Autor: Francis Duncan
Tytuł: Morderstwo ma motyw
Cykl: Mordecai Tremaine, tom 1
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Data premiery: 21.05.2019
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 312
„Morderstwo ma motyw” to druga książka o detektywie amatorze
Mordecai Tremaine, która ukazała się na polskim rynku, ale pierwsza w
kolejności cyklu. Z nazwiskiem autora wiąże się dosyć ciekawa historia. Otóż w
okresie świąt Bożego Narodzenia w 2015 roku w Anglii ukazała się reedycja
powieści „Morderstwo na święta” tajemniczego autora Francisa Duncana, która bardzo
spodobała się krytykom i czytelnikom. Wydawnictwo opublikowało powieść bez
zgody właścicieli praw autorskich, jednak z adnotacją z prośbą o pomoc w
ustaleniu kim był autor oraz oczywistą obietnicą pokrycia opłat licencyjnych.
Wiedziano tylko, że autor publikował w lata 30-50 XX wieku i ile książek wydał. Do
wydawnictwa szybko zgłosiła się córka pisarza, zdradzając że Francis Duncan to
pseudonim Williama Underhilla, wykładowcy historii i ekonomii, który w wolnych
chwilach pisał książki. Pomiędzy 1937 a 1953 roku wydał ok. 30 powieści, w tym
22 kryminały. Córka była zdziwiona i dosyć zaskoczona wydaniem, powiedziała, że
w sumie nigdy dotąd nie czytała powieści ojca, więc tym bardziej znalezienie
tej książki w księgarni to było dla niej dużym przeżyciem. Powieść autora
cieszyła się dużym zainteresowaniem, więc wydawnictwo zdecydowało się na reedycję
kolejnych książek. Do tej pory na rynku angielskim wznowiono 5 powieści autora.
Oryginalna data publikacji powieści, o której dzisiaj będę Wam opowiadać, to rok
1947.
Akcja powieści „Morderstwo ma motyw” toczy się
na angielskiej prowincji, dokładnie w nadmorskim miasteczku Dalmering. Bohater
powieści Mordecai Tremaine wybiera się w odwiedziny do zaprzyjaźnionego małżeństwa,
bardzo cenionego we wspomnianej miejscowości. Po przyjeździe Mordecaia okazuje
się, że w nocy miało miejsce morderstwo – ofiarą padła 35letnia kobieta Lidia Dare,
która w najbliższym szykowała się do zamążpójścia. Małżeństwo Russelów prosi Mordecaia,
by przyjrzał się tej zbrodni bliżej – wiedzą, że bohater pomagał już w dwóch
innych śledztwach i bardzo dobrze sobie wtedy poradził. Bohater obiecuje pomoc,
zastanawia się tylko jak dogada się z miejską policją... Ten problem szybko się
rozwiązuje gdy Mordecai na miejscu zbrodni spotyka swojego przyjaciela
Jonathana Boyce’a, funkcjonariusza Scotland Yardu. Obydwaj panowie decydują się
na współpracę, chcąc jak najszybciej znaleźć sprawcę. W międzyczasie w
miasteczku panuje coraz cięższa atmosfera, coraz więcej ludzi zaczyna mówić o
czającym się w Damering złu...
Kompozycyjnie książka podzielona jest na 18 rozdziałów. Narracja
prowadzona jest w 3 osobie czasu przeszłego, w pierwszym rozdziale podąża za
ofiarą Lidią, później głównie śledzi Mordecaia. Język powieści jest urzekający!
Bardzo liryczny, czasami wręcz poetycki. Co za tym idzie nad lekturą powieści
trzeba się skupić, książka potrzebuje uwagi i koncentracji czytelnika. W
powieści często natykamy się na cytaty klasyków literatury, co świadczy o dużej
erudycji i wiedzy pisarza. Styl powieści faktycznie przenosi czytelnika na
początki XX wieku, sposób budowania zdań czy używane słowa często wyszły już z
użytku. Tym samym muszę wspomnieć o tłumaczu – myślę, że wykonał kawał dobrej
roboty! Mam nadzieję, że miał dużo frajdy przy tłumaczeniu tej powieści.
Wspomnieć muszę też o okładce książki, którą możecie zobaczyć na zdjęciu – od razu
wprowadza w tajemniczy, starodawny klimat...
Głównym bohaterem powieści jest wspomniany już Mordecai
Tremaine. Jest to starszy, dosyć niski pan po 60tce, w binoklach, które
nieustannie zsuwają mu się z nosa. Często można go spotkać z fajeczką, którą
dopiero niedawno nauczył się palić – wcześniej powodowała dziwne dolegliwości żołądkowe,
ale bohater chcąc wyglądać jak szanujący się detektyw amator uparcie pracował
nad przyzwyczajeniem organizmu do fajki. Przez większą część życia bohater był
właścicielem sklepu z tabaką, od zawsze zafascynowany zbrodniami. Często po
nocach prowadził zażarte dyskusje z policyjnym lekarzem o najnowszych
morderstwach. Na emeryturze mógł w pełni oddać się swojej pasji, do której
ewidentnie ma spory talent – jest świetnym obserwatorem i myślicielem, potrafi
posługiwać się dedukcją i łączeniem faktów jak nikt inny.
„Nie da się wejść w śledztwo i bez wahania położyć łapy na sprawcy. Najpierw trzeba się chwilę rozejrzeć, wszystko sobie poukładać i poszufladkować ludzi. Tym się właśnie zajmuję – chłonę atmosferę, próbuję wczuć się w tutejsze sprawy”.
Mordecai jest dobrym człowiekiem, dostrzega piękno świata,
potrafi się nim cieszyć. Wierzy w miłość, jest zapalonym romantykiem, który dla
relaksu oddaje się lekturze „Romantic Stories” ( tłum. „Romantyczne opowieści” –
magazyn). Ogólnie jest to postać, której nie sposób nie polubić, ja osobiście od
razu zakochałam się w tym detektywie amatorze!
Prócz Mordecaia w powieści znajdziemy sporo interesujących
postaci. Po pierwsze jest policjant Boyce, też wiekowo w okolicach emerytury,
który od zawsze bał się, że trafi mu się morderstwo bez motywu.
„Odkąd pamiętam, boję się, że napotkam na przestępstwo bez motywu, że wezwą mnie do rozwiązania sprawy zbrodni popełnionej bez powodu, do czegoś kompletnie bezsensownego, z czym sobie nie poradzę, bo nie będzie żadnego umysłu ani motywu, który mógłbym wytropić. I mam przeczucie (...) że właśnie się doczekałem czegoś takiego.”
Jest porywczy i silny
Martin Vaughan, u którego w wieczór morderstwa Lidia jadła kolację. Bohater był
zakochany w ofierze, która obiecała rękę innemu, więc Martin od razu staje się
podejrzanym numer jeden... Jest przyjaciółka Lidii Sandra Borne, z którą Lidia
dzieliła dom. Sandra jest starą panną, świetną organizatorką, bardzo uczynną i
pomocną osobą. Ogólnie najbliższe towarzystwo, w którym obracamy się w książce,
to postacie, które zdecydowały się na wystawienie sztuki w miasteczku, pt. „Morderstwo
ma motyw”, w ten sposób chcąc zebrać pieniądze na okoliczny sierociniec. Sztuka
miała zostać wystawiona za 2 tygodnie od morderstwa, aktorzy decydują się na
realizację planu, mimo śmierci Lidii. Co za tym idzie razem z Mordecai
czytelnik uczestniczy w próbach do przedstawienia. Towarzystwo wystawiające
sztukę jest niesamowicie bogate, kobiety są piękne, ale i z charakterem, a
panowie również są dosyć charakterystyczni. Ogólnie postacie w powieści są
naprawdę dobrze zbudowane, każda ma swój własny rys i każda wzbudza sympatię
lub fascynację.
Miasteczko Dalmering, w którym rozgrywa się akcja powieści,
jest bardzo uroczą miejscowością. Klimat jest już dosyć morski, często czuć
morską bryzę w powietrzu. Mieszkańców można podzielić na faktycznych stałych
mieszkańców i na weekendowych przyjezdnych, którzy mają domy w okolicy. Jest
wiejsko, zielono, spokojnie. Autor świetnie oddał klimat miejscowości, podczas
lektury czułam się jakbym była tam razem z bohaterami. Czasami jednak ten
spokój zostaje zastąpiony przez dziwny mrok czający się gdzieś niedaleko. Nikt
nie wie co to i skąd się bierze, ale coraz więcej osób przekonanych jest, że
pod powierzchnią spokoju czai się zło. W momentach, w których o tym mowa narracja
faktycznie staje się tajemnicza i mroczna, niepokój udziela się również
czytelnikowi. Ogólnie autor potrafi świetne budować napięcie, mimo że akcja
powieści nie pędzi na łeb na szyję, to emocji przy czytaniu jest naprawdę dużo.
Podsumowując, spędziłam
naprawdę przyjemne chwile z tą powieścią. Mimo, że jest to kryminał, więc jest
i trup, to lektura powieści wprowadza w bardzo pozytywny nastrój. Piękny
klimat, liryczny styl autora, spokój małego miasteczka – to wszystko udzieliło
mi się podczas lektury. Bohaterów polubiłam, uważam że postacie są świetnie
zarysowane. To było bardzo przyjemne wytchnienie od współczesnych mrocznych
kryminałów. Powieść, w której skupiamy się na zagadce, na wyciąganiu wniosków z
obserwacji otoczenia, a nie na pościgach i strzelaninach. Jestem wręcz
oczarowana i na pewno chcę więcej!
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz