maja 11, 2021

"Rączka rączkę myje" Olga Rudnicka

 

Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Rączka rączkę myje
Cykl: detektyw Matylda Dominiczak, tom 3
Data premiery: 04.05.2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 392
Gatunek: komedia kryminalna
 
Książki Olgi Rudnickiej odkryłam w roku 2017, dziewięć lat po jej debiucie literackim. W tym czasie na swoim koncie miała już kilkanaście powieści, wszystkie zahaczające o gatunek kryminału i komedii kryminalnej, a ja tak się nimi zachwyciłam, że przeczytałam je od razu. Wtedy jeszcze nie byłam szczęśliwą posiadaczką czytnika z Legimi, ani też nie prowadziłam bloga, więc kursowałam kilka dobrych razy do biblioteki, by móc je przeczytać. I od tego czasu jestem ich wielką fanką! Cykl o zwariowanej detektyw Matyldzie Dominiczak Rudnicka zaczęła w poprzednim roku, choć chwilę wcześniej mogliśmy się spotkać z tą bohaterką przy okazji osobnej powieści pt. „Byle do przodu”, gdzie w aktualnych czasach funkcjonowała już jako pełnoprawny detektyw z własną agencją. Cykl poświęcony tej bohaterce, który rozpoczyna się książką „Oddaj albo zgiń!” przeniósł nad jednak 10 lat do tyłu i powoli opowiada nam historię tego, jak Matylda stała się tym detektywem, którym była w „Byle do przodu”. „Rączka rączkę myje” to trzeci tomu cyklu, a już na sierpień zapowiedziany jest to kolejny pt. „Na własną rękę”. Szczerze – już czekam!
 
Historia „Rączki rączkę myje” toczy się pod koniec października 2010. Detektyw Matylda prywatnie pomaga komisarzowi Tomczakowi rozwiązać zagadkę chuliganów, którzy z jakiego powodu rozkopują okoliczne działki. A przecież komisarz właśnie przechodzi na emeryturę i sam chce kupić sobie taki własny skrawek zieleni, więc porządek koniecznie trzeba tam zaprowadzić! W tym samym czasie Salomea Gwint, szefowa Matyldy zleca jej dosyć skomplikowane zadanie. Mianowicie Mareczek, technik zatrudniony w agencji, samowolnie przyjął zlecenie od klienta – miał fotografować przez kilka dni osoby wchodzące do domu mężczyzny, gdyż podejrzewał on żonę o romans. Po wykonanym zleceniu okazało się, że klient wcale nie był mężem tej kobiety, ba!, podał fałszywe dane, a ludzie mieszkający pod obserwowanym adresem nic o żadnym zleceniu nie wiedzą. Matylda ma więc za zadanie znaleźć oszusta i wymusić na nim zapłacenie rachunku. Kto i po co zadał sobie tyle trudu dla kilku zdjęć? I jak pogodzić prowadzenie dwóch dochodzeń jednocześnie? Dla Matyldy nie ma rzeczy niemożliwych!
 
Książka składa się z prologu i ośmiu nienumerowanych rozdziałów tytułowanych datą i dniem tygodnia. Każdy rozdział składa się z krótkich scenek, prowadzonym naprzemiennie z punktu widzenia Matyldy, komisarza Tomczaka, komisarza Mareckiego i szemranego biznesmena Wujka, jednak to te opisujące losy Matyldy wiodą prym. Narracja prowadzona jest trzeciej osobie czasu przeszłego, skupia się zarówno na wydarzeniach, jak i myślach bohaterów.
Jako że jest to komedia kryminalna, to oczywiście ważnym punktem, o którym trzeba wspomnieć, jest humor w książce zawarty. Największy ładunek humorystyczny niesie sobą sama postać Matyldy – niewysokiej pani detektyw, której najbardziej charakterystyczną cechą jest to, że … mówi sama do siebie mocno przy tym gestykulując. W sumie są to bardziej rozmowy jej, z jej wewnętrznym głosikiem, podświadomością, która jest co nieco złośliwa 😊 Brzmi to może dosyć dziwnie, ale Rudnicka opisuje to w taki sposób, że nie jest to drażniące, a zabawne. Matylda w ogóle to mocno zakręcona postać, jej monologi, które rozumie tylko ona, a na pewno nie rozmówcy, porównania i skojarzenia są tak poplątanie, tak oryginalne, że nie sposób się choćby przy tym nie uśmiechnąć 😊
Oczywiście prócz samej postaci Matyldy, wiele humoru znajdziemy też w dialogach i sytuacjach, które niosą ten pozytywny i czysty rodzaj śmiechu – nie ma tu specjalnie mocnej ironii czy sarkazmu, a najpopularniejszym przekleństwem jest ‘kurde melek’. Właśnie za te pozytywne, nieagresywne podejście uwielbiam książki Rudnickiej!
 
Oczywiście prócz Matyldy, mamy tu grono równie świetnych postaci. Są i te, które znamy już z wcześniejszych tomów, jak ciapowaty mąż Roman, komisarz Tomczak rodem wyjęty z PRLu czy obowiązkowy, acz ludzki komisarz Marecki. Jednak wiele pojawia się tu też nowych postaci, które podejrzewam, że zostaną z nami na dłużej, jak komisarz Mizera, która ma przejąć miejsce po odchodzącym na emeryturę Tomczaku czy wspominany już szemrany biznesmen Wujek.  Całkiem zabawną postacią jest też emeryt, pan Bronek, recydywista, który organizuje warty na ogródkach działkowych, oplata płot drutem kolczastym, a wysławia się tak, że gdyby nie przypisy, to nikt by go chyba nie zrozumiał 😊 Każda jedna postać ma tu coś swojego, coś własnego, przez co czytelnik każdą z nich dobrze zapamięta i oczywiście polubi.
 
Co do samej intrygi kryminalnej, to okładka i opis trochę sugerują coś innego niż tu dostajemy – prym wiedzie tu sprawa z oszustem podszywającym się pod pana Paczałkę, a sprawa ogródków jest gdzieś tam na drugim planie i na pewno będzie jeszcze kontynuowana. Sprawa Paczałki jest ciekawa, prowadzi Matyldę na całkiem nowe dla niej tereny, co przecież nie jest niczym dziwnym – to przecież początkująca detektyw, dla której ta sprawa cały czas jest jedną z pierwszych. Ogólnie historia ciekawi, a kolejne losy i oryginalne pomysły Matyldy obserwuje się z największą przyjemnością.
 
Podsumowując, „Rączka rączkę myje” to bardzo przyjemna komedia kryminalna, całkiem inna od wszystkich pozostałych jakie dostajemy teraz na rynku. Mamy tu jeden główny wątek, małą grupkę bohaterów, w których prym wiedzie jedna – pokręcona, gadająca do siebie Matylda. To komedia kryminalna w starym stylu, lekka, przyjemna i zabawna, która nie musi uciekać się do wulgaryzmów czy sarkazmu, by czytelnika w pełni zadowolić. Spędziłam z nią naprawdę miło czas i już teraz czekam na tom kolejny!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz