grudnia 31, 2024

Podsumowanie roku 2024

Podsumowanie roku 2024

Już tylko kilka godzin dzieli nas od chwili, gdy licznik roczny przeskoczy na 2025. Czy to nie właściwa pora, by ostatni raz spojrzeć wstecz, podsumować jaki był rok, który właśnie mija? Rok 2024. Jedyny i niepowtarzalny. Rok, który dla Kryminału na talerzu przyniósł ogromny rozwój, nowe możliwości i narzędzia do promowania literatury. Rok, w którym żyłam Kryminałem na talerzu, rok, w którym to blog zdominował moje życie - i to w żadnym wypadku nie jest zarzut, a wręcz odwrotnie, ogromnie mnie to cieszy, to naprawdę niesamowite przeżycie - móc tylu osobom podsuwać lektury, które według mnie są warte uwagi. Dziękuję zatem Wam, moim Odbiorcom, Wydawnictwom i Autorom/kom, dzięki którym mogę robić to, co dla mnie jest ważne!

W roku 2024 miałam przyjemność przeczytać 193 książki. Kilka z nich (patronaty) czytałam po dwa razy, jednak ilość tytułów jest właśnie taka - 193. Z tego dosłownie dwadzieścia kilka to książki wysłuchane w audio, ale tak naprawdę w tym roku korzystałam ze słuchawek naprawdę wiele - sporą część książek przeczytałam we wspomaganiu z synchronizatorem mowy. Może i ilościowo rekordu nie pobiłam, ale też nie chciałam tego roku - ten rok miał przynieść mniejszą ilość lektur, za to mocniej promowanych i właśnie ten cel spełnił znakomicie, bo aż 33 książki miałam przyjemność promować jako ich patronka bądź ambasadorka, co jest dla mnie ogromnym zaszczytem! 

Ale dokładniej o działalności Kryminału na talerzu w tym roku będziemy mówić już wkrótce, podczas kolejnych urodzin bloga, dzisiaj pełen skupienie po prostu na książkach. I tak - jakościowo był to rok doskonały, niewiele trafiło się książek, które w jakiś sposób mnie rozczarowały, zdecydowana większość to były naprawdę wyśmienite lektury - i tu znowu muszę podziękować Autorom/kom i Wydawnictwom za to, że tak dobrze już znają mój gust i podsuwają mi same naprawdę dobre lektury! 


Ale co spośród tych 193 książek było najlepsze?


Książka roku 2024

TOP3

TOP10 (kolejność przypadkowa)

Patronaty, rekomendacje i opieka ambasadorska 2024
Patronaty:

Opieka ambasadorska:


Odkrycie roku 2024


A teraz liczbowo!
Ocenę 10/10 otrzymała 1 książka: "Pieśń prorocza" P. Lynch
Ocenę 9/10 otrzymały 2 książki: „Ostatnia przysługa” D. Lehane i „Kairos” M. Siembieda
Ocenę 8,5/10 otrzymało 10 książek: "Kolczaste łzy" S.A. Cosby, "Sarek" U. Kvensler, "Schronisko, które spowijał mrok" S. Gortych, "Zaginięcie Kimmy Diore" D. De Vigan, "Dziwna Sally Diamond" L. Nugent, "Daisy Jones & The Six" T. Jenkins Reid , "Zanim zostaliśmy potworami" K. Hsiao, "Zły" P. Kościelny, "Dziewczyna o mocnym głosie" A. Daré, "Znikąd pomocy" Y. Sigurđardóttir
Ocenę 8/10 otrzymało 60 książek (Po tytuły odsyłam na mój profil na lubimyczytac.pl, tyczy się to wszystkich poniższych ocen - klik!)
Ocenę 7,5/10 otrzymało 54 książek!
Ocenę 7/10 otrzymało 58 książek!
Ocenę 6,5/10 otrzymały 2 książki!
Ocenę 6/10 otrzymały książki!
Ocenę 5/10 otrzymały 2 książki!
Ocenę 4/10 nie otrzymała żadna książka!
Ocenę 3/10 nie otrzymała żadna książka!
Ocenę 2/10 nie otrzymała żadna książka!
Ocenę 1/10 nie otrzymała żadna książka!


Mam nadzieję, że moje recenzje pomogły Wa, dobrze wybrać lektury na ten rok, tak, by rozczarowań było jak najmniej. Dziękuję za to, że tutaj ze mną jesteście, że czytacie i oglądacie to, co dla Was przygotowuję, że korzystacie z moich poleceń - nie wahajcie się mi o tym pisać, każda Wasza interakcja jest dla mnie bardzo cenna, pozwala mi wyjść naprzeciw Waszym oczekiwaniom :)

Na rok 2025 życzę nam wszystkim samych doskonałych lektur, a przede wszystkim czasu na czytanie - pamiętajcie, że książki to nie tyle papier, czasami audio czy ebook sprawdzą się dużo lepiej i sprawią, że zapoznawanie się z lekturami pójdzie sprawniej. Ja nie ustanę w polecaniu Wam dobrych (moim zdaniem!) książek, rok 2025 z pewnością na Kryminale na talerzu przyniesie wiele atrakcji! Mam nadzieję, że będziecie mi w roku 2025 towarzyszyć :)


Szczęśliwego i zaczytanego roku 2025!


Podsumowania poprzednich lat znajdziecie tu:

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 28, 2024

Book tour z "Blizną" zakończony!

Book tour z "Blizną" zakończony!

"Blizna" Juana Gomeza-Jurado to pierwszy prequel serii Reina Roja, która w 2023 w przeciągu jednego półrocza została wydana przez Wydawnictwo SQN, i która bardzo szybko zyskała sporą rzeszę fanów. Równocześnie dla wielu z czytelników było to pierwsze spotkanie z hiszpańskim kryminałem, który przecież ma nam tyle do zaoferowania! "Blizna" jest bardzo luźno z serią z Antonią Scott związana, to praktycznie oddzielna historia. Na rynku rodzimym autora ukazała się jeszcze przed trylogią z Antonią Scott, u nas w odwrotnej kolejności - już po wydaniu trylogii z początkiem roku 2024, a Kryminał na talerzu miał tę przyjemność objąć ją swoją opieką ambasadorską. Więcej o książce znajdziecie tu - klik!

"Blizna", jak wynika z moich obserwacji, została odebrana przez czytelników bardzo różnie - i nie ma w tym nic dziwnego, bo jest całkiem inna od serii z Antonią Scott. Sama zauważyłam też pewną prawidłowość - tym czytelnikom, którym bardzo podobała się seria, "Blizna" spodobała się nieco mniej, odwrotnie w sytuacji, gdy seria nie zdołała przekonać, to "Blizna" zmieniła zdanie o piórze autora. Sprawdźmy czy opinie uczestniczek book toura to potwierdzą!

"Blizna" w booktourową trasę ruszyła 20 marca 2024 (booktourowy post - klik!), przeszła przez 14 par rąk i w tym czasie zwiedziła praktycznie każdy zakątek Polski:

W moje ręce wróciła 11 grudnia tego roku, czyli w drodze była 266 dni, to jest 8 miesięcy i 22 dni. Jej stan po tej podróży oceniam na bardzo dobry - największa skaza na ten moment to odklejająca się z okładki folia i lekkie przetarcia rogów. Nawet grzbiet nie został złamany! Widać, że uczestniczki o książkę dbały. 

Z 14 uczestniczek 11 pokusiło się o zostawienie po sobie śladu z początku książki, w miejscu do tego specjalnie przeznaczonym:

Na samym końcu książki znalazłam jeszcze jeden ślad:

Muszę też zaznaczyć, że aż trzy uczestniczki dodatkowo zostawiły w książce od siebie pocztówki na pamiątkę lektury, co jest naprawdę miłym akcentem!

Po książce widać, że w czasie lektury musiała wywoływać emocje, spora część uczestniczek pokusiła się o komentarze na gorąco (poniżej kilka przykładowych):






Jak widać było też sporo zaznaczeń tekstu, podkreślania wybranych cytatów. Uczestniczki chętnie skorzystały również z karteczek indeksujących, w które wyposażyłam książkę już na start:

Pełną wizualną prezentację książki po przejściu przez 14 par rąk

Po lekturze książki uczestniczki zobowiązane były również do wystawienia książce opinii w miejscach, w których same piszą o przeczytanych przez siebie książkach - może to być profil w mediach społecznościowych, albo opinia na portalu czytelniczym. Z 14 uczestniczek jedna nie wywiązała się z tego zadania, jedna uczestniczka opublikowała opinię w dwóch miejscach - na swoim profilu na Instagramie oraz na portalu lubimyczytac.pl, dziesięć uczestniczek pisało o książce na Instagramie, jedna na Facebooku i jedna na lubimyczytac.pl. Wrażenia z lektury przeważają pozytywne - jedna z uczestniczek z lektury zadowolona nie była, bodajże dwie nie w pełni, reszta stwierdziła, że jest to thriller warty uwagi. Jak wygląda znajomość uniwersum Reina Roja uczestniczek book touru? Różnie. Kilka z nich deklarowało, że po lekturze "Blizny" musi zapoznać się z resztą, chyba tylko jedna uczestniczka przyznała się do lektury trylogii i stwierdziła, że "Blizna" podobała jej się bardziej. Nie znajdziemy więc tutaj chyba potwierdzenia mojej teorii 😊 Poniżej kilka cytatów z wybranych opinii:

"(...) książka zawiera wszystko to czego potrzebowałam by się dobrze przy niej bawić." @books.injuly

"Z chęcią wynalazłabym jej stałe miejsce w mojej prywatnej biblioteczce, bo jest to książka, o której trochę się myśli po przeczytaniu, i do której można wracać (...)" @sylwiaaa

"Dziać się zaczęło dopiero gdy pojawiła się Irina. Zafascynowała mnie jej osoba, a szczególnie jej przeszłość. Okrutna, smutna, ale jednocześnie pokazująca jak z ofiary stać się kimś kogo należy się bać." @_za.czytana.bella_

"Była to moja pierwsza książka od tego autora, ale powiem szczerze takie to ja mogę brać nawet w ciemno. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie." @zafascynowana.ksiazkami_

"Z racji, że jest to prequel, to opowiada tylko o jednej bohaterce trylogii, przez co mam wrażenie, że historia jest dużo prostsza i przyjemniejsza w odbiorze. Wszystkie wątki są bardzo jasne i proste, czego wydaje mi się, że nie ma w trylogii, bo tam dzieje się bardzo dużo." @just_to_books

Poniżej pełny spis uczestniczek wraz z linkami do ich opinii:
1. @books.injuly opinia - klik!
2. @czytajzkasia brak opinii
3. @po_prostu_o_ksiazkach (19.04-12.05) opinia - klik!
5. @mirkowo3 opinia - klik!
6. @oczytane_skrzaty opinia - klik!
7. @zaczytanaksiegowa opinia - klik!
8. @marza.czyta (18.07-09.08) opinia - klik!
9. @_za.czytana.bella_ opinia - klik!
10. @zafascynowana.ksiazkami_ (30.08-21.09) opinia - klik!
11. @just_to_books opinia - klik!
12. @annula_93 (10.10-05.11) opinia - klik!
13. @natka_tom  opinia - klik!
14. @izabelawatola opinia - klik!

Ostatni punkt programu: statystki. Książka była w trasie przez 266 dni, w tym czasie przeszła przez 14 par rąk, co średnio daje wynik 19 dni na osobę. Nie jest to wynik zły, w końcu każda z uczestniczek miała na lekturę dwa tygodnie, tj. 14 dni plus kilka dni trzeba liczyć na podróż książki do kolejnej osoby. A jednak spośród 14 uczestniczek aż cztery nie wysłały książki do kolejnej osoby w wyznaczonym terminie, co wydać w powyższym spisie. Po odjęciu tych spóźnień wychodzi jeszcze ładniejsza liczba 17,5 dnia na osobę. 


Kiedy już podsumowanie mamy pełne, pora na podziękowania. Dziękuję wszystkim uczestniczkom za wspólną zabawę, poszanowanie książki i przesyłanie jej dalej. Dziękuję za wystawione opinie, dziękuję za terminowość i wywiązanie się ze swoich zobowiązań. Mam nadzieję, że tę naszą zabawę będziecie dobrze wspominać, a jak sięgniecie po inne tytuły z uniwersum Reina Roja, do czego oczywiście gorąco zachęcam, to nie wahajcie się - dajcie znać! 

Book tour organizowany był w ramach współpracy ambasadorskiej z Wydawnictwem SQN.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 27, 2024

Book tour z "Ulicami ciem"!

Book tour z "Ulicami ciem"!

Święta, święta i po świętach... Dla tych, co pod choinką nie znaleźli "Ulicy ciem" Katarzyny Puzyńskiej, w pierwszej poświątecznej publikacji spieszę na ratunek - zapraszam na book tour z tym tytułem! W świat puszczam wydanie ekskluzywne - twarda oprawa i barwione brzegi - które doskonale podkreśla tę magię literatury płynącą z kart powieści... Gatunkowo jest to kryminał, ale kryminał magiczny, z delikatnym dodatkiem realizmu magicznego, poza tym w książce znajdziecie też solidny kryminał, powieść obyczajową, a także zaskoczenia językowe - część historii pisana jest warszawską dawną gwarą. Jestem bardzo ciekawa jak będzie się Wam czytać te fragmenty i czy historia osadzona we współczesności, czy raczej ta z przeszłości, na moment przed wybuchem II wojny światowej zachwyci Was mocniej! A może w ogóle nie będziecie umieli wybrać? To co, sprawdzimy to?

Więcej o książce znajdziecie w mojej recenzji (klik!), a teraz zapraszam na book tour!

Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB, profil autorki książki oraz Wydawnictwa Prószyński i S-ka w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl.
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Będzie mi miło jeśli zostawicie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście w niedzielę.
Książka ruszy w podróż w poniedziałek rano, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. @a.kubica88 
2. @allbooksismylife (książka jest tu od 09.01)
3. @jpryczek
4. @zafascynowana.ksiazkami_
5. Anna Mucha (FB)
6. @mamazaczytana
7. @ksiazka.dobra.na.wszystko
8. @zaczytana_kobitka
9. @_za.czytana.bella_
10. @strefabooki
11. @just_to_books
12. @marza.czyta
13. @sylwiaaa
14. @czytelnia.osobista
15. @pijackawe_czytam
16. @czytanietojestto
17. @przeczytajki
18. @czytam.ja_kasia
19. @kobiecym.okiem
20. @monikaormanin
21. @zblogowanabiblioteczka
22. @zaczytanaksiegowa
23. @po_prostu_o_ksiazkach
24. @lew_i_ksiazki
25. @ogrodove.love.i.ksiazkove.mole
26. @books_in_blood1
27. @zakochani.wksiazkach
28. @mojemalezycie
29. @zaczytana_daria
30. @szyszka_czyta

grudnia 25, 2024

Kilka pytań do... Stefana Dardy, autora "Opowiem ci mroczną historię"

Kilka pytań do... Stefana Dardy, autora "Opowiem ci mroczną historię"

Czym różni się wydanie "Opowiem ci mroczną historię" z 2024 od tego sprzed dekady, do jakiej dyscypliny sportu Stefan Darda porównuje różnice w pisaniu powieści i opowiadań, a do czego cały proces tworzenia i wydawania książki, jak mogłaby się skończyć próba napisania kolejnego świątecznego opowiadania i czy w ogóle jeszcze autor tworzy tę formę literatury, a także na jakie świąteczne dane czeka co roku najbardziej?

Zapraszam na rozmowę ze Stefanem Dardą!

Stefan Darda notka biograficzna:
ur. 1972, jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy grozy. Jego książki trzymają w napięciu, zaskakują, a także charakteryzują się umiejętnym budowaniem nastroju i wiarygodnymi wątkami obyczajowymi. Autor jest laureatem Nagrody Polskiej Literatury Grozy im Stefana Grabińskiego i Nagrody Nautilus. Był wielokrotnie nominowany do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Stefan Darda z wykształcenia jest politologiem, ukończył szkołę muzyczną w klasie fortepianu; być może dlatego nie lubi fałszu oraz fałszowania. W wolnych chwilach chodzi po górach, żegluje, pasjonuje się snookerem, a przede wszystkim dba o psa rasy husky o imieniu Brat.

Kryminał na talerzu: Co było pierwsze w Twojej twórczości – powieści czy opowiadania? Nie pytam oczywiście o kolejność wydania, bo każdy z nas może to sobie w sieci sprawdzić, a raczej o Twoje pierwsze zmagania pisarskie.

Stefan Darda: Tak naprawdę moje pierwsze próby literackie i publikacje drukiem związane były z poezją. Jeśli chodzi o prozę, to zacząłem od opowiadania, które… przekształciło się w powieść.  Sądziłem, że tekst zatytułowany „Wyręby” będzie liczył około 30 stron, jednak po napisaniu mniej więcej piętnastu z nich okazało się, że się dopiero rozkręcam. Skończyło się na liczącej ponad 300 stron książce „Dom na wyrębach”, zatem jej początek („Spojrzenie zza płotu niemal paliło plecy.”) jest równocześnie pierwszym zdaniem prozą napisanym z ocierającymi się wówczas o mrzonki myślami na temat ewentualnego wydania horroru.


W posłowiu książki „Opowiem ci mroczną historię” piszesz, żeby nie pytać Cię, co tworzy się trudniej – powieści czy opowiadania. Ale tak patrząc na Twoją całkiem pokaźną już listę publikacji, to jednak widać, że te pierwsze przeważają. Z czego to wynika?

Porównując tę kwestię do sportu, powiedziałbym, że są to dwie podobne, a jednocześnie różne dyscypliny. Tak jak, dajmy na to, biegi na 100 i 800 metrów. Tu biegniesz i tu biegniesz, ale inaczej trenujesz, inaczej rozkładasz siły. Z pisaniem opowiadań i powieści jest podobnie – w odmienny sposób konstruuje się fabułę, nakreśla klimat historii, przedstawia bohaterów i rozkłada akcenty. Odpowiadając na Twoje pytanie – po prostu w ostatnich latach przychodziły mi do głowy pomysły na dłuższe utwory; na nich właśnie się skupiałem, w nich dobrze się czułem i, aby możliwie najlepiej je przedstawić Czytelnikowi, należało skorzystać z form „długodystansowych”.


A czy w ogóle jeszcze piszesz krótkie formy? Wnioskując po wydanych książkach, to właśnie tylko do 2014 roku ukazywały się Twoje opowiadania czy to w tym jednym, autorskim zbiorze, czy w antologiach różnych autorów.

Opowiadania, które napisałem do 2014 roku, powstawały w przerwach pomiędzy pracą nad książkami. Zdarzało się wtedy, że jakieś czasopismo lub wydawnictwo zwracało się do mnie z pytaniem czy nie napisałbym czegoś do opublikowania na przykład w antologii. Jeśli akurat nie byłem zajęty pracą nad powieścią, przyjmowałem takie propozycje i w ten sposób powstała większość tekstów zamieszczonych w książce „Opowiem ci mroczną historię”. Tu dodam, że trzy ostatnie stworzyłem już tylko z myślą o tym zbiorze. Od tamtej pory nie pisałem krótkich form, ale mam to w planie. Tyle że tym razem zapewne będzie to praca nad zbiorem od początku do końca. Zapisuję sobie pomysły i pewnego razu postaram się przypomnieć sobie jak się pisze krótsze teksty, a potem spróbuję zawrzeć je w jednej książce. Mam już pewną koncepcję związaną ze strukturą tej pozycji, niemniej na razie wolałbym to jeszcze zostawić dla siebie. 


Pamiętasz jeszcze skąd przyszła potrzeba wydania zbioru „Opowiem ci mroczną historię”? Sam chciałeś zebrać swoje dotychczasowe opowiadania w jednej publikacji czy był to raczej pomysł wydawcy?

Teksty były trudno dostępne, czasem tylko w czasopismach tradycyjnych i internetowych, czasem w antologiach, zdaje się, że jedno wyłącznie w formie słuchowiska, więc zależało mi, aby moi Czytelnicy mieli możliwość zapoznania się z nimi w prostszy sposób. Tak więc zaproponowałem to wydawcy, on się zgodził, a ja uzupełniłem zbiór o trzy wcześniej niepublikowane teksty i w ten sposób powstał zbiór „Opowiem ci mroczną historię”.


Chwilę po opublikowaniu tej książki została jej przyznana Nagroda Polskiej Literatury im. Stefana Grabińskiego. Pamiętasz co wtedy czułeś? Sama jestem świeżo po lekturze „Demona ruchu” tego autora i widzę pomiędzy Waszą twórczością wiele podobieństw. 

Zawsze jest miło, gdy zostanie się docenionym i podobnie było w tym przypadku. Jeśli zaś chodzi o podobieństwa, to raczej są one przypadkowe, ponieważ wtedy dopiero zapoznawałem się z twórczością mojego wybitnego imiennika (który, tak na marginesie, podobnie jak ja, w pewnym momencie życia zamieszkał w Przemyślu). Wyjątkiem w tej kwestii jest opowiadanie zamykające zbiór („Pierwsza z kolei”), które było celowym mrugnięciem okiem do fanów związanej w ogromnej mierze z kolejnictwem twórczości Stefana Grabińskiego.

O genezę każdego z dziewięciu opowiadań składających się na „Opowiem ci mroczną historię” nie mam co pytać, bo sam z siebie wszystko zdradzasz w posłowiu książki, zatem zamiast tego może powiedz, czy przyświecała Ci jakaś myśl przewodnia w tym zbiorze, oczywiście prócz tego, że to wszystko są Twoje opowiadania i mniej lub bardziej wpisują się w gatunek grozy?

Od początku mojej literackiej przygody twierdzę, że groza w jej wszelkich odmianach i wymiarach może być doskonałym pretekstem do umieszczenia w tekście czegoś więcej niż tylko dreszczyku niepokoju. Pozwala na „przemycenie” treści pomiędzy wierszami, zapewnia możliwość nawiązania z Czytelnikiem czegoś w rodzaju metafizycznej nici porozumienia. Bardzo cieszę się, kiedy dostaję informacje zwrotne, że moje publikacje wywołują coś więcej niż tylko ciekawość tego „co będzie dalej”, gdy czasem skłaniają do przemyśleń czy też inspirują do postawienia się na miejscu bohatera utworu i pytania: „co ja bym zrobił/zrobiła na jego miejscu?”. Myślę, że dzięki temu popularna literatura może nienachalnie zachęcać jej odbiorców do głębszych przemyśleń i to właśnie zawsze mam na myśli pisząc – zarówno opowiadania, jak i powieści.   


Wspomniałam, że mamy dziewięć opowiadań, każde jest inne, są różne tematy, narracje i długości. Jesteś w stanie wskazać które opowiadanie jest Twoim ulubionym? A może odwrotnie – z którego jesteś najmniej zadowolony?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ nakłania mnie do chwalenia lub krytykowania tego, co wyszło spod mojej ręki, no ale spróbuję… Jeśli miałbym wskazać trzy te, które lubię najbardziej, to chyba byłoby to tytułowe „Opowiem ci mroczną historię” (za to, że sporo w nim refleksji na temat przemijania), „Nika” (za to, że w jego klimat tak się wkręciłem, że później stało się ono pierwszym rozdziałem powieści „Jedna krew”) oraz „Pierwsza z kolei” (za swoją prostotę, a jednocześnie studium szaleństwa narastającego w niewielkiej przestrzeni kolejowego przedziału). Na drugim biegunie postawiłbym etiudę „Kryzys wieku średniego” (teraz napisałbym ten tekst z pewnością inaczej, w sposób bardziej rozbudowany, ale pewnie też bardziej mocny i wyrazisty).


To teraz pomówmy chwilę o nowym wydaniu, tym z końcówki roku 2024. Czy czymś się ono różni od tego z 2014?

W nowym wydaniu jest dodany krótki wstęp, w którym piszę o tym, co wydarzyło się przez tych dziesięć lat; dodatkowo mogę wspomnieć, że opowiadania przeszły nową redakcję i korektę. Nie ma natomiast żadnych zmian związanych fabułą opowiadań. Mam przekonanie, że wracanie do tekstów po latach i poprawianie ich pod kątem fabuły jest nie w porządku wobec Czytelników, którzy czytali lub mają na półkach pierwotną wersję. Dam przykład z pokrewnej branży. Jeśli zespół rockowy wydał album, to raczej nie poprawia po latach słów piosenek lub wymyślonych i udostępnionych swoim fanom linii melodycznych (zdarza się remastering i to jest OK). Na podobnej zasadzie pisarz nie powinien zmieniać fabuły opublikowanych już utworów i dobrze, aby traktował je jako odwzorowanie konkretnego etapu swojej twórczości (dopuszczalne jest ewentualnie przeprowadzenie nowej redakcji czy korekty, bo to nie wpływa na fabułę utworu). Sprawa jest prosta - jeśli nie jesteś pewien czy to, co napisałeś jest wystarczająco dobre, to wstrzymaj się z publikacją. Jeśli chcesz się poprawić, to pisz "tu i teraz" lepsze powieści albo opowiadania, zamiast zawracać głowę Czytelnikom otwieraniem tego, co już kiedyś zostało zamknięte.


Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się teraz na wznowienie tego zbioru?

Nakład pierwszego wydania jest już praktycznie wyczerpany (niewykluczone, że zostały jeszcze jakieś ostatnie egzemplarze w niektórych księgarniach), a ja chciałbym, żeby Czytelnicy, którzy być może niedawno po raz pierwszy sięgnęli po którąś z moich książek, mieli możliwość zapoznania się także z pozostałymi, wydanymi wcześniej utworami. Sam, jeśli przypadnie mi do gustu twórczość jakiegoś autora, lubię mieć możliwość uzupełnienia swojego księgozbioru o pozostałe pozycje bez korzystania z rynku wtórnego. Poza tym wierzę w opowiadania, chętnie sięgam po ten typ literatury. To świetna forma dla osób, które na lekturę akurat w danej chwili mogą przeznaczyć mniej czasu, niż zazwyczaj.  


Czy nie boisz się, że teraz odbiór tych opowiadań będzie inny, bardziej krytyczny? W końcu w niektórych z nich poruszasz tematy, których społeczeństwo jest dużo bardziej świadome – np. depresja.

Myślę, że obawy towarzyszą autorowi zawsze – niezależnie od tego czy w księgarniach pojawia się pozycja premierowa czy wznowienie, więc teraz z pewnością będzie podobnie. Co do konkretnej obawy związanej z niezwykle szybkimi zmianami, jakie nam towarzyszą, to faktycznie, opowiadanie „Ostatni telefon” napisane dzisiaj mogłoby sprawiać wrażenie opisującego przynajmniej w niektórych momentach rzeczy oczywiste. Niemniej dokładnie pamiętam proces jego powstawania i to naprawdę niesamowite, jak bardzo przez ostatnich dziesięć lat problemy związane z depresją odbiły się szerokim echem w polskim społeczeństwie i bardzo dobrze, że teraz wiemy o tej chorobie znacznie więcej niż dekadę temu. Poza tym teksty zawarte w zbiorze są chyba dość uniwersalne w swojej treści. Może z wyjątkiem ostatniego, którego akcja rozgrywa się w pociągu z przedziałami. Szybko zapomnieliśmy, że jeszcze niedawno właśnie takie składy dominowały w połączeniach dalekobieżnych, ale może z drugiej strony takie ciekawostki też mają jakąś wartość…?


Ostatnie pytanie o opowiadania dotyczyć będzie okresu, który właśnie obchodzimy – czy nie chciałbyś napisać świątecznego opowiadania grozy? Choinka i duchy? Chyba pasuje!

W zbiorze „Opowiem ci mroczną historię” znajduje się tekst „Dwie dychy na gwiazdkę”, więc poniekąd z napisania krótkiego utworu związanego ze świąteczną tematyką już się wywiązałem. Oczywiście nie zarzekam się, że kiedyś okołoświąteczny czas ponownie mnie nie zainspiruje. Tu jednak chciałbym dodać, że nie potrafię sobie wyobrazić, abym miał cokolwiek napisać „pod zbliżający się nośny temat”. Raczej jestem zwolennikiem tezy, że warto pisać o tym, co uważa się w danym momencie za najbardziej właściwe. Poza tym, biorąc pod uwagę to, że nie piszę zbyt szybko, opowiadanie, które w zamierzeniu miałbym przygotować na koniec grudnia, mogłoby zostać skończone w okolicy maja następnego roku.


Temat opowiadań mamy zakończony, ale to jeszcze nie koniec pytań – pomówmy teraz na bardziej ogólnie! Którą część tworzenia, w ogóle wydawania powieści lubisz najbardziej, a którą najmniej?

Proces od powstania w głowie pomysłu do znalezienia się książki w księgarni mógłbym porównać do górskiej wyprawy. Na początku jest idea i to jest fajne. Później zaczyna się „pakowanie” czyli zbieranie materiałów, określanie ogólnej koncepcji, kreślenie rysów bohaterów i to wszystko też jest całkiem przyjemne. Najgorszy jest chyba początek. Tak jak w pierwszych dniach wędrówki człowiek nie ma jeszcze formy, łatwo się męczy i przeraża go założona trasa, tak podczas przechodzenia przez pierwsze kilkadziesiąt stron książki również nie jest łatwo. Ale później łapie się już formę, w plecaku ubywa ciężaru i jest już całkiem przyjemnie. Później jest wisienka na torcie – zdobycie założonego celu (czyli postawienie ostatniej kropki), a następnie powrót, czyli sprawy związane z redakcją i ogólnie przygotowaniem tekstu do druku. Tym fazom pracy towarzyszy już pewne zmęczenie, ale też poczucie swego rodzaju spełnienia, więc tę część pracy też całkiem lubię (co chyba ogólnie wśród autorów nie jest przesadnie częstym zjawiskiem).


Czy każdego dnia trzymasz się jednej rutyny czy wyznajesz zasadę tworzenia, kiedy przyjdzie to sławne natchnienie?

Uważam, że nie istnieje coś takiego, jak „natchnienie” czy „wena”, więc byłoby absurdem, gdybym oczekiwał na wystąpienie tych zjawisk. Kiedyś było tak, że dobrze mi się pracowało praktycznie bez wytchnienia przez wiele dni, a potem robiłem dłuższe przerwy na regenerację. Ostatnio natomiast staram się wdrażać do pracy właśnie na zasadzie określonych, założonych na krótsze etapy dzienne, ale też na bardziej długoterminowe czasokresy. Zdaje się, że tutaj też zaczynają przeważać nawyki z moich górskich wędrówek. Zawsze byłem znany z tego, że szedłem może bardziej powoli, ale za to praktycznie nie potrzebowałem zbyt wiele odpoczynku i dzięki temu finalnie byłem w stanie dojść dalej oraz w lepszej formie niż stosując taktykę interwałową. Akurat w tej chwili uczę się tego nowego dla mnie podejścia do pisania, jest to związane z pewnymi problemami, ale myślę, że gdy już całkowicie przyswoję ten nowy styl pracy, to efekt będzie pozytywny i zgodny z założeniami.  

 
Jako pisarz grozy z pewnością trzymasz rękę na pulsie i sprawdzasz też, co tworzą inni autorzy tego gatunku. Masz może jakieś niedawne odkrycie literackie, które możesz nam polecić?

Tegoroczne moje hity to „Mój dom” Tomasza Sablika i „Obserwatorium” Jarosława Szczyżowskiego. Jeśli chodzi o kryminał, to w tym roku spodobała mi się niebanalna, precyzyjna i momentami bezkompromisowa twórczość Belindy Bauer. Oczywiście jest jeszcze tegoroczny stosik wstydu, ale może uda mi się go trochę zmniejszyć podczas świąt.  


Na koniec pytanie obowiązkowe na moim blogu, ale dostosowane do trwającego właśnie okresu świąt Bożego Narodzenia - na jakieś świąteczne danie czekasz najmocniej?

Ponieważ w moim rodzinnym domu jest tradycja, że w Wigilię się dość sumiennie pości, to z przymrużeniem oka powiem, że na pierwsze. Natomiast tak już na serio – mój wybór pada na smażonego karpia i barszcz z uszkami. Aha, no i oczywiście jest jeszcze pyszna kutia, no ale akurat na nią nie czeka się już aż tak bardzo 24 grudnia (oczywiście dlatego, że jest na końcu). Za to ten słodki frykas niesamowicie smakuje mi w kolejne świąteczne dni.


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

Wywiad przeprowadzony w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

grudnia 21, 2024

Kilka pytań do... Dawida Góry, autora reportażu "Halny"

Kilka pytań do... Dawida Góry, autora reportażu "Halny"

Skąd wziął się pomysł, by to halny stał się tematem przewodnim drugiego reportażu Dawida Góry, jak wyglądała praca nad tekstem i materiałem, dlaczego jednemu z taterników poświęca więcej miejsca niż innych swoim rozmówcom i dlaczego już nie prowadzi się aż tylko badań nad halnym, co kiedyś; jakie książki o górach autor poleca i czy planuje już swój trzeci reportaż? 

Zapraszam na rozmowę z Dawidem Górą!

Fot. Wydawnictwo Muza
Dawid Góra notka biograficzna:
ur. w 1988 roku w Krakowie. Redaktor, reportażysta. Autor tekstów o tematyce sportowej i społecznej. Miłośnik literatury, Tatr i kultury czeskiej. Związany z redakcją Wirtualnej Polski, W 2022 roku nakładem wydawnictwa MUZA ukazała się jego pierwsza książka "WOPR. Życiu na ratunek".

I część wywiadu - opublikowany został również na onet.pl

Kryminał na talerzu: Na naszym rynku książki właśnie ukazał się Pana reportaż „Halny. Wiatr, który niesie obłęd”. Jest to Pana druga tak duża publikacja, wcześniej jednak pisał Pan o wodzie, o ratownikach WOPR-u. Skąd zatem przyszła fascynacja właśnie halnym i to na tyle duża, by napisać o nim książkę?

Dawid Góra: Halny to moje małe pożegnanie z górami, Małopolską. Niedawno przeprowadziłem się pod Warszawę, a moja pierwsza książka nie dotyczyła znacząco spraw związanych z tym, co kocham. Pisząc o ratownikach wodnych, pisałem z perspektywy ucznia. Ratownicy opowiadali mi swoje historie, a ja wraz z poznawaniem coraz większej liczby szczegółów, uczyłem się, na czym polega ich praca. 
Tatry natomiast zawsze były mi bardzo bliskie. Na szlakach górskich towarzyszy mi uczucie, że jestem we właściwym miejscu, swojej naturalnej przestrzeni. Dlatego, kiedy opuszczałem Małopolskę, postanowiłem napisać książkę właśnie o jej części, o fascynującym i tożsamym wyłącznie z nią klimacie. Każda podróż do Zakopanego, aby porozmawiać z bohaterami książki, sprawiała mi olbrzymią satysfakcję. Kiedy przymkniemy oczy, aby nie widzieć obrzydliwych reklam przy wjeździe do Zakopanego i mnóstwa sztucznych atrakcji turystycznych, zobaczymy magię tego miejsca. Warto porozmawiać z przewodnikami tatrzańskimi, ratownikami górskimi, przyrodnikami, aby poznać piękno Podhala, skrywane w nim sekrety. Jednym z nich jest halny.
To tajemnica na tyle duża, że nadaje góralom i zakopiańczykom rytm, według którego są zmuszeni żyć. Wpływa na nich, wyznacza swego rodzaju ramy postępowania. A to przecież fascynujące, bo tam, gdzie jeszcze nie sięgnęła nauka, pojawiają się legendy, które nadają całości niezwykłego kolorytu. O halnym wiele się pisało, lecz nie prac naukowych i reportaży a, przede wszystkim, wierszy. Mam poczucie, że brakowało publikacji, która w sposób ciekawy opisze fenomen i zbierze wiele tego, co wiemy o tym wietrze do tej pory. Oczywiście moja książka nie jest pracą naukową, lecz tekstem dziennikarskim, ale faktów w nim nie brakuje. Starałem się przekazać je w strawnej formie.


W swoim reportażu, mimo podtytułu sugerującego skupienie na wątku psychologicznym tego rodzaju wiatru, ujął Pan temat bardzo szeroko, zatem form jego oddziaływania na ludzi, na otoczenie wyróżnia Pan naprawdę dużo. Przytacza Pan i badania, i różne publikacje, jak i rozmowy, których liczba robi wrażenie. Zatem jak długo zajęła Panu praca nad tą książką?

Zawsze dzielę pracę nad książką na etapy. Najpierw zbieram materiał, spisuję surówkę, spostrzeżenia. Wybór tego, co najistotniejsze i najciekawsze następuje po tym. Na końcu piszę. Dzięki temu ostateczna forma jest spójna, a wszystkie elementy do siebie pasują. Etap wizyt w Zakopanem i okolicach zajął mi około cztery miesiące. Pisanie, łącznie z poprawkami i korektą, jakieś pięć, sześć miesięcy.


Przyznam, że zaskoczyły mnie statystki – średnio rzecz ujmując, halny nie jest za częstym zjawiskiem, pojawia się najczęściej kilka razy w roku. Wspomina Pan jednak, że to tylko jeden z rodzajów tak silnych górskich wiatrów, muszą być zatem i inne. Czy one nie mają tak dużego oddziaływania na zachowanie ludzi? Dlaczego to właśnie ten halny jest tak wyjątkowy?

Halnych w roku jest kilka, jeśli przyjmiemy dość restrykcyjne warunki, które wiatr musi spełnić, aby nazwać go halnym. Chodzi m.in. o jego siłę, kierunek, wilgotność, temperaturę. Wiatrów spełniających te normy, ale wiejących słabo, jest więcej, jednak, jak przekazano mi w obserwatorium na Kasprowym Wierchu, meteorologowie nie kwalifikują ich jako halne. Tak patrząc na sprawę, faktycznie, w ciągu roku halny wieje zaledwie kilka razy.
Halny jest wyjątkowy, bo niesie ze sobą gigantyczną zmianę. Temperatura wzrasta nawet o 20 stopni Celsjusza. Czyli przyzwyczajeni już do, powiedzmy, -5 stopni, nagle dostajemy 15. Z zimy robi się wiosna. Błyskawicznie topnieje śnieg, znacząco zmienia się ciśnienie. Do tego dochodzi jonizacja i gwałtownie spadająca wilgotność. No i same podmuchy – halny jest wiatrem porywistym, a więc z sekundy na sekundę może uderzyć olbrzymią siłą. 
Proszę zauważyć, że nawet, kiedy za oknem przestaje być słonecznie i zaczyna padać deszcz, odczuwamy to poprzez zmianę nastroju. A co dopiero wtedy, kiedy przeobrażeniom ulega praktycznie wszystko, co odczuwamy za pośrednictwem naszych zmysłów. W ludziach wrażliwszych zachodzi wyraźna zmiana. Halny nie jest powodem tego, że ktoś w czasie jego oddziaływania np. stanie się bardziej agresywny lub zaczyna mieć myśli autodestrukcyjne. Jednak jest kroplą, która przelewa czarę. A więc jeśli ktoś, poprzez swój stan psychiczny, posiadał predyspozycje do konkretnego działania, halny może sprawić, że wykona je właśnie teraz, a nie w innym okresie roku.


A jak to jest z tymi badaniami naukowymi nad halnym? Bo po lekturze Pana książki odniosłam wrażenie, że temat ten był częściej badany w przeszłości, szczególnie pod koniec minionego wieku, a teraz tych badań wydaje się mniej. Czy faktycznie tak jest i z czego według Pana to wynika?

Tak jest. Wynika to z tego, że, jak dotąd, żadne badanie analizujące wpływ halnego na ludzką psychikę nie dało jednoznacznych wniosków. Niektóre pozwoliły przyjąć, że ten wpływ jest, choć niewielki, a inne w podsumowaniu zawierały zdanie brzmiące mniej więcej tak: „Konieczne są dalsze badania”. Jedynym badaniem, które jednoznacznie wykazało oddziaływanie halnego jest to, które skupiało się na kwestiach kardiologicznych. Halny ma bezsprzeczny wpływ na nasz układ krążenia – wpływ negatywny. 


Wspomniałam o rozmowach, które w reportażu Pan przytacza – liczba rozmówców jest imponująca. W jaki sposób ich Pan dobierał, jak wyszukiwał osoby, które mogłyby mieć coś ciekawego do powiedzenia w interesującym Pana temacie?

Zależało mi na szerokim spektrum elementów składających się na odbiór halnego. Dlatego rozmawiałem z lekarzami, przyrodnikami, policjantami, strażakami, naukowcami, poetami. Jeśli moi rozmówcy mieszkają lub pochodzą z Podhala, niezależnie od stopnia naukowego i poziomu wykształcenia, podkreślają wpływ halnego na psychikę. Im dalej od Zakopanego, pewność co do tego zjawiska spada. To pokazuje, że halny jest fenomenem lokalnym, czymś co z prawdziwą siłą możemy odczuć tylko blisko północnej ściany Tatr.


Przyznam, że jedna postać w tym reportażu się wybija. Bardzo dużo miejsca poświęca Pan Apoloniuszowi Rajwie, znanemu taternikowi i ratownikowi górskiemu i to nie tylko w kontekście samego halnego, przytacza Pan sporą część jego biografii. Dlaczego?

To niezwykła postać. To on, jako pracownik obserwatorium zmierzył siłę najszybszego halnego w historii. To on spotykał się z tym wiatrem wychodząc na kolejne szczyty, ale także przymierzając się do zejścia do jaskiń. Ponadto nie jest to osoba pochodząca z Podhala, a więc halnego poczuł na swojej skórze jako coś nowego, coś, co nie było na stałe wpisane w jego otoczenie. To skarbnica wiedzy o wietrze, Tatrach, taternictwie - człowiek orkiestra, niezwykle lubiany na Podhalu. Zresztą napisanie przez niego autobiografii zainicjowali jego byli uczniowie, bo przez wiele lat pracował jako nauczyciel. To też pokazuje, jak ważną jest postacią dla tego regionu.


Poza samymi rozmowami i badaniami nad halnym, w swojej publikacji przytacza Pan też kilka historii z życia. Która z nich zrobiła na Panu największe wrażenie, która niesie tak duże emocje, że nigdy Pan o niej nie zapomni?

Z dużym skupieniem słuchałem o myśliwym strzelającym z balkonu swojego domu. Dopiero po zakończeniu interwencji na miejscu zdarzenia lekarze i policjanci zorientowali się, że ma ono miejsce tuż przed halnym. Niezwykłego klimatu tematowi halnego nadają chodzące barometry, jak nazywają ich mieszkańcy Podhala. Chodzi o ludzi, którzy silnie reagują na halnego i zaraz przed jego przyjściem wychodzą na ulicę, ubierają się inaczej, zaczynają mówić do siebie albo spożywają znacznie większe niż zwykle ilości napojów wyskokowych. Dzień lub dwa przed przyjściem halnego Zakopane i okolice zmieniają się tak, że stają się studnią opowieści i historii, do której trzeba tylko zanurzyć wiadro, a potem przelać wszystko na papier.


Który aspekt pracy nad tym reportażem przyniósł najwięcej trudności, a który najwięcej przyjemności? Bo, jak sam Pan dowodzi, halny to nie tylko i wyłącznie coś negatywnego. 

Górale to nie są ludzie, którzy łatwo ufają obcym. A ja, mimo że z Małopolski, bo przecież urodziłem się w Krakowie, to jednak nie mam wiele wspólnego z Podhalem. Oczywiście, bywałem tam często, bo kocham góry, ale zawsze jako gość. Zdobywanie zaufania ludzi tego regionu trochę trwa. Tym bardziej cieszę się, że względnie niewiele czasu minęło od poznania mnie do zapraszania pod dachy góralskich domów. Bardzo lubię ludzi gór, cenię ich honorowość i zamiłowanie do prawdy. 
Nie wiem, czy najwięcej, ale na pewno mnóstwo przyjemności sprawiały mi rozmowy z poetkami i poetami, ludźmi kultury. Potrafili o halnym opowiadać jak nikt inny. I na nich, rzeczywiście, halny działa jak katalizator, przynosi wenę i stanowi inspirację.


Książka fizycznie to niewiele ponad trzysta, ale z bardzo skondensowaną wiedzą. Chciałam jednak zapytać też Pana o jej wydanie– moją uwagę szczególnie mocno przyciągnęła grafika, która wyróżnia każdy podrozdział książki – co to jest?

To bardziej pytanie do grafika wydawnictwa MUZA, ale domyślam się, że chodzi o parzenicę. To ornament zdobiący spodnie góralskie. Wzór, który nieodłącznie kojarzy się z Podhalem.


Na koniec czas na autopromocję: dlaczego czytelnicy powinni sięgnąć po Pana reportaż „Halny”?

Nie lubię słowa „powinni”, ale jeśli chcą zatopić swoje myśli w tajemnicy, dotknąć tego, co do dziś do końca nie zostało wyjaśnione, to jest to świetna ku temu okazja. W książce przytaczam fakty, opowieści, wszystko jest prawdziwe, opisane z pełną rzetelnością dziennikarką, a jednak całość otacza aura sekretu, tak dobrze nam znana z książek, które z literaturą faktu mają niewiele wspólnego. To zasługa nie tyle moja, co samego halnego i niezwykłego klimatu polskich Tatr i Podhala.

II część wywiadu - dodatek dla Kryminału na talerzu

Jak wyglądała praca na tą książką? Zakładam, że musiał to Pan robić po godzinach swojej codziennej pracy, czy może jednak jako dziennikarz był Pan w stanie pracę zawodową z pracą nad książką połączyć?

Aktualnie jestem szefem redakcji WP SportoweFakty, więc praca nad książką nijak się ma do mojego codziennego zajęcia. Znaleźć czas na pisanie nie było łatwo, szczególnie że nie pracuję w konkretnych godzinach, ale właściwie cały czas muszę być gotowy do reakcji na bieżące wydarzenia. Pisanie, praca twórcza, sprawia mi jednak olbrzymią satysfakcję, dlatego poświęcam na nią czas wolny. Często to moment zaraz po przyjeździe z redakcji do domu, a czasami po prostu nieprzespane noce. Plusy takiego planowania czasu przewyższają minusy. Zawsze dużo pracowałem, więc godzenie sporej liczby obowiązków weszło mi w krew. Trudno mi powiedzieć, jak będę na to patrzeć za kilka lat, kiedy ograniczenia związane z wiekiem zaczną dawać się we znaki. Tym bardziej jednak staram się wykorzystać czas, kiedy siły i chęci są na najwyższym poziomie.


Czy ma już Pan w głowie pomysł na kolejną książkę?

Tak, nawet zacząłem już realizację tego pomysłu. To również będzie książka reporterka. Temat fascynujący, który dość często jest opisywany przez dziennikarzy zagranicznych, a w Polsce wciąż niezwykle rzadko, a w niektórych aspektach niemal w ogóle. Szczegóły w drugiej połowie przyszłego roku.


Czy chciałby Pan kiedyś zajmować się tylko i wyłącznie pisaniem?

Właściwie zawsze zajmowałem się pisaniem. Kiedy zaczynałem pracę w dziennikarstwie, miałem 16 lat. Obecnie moje główne obowiązki bazują na zadaniach menadżerskich, jednak wciąż staram się sporo pisać. A moje książki to przede wszystkim robota dziennikarska, a więc, choć w różnych formach i na różnych poziomach zaawansowania, można powiedzieć, że od zawsze robiłem z grubsza to samo.


W bibliografii tej publikacji przytacza Pan wiele różnych pozycji – którą książkę, niekoniecznie o samym halnym, ale po prostu o górach, poleciłby nam Pan jako taką najbardziej wartą przeczytania?

Takich pozycji jest mnóstwo. W bibliografii znalazło się oczywiście „Wołanie w górach” Michała Jagiełły. To lektura obowiązkowa dla miłośników Tatr. Zdecydowanie polecam też „Mój pionowy świat” Jerzego Kukuczki oraz „Spod zamarzniętych powiek” Adama Bieleckiego i Dominika Szczepańskiego.


A co sam Pan czyta, jak wygląda Pana biblioteczka?

Wydaje mi się, że moja biblioteka jest stosunkowo obszerna. Mam nieco ponad tysiąc książek. Wynika to ze swego rodzaju lenistwa – kiedy mam ochotę czytać, chcę mieć wybór. Uwielbiam moment, kiedy podchodzę do regałów i na wybór kolejnej książki, którą będę chłonąć, poświęcam dobrych kilka minut. Sam te książki wybierałem, więc ryzyko rozczarowania jest niewielkie, a wachlarz tematów całkiem spory.
Czytam różne książki, ale głównie reportaże i literaturę piękną. Z reportaży polecam doskonały „Obwód głowy” Włodzimierza Nowaka oraz „Gottland” Mariusza Szczygła. Kocham też m.in. Milana Kunderę (i w ogóle literaturę czeską), Sandora Maraiego, Witolda Gombrowicza, Marka Hłaskę, Hermanna Hessego. Z nieco lżejszych pozycji uwielbiam zatapiać się w świat Harukiego Murakamiego. 


I obowiązkowe pytanie na moim blogu – co najbardziej lubi Pan jeść? Może jakąś potrawę związaną typowo z Tatrami?

Kiedy jestem w górach, nie mogę przejść obojętnie obok moskoli – najlepiej z bryndzą. Uwielbiam też wszelkiego rodzaju oscypki, szczególnie jeśli są podane w towarzystwie żurawiny. Poza Tatrami o każdej porze roku tęsknię za Czechami. Nie tylko oryginalnym sposobem bycia mieszkańców tego państwa i pięknymi małymi miasteczkami, ale też kuchnią. Knedliki z gulaszem czy zwykła svíčková na smetaně to jest to!


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze zarówno dziennikarskiej, jak i pisarskiej!

Wywiad przeprowadzony w ramach współpracy z Wydawnictwem Muza.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!