marca 18, 2024

"Dzieci mroku" Patricia Gibney

Autor: Patricia Gibney
Tytuł: Dzieci mroku
Cykl: detektyw Lottie Parker, tom 1
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Data premiery: 13.03.2024
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 448
Gatunek: kryminał
 
Patricia Gibney to irlandzka autorka cyklu kryminalnego z Lottie Parker, którego tom „Dzieci mroku” pierwszy był jej debiutem na rynku literackim skierowanym do dorosłego czytelnika. Na rynku angielskim wydane zostały w 2017 roku, u nas po raz pierwszy ukazały się rok później pod tytułem “Zaginieni”. Teraz, siedem lat później, na rynku rodzimym autorki dostępnych jest już tomów trzynaście, a na polskim ponownie pojawił się pierwszy, tym razem jednak z obietnicą kontynuacji - wydawnictwo zapewnia, że w roku 2024 ukażą się u nas jeszcze dwa kolejne tomy.
 
Historia “Dzieci mroku” toczy się w niewielkim irlandzkim miasteczku. Tam żyje dosyć niespokojnie Lottie Parker z trójką nastoletnich dzieci, która od trzech lat ma problem, by ponownie odnaleźć się w życiu po śmierci męża. Lottie to jednak solidna detektywka, która znana jest ze swojej upartości w dążeniu do odkrycia prawdy. Kiedy więc w kościele znalezione zostaje ciało około 50letniej kobiety, która ewidentnie padła ofiarą morderstwa, oczywiste jest, że sprawa trafi do niej. Lottie wraz ze swoim zespołem zaczyna grzebać w życiu ofiary, szukając czegoś, co mogło doprowadzić do jej śmierci. Szybko okazuje się, że taki motyw będzie bardzo trudno znaleźć - kobieta była samotna, odseparowana od ludzi, nawet w pracy uznawali ją za mocno wycofaną, choć solidną pracownicę urzędu miejskiego. Kto więc miałby powód, by ją zabić? Gdzie szukać podejrzanych? Do jakiej prawdy kobieta próbowała dotrzeć przed śmiercią? Bo, że czegoś szukała, czytelnik wie od początku, tak samo o tym, że w wydarzenia aktualne zamieszana będzie zbrodnia sprzed lat…
 
Książka rozpisana jest na prolog, dziewięć dni śledztwa opatrzone datą i składające się ze 111 krótkich rozdziałów oraz epilog. Historia toczy się przede wszystkim w czasach współczesnych, na przełomie grudnia 2014 i stycznia 2015, jednak od czasu do czasu sięga wstecz, do lat 1975 i 1976, co oczywiście odpowiednio zaznaczone jest w tekście nie tylko datą, ale i kursywą. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który przedstawia historię z kilku różnych perspektyw. Oczywiście przede wszystkim podążamy za śledczymi, w których najważniejszą rolę odgrywa Lottie, ale są też i fragmenty przedstawione przez osoby zamieszane w śledztwo, jak i dzieci głównej bohaterki. Styl powieści jest przyjemny, spokojny, raczej nieskory do przekleństw - te, jeśli już są, to w mocno złagodzonej wersji. Całość czyta się dobrze i płynnie, a jedyne czego żałuję (a na co nie zwróciłabym uwagi jeszcze z rok temu) jest brak konsekwencji w stosowaniu feminatywów.
 
Od początku tej powieści czuć, że duży nacisk nałożony jest na kreacje postaci. Nic w tym dziwnego, przecież od początku wiemy, że to początek serii kryminalnej, a więc to właśnie na tych kreacjach opierać się będzie powiązanie kolejnych tomów. I postacie faktycznie są ciekawe, przede wszystkim Lottie to bohaterka bardzo pojemna, skomplikowana, mierząca się z wieloma sprawami, problemami naraz. Ukazana jest bardzo ludzko, od trzech lat walczy z żałobą, próbuje samodzielnie wychowywać dzieci, ale to praca wydaje się jej azylem, tym, co tak naprawdę trzyma ją cały czas w jako takim pionie. I faktycznie w pracy sprawdza się dużo lepiej niż w roli pani domu - w pracy jest uparta, mocno instynktowna, nie boi się konsekwencji w docieraniu do prawdy. Oczywiście nie znaczy to, że rodzina nie jest dla niej ważna, czuć, że kocha całym sercem swoje dzieci, jednak bez oparcia w mężu ciężko jej odnaleźć tę nową rolę w swoim własnym domu. I my, czytelnicy, obserwujemy jej zmagania z codziennością, towarzyszymy jej w pracy i w domu, poznajemy myśli i wątpliwości, które nią targają. To postać, która choć popełnia dużo błędów, to od początku wzbudza sympatię.
Jej zespół - szef, partner i dwójka współpracujących śledczych to również ciekawe kreacje postaci. W historię wkrada się lekki motyw romansowy, ale naprawdę delikatny. Ogólnie jednak atmosfera panująca w tym zespole śledczych jest przyjemnie-uszczypliwie-zabawna. Mnie szczególnie spodobała się nieco komiczna kreacja plującego, krzyczącego i określającego wszystko jako „pierdzielone” szefa - wprowadza fajny akcent rozładowujący te kryminalne napięcie.
“Pigułki na wszystko, od bólu dupy po skurcz łokcia.”
Sama intryga kryminalna jest dosyć mroczna pod względem tematycznym - raczej nie mu to makabrycznych opisów, jednak krzywdy, jakie opisuje, szczególnie historia z przeszłości, są mocno wstrząsające, choć aktualnie nie jest to temat nowy - może inaczej było te siedem lat temu, podczas premiery tego tytułu. Jednak nie zmienia to faktu, że intryga usnuta jest solidnie, zagadka ciekawa, może też nie do końca nie do przewidzenia, ale mimo to satysfakcjonująca, w momencie, gdy rozpatruje się ją w ramach gatunku rozrywkowego. Autorka bardzo dobrze rozłożyła tempo akcji, kolejne jej zwroty, przez co jednocześnie mamy wrażenie, że to jest kryminał z tych trochę spokojniejszych, ale jednak cały czas coś się w nim dzieje. Choć, jeśli wziąć pod uwagę, ile wydarza się w przeciągu zaledwie ośmiu dni, to o spokoju na pewno nie ma mowy. Historia trzyma w napięciu, z każdą kolejną stroną coraz mocniej przyciąga uwagę czytelnika. Dobrze się przy niej bawiłam.
 
Tym, co było dla mnie nowe i wyjątkowo ciekawe, jest na pewno miejsce akcji. To niewielkie irlandzkie miasteczko, które kiedyś mocno robotnicze, teraz zdaje się lekko wymarłe - są całe opuszczone, popadające w ruinę dzielnice. Do tego akcja powieści toczy się mroźną irlandzką zimą, co chwilę pada śnieg, a bohaterowie spotykają się w irlandzkich pubach, gdzie piją grzaną whiskey, a ogólnie czuć, że jest to społeczeństwo pełne wiary w Kościół i państwo - dla polskiego czytelnika to bardzo atrakcyjny klimat.
“Inspektor obrzuciła wzrokiem wielką szklaną konstrukcję, która wyglądała jak monstrualne akwarium z ławicą rybek w środku. Na wszystkich trzech piętrach widziała ludzi siedzących przy biurkach lub przemierzających korytarze, jakby unosili się w ogromnym szklanym naczyniu. Uznała, że to właśnie ma na myśli rząd, mówiąc o przejrzystości w działaniu sektora publicznego.”
Na koniec wspomnę krótko o tematach, bo to ta część historii, która porusza najbardziej, gdyż tyczy się krzywdy niewinnych, których dopuszczają się ci, po których jeszcze do niedawna spodziewano się tego najmniej. Chyba nie zdradzę za wiele, gdy napomknę, że w historię uwikłany jest Kościół, od dawien dawna tak skory do ukrywania grzechów swoich podwładnych. Oczywiście to nie jedyna kontrowersyjna kwestia zaprzątająca tę historię, przekrętów, zbrodni i innych wykroczeń z każdą stroną powieści ukazuje się coraz więcej…
“Cierpiał za cudze tajemnice.”
Podsumowując, “Dzieci mroku” to dobry początek serii, który obiecuje nam przygody z sympatycznymi, bogatymi kreacjami postaci traktowanymi całościowo oraz ciekawe, rozrywkowe zagadki kryminalne, które poruszać będą problematykę zaprzątającą społeczeństwo. Czuję, że Lottie Parker może być kolejną kobiecą bohaterką w gronie śledczych, których dalsze losy będziemy śledzić z niecierpliwością. Pierwsza jej odsłona wypada naprawdę ciekawie, trzyma w napięciu i długo utrzymuje czytelnika w niepewności. Bawiłam się naprawdę dobrze i czekam już na tom drugi!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Bukowy Las.

Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz