marca 12, 2021

"Dzień rozrachunku" John Grisham

Autor: John Grisham
Tytuł: Dzień rozrachunku
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data premiery: 20.05.2020
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 512
Gatunek: thriller prawniczy / powieść historyczna
 
John Grisham to jeden z najpopularniejszych amerykańskich pisarzy, czołowy przedstawiciel nurtu thrillera prawniczego. Swoje książki wydaje od końca lat 80tych XX wieku, na swoim koncie ma już ponad czterdzieści tytułów. Znany na cały świat, tłumaczony na 50 języków, nakład jego książek przekroczył już ponad 300 milionów egzemplarzy. Jego powieści są chętnie ekranizowane, a sam autor w 2011 roku otrzymał prestiżową nagrodę literacką Harper Lee.
W ostatnich latach Grisham jednak trochę odchodzi od typowych dla siebie thrillerów prawniczych. Ja ciągle jeszcze nie zgłębiłam się dokładnie w jego twórczości, raczej za każdym razem sięgam właśnie po te nie całkiem dla niego typowe książki, więc i nic dziwnego, że w moje ręce wpadł też „Dzień rozrachunku”.
 
Historia toczy się na południu Ameryki w drugiej połowie lat 40tych XX wieku. Poważany w mieście Clanton plantator bawełny Pete Banning, weteran wojenny pewnego dnia z zimną krwią morduje miejscowego pastora. Nie przeczy, że to zrobił, tak naprawdę nie wyjawia nic, nikomu się nie tłumaczy. Wraca na plantację i czeka na aresztowanie, na osądzenie i prawdopodobnie krzesło elektryczne… Dlaczego to zrobił? Nikt nic nie wie, jego żona kilka miesięcy temu została zamknięta w psychiatryku i nikt nie ma do niej dostępu. Dzieci są dorosłe, uczą się z dala od domu, więc o poczynaniach ojca dowiadują się telefonicznie od ciotki. Siostra mieszka obok, ale też nigdy tak prawdziwie od serca nie umiała z nim rozmawiać. Prawnik więc nie ma dużego pola manewru, tak naprawdę nie ma nic poza próbą udowodnienia niepoczytalności, na co Pete nigdy nie zamierza się zgodzić. Jego obrona więc jest praktycznie niemożliwa, rodzina może liczyć tylko na litość ławy przysięgłych i zasądzenie dożywocia zamiast kary śmierci… Czy uda im się do tego doprowadzić? Co się stanie z plantacją i ludźmi na niej pracującymi? I najważniejsze: dlaczego Pete to zrobił?!
 
Książka podzielona jest na trzy tytułowane części, na które składa się 50 rozdziałów. Część pierwsza opowiada o zabójstwie i procesie Pete’a, druga to historia o jego wcześniejszym życiu – jak poznał się z żoną, jakie życie prowadzili i co działo się z nim w czasie II wojny światowej. Część trzecia z kolei opowiada o losach jego dzieci, a zarazem jego ziemi po skazaniu Pete’a. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głownie podąża za Petem i jego synem, choć oczywiście nie tylko. Styl jest dosyć surowy, chciałoby się powiedzieć, że reporterski – skupia się raczej na tym, co z zewnątrz, nie zgłębia się specjalnie w uczucia bohaterów.
 
Od razu muszę przyznać, że książka nie była tym, czego się spodziewałam. Liczyłam na dobrze oddany klimat Południa i osadzony w latach 40tych thriller prawniczy, a więc i głównie akcję osadzoną na sali sądowej. Dostałam jednak kompletnie co innego, co, od razu muszę znaznaczyć, nie jest minusem powieści. Mam wrażenie, że sprawa kryminalna jest tu bardziej pretekstem do poruszenia wielu ważnych dla mieszkańców Ameryki tematów.
 
Po pierwsze, bo i głównie odczuwa się to w części pierwszej – segregacja rasowa. Oczywiście niewolnictwo było już od wielu lat zniesione, jednak ciągle rasy nie były uznawane za równe sobie – czarnoskórzy obywatele Ameryki byli traktowani dużo gorzej od białych, mieli mniej praw. W książce świetnie to widać – na plantacji Pete’a czarnoskórzy pracownicy traktowani są godnie, co na każdym kroku jest podkreślane i stawiane w opozycji do innych. Świadek morderstwa pastora jest czarnoskórym pracownikiem – właśnie z powodu koloru własnej skóry obawiał się, że nikt mu nie uwierzy. W sądzie, co też było mocno podkreślone, dla czarnoskórych wyznaczone jest specjalnie miejsce na sali sądowej. Na każdym kroku więc widać tę nierówność w traktowaniu. Różnica podkreślana jest też jeśli chodzi o zbrodnie – kiedy dwóch czarnych zabije się nawzajem, policja raczej się tym nie przejmuje, a kiedy to czarny zabije białego, kara jest sroga i nie podlega negocjacjom – wszystko po prostu uznają od razu z założenia winę czarnego. Dlatego też morderstwo białego pastora przez białego szanowanego plantatora tak wstrząsnęło całą społecznością – przecież coś takiego się nie zdarza! Autor z największą skrupulatnością oddał ówczesne rasowe podziały.
 
Po drugie, temat kary śmierci. Od początku wiadomo, że Pete’owi grozi krzesło elektryczne, co jest pretekstem, by opowiedzieć historię tego wynalazku, jak i tego sposobu wymierzenia kary, zastanowienia się nad jej sensownością. Na południu Stanów przecież dalej taka kara istnieje, dalej skazuje się ludzi na karę śmierci!
Przy okazji przyglądamy się też systemowi sądownictwa, przebiegu procesów, odwołań i tym podobnych uwarunkowań prawnych.
 
Po trzecie, II wojna światowa. W drugiej części książki narrator bardzo szczegółowo zaznajamia nas z sytuacja amerykanów w czasie II wojny światowej na Filipinach. Tam ramię w ramię z Filipińczykami amerykańscy żołnierze walczyli z Japończykami. Autor opowiada nam o ich dokonaniach, o losie jeńców wojennych, o Baatańskim marszu śmierci, któremu poddawani byli jeńcy, oraz o działaniach partyzantki.  To naprawdę solidna lekcja historii, o której u nas nie mówi się za często, a Grisham zebrał wszystkie te ważne informacje w jedną, spójną i budzącą wiele emocji historię.
 
Na koniec przyjrzyjmy się książce bardziej dosłownie. Bohaterowie powieści są ciekawie oddani – Pete frapuje oczywiście najmocniej. To typ mężczyzny, który wszystkie problemy chowa w sobie, nie dzieli się nimi ze światem. Można z nim porozmawiać o pogodzie i plantacji, ale poważniejsze dyskusje nie wchodzą w grę. Warto przyjrzeć się też jak poczynienia ojca wpłynęły na przyszłość dzieci – nie wspominając już o niepewnej sytuacji plantacji, trzeba przyznać, że ich życie zmieniło się zdecydowanie na gorsze – ich nazwisko znane było w całym Stanie, a przykre przeżycia sprawiły, że zmienili swoje życiowe plany.  Intryga kryminalna sama w sobie jest dosyć prosta, choć oczywiście nie mogę powiedzieć, że w pełni ją przewidziałam.
 
Podsumowując, moim zdaniem historia zawarta w „Dniu rozrachunku” jest pretekstem, by przytoczyć czytelnikom sporą dawkę amerykańskiej historii i porozmawiać o rzeczach ważnych. Mnie, polskiemu czytelnikowi, książka oczywiście też dała do myślenia, jednak nie wzbudziła niezapomnianych emocji. Niemniej jednak nie można jej odmówić ważności, dobrze oddanego tła społecznego i ciekawych bohaterów, których historia zaczerpnięta została z prawdziwego życia.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Albatros!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz