Autor: Nora
Robert jako J.D. Robb
Tytuł: Aż
po grób
Cykl: Oblicza
śmierci, tom 9
Tłumaczenie: Krzysztof Schreyer
Data premiery: 26.02.205
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść
kryminalna
Myślę, że Norę Roberts bez względu na to, czy
jej prozę się lubi czy nie, można nazwać fenomenem światowym. To autorka znana
i kochana na całym świecie, która każdego roku dostarcza swoim fanom książki
różnych gatunków i mimo iż tworzy historie od ponad 40 lat, to ciągle ma
pomysły na coś nowego! W gatunku powieści kryminalnej trzyma się jednak od lat
90-tych XX wieku jednej serii - zwanej serią Oblicza śmierci z nowojorską
policjantką Eve Dallas, która na ten moment liczy 60 tomów (w polskim
tłumaczeniu na ten moment mamy 55). To z pewnością jedna z najdłuższych, jak
nie najdłuższa seria książek, a nadal czytelnikom się podoba! I ja to
potwierdzam - czytałam i tomy najnowsze, i pierwsze, i choć każde dostarczyły
mi fajnej rozrywki, to jednak bardziej podobają mi się te najnowsze! Ale to
wynik moich preferencji czytelniczych: nie lubię, gdy w powieściach
kryminalnych pojawiają się wątki romantyczno-miłosne, a w tomach początkowych
te są całkiem mocno widoczne. Tom dziewiąty “Aż po grób” na naszym polskim rynku
po raz pierwszy wydany był w 2001 roku, na rynku anglojęzycznym 2 lata
wcześniej.
Eve Dallas wraz ze swoją asystentką Peabody
zjawiają się w miejscu śmierci wiceprezesa filmy “Narzędzia i zabawki
Bransona”. Mężczyzna umarł z ostrzem swojej własnej wiertarki w sercu, którą w
porywie wściekłości złapała jego młodsza partnerka. Kobieta tłumaczy, że
dowiedziała się o zdradzie i w konfrontacji z mężczyzną straciła panowanie nad
sobą. Coś Eve jednak się w tej sprawie nie zgadza… Nie ma jednak wiele czasu, by
jej się dłużej przyglądać - na jej biurku ląduje dyskietka z apelem grupy
zwącej się Kasandrą, która zapowiada zmianę przywódców kraju. Ewidentnie chcą
ją zaprowadzić siłą, bo już pierwsza poszlaka kieruje je w miejsce gęsto
naszpikowane bombami… Tym razem przyjdzie się więc mierzyć im z przeciwnikiem,
który może zagrozić bezpieczeństwu całej nowojorskiej, a może i amerykańskiej społeczności.
Książka rozpisana jest na prolog i 22
rozdziały, które dzielone są na kilkustronicowe fragmenty, co zapewnia komfort
lektury. Historia tym razem nie jest przedstawiona tylko z perspektywy Eve,
choć to oczywiście nadal zachowuje przewodnictwo. Jednak poza nią wydarzenia
możemy obserwować także w ślad za Peabody oraz jej bratem Zekem. Ponadto co
pewien czas przez tekst przewijają się też kolejne listy Kasandry. Narracja
prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, styl powieści jest prosty,
codzienny, język bez wulgaryzmów. Tym razem jednak mam małe zastrzeżenia co do
tłumaczenia - wydaje się, że czasami tłumacz wybrał słowa nie całkiem do tekstu
pasujące, jak np. podejrzanym Eve odczytuje uprawnienia, choć w języku polskim
mówi się raczej o odczytaniu praw. Kilka tego typu niefortunnych sformułowań
rzuciło mi się w oczy, lekko wybijając z rytmu lektury. Poza tym, jak zawsze,
książkę czyta się szybko, płynnie i bez wysiłku.
“- Chyba coś słyszę? - Pochylając głowę, Peabody przyłożyła do ucha dłoń zwiniętą w trąbkę. - Aha, to pewnie odgłos twojego wsysania się w sprawę.”
Intryga kryminalna, w porównaniu do
poprzednich tomów, jest prowadzona inaczej. Przede wszystkim przyglądamy się
równocześnie dwóm sprawom, mocno od siebie różnym - jedna to zbrodnia domowa
popełniona w afekcie, druga to tak naprawdę terroryzm, który może narazić
bezpieczeństwo całego kraju. To pierwszy tom serii z zagrożeniem na taką skalę,
a sama intryga prowadzona jest w tempie sensacyjnym - to powiew nowości w tej
serii, a autorka naprawdę dobrze sobie w tej formie fabularnej radzi, czytelnik
czuje napięcie, czuje pośpiech. Ogólnie im dalej w lekturę, tym bardziej miałam
wrażenie, że jest to materiał na gatunkowy film sensacyjny: emocje szaleją nie
tylko w strefie zbrodni, ale i wśród bohaterów, a zatem dużo jest namiętności,
wplotów erotycznych - może nie są to za każdym razem pełne, kilkustronicowe
sceny, ale jednak ewidentnie jest sporo opisów fizycznych uniesień.
Postacie tego tomu są dobrze zbudowane, choć
przede wszystkim skupiamy się na postaciach związanych z policją: na Eve i jej
mężu Roarke’u, na Peabody i jej bracie, który właśnie pojawia się w Nowym
Jorku. Bardzo podobało mi się, że teraz PeaBody dostała w końcu też głos, do
tej pory była bohaterką, którą znaliśmy tylko jako asystentkę Dallas - teraz w
końcu staje się osobą od niej niezależną, pełną.. Eve oddaje jej tutaj trochę
pola, sama zdaje się bardziej spokojna, mniej dręczona swoją własną
przeszłością. Pełni rolę zwierzchniczki, a zarazem przyjaciółki, jak i kobiety
powoli odnajdującej się w sytuacji dla niej ciągle nowej - w małżeństwie.
“- Sprowadza się to do walki dobra ze złem, prawda Dee? A dobro musi w końcu zwyciężyć.- Właśnie dlatego mi to odpowiada.- Tak, ale przede wszystkim, skąd to zło? (...)- Nikt nie ma na to odpowiedzi, ale trzeba wiedzieć, że ono istnieje i trzeba sobie z tym radzić. I to właśnie robię, Zeke.”
Mimo tego, że często porównuję tę książkę do
tomów poprzednich, to nie znaczy to jednak, że nie można jej traktować jak
historii osobnej - Nora Roberts każdy tom serii tworzy tak, by czytelnik mógł
po niego sięgnąć niezależnie od znajomości tomów pozostałych. Biorąc to pod
uwagę muszę wspomnieć, iż akcja powieści osadzona jest w niedalekiej
przyszłości, w latach 50-tych XXI wieku, co nadaje lekturze lekko futurystyczny
wydźwięk, nie zatraca jednak charakteru kryminału. Bo rzeczywistość Eve i jej
przyjaciół jest całkiem podobna do naszej z małymi technologicznymi różnicami.
Jedną z nich są androidy, które wyglądają jak ludzie, ale po bliższym
przyjrzeniu można dostrzec różnice. A i oczywiście działają one przez
zaprogramowanie, nie mają swojej własnej woli, po prostu służą człowiekowi.
“A po tym wszystkim, uświadomiła sobie teraz, potrafiła jechać przez swoje miasto, przypatrywać się światłom, ludziom, transakcjom, ćpunom i czuć… że żyje. To było jej miejsce na ziemi, ze swym brudem i swoimi dramatami, z całą swą wspaniałością i obszarami zła. Z ulicznicami i biznesmenami, z przegranymi i bogatymi. Każde gwałtowne uderzenie serca tłoczyło w nią żywą krew.”
“Aż po grób” to tom serii z wyraźną nutą
sensacji w fabule - mamy działania grupy terrorystycznej, mamy skalę krajową
problemu bezpieczeństwa. Ale nie tracimy też z oczu samego człowieka, do czego
przyczynia się druga sprawa kryminalna - zbrodnia w afekcie, zbrodnia jako
prywatna zemsta na osobie najbliższej, gdzie znajomość psychologii sprawcy i
ofiary odgrywa znaczącą rolę. Nora Roberts poradziła sobie bardzo dobrze w
obydwu rolach, według moich preferencji jednak też trochę za mocno skręciła w
stronę romansową, co niestety wpływa na mój obraz całości. Tak samo jak nieco
problematyczne w niektórych momentach polskie tłumaczenie, które jako osoba
wrażliwa na język, jakim powieść jest pisana, również muszę wziąć pod uwagę w jej
ocenie. Polecam jednak książkę ze względu na intrygę, która wypada naprawdę
ciekawie i zaskakująco! Jak i głos Peabody, który mam nadzieję, zostanie
zachowany w kolejnych tomach.
Moja ocena: 6,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Świat Książki.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz