kwietnia 17, 2024

Kilka pytań do... Agnieszki Jeż, autorki serii Sprawy Soni Kranz

Co jest paliwem Agnieszki Jeż, które napędza ją do tworzenia kolejnych fabuł literackich, o co chodzi z tytułami serii Sprawy Soni Kranz i dlaczego to właśnie Dolny Śląsk autorka obrała za miejsce jej akcji, w jaki sposób tworzy bohaterów swoich powieści i dlaczego życie prywatne Soni jest dla nas takie ważne, co autorka robi zawsze po zakończeniu tworzenia kolejnej powieści i czy pisanie to praca marzeń?
Zapraszam na rozmowę z Agnieszką Jeż!

fot. Arkadiusz Chłopik
Agnieszka Jeż notka biograficzna:
Pisarka i felietonistka, filolożka polska i bałtystka. Z genów krakowianka i góralka, z urodzenia warszawianka. Obecnie mieszka w Sulejówku. Kiedy nie czyta i nie pisze – spaceruje. „Chodzenie to mój narkotyk”, powtarza za Konwickim. Pozostałe uzależnienia to góry i ogród.
W 2016 roku zadebiutowała jako autorka obyczajowa; od tamtej pory ukazało się blisko trzydzieści książek z jej nazwiskiem na okładce, w tym kilka kryminałów. Nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru.
Jej czytelnicy i czytelniczki doceniają historie obnażające mrok ludzkiej duszy, wciągające i niedające o sobie zapomnieć.

Kryminał na talerzu: Jest Pani autorką, która pisze w różnych gatunkach literackich – zaczynała Pani od powieści z humorem, później były obyczajowe, sagi historyczne, a od kilku lat jest też kryminał. Ciekawa jestem Pani wrażeń z testowania różnych gatunków, czy są jakieś, które przychodzą Pani łatwiej, a inne trudniej?

Agnieszka Jeż: Pisanie powieści gatunkowych polega przede wszystkim na dobrym warsztacie. Jeśli się go ma, to przełączanie pomiędzy poszczególnymi kategoriami nie sprawia trudności. Oczywiście, różne fabuły angażują odmienne emocje i wymagają innego przygotowania. W przypadku powieści historycznych sprawą podstawową jest dobra kwerenda, a potem dbałość o poprawny rys historyczny. Pisanie kryminału wymaga sprawnego utkania intrygi i odpowiedniego jej rozpisania, żeby zbyt wiele nie zdradzić, ale i nie zostawić czytelnika za bardzo z tyłu. Najbardziej odpowiada mi system, nazwijmy to, płodozmianu literackiego, czyli przeplatanie gatunków. Wtedy nie czuję zmęczenia czy znużenia. To trochę jak z czytaniem – tu też lubię zmiany.


A w samym gatunku kryminału – co jest dla Pani najłatwiejsze, a co najtrudniejsze?

Najbardziej wymagający jest etap konstruowania i rozpisywania fabuły.  To bardzo drobiazgowa praca – co, kiedy i jak umieścić. Gdzie zostawić podpowiedź, w jaki sposób zmylić tropy. Sztuki wymaga także łączenie warstwy obyczajowo-psychologicznej i kryminalno-sensacyjnej. Bohaterowie przecież skądś pochodzą, jakieś doświadczenia ich zbudowały lub złamały. To wszystko na nich wpływa, czyni z nich przestępców lub ofiary. Trzeba umieć przeplatać te wątki i zachowywać proporcje. 


„Pastwa”, której premierę właśnie świętujemy, to drugi tom serii kryminalnej z Sonią Kranz, pierwsza była „Pomroka”, która ukazała się latem 2023 roku. Nie mogę na wstępie nie zapytać Panią o te tytuły – są bardzo oryginalne. Są wzięły się na nie pomysły? I czy najpierw jest pomysł na tytuł, czy szuka go Pani już na końcu?

Z tytułami bywa różnie – czasem zdarza się tak, że pojawia się słowo, które przynosi ze sobą – ogólny - pomysł fabularny. Kiedy indziej piszę powieść, wiem, jaki mniej więcej tytuł chciałabym jej dać, ale konkretu brak – on pojawia się podczas pracy nad tekstem. Zdarza się i tak, że powieść już skończona, tytuł jest, ale wciąż czuję, że to nie jest to, co bym chciała. I to trudna sytuacja, ponieważ ten dotychczasowy tytuł jakoś już ukierunkowuje, wbija się w głowę i nie chce zrobić miejsca na nowy pomysł. Pomroka po prostu do mnie przyszła, podczas spaceru po lesie z psami. Od razu powiem, że jestem filolożką, więc mnie różne, mało popularne wyrazy krążą po głowie. Wtedy też postanowiłam, że wszystkie tytuły w serii będą podobnego rodzaju – wyrazy na literę P, rzadko obecnie używane, ale jednak od razu – nawet gdy się nie jest pewnym słownikowej definicji – kojarzone z konkretnym sensem. Trzeci tom, który teraz piszę, ma już piękny tytuł. P… 


Historia całego cyklu toczy się na bardzo ciekawych terenach Dolnego Śląska, w małych miejscowościach pod Wałbrzychem. Dlaczego właśnie tam? Samo miejsce w cyklu zdaje się odgrywać dużą rolę, a wyszperałam w sieci, że mieszka Pani w innej części Polski 😊

Nie mam nic wspólnego z Dolnym Śląskiem. Z genów jestem góralką i krakowianką, urodziłam się i mieszkałam w Warszawie, dopóki nie przeprowadziłam się do Sulejówka. Lubię mniejsze miejscowości, ich spokojny rytm. One są także ciekawe pod względem socjologicznym, bo ludzie się tu znają, dużo o sobie wiedzą, mają na siebie wpływ. Trudniej tu o anonimowość, a ci, którzy przychodzą z zewnątrz, traktowani są jak intruzi lub ci, przed którymi nie zdradza się tajemnic. Często na miejsca swoich fabuł wybieram lokalizacje, które mnie zauroczyły. A jeśli jeszcze za ładnymi krajobrazami stoi historia/Historia, to jest to miejsce wymarzone. Dolny Śląsk ma to wszystko. Bardzo lubię tam wracać. 


Bohaterka serii Sonia Kranz to kobieta, która trochę w swoim życiu przeszła, a której kreacja wydaje się równie ważna co sama intryga kryminalna. Dlaczego zdecydowała się Pani właśnie na takie proporcje, na kryminał z mocnym skupieniem na postacie, szczególnie tę główną, kobiecą?

Trochę już o tym powiedziałam. Dla mnie różnie ważna co sama zbrodnia, jest jej psychologiczna otoczka. Co takiego wydarzyło się w życiu bohaterów, że zostali zaplątani w zbrodnię. Praca w Policji też jest pewnego rodzaju „zaplątaniem”. Coś przecież powoduje, że ktoś wybiera taki a nie inny zawód. A później jego życie osobiste wpływa na pracę, i odwrotnie. Nie da się rozdzielić tych spraw, one są zapętlone. Nie znam statystyk, ale z pewnością nie jest tak, że wszyscy śledczy to podstarzali faceci z nałogami, trochę abnegaci, ale jednak pociągający. Są też tacy, którzy wymykają się tej charakterystyce. I kobiety. Czterdziestolatki, z życiem rodzinnymi i prywatnym, z codziennymi problemami. Sonia jest kobietą, z którą czytelniczki mogą się utożsamić – ma nastoletnią córkę, już nie ma męża, spotyka się z kimś, ale nie jest pewna, jak budować tę relację, jej kontakty z matką pulsują od emocji i domagają się przebudowy. 


W „Pastwie” Sonia mierzy się nie tyle ze swoją codziennością, ale i problemem kryminalnym, jakim jest dziwne zaginięcie lokalnego biznesmena w noc jego ślubu. Przyznam, że to bardzo oryginalny moment na zniknięcie, więc jestem ciekawa jak to się stało, że właśnie tę noc Pani wybrała, dlaczego właśnie wtedy bohater znika? Oczywiście spróbujmy tak, żeby nic nie zdradzać z fabuły 😉

O ślubie mówi się, że to początek nowej drogi życia. Ta, no cóż, będzie nietypowa. Ten moment – ślub i wesele – to skumulowane emocje. Najpierw napięcie, potem stopniowa ulga, aż do rozhamowania. Moment naprawdę ciekawy. 


Rodzina, w której dochodzi do zaginięcia, to rodzina z już jedną tragedią na koncie, ale równocześnie rodzina znana, która prowadzi popularne na całą Polskę zakłady mięsne. Trochę z tego powodu, a trochę z dużej roli, jaką w tym tomie odgrywa pies Soni, miałam wrażenie, że lektura chce nas uwrażliwić na spożywanie mięsa. Przynajmniej ja tak to odebrałam, może dlatego, że sama również zwracam na to dużą uwagę. Zatem chciałabym się od Pani dowiedzieć czy faktycznie miała tutaj Pani taki cel? Trochę tak z premedytacją podsunąć nam ten wegetarianizm, zwiększyć świadomość tego, co jemy?

Z całą pewnością nie piszę powieści z tezą ani nie lubię mało subtelnego przekonywania innych do swoich racji. Zdarza się jednak, że wyposażam bohaterów w swoje przemyślenia, oddaję im swoją wrażliwość – nigdy jednak w sposób, który by nie dopuszczał odmiennych przekonań. Dlatego i w serii z Sonią Kranz postaci są bardzo różne i różnie patrzą na świat. To widać na przykład w rozmowie między Sonią a sierżantami Ranikiem i Majkowskim, gdy dyskutują o sposobach uboju zwierząt. Żeby ta scena wypadła realistycznie, czytałam fora poświęcone tej tematyce. I muszę przyznać, że to było doświadczenie, które mną wstrząsnęło. Podobnie jak opis maszynerii w zakładach mięsnych. Czy wybrałam tę tematykę i sposób jej zaprezentowania, by kogoś zachęcić do wegetarianizmu? Nie. Czy byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś po lekturze pomyślał: „A może by tak zrezygnować z jedzenia mięsa?”. Tak. 


Historia, którą Pani opisuje, porusza wiele ciekawych tematów dotyczących rodziny – jest o zaufaniu, zdradzie, tajemnicach, przemilczeniach. Jest też temat, o którym nie możemy porozmawiać otwarcie, choć nie ukrywam, że ogromnie i o niego bym chciała Panią wypytać! Ale w takim razie zapytam ogólnie – który wątek, który temat, czy w ogóle jakiś przyniósł Pani problem podczas pisania, z którymś musiała Pani walczyć? Każdy z nich to temat dosyć trudny emocjonalnie. 

Kiedy piszę, to żyję życiem swoich bohaterów. Ich problemami, emocjami, przemyśleniami. I choć to wymyślone postaci, to historie, jakie są ich udziałem, już często są inspirowane życiem. Kiedy o nich czytam, rozkładam na czynniki pierwsze, próbuję zrozumieć i nie oceniać, robię sobie swój prywatny „remanent”. Zastanawiam się, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, jak się zachowała, co powiedziała. Ćwiczenia z wyobraźni – ciekawe i wymagające. Przeżywanie w teorii też angażuje emocjonalnie, ale po tylu napisanych powieściach mam już w tym wprawę, co nie oznacza, że potrafię się całkowicie odciąć – nie potrafię, dlatego po każdej skończonej książce potrzebuję kilku dni odpoczynku – odpoczynku głowy, więc chętnie wtedy podejmuję się wysiłku fizycznego – prace w ogrodzie, mały remont lub duże sprzątanie – to jest to.


Z pewnych źródeł wiem, że inspiracją do tej książki był dla Pani pewien artykuł znaleziony w sieci, czyli historia prawdziwa. W pierwszym tomie z kolei dużo było o czasach w okolicach II wojny światowej, czyli również historii, które wydarzyły się naprawdę. Czy zatem cały cykl o Soni Kranz ma opierać się, wychodzić z inspiracji historią prawdziwą czy to po prostu przypadek?

Mnie w ogóle inspiruje życie – nikt i nic nie wymyśla lepszych historii. Znakomita większość moich powieści wykorzystuje, literacko przetwarza historie, które wydarzyły się naprawdę. I one są zwykle tak nieprawdopodobne, że trudno w nie uwierzyć. Kilka razy się zdarzyło, że redaktorka pisała, iż pomysł na fabułę świetny, ale chyba poniosła mnie wyobraźnia. A ja wtedy pisałam/mówiłam: „Poczekaj, zaraz ci coś pokażę” i sięgałam po artykuł.  A co do historii, to ona na tych ziemiach tak porozdawała karty, że do dziś widać/czuć efekty tych przetasowań. I ten element – ludzkiego losu jako efektu procesów, na które nie ma się wpływu – bardzo mnie interesuje, często po niego sięgam. Żeby go przybliżyć, opowiedzieć, pokazać, przypomnieć.


A na ile tomów planuje Pani tę serię? I od razu ulubione pytanie pisarzy i pisarek przy premierze – kiedy tom kolejny? 😊

Nie zaplanowałam konkretnej liczby tomów, ale mogę powiedzieć, że ten z cyfrą trzy pojawi się w końcówce wakacji.


Nad czym teraz Pani pracuje?

Właśnie nad kolejną historią z Sonią Kranz. Kiedyś, na samym początku, przebiegła mi przez głowę myśl, że może być trudno znajdować tematy – oparte na prawdziwych historiach - do kolejnych tomów, bo przecież Kowalowa to malutka miejscowość. I niedługo potem odezwał się do mnie czytelnik, którego dom rodzinny mieści się w Kowalowej. Pan Tomasz to skarbnica wiedzy o tych okolicach. Podsyła mi stare zdjęcia, mapy, tropy. I znów – mało prawdopodobny zbieg okoliczności? Tak. A jednak się wydarzył. Może ja przyciągam takie właśnie historie? 


A co w pracy pisarki lubi Pani najbardziej?

Niezależność. Samodzielne wybieranie tematów, ustalanie tempa i czasu pracy, czytanie podczas kwerendy, przygotowywanie konspektu fabuły, spotkania z czytelnikami. Samo pisanie też lubię. Brzmi jak praca marzeń, prawda?


Tworzy Pani w stałych godzinach czy bywa z tym różnie?

Lubię delikatną rutynę. Nie jestem jej niewolniczką, ale pewna przewidywalność dobrze mi robi (utrzymaniu terminów umów z wydawcami – także). Najchętniej piszę między 10.00 a 15.00. Tak podpowiada zegar biologiczny, temu sprzyjają warunki, czyli dzieci w szkole. Wtedy nie odbieram telefonów, nie odpowiadam na maile, nie reaguję na powiadomienia. Żadnych rozpraszaczy. 


A w jaki sposób lubi Pani odpoczywać, co najbardziej Panią relaksuje?

Lubię aktywny odpoczynek – bycie w ruchu. I poznawanie nowych miejsc. Nie mam wygórowanych oczekiwań, byle krajobraz się zmieniał, bo to robi dobrze połączeniom w mózgu. Poza tym ja mam taki charakter, że potrzebuję nowego, to mnie syci, jest moim paliwem do kolejnych fabuł. 
Na wyjazdach też przede wszystkim chodzę. „Przeszła samą siebie” – moje dzieci kiedyś sobie zażartowały, że taki napis każą wykuć na moim nagrobku. 
Pozycję nieruchomą zachowuję tylko wtedy, gdy czytam. I to też się zdarza regularnie, oczywiście.


Jak wygląda Pani domowa biblioteczka, jakich gatunków, autorów znajdziemy tam najwięcej?

Mam ogromny księgozbiór. Są tu tytuły, które ja i mój mąż zabraliśmy ze swoich domów rodzinnych (w obu przypadkach były to tak zwane czytające domy), które kupiliśmy wspólnie (przede wszystkim beletrystyka), oddzielnie (u mojego męża, terapeuty, to przede wszystkim książki o tematyce psychologicznej, filozoficznej, u mnie – literatura faktu i nauka o języku). Są książki naszych dzieci. Mamy grubo ponad pięć tysięcy tytułów – w każdym pomieszczeniu są półki, a mieszkamy w domu. Kiedyś kolega mojej córki zapytał mnie, czy my handlujemy książkami. Chyba nie uwierzył, kiedy powiedziałam, że po prostu je czytamy. 


I na koniec pytanie obowiązkowe na moim kulinarno-kryminalnych blogu – co najbardziej lubi Pani jeść?

Tak generalnie, to owoce i warzywa. Dania, które są proste, wykorzystują mało przetworzone produkty dobrej jakości. Lubię kuchnię włoską i indyjską. Ogromna zmiana w moich upodobaniach dokonała się siedemnaście lat temu, gdy się okazało, że nie mogę jeść glutenu. Na początku nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, co ma być, bo byłam mączną dziewczyną – kluski, ciasta, bułeczki… Pewnie bym nie zmieniła przyzwyczajeń, nie otworzyła się na nowe, gdyby nie musiała. A musiałam i okazało się, że los wiedział, co dla mnie dobre.  I jakie smaczne!


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz