Autor: Jakub
Ćwiek
Tytuł: Sues
Dei
Data premiery: 09.11.2024
Wydawnictwo: Pulp Books
Liczba stron: 328
Gatunek: powieść
kryminalna / sensacyjna
Jakub Ćwiek już w przyszłym roku będzie
świętował dwudziestolecie na polskim rynku książki! Debiutował w 2005 roku
zbiorem opowiadań “Kłamca”, pierwsza powieść pojawiła się dwa lata później. Gatunkowo
autor trzyma się głównie fantastyki, choć zdarza mi się też od czasu do czasu
wychodzić z tej strefy komfortu. I dobrze, bo tak powstały rewelacyjne powieści
jak “Szwindel” (recenzja - klik!) czy “Topiel” (recenzja - klik!), jak i nieco bardziej sensacyjne książki z cyklu
Drelich. Teraz do grona tych tytułów dołącza “Sues Dei”, który jest połączeniem
powieści kryminalnej z sensacyjną, jak i niewielkim dodatkiem humoru - to humor
abstrakcyjny, przywodzący mi na myśl stare angielskie filmy
kryminalno-gangsterskie, coś takie jak tworzył Guy Ritchie. Humor zresztą nie
wziął się tu z niczego - autor poza tworzeniem powieści jest również komikiem,
a także od 2023 roku wziął się za wydawanie książek - tak powstało wydawnictwo
Pulp Books. Warto też wspomnieć, że jest miłośnikiem popkultury, czemu również
dał wyraz w tej książce.
Czasy współczesne, Podlasie. Do parafii w
Martwiejowicach przyjeżdża nowy ksiądz, młody wikary Grzegorz Kowalczyk,
któremu marzy się sława w sieci, nic więc dziwnego, że największym jego lękiem
jest aktualnie kwestia zasięgu internetu na tej wsi położonej pośród niczego,
do której został zesłany. Jednak już po przekroczeniu progu plebanii okazuje
się, że to najmniejszy z jego problemów - powitanie jakie zgotował mu proboszcz
zostanie w jego pamięci na zawsze! Oj, nie będzie miał ksiądz Grzegorz łatwo w
nowym miejscu... W tym samym czasie w drodze do sanktuarium w Martwiejowicach
jest autokar pełen starszych osób, pielgrzymów. Niestety nie docierają do celu
- z autokaru zaczyna się dymić, w środku nagle znajduje się trójka kryjących
się za kominiarkami oprychów, którzy w sposób bardzo brutalny kradną wszystko co
pielgrzymi mają przy sobie. Czy naprawdę ktoś połasił się na te kilka
pierścionków i parę banknotów z portfeli? Śledztwo rozpoczyna policja, a także
jedna z córek napadniętych, która o tropieniu przestępców też co nieco wie… Kto
pierwszy ich znajdzie?
Książka rozpisana jest na trzy części i
epilog, które w sumie składają się na 48 króciutkich rozdziałów. Muszę również
wspomnieć o tym, iż na samym końcu książki jest spis wraz z krótką
charakterystyką i zdjęciami osób, które przy tej książce pracowały, co jest
naprawdę miłym akcentem. Ale wróćmy do powieści. Narracja prowadzona jest
naprzemiennie z perspektywy kilku postaci w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Styl powieści jest lekki, niewymuszony, a mimo iż książka komedią nie jest, to
jednak zawiera w sobie humor - specyficzny, lekko uszczypliwy, usiany
nawiązaniami do popkultury, zawarty nie tylko w dialogach, ale i wewnętrznych
przemyśleniach postaci, często oparty na zasadzie oryginalnych porównań. Czyta
się szybko i lekko, przyznaję, że bawiłam się rewelacyjnie!
“Dopiero gdy na dźwięk silnika gospodyni uniosła się niczym spłoszona surykatka, Glorka dostrzegła koło niej dwa wiadra. Co ona robi? Myje żwir?!”
Kreacje postaci również warte są uwagi.
Podobało mi się, jak odważnie autor potraktował kreacje trzech księży - w końcu
wikłanie religii w powieść kryminalną zawsze może okazać się problematyczne,
zresztą ostatnio postacie księży zostają pokazane w tylko jeden sposób, a Jakub
Ćwiek łamie tutaj ten schemat. Jest proboszcz, jest wikary i ksiądz na
emeryturze. Proboszcz ma bardzo silny charakter i bardzo silne przekonania, a
jego przywiązanie do parafii, do mieszkańców tej małej wioski jest ogromne.
Wikary z kolei przedstawia młode pokolenie. To mężczyzna jeszcze nie do końca w
charakterze ukształtowany, który z jednej strony poddaje się pod wpływ osób od
niego psychiką silniejszych, ale jednocześnie on sam żeruje na słabszych. Poprzez
tę postać autor przedstawia pewien problem i robi to znowu w sposób mocno
nieszablonowy. Jest i ksiądz emerytowany, chyba najbardziej komediowa postać w
całej tej powieści, choć jest to trochę taki śmiech przez łzy - to człowiek
ewidentnie potrzebujący specjalistycznej opieki, której nikt mu nie zapewnił,
zamiast tego jest problemem proboszcza i jego gosposi.
Oczywiście nie tylko księża są bohaterami tej
powieści, jest jeszcze młoda dziewczyna żyjąca w Martwiejowicach, jak i Rebeka,
kobieta w okolicy 50-tki, która wikła się w prywatne śledztwo. I ta postać
wypada równie ciekawie co księża, choć w jej przypadku nie da się powiedzieć,
że takiej bohaterki jeszcze nie było, gdyż łączy w sobie elementy znane.
Wizualnie prezentuje się groźnie ze względu na dużą ilość tatuaży, charakter ma
jednak bardziej skomplikowany. Pozornie to twarda babka z silnym kręgosłupem
moralnym - to nie znaczy wcale, że zawsze przestrzega prawa, a raczej to, że
walczy w imię słabszych, czasami nawet za wszelką cenę. Ma skomplikowaną
przeszłość pełną uzależnień - nie od używek, ale od ludzi, co mocno wpłynęło na
to, kim jest teraz, a i pośrednio na to, że w ogóle angażuje się w to śledztwo.
“Zaczniesz się poświęcać coraz bardziej i bardziej. A im będzie ci trudniej związać koniec z końcem, tym bardziej zaczniesz zapominać, że jesteś kimś więcej niż tylko matką swojego syna. Nie znajdziesz czasu na nic poza życiem dla niego. I może właśnie przez to zaczniesz go trochę nie lubić albo trochę obwiniać. Ale nawet jeśli nie, to przyjdzie czas, że on dorośnie i odejdzie, a ty zostaniesz sama. Z dziurą w sercu i żalem, że cię zostawia, by żyć swoim życiem. Będziesz na siebie zła za ten żal, ale nic nie poradzisz. Bo nie będziesz miała nic innego.”
Oczywiście to nie koniec ciekawych kreacji,
choć pozostałe to już raczej drugi plan. Podoba mi się jednak to, że autor nie
traktuje swoich bohaterów w sposób oczywisty, a wręcz odwrotnie - raz po raz
rzuca im nie lada wyzwanie.
Cała intryga kryminalna opiera się na
wspomnianym napadzie na autokar, to wokół tej afery cały czas się kręcimy.
Dzięki temu, że spoglądamy na historię z kilku perspektyw, obraz dostajemy
pełny, nie znaczy to jednak, że zaskoczeń jest mniej. Autor bardzo umiejętnie
kieruje fabułą, często zaskakuje, a dynamizm akcji sprawia, że tak naprawdę nie
mamy kiedy zaczerpnąć tchu. Jak to w sensacji bywa, jest trochę pościgów,
trochę strzelanek, ale znowu się powtórzę - nie są one prowadzone w sposób
schematyczny, mają raczej taki charakter starych dobrych filmów robionych z
pomysłem i smakiem.
“Człowiek to nie puzzel, że gdzieś pasuje albo nie.”
Oczywiście książka mimo tego, że warstwę
rozrywkową ma wyraźną i dającą dużo frajdy, to niesie też sobą nieco więcej.
Poza tematami już wspomnianymi dotyczącymi wykorzystywania innych i swego
rodzaju współuzależnienia, które przez powieść przenikają, ale nie są tematami
dominującymi, pojawia się także znane porzekadło “dobrymi chęciami jest piekło
wybrukowane”. Czy w imię dobra można czynić zło? Czy motywacja, intencja rozgrzesza
sam czyn? Temat stary jak świat, ale ciągle będący bazą wielu dylematów. Jeden
z nich autor zawarł właśnie w tej powieści.
Na koniec wspomnę jeszcze o małomiasteczkowym
klimacie. Martwiejowice to wioska, w której wszyscy wszystkich znają, wszyscy o
wszystkich wszystko wiedzą. W bardzo ciekawy, a zarazem prawdziwy sposób, autor
pośród tej społeczności stawia kościół - to ich centrum, a proboszcz jest ich
królem, ich przewodnikiem stada. Ciekawy obraz warty zgłębienia.
“- (...) kawa i śniadanie, Bóg zapłać.- ”Bóg zapłać” to tylko jak na boskie zbieramy (...). Za swoje sprawy to każdy już sam powinien wynagradzać.”
Jakub Ćwiek w “Seus Dei” tworzy barwny obraz
małej społeczności, w którą wnika kilka silnych charakterów. Czy te charaktery
będą czynić zło czy dobro? W końcu mają siłę, by reszta poszła za nimi… Cała
historia zawiera bardzo dużo ciekawych smaczków, ciekawych zagadnień
przewijających się w tle, dla których przyznam, że chciałabym by powstała
kontynuacja historii - choćby sama kreacja Rebeki zasługiwałaby na osobną
powieść, zresztą nie ona jedyna. “Seus Dei” to dobrze wykreowany świat, który
przede wszystkim niesie kilka dobrych godzin solidnej rozrywki, ale rozrywki
mądrej, bo nie tylko wymuszającej własne refleksje, ale świetnie bawiącej
nawiązaniami do wielu wątków i smaczków z popkultury. Mam nadzieję, że autor
częściej będzie sięgał po gatunki niefantastyczne!
Moja ocena: 8/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Pulp Books.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!