grudnia 13, 2022

"Szczęśliwego nowego roku" Malin Stehn - recenzja patronacka

Autor: Malin Stehn
Tytuł: Szczęśliwego nowego roku
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Data premiery: 30.11.2022
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 424
Gatunek: thriller psychologiczny
 
W kontekście kryminalnej literatury skandynawskiej pierwszym o przychodzi na myśl są kryminały, w których mrok i wynaturzenie wysuwają się na plan pierwszy. Malin Stehn w swoim debiucie dla dorosłego czytelnika postawiła na całkiem coś innego – w jej książce nie znajdziemy przerażających obrazów, a zagadkowe zachowania bohaterów i skompilowane relacje rodzinne, partnerskie i przyjacielskie. Książka reklamowana jest jako thriller, trzeba jednak na wstępie zaznaczyć, że nie chodzi w niej o wszechogarniające napięcie, a raczej o dramat rodzinny i przyjrzenie się bohaterom pod względem psychologicznym.
Malin Stehn pisze książki od lat, jednak przed „Szczęśliwego nowego roku” jej odbiorcą były dzieci. Debiut dla dorosłego czytelnika został przyjęty ciepło, prawa do publikacji sprzedano już w kilkunastu krajach, a autorka na przyszły rok szykuje kolejny thriller.
„Wiem, że kalendarz to ludzi wynalazek i że nowy dzień nie różni się od tego, który dopiero co pozostawiliśmy za sobą. Ale może ta symbolika – nowy rok i nowe możliwości – tym razem będzie pomocna. Może uda nam się ją wykorzystać, by odnaleźć się na nowo.”
Fabuła „Szczęśliwego nowego roku” rozpoczyna się w noc sylwestrową z 2018 na 2019 rok. Nina i Fredrik wraz z dwójką synów wybierają się na imprezę do przyjaciół Niny, z którymi od lat świętują wszystkie ważne święta. Nina bardzo martwi się jednak o nastoletnią córkę, która wraz ze swoją przyjaciółką Jennifer po raz pierwszy same zostają w tę noc, a ponadto organizują w ich domu w Malmö Sylwester dla znajomych. Jednak chwilę po przekroczeniu domu Lollo, Nina się odpręża i spędza przyjemnie czas z przyjaciółmi. Liczy, że w nowym roku wraz z Fredrikiem odbudują swoją wieź, zaczną wszystko od nowa. Fredrik jednak nie pała entuzjazmem, szybko też chce wracać do domu. W Nowy Rok, po odespaniu Sylwestra, okazuje się, że Jennifer, córka Lollo, nie wróciła do domu. Córka Niny, Smilla, twierdzi, że dziewczyna wyszła z imprezy od razu po północy. Gdzie więc się podziała? Obydwie rodziny są mocno zaniepokojone, sprawa zostaje zgłoszona na policję. Co stało się tej nocy, że Jennifer zniknęła? I czy naprawdę coś wspólnego może mieć z tym Fredrik, który od Sylwestra zachowuje się naprawdę dziwnie?
„Człowiek przecież cały czas czyta o takich strasznych rzeczach. O dziewczynach, które zaginęły, zostały zamordowane albo zgwałcone. Ale do tej pory zawsze przypominało to sceny z filmu. A teraz, kiedy chodzi o kogoś, kogo się zna… znało… robi się naprawdę strasznie.”
Książka składa się z 76 rozdziałów rozdzielonych na 8 części: pierwsze sześć to każdy kolejny dzień poczynając od Sylwestra, dwie ostatnie przedstawiają wydarzenia z kwietnia i maja 2019 roku. Rozdziały rozpisane są na trójkę postaci: Fredrika, Ninę i Lollo, wydarzenia przedstawione są naprzemiennie z ich perspektywy w pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Pomiędzy wydarzeniami aktualnymi jest też kilka krótkich retrospekcji z lat wcześniejszych. Książka pisana jest przyjemnym stylem, skupia się na oddaniu emocji postaci.
„To fascynujące, że ludzie potrafią tak długo siedzieć w jednym miejscu, gadać absolutnie o niczym i równocześnie sprawiać wrażenie, jakby się dobrze bawili. Przyglądam się siedzącym przy wielkim stole w jadalni i nie widzę ani jednej osoby prócz mnie, która by się tutaj nudziła.”
Bo to właśnie emocje postaci są tu najważniejsze. Mamy trzy przyjaciółki z czasów szkolnych, które znają się dobrze od dwudziestu lat. No, dobrze to znały się w czasach studenckich, teraz utrzymują dosyć powierzchowne relacje, raczej z przyzwyczajenia niż potrzeby, gdyż każda zajęta jest własną rodziną. Lollo i Nina grają tu pierwsze skrzypce. Lollo to matka zaginionej Jennifer, która do tej pory żyła bardzo wygodnie, większą uwagę przywiązując do psa niż do swojej córki. Kiedy Jennifer znika, kobieta orientuje się, że chyba nie była dobrą matką, jej córka miała przed nią sekrety takie, które przyprawiają ją o zawrót głowy… Kobieta nie tylko pogrąża się w rozpaczy, niepewności co do losu jej jedynej córki, ale i jest przerażona, że nie wykorzystała czasu, który mogła z nią spędzić jako matka, tak jak powinna. Czy jej szansa na bycie dobrą matką właśnie przepadła? Dlaczego nie była dobrą matką wtedy, kiedy powinna?
„(…) nie jestem zainteresowana wywnętrzaniem się w mediach społecznościowych. W przeciwieństwie do Lollo. Ona tak stylizuje całe swoje życie, by ładnie wyglądało na Instagramie, i chyba naprawdę myśli, że aktualizacje statusu na profilach odzwierciedlają rzeczywistość. Lollo wydaje się nie rozumieć, że ludzie wolą nie pisać o kłótniach w rodzinie, o problemach z alkoholem, chorobach psychicznych i ogólnie o chandrze. Sama miała kiedyś plan, żeby założyć antykonto, na którym będę pisać tylko o trudnych rzeczach. Projekt jednak upadł, ze względu na obawy, że nikt nie zrozumiałby ironii.”
Nina z kolei boryka się z problemem osamotnienia w związku. Fredrik odsuwa się od niej coraz bardziej, a po wydarzeniach z nocy sylwestrowej dzieje się z nim coś naprawdę niedobrego. Nina więc zostaje z problemami rodziny sama – ma pod opieką trójkę dzieci, mocno przestraszoną zniknięciem przyjaciółki córkę, pracę, rachunki do zapłaty i męża, który chyba na coś zachorował. Dodatkowo oczywiście też martwi się o Jennifer i współczuje Lollo, jednak jest to sytuacja, w której po prostu nie wie jak się zachować. Najmocniej jednak uderzyła mnie tu jej relacja z mężem, jej zagubienie, gdy Fredrik w ogóle nie chce z nią porozmawiać, twierdzi, że wszystko jest okey, a przecież Nina widzi, że wcale nie, coś się dzieje i jest coraz gorzej. To trudna sytuacja, z którą ciężko poradzić sobie mając na głowie codzienne obowiązki. Bezradność Niny jest dla czytelnika mocno odczuwalna i bardzo przejmująca.
„Cecilia, moja koleżanka z pracy, mówiła kiedyś, że choroby związane ze stresem uderzają w bliskich równie mocno, jak w samego chorego. Wtedy właściwie tego nie zrozumiałam, ale teraz zaczynam się domyślać, o co jej chodziło. Jakie to trudne nie móc liczyć na swojego partnera, nie wiedzieć, ile można od niego wymagać.”
Postać Fredrika za to jest tutaj tą, która wzbudza największy niepokój, skrywa jakąś mroczną tajemnicę, która zjada go od środka. Co on takiego zrobił, że teraz poczucie winy przygniata go do ziemi? Czytelnik obserwuje jak mężczyzna kluczy, gdzieś się wymyka, kłamie, oszukuje i pogrąża w coraz większej apatii. Co spowodowało ten stan? No cóż, po drodze rodzi się kilka hipotez, jednak czy naprawdę pasują do takiego normalnego faceta, nauczyciela, który nigdy nie przejawiał jakichś dziwnych zachowań?
„Według mnie ta przesadna wiara w życie we dwoje jako rozwiązanie wszystkich problemów powinna doprowadzić do wzrostu liczby przygnębionych ludzi. Bo nie wszyscy znajdują tę właściwą lub tego właściwego, bez względu na to, jak bardzo się starają. A my, ludzie, którzy sądzą, że znaleźli odpowiedniego partnera – skąd mamy mieć pewność, że się nie pomyliliśmy?”
Cała historia toczy się dosyć spokojnie, skupiamy się na obserwowaniu postaci, ich emocji, niepewności i strachu. Nie doświadczymy tu więc typowego dla thrillera napięcia, stąd bardziej odpowiednie wydaje się tu określenie filmowe: dramat rodzinny.
„Żyjemy w dziwnych czasach. Miasto na dywanie jest już dawno miastem, w którym hula wiatr. Już nikt nie jeździ samochodzikami po szarych dróżkach, nie parkuje pod sklepem, ani nie ściga kogoś wozem policyjnym. Dzieci się już nie bawią. Grają.”
Na koniec wspomnę jeszcze o miejscu zdarzenia, gdyż dla polskiego czytelnika szwedzka zima, to jednak coś, z czym nie mamy do czynienia w literaturze na co dzień. A tu przejeżdżamy przez zaśnieżone Malmö, przechodzimy wąskimi uliczkami na osiedlu domków, a i z drugiej strony czujemy spokój mieszkania na jego obrzeżach. Na chwilę pojawia się też ten okładkowy domek, który położony jest nad wodą, domek letniskowy rodziny Lollo. W tle historii wspomniane jest też kilka problemów społecznych, z którymi boryka się Szwecja – np. problem z akceptacją napływających ciągle imigrantów.
 
Podsumowując, sięgając po „Szczęśliwego nowego roku” raczej nie polecam nastawiać się na typowy thriller, bo to może rozczarować. To spokojnie poprowadzony dramat rodziny skupiony wokół zaginięcia nastolatki, w którym to psychologiczne aspekty, dobre przedstawienie stanów emocjonalnych postaci odgrywa pierwszą rolę. To satysfakcjonujący debiut, a i dobra lektura na czas zimowy, która z pewnością zmusi do kilku refleksji. Jestem ciekawa co autorka zaprezentuje nam w roku 2023.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Sonia Draga.
Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz