marca 19, 2024

"Domek z piernika" Jennifer Egan

Autor: Jennifer Egan
Tytuł: Domek z piernika
Tłumaczenie: Anna Gralak
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 464
Gatunek: literatura piękna
 
Jennifer Egan to amerykańska pisarka obecna na rynku książki od lat 90tych XX wieku, choć dzieląca się z czytelnikiem swoim słowem oszczędnie, z rozwagą - od czasów debiutu ukazało się zaledwie jej siedem powieści, z czego “Domek z piernika”, czyli jej najświeższą książkę od wcześniejszej “Manhattan Beach” dzieli aż pięć lat. Jest to autorka ceniona, która od lat zbiera wszelakie nagrody literackie, w tym kilkanaście lat temu Nagrodę Pulitzera, od dawna też na co dzień pisze do znanych magazynów. Dla mnie „Domek z piernika” był pierwszą stycznością z jej piórem, ale przeglądając opisy jej wcześniejszych dzieł, wydaje się, że temat człowieka na tle zmieniającego się świata, jest tym, co mocno ją zaprząta.
 
Historia “Domku z piernika” rozgrywa się w rzeczywistości toczącej się w podobnym czasie, co nasza własna. Jednak rzeczywistość powieściowa od naszej różni się tym, że w tej pierwszej jakiś czas temu powstała aplikacja, która zmieniła to, jak funkcjonuje społeczeństwo. To Poznaj Swoją Podświadomość, aplikacja, która zgrywa z głowy użytkownika wszystkie, dosłownie wszystkie wspomnienia, pozwala je oglądać i do nich wracać. Aktualnie, po wieku aktualizacjach, możliwe jest przeglądanie wspomnień innych - dzieje się to anonimowo, a jedynym warunkiem, który pozwala z tej funkcji skorzystać, jest wgranie swoich wspomnień do puli ogólnej. I tak poznajemy grono powiązanych ze sobą postaci żyjących w tych czasach, chwilę wcześniej i chwilę później, przyglądamy się ich życiom, temu jak różnią się w zależności od czasu i natężenia użycia tej aplikacji… Czy da się oprzeć zbiorowości? Czy rozwój technologiczny przed jakim stoimy teraz, jaki dzieje się w tym momencie, jest dla pojęcia społeczności, ludzkości czymś przewrotnym, czymś co zmieni je całkowicie? I zmieni jak - na lepsze miejsce do życia czy gorsze?
“(...) czy włamując się do umysłu innej czującej istoty, przekraczamy granicę? Czy otwieramy puszkę Pandory?”
Książka rozpisana jest na cztery tytułowane części, których tytuły są bardzo znaczące. Pierwsze trzy składają się każdy po cztery rozdziały, ostatni na dwa. I każdy jeden rozdział to jakby osobna historia, coś na kształt opowiadania, które powiązane są ze sobą w sposób luźny - toczą się w tej samej wizji świata, a bohaterowie zawsze w jakiś sposób są ze sobą powiązani - czy to więziami rodzinnymi czy po prostu bliskimi przyjaźniami. Czy już sama budowa powieści jest obrazem tego, co dostarcza użytkownikom Poznaj Swoją Podświadomość? Narracja i styl powieści są bardzo różne, zmieniają się z każdym rozdziałem. Są narracje pierwszo-, trzecio-, a nawet drugoosobowe prowadzone w różnym czasie. Style opowieści dopasowane są do narratora, każdy bohater/narrator mówi innym głosem. Mamy zwyczajne treści, mamy też coś w formie strumieni świadomości, wyliczanek, instrukcji, a nawet wymianę mailową. To bogaty, bardzo różnorodny zbiór, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, w którymś z głosów dostrzeże punkty wspólne z samym sobą. Językowo również panuje to różnorodność - są rozdziały, przy których trzeba się skupić, napakowana nawiązaniami i informacjami, są też takie, które nie wymagają od czytelnika wiele, zdają się opowiadać prostą, jasną historię. A jednak wszystkie są po coś, wszystkie się ze sobą łączą. Tylko jak i po co? Książkę czyta się różnie, raz łatwo, raz trochę trudniej, ale jest to ciekawe doświadczenie.
“Zbiorowość jest jak grawitacja: prawie nikt nie potrafi się jej oprzeć. W końcu oddają jej wszystko. A wtedy ona staje się jeszcze bardziej wszechwiedząca.”
Historia Egan reklamowana jest jako literacka wersja serialu Black Mirror, ci jednak, którzy będą faktycznie szukać odbicia serialu w tej literaturze mogą się trochę zawieźć. Bo tak jak serial skupia się na konsekwencjach nadmiernego rozwoju technologii, tego jak technologia wpływa i jak zmieni życie człowieka, który faktycznie się jej podda, tak książka raczej przede wszystkim skupia się na człowieku, tego, w jaki sposób on odnajduje się w społeczeństwie, w którym technologia może nie do końca rządzi, ale sprawia, że każdy może zajrzeć w głowę innego człowieka. I tak niektórych życie nie zmieniło się prawie wcale, innych technologia pochłonęła, u jeszcze innych pozwoliła się wzbogacić, a u drugich spowodowała bankructwo. Historię poznajemy też w różnych okresach czasowych - mamy lata jeszcze przed wymyśleniem aplikacji, lata kiedy dopiero zaczynała działać i lata na kilka do przodu, kiedy jej zaawansowanie i wpływ na życie człowieka faktycznie jest już bardzo wyraźny i momentami przypomina SF. A mimo to wydaje się, że ludzie pozostają tacy sami - z jednej strony chcą należeć do społeczności, być częścią czegoś, z drugiej chcą być wolni i wyjątkowi.
“W zachowaniu człowieka nie ma nic oryginalnego. Każdy pomysł, na jaki wpadam, prawdopodobnie przychodzi do głowy mnóstwu innym osobom w mojej gruie demograficznej. Żyjemy w podobny sposób, myślimy podobnie. Przypuszczam, że tym, co chcą przywrócić umykacze, jest wyjątkowość, którą odczuwali, zanim takie liczenie, jakim się zajmujemy, ujawniło, że są cholernie podobni do całej reszty. Umykacze nie rozumieją jednak, że policzalność nie czyni życia ludzkiego ani trochę mniej niezwykłym czy nawet (...) mniej tajemniczym - tak samo jak zauważenie układu rymów w wierszu nie pozbawia wartości samego wiersza. Wręcz przeciwnie!”
Każdy fragment tej opowieści, każda jej część wydaje się zmuszać do nieco innej refleksji. Zadajemy sobie pytania o wagę wspomnień, o poczucie przynależności, o świadomość życia i samego siebie. O to, jak otoczenie wpływa na nasze postrzegania świata i czego tak naprawdę w nim szukamy. Co jest potrzebne, by zrozumieć drugiego człowieka. Czy wejście w jego głowę faktycznie wystarczy? Czy jednak nigdy nie będzie możliwe poznanie kogoś tak naprawdę? Bo może i sami siebie też tak do końca poznać nie możemy, więc nawet pozwalając innym przekroczyć tę ostateczną granicę prywatności, nadal nie odkrywamy się tak dosłownie w sto procentach. I czy w ogóle sami chcemy mieć możliwość pamiętać tak naprawdę wszystko?
“Jak to możliwe, że gatunek ludzki przetrwał tysiące lat? Jak zbudowaliśmy cywilizacje i wynaleźliśmy antybiotyki, skoro właściwie nikt, pomijając Trudy i mnie, nie wydawał się zdolny do tego, by zacisnąć zęby i po prostu robić, co do niego należy?”
Mimo że to ten rozwój technologii jest punktem wyjścia do opowieści, to jak wspomniałam, my skupiamy się głównie na postaciach, na ich przeżyciach, ich potrzebach, które mimo otaczających świat zmian pozostają ciągle niezmienne. Wydaje się, że problemy wraz z rozwojem technologii wcale nie zniknęły, ludzie dalej borykają się z tym samym. Samotność, niezrozumienie, nałogi, pracoholizm, uzależnienia, depresja nadal są obecne, nadal to ludzie, ich postrzeganie świata separuje ich od reszty, choć przecież dzięki aplikacji mogą być bliżej, jak jeszcze nigdy wcześniej. Zmienia się tylko tło, które z jednej strony poprawia ogólną jakoś życia (mniej przestępstw, większa transparentność, rozwiązywanie zagadek z przeszłości), z drugiej stanowi kolejną pułapkę czasową, która może płynąć tych nieostrożnych, kolejny aspekt życia współczesności, która ograbia z prywatności.
“- Wracamy do problemu wolnej woli - rzekł Eamon. - Czy skoro Bóg jest wszechmogący, my jesteśmy jego marionetkami? A jeśli jesteśmy marionetkami, to lepiej o tym wiedzieć czy nie?
-Do diabła z Bogiem - powiedziałam Fern. - Mnie niepokoi internet.”
Czytając opinie innych o “Domku z piernika” dostajemy obraz ostrzeżenia przed rozwojem technologii. Przyznam jednak, że ja tu tego nie widzę tak do końca, dla mnie jest to opowieść o człowieku i jego niezmiennych od lat pragnieniach, ukazanego na tle zmieniającego się technologicznie świata. Jasne, aplikacja oferuje nowy poziom braku prywatności, z biegiem lat faktycznie sprawia, że życie wygląda całkiem inaczej, ale hej!, czy sto lat temu nasi przodkowie żyli tak samo jak my teraz? Też nie, zmiana więc wpisana jest w kolejne pokolenia, w istnienie świata. Tu zastanawiamy się nad rolą historii, opowieści, tego jaką narrację przybieramy dla siebie, jak kreujemy rzeczywistość i na jakie ścieżki się decydujemy. Egan przedstawia ich naprawdę sporo, to polifonia jednostek w zmieniającej się technologicznie rzeczywistości. Ciekawe doświadczenie literackie, które w sumie dopiero po skończonej lekturze zaczyna się faktycznie analizować, a im dłużej się to robi, tym więcej się dostrzega.
“Tylko machina Gregory'ego Boutona - ta tutaj, fikcja - umożliwia nam zupełnie swobodne wałęsanie się po ludzkiej zbiorowości. Widzenie wszystkiego przypomina jednak za bardzo niewidzenie niczego; bez opowieści to tylko informacje.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz