lipca 24, 2025

"Śmierć i belgijska czekolada" Marta Moeglich

Autorka: Marta Moeglich
Tytuł: Śmierć i belgijska czekolada
Data premiery: 23.07.2025
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 320
Gatunek: kryminał cosy crime / powieść obyczajowa
 
“Śmierć i belgijska czekolada” to beletrystyczny debiut Marty Moeglich, kryminał cosy crime stylem zbliżony do powieści obyczajowej, który przenosi czytelnika do niewielkiej belgijskiej miejscowości Leuven, gdzie od niecałych dwóch lat mieszka sama autorka. Przed przejściem na kryminalną stronę literatury, ukazało się jednak w Polsce już kilka książek z jej nazwiskiem na okładce - to poradniki dla młodych mam, w pomoc którym jest żywo zaangażowana, nie tylko jako autorka tekstów wszelakich, ale także jako doula. To własne doświadczenia macierzyńskie pchnęły ją do takiej aktywności, choć teraz wypadałoby zapytać, co sprawiło, że sięgnęła po kryminał … ;) Marta Moeglich jest bardzo aktywna w sieci, szczególnie na swoim Instagramie, gdzie dzieli się ciekawostkami swojej twórczości - stąd wiem między innymi, że tytuł, który teraz miałam okazję czytać, zaczął powstawać jakiś rok temu, a pomiędzy napisaniem a wydaniem tej powieści, autorka zdążyła stworzyć już drugą - tak, również w tym podgatunku kryminału.
 
To miał być zwykły, przyjemny, ciepły poniedziałek. Po odstawieniu dzieci do szkoły Marta Kuleczka udała się do swojego ulubionego ogrodu botanicznego w Leuven, by zaczerpnąć powietrza i pouczyć się niderlandzkiego z aplikacji na swoim telefonie. Niewiele z tego jednak wyszło - w tropikarium, w sadzawce z żółwiami odkryła trupa! No dobra, może nie tak całkiem nieżywego, ale jednak to, co przeżyła, to jej - emocje sięgnęły zenitu, ale mężczyznę udało się uratować. Wystarczy tych wrażeń? Nie do końca… po powrocie do domu w drzwiach jej własnego (wynajmowanego!) domu zastała trupa numer dwa. Tym razem jak najbardziej martwego i prawdziwego. I do tego jakiegoś takiego jakby znajomego? Na pewno nie ona go zabiła, jej mąż też nie (prawda?), więc kto? I dlaczego właśnie tutaj? Policja na pewno nabierze co do nich dziwnych podejrzeń, trzeba więc szybko zbadać sprawę po swojemu.
 
Książka rozpisana jest na 29 rozdziałów i epilog, każda zmiana dnia tygodnia jest zaznaczona, a cała akcja trwa dosłownie kilka dni poza epilogiem, który toczy się tydzień później. Każdy rozdział dzielony jest na krótkie scenki pisane z przede wszystkim z perspektywy Marty (choć nie tylko) w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, część rozdziałów zakończona jest wiadomością mailową do jej przyjaciółki Magdy. Styl powieści jest prosty, skupiony na bohaterkach i ich emocjach, delikatnie podszyty humorem, choć mimo wszystko czuć w nim debiutantkę - jeszcze czasami dialogi wychodzą nieco topornie, a i pewne sformułowania brzmią dziwnie (jak choćby powtarzające się kilka razy “robić pracę” zamiast ją “wykonywać”). Są więc momenty, gdy płynność lektury zostaje delikatnie zachwiana, nie na tyle jednak, by z książki nie dało się czerpać niezobowiązującej przyjemności.
“Chwile, w których nie była mamą na pełen etat, bo dzieci znajdowały się w szkole, upływały jej na nudnych obowiązkach domowych. Urozmaicała je słuchaniem podcastów true crime. Szorowanie kabiny prysznicowej nabierało innego znaczenia, gdy towarzyszył mu mniej lub bardziej makabryczny opis zwłok młodej kobiety.”
Bo mimo iż szkieletem powieści jest historia kryminalna, to tak naprawdę w jej centrum stoją kobiety. Kobiety o różnych charakterach, w różnym wieku i różnych narodowościach. Dwie, a może i nawet trzy to Polki: Marta, jej szwagierka Misia i partnerka ofiary Ula, oraz starsza Belgijka, sąsiadka Kuleczków Thérèse. Postacie męskie pozostają w tle, bo choć każdy z nich ma jakąś cechę szczególną, która częściowo odpowiedzialna jest za ten dodatek gatunkowy “cosy”, to jednak tak naprawdę jest ich rola skupia się na oddziaływaniu na kobiece bohaterki, wywoływaniu w nich reakcji. A każda z nich oczywiście reaguje różnie…
“Marta pomyślała, że gdyby to ona trafiła do szpitala, z gipsu wystawałaby chropowata pięta i paznokcie z resztką lakieru. Musi z tym zrobić porządek w domu. Natychmiast w głowie usłyszała Misię, która tłumaczy jej, że nic nie musi i obsesyjne dbanie o wygląd przez kobiety to niewola patriarchatu. I nieważne, co inni o niej pomyślą. “Ale jacy inni?” - natychmiast zripostował głos Thérèse. To powinna zmyć ten lakier czy nie?"
Marta, główna bohaterka, powoli zbliża się do czterdziestki, jest matką dwójki dzieci, która jeszcze niedawno była w Polsce sławna - prowadziła profil na Instagramie o macierzyństwie, o wychowaniu dzieci, co jednak zakończyło się jakąś katastrofą. Jaką? Pewne jest jedno - te zdarzenie mocno na nią wpłynęło, sprawiło, że jej pewność siebie została zrównana do zera, a jej własne życie stanęło w miejscu zamrożone przez strach.
“Bawiła się w spacerki i naukę języka z aplikacji, odwlekając w nieskończoność moment wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.”
Poza tym Marta jest dość kapryśna, dość dziecinna w chwilach, gdy coś zdarza się jej samej, co sprawia, że z jednej strony niełatwo ją zrozumieć i lubić, z drugiej jednak ładnie gra z pozostałymi postaciami, przede wszystkim z Thérèse, której stoickie, mądre podejście, jak i żyłka detektywistyczna pomagają Marcie posuwać się z tym swoim skomplikowanym życiem do przodu. Thérèse wydaje się postacią chłodną, ale to twarda babka, moja ulubiona bohaterka tej książki. No i to ona jest tutaj rodowitą Belgijką, która na smutki podsuwa czekoladę…
“Mówią teraz, że to źle zajadać emocje, ale nikt mi nie powie, że jeśli mieszkasz w Belgii, nie możesz od czasu do czasu wypić kubka gorącej czekolady (...).”
Ciekawą kreacją jest również Misia, siostra męża Marty. Misia jest o około dekadę od niej młodsza, więc i prezentuje całkiem inny stosunek do życia - nie boi się wszystkiego i wszystkich, nie przejmuje opinią innych jak chorobliwie robi to Marta. I ta postać jednak skrywa tajemnicę swojego charakteru, mam jednak wrażenie, że w tej książce jeszcze jej nie odkryliśmy… czy to znak, że druga książka będzie kontynuacją ich przygód?
“Te Zeciaki to jest utrapienie dla ludzkości. Nie mogą brać przykładu z wiecznie przestraszonych życiem Millenialsów i dać wszystkim spokój?”
Te trzy kobiety zawiązują swego rodzaju sojusz, razem biorą się za rozwiązanie zagadki kryminalnej…  
 
A ta z początku daje wrażenie pozostawania w tle, choć przecież zaczynamy od trupa i często zjawia się u Kuleczków policja. Ale przez sporą część powieści to rozmowy między bohaterkami dominują, ich postacie przejmują stary i przysłaniają zagadkę kryminalną, która wyraźnie zaznacza się dopiero pod koniec powieści - i wtedy prowadzona jest naprawdę dobrze, nieszablonową ścieżką, tak że finał faktycznie zaskakuje, a równocześnie był możliwy (przynajmniej potencjalnie) do odgadnięcia cały czas. Mimo zatem pozostawania w tle, sama zagadka kryminalna jest zbudowana solidnie - nie dominuje, ale mimo to zaskakuje.
“Zachowujesz się, jakbyś miała pięć lat, a nie zbliżała do czterdziestki. Tak wygląda dorosłość. Nigdy nie masz chwili spokoju. Zawsze będzie coś. Często przez nas samych. Takie po prostu jest życie.”
A co z tą czekoladą i Belgią? Są i pełnią całkiem wyraźną rolę. Autorka skupiła się na tym, by oddać wrażenia, jakie mogą się wiązać z zaczynaniem życia w nowym miejscu, od początku, z czystą kartą. Odsłania zarówno plusy, jak i minusy, radości i lęki, które z tak dużą zmianą się wiążą. Bo choć Belgia jest miłym i przyjaznym krajem, to jednak dla Polek obcym, szczególnie, gdy nie zna się rodzimego dla Belgów języka. Obcość zwyczajów, konwenansów, zachowań społecznych wydaje się dodatkowo przerażająca przez ciągle obecną myśl, że trzeba się pilnować, by nie zrobić przypadkiem złego wrażenia… To coś, co każdy jest z pewnością w stanie zrozumieć i coś, co mocno odbija się przynajmniej na części bohaterek.
“Nie wiesz, jak to jest być obcym w nie swoim kraju (...). Ze wszystkimi bardzo miłymi ludźmi, ale stojącymi jednak trochę z boku. Nie wiesz, co możesz, a czego nie. Jakbyś cały czas była na okresie próbnym.”
I tak na ratunek przychodzi czekolada! Oczywiście w żartobliwym tonie, z mrugnięciem oka do czytelnika. Czekolada podawana na wiele sposobów - po prostu w tabliczce, czy jako małe, takie na jeden raz czekoladki, rozpuszczona w mleku podawana na gorąco w kubku, jak i ta ukryta w ciastkach… To ten przysmak towarzyszy bohaterkom w czasie narad co zrobić dalej, to on działa stymulująco na szare komórki sprawiają, że kobiety nagle wpadają na dobre pomysły. Dobrze znamy pozytywny wpływ kakao na mózg, ale czy za te dobre pomysły nie odpowiada też po prostu otwarte, stymulujące towarzystwo?
“Matko, ta belgijska czekolada naprawdę robi cuda. Słuchajcie, ja mam pomysł.”
Choć “Śmierć i belgijska czekolada” okazała się nieco bardziej obyczajową historią niż zakładałam decydując się na lekturę, to całkiem miło spędziłam czas w jej towarzystwie. Przyznam też, że jako cosy crime została wydana w odpowiednim czasie - jeśli rozpatrywać ją w tym gatunku, to jest to odmiana bardzo lekka, doskonale nadająca się na wakacje, lato, kiedy to wysokie temperatury raczej nie sprzyjają skupieniu - bo przy tej lekturze nie trzeba, fabuła toczy się tak spokojnie, że niczego się nie przegapi, a ciekawe miejsce i słodka czekolada dodatkowo podbijają określenie “cosy”. Zagadka kryminalna raczej w powieści pozostaje w tle, ale jest ciekawie zbudowana, a kreacje postaci, choć oparte o znane założenia, przekoloryzowania, które odpowiedzialne są częściowo za lekki humor powieści, dobrze wpisują się w nastrój całej historii i oddają chyba to, co powinny - pozwalają wyciągnąć wnioski, które możemy uwzględnić i w swoim życiu, dzięki nim dodać sobie odwagi. Nie żałuję, że miałam okazję sprawdzić ten debiut i nie żałuję, że specjalnie do zdjęcia musiałam kupić pudełko czekoladek… ;)
“Zbierz z waszej historii, co ci potrzebne do przetrwania. A resztą zostaw. Pożegnaj to, co było, żeby w swoim czasie mogło rozkwitnąć nowe.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Filia.




Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz