września 17, 2019

"Zabójstwo na cztery ręce" Karolina Morawiecka - recenzja przedpremierowa


Autor: Karolina Morawiecka
Tytuł: Zabójstwo na cztery ręce czyli klasyczna powieść detektywistyczna o wdowie, zakonnicy i psie z kulinarnym podtekstem
Cykl: Karolina Morawiecka, wdowa po aptekarzu, tom 3
Data premiery: 18.09.2019
Wydawnictwo: Lira
Liczba stron: 288

„Zabójstwo na cztery ręce” to trzecia powieść autorstwa Karoliny Morawieckiej. Autorka, tak jak i bohaterka powieści, mieszka w Wielmoży i ma psa o imieniu Trufla (oraz dwa inne! Zwą się Watson i Lisek😊 ) Ponadto uwielbia kolczyki, kubki i filiżanki, lubi gotować, doglądać swój ogródek (ale nie plewić!) i czytać kryminały. Miejsca zbrodni obmyśla podczas wędrówek z kijkami nordic walking, kocha też spacery.
Już na wstępie muszę też podkreślić, że cykl o Karolinie Morawieckiej, wdowie po aptekarzu, należy do jednych z moich ulubionych, a na trzecią jej część wyczekiwałam od chwili, gdy tylko przewróciłam ostatnią kartkę „Mordercy na plebanii” (jego recenzja tutaj!). Czy tom trzeci spełnił moje oczekiwania?

Główna akcja powieści „Zabójstwo na cztery ręce” rozgrywa się podczas jednego dnia na weselu młodego policjanta Rafała i kelnerki z Herbovej Aliny, które odbywa się w dworku w Ojcowskim Parku Narodowym – dworek ma wygląd klocka, ale środek ładny 😉 Już na początku powstaje małe zamieszanie, bo ktoś pomieszał usadzenie gości i krakusy (Karolina i Jacek) zostali posadzeni przy innym stoliku niż Pani Karolina i siostra Tomasza, a na ich pierwotnym miejscu usiadł młody i nieuprzejmy Tomasz Czaja. Akcja zagęszcza się, kiedy Pani Karolina, szukając ustronnego miejsca, wpada do magazynku, gdzie znajduje ciało wspomnianego Tomka ze szpikulcem od fondue wbity w pierś. Wspaniałomyślnie jednak wdowa decyduje się utrzymać znalezisko w tajemnicy, policję powiadomić dopiero po weselu, by nie psuć dnia Państwu Młodemu. A w tym czasie razem z zakonnicą i krakusami postanawia znaleźć własnoręcznie mordercę...

Kompozycyjnie książka składa się z 12 rozdziałów i epilogu. Tak jak w poprzednich tomach, każdy z rozdziałów opatrzony jest rewelacyjnym tytułem, który pozornie zapowiada co czym tenże rozdział będzie, jednak są one tak sprytnie napisane, że nic nie zdradzają, a tylko pogłębiają czytelniczą ciekawość. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie podąża za Panią Karoliną. Styl narracji jest równie bogaty co w tomie pierwszym – pełno w nim porównań, metafor, a nawet inwokacji! Tekst najeżony jest ogromną ilością skojarzeń i odwołań nie tylko do literatury, ale historii, poezji, sztuk!
„- Nikt na zewnątrz i nikt z zewnątrz – westchnęła Morawiecka. – Teren ogrodzony, szlaban opuszczony, no i państwo stojący na straży.- Czy wszyscy jesteśmy podejrzani!                                                                                                                        Karolina Morawiecka, co zresztą było do przewidzenia, na tak subtelną literacką aluzję nie zareagowała.”
Powiedziałabym, że narracja jest barokowa, bogata, dosyć wyolbrzymiona, pełna przepychu, co jednak jest ważne, nadaje to powieści bardzo humorystycznego akcentu, balansuje rewelacyjnie na granicy absurdu i niedorzeczności. Podziwiam autorkę za to, że tak świetnie potrafi znaleźć ten balans, by było zabawnie, ale nie do przesady.

Główną postacią jest oczywiście Pani Karolina Morawiecka, wdowa po aptekarzu. Kilka lat temu przeprowadziła się ze Skały do Wielmoży, bo czym jej szanowny małżonek odważył się umrzeć i zastawić ją samą, czego chyba ciągle nie do końca mu wybaczyła. Pani Karolina to kobieta skromna, bogobojna i cnotliwa 😉 Jednak zna swoją wartość i kiedy ma rację, to ją MA! Czyli zawsze 😉 Gotuje wyśmienicie, ale piec nie potrafi, co starannie przed wszystkimi ukrywa. Książki zaczęła czytać rok temu, więc ciągle ma spore braki w temacie, co nieraz wpływa na przebieg rozmów z krakusami i zakonnicą 😊 Koniecznie trzeba też zaznaczyć, że pani Karolina to wielmożańska Jane Marple i żeńskie wcielenie Sherlocka Holmesa. Jej zdaniem oczywiście 😉
„I pracuj tu człowieku w takich warunkach – pomyślała zrozpaczona Morawiecka. – Z państwa młodych nic teraz nie wyciągnę. Świadek tańczy, jakby od tego zależało jego życie, a rodzice młodych...”
Jej wierną towarzyszką jest siostra Tomasza – wysoka, szczupła, z zapędami detektywistycznymi, oczytana feministka. Równie rewelacyjna postać! I to jak obydwie te Panie się uzupełniają jest genialne!

Oczywiście jak to na weselach bywa, i tutaj przewija się wiele postaci. Gości jest ponad sto osób, wszyscy są barwni i weseli. Każdy z nich jest na tyle charakterystyczny, że mimo ilości, nie sposób ich pomylić 😉

Co do intrygi powieści, to tutaj też muszę się pozachwycać. Akcja poprowadzona jest świetnie, a zagadka tylko pozornie nieskomplikowana. Czytelnik obserwuje postępy w śledztwie jakie czynią pani Karolina i zakonnica dosłownie z wypiekami na twarzy. Bardzo dużo (jak sam podtytuł wskazuje) znajdziemy tutaj elementów klasycznej powieści detektywistycznej – jest dużo rozmów, dużo analiz i dedukcji.
„Sposobność mieliśmy wszyscy, ale czy wszyscy mieliśmy motyw?”
Intryga opiera się na obserwacji i intelektualnej zagadce, nie na hektolitrach krwi i wielkich pogoniach. Jak dla mnie bomba!

Muszę jeszcze podkreślić, że w tym tomie autorka wyciągnęła z wcześniejszych to co było w nich najlepsze. Miałam wrażenie, że przy drugim tomie narracja była ciut inna, w „Zabójstwie...” mamy powrót do tomu pierwszego, jednak uzupełniony elementami z tomu drugiego jak np, przedstawianie możliwych scenariuszy wydarzeń. Które swoją drogą, są oparte na klasycznych dramatach, co jest kolejną atrakcją w powieści. Oczywiście w książce znajdziemy też świetną mapkę wnętrza dworku:



oraz menu weselne, które układała sama pani Karolina – jak tylko je przeczytałam, to od razu zrobiłam się głodna!

Jak już jesteśmy przy kulinariach, to oczywiście w książce co chwilę przeplatają się wątki kulinarne. Jedzenia jest w bród i wszystko tak opisane, że ślinka cieknie! Koniecznie przed rozpoczęciem lektury zaopatrzycie się w prowiant 😉

Na koniec jeszcze tylko wspomnę o tradycjach weselnych, które w książce zostały świetnie odwzorowane. Są tańce, zabawy, oczepiny o odpowiedniej porze, jest ogromna ilość przyśpiewek, i wiele wiele innych. To tradycyjne wesele i jest to mocno w książce podkreślone!

Podsumowując, „Zabójstwo na cztery ręce” na pewno dorównuje, o ile nie przewyższa poziomem tom pierwszy! Jestem książką oczarowana, przeczytałam ją w jeden wieczór, bo po prostu nie dało się jej odłożyć. Dostałam też skurczu mięśni policzkowych, bo od pierwszej do ostatniej strony uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, a i zdarzyły się chwile głośnego rechotu. Rewelacja! Mam teraz tylko taką nadzieję, że nie przyjdzie nam bardzo długo czekać na tom czwarty! Już tęsknię za bohaterami!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Lira!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz