarówno Saga jak i Joona teraz dzielnie walczą ze swoimi demonami. Żadne z nich nie jest postacią krystaliczną, wręcz może i odwrotnie  -w życiu prywatnym marnują wiele szans, czasem sami bojkotują swoje szczęście. Może to dlatego, że przede wszystkim są śledczymi, to dla tych emocji, dla walki z prawdziwym złem są stworzeni, choć po drodze nieraz zdarza im się oberwać nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Więcej o nich zradzać nie będę, bo dla mnie również odkrywanie skaz tych postaci było równie ekscytujące, co sama intryga.
Krótko chciałabym za to jeszcze napisać o mordercy – ta postać bardzo długo zachowuje tajemniczość. Od początku śledczy zdają sobie sprawę, że to ktoś bardzo inteligentny, kto długo szykował się do wykonania swojego zdania. Wszystko jest idealnie zaplanowane, rozpisane, a śledztwo to tak naprawdę granie w grę, którą to on wymyślił - podsuwa detektywom tyle śladów, nie pozostawiając nic, czego sobie sam nie życzy, tak że oni po prostu nie mają wyboru, nie mają innych punktów zaczepienia - by uratować niewinnych ludzi muszą grać tak, jak to przygotował i obmyślił morderca. A co do tego ma tytuł powieści? Sporo, jest bardzo znaczący i to też jest świetny pomysł! Ale i kolejna zagadka, którą musicie odkryć sami.
 
“Pająk” to kryminał dynamiczny, w którym dużo się dzieje, emocje raz po raz sięgają zenitu, a czytelnik czyta tak szybko jak tylko może, a i tak żałuje, że nie potrafi szybciej, bo dowiedzieć się co się stanie dalej. Bardzo zajmująca lektura! Dobry pomysł na fabułę, świetne wykonanie, ładny, dobrze wyważony styl sprawiają, że od książki nie chce się odrywać, a nawet kiedy już naprawdę trzeba, myśli i tak do tej historii wracają. Nie wiem tak naprawdę co to powoduje - czy ta gra na inteligencję z mordercą? Czy te pogubione postacie? Czy może po prostu nieuchwytna postać mordercy? Chyba wszystko na raz składa się na jeden z ciekawszych kryminałów, jakie w tym roku czytałam. I jestem tym tym mocniej zaskoczona, że przecież o tej serii nie jest o nas specjalnie głośno - a jeśli każdy tom jest tak dobry jak ten, to naprawdę nie wiem dlaczego! “Pająk” to coś, co mocno usatysfakcjonuje każdego fana kryminału, gorąco polecam!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

listopada 29, 2023

"Spojrzenie w mrok" C.J. Tudor

"Spojrzenie w mrok" C.J. Tudor
Autor: C.J. Tudor
Tytuł: Spojrzenie w mrok. Jedenaście odcieni makabry
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Data premiery: 25.10.2023
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 296
Gatunek: literatura grozy
 
C.J. Tudor to brytyjska autorka książek z pogranicza kryminału i grozy. Debiutowała powieściowo dopiero po czterdziestce, w 2017 roku książką “Kredziarz”. Jej życiorys jest bardzo ciekawy - urodziła się w Anglii, długo mieszkała w Nottingham, kilka lat temu, już jako pisarka, przeprowadziła się na małą angielską wieś. Szkołę rzuciła w wieku lat szesnastu i od tego czasu imała się bardzo różnych prac, o dwóch często wspomina w “Spojrzeniu w mrok” - mianowicie pisała krótkie opowiadania do kobiecych magazynów i zajmowała się etatowo wyprowadzaniem psów. Aktualnie jest pisarką, matką, żoną, na koncie ma pięć powieści (cztery wydane w Polsce) i zbiór opowiadań “Spojrzenie w mrok”. Jej książki są popularne na całym świecie, szybko zyskują status bestsellerów.
 
“Spojrzenie w mrok” jest pierwszym wydanym w całości jej zbiorem opowiadań. Sama autorka przyznaje, że lubi tę formę literacką, więc kiedy po bardzo trudnym okresie w życiu nie była w stanie stworzyć pełnej powieści, która by ją usatysfakcjonowała (a mówiąc dokładniej napisała coś, czego wydać nie chciała), postanowiła, że zamiast tego w roku 2022 na rynku ukaże się publikacja z krótkimi formami. Szczegóły sama zdradza nam we wstępie i podziękowaniach tej książki.
 
Na “Spojrzenie w mrok” składa się jedenaście opowiadań. Wszystkie utrzymane są raczej w klasyfikacji literatury grozy, stawiają na mocne, zaskakujące zakończenia. A jednak każde jest inne, ma inną długość, inną narrację, inną konwencję, inną tematykę. Część jest typowo rozrywkowa, nastawiona na zaskoczenie i może lekkie przerażenie czytelnika, część zmusza do głębszych refleksji. Są historie inspirowana muzyką, są i takie inspirowane jednym z ulubionych pisarzy autorki - Stephenem Kingiem. Każde poprzedzone jest krótkim wstępem od autorki, w którym najczęściej pisze o tym, co ją do stworzenia danej historii zainspirowało.
 
Każde opowiadanie ma swój tytuł, spis treści znajduje się na początku publikacji. Narracja w nich jest przeróżna - są historie pisane w pierwszej osobie, są i w trzeciej, w czasie przeszłym i teraźniejszym. W dwóch opowiadaniach narratorami są nastolatki, w innych to stara kobieta, bohaterowie w średnim wieku, kobiety i mężczyźni. Język za to cały czas jest podobny, przyjazny, prosty, czytelnik nie będzie miał problemów z tekstem, czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Historie są płynne, zajmujące.
 
Wspomniałam też o konwencji - bo mamy tu opowiadania bardzo różne. Jest kilka takich typowo napisanych pod horror, w których występują dziwne przerażające stwory, które mają czytelnika przestraszyć, zbudować nastrój grozy. To opowiadania trochę zahaczające o fantastykę, z ciekawymi pomysłami i makabrycznymi opisami (są jednak dosyć zwięzłe, więc nie ma tu epatowania brzydotą, makabrą, brutalnością), w większości służące po prostu rozrywce. Mnie jednak zdecydowanie mocniej do gustu przypadły historie, które trudno do czegoś konkretnego przypisać - no, może pierwsze gdzieś tam można by podciągnąć pod literaturę postapokaliptyczną, gdyż opowiada o świecie po tym, jak Ziemię wyniszczył groźny wirus. Dwa opowiadania nasunęły mi na myśl “Balticę” Borlika (recenzja - klik!), trzy kolejne skierowały myśli w kierunku znanych filmów i seriali. To opowiadania utrzymane w spokojnym klimacie, budującym grozę przez pozorny spokój, nastrój i finalne zaskoczenie, które daje mocno do myślenia, zmusza do zastanowienia się nad ciekawymi tematami - o przemijaniu, o pamięci, winie i karze, o tym, co może być, ale i co cały czas pozostaje uniwersalne. Ten delikatny klimat grozy podobał mi się dużo mocniej, czuć w nich było tę brytyjskość - nikt inny nie buduje napięcia w taki sposób jak oni!
 
“Spojrzenie w mrok” to zbiór opowiadań różnorodnych, ale czuć w nich spójność, konsekwencję. Czuć, że każda jedna historia została dobrze przemyślana, że autorka miała na nią jakiś konkretny pomysł. Nie są to może historie przerażające, napięcie raczej budowane jest delikatnie, poza kilkoma dosyć makabrycznymi scenami, które mimo wszystko opisane zostały bardzo sprawnie. Muszę przyznać, że bawiłam się przy tej lekturze naprawdę dobrze, każde opowiadanie czytało się przyjemnie, każde czymś mnie zaskoczyło. Warto sięgnąć po ten zbiór w chwili, gdy nie ma się czasu na dłuższą lekturę albo po prostu chce się trochę odpocząć od długich, skomplikowanych intryg. Tu jest krótko i prosto, a mimo wszystko zaskakująco!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

listopada 27, 2023

"Mordercza dieta" Daniel Kalla

"Mordercza dieta" Daniel Kalla
Autor: Daniel Kalla
Tytuł: Mordercza dieta
Tłumaczenie: Marta Piątkowska
Data premiery: 22.11.2023
Wydawnictwo: Harde
Liczba stron: 384
Gatunek: thriller medyczny / kryminał
 
Daniel Kalla jest kanadyjskim autorem, który na rynku książki obecny jest już dosyć długo - debiutował w roku 2005 thrillerem “Pandemia”, który u nas ukazał się sześć lat później. Do teraz to była jedyna książka autora, jaka ukazała się w Polsce, choć w sumie na swoim koncie Kalla ma już czternaście tytułów! I właśnie ten ostatni, czternasty pojawił się i u nas - to “Mordercza dieta”.
Kalla jest autorem thrillerów medycznych z tego względu, że pisze na czym się zna - od ponad dwudziestu lat jest lekarzem medycyny ratunkowej w jednym z kanadyjskich szpitali. Jego książki to bestsellery tłumaczone na kilkanaście języków, a prawa do ekranizacji pięciu z nich zostały sprzedane.
 
Czasy współczesne, Los Angeles. Lekarka i toksykolożka Julie Rees od pewnego czasu obserwuje niepokojący przyrost śmiertelnych przedawkowań pewnego dziwnego specyfiku zawierającego DNP – substancji mocno nieprzewidywalnej, która wynaleziona została jako środek wybuchowy, a teraz krąży po rynku jako suplement na odchudzenie i utrzymanie odpowiedniej masy. W tym samym czasie detektywka Cari Garcia zostaje wezwana na miejsce zdarzenia - syn senatorki został znaleziony martwy. Cari zakłada zwyczajne przedawkowanie, jednak senatorka od początku to wyklucza, jej syn był za mądry, by zażywać narkotyki. Co go zatem zabiło? Do Cari szybko dociera informacja o DNP wraz z tym, że jest to już któraś ofiara tego specyfiku… Czy w LA zaraz dojdzie do masowych przedawkowań? Kiedy ofiarą specyfiku pada młoda gwiazda, wokalistka i aktorka, która od dawna miała problemy z zaburzeniem postrzegania swojego ciała, sprawa staje się mocno medialna… Kto rozprowadza ten specyfik? I dlaczego ludzie go biorą skoro przecież już wiedzą, że może okazać się śmiertelny?
 
Książka składa się z 57 krótkich rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego naprzemiennie przedstawiającej perspektywę kilku postaci: toksykolożki, detektywki, policjantów z Vancouver i paru innych cywilów zamieszanych w sprawę. Styl powieści jest prosty, dynamiczny, sporo jest dialogów, narrator skupia się na oddaniu akcji, choć nie ma też problemów, by wyrażać myśli postaci. Całość stylem przypomina dynamiczny thriller akcji, przez co książkę czyta się w tempie naprawdę ekspresowym, co jest jej sporym plusem biorąc pod uwagę, że jednak książka niesie w sobie coś więcej niż tylko szybką akcję - tematy, które porusza są naprawdę dużej wagi.
 
Ale zanim o nich, to najpierw skupmy się na chwilę na postaciach, bo tych już w pierwszych kilku rozdziałach pojawia się sporo i czytelnik w tym momencie zaczyna czuć się lekko zagubiony - na szczęście te uczucie znika równie szybko, jak rozwija się akcja, każda z postaci okazuje się na tyle charakterystyczna, że łatwo zapamiętać kto jaką rolę w historii odgrywa. Przyznam, że mnie dosyć zdziwiły tak mocno rozbudowane kreacje - jak na powieść osobną każda z nich ma niesamowicie bogatą historię! Aż szukałam informacji na portalach zagranicznych czy nie jest to część jakiegoś cyklu, ale wygląda na to, że nie. Autor po prostu bardzo dużo energii i pomysłów włożył w kreowanie swoich bohaterów, którzy przez to są ogromnym plusem tej powieści. Każdy z nich przynosi inną tematykę, każdy ma jakiś bagaż ze swojej prywatnej przeszłości, z którym się boryka, a który czytelnik gdzieś tam przy okazji poznaje. Jedni tworzą szczęśliwe związki, inni wikłają się w mniej zdrowe relacje, jednych męczy poczucie winy, inni do życia podchodzą z humorem. Różnorodność charakterów jest ogromna, nikt nie jest kryształowy, tylko kto faktycznie jest tym złym? Czy w ogóle można kogoś tak jednoznacznie określić?
 
Jak wspomniałam, akcja powieści toczy się bardzo szybko, ciągle coś się dzieje, postacie gdzieś się spieszą, co chwilę coś nas zaskakuje i zmienia kierunek biegu historii. Intryga przez długi czas wydaje się prosta, ale nie dajcie się zwieść - i pod tym względem autor przygotował dla czytelników nie lada zaskoczenie! Muszę przyznać, że ja fanką thrillerów stawiających na akcję nie jestem, raczej wolę szukać w historii głębi, dlatego tak się cieszę, że autor mimo wszystko swoją książką chciał wyrazić coś więcej!
 
Mianowicie cała ta historia skupia się na wszelakich problemach z zaburzeniem odżywiania i postrzeganiem własnego ciała. To problem, który znamy od lat, a jednak ciągle nasza cywilizacja na niego cierpi, ba! W dobie internetu powrócił on ze zdwojoną siłą. I w tej historii autor przedstawia go w całej okazałości. Poznajemy perspektywę jednej z ofiar, dziewczyny, która, mimo że jako dorosła waży 40 kilogramów, nadal postrzega siebie jako osobę grubą. Mimo lat leczenia, terapii, próby walczenia z chorobą. Poznajemy też perspektywę lekarki, która jest zaangażowana w leczenie osób cierpiących na te zaburzenia, która tłumaczy jak trudno się z takiej matni psychicznej wydostać i jak mocno cierpi na tym organizm. Widzimy jak działa przy tym temacie internet - z jednej strony przez głupi hejterski komentarz osoba zaburzona może posunąć się do czegoś mocno skrajnego, z drugiej strony jak łatwo teraz rozprowadzać, zamawiać, kupować dziwne specyfiki, które w teorii mają pomóc schudnąć bądź utrzymać odpowiednią masę ciała… To wszystko brzmi przerażająco - nie dosyć, że ludzie cierpią przez traumy z przeszłości, kompleksy, które doprowadziły do tych zaburzeń, to jeszcze jest ogromna liczba osób, które takie nieszczęście bezczelnie wykorzystują. A i same grono zaburzonych ma łatwiej się zebrać i szerzyć między sobą treści nie do końca legalne… Jeszcze inna sprawa, to propagowanie w siebie wyidealizowanego wizerunku, co osobom podatnym na sugestie innych również może niebezpiecznie namieszać w głowach.
 
Daniel Kalla w swojej książce “Mordercza dieta” bardzo sprawnie połączył mocno dynamiczny thriller akcji, z wątkami medycznymi, śledztwem kryminalnym i niesamowicie ważnym tematem postrzegania swojego ciała i zaburzeń z tym związanych. Z jednej strony jest to więc całkiem niezła rozrywka, historia, która porwie czytelnika na dobrych kilka godzin, z drugiej przestroga i uwrażliwienie na to, jak sami wyrażamy się w sieci, jakie wartości propagujemy i jak reagujemy, gdy widzimy, że z kimś obok dzieje się coś nie tak. Przyznam, że początkowo bałam się, że będzie to typowy thriller akcji, taki amerykański, gdzie im szybciej tym lepiej, na szczęście się pomyliłam i ostatecznie przyznaję, że podobała mi się ta lektura i to na tyle mocno, że życzyłabym sobie, by więcej książek tego autora ukazało się na naszym rynku! Szybka lektura, a warta uwagi!
 
Moja ocena: 7,5/10 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Harde.
Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

listopada 27, 2023

Book tour z "Samotną nocą"!

Book tour z "Samotną nocą"!

Grudzień za pasem, śnieg za oknem - lektury zimowe przygotowane? Jeśli nie, to już ratuję - dzisiaj ruszamy z book tourem z "Samotną nocą" Charlotte Link, którą mam przyjemność objąć opieką ambasadorską! Jest to co prawda czwarty tom serii kryminalnej z Kate Linville, ale spokojnie można też ją czytać jak powieść osobną - wiem, sprawdziłam! A dlaczego tak dobrze nadaje się na lekturę w okresie jesienno-zimowym? Bo historia toczy się w malutkiej angielskiej miejscowości na chwilę przed świętami Bożego Narodzenia... Choć ja uważam, że książki z zimowym klimatem czyta się równie fajnie latem - wtedy może nie podbudowują klimatu, tak jak robią to zimą, ale przynoszą fajne ochłodzenie 😊 "Samotna noc" to kryminał spokojny, kameralny, ale równocześnie z mrożącą krew w żyłach zagadką! Więcej o nim możecie poczytać w recenzji - klik!, a teraz już zapraszam do zgłoszeń w book tourze!

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz profil Wydawnictwa Sonia Draga w swoim poście oraz wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać, zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Fajnie, jeśli do wysyłanej paczki dorzucicie coś małego od siebie, herbatkę, czekoladkę, cokolwiek by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w środę.
Książka ruszy w podróż również w środę, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @meridaikniga 
2. @pijackawe_czytam opinia - klik! 
3. @villanelle_lu 
4. @mirkowo3 
5. @milosniczka.kavy 
6. @nika_z_kryminalem 
7. @po_prostu_o_ksiazkach 
8. @poczytane_zapisane 
9. @ahywka_p 
10. @natka_tom (książka jest tu od 16.04)
11. @zaczytana_panna
12. @kasienkaj7
13. @marzaczyta
14. @justyna6353
15. @just_to_books
16. @_poczytaj_mi_mamo_
17. @littleanula_andthebooks
18. @z_ksiazka_mi_po_drodze
19. @du_dzik94
20. @izabelawatola
21. @srebrna_nutka
22. @zaczytana_daria
23. @kobiecym.okiem
24. @mamazaczytana

listopada 26, 2023

"Krzyk orła" Karin Smirnoff

"Krzyk orła" Karin Smirnoff

Autor: Karin Smirnoff
Tytuł: Krzyk orła
Cykl: Millennium, tom 7
Tłumaczenie: Inga Sawicka
Data premiery: 08.11.2023
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 440
Gatunek: kryminał
 
Kilkanaście lat temu skandynawskie, a w szczególności szwedzkie kryminały zyskały swoje miejsce na polskim rynku książki. Ten okres zbiega się z publikacją pierwszych tomów serii Millennium, więc chyba nie przesadzę mówiąc, że to właśnie ona była tym, co o tę popularność przyniosła. Początkowo seria była trylogią napisaną przez Stiega Larssona, wydaną pośmiertnie w latach 2005-2007 (u nas chwilę później 2008-2009). Okazało się jednak, że zrobiła ona taką furorę, że spadkobiercy autora zgodzili się, by seria była kontynuowana - podjął się tego David Lagercrantz, który w latach 2015-2019 napisał kolejne trzy tomy. W tym czasie powstały również ekranizacje książki - szwedzka i amerykańska, ukazała się również w formie komiksu, a nakład sprzedanych egzemplarzy przekroczył 100 milionów! Teraz kolejne trzy tomy mają ukazać się pod nazwiskiem Karin Smirnoff, której pióro miałam już przyjemność poznać przy sadze rodziny Kippów (“Pojechałam do brata na południe” – klik!, “Jedziemy z matką na północ” –klik!) i to właśnie ona skusiła mnie, by w końcu po ten cykl sięgnąć. Zatem “Krzyk orła” jest moją pierwszą stycznością z Millennium (nie wliczając ekranizacji).
 
Historia toczy się w październiku i listopadzie 2021 roku na północy Szwecji. Do niewielkiej gminy Gasskas przyjeżdża Mikael, aktualnie bezrobotny, gdyż gazeta Millennium została wstrzymana - teraz ukazuje się już tylko online i w formie podcastu, na co Mikael nie chce przystać. Do Gasskas przyjeżdża na ślub swojej dorosłej córki, z którą od jakiegoś czasu utrzymuje kontakt, ale tak naprawdę nigdy w jej życiu specjalnie obecny nie był. Z dworca odbiera go przyszły zięć, burmistrz gminy Henry Solo, który aktualnie mocno psychicznie jest obciążony przez projekt budowy farmy wiatraków, największej na skalę światową. W tym samym czasie opieka społeczna Gasskas kontaktuje się z Lisabeth z prośbą o przynajmniej tymczasową opiekę nad jej bratanicą - Lisabeth nigdy tej 13letniej dziewczynki nie spotkała, ale z jakiegoś nie do końca jasnego dla siebie powodu przyjeżdża na miejsce, gdzie okazuje się, że matka dziewczynki zniknęła w podejrzanych okolicznościach… Co wyniknie z tego, że Mikael i Lisabeth są w tym samym miejscu, w tym samym czasie? Jak ich powody pobytu w tym miasteczku się łączą? I co do tego mają orły?
“Wszyscy są tu, w tym samym miejscu. Nie w jakiejś dzielnicy Sztokholmu, co jeszcze dałoby się jakoś wytłumaczyć, ale w Gasskas. Pipidówie w Norrbotten, gdzie na jeden kilometr kwadratowy przypada 3,4 człowieka, a reszta to las.”
Książka składa się z 86 kilkustronicowych rozdziałów pisanych w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego. Narrator naprzemiennie opisuje losy kilku postaci: 13letniej dziewczynki Svali, Lisabeth, Mikaela, Henry'ego, jeżdżącego na wózku nieco podejrzanego biznesmena Marcusa i tajemniczego sprzątacza. Styl powieści jest ciekawy, zdania w większości są krótkie, czasem nawet urywane, a tekst normalny często przerywany przez fragmenty wiadomości, smsy, artykuły prasowe, a także po prostu komentarze postaci, które wypowiadają w swoich myślach. Styl więc daje wrażenie prostoty, choć momentami jest też duże nagromadzenie tych wtrąceń, co może lekko z rytmu wybijać. Mimo to całość czyta się sprawnie.
 
Jako że po ten tom sięgnęłam niezależnie od serii, to dopiero teraz po raz pierwszy spotkałam się z kreacją dwójki głównych postaci - Lisabeth Salander i Mikaela Blomkvista. Ona to hakerka komputerowa, on dziennikarz śledczy, poznali się lata temu, gdy przyszło im wspólne pracować nad sprawą zaginięcia. Teraz wygląda na to, że za wielkiego kontaktu z sobą nie mają, choć też nie zerwali go całkowicie. U Mikaela nadeszły wielkie zmiany, nie ma już Millennium jakie on zna, a zatem i jego ścieżka kariery się posypała. Bohater stoi na rozdrożu, nie wie co robić dalej, bo przecież przez całe swoje dorosłe życie był dziennikarzem śledczym, który w całości poświęcał się swojej pracy, na czym cierpiała jego rodzina… Teraz nie ma pracy, relacji z córką też praktycznie nie, choć wnuk Lukas jest jednym w rodzinie, który go uwielbia. Mikael czuje się mocno sobą rozczarowany, zagubiony, choć ciągle na tyle pyszny, że proponowana mu praca w lokalnej gazecie to dla niego za mało.
“Bez 'Millennium' jest nikim. Jest eksem, zagubionym i niezdolnym do działania, odmawiającym poruszania się w rytm współczesności.”
Lisabeth z kolei ma własną firmę, ogromne zasoby finansowe i wsparcie techniczne. W tym tomie też jednak doznaje zmiany - zawsze samotniczka, teraz ma wziąć pod swoją opiekę nastolatkę. Powiedzieć, że jest temu mocno niechętna, to jak nic nie powiedzieć, a jednak jakiś przymus wewnętrzny nie pozwala jej odwrócić się na pięcie i nie zadbać o dziewczynkę. Bo ta jest naprawdę wyjątkowa - ponadprzeciętnie inteligentna, gdyby żyła w innej rodzinie, w innym miasteczku, mogłaby zostać okrzyknięta geniuszem, tu jednak większość uznaje są za dziwną i pyskatą… Kreacje postaci są więc ciekawe, przemyślane i choć niespecjalnie zgłębiamy się w ich wnętrza, to jednak ich emocje, odczucia i wątpliwości są dla nas w pełni zrozumiałe.
Oczywiście kryminał nie byłby kryminałem, gdyby nie pojawiały się w nim typowo negatywne charaktery - są i ci zagubieni, i ci typowo źli - każdy równie tajemniczy, budzący w czytelniku ciekawość.
“Tak jak gorączkowo stara się być możliwie najgorszy, tak mógłby być najlepszy. Człowiek zawsze może wybrać między różnymi wyjściami. Najłatwiej sięgnąć do tych destrukcyjnych, bo nie wymagają porozumienia. Wojownik albo myśliwy, który w nas tkwi, gdy obiektem jest zwierzę, to funkcja odziedziczona w genach, podczas gdy bezwarunkowa miłość, altruizm i ogólnie człowieczeństwo są nabyte, a zatem wymagają więcej wysiłku.”
Intryga kryminalna bardzo długo rozgrywa się na dwóch płaszczyznach, mimo że przecież pod względem położenia wszystko ma miejsce się w jednym miasteczku. Mamy problem gminy, jakim jest wspomniana farma wiatraków i pobocznie nowej kopalni, w który uwikłany jest Henry, Mikael i Marcus oraz problem zaginięcia matki Svali i dalszych losów dziewczynki. Przyznam, że tak po ludzku mnie mocniej zaciekawiła to druga zagadka, bardzo czekałam na rozdziały skupione na Lisabeth i Svali, a rozdziały dotyczące polityczno-biznesowych rozgrywek gminy interesowały mnie nieco mniej, choć przyniosły bardzo ważne dla współczesnego świata tematy. Akcja powieści toczy się tempem umiarkowanym, może nawet spokojnym, dopiero pod koniec dzieje się nieco więcej. Nie ukrywam jednak, że finalnie intryga okazała się solidnie zbudowana, wszystko jest w niej dobrze przemyślane, wszystko ma swoje miejsce, więc prócz tematyki (co jest kwestią gustu i zainteresowań) nie mam się do czego w niej przyczepić.
 
A zatem o jakich tematach w książce mowa? Najważniejsze to ekologia i zapotrzebowanie naszego współczesnego świata na energię. Przy tej całej technologii i dużym zaludnieniu Ziemi energii potrzebujemy ogromne ilości, a równocześnie nie możemy jej czerpać ze źródeł, które Ziemię eksploatują. Skąd ją zatem brać? Są źródła odnawialne, tak zwane zielone, jak energia czerpana z wody, słońca i wiatru. My w tej powieści przyglądamy się co te rozwiązania ze sobą niosą, jak duży pieniądz idzie za takimi inwestycjami i jak potencjalnie mogą cierpieć na tym zwyczajni ludzi. Historia powieści doskonale osadzona jest w naszej współczesności, jest mowa o serwerowni Facebooka, o bateriach samochodowych i innych tego typu współczesnych wynalazkach, których źródła czerpane są właśnie w Szwecji. Jako że sporo tu polityki - dużo papierków, uzgadniania, przetargów, wymuszeń i tym podobnych - mnie momentami trochę ta historia nużyła, dopuszczam jednak do siebie myśl, że szwedzki czytelnik może być nią bardziej zaciekawiony. Za to wątek Svali, choć długo nie wiadomo gdzie on w ogóle zmierza, jakoś tak dziwnie zaciekawił mnie od samego początku.
 
Myślę, że na koniec jeszcze raz muszę podkreślić, że wcześniejszych tomów serii Millennium nie znam, zatem i nie wiem jak zmieniły się postacie i czy te uwikłanie polityczne to cecha całej serii. Przyznam jednak, że zimowy mroźny klimat, te dające się wyczuć szwedzkie podejście do kryminału i niesamowicie ciekawa historia dziewczynki i Lisabeth do mnie przemówiły, spodobały mi się na tyle, że prawdopodobnie sięgnę i po kolejny tom napisany przez Karin Smirnoff. W końcu w tym zasugerowane jest, że zaczęta w nim historia będzie miała swoją kontynuację… Jestem jej ciekawa! A ten tom polecam nie tylko fanom serii, ale i tym co lubią niespieszne, poruszające istotne dla współczesnego świata tematy kryminały.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

listopada 24, 2023

"Uznanie" W.&W. Gregory

"Uznanie" W.&W. Gregory

Autor: W.&W. Gregory
Tytuł: Uznanie
Data premiery: 16.08.2023
Wydawnictwo: Opener
Liczba stron: 240
Gatunek: literatura obyczajowo-psychologiczna / literatura piękna
 
Pod pseudonimem W.&W. Gregory kryje się polski autor, który nie daje się skategoryzować, podpiąć do jednego gatunku literackiego. Ja po raz pierwszy spotkałam się z jego piórem miesiąc temu przy książce, która zawierała w sobie elementy thrillera pt. “Pętla” (recenzja -klik!). Ten tytuł zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że zadeklarowałam, że zamierzam nadrobić pozostałe tytuły autora. I zaczęłam to robić od jednej książki wstecz, od “Uznania”, pierwszej powieści, która wyszła z ram gatunku fantastyki… Wcześniej, w latach 2020-2023 autor wydał trzy tomy cyklu fantastycznego Dwuświat, o którym sam mówi, że jest to raczej baśń dla dorosłych. Czy za fantastykę się wezmę, jeszcze sama nie wiem, ale te dwie książki autora, które teraz czytałam przekonały mnie, że to nazwisko warte uwagi!
 
Historia “Uznania” toczy się współcześnie, wiosną. Jan i Michał Sikora, choć mieszkają pod jednym dachem, to raczej żyją obok siebie, nie wspólnie. Jan to ojciec, instruktor judo, kiedyś sam z szansą na karierę, teraz czerpiący satysfakcję z nauczania tej sztuki walki nastolatków, którzy go lubią i szanują. Niestety Jan nie może tak powiedzieć o swoim synu, Michale, który kompletnie go ignoruje, nie słucha poleceń i nieustannie robi mu na złość. Michał ma 16 lat, objada się mocno śmieciowym jedzeniem i jest po prostu gruby. Nie reaguje na próby ojca, który przecież chce tylko mu pomóc zmienić swoje życie na lepsze. Ale czy na pewno tak jest? Im dalej zagłębiamy się w tę opowieść, tym szerszy obraz nam się pojawia, który uświadamia, że to, co zobaczyliśmy na początku niekoniecznie jest tym, co dzieje się naprawdę… Czy Jan i Michał mają jeszcze szansę nawiązać ze sobą przyjazną, szczerą, rodzinną relację?
 
Książka złożona jest z nienumerowanych rozdziałów składających się na kilka, kilkanaście fragmentów - rozdziały zawsze zaczynają się od nowej strony i oznaczone są trzema trójkątami, fragmenty oddzielone są jednym. Narracja powieści prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez dwóch narratorów - Jana i Michała, którzy zwracają się do siebie bezpośrednio w formie monologu - coś na kształt jakby w swoich głowach pisali do siebie nawzajem pamiętnik. To bardzo ciekawy zabieg, dzięki któremu czytelnik może wejść do głów bohaterów całkowicie, poznać dokładnie ich myśli, emocje, przemyślenia, jakie się z poszczególnymi wydarzeniami wierzą, a tym samym może zrozumieć ich postępowanie. Dialogów jest niewiele, dominuje monolog, ale prowadzony jest w bardzo zajmującym, angażującym stylu, tak że czytelnik się nie nudzi, a z uwagą śledzi niuanse, które pozwolą mu zrozumieć, dostrzec źródło problemu.
 
Pierwszy rzut oka na okładkę, tak jak na nazwisko na książce, może mylić. Przywodzi na myśl fantastykę, może Gwiezdne Wojny? Skojarzenie jest tylko częściowo właściwe - książka nie jest fantastyką, ale już Gwiezdne Wojny mają gdzieś tam swoje miejsce w fabule, odnoszą się do postaci Michała. Tym, co faktycznie jest na okładce, to strój, a raczej hełm samuraja, który nierozerwalnie wiąże się z tym, co ważne dla Jana - dla jego zawodu, jego pasji - judo. Ten sport, a może raczej sposób życia zajmują w historii wiele miejsca, gdyż bohater nie tylko uczy nastolatków chwytów, tego jak walczyć na macie z przeciwnikiem, ale i całej filozofii tego sportu, która przekłada się na filozofię życia. Według której on żyje, do której od dawna się stosuje. Jego życie jest ułożone, pedantyczne, nie rozproszone przez używki czy inne ogłupiające rozrywki. Ważny jest spokój, pokojowe nastawienie i stoickie podejście. I właśnie tym kieruje się Jan, to uchroniło go w dzieciństwie, pozwoliło mu przetrwać, teraz po stracie żony ratuje go znowu. Chyba, bo akurat jego syn zachowanie opanowania mu utrudnia, ciągle robiąc mu na złość - a tu przestawiając kwiatki, a to bałaganiąc, a to puszczając głośno muzykę. Największą bolączką Jana jest właśnie niemożność dogadania się z własnym synem, którego kompletnie nie rozumie, który przejawia całkiem inne podejście do życia niż on i nie chce nic w tym temacie zmienić. W jego oczach, jego narracji, Michała widzimy jako lenia i złośliwca, ale czy tak jest naprawdę?
 
Większa część tej historii skupia się właśnie na relacji ojciec-syn, na tym, jak obydwoje się w niej czują. Im dalej w lekturę, tym mocniej rozumiemy obydwa stanowiska, a może nawet zaczynamy bardziej rozumieć Michała, a coraz mocniej dostrzegać błędy Jana, który długo nie zdaje sobie z nich sprawy. Co zawiniło, co spowodowało taką sytuację kompletnego niezrozumienia? Na pewno brak rozmowy, brak bliskości, która budowana jest właśnie dzięki szczerej rozmowie, poczuciu, że jedna strona może wesprzeć się na drugiej w chwili, gdy tego potrzebuje. W tej relacji nigdy nie było bliskości psychicznej i fizycznej, nigdy żaden z nich o nią nie zadbał - to nie było widoczne dopóki w ich relacji pojawiała się ona - matka i żona - a której teraz, dwa lata temu zabrakło… Nie ma bufora, nie ma taśmy, która sklejała ich w jedno, zatem ich pozorna relacja bez zaangażowania żadnego z nich ulega coraz mocniejszemu rozluźnieniu, rozkładowi… Czy nie wystarczyłoby po prostu siąść i ze sobą szczerze porozmawiać? Tak by obydwie strony zrozumiały, co robią nie tak? A może to po prostu taka cecha okresu nastoletniego, który teraz przechodzi Michał, jak i żałoby, którą obydwoje przechodzą na swój własny sposób?
 
W zwierzeniach Jana ciągle też pojawiają się jego wspomnienia z dzieciństwa, czasów nastoletnich. Jan wychował się w podkrakowskiej wsi, jego życie kręciło się wokół gospodarstwa, było pełne ciężkiej pracy i trudnej relacji z ojcem, który był w sumie tylko od strofowania i bicia. Jan nieustannie wraca do tych wspomnień, ciągle porównując różnice pomiędzy swoim dzieciństwem, a dzieciństwem syna, który przecież żyje nieskrępowany w mieście, nie ma w sumie żadnych obowiązków, może robić co chce. Czy zatem Michał nie ma się sto razy lepiej niż on? To kolejny aspekt, który psuje ich relacje, Jan nie potrafi odpuścić, nie potrafi zapomnieć krzywd z przeszłości, jest pełen żalu, a judo i żona wydają się po prostu jego ucieczką.
 
A gdzie w tym wszystkim syn, który nie ma relacji z ojcem, a któremu zmarła osoba, z którą dogadywał się doskonale, która go rozumiała i chroniła? Opiekowała się nim, troszczyła? Czy ten jego bunt to po prostu żałoba, tęsknota za matką?
 
Ważnym punktem tej historii jest różnica pokoleń, tego, że jeszcze są pokolenia w kwiecie wieku, które czasy nastoletnie spędziły poza mediami społecznościowymi, poza internetem. Teraz życie nastolatków wygląda inaczej, liczy się co innego, a podział życia na te w realu i te w sieci jest koniecznością - w końcu każdy dzieciak ma dostęp do internetu, każdy tworzy tam siebie na nowo. Ci, którzy nie gonią za nowinkami technicznymi, którzy wychowywali się te 40 lat wstecz, nie do końca rozumieją to, co teraz się dzieje, jak wygląda życie ich dzieci. Zatem nie tylko różnica w wychowaniu, ale i w kondycji życia jest tu kolejnym aspektem, który dzieli obydwu bohaterów.
 
Historia powieści toczy się w otoczeniu wspomnień i emocji, zatem sama akcja toczy się raczej niespiesznie, jest nielinearna. A jednak ta relacja nas ciekawi, czytelnik nieustannie ma zajętą głowę, nieustannie kotłują mu się pytania o prawdę, o obiektywne spojrzenie i o to, jak ta historia może się skończyć. Czy nastąpi całkowity rozpad tej relacji? Co się z obydwoma bohaterami stanie w takiej sytuacji? A może jednak jest jeszcze szansa, by tę relację naprawić, coś zmienić? Czy do satysfakcji z lektury wystarczy nam po prostu zrozumienie obydwu postaci, ich punktów widzenia, czy potrzebujemy czegoś więcej, jakiegoś zamknięcia, przesłania?
 
Jako że “Uznanie” to historia, która toczy się w głowie bohaterów, to najważniejszy jest tu aspekt psychologiczny, wejrzenie w podejście obydwu postaci, tak by zrozumieć ich postępowanie. I autor robi to znakomicie - nie tylko solidnie, z dużym zrozumieniem dla obydwu, ale w taki sposób, że nieraz zwodzi nas w pole - wydaje nam się, że już, już wiemy gdzie tkwi problem, by nagle dostrzec drugą stronę i jednak zmienić zdanie. To dobra książka o trudnych tematach, relacjach rodzicielskich, relacjach międzypokoleniowych, które, by móc faktycznie zaistnieć potrzeba chęci i otwartości. To książka, która pozwala zrozumieć, że nie zawsze to, co sami uważamy, o czym jesteśmy przekonani, że jest dobre i prawe, faktycznie takie jest. I choć nadal sama nie wiem do jakiego gatunku tę powieść przypisać, to jedno jest pewne - zrobiła na mnie wrażenie, zmusiła mnie do własnych refleksji. I to sobie w niej mocno cenię.
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Opener.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!