lipca 10, 2025

"Zapłacisz krwią" Nora Roberts jako J.D. Robb

Autorka: Nora Roberts jako J.D Robb
Tytuł: Zapłacisz krwią
Cykl: Eve Dallas, tom 11
Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 464
Gatunek: powieść kryminalna
 
“Zapłacisz krwią” to już jedenasty tom serii kryminalnej Oblicza śmierci (recenzje - klik!), którą jeszcze w latach 90-tych XX wieku rozpoczęła tworzyć Nora Roberts, już wtedy znana amerykańska autorka romansów. By oddzielić swoją twórczość kryminalną od tej romantycznej, przybrała pseudonim J.D. Robb, choć nie stanowił on tajemnicy specjalnie długo - fani autorki szybko wpadli na to, kto kryje się pod tym nazwiskiem. W Polsce pierwsze wydania serii również ukazywały się podpisane tylko i wyłącznie pseudonimem autorki, później na okłade były dwa nazwiska, a teraz Wydawnictwo Świat Książki zmieniło proporcje stawiając na prawdziwe nazwisko autorki, które już na pierwszy rzut oka jest widoczne.
Tom jedenasty oryginalnie wydany był w 2000 roku, w Polsce po raz pierwszy rok później, a teraz, po 24 latach od pierwszej polskiej premiery ponownie mamy szansę uzupełnić lekturę i braki w biblioteczce.
 
Nowy Jork, wczesna wiosna, rok 2059, ranek. Eve Dallas wraz ze swoją asystentką Peabody znajdują się w Czyśćcu, luksusowym klubie ze striptizem. Nie przyszły tam jednak dla rozrywki - poza nimi nikogo tam nie ma, a otoczenie wygląda, jakby przeszedł przez nie huragan. Lub zdesperowany narkoman gotowy zrobić wszystko, by zyskać jak najwięcej funduszy na potrzeby własnego nałogu. Zdesperowany na tyle, by zabić. Bo na podłodze leży ciało. To mężczyzna, czarnoskóry, około 40-letni. Ktoś zmasakrował go metalową pałką, zadziwiająco solidną. Jednak teoria z narkomanem nie do końca się zgadza - po pierwsze ochroniarz raczej po zamknięciu nie wpuściłby do środka byle kogo i nie dał się po prostu zaatakować, prawda? Po drugie, narkoman przecież zebrałby te wszystkie żetony kredytowe służące jako środek płatniczy, które teraz leżą rozrzucone wokół ofiary… A leży ich dużo, bo równo trzydzieści. Kiedy policjantki wspólnymi siłami obracają ciało, wiedzą już, że mają duży problem - pod ciałem leży zakrwawiona odznaka policyjna. To ich człowiek został zabity.
“Morderstwu rzadko kiedy towarzyszy ład. Nieważne, czy zostało starannie i po mistrzowsku zaplanowane, czy dokonane pod wpływem szaleńczego impulsu, zawsze pozostawia po sobie bałagan, który sprzątnąć musi ktoś inny, a nie morderca.”
Książka rozpisana jest na 23 rozdziały, które dzielone są na mniejsze, kilkustronicowe scenki, więc czytelnik nie ma problemów z wygodą lektury. Polskie nowe wydanie jest wygodne, czcionka ma przyjemną wielkość, papier solidny, więc czytanie również w papierze powinno być komfortowe. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszechwiedzącego, który podąża głównie za Eve  i przedstawia historię oddając czytelnikowi zarówno relację ze zdarzeń, jak i wewnętrznych emocji bohaterki, choć raczej skupia się bardziej na tym pierwszym. Styl powieści jest przyjemnie uniwersalny, nie ma przekleństw, nie ma nowoczesnych sformułowań, jest bardzo ponadczasowo - tekst czyta się równie dobrze teraz, co te dwadzieścia lat temu. Choć w moim odczuciu jest jednak coś, co odstaje od całości - to te sceny romantyczne, sceny zbliżeń Eve z jej mężem Roarkiem, w nich czuć upływ czasu, współcześnie brzmią nieco śmiesznie. Z tego względu wyróżnienie nazwiska Nory Roberts na okładce jest uzasadnione - czytelnik biorąc do ręki jej książki musi się spodziewać, że autorka z tego rodzaju scen nie zrezygnuje. Nawet w powieści kryminalnej, która nad wątkami romansowymi dominuje.
 
Ale jest to kryminał z gatunku tych odprężających, niewymagających od czytelnika niczego więcej, prócz czasu. Intryga zbudowana jest sprawnie, prowadzi w szeregi policji - ofiara pracowała pod przykrywką, dla Wydziału Narkotykowego, który ściga nieuchwytnego od lat przestępcę. Eve musi się zatem zmierzyć z trudnym tematem prześwietlania osób, które przecież mają służyć dobru, sprawiedliwości, ale tej powinności nie spełniają. Dla bohaterki to ujma na honorze zawodowym, bo dla niej bycie policjantką to praktycznie religia. I tak śledztwo jak zawsze opiera się na grzebaniu w dowodach, w przeszukiwaniu komputera i przepytywaniu potencjalnych świadków. Rozmowy przebiegają sprawnie, autorka prowadzi je w lekkim, czasami nawet humorystycznym stylu, szczególnie, gdy Eve ma okazję pogadać ze swoimi zaufanymi pracownikami - wtedy rozmowy usiane są przyjaznymi uszczypliwościami, które jasno obrazują zażyłość relacji. Sprawa prowadzona jest tempem dynamicznym, czytelnik się nie nudzi, dużo się dzieje, a kolejne podszyte sensacją sceny, są balansowane późniejszymi już dość statycznymi przesłuchaniami. Rozwiązanie jest logiczne i ciekawe.
“Pracuję dla zmarłych. Nie umiem zliczyć, ilu ich było. Śnią mi się. Wszystkie te stracone twarze, skradzione życia. To jest ciężkie. (...) Czasami tak ciężko jest widzieć te twarze we śnie, że budzę się cała zbolała. Ale nie umiem robić nic innego. Od kiedy pamiętam, chciałam zostać policjantką. Widziałam to wyraźnie i tylko to potrafię.”
Wspomniałam już o Eve jako policjantce, pora spojrzeć na nią prywatne. Książkę mogą czytać oczywiście również ci, co serii nie znajdą, każdy jej tom to osobna powieść, każda opisuje relacje na tyle wyraźnie, że czytelnik nie będzie miał problemu, by połapać się kto jest kim (sama zaczynałam serię od tomu 50.). Właśnie mija rok, od kiedy Eve poślubiła Roarka, bogatego Irlandczyka, który zdobył fortunę, ale niekoniecznie zawsze działał w zgodzie z prawem. Łączy ich pasja do pracy, upór i trudna przeszłość - obydwoje jako dzieci zostali skrzywdzeni przez swoich rodziców. Do tej pory małżeństwo Eve upływało sielsko, w tym tomie w końcu pojawia się rysa, dwa ega się zderzają i powstaje konflikt, który trudno jest im rozwiązać. To z jednej strony trochę ich idealne małżeństwo sprowadza na ziemię, trochę przybliża ich do zwyczajnych ludzi. Z drugiej jednak, sposób zachowania Roarka jest bardzo zaborczy i choć wynika z miłości, to odbiega już od współczesnych czasów - teraz raczej kobieta już nie chce do nikogo ‘należeć’, nie zamierza być niczyją własnością. I choć autorka z biegiem lektury podkreśla, że tak jak Eve należy do Roarka, tak Roarke do Eve, to jednak coś tutaj zgrzyta, coś nie brzmi jak faktycznie zdrowa relacja, a wydaje się, że nie o to autorce w jej przedstawieniu chodzi.
 
Pozostałe postacie wypadają bardzo przyjemnie. Mamy kilka postaci, które wprowadzają lżejszą atmosferę, przy których łatwo pożartować, są i takie, które pozwalają Eve się wyciszyć, zdystansować. Ich stałość w serii, niezmienność, jest kojąca, to ona daje wrażenie, że co by się nie działo, to Eve już nie zostanie sama, może czuć się bezpieczna.
 
Przy tej serii nie można też nie wspomnieć o czasie akcji, gdyż Roberts zdecydowała się na coś dziwnego - przeniosła akcję powieści o jakieś sześćdziesiąt lat do przodu. Teraz odstęp jest mniejszy, ale jednak sięgając po tę serię, trzeba pamiętać o tym, że autorka całe funkcjonowanie świata wymyśliła wcześniej - teraz wizja przyszłości byłaby pewnie bardziej kosmiczna, w u Nory jest bardzo podoba do naszej rzeczywistości z kilkoma niewielkimi różnicami jak latające samochody czy pistolety z możliwością ustawienia siły rażenia. Ach, no i życie pozaziemskie, bo planety zostały skolonizowane - znajdują się tam na przykład więzienia, którymi można straszyć zatrzymanych. Świat wymyślony przez autorkę nie odbiega od naszego na tyle, by problemy postaci były nierealne, ale przez te delikatne zmiany pozwala czytelnikowi oderwać się od własnej codzienności, poczuć, że sam przenosi się gdzieś w przestrzeni i czasie. A czy nie tak właśnie powinno być z czysto rozrywkowymi książkami?
 
“Zapłacisz krwią” to tom nieodstający od pozostałych, przynajmniej tych pierwszych, w których małżeństwo Eve i Roarka ciągle jest jeszcze młode, a namiętność gorąca (w najnowszych tomach nacisk na wątki romansowe jest zdecydowanie mniejszy, co dla mnie samej stanowi sporą poprawę). Lekkość stylu, dialogi, w których można znaleźć i powagę, i humor odpowiedzialne są za pozytywny odbiór lektury, nastrajają czytelnika przyjemnie rozrywkowo. Intryga prowadzona jest sprawnie, tempem dynamicznym i na tyle absorbująco, że czytelnik raczej nie ma kiedy się nudzić. Sama sięgam po serię jako pewniaczek na relaks, jako oderwanie od poważnych kryminałów, choć przecież ten to nie komedia. A po prostu proza czysto rozrywkowa, oderwana od rzeczywistości na tyle, że czytelnik nie czuje się zobowiązany wytykać braku realności - bo i po co? Tu po prostu liczy się dobra zabawa, a jej książka dostarcza bez najmniejszych wątpliwości.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz