lutego 27, 2019

Pączki pieczone

Pączki pieczone



Składniki (na ok. 15 sztuk):
  • 50g świeżych drożdży
  •  100ml letniego mleka
  • 50g cukru
  •  370g mąki pszennej tortowej
  • ¾ łyżeczki soli
  • 3 jajka
  • 170g miękkiego masła
  • ulubiona twarda marmolada
  • mąka do podsypania
  • jajko roztrzepane z łyżką mleka do posmarowania

Składniki na lukier:
  • sok z połówki pomarańczy
  • kilka łyżek cukru pudru


Przygotowanie (przygotowanie 25min, wyrastanie 2h15min, pieczenie 15min):
Przygotowujemy rozczyn – drożdże wrzucamy do małego garnuszka, posypujemy cukrem, zalewamy mlekiem i rozgniatamy. Dodajemy 3-4 łyżki mąki i mieszamy. Odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 15-20min, przykryte ściereczką. Po tym czasie do miski wrzucamy mąkę, sól, dodajemy rozczyn, lekko mieszamy łyżką. Dodajemy jajka i ugniatamy. Gdzie ciasto jest już dobrze wymieszane, dodajemy po łyżce masła i dalej ugniatamy, aż ciasto będzie ładne, błyszczące (jest dosyć luźne). Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 1,5h. Po tym czasie na blachę do pieczenie wykładamy papilotki (takie jak do muffinek, 5cm średnicy) . Ciasto rozwałkowujemy na blacie podsypanym mąką na grubość ok. 0,5cm, wycinamy kółka dużą szklanką. Na środek kładziemy pełną łyżeczkę marmolady, ciasto lekko naciągamy i sklejamy rogi. Nadajemy kształt kuli i odkładamy do papilotki. Gdy uformujemy wszystkie pączki, przykrywamy blachę ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 30min. Piec nagrzewamy do 180 stopni C. Gdy pączki urosną smarujemy je roztrzepanym jajkiem z łyżką mleka i wkładamy do pieca na ok. 15min. Wyciągamy, odstawiamy na ok. 10min do ochłodzenia, po tym czasie lukrujemy pędzelkiem. Odkładamy do całkowitego ostudzenia. Smacznego!

Źródło przepisu kwestiasmaku.com, przepis zmodyfikowany

lutego 26, 2019

"Dom bez klamek" Jędrzej Pasierski

"Dom bez klamek" Jędrzej Pasierski


Autor: Jędrzej Pasierski                
Tytuł: Dom bez klamek
Cykl: Nina Warwiłow, tom 1      
Data premiery: 6.06.2018
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 360

    „Dom bez klamek” otwiera serię kryminałów z rezolutną panią podkomisarz Niną Warwiłow. Jest to debiut autora Jędrzeja Pasierskiego, z zawodu prawnika, który podobnie jak bohaterka – mieszka na warszawskiej Pradze. Wcześniej zajmował się prawną ochroną środowiska, międzynarodową pomocą rozwojową oraz współpracą państw Europy Środkowo-Wschodniej, teraz poświęca się pisaniu. Niedawno na rynku ukazała się druga część cyklu z Niną, w przygotowaniu jest książka o prawniku środowiskowym.
„Dom bez klamek” rozpoczyna się brutalnym morderstwem w szpitalu psychiatrycznym. Na miejsce zbrodni zostaje wysłana podkomisarz Nina Warwiłow, świetna śledcza, z mocno poplątanym życiem osobistym. Szybko okazuje się, że w noc morderstwa środki nasenne zostały podane innym osobom niż powinny, lekarz prowadzący ośrodek nie chce współpracować z policją, a salowa, która miała dyżur w nocy, znika. Kto zabił? Jak dostał się do ośrodka nie zastawiając żadnych śladów? Kim był denat? To tylko kilka z wielu pytań, piętrzących się podczas śledztwa, podczas trwania którego podkomisarz Nina będzie musiała poradzić sobie także z osobistymi demonami.
Od strony kompozycji, książka podzielona jest na 8 rozdziałów – każdy z nich przedstawia jeden dzień z dochodzenia. Pierwszy rozdział od razu przyciąga uwagę, bo zaczyna się dosyć nieszablonowo jeśli chodzi o gramatykę  - zdania napisane są przy użyciu imiesłowu przysłówkowego, są bezpodmiotowe. Nie przypominam sobie książki, która rozpoczynałaby się w ten sposób, muszę przyznać, że jest to ciekawy zabieg, od razu przyciąga uwagę. Później narrator jest trzecioosobowy czasu przeszłego, w przeważającej większości podąża za główną bohaterką, pod koniec dwóch czy trzech rozdziałów pojawiają się też przebłyski od mordercy. Ogólnie jeśli chodzi o język książki, jest bardzo przystępny, dosyć potoczny, czyta się szybko i bez wysiłku. Co do bohaterów, to główna uwaga zostaje poświęcona Ninie. Chodzimy za nią krok w krok, śledzimy jej dokonania i wszystkie przemyślenia, uczucia i emocje nią targające. Nina to córka policjanta, Rosjanina, który przeprowadził się do Polski z miłości do kobiety. Jest twarda, sprytna i dociekliwa. Swoją uwagę skupia na rozwiązaniu śledztwa, nie zależy jej specjalnie na pięciu się po szczeblach kariery. Jest jedną z niewielu kobiet na tak wysokim stanowisku, co wzbudza różne uczucia we współpracownikach i zwierzchnikach. Czytelnik ma przyjemność poznać Ninę także od jej ludzkiej strony – bohaterka jest zagubiona w swoim życiu uczuciowym, jej długoletni partner kilka tygodni wcześniej wyprowadził się z ich mieszkania, bez żadnych wyjaśnień. Nina odczuwa cały wachlarz emocji, nie wie co myśleć. Poza tym na głowie ma jeszcze ojca – byłego policjanta, który teraz jest zwyczajnym pijakiem. Mimo krzywd, które ojciec wyrządził jej w przeszłości, bohaterka odczuwa dziwne poczucie obowiązku, by się ojcem opiekować. Jeszcze jakby tego było mało, policjantka nie czuje się dobrze, targają nią wahania nastroju, sprzeczne i nagłe emocje, nad którymi koniecznie chce zapanować. Muszę przyznać, że szczerze polubiłam Ninę, ma swój kodeks moralny, dumę i jest dosyć uparta, ale również bardzo ludzka, naturalna, odczuwa naprawdę dużo. Zauważyłam też kilka podobieństw pomiędzy Niną a sobą, więc tym bardziej moja sympatia do niej wzrosła.
Oczywiście Nina nie jest sama podczas prowadzenia śledztwa, poznajmy też szereg innych postaci. Jest aspirant Chodkowski, pomocnik Niny, pracownik bardzo rzetelny, solidny i wierny. Mamy też postać zwierzchnika Niny, inspektora Matkowskiego, który zna Ninę od dziecka, przyjaźnił się z jej ojcem, a teraz czuwa nad nią i jej karierą w policji. Ważną postacią po tej stronie barykady jest też prokurator Stassberg, nowy pracownik prokuratury, dla którego jest to pierwsze poważne śledztwo w stolicy. Koniecznie też trzeba wspomnieć o podkomisarzu Białku – rywalu Niny, który jest dosyć arogancki i dba głównie o swoją karierę. W powieści poznajemy też bohaterów powiązanych ze szpitalem – jest lekarz Barwiecki, który prowadzi ten szpital, psycholog Palko, dopiero od niedawna pracująca w szpitalu, a która interesuje się profilowaniem i odbywa całkiem ciekawą rozmowę na ten temat z podkomisarz Warwiłow. Poznajemy też szereg pacjentów szpitala, każdy inny, każdy na swój sposób podejrzany. Warto też podkreślić, że autor dokładnie opisuje wygląd każdego z bohaterów, przywiązuje do tego dosyć dużą wagę.
W powieści ważne jest także miejsce akcji. Morderstwo zostaje dokonane w szpitalu w Weseliskach. Jest to stary, mroczny budynek,którego dni funkcjonowania są już policzone. Pełno tam ciemnych korytarzy, stęchlizny i pleśni. Komisariat, jak i miejsce zamieszkania głównej bohaterki, znajduje się na Warszawskiej Pradze, której klimatu nie szczędzi nam autor. Czujemy tą duszność, gęste smogowe powietrze, dzikość i brud dzielnicy. Autor przywiązuje dużo wagi, by szczegółowo opisać miejsce akcji.
W „Domu bez klamek” poruszana jest kwestia pozycji kobiet w policji. Jest ich niewiele na niższych szczeblach, w drogówce i interwencji, a jeszcze mniej wyżej. Są traktowane jako gorsze, nienadające się do tej pracy, Nina kilka razy spotyka się ze zdziwieniem, że tak poważną sprawę prowadzi kobieta. Codziennie policjantki, prócz normalnych obowiązków, muszą borykać się z seksistowskimi uwagami, lekceważeniem i skupiać dużą uwagę na utrzymywaniu swojej pozycji. Jest szansa na poprawę tej sytuacji, ale jeszcze dosyć odległa, teraz kobieta w policji ciągle spotyka się z dyskryminacją, z którą tak walczymy na innych frontach.
Drugą ważną kwestią poruszaną w powieści jest kondycja polskich szpitali psychiatrycznych i ogólne traktowanie psychiatrii jako tej najgorszej odmiany medycyny, zawarte w długim monologu lekarza Barwickiego, który wygłasza przed kamerami. Porusza istotne tematy, krytykuje złe podejście do leczenia pacjentów, brak dofinansowania ze strony państwa, kiepskie warunki budynków szpitali, brak sprzętów i nowoczesności. Wytyka, że państwo troszczy się tylko o ciała obywateli, zaniedbując ich umysły, a chorych traktując nie jak chorych, którym należy pomóc, a jak wyrzutki, niepotrzebne odpady społeczeństwa.
Podsumowując, książka jest dosyć ciekawa, akcja wartka, posiada sporo interesujących wątków. Bohaterowie są dobrze opisani, każdy jest na swój sposób charakterystyczny, nikt nie wydaje się sztuczny, niepełny. Miejsce powieści jest starannie nakreślone, a pomiędzy akcją powieści poruszonych zostaje kilka istotnych kwestii dotyczących polskiej rzeczywistości. Muszę jednak przyznać, że koniec „Domu bez klamek” mnie rozczarował, czytałam go już siłą rozpędu, trochę wydało mi się to wszystko niezgodne z wcześniejszym postępowaniem bohaterów. Działo się dużo, ale wydawało mi się to naciągane. Szczerze, to byłam na autora zła, bo polubiłam Ninę, a na końcu powieści zachowywała się bardzo dziwnie. Ale ogólnie, pomijając końcówkę, książka mi się podobała, po drugą część sięgnę na pewno i to bardzo szybko. Debiut zachęcający, autor obiecujący, mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej.

Moja ocena: 7/10

lutego 24, 2019

Zapiekanka serowa z łososiem

Zapiekanka serowa z łososiem

Dzisiaj chcę podzielić się z Wami świetnym sposobem na wykorzystanie zalegającego w lodówce sera! Do tej zapiekanki można wrzucić każdy rodzaj, a na pewno wyjdzie pysznie! Do tego danie jest ekspresowe, sycące i banalnie proste :) Smacznego!


Składniki (2 porcje):
  • 2 porcje makaronu typu wstążki lub penne, najlepiej pełnoziarnistego (ok.200g)
  • ok. 150g łososia wędzonego w jednym kawałku
  • ok. 150g różnych serów (u mnie ok. 40g sera camembert, 60g sera żółtego edamski, 25g cheddar, 50g rolady ustrzyckiej) 
  • 1/3 szklanki śmietany 30% lub 36%
  • pieprz cayenne, oregano

Przygotowanie (przygotowanie 10min, pieczenie 15min):
Piec nagrzewamy do 200 stopni C (u mnie z termoobiegiem). Makaron gotujemy al dente w osolonej wodzie zgodnie z instrukcją na opakowaniu (ok.8min). W tym czasie sery trzemy na tarce o grubych oczkach (camembert pokroiłam na małą kostkę) i mieszamy ze śmietanką. Łososia kroimy w kostkę. Formę żaroodporną smarujemy masłem, na spód wykładamy połowę makaronu, posypujemy 2 szczyptami pieprzu cayenne, rozkładamy na to łososia i posypujemy świeżo mielonym pieprzem i oregano. Przykrywamy resztą makaronu, na górę wykładamy mieszankę serową. Posypujemy pieprzem, szczyptą cayenne, oregano i lekko solimy. Wkładamy do pieca na 10min, po tym czasie zapiekankę w 2-3 miejscach mieszamy i wkładamy do pieca na pozostałe 5min. Po tym czasie zapiekanka jest gotowa do jedzenia 😊 Smacznego!



Źródło przepisu kwestiasmaku.com, przepis zmodyfikowany

lutego 23, 2019

"Opowiem Ci o zbrodni" wydanie zbiorowe

"Opowiem Ci o zbrodni" wydanie zbiorowe

Autor: wydanie zbiorowe: Katarzyna Bonda, Igor Brejdyngant, Wojciech Chmielarz, Marta Guzowska, Małgorzata i Michał Kuźmińscy, Katarzyna Puzyńska wstęp Michał Fajbusiewicz
Tytuł: Opowiem Ci o zbrodni. Historie prawdziwe
Data premiery: 17.10.2018
Wydawnictwo: Kompania Mediowa
Liczba stron: 192
Audiobook wydany prze Kompanię Mediową i Storyside, ok. 5h40min w 6 odcinkach

Książka „Opowiem Ci o zbrodni” powstała jako literackie uzupełnienie programu telewizyjnego, w którym pisarze mieli za zadanie wcielenie się w rolę prowadzących i opowiedzenie w swoich słowach o wybranej zbrodni. Autorzy dostali do wyboru pokaźną pulę zbrodni, z której każdy wybrał dla siebie jedną. Całą swoją wiedzę na jej temat czerpali z akt sądowych oraz wycinków prasowych. W dniu premiery pierwszego odcinka w księgarniach ukazała się właśnie ta książka. Została wydana nakładem całkiem nowego wydawnictwa Kompania Mediowa, dla którego jest to pierwsza i na razie jedyna pozycja wydawnicza. Wydanie prezentuje się bardzo dobrze, każde opowiadanie opatrzone jest kilkoma fotografiami oraz poprzedzone krótką notą biograficzną o autorze. Po nocie dostajemy dosłownie jedno zdanie od autora komentujące zbrodnie, a następnie już samo opowiadanie.  Ja z kolei miałam przyjemność wysłuchać książki w wersji audiobooka publikowanej na stronie Storytel w 6 odcinkach.
Wstęp wprowadzający do tomu napisał Michał Fajbusiewicz, dziennikarz zajmujący się tematyka kryminalną, głównie znany z programu „Magazyn Kryminalny 997”, o czym też wspomina we wstępie.
Pierwszą historię przedstawia Katarzyna Bonda, jedna z najbardziej znanych polskich pisarek kryminalnych, której największą sławę przyniosła seria o Saszy Załuskiej. Jej opowieść zatytułowana jest „Łaska” i opowiada o zbrodni z czerwca 1997 roku, która miała miejsce w Warszawie. Uprowadzony został wtedy maturzysta Tomek Jaworski, później bity, torturowany i w końcu zamordowany przez grupę kilku osób, której liderką była Monika Szymańska. Należy tutaj od razu wspomnieć, że Katarzyna Bonda wydała także książkę „Polskie morderczynie”, przy okazji której przeprowadzała wywiad z Moniką.
Druga historia opisywana jest przez Igora Brejdygenta, który tak naprawdę dopiero niedawno debiutował jako autor kryminałów (2016r.), wcześniej scenarzysta i reżyser. Jego opowiadanie to „Sasquatch” oparte na zbrodni z 2014 roku, która miała miejsce na Podhalu.  Zamordowany został wtedy Marcin M., szesnastolatek, jego mordercą był dwudziestoletni Józef C., fan Teda Bundy’ego, który chciał się przekonać, jak to jest kogoś zabić...
Trzecią historię napisał Wojciech Chmielarz, jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy kryminałów, który zasłynął serią o komisarzu Mortka. Jego ostatnią książką w roku 2018 było „Żmijowisko”, na podstawie której właśnie powstaje serial. Jego historia w tym zbiorze nosi tytuł „Portret kobiety nad brzegiem morza” i interpretuje zbrodnię z 2003 roku, która miała miejsca na Śląsku. Wtedy to kobieta razem z młodszym kochankiem zabiła swojego aktualnego partnera, a ciało poćwiartowała i rozpuściła w kwasie.
Czwarta historia opowiedziana została przez Martę Guzowska, archeolog, która od kilku lat zajmuje się także pisarstwem. Jej opowiadania zatytułowane jest „Dwa kasztany w kieszeni” i dotyczy zbrodni znad jeziora Pogoria, kiedy to zamordowano i zakopano w lesie mężczyznę i sporo młodszą kobietę. To wszystko działo się w 2000 roku.
Przedostatnią historią zajęli się Małgorzata i Michał Kuźmińscy, autorzy serii etnokryminalnej o antropolożce kulturowej Ance Serafin i dziennikarzu Sebastianie Strzygoniu, których bohaterowie serii posiadają dokładnie takie samo wykształcenie jak autorzy. W tym zbiorze ich historia zatytułowana jest „Ludzie w autobusie” i odnosi się do zbrodni z 1976 roku, która wydarzyła się we wsi Zrębin. Zamordowane zostało wtedy małżeństwo oraz młodszy brat kobiety, a cała wieś była milczącym świadkiem tego wydarzenia.
Cały tom zamyka opowiadania Katarzyny Puzyńskiej, z wykształcenia psycholog, autorki serii kryminalnej Lipowo, której kolejny, dziesiąty już tom miał premierę 29 stycznia tego roku. Opowieść nosi tytuł „Morderstwo na dziesiątym piętrze” i rozpatruje zbrodnię z 1994 roku, która miała miejsce w Bydgoszczy, a na której rozwiązanie trzeba było czekać ponad 20 lat. Zamordowana została wtedy studentka, która nie odwzajemniła miłości mordercy.
Pierwsze opowiadanie autorstwa Bondy jest najkrótsze z całego zbioru, liczy jedynie 13 stron.  Fabuła skupia się na kilku postaciach, najmocniej jednak na morderczyni Monice. Opisuje jej życie, odczucia i zachowanie. Początek wydarzeń poznajemy z jej strony. Później już narracja mocno skacze z jednego bohatera na drugiego, tak bardzo, że przy audiobooku czasami ciężko było mi się połapać o kim w ogóle mowa. Wspomniana zostaje przyszła ofiara, jej przyjaciel, rodzice, aż a końcu ostatecznie wracamy do Moniki, już po wyroku. Ogólnie opowiadanie wydaje mi się napisane chaotycznie, za często i za szybko zmieniają się strony opowieści. Możliwe że autorka miała właśnie taki zamiar, żeby podkreślić jak nieprzemyślana i odruchowa to była zbrodnia. Nie zmienia to jednak faktu, że czułam się dosyć zagubiona i nie do końca zadowolona ze sposobu prowadzenia narracji. Może gdyby to była powieść, lub przynajmniej dłuższe opowiadanie, to dałoby się wbić w rytm, ale przy tych kilkunastu stronach nie do końca się to sprawdziło. Możliwe jednak, że ta kwestia nie jest aż tak istotna, bo myślę, że dużo ważniejszy (a wręcz najważniejszy!) jest sposób przedstawienia głównej bohaterki. Według opinii publicznej i sądu Monika była liderem grupy porywaczy, dostała najwyższy wymiar kary. Z kolei w opowiadaniu przedstawiona jest całkowicie inaczej. Mając na uwadze, że autorka faktycznie rozmawiała ze skazaną, zaczynam się zastanawiać co tutaj jest prawdą, po której stronie jest racja. Daje to sporo do myślenia i jest bardzo mocnym punktem przedstawionej historii.
Drugie opowiadanie napisane przez Igora Brejdygenta jako jedyne w całym zbiorze przybiera formę faktycznego opowiadania. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie, narratorem jest morderca. Dzięki temu zabiegowi wchodzimy do jego głowy, poznajemy jego myśli, a co za tym idzie, bardzo prawdopodobnie uzasadnienie wydarzeń, które nastąpiły. Narrator zaznajamia nas też z kilkoma wcześniejszymi wydarzeniami z jego życia, które doprowadziły go to ówczesnego stanu. Ta narracja przeplata się z historią, w której główną rolę odgrywa komisarz. Razem z nim odkrywamy ciało, badamy sprawę, szukamy, aż w końcu łapiemy mordercę. Poza tym dwoma planami mamy jeszcze trzeci, urywki opinii medycznej z obserwacji mordercy już po jego złapaniu. Bardzo podoba mi się ten sposób opowiedzenia historii, naprzemiennie jesteśmy w punkcie przed zbrodnią razem z mordercą, to znowu za chwilę po zbrodni, w poszukiwaniu mordercy razem ze stróżem prawa, a pomiędzy tym jeszcze wypowiada się lekarz. Według mnie taki zabieg jest bardzo ciekawy dla czytelnika, wciąga i przyciąga uwagę. Co do stylu i słownictwa autora też nie mogę się do niczego przyczepić, opowiadanie napisane jest bardzo przystępnie, aż chce się powiedzieć, że ładnie... Nic tutaj nie gryzie, nic nie przeszkadza, opowieść jest naprawdę spójna, i mimo że wiemy jak się skończy, to i tak jest dosyć zaskakująca. Nie dopatrzyłam się w tym opowiadaniu żadnych minusów.
Opowiadanie Wojciecha Chmielarza podzielone jest na kilka minirozdziałów. Naprzemiennie narracja prowadzona jest w trzeciej osobie – wtedy śledzimy postać kobiety, wracającej z ukochanym znad morza oraz młodego chłopaka, dawnego kochanka kobiety, to znowu w pierwszej osobie – bohaterem jest Wojtek, pisarz, który decyduje się na udział w projekcie napisania opowiadania i prowadzenia odcinka programu dotyczącego wybranej przez niego zbrodni – możemy tutaj założyć, że bohaterem jest postać autora, szczególnie że bohater sam wspomina, że w maju na do wydania książkę pod tytułem „Żmijowisko”.  Z narracji trzecioosobowej poznajemy historię pary oraz uznany przez sąd przebieg morderstwa, z kolei te ważne pytania, odpowiedzi i ich brak (co też jest bardzo istotne) wyciągamy z narracji pierwszoosobowej. Tu narrator Wojtek obrazuje nam całą sytuację, poddaje w wątpliwość wydarzenia i ocenę sytuacji. Sporo jest tu bardzo celnych uwag, przemyśleń i wniosków, nad którymi niekoniecznie byśmy się zastanowili, gdyby nie trafny dobór narracji. Dodatkowo zakończenie także jest dosadne, daje dużo do myślenia. Muszę przyznać, że to jest moje ulubione opowiadanie z całego tomu, myślę, że nikt trafniej i dosadniej nie przedstawił sytuacji i wątpliwości niż Chmielarz.
Kolejne opowiadanie autorstwa Guzowskiej także ma wyraźny podział na minirozdziały, a nawet mniej, po prostu na punkty. W pierwszej części poznajemy krótki przebieg wydarzeń, które doprowadziły do morderstwa. Następnie ujawnia się narrator – tutaj też możemy założyć, że narratorem jest postać autora. Narrator jest archeologiem i zastanawia się nad popełnianą zbrodnią siedząc nad aktami sprawy. Zadaje pytania, próbuje się postawić w sytuacji rodziców zamordowanej dziewczyny, przytacza nam z akt sytuację rodzinną dziewczyny i jej partnera. Razem z narratorem poznajemy punkt po punkcie działania operacyjne śledczych, co i kiedy zostało odkryte. Narrator dzieli się z czytelnikiem swoją niewiedzą, podkreśla, że wie tylko tyle, co wyczyta z akt policyjnych, a nie znajduje tam odpowiedzi na wiele pytań. Podane informacje analizuje jako archeolog, jako ktoś, kto zna się na kościach ludzkich, co w tej sprawie było w sumie najistotniejsze. Taki sposób tłumaczenia i wyjaśniania sytuacji w literaturze kryminalnej jest rzadko spotykany, więc automatycznie staje się ciekawy. Język, którym posługuje się narrator jest prosty, przystępny dla każdego. Muszę przyznać, że autorka pozytywnie mnie zaskoczyła, opowiedziała historię faktycznie ciekawie i nieszablonowo.
Przedostatnie opowiadanie Kuźmińskich, tak jak dwa poprzednie, ma podział na minirozdziały. Na wstępnie poznajemy przebieg wydarzeń, chwilę przed morderstwem i wydarzenia już po morderstwie, zeznania świadków, postać sprawcy Jana Sojdy. To wszystko przedstawione jest w formie opowiadania, w którym ujawnia się narrator zadając poboczne pytania o nastrój, myśli postaci itp. W końcu zapada wyrok, co dla narratora jest pretekstem do powrotu do nocy, podczas której popełniono morderstwo.  Te wydarzenia też dostajemy w formie opowiadania, przerywane pytaniami i próbą uzasadnienia zachowania świadków morderstwa. Później dostajemy już głównie rozważania na temat tamtego społeczeństwa, nad postacią Sojdy i jego władzą nad mieszkańcami wsi, nad znaczeniem religii i powoływaniem się na Boga, dobrem, złem, lękiem i ogólnie nad postawą tamtych ludzi i jak odnosi się do nas, osób zwyczajnych, niezwiązanych z tamtymi wydarzenia. Narrator przytacza też kilka wyrywkowych cytatów z akt sprawy. Ogólnie zadaje bardzo dużo pytań i bardzo dużo analizuje, co można by uznać za atut, gdyby się tak mocno nie powtarzał. Miałam wrażenie, że w kółko zadawane są trzy pytania, tylko ubrane w inne słowa. Nie dostrzegam w tym wartości artystycznej, według mnie część analityczno-uzasadniająca mogła być o połowę krótsza. Muszę przyznać, że nie jestem zaznajomiona z twórczością autorów, ale to opowiadanie nie zachęciło mnie, by te braki nadrobić.
Cały tom zamyka opowiadanie Puzyńskiej. We wstępie mamy opis sytuacji, później każde kolejne wydarzenie opatrzone jest tytułem jak „Joanna”, „narzeczony”, „znajomy”, „Dorota”, „listonosz”, „nożyczki” itd. – pod tymi nagłówkami kryje się opis tamtego nieszczęśliwego dnia, tak poznajemy zeznania świadków oraz przebieg śledztwa, tego z 1994 roku, jak i tego wznowionego przez Archiwum X w 2013 roku. Narracja prowadzona jest w osobie trzeciej w czasie teraźniejszym, przez co opowiadanie jest bardzo żwawe, energiczne, czytelnik ma wrażenie, że cały czas goni za biegiem wydarzeń. Narrator przedstawia sytuację ze strony psychologicznej, uzasadnia motyw sprawcy, tłumaczy dlaczego doszło do tak brutalnej zbrodni, dokładnie opisuje i wyjaśnia na czym polega syndrom Otella.  Poznajemy przebieg wydarzeń od strony mordercy, słuchamy jak on tłumaczy to co się wydarzyło, przytoczone zostają tez opinie biegłych lekarzy i psychologów. Te wszystkie elementy wplecione zostają w ciąg opowiadania, które jest bardzo przejrzyste, szybkie i wciągające, a zarazem pełne i dokładne. Historia opowiedziana jest ciekawie i rzetelnie, podobnie jak opowiadanie Chmielarza, zasługuje do wyróżnienie.
    Podsumowując, każde z opowiadań ma swój własny styl. Oczywiście, w niektórych można dostrzec kilka podobieństw, ale są one bardzo małe. Każdy z autorów na swój własny sposób starał się przedstawić przebieg sytuacji, tak jak ustalili to śledczy oraz odpowiedzieć, lub przynajmniej poszukać odpowiedzi na pytanie dlaczego doszło do tych zbrodni. Jednym autorom się to udaje, inni poddają w wątpliwość czy założony przebieg wydarzeń jest faktycznie tym prawdziwym, niektórzy zasiewają tylko ziarenko niepewności. Ważne jest, że każdy z autorów znalazł inny sposób do opowiedzenia wybranej historii i każdy z nich jest ciekawy. Muszę przyznać, że cały zbiór bardzo mi się podobał – oczywiście są opowiadania, które cenię bardziej, oraz te, które nie do końca mi się podobały, ale ogólny zamysł jest ciekawy i wnosi trochę świeżości i odmiany na rynku kryminalnym. Warto też wspomnieć, że podobny pomysł towarzyszył twórcom książki „Zabójczy pocisk. Polska krew” – to także zbiór opowiadań na podstawie faktycznie dokonanych zbrodni, ale tam działa to trochę na innej zasadzie, więc mimo podobnej tematyki nie dopatruję się w tych dwóch książkach dużych zbieżności. Muszę też podkreślić, że audiobook, którego słuchałam był bardzo dobry, każde opowiadanie czytane było przez innego lektora, w tym Olgę Bołądź oraz Borysa Szyca. Odcinki, podobnie jak te puszczane w telewizji, ukazywały się co tydzień, ja odczekałam jakiś czas i posłuchałam całej książki w całości.
Mimo tego, że ciężko mówić o przyjemności czytania, biorąc pod uwagę, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, że to są faktyczne dramaty ludzi, to jednak literacko można znaleźć tutaj perełki krótkich form kryminalnych.

Moja ocena to 8/10.


lutego 21, 2019

Kruche rogaliki z marmoladą

Kruche rogaliki z marmoladą


Składniki (2 blachy ciastek, ok. 40-50 sztuk):
  • 2 ¼ szklanki mąki pszennej tortowej
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • 200g masła
  • 2 żółtka
  • 1 ½ łyżki śmietany 18%
  • szczypta soli
  • twarda marmolada o ulubionym smaku
  • cukier puder do posypania


Przygotowanie (20-30min, 1-3h chłodzenia, 15min pieczenia):
Wszystkie wymienione składniki oprócz marmolady zagniatamy w misce do uzyskania jednolitej kuli ciasta. Zawijamy w folię spożywczą i chłodzimy w lodówce ok. 2-3h, lub ok. 40min w zamrażalce ( u mnie 40min w lodówce, 20min w zamrażalce). Piec nagrzewany do 190 stopni C, ciasto dzielimy na 3 części, każdą rozwałkowujemy na cieniutki placek, odrysowujemy kółko ciasta od dużego obiadowego talerza, najlepiej nożem do pizzy. Każdy placek dzielimy na 8 części, na najszerszym brzegu ciasta kładziemy po ½ - 1 łyżeczce marmolady i zwijamy ku najcieńszemu końcowi. Brzegi ciasta lekko sklejamy i kładziemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w równych, niedużych odstępach. Czynność powtarzamy do całkowitego wykończenia ciasta. Pełną blachę ciasteczek wkładamy do nagrzanego pieca (u mnie z termoobiegiem) i pieczemy ok. 15min. Wyciągamy, studzimy i oprószamy cukrem pudrem. Przechowujemy w puszce. Smacznego!

Źródło przepisu mojegotowanie.pl, przepis zmodyfikowany

lutego 19, 2019

"Nieodgadniona" Remigiusz Mróz

"Nieodgadniona" Remigiusz Mróz

Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Nieodgadniona
Cykl: Damian Werner, tom 2
Data premiery: 30.01.2019
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 375

    30 stycznia miała premierę kolejna książka Mroza pt. „Nieodgadniona”. Jest to kontynuacja wydanej dokładnie rok temu „Nieodnalezionej”. Autor, Remigiusz Mróz, jest aktualnie najpłodniejszym polskim pisarzem, głównie kryminałów, ale nie stroni też od innych gatunków. Jego dwie najpopularniejsze serie to seria o prawniczce Chyłce, na postawie której niedawno ukazał się serial w TVN, oraz o komisarzu Forście, która też ma zostać zekranizowana. Mróz jest pisarzem wzbudzającym sporo kontrowersji, ma morze fanów, ale również niemało przeciwników.
   „Nieodgadniona” rozpoczyna się rok po wydarzeniach z poprzedniego tomu. Damian Werner kupił mieszkanie, ruszył na przód, stara się zapomnieć o wszystkim, co mu się przytrafiło i po prostu żyć dalej. Podczas przeprowadzki znajduje w rzeczach po poprzednim właścicielu starą kasetę VHS podpisaną ciągiem znaków, takim samym, jakim podpisała się po raz pierwszy Jola Kliza na czacie rok temu. Chwilę później do jego drzwi puka zrozpaczona Kasandra, której ktoś uprowadził syna, a trop po nim zaprowadził ją do Opola. Razem postanawiają ruszyć kolejnym tropem...
Od strony kompozycji, powieść podzielona jest na 3 rozdziały, pierwsze dwa mają po 14 podrozdziałów, ostatni 13. Narracja prowadzona jest tak jak w 1. tomie, naprzemiennie przez Damiana i Kasandrę, w pierwszej osobie czasu przeszłego. Oczywiście spotykamy też znanych już bohaterów jak Glazur, Jola Kliza, podkomisarz Prokocki. Z wymienionych najlepiej w tym tomie poznajemy Jolę, to ona przez większą część powieści towarzyszy Damianowi. Jest cicha, zrównoważona i bardzo konkretna. Jako jedyna z głównych bohaterów myśli racjonalnie. Damian z kolei, pamiętając co wydarzyło mu się całkiem niedawno, stara się być podejrzliwy i nikomu nie ufać, ale mimo to wydaje się wyjątkowo naiwny, od razu wierzy we wszystko, co mówi Kasandra, bierze to za pewnik, chociaż mając na uwadze, to jak się nim wysłużyła w „Nieodnalezionej”, zdecydowanie nie powinien tak postępować. Ale jednak Damian niestrudzenie podąża za Kasandrą i jej tropami, wikła się coraz mocniej w śledztwo, które w końcu znowu przejmuje kontrolę nad jego życiem. Kasandra z kolei jawi nam się w tym tomie głównie jako matka, która dla własnego dziecka jest w stanie zrobić dosłownie wszystko. Czuje głęboką wieź z Damianem, która powstała na skutek traumatycznych wydarzeń z poprzedniego tomu. W tym tomie, tak jak w poprzednim, Kas trafia do miejsca, gdzie nie ma żadnych sojuszników, zostaje sama i znowu staje się ofiarą maltretowania. Szczerze powiedziawszy, znowu nie jest to opisane zgrabnie, jest nad wyraz brutalne, obrazowe i zdecydowanie przesadne. Rozumiem, że może być to zabieg, żeby uwydatnić krzywdę, jakiej doświadczają kobiety w prawdziwym życiu, ale nie czyta się tych fragmentów dobrze, wydają się być wymuszone i napisane na siłę. Autorowi nie można jednak nic zarzucić, jeśli chodzi o wzbudzanie ciekawości w czytelniku. Razem z bohaterami podążamy za wskazówkami, które tym razem przeganiają nas po całym Opolu i okolicznych wsiach. Emocje narastają, nic nie jest pewne, nic nie jest tym, czym się wydaje. Akcja powieści z każdą stroną się zagęszcza. Autor bawi się z czytelnikiem, w kluczowych momentach, kiedy bohaterowie dowiadują się czegoś istotnego, dla czytelnika zostaje to pominięte. Przez taki zabieg naprawdę ciężko się od lektury oderwać, trzeba szybko czytać dalej, żeby się dowiedzieć, co się tak naprawdę stało, a jednocześnie jest się trochę złym na autora, że wszystko, co istotne, przed nami zataja. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby ten zabieg stosowany był nadmiernie, jest go na tyle, żeby wzbudzić jeszcze większą ciekawość, ale nie aż tyle, żeby rzucać książką o ścianę.
Kolejną istotną kwestią, którą bardzo lubię w prozie Mroza, jest to, że w wielu swoich książkach porusza tematy ważne i aktualne, o których często jest głośno w opinii publicznej. Mówił już np. o uchodźcach, reprywatyzacji, przemocy domowej. W tym tomie też porusza istotny temat, a w sumie nawet dwa, ale nie będę zdradzać jakie, bo to się dopiero wychodzi gdzieś tak w połowie powieści.
    Podsumowując, książka jest typową powieścią Mroza. Jest dużo emocji, ciężko książkę odłożyć, ciekawość momentami sięga zenitu. Jest sporo ciekawostek wpisanych zgrabnie w treść powieści, są ważne tematy, o których głośno mówi się w mediach. Z drugiej strony jego postacie są bardzo skrajne, niepełne, ciężko sobie wyobrazić, żeby ktoś zachowywał się w prawdziwym życiu tak jak jego bohaterowie. Czuje się, że coś jest z tymi postaciami nie tak, brakuje im równowagi. Akcję powieści mogę podzielić na dwie części – pierwsza, ta mocno wciągająca, i druga, którą czyta się już siłą rozpędu, żeby szybko dotrzeć do zakończenia, gdzie może coś się wyjaśni. Samo zakończenie wzbudza we mnie mieszane emocje, nie do końca wiem co o nim myśleć, czuję niedosyt. Ogólnie ciekawe nawiązania do 1. tomu, można wyłapać dużo znanych elementów, fabuła opiera się na podobnej zasadzie, ale w całkiem nowej odsłonie. Książka napisana jest ciekawie, czyta się dobrze, ale nic ponadto. Oczywiście, gdyby wyszedł tom 3, na pewno chętnie bym go przeczytała, nie mam co do tego wątpliwości.

Moja ocena 7/10



lutego 17, 2019

Bułki orkiszowo-żytnie

Bułki orkiszowo-żytnie

 Bułeczki z mąki orkiszowej i żytniej są niesamowicie smaczne, pachnące i długo zachowują świeżość. Poza tym są naładowane witaminami i składnikami mineralnymi! Mąka orkiszowa to mąka z najlepszej odmiany pszenicy, uznawana za żywność prozdrowotną, zawiera dużo witaminy B, żelaza, manganu i miedzi. Za to mąka żytnia jest bogata w kwas foliowy, wapno, potas, cynk i żelazo. Wszystko to jest obleczone w chrupiącą i aromatyczną skórkę... brzmi pysznie, prawda?


Składniki (9 bułek, czas przygotowania: 20min, czas leżakowania ciasta: 2h15min, czas pieczenia 15min):
  • 50g mąki pszennej chlebowej typ 750
  • 280g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 115g mąki żytniej typ 720
  • 20g świeżych drożdży
  • 2 łyżeczki cukru
  • 300ml letniego mleka
  • 1 i 3/4 łyżeczki soli
  • 25g roztopionego masła
Przygotowanie:
Przygotowujemy rozczyn: do małego garnuszka wrzucamy drożdże, zasypujemy cukrem, dodajemy ok.50-100ml mleka i rozgniatamy drożdże (najlepiej palcami) do całkowitego rozpuszczenia. Dodajemy ok. 30g mąki pszennej i mieszamy. Garnuszek z rozczynem przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy na ok. 15 min w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Po tym czasie do dużej miski wsypujemy wszystkie mąki i sól, do tego dodajemy rozczyn i lekko mieszamy. Wlewamy resztę mleka i zagniatamy ciasto. Jak już cała mąka zostanie uformowana w kulkę, to dodajemy rozpuszczone masło i zagniatamy całość kilka chwil (ok. 3-4min) do otrzymania ładnego, pulchnego ciasta. Miskę z ciastem przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 1,5h do wyrośnięcia.
Po tym czasie formujemy bułeczki (9 bułek ok. 95g każda), rozkładamy w równych odstępach na blaszce z pieca wyłożonej papierem do pieczenia i znowu przykrywamy ściereczką i odstawiamy na ok. 30min do ponownego wyrośnięcia w ciepłe miejsce. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 200 stopni C (piekę z termoobiegiem). Wkładamy bułki i pieczeniu ok. 15min. Ostudzić i można zajadać! :)



Źródło przepisu: Moje Wypieki, przepis zmodyfikowany

lutego 16, 2019

"Rodzanice" Katarzyna Puzyńska

"Rodzanice" Katarzyna Puzyńska

Autor: Katarzyna Puzyńska
Tytuł: Rodzanice
Cykl: Lipowo, tom 10
Data premiery: 29.01.2019
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 491

     Książka „Rodzanice” to już dziesiąty tom sagi Lipowo. Autorka Katarzyna Puzyńska debiutowała „Motylkiem” – pierwszym tomem wspomnianej sagi w 2014 roku. Bardzo szybko trafiła na listy bestsellerów i utrzymuje się tam do tej pory. Na każdy tom jej sagi wyczekuje ogromna liczba czytelników, a prawa do publikacji sprzedano już do ponad 20 krajów. Prawa do ekranizacji także zostały już wykupione. Sama autorka z wykształcenia jest psychologiem, co, jak podkreśla, bardzo pomaga jej w tworzeniu swoich książkowych bohaterów.
Główna akcja powieści rozpoczyna się, kiedy na zamarzniętym jeziorze w Rodzanicach znalezione zostaje ciało osiemnastoletniej dziewczyny. Jej ręka jest poszarpana, wygląda na to, że pogryzło ją jakieś zwierzę. Kilka godzin później zostaje odkryte drugie ciało, tym razem w lesie, ofiarą jest dziennikarka Joanna Kubiak. Jej ręka także jest pogryziona. Śledztwo prowadzą Emilia z Danielem, którzy od półtora roku unikali swojego towarzystwa jak ognia. Policjantka od razu odkrywa coś przy ciele dziewczyny z jeziora, co bardzo ją niepokoi, ale zataja to przed wszystkimi. Dochodzenie rusza, tajemnice się piętrzą, relacje się coraz bardziej gmatwają, a pełnia, której wszyscy w Rodzanicach się obawiają, ma nastąpić już kolejnej nocy....
Od strony kompozycji książka podzielona jest na księgi i rozdziały. Rozpoczyna się prologiem, kończy epilogiem. Ksiąg jest 19, rozdziałów 80 plus 6 w epilogu. Rozdziały są krótkie, czyta je się bardzo szybko. Miałam przez moment w ręce wydanie papierowe książki, które jest bardzo ładne. Okładka ze skrzydełkami, na których znajdziemy notkę o autorce oraz wszystkie wydania tomów z serii Lipowo, dodatkowo do książki dołączone jest zdjęcie pisarki z autografem i życzeniami „udanej lektury”. Bardzo miły akcent.
W powieści spotykamy się zarówno ze starymi, dobrze już znanymi bohaterami, jak i z nowymi, z którymi związana jest historia Rodzanic, czyli malutkiej wsi leżącej nieopodal Lipowa, która zamieszkiwana jest dosłownie przez 3 rodziny. Ale Rodzanice to nie tylko wieś, słowo to ma dużo szersze znaczenie, które powiązane jest z wierzeniami słowiańskimi, mającymi spore znaczenie dla fabuły tomu. W powieści możemy tez znaleźć dużo nawiązań do kultu księżyca i magii z nim związanej. Ale wracając do tematu bohaterów utworu – każdy rozdział zaczyna się od podania daty, miejsca i postaci, która opisuje wydarzenia. Każdy z narratorów bardzo skupia się na opisywaniu emocji, odczuć, a powiązania pomiędzy postaciami są dokładnie nakreślone. Widzimy rozterki bohaterów, każde ich działanie jest wyjaśnione z ich punktu widzenia. A że powieść zaczyna się około półtora roku od wydarzeń z „Nory” (dziewiątego tomu), to jest sporo wyjaśniania, tego co wydarzyło się pomiędzy tomami. Śledzimy losy Weroniki, która ma w pamięci jeszcze własne traumatyczne przeżycia z „Nory”, ale które wcale nie powstrzymują jej przed wplątywaniem się w kolejne śledztwo. Spotykamy się z powrotem z Danielem Podgórskim, który walczy z uzależnieniem od alkoholu, a także z własnymi pomieszanymi uczuciami. Jest też komisarz Kopp, która próbuje rozpocząć nowe życie jako babcia. Oczywiście nie zabraknie też Emilii i Pawła, jego byłej już żony Grażyny i Marka Zaręby, chociaż nie spotykamy go w tym tomie za często. Pojawia się też Laura Fiałkowska, którą mamy okazję trochę lepiej poznać. Jest też oczywiście szereg nowych postaci, które są bezpośrednio powiązane z Rodzanicami. Nie będę ich może osobno przedstawiać, ale muszę podkreślić, że każda z nich jest bardzo ciekawą osobowością. Trzeba też tutaj zaznaczyć, że razem ze zmianą narratora lekko zmienia się język powieści, tak że każdy z bohaterów mówi swoim własnym głosem. Autorka stosuje też słownictwo charakterystyczne dla regionu (np. „jo” zamiast tak, do czego się chyba nigdy nie przyzwyczaję!) oraz zawodu (policyjny slang jak „klamka” czyli pistolet, „firma” czyli komisariat itp.)
W powieści, prócz bohaterów, spotykamy się także z miejscami dobrze już znanymi (tj, Magnolia, sklep Wiery, dworek Weroniki, rezydencja Kojarskich), jak i całkiem nowymi (głównie Rodzanice, okoliczne lasy), których historię mamy przyjemność poznać.
Cała akcja powieści wydarza się w ciągu dosłownie dwóch dni, ale jest też sporo retrospekcji, tłumaczących aktualne wydarzenia. Bardzo lubię taki zabieg, pobudza on ciekawość czytelnika, ale też nadaje sporo dynamizmu akcji powieści. Dzięki krótkim rozdziałom i przeskakiwaniem w ciągu czasowym historia bardzo się pogłębia, a tajemnice i niejasności mnożą, co dodaje powieści dreszczyku. Miłe też są małe nawiązania do poprzednich tomów, które fani serii na pewno docenią, ale które dla nowych czytelników na pewno nie będą stanowić problemu. Zauważyłam też, że w kilku miejscach autorka trochę się powtarza, przypomina co się wydarzyło dosłownie dwa rozdziały wcześniej, tak niedawno, że przecież nie sposób tego zapomnieć. W kilku miejscach można to uzasadnić jako wstęp do dalszych wydarzeń, ale w kilku nie znalazłam do tego żadnego uzasadnienia. To jest bardzo mały minus, ale jednak rzucił mi się w oczy. Znalazłam też w książce jeden błąd, który przedarł się przez korektę, mianowicie pomylone zostało imię postaci (ebook str. 404). Ja czytałam książkę w formie ebooka, nie wiem czy w wersji papierowej zostało to wyłapane i poprawione.
    Podsumowując, Puzyńska zdecydowanie trzyma poziom! Mimo małej objętości (jak na autorkę) fabuła nic nie traci. Jest wartka, wzbudza dużo emocji, nie sposób się oderwać. Jest dużo ciekawych wątków powiązanych ze śledztwem, i równie dużo wplecionych wątków osobistych stałych bohaterów. Autorka radzi sobie z tym bardzo sprawnie, wątki są bogate, nie odnosi się wrażenia, że wplecione na siłę. Wszystko jest ze sobą powiązane i ma swoje uzasadnienie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, przecież to jest już dziesiąty tom, a fabuła jest naprawdę ciekawa. Puzyńska ma mój pełen podziw za bogatą wyobraźnię, na tak małej przestrzeni potrafi tyle zmieścić, a w dodatku zawsze robi to z klasą i naturalnością. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom! A moja niecierpliwość jest jeszcze większa, bo w zakończeniu bardzo dużo się podziało, a niewiele zostało wyjaśnione! Bardzo dużo emocji wzbudził we mnie ten tom, im dalej w fabułę, tym więcej.

Moja ocena 8/10



lutego 14, 2019

Kasza pęczak z pieczonymi warzywami i boczkiem

Kasza pęczak z pieczonymi warzywami i boczkiem


Te danie zawsze przygotowuję, kiedy wiem, że przez kolejne 2 dni nie będę miała czasu robić obiadu. Można jest spokojnie przygotować wieczorem, a później przez 2 dni już tylko odgrzewać. Jest pyszne, sycące i oczywiście zdrowe! Kasza, warzywa, trochę boczku dla smaku i voila - można się cieszyć dobrym obiadem!


Składniki (4 duże porcje, czas przygotowania ok. 45min):

  • 2 torebki kaszy jęczmiennej pęczak (200g)
  • 2 średnie cukinie
  • 2 papryki (najlepiej w różnych kolorach)
  • 2 czerwone cebule
  • ok.400-450g pieczarek
  • 2 marchewki
  • 100g wędzonego surowego boczku (zapomniałam dodać na zdjęciu, ja kupuję ten w plasterkach)
  • rozmaryn, tymianek, papryka ostra, sól, pieprz
  • oliwa
Składniki na sos:

  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka sosu sojowego
  • 1 łyżka miodu
  • 4 łyżki oliwy
  • 2 ząbki czosnku
  • wędzona papryka, sól, pieprz


Przygotowanie:
Piekarnik nagrzać do 180 stopni C (piekę z termoobiegiem). Przygotowujemy warzywa: marchewkę obieramy, kroimy w półplasterki, wrzucamy na osolony wrzątek na ok. 5min, odcedzamy. Cukinie kroimy w półplasterki, paprykę w dużą kostkę, cebulę w piórka, pieczarki na 4-6 części, boczek w kostkę. Wszystkie te składniki wrzucamy na blachę z pieca przykrytą papierem do pieczenia, oblewamy oliwą, solidnie oprószamy ziołami, szczyptą ostrej papryki, solimy, pieprzymy. Mieszamy (najłatwiej rękami) i wkładamy do pieca na 25-30 minut.
W tym czasie gotujemy kaszę w lekko osolonej wodzie zgodnie z instrukcją na opakowaniu (przeważnie 15min). Przygotowujemy sos: czosnek obieramy, wyciskamy do miseczki, dodajemy wszystkie płynne składniki (cytrynę, sos sojowy, miód, oliwę), dosypujemy ok. 1/2 łyżeczki wędzonej papryki, sól i pieprz - przyprawy mają się wybić ponad słodycz miodu.
Ugotowaną kaszę wsypujemy do garnka, dodajemy upieczone warzywa, polewamy przygotowanym sosem i mieszamy. Danie gotowe, można się delektować! :)


źródło przepisu: moje gotowanie, wydanie specjalne 3/2017, przepis zmodyfikowany

lutego 12, 2019

"Morderstwo w hotelu Kattowitz" Marta Matyszczak

"Morderstwo w hotelu Kattowitz" Marta Matyszczak


Autor:  Marta Matyszczak          
Tytuł: Morderstwo w hotelu Kattowitz
Cykl: Kryminał pod psem, tom 5
Data premiery: 30.01.2019
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczka stron: 330

    „Morderstwo w hotelu Kattowitz” jest piątym tomem serii komedii kryminalnych pt.„Kryminał pod psem”, autorstwa Marty Matyszczak. Autorka jest rodowitą Chorzowianką (stąd wywodzą się też bohaterowie powieści), wielbicielką psów i podróży, które odbywa nie z przewodnikiem, a z kryminałem w ręce, szukając miejsc wspomnianych w książce. Jej debiutem powieściowym był 1. tom serii „Tajemnica śmierć Marianny Biel” wydany w 2017 roku.
   Akcja powieści „Morderstwo...” rozgrywa się w Katowicach, niedaleko Chorzowa, miejsca zamieszkania głównych bohaterów. Detektyw Szymon Solański razem z dziennikarką Różą Kwiatkowską i kundelkiem Guciem zostają wynajęci do odszukania mordercy DJ Dzidzi – popularnej na całą Polskę gwiazdeczki pop, która zginęła na 7. nieużywanym piętrze hotelu Kattowitz. Bohaterowie, na czas prowadzenia śledztwa, przeprowadzają się do wspomnianego hotelu, w którym pracuje matka dziennikarki, była Pani doktor, teraz szef ochrony hotelu. Śledztwo rusza, a z nim sporo humoru i zabawnych sytuacji.
Powieść od strony wizualnej dostosowana jest do wyglądu pozostałych tomów. Jak i poprzednie, ma bardzo ładną grafikę na okładce. Wydana została w okładce miękkiej ze skrzydełkami, na których znajdziemy notkę o pisarce i psie Guciu, jak i pozostałe wydania serii. Od strony kompozycji książka podzielona jest na prolog, 13 rozdziałów i epilog. Każdy z rozdziałów nosi tytuł, który jest jednocześnie tytułem piosenki Miuosha – rapera z Katowic. Styl powieści, jak na komedię kryminalną przystało, jest lekki, zabawny, mocno potoczny, ironiczny. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia psa Gucia w osobie pierwszej oraz ze strony Szymona, Róży i nowych bohaterów, charakterystycznych tylko dla tego tomu, Alojza i Pejtra w osobie trzeciej. Jednym z trzech głównych bohaterów powieści (i całej serii) jest Szymon Solański, prywatny detektyw, właściciel jednoosobowej agencji detektywistycznej Solan. Wysoki, bardzo szczupły, jego cechą charakterystyczną są stare, poszarpane koszulki (ulubiona to Lady Pa_k), dżinsy i trampki. Od kiedy został spadkobiercą jednego z bogatszych klientów, nie narzeka na biedę. Kiedyś był policjantem, ale po tragicznej śmierci żony, został zwolniony. Pięć tomów temu przygarnął ze schroniska w Chorzowie kundelka Gucia, ślicznego pieska, bez jednej łapy, który nadał jego życiu na nowo sens i pozwolił nabrać dystansu. Drugim z głównych bohaterów jest dziennikarka Róża Kwiatkowska, kobieta bardzo bezpośrednia, dosyć mocno przy ciele, chociaż w 5. tomie jest już po kuracji odchudzającej, więc waga na pewno jest aż tak wysoka jak wcześniej. W „Morderstwie...” akcja rozpoczyna się od razu po wydarzeniach z 4. tomu, kiedy to Solański przerwał ślub Róży. Pomiędzy bohaterami szaleje burza uczuć, ale obydwoje są za dumni i może trochę za bardzo przestraszeni, by ze sobą szczerze porozmawiać, a co za tym idzie, przez sporą część powieści, skupieni są na własnym życiu uczuciowym, a śledztwo toczy się gdzieś w tle, na drugim planie. Pomiędzy tą dwójką jest Gucio, trzeci główny bohater, pies „zaczepno-obronny z wykształcenia (on zaczepia, inni go bronią), tropiciel (kiełbasy) z zawodu” (opis ze skrzydełka książki), który, jak zawsze, odgrywa dużą rolę w śledztwie, szczególnie kiedy Szymon i Róża są zajęci sobą. Gucio jest ironicznym komentatorem wydarzeń i śląskiej rzeczywistości, przedstawia wszystko ze swojej strony, jako najlepszy i najmądrzejszy pies na świecie. Ze starych, znanych bohaterów mamy też podkomisarza Matusiaka, który jest głównym śledczym w policyjnym dochodzeniu, a który swoje wnioski wyciąga na podstawie podsłuchanych pomysłów Szymona i Róży. W powieści pojawiają się oczywiście też nowi bohaterowie, bardzo charakterystyczni, reprezentujący różne stereotypowe zachowania. Mamy asystentkę DJ Dzidzi – Klaudię Jones, różową tipsiarę, która przesadnie podkreśla swoje pochodzenie amerykańskie; dziennikarza Bylewicza, który ugania się za młodymi dziewczynami; vlogera Dominika Zoka, 40latka mieszkającego z matką, który według własnego mniemania, narzuca trendy internetowe; ładną Agnieszkę, rozwódkę bizneswoman, właścicielkę katowickiej kawiarni oraz recepcjonistkę Matyldę, z pokaźnym warkoczem, wrażliwą dziewczynę. W tym tomie ważną rolę odgrywa też postać matki Róży, Barbara Kwiatkowska, kiedyś ważna Pani doktor, teraz szef ochrony, odkrywająca nowe „ja”.
Miejscem powieści są Katowice w okresie przedświątecznym, więc całe miasto jest przystrojone ozdobami i światełkami świątecznymi; mamy w centrum lodowisko, jarmark świąteczny, a do tego wszystkiego jeszcze pada śnieg. Takie tło nadaje przyjemny klimat powieści, chociaż lód na chodnikach, zaspy i błoto z rozjechanego śniegu, czasem powodują zabawne sytuacje. Razem z bohaterami gonimy ulicami Katowic, głownie centrum, chociaż zdarzają się też szybkie wypady w inne dzielnice; odwiedzamy katowickie kawiarnie i restauracje. Co prawda nie znam się tak dokładnie na Katowicach, ale opis wydaje się bardzo realny i prawdziwy. Klimat Katowic jest dosyć mocno przerysowany, miasto pełne jest zabieganych ludzi, pijaczków i chuliganów. Narrator mocno ironizuje i rzuca zgryźliwe uwagi odnośnie miejsca powieści, ale pod tą warstwą, odnajdujemy sporo celnych uwag, np. odnośnie komunikacji miejskiej, biletów, galerii handlowych itp. Krytyce autorki nie umyka też społeczność portali internetowych, wszechobecny hejt w internecie oraz pozorna bezkarność osób kryjących się pod internetowymi nickami, a także rzeczywiste zachowania ludzi, jak zazdrość tym co mają więcej, czy czerpanie przyjemności z tego, że innym dzieje się źle. Język powieści jest specyficzny, trzeba się do niego przyzwyczaić, szczególnie że zawiera bardzo dużo słów z gwary śląskiej, a co za tym idzie, trzeba często sięgać do przypisów, co przynajmniej w wersji ebooka jest dosyć uciążliwe. Ja, mimo przypisów i jako takiej znajomości gwary śląskiej, trafiłam na kilka wypowiedzi, których nie zrozumiałam. W kilku miejscach zauważyłam też dosyć dziwne złożenia stylistyczne zadnia, z których nie byłam w stanie wyłapać sensu.
Co ważne i warte podkreślenia, autorka, jak w każdym tomie, promuje małe księgarnie i schroniska dla zwierząt. Podkreśla jak ważne jest opiekowanie się czworonogami, nawet jeśli nie możemy adoptować, to warto skorzystać z dni otwartych schroniska i przynajmniej na kilka godzin zaopiekować się braciami mniejszymi.
    Podsumowując, powieść jest dosyć specyficzna, zarówno pod względem językowym, stylistycznym, jak i humorystycznym. Muszę przyznać, że te części cyklu, które dzieją się na Śląsku, najmniej przypadają mi do gustu. Ten tom czytało mi się dosyć ciężko, sytuacje zabawne oczywiście były, ale nie do końca trafiły w moje poczucie humoru. Dokładnie tak samo jak tom 1., którego akcja toczyła się w Chorzowie. Pozostałe 3 tomy, których akcja działa się głównie w Irlandii, górach i  Barlinku (mała wieś gdzieś w Polsce) były według mnie zabawniejsze. Oczywiście, mimo lekkiej formy, nie można zapomnieć o poważnych kwestiach, jakie są w „Morderstwie...” poruszane, a które są bardzo istotne dla współczesnego społeczeństwa. Bardzo podoba mi się też promowanie miejsc i zachowań poprzez lekturę. Oczywiście po kolejny tom na pewno sięgnę, w końcu Szymon, Róża i Gucio to moi starzy przyjaciele.

Moja ocena 6/10

lutego 10, 2019

Makaron z rukolą i pomidorkami

Makaron z rukolą i pomidorkami
Dzisiaj chcę się z Wami podzielić jednym z moich ulubionych przepisów na ekspresowy, bardzo smaczny i w dodatku zdrowy makaron, który ostatnio bardzo często gości na moich talerzach. Robi się go z dosłownie kilku składników, a smakuje wybornie! Sami spróbujcie!



Składniki (2 porcje, czas przygotowania: ok. 20 minut):

  • dwie porcje ulubionego makaronu spaghetti, najlepiej pełnoziarnistego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2-3 plasterki szybki parmeńskiej/szwarcwaldzkiej/lub innej ulubionej surowej podsuszanej 
  • 2 garście rukoli
  • 2 garście pomidorków koktajlowych
  • 1/4 szklanki śmietanki 36%
  • żółto
  • sól, świeżo mielony pieprz, oliwa
  • parmezan do posypania


Przygotowanie:
W garnku w lekko osolonej wodzie gotujemy makaron al dente (ok. 7-8min). Podczas gdy makaron się gotuje, obieramy i rozgniatamy czosnek, szynkę kroimy na kawałki i wrzucamy razem z czosnkiem na rozgrzaną patelnię z kilkoma kroplami oliwy. Podsmażamy do lekkiego zarumienienia obydwu składników, ściągamy z pieca. Rukolę myjemy, osuszamy, pomidorki kroimy na połówki lub ćwiartki (zależy jakiej są wielkości). Rukolę i pomidorki wrzucamy do miseczki, skrapiamy oliwą i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem, lekko solimy, mieszamy. Po tym czasie makaron powinien już być gotowy - odcedzamy, zostawiając 1/4 szklanki wody z makaronu. Pozostawioną wodę wlewamy z powrotem do garnka, garnek stawiamy na ciepłym palniku (w stali 5 stopniowej - na 1), wrzucamy makaron, zalewamy śmietanką, mieszamy. Dodajemy szynkę z czosnkiem, żółto, ściągamy z palnika i energicznie mieszamy, aż sos ładnie oblepi makaron. Do garnka wrzucamy rukolę z pomidorkami, mieszamy. Potrawę wykładamy na talerze, posypujemy startym parmezanem i podajemy. Smacznego!




Źródło przepisu: Kwestia Smaku, przepis minimalnie zmodyfikowany

lutego 09, 2019

"Cokolwiek wybierzesz" Jakub Szamałek

"Cokolwiek wybierzesz" Jakub Szamałek

Autor: Jakub Szamałek
Tytuł: Cokolwiek wybierzesz
Cykl: Ukryta sieć, tom 1
Data premiery: 16.01.2019
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 423
Audiobook wydany przez Bibliotekę Akustyczną, ok. 12,5h, czyta Błażej Olma

    „Cokolwiek wybierzesz” jest pierwszą częścią trylogii „Ukryta sieć”. Autor Jakub Szamałek, debiutował w 2011 roku trylogią o detektywie Leocharesie, której akcja rozgrywała się w Atenach przed naszą erą. Pisarz przez wielu okrzyknięty jednym z najbardziej obiecujących autorów młodego pokolenia. Na co dzień Szamałek pracuje w CD Project RED, był producentem serii o Wiedźminie. Sam przyznaje, że praca nad scenariuszami gier ułatwia mu tworzenie fabuł powieści, bo przecież po stworzeniu kilkudziesięciu ścieżek wyboru, każdej z innym zakończeniem, stworzenie jednej spójnej osi fabularnej już nie wydaje się tak trudne.
Książka „Cokolwiek wybierzesz” zaczyna się od wypadku samochodowego, w którym ginie Ryszard Buczek, aktor i prowadzący popularny program dla dzieci. Świadkiem wypadku jest Leon, niespełniony ilustrator, a dziennikarką, która jako pierwsza ma wypuścić do sieci newsa o tym wydarzeniu jest Julita Wójcicka. Ona też odkrywa coś, co powoduje, że zaczyna podejrzewać, iż wypadek nie był tak naprawdę wypadkiem, a brutalnym, popełnionym z zimną krwią morderstwem. Dziennikarka podąża tym tropem, sprowadzając tym samym na siebie lawinę nieprzewidywalnych zdarzeń...
Od strony kompozycyjnej książka podzielona jest na przedsłowie, 13 rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Głównym bohaterem jest Julita, ale podążamy też za Leonem, prokuratorem, policjantem oraz informatykiem Jankiem.
Styl powieści jest lekki, a zarazem elokwentny, widać, że narrator posiada dużą wiedzę o szerokim zakresie. W książce zawartych jest dużo ciekawych, trafnych spostrzeżeń dotyczących aktualnego społeczeństwa i rzeczywistości tj. hejt w internecie, nieustanne szukanie sensacji, ciągłe zespolenie z telefonem, podejrzliwość i uprzedzenia społeczeństwa. Można też tu znaleźć całkiem trafną krytykę pseudomediów, gdzie nie liczy się prawda, tylko co lepsza plotka, ilość kliknięć na stronach, zyski z reklam. Gdzie ciężko już dziennikarzowi być faktycznie dziennikarzem, bo nie liczy się już rzetelność i sumienność, a szybkość i odzew w internecie. Sporo można tutaj znaleźć tego typu niewesołych spostrzeżeń, a jednak autor dał radę nie przytłoczyć nas tym smutkiem i bezsilnością. Wszystko to podane jest w lekkiej, czasami dosyć zabawnej formie. Chwilami styl prowadzenia narracji i rozmów bohaterów kojarzy mi się z powieściami Rogozińskiego. Nie ukrywam, że nieraz podczas czytania tej książki miałam uśmiech na twarzy. Co oczywiście nie umniejsza wagi problemów poruszanych w historii, sprawia to tylko, że jest ona przystępniejsza. W powieści można też dopatrzeć się dużej ilości nawiązań kulturowych, do książek, seriali, filmów.
Bohaterowie powieści są ciekawi, z każdą kolejną stroną dowiadujemy się o nich coraz więcej. Julita, główna bohaterka jest dziennikarką z ambicjami, która utknęła w swojej smutnej nieciekawej rzeczywistości i nie widzi za bardzo sensu w swojej pracy, ale jednak nie traci nadziei na lepsze jutro. Wizja tego „jutra” pojawia się wraz z odkryciem wspomnianego już śladu, po którym dziennikarka postanawia dotrzeć do prawdy, a tym samym napisać rzetelny reportaż. Oczywiście w czasie jej śledztwa dużo spraw się komplikuje, ale Julita dzielnie dąży do celu. Jest uparta, pomysłowa (czasami aż nadto!), ale też dziwnie mało wie na temat poruszania się w sieci. Mamy też postać prokuratora, który coś wie, mamy policjanta, który przygniatany jest codziennymi finansowymi problemami, grafika Leona, także nieusatysfakcjonowanego ze swojej pracy, zasadniczą siostrę Magdę, księdza, profesora, który kiedyś był promotorem dziennikarki, aż w końcu informatyka Janka, który pomaga głównej bohaterce dotrzeć do sedna sprawy. Dzięki tej postaci otrzymujemy od autora dużo wiedzy na temat cyberprzestępczości oraz bezpieczeństwa w sieci. Autor całkiem na serio przedstawia tu z jakimi zagrożeniami wiąże się ciągła dostępność w sieci. Może właśnie dlatego Julita wie tak dziwnie mało o rzeczywistości internetowej, żeby przez postać Janka, autor mógł dokładnie wytłumaczyć czytelnikowi wszystkie zagrożenia i mieć pewność, że każdy jest to w stanie zrozumieć. Janek mówi jasno i zrozumiale, ale też dosadnie. Uderzył mnie mocno jeden cytat „My już żyjemy w dystopijnej cyberprzyszłości. Tylko interfejs jest przyjazny dla użytkownika, więc nikt się nie zorientował”. I ma rację, wszystkie te wizje, że człowiekiem będą rządzić maszyny, że nikt nigdy nie jest sam i wszystkie te czarne i straszne prognozy przyszłości dotyczące sztucznej inteligencji, robotów, komputerów itp. tak naprawdę nie są już prognozami a rzeczywistością. Straszne, ale prawdziwe, i brawa dla autora, za tak dosadne naświetlenie problemu.  Razem z bohaterami zagłębiamy się w darknet, ukrytą sieć, w której wszystko jest dozwolone, nie ma żadnych barier, reguł i prawa. Przy ten okazji poruszany jest też jeszcze jeden bardzo poważny problem, ale nie będę go zdradzać, bo dla mnie był on dużym zaskoczeniem, a na bazie którego oscyluje druga część książki.
Ogólnie myślę, że książkę można spokojnie podzielić na dwie części – pierwsza ta krytyczna, opisująca media i działania w sieci, naświetlająca problemy aktualnych czasów; druga czysto kryminalna, gdzie wydarzenie goni kolejne wydarzenie, cały czas czytelnik jest zaskakiwany zwrotami akcji, aż do wielkiego finału. Szczerze powiedziawszy duże wrażenie wywarła na mnie część pierwsza.
    Podsumowując, książka jest bardzo wciągająca, ciężko się od niej oderwać. Akcja jest wartka, wydarzeń dużo, wiedzy, którą każdy aktualnie żyjący człowiek powinien mieć, jeszcze więcej. Dialogi są realistyczne, czasami zabawne, bohaterzy z charakterem. Wszystko to podbite jest nawiązaniami kulturowymi, w których nieraz odnajdowałam swoje własne gusta, a dzięki temu książka stała mi się jeszcze bliższa. Oczywiście było też trochę rzeczy, które nie do końca mi się podobały, np.nie uważam, że kontynuacja wątku profesora była konieczna, a druga część książki, goniąca za rozwiązaniem zagadki już nie wydała mi się tak ciekawa. Jednak patrząc ogólnie na książkę jako całość muszę przyznać, że jest inna niż wszystkie kryminały, które ostatnio czytałam i zrobiła na mnie spore wrażenie.
Książki wysłuchałam w formie audiobooka i muszę też koniecznie podkreślić, że lektor czytający powieść - Błażej Olma, ma świetną dykcję, idealnie książkę zinterpretował i w dodatku bardzo ładnie śpiewa, także już samo słuchanie dostarczyło mi dużo przyjemności.

Moja ocena 8/10.

Czekam na część drugą trylogii, sięgnę po nią na pewno. Autor w wywiadach zapowiadał, że nie będzie trzeba długo czekać, więc trzymam go za słowo!

lutego 09, 2019

Powitanie

Powitanie

Witaj na moim nowym blogu pt. "Kryminał na talerzu". Publikować będę tutaj recenzje przeczytanych książek (głównie kryminałów) oraz ciekawe przepisy kulinarne. Zapraszam też do śledzenia mnie na fb oraz instagramie, gdzie będę zamieszczać na bieżąco aktualności z czytanych książek oraz ciekawostki zarówno kulinarne jak i kryminalne. Serdecznie zapraszam!