sierpnia 19, 2022

"Pojechałam do brata na południe" Karin Smirnoff

Autor: Karin Smirnoff
Tytuł: Pojechałam do brata na południe
Cykl: Saga rodziny Kippów, tom 1
Tłumaczenie: Agata Teperek
Data premiery: 18.05.2022
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 352
Gatunek: literatura piękna
 
Karin Smirnoff to szwedzka pisarka, o której świat usłyszał pod koniec zeszłego roku – wtedy to Wydawnictwo Polaris ogłosiło, że to właśnie ona napisze trzy kolejne tomy sagi kryminalnej „Millennium”. Ja przyznam, że nie czytałam tej serii, dlatego też i ten news mnie ominął. Za to teraz miałam przyjemność sięgnąć po jej debiut z 2018 roku, który był nominowany do Nagrody Augusta. Zresztą wiadomość o tej książce też dotarła do mnie na kilka miesięcy po polskiej premierze, ale cieszę się, że mimo wszystko o niej usłyszałam! Jest to tom pierwszy sagi o rodzinie Kippów, trylogii, której dwa kolejne tomy zyskały tę samą nominację, co pierwszy. Ja po lekturze tego już nie mogę się doczekać kolejnych! I to nie tylko ze względu na czarujące okładki 😉
 
Fabuła powieści jest dosyć prosta. Jana, trzydziestosześcioletnia kobieta, wraca do swojej rodzinnej małej szwedzkiej wioski. Wróciła ze względu na swojego brata bliźniaka, który, wygląda na to, że postanowił zapić się na śmierć. Jednak czy to jest jedyny powód? Wydaje się, że Jana przed czymś ucieka. Jednak czy Smalånger to faktycznie dobre miejsce do ucieczki? Już chwilę po przyjeździe dopadają ją wspomnienia z trudnego, pełnego przemocy dzieciństwa. Do tego dochodzi jeszcze jakaś obsesja miasteczka na punkcie Marii, kobiety, który umarła w podejrzanych okolicznościach kilka miesięcy przez powrotem Jany… Czy to nie będzie dla niej za wiele? Czy Jana da radę to wszystko znieść?
„Powrócić do wsi to jak trafić do truman show. Wszystko toczyło się tu jednym cyklem. Ludzie przemieszczali się dokładnie o tych samych porach. Rzeczywistość zapętlona w znak nieskończoności.”
Książka składa się z 51 rozdziałów poprzedzonych wierszem Helmera Grundströma. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Janę. Styl powieści… no właśnie, to jedna z głównych cech wyróżniających ten tytuł na naszym rynku. Książka pisana jest bez znaków interpunkcyjnych, prócz kropek na końcu zdania. Nie ma zaznaczonych dialogów, nie ma dużych liter, prócz znowu – tych na początku zdania. Nazwy własne pisane są z małej litery, imiona i nazwiska pisane razem jako jeden wyraz. Z początku na pewno nie jest łatwo wbić się w rytm lektury, trudno jest się przyzwyczaić do braku przecinków – w końcu często to one nadają sens zdaniu. Jednak już po kilku stronach odbiór całkowicie się zmienia, czytelnik dostosowuje się to rytmu powieści i wtedy brak interpunkcji jest już dodatkowym smaczkiem świetnej powieści, a nie czymś, co sprawia kłopot w lekturze. Warto też tu przyjrzeć się samemu językowi – jest prosty, surowy, mocno dosadny, a może wręcz i oschły. Tłumaczka w posłowiu pisze, że język zapisany jest tu na podobieństwo tego mówionego, i faktycznie, jest w tym sporo racji. Czytelnik polski też nie ma tu specjalnie łatwo – często spotykamy słowa szwedzkie, nieprzetłumaczone, co pozornie dodatkowo od tekstu odpycha, a jednak tak naprawdę przyciąga. Bo przy tej powieści warto lekko się wysilić. W oszczędnych słowach dostajemy historię przejmującą i mocno złożoną, brutalną, ale i momentami zabawną i może nawet dającą nadzieję, że nie wszystko stracone?
„Wracałam do samochodu ogarnięta nagłą żądzą cmentarnego wandala by przewracać tablice i wyrywać rośliny z korzeniami.”
Jana jest ciekawą bohaterką. Wydaje się nie mieć swojego miejsca na ziemi, sama mówi, że jak tylko pojawia się coś, co mogłoby ją przytrzymać w jednym miejscu, to wtedy ucieka. Dlaczego?
„Nigdy więcej tam nie wrócę.
Nie jestem osobą która zostaje.
Wynosiłam się gdy tylko coś zaczynało się kleić.”
Szybko po jej powrocie do rodzinnego domu poznajemy historię jej dzieciństwa, jej i jej brata bliźniaka. Ich dzieciństwo naznaczone było strachem przed brutalnym ojcem, który znęcał się nad nimi w każdy możliwy sposób.
„Oociec uważał że bror jest cherlawym słabeuszem który musi popracować nad swoją męskością a do tego najlepiej nadaje się praca fizyczna i lanie.
Oociec uważał że ja jestem cherlawą słabeuszką która musi popracować nad swoją kobiecością a do tego najlepiej nadaje się gruntowanie sprawności niewieścich na przykład dojenia krów i innych sutków.”
Wspomnienia Jany są naprawdę szokujące, a oszczędny styl, tylko to wrażenie pogłębia. A najgorsze wydaje się to, że ich matka to wszystko widziała, a nie reagowała… Charakter Jany był zawsze podszyty tym strachem, ale i buntem – dziewczyna naprawdę miała momentami dosyć. To wszystko przełożyło się na to, kim jest teraz – niezdolna do głębszych relacji. Czy próba pogodzenia się z przeszłością może w tym coś zmienić? I czy w ogóle Jana chcę się z nią godzić?
„(…) i to było dla brora najgorsze. Współczuł aatce podczas gdy ja nienawidziłam obojga rodziców.”
W książce świetnie oddane są relacje społeczne małego miasteczka. Szczególnie te zawarte we wspomnieniach, kiedy to bogobojni ludzie unikali jak ognia wtrącania się w sprawy sąsiadów. Nawet teraz mała wioska rządzi się swoimi prawami – plotki szybko się roznoszą, ciekawość mieszkańców odnośnie życia innych jest ogromna, czasami wydaje się pozbawiona granic, jednak do czynów nikt specjalnie się na pali.
„Nie mogłam sobie wyobrazić zakochanego nikogo z naszej rodziny. Nie byliśmy kochającą rodziną. Byliśmy nosicielami genów którzy wydawali na świat potomstwo i robili co trzeba. Zwykle w najgorszy możliwy sposób i z marnym skutkiem.”
Jana zatrudnia się w opiece nad starszymi i potrzebującymi, przez co spotyka wielu ludzi z przeszłości. Czy to pomoże jej zrozumieć dlaczego jej życie potoczyło się tak nieszczęśliwie? Na pewno taka praca ułatwi jej odkrycie zagadki Marii, która okazuje się femme fatale wioski.
„Maluję żeby zrozumieć. Tylko dlatego maluję. Maluję by dotrzeć do najgłębszych pokładów pamięci.”
Myślę, że „Pojechałam do brata na południe” jest książką przede wszystkim zastanawiającą się jak duży wpływ trudne dzieciństwo ma na dorosłego człowieka. Razem z Janą przyglądamy się relacjom rodzinnym, które swoją toksycznością każą kolejne pokolenia. Czy jednak kiedy uświadomimy sobie, co w tych zachowaniach było złego, to czy będziemy mogli przerwać ten przeklęty krąg? I czy Jana jest w stanie postarać się wystarczająco, by coś zmienić, czy w ogóle tego chce?
„Pytałem jak bóg może być dobry skoro pozwala żyć panikippo podczas gdy moja mama umarła.
To nie wina boga odpowiadał. Ten kogo bili sam będzie bił.
Spytałem co w takim razie stanie się ze mną a on długo się zastanawiał zanim odpowiedział.
Sam o tym zdecydujesz oświadczył w końcu. Sam zdecydujesz kim chcesz być.”
Muszę przyznać, że ten tytuł zrobił na mnie duże wrażenie. Poczynając od świetnej okładki, poprzez oryginalny styl, aż po surowość małego szwedzkiego miasteczka i toksycznej rodziny kończąc. Jest to proza, która trochę od czytelnika wymaga, ale jest tak rytmiczna i tak fajna w swojej oryginalności i oszczędności, że na pewno trudno będzie o niej zapomnieć. Ja już czekam na drugi tom, jestem pewna, że szybko zatęsknię za dziwnością Jany!
„Oboje byli martwi. Niech spoczywają w niepokoju pomyślałam z dawnego przyzwyczajenia.”
Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz