Autorka: Nora
Roberts jako J.D Robb
Tytuł: Zapłacisz
krwią
Cykl: Eve
Dallas, tom 11
Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść
kryminalna
“Zapłacisz krwią” to już jedenasty tom serii
kryminalnej Oblicza śmierci (recenzje - klik!), którą jeszcze w latach 90-tych XX wieku rozpoczęła
tworzyć Nora Roberts, już wtedy znana amerykańska autorka romansów. By
oddzielić swoją twórczość kryminalną od tej romantycznej, przybrała pseudonim
J.D. Robb, choć nie stanowił on tajemnicy specjalnie długo - fani autorki
szybko wpadli na to, kto kryje się pod tym nazwiskiem. W Polsce pierwsze
wydania serii również ukazywały się podpisane tylko i wyłącznie pseudonimem
autorki, później na okłade były dwa nazwiska, a teraz Wydawnictwo Świat Książki
zmieniło proporcje stawiając na prawdziwe nazwisko autorki, które już na
pierwszy rzut oka jest widoczne.
Tom jedenasty oryginalnie wydany był w 2000
roku, w Polsce po raz pierwszy rok później, a teraz, po 24 latach od pierwszej
polskiej premiery ponownie mamy szansę uzupełnić lekturę i braki w
biblioteczce.
Nowy Jork, wczesna wiosna, rok 2059, ranek.
Eve Dallas wraz ze swoją asystentką Peabody znajdują się w Czyśćcu, luksusowym
klubie ze striptizem. Nie przyszły tam jednak dla rozrywki - poza nimi nikogo
tam nie ma, a otoczenie wygląda, jakby przeszedł przez nie huragan. Lub
zdesperowany narkoman gotowy zrobić wszystko, by zyskać jak najwięcej funduszy
na potrzeby własnego nałogu. Zdesperowany na tyle, by zabić. Bo na podłodze
leży ciało. To mężczyzna, czarnoskóry, około 40-letni. Ktoś zmasakrował go
metalową pałką, zadziwiająco solidną. Jednak teoria z narkomanem nie do końca
się zgadza - po pierwsze ochroniarz raczej po zamknięciu nie wpuściłby do
środka byle kogo i nie dał się po prostu zaatakować, prawda? Po drugie,
narkoman przecież zebrałby te wszystkie żetony kredytowe służące jako środek
płatniczy, które teraz leżą rozrzucone wokół ofiary… A leży ich dużo, bo równo
trzydzieści. Kiedy policjantki wspólnymi siłami obracają ciało, wiedzą już, że
mają duży problem - pod ciałem leży zakrwawiona odznaka policyjna. To ich
człowiek został zabity.
“Morderstwu rzadko kiedy towarzyszy ład. Nieważne, czy zostało starannie i po mistrzowsku zaplanowane, czy dokonane pod wpływem szaleńczego impulsu, zawsze pozostawia po sobie bałagan, który sprzątnąć musi ktoś inny, a nie morderca.”
Książka rozpisana jest na 23 rozdziały, które
dzielone są na mniejsze, kilkustronicowe scenki, więc czytelnik nie ma
problemów z wygodą lektury. Polskie nowe wydanie jest wygodne, czcionka ma
przyjemną wielkość, papier solidny, więc czytanie również w papierze powinno
być komfortowe. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego
przez narratora wszechwiedzącego, który podąża głównie za Eve i przedstawia historię oddając czytelnikowi
zarówno relację ze zdarzeń, jak i wewnętrznych emocji bohaterki, choć raczej
skupia się bardziej na tym pierwszym. Styl powieści jest przyjemnie
uniwersalny, nie ma przekleństw, nie ma nowoczesnych sformułowań, jest bardzo
ponadczasowo - tekst czyta się równie dobrze teraz, co te dwadzieścia lat temu.
Choć w moim odczuciu jest jednak coś, co odstaje od całości - to te sceny
romantyczne, sceny zbliżeń Eve z jej mężem Roarkiem, w nich czuć upływ czasu,
współcześnie brzmią nieco śmiesznie. Z tego względu wyróżnienie nazwiska Nory
Roberts na okładce jest uzasadnione - czytelnik biorąc do ręki jej książki musi
się spodziewać, że autorka z tego rodzaju scen nie zrezygnuje. Nawet w powieści
kryminalnej, która nad wątkami romansowymi dominuje.
Ale jest to kryminał z gatunku tych
odprężających, niewymagających od czytelnika niczego więcej, prócz czasu.
Intryga zbudowana jest sprawnie, prowadzi w szeregi policji - ofiara pracowała
pod przykrywką, dla Wydziału Narkotykowego, który ściga nieuchwytnego od lat
przestępcę. Eve musi się zatem zmierzyć z trudnym tematem prześwietlania osób,
które przecież mają służyć dobru, sprawiedliwości, ale tej powinności nie
spełniają. Dla bohaterki to ujma na honorze zawodowym, bo dla niej bycie
policjantką to praktycznie religia. I tak śledztwo jak zawsze opiera się na
grzebaniu w dowodach, w przeszukiwaniu komputera i przepytywaniu potencjalnych
świadków. Rozmowy przebiegają sprawnie, autorka prowadzi je w lekkim, czasami
nawet humorystycznym stylu, szczególnie, gdy Eve ma okazję pogadać ze swoimi
zaufanymi pracownikami - wtedy rozmowy usiane są przyjaznymi uszczypliwościami,
które jasno obrazują zażyłość relacji. Sprawa prowadzona jest tempem
dynamicznym, czytelnik się nie nudzi, dużo się dzieje, a kolejne podszyte
sensacją sceny, są balansowane późniejszymi już dość statycznymi
przesłuchaniami. Rozwiązanie jest logiczne i ciekawe.
“Pracuję dla zmarłych. Nie umiem zliczyć, ilu ich było. Śnią mi się. Wszystkie te stracone twarze, skradzione życia. To jest ciężkie. (...) Czasami tak ciężko jest widzieć te twarze we śnie, że budzę się cała zbolała. Ale nie umiem robić nic innego. Od kiedy pamiętam, chciałam zostać policjantką. Widziałam to wyraźnie i tylko to potrafię.”
Wspomniałam już o Eve jako policjantce, pora
spojrzeć na nią prywatne. Książkę mogą czytać oczywiście również ci, co serii
nie znajdą, każdy jej tom to osobna powieść, każda opisuje relacje na tyle
wyraźnie, że czytelnik nie będzie miał problemu, by połapać się kto jest kim
(sama zaczynałam serię od tomu 50.). Właśnie mija rok, od kiedy Eve poślubiła
Roarka, bogatego Irlandczyka, który zdobył fortunę, ale niekoniecznie zawsze
działał w zgodzie z prawem. Łączy ich pasja do pracy, upór i trudna przeszłość
- obydwoje jako dzieci zostali skrzywdzeni przez swoich rodziców. Do tej pory
małżeństwo Eve upływało sielsko, w tym tomie w końcu pojawia się rysa, dwa ega
się zderzają i powstaje konflikt, który trudno jest im rozwiązać. To z jednej
strony trochę ich idealne małżeństwo sprowadza na ziemię, trochę przybliża ich
do zwyczajnych ludzi. Z drugiej jednak, sposób zachowania Roarka jest bardzo
zaborczy i choć wynika z miłości, to odbiega już od współczesnych czasów -
teraz raczej kobieta już nie chce do nikogo ‘należeć’, nie zamierza być niczyją
własnością. I choć autorka z biegiem lektury podkreśla, że tak jak Eve należy
do Roarka, tak Roarke do Eve, to jednak coś tutaj zgrzyta, coś nie brzmi jak
faktycznie zdrowa relacja, a wydaje się, że nie o to autorce w jej
przedstawieniu chodzi.
Pozostałe postacie wypadają bardzo przyjemnie.
Mamy kilka postaci, które wprowadzają lżejszą atmosferę, przy których łatwo
pożartować, są i takie, które pozwalają Eve się wyciszyć, zdystansować. Ich
stałość w serii, niezmienność, jest kojąca, to ona daje wrażenie, że co by się
nie działo, to Eve już nie zostanie sama, może czuć się bezpieczna.
Przy tej serii nie można też nie wspomnieć o
czasie akcji, gdyż Roberts zdecydowała się na coś dziwnego - przeniosła akcję
powieści o jakieś sześćdziesiąt lat do przodu. Teraz odstęp jest mniejszy, ale
jednak sięgając po tę serię, trzeba pamiętać o tym, że autorka całe
funkcjonowanie świata wymyśliła wcześniej - teraz wizja przyszłości byłaby
pewnie bardziej kosmiczna, w u Nory jest bardzo podoba do naszej rzeczywistości
z kilkoma niewielkimi różnicami jak latające samochody czy pistolety z
możliwością ustawienia siły rażenia. Ach, no i życie pozaziemskie, bo planety
zostały skolonizowane - znajdują się tam na przykład więzienia, którymi można
straszyć zatrzymanych. Świat wymyślony przez autorkę nie odbiega od naszego na
tyle, by problemy postaci były nierealne, ale przez te delikatne zmiany pozwala
czytelnikowi oderwać się od własnej codzienności, poczuć, że sam przenosi się
gdzieś w przestrzeni i czasie. A czy nie tak właśnie powinno być z czysto
rozrywkowymi książkami?
“Zapłacisz krwią” to tom nieodstający od
pozostałych, przynajmniej tych pierwszych, w których małżeństwo Eve i Roarka
ciągle jest jeszcze młode, a namiętność gorąca (w najnowszych tomach nacisk na
wątki romansowe jest zdecydowanie mniejszy, co dla mnie samej stanowi sporą
poprawę). Lekkość stylu, dialogi, w których można znaleźć i powagę, i humor
odpowiedzialne są za pozytywny odbiór lektury, nastrajają czytelnika przyjemnie
rozrywkowo. Intryga prowadzona jest sprawnie, tempem dynamicznym i na tyle
absorbująco, że czytelnik raczej nie ma kiedy się nudzić. Sama sięgam po serię
jako pewniaczek na relaks, jako oderwanie od poważnych kryminałów, choć
przecież ten to nie komedia. A po prostu proza czysto rozrywkowa, oderwana od
rzeczywistości na tyle, że czytelnik nie czuje się zobowiązany wytykać braku
realności - bo i po co? Tu po prostu liczy się dobra zabawa, a jej książka
dostarcza bez najmniejszych wątpliwości.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem
Świat Książki.
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz