Autor: Sławek Gortych
Tytuł: Schronisko,
które przestało istnieć
Cykl: karkonoski,
tom 1
Data premiery: 27.07.2022
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 368
Gatunek: kryminał
„Schronisko, które przestało istnieć” to debiutancka powieść
młodego autora, Sławka Gortycha, pasjonata górski wędrówek, który od kilku lat
zbiera historie dotyczące Karkonoszy na blogu
zagubionywkarkonoszach.wordpress.com. Mimo młodego wieku autor posiada
niesamowitą wiedzę, a do tego naprawdę lekkie pióro, przez co jego debiut z
przyjemnością mogę ogłosić prawdopodobnie najlepszym debiutem tego roku!
Ponadto potencjał, jaki autor zaprezentował w tej powieści, jest ogromny, więc
bardzo prawdopodobne, że Gortych już za kilka lat będzie nazwiskiem znanym
wszystkim polskim czytelnikom!
Fabuła „Schroniska, które przestało istnieć” toczy się w listopadzie
2004 roku, kiedy to stomatolog Maksymilian Rajczakowski w ramach swojego urlopu
wybiera się w Karkonosze, do schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami, które jeszcze do
niedawna należało do jego wujka. Schronisko nadal jest nieczynne, jego wuj miał
w planach przywrócić je do stanu używalności, niestety nie zdążył – spadł z sąsiadującego
ze schroniskiem urwiska… Maks, tyle razy przez wujka zapraszany, gnany wyrzutami
sumienia teraz postanawia tam pojechać i trochę odpocząć. Pomyśleć nad swoim
życiem, może zastanowić się, co dalej zrobić ze schroniskiem. Jednak po
przyjeździe na miejsce zaczynają dziać się dziwne rzeczy – w nocy w budynku
słychać jakieś dziwne odgłosy, właściciel sąsiadującego schroniska zachowuje
się dosyć dziwnie, a historyk z okolicznego miasteczka jest pewien, że jego wuj
nie zginął przypadkowo… Co to wszystko znaczy? Czy śmierć wuja nie była
przypadkiem? Jeśli nie, to dlaczego zginął? I co do tego wszystkiego ma
historia sprzed 50 lat?!
Książkę otwiera wiersz Gerharta Hauptmanna (którego postać
pojawia się w fabule) pt. „Karkonosze”, mapka przedstawiająca miejsce wydarzeń
i ich spis powojennych nazw niemieckich i polskich odpowiedników. Fabuła
rozpisana została na dziewięć tytułowanych rozdziałów, które podzielone są na
krótkie podrozdziały oznaczone datą wydarzeń i miejscem. Narracja prowadzona
jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, przede wszystkim z perspektywy Maksa,
jednak nie tylko – rozdziały dotyczące czasów współczesnych przeplatają się z
czasami z końca II wojny światowej, jak i z lat 60tych XX wieku – tutaj oczywiście
narrator obserwuje innych bohaterów. Styl powieści jest zaskakująco dojrzały.
Jak na debiut, a jeszcze mocniej, jak na młody wiek autora. Są ładnie budowane
zdania, odpowiednia ilość dialogów do opisów otoczenia i zachwycających widoków.
Książkę czyta się naprawdę płynnie, przyjemnie, nie ma żadnym wpadek czy
nieprzyjemnych zakłóceń rytmu. Naprawdę, gdybym nie wiedziała przed lekturą z
całą pewnością, że jest to debiut, to nigdy w życiu bym w to nie uwierzyła 😊
Poza dojrzałym stylem, a raczej przede wszystkim,
największym plusem tej powieści jest niesamowicie sprawne połączenie historii
prawdziwej, faktów historycznych z zajmującą kryminalną fabułą. Autor posiada
ogromną wiedzę o tych rejonach i sprytnie ją wykorzystuje, wplatając ją przede
wszystkim w wydarzenia fabularne dotyczące się w przeszłości. Zresztą, o czym
wcześniej nie wspomniałam, książkę zamyka posłowie, w którym autor wyjaśnia, co
z przedstawionych w książce historii jest prawdą, a co nie. Zdziwicie się jak
dużo jest tu prawdziwej historii! Dzięki temu czytelnik może poznać przeszłość
terenów karkonoskich, które w czasie i po wojnie były naprawdę mocno skomplikowane,
a życie tam wiązało się z wieloma trudnościami, których inne rejony nie
doświadczyły. Poza tematem trudów życia związanych z zamieszaniem wojennym, sporo
miejsca poświęcone jest też na samą historię schronisk górskich, tych które
nadal są czynne, i tych, które już dawno nie istnieją. Są postacie historyczne,
a nawet pewna zagadka, której sygnały czytelnik dostaje już w pierwszym rozdziale
utworu. Poza tym, ze spraw bardziej aktualnych, rewelacyjnie opisane są szlaki,
ścieżki górskie – czytelnik ma wrażenie, że może z tą książką wędrować po
górach i traktować ją jako swojego osobistego przewodnika. Sama już podczas
lektury czułam ogromną chęć spakowania plecaka i ruszenia śladem tej historii!
A przyznam, że ja raczej nie jestem z tych mocno aktywnych 😉
Poza faktami z historii, w książce znalazło się też miejsce
na wierzenia z tamtych rejonów – chodzi tu przede wszystkim o Ducha Gór,
zwanego Liczyrzepą, o którym legendy, zmiana wizerunku na przestrzeni lat są z gracją
wplecione z fabułę. Kogo miałby obchodzić staruch z laską? Gortych tak opisuje
tę historię, że zacznie obchodzić wszystkich!
Ze względu na blog, który (chwilowo w teorii) ma też
opowiadać o jedzeniu, nie mogę i tego wątku pominąć, bo i on w książce został
świetnie oddany. Nie zajmuje dużo miejsca, ale co nasz główny bohater odwiedza
jakieś schronisko, to zawsze coś je – i zawsze są to specjały, którymi można
się w tych miejscach delektować naprawdę. Przyznam, że nieraz ślinka mi ciekła…
😉
A gdzie ten kryminał? No jest, oczywiście, że tak! Nie jest
to może motyw mocno dominujący, bo przecież jest tyle tematów pobocznych, ale
rewelacyjnie spaja całą historię w jedno. To taki kręgosłup powieści – nie jest
mocno widoczny gołym okiem, ale bez niego nic by tutaj nie działało. Wątek
kryminalny poprowadzony jest sprawnie, jest też malutki wątek romansowy, ale naprawdę
minimalny, więc nawet nie będę się go czepiać 😉 Postacie współcześnie występujące są dobrze
zarysowane, choć też na razie raczej ich charaktery i historie z przeszłości są
tu lekko nakreślone – na pewno będą to wątki rozwijane w dalszych tomach serii.
Przyznam, że to jedna z tych książek, nad którymi mogłabym
się jeszcze długo zachwycać, wypisywać Wam bez końca jej zalety i przekonywać,
że jest to tytuł, od którego nie da się oderwać. Myślę jednak, że na tym te
omówienie skończymy – chcę zostawić Wam te smaczki do samodzielnego odkrycia. Naprawdę
rzadko spotyka się takie kryminały, które nie tylko ciekawią intrygą
kryminalną, ale niosą ze sobą tak wiele wiedzy o tym, co faktycznie się kiedyś
działo. I z których bija taka miłość do miejsca opisywanego, że czytelnik prędzej
czy później na pewno tam pojedzie, by przekonać czy w świecie realnym i jemu
udzieli się ten zachwyt. Ciężko uwierzyć, że jest to debiut, a tym bardziej, że
debiut tak młodego autora! Wróżę mu wielką karierę pisarską, na miarę pewnego
polskiego pisarza, który takie książki zaczął pisać już na emeryturze 😊
Moja ocena: 8,5/10
Za możliwość lektury przedpremierowej i objęcia książki
patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz