lipca 08, 2019

Kilka pytań do... Anny Potyry, autorki "Pchły"


Co znaczy człowiek w obliczu wojny, jak powstają bohaterowie powieści, co odróżnia kryminał od książek dla dzieci i czy usłyszymy jeszcze o komisarzu Lorenzie? Zapraszam do krótką rozmowę z Anną Potyrą!



Anna Potyra notka biograficzna:
Urodzona w 1982 roku w Warszawie.  Z wykształcenia anglistka. Mama czterech córek. Autorka książek dla dzieci.  W wolnych chwilach pisze lub jeździ konno. Pchła to jej kryminalny debiut.




Kryminał na talerzu: Niedawno w moje ręce trafiła Pani najnowsza książka pt.”Pchła”. Jest to Pani debiut na rynku polskich kryminałów. Dlatego akurat zdecydowała się Pani na ten gatunek literacki?

Anna Potyra: Starałam się napisać taką książkę, jaką sama chciałabym przeczytać. Ponieważ jestem miłośniczką kryminałów, spróbowałam zmierzyć się z takim właśnie gatunkiem.


Czy ciężko pisało się tego typu powieść po książkach dla dzieci? Jakie są Pani wrażenie z pisania właśnie w tym gatunku?

Zaskakująco dobre. Długo nosiłam się z zamiarem napisania kryminału, ale bałam się, że sobie nie poradzę i wciąż odkładałam to na później. W końcu jednak zabrakło mi pretekstów i wiedziałam, że albo spróbuję teraz, albo muszę przestać o tym myśleć. Spróbowałam i okazało się, że pisze się tak jak dla dzieci. Czasem świetnie, czasem jak po grudzie. Jedyna różnica polegała na tym, że dużo więcej czasu musiałam poświęcić na sprawdzanie merytorycznych zagadnień.


Skąd pomysł na połączenie historii współczesnej z wydarzeniami z II wojny światowej?

Wychowałam się tuż obok parku, w którym mieści się Cmentarz Powstańców Warszawy. Bardzo często chodziłam tam w dzieciństwie. Być może z tego powodu mam gdzieś w sobie ziarenko zadumy nad rozmiarem tragedii, jakie miały miejsce w czasie wojny. Czasem o tym myślę, ale nie w kontekście historycznym czy politycznym, lecz jak o zwykłym człowieku, zmiażdżonym w trybach historii. To ma, przynajmniej dla mnie, olbrzymi ładunek emocjonalny. A emocje są przecież bardzo cennym składnikiem książki.


Muszę przyznać, że pokochałam Pani bohaterów. Czy któryś z nich nosi cechy prawdziwych postaci? Skąd takie inspiracje?

Staram się tak kreować bohaterów, by byli wyraziści i spójni. Najpierw decyduję o tym, czy bohater jest gadułą, czy milczkiem, człowiekiem spokojnym, czy wybuchowym i tak dalej. Jednak bardzo szybko zaczynają żyć i rozwijają się sami. Ja tylko za nimi podążam. Nie umiem powiedzieć skąd te inspiracje. Pewnie z ogólnego doświadczenia życiowego. Wciąż uczestniczymy w setkach interakcji. Coś się podpatruje, coś zapamiętuje. A potem sięga się z tego magazynu to, co jest akurat przydatne. Jedynym bohaterem, przy którym świadomie opierałam się o osobę, którą dobrze znam osobiście jest Corsetti.


W Pani powieści jest dużo bohaterów i praktycznie do końca książki nie sposób się domyśleć jak część z nich jest powiązana ze sprawą. Ciężko było rozpisać powieść na tyle postaci?

Nie, to nie stanowiło trudności. Kryminał wymyślam niejako od końca, od rozwiązania, więc wiem dokładnie, która postać czemu służy i jaka jest jej rola w książce. Gdy ma się klucz, wszystko wydaje się całkiem proste.


Który bohater jest Pani ulubionym i dlaczego?

Mam słabość do Zadrożnego, mimo że jest nadętym bufonem. Dobrze mi się  o nim pisało i praktycznie zawsze byłam zadowolona ze scen z jego udziałem. Natomiast największą sympatią darzę Lorenza. Jest mimo wszystko głównym bohaterem i to właśnie jego wyposażyłam w cechy, które sama cenię u ludzi.



Napisanie powieści to spore przedsięwzięcie. Długo pracowała Pani nad „Pchłą”?

Około dziesięciu miesięcy.


Jak wyglądała praca nad książką? Miała Pani stały rytm czy raczej pisała Pani tylko w chwilach natchnienia?

Nie zdarzają mi się chwile natchnienia. Mam dobre dni, kiedy tekst płynie i słabe dni, kiedy dłonie dłużej wiszą nad klawiaturą, niż w nią uderzają. Przeważnie piszę trzy - cztery razy w tygodniu przez mniej więcej cztery godziny, z czego maksymalnie trzy są produktywne. Na tyle mogę sobie teraz pozwolić.


Czy od początku miała Pani dokładny plan powieści? A może rozwijał się on dopiero podczas pisania?

Dochodzą szczegóły, pomysły na to, w jaki sposób chcę coś pokazać. Ale plan musi być gotowy od razu.


Co sprawiło Pani największą trudność w pracy nad „Pchłą”?

Znaleźć ciche miejsce w domu…


Książka jak na jeden tom porusza naprawdę dużo wątków. Czy planuje Pani jej kontynuację? I kiedy możemy się jej spodziewać?

Nie planuję. Dla mnie „Pchła” jest historią zamkniętą. Ale na pewno dam Lorenzowi jeszcze niejedną zagadkę do rozwiązania. Mam nadzieję, że w przyszłym roku czytelnicy będą mogli zobaczyć go w innej odsłonie.



Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów na rynku powieści kryminalnych!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz