Autorka: Mariolina
Venezia
Tytuł: Pogoda
pod psem
Cykl: Śledztwa Immy Tataranni, tom 2
Tłumaczenie: Maciej A. Brzozowski
Data premiery: 18.06.2025
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 240
Gatunek: powieść
kryminalna / komedia
Mariolina Venezia to włoska pisarka i
scenarzystka tworząca na potrzeby filmu, teatru i telewizji. Urodziła się w
Materze, w młodości przeniosła się do Francji, teraz żyje i pracuje w Rzymie.
Napisała trzy tomiki poezji i kilka książek, z czego aż cztery tworzą jeden
cykl - cykl powieści kryminalnych o materskiej niewielkiej prokuratorce w
niebotycznych szpilkach Immie Tataranni. Imma, jeszcze zanim trafiła na rynek
polski, doczekała się swojego serialu telewizyjnego, w którym w jej postać
wciela się Vanessa Scalera. Aktualnie serial, tak jak jego pierwowzór, liczy
cztery sezony. W Polsce Imma dostępna jest jednak tylko w wersji literackiej -
w 2024 roku doczekaliśmy się premiery “Kamiennego miasta”, czyli jej tomu
pierwszego (recenzja - klik!), w tym roku dołączyła do niego “Pogoda pod psem”.
Matera, koniec lutego 2005 roku.
Wiceprokuratorka Imma Tataranni jak zawsze jest mocno zagoniona - na głowie ma
milion spraw, na biurku piętrzą się stosy dokumentów do przejrzenia i
wypełnienia, co chwilę trzeba gnać do sądu. A to przecież ciągle nie wszystko -
Imma ma też rodzinę, nastoletnią córkę, która ostatnio chyba przechodzi przez
okres buntu… W drodze do szkoły na rozmowę z nauczycielką córki, zaczepia ją
jakaś młoda dziewczyna, ładna blondynka - przedstawia się, mówi, że Imma
dostała od niej kilka dni temu list, w którym prosiła o spotkanie, ale odpowiedzi
na niego nie dostała, więc pojawia się osobiście. Imma i tak ją zbywa,
dowiaduje się tylko, że dziewczyna ma jakieś brudy na polityka właśnie
startującego w wyborach na burmistrza. Nie jest jednak na tyle przekonująca, by
prokuraturka się nią zainteresowała, mimo iż w kolejnych dniach nachodzi ją tak
często, że Imma przyzwyczaja się już do jej obecności. Aż pewnego dnia
przestaje. A to przyciąga uwagę Immy… gdzie się podziała? Kiedy widzi ją na ulicy,
a ta każe jej się odczepić, dziwi się jeszcze bardziej. W końcu dociera do niej
informacja o zaginięciu z tej okolicy, Imma wie, że musi chodzić właśnie o jej
stalkerkę. Teraz już koniecznie musi się tą sprawą zająć!
“(...) dlaczego ze wszystkich rzeczy, które rozpadły się na kawałki - zdobionych waz, demokratycznych praw, świątyń - jedyną, która pozostała nienaruszona, była ta, bez której każdy rozsądny człowiek chętnie by się obszedł: nieuchronność tragedii.”
Książka rozpisana jest na 54 rozdziały pisane
w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego z perspektywy Immy, narrator jest
wszechwiedzący, oddaje zarówno to, co się dzieje, jak i myśli i spostrzeżenia
bohaterki. Styl powieści jest bardzo specyficzny - w mocno ironicznym poczuciu
humoru, z zaskakującymi stylistycznie połączeniami, skojarzeniami. Przez tę
nieoczywistość połączeń, częste wtrącenia dygresyjne wymaga skupienia, jednak
jest mniej chaotyczny niż w “Kamiennym mieście”, łatwiej przy odpowiedniej
koncentracji złapać rytm lektury i dobrze się przy niej bawić. Porównując - w
“Kamiennym mieście” dopiero pod koniec mi się to udało, a tutaj stało się to
już na początku lektury, przez co tak naprawdę doceniłam ją całą i naprawdę
dobrze się przy niej bawiłam. Kilka razy zdarzyło mi się śmiać w głos.
“Przygotowała się w rekordowym tempie, wybiegła i wsiadła do autobusu, nie czesząc myśli ani włosów.”
W tym tomie również Imma zdaje się dla
czytelnika przystępniejsza. To kobieta gdzieś w okolicy 40-stki, prawdziwy
postrach w prokuraturze - nikt jej nie lubi dlatego, że uparcie trzyma się
zasad. Jest też bardzo dociekliwa i lubi się wtrącać w śledztwa, tak naprawdę
chciała być policjantką, tylko jej niski wzrost to uniemożliwił. Dlatego też
jako prokuratorka zachowuje się dość niezwykle - bierze czynny udział w śledztwach,
tak naprawdę większą część roboty wykonuje za policję, która w większości ma
jej to za złe, jest niewiele funkcjonariuszy, którzy chętnie z nią pracują - do
wyjątków należy sierżant Calogiuri, który jednak teraz przeniósł się do Rzymu…
co w sumie dobrze się składa, bo i Immę jej śledztwo do Rzymu prowadzi. Mimo
tej kolokwialnie mówiąc upierdliwej natury, Imma jako postać literacka wypada
naprawdę fajnie - lubi gotować, lubi jeść, choć nieczęsto, to jednak zdarza się
jej wpadać do domu na lunch i coś dla rodziny przygotować. Imma choć nie
przejmuje się specjalnie swoim wyglądem (no, może poza wzrostem, przecież
dlatego nosi tak wysokie szpilki), to serducho ma we właściwym miejscu - szuka
sprawiedliwości, nie władzy, więc nie ma dla niej znaczenia czy zbrodnię
popełnia zwyczajny obywatel czy ktoś, kto ma wpływy i zasięgi. Ma też dobrą
intuicję, przez co nie porzuca spraw, kiedy ewidentnie coś nie gra. W tym tomie
Imma zresztą przechodzi coś w stylu lekkiego zauroczenia, ma dziwne sny, co
nieco tę postać zmiękcza.
“Imma Tataranni, koncentrat uporu i cellulitu wciśnięty w spódnicę w tygrysie cętki lub bluzkę w zebrę (...).”
Poza nią, w tym tomie ważna jest też ta młoda
dziewczyna, Donata. Przedstawia się jako dziennikarka, choć raczej dopiero do
tego miana aspiruje. Jest jednak na pewno uparta i odważna. To ona jest tutaj
głosem młodego pokolenia Basilicaty, pokolenia, które czuje się do tej ziemi
przynależne, które nie chce uciekać, a zrobić coś dobrego tu, na miejscu.
“A jeśli to był Cyceron w spódnicy, jeśli to od tej dziewczyny z prowincji miały zachwiać się fundamenty władzy?”
Na ich drodze jednak stoi kolos - przemysł naftowy.
Basilicata bogata jest w złoża ropy, którą wydobywają wielkie międzynarodowe
firmy nie patrząc na dobro mieszkańców tych ziem. A co za tym idzie -
Basilicata jest zatruwana, rolnictwo upada, woda zanieczyszczana, piękna
naturalna przestrzeń niszczona. Przez nieuregulowane prawo, mieszkańcy Basilicaty
nic z tego nie mają, firmy robią to za bezcen wzbogacając się tak, że
zwyczajnym ludziom nie mieści się to w głowie. Wokół tego problemu kręci się ta
opowieść, choć nie jest on na szczęście dominujący - nie skupiamy się na prawie
i zależnościach firm-gigantów, a na ludziach, na jednostkach, na ich prywatnych
problemach.
“Ludźmi naprawdę niebezpiecznymi, ale tego nikt nie chciał zrozumieć, byli krewni: ojciec, dziadek, brat lub wujek, ale także kuzynka czy szwagierka. Nie wspominając o córce i siostrzeńcu lub bratanku. O żonie i byłym mężu. Wciąż organizowano kampanie przeciwko Rumunom, cyberpedofilom i złodziejom w sklepach z papierosami. A tymczasem największe zagrożenie czekało podczas rodzinnych obiadków.”
I to na człowieku oparta jest intryga
kryminalna. Na człowieku i miejscu, bo zarówno Matera, cały region Basilicaty i
Rzym grają tu równie ważną rolą, co ludzie. Odwiedzamy różne miejsca,
przyglądamy się natężeniu ruchu turystycznego, zachwycamy się małymi,
urokliwymi wioskami i przeklinamy dziurawe drogi, które podczas ulewnych
deszczy zamieniają się w rwące potoki. Tam pcha nas zagadka kryminalna, trop,
którym podążamy w poszukiwaniu odpowiedzi na to, co i kto stoi za tym, co stało
się z Donatą. Przyglądamy się jej rodzinie, przyjaciołom, odwiedzamy szeptuchy
i aspirujące aktorki. Śledzimy połączenia telefoniczne, paragony i inne detale,
które mogą naprowadzić na jakiś ślad. Jaki? Nie wiadomo - może chodzi o aferę
polityczną? A może jednak coś bardziej prywatnego? Śledztwo prowadzone jest
przyjemnym tempem, jest przecież czas na zwiedzanie, na dobrym humor, dobre
jedzenie i prywatność Immy, ale jednak w tym tomie nie tracimy go z oczu, cały
czas jest tu, jest osią, dobrym szkieletem powieści.
“Jeżeli jednak zapytasz o drogę, dziewięćdziesiąt procent odpowiada: idź tam, gdzie kiedyś stał młyn, skręć przed starym zbiornikiem, przejdź obok zburzonego kościoła. Wszystkie te budynki nie istniały od dziesiątek lat, a czasami znano je tylko ze słyszenia. Jakby prawdziwe miasteczko nie było tym, które wszyscy mieli przed oczami, ale innym, niewidzialnym, składającym się tylko ze wspomnień.”
Muszę przyznać, że podoba mi się to, jak wiele
tematów Mariolina Venezia jest w stanie zmieścić w jednej, niewielkiej książce.
Poza całkiem fajną intrygą kryminalną i nieszablonowymi postaciami, które
nadają powieści sporo humoru, poznajemy miejsce akcji całkiem nieźle, uczymy
się o problemach, z jakimi borykają się mieszkańcy tych ziem. Jest też miejsce
na uniwersalne spostrzeżenia, na nieco krytyki prawa włoskiego, jak i po prostu
świetny włoski, południowy klimat - zapomniane miasteczka, stare gospodarstwa,
wyroby z gliny kontra rolexy, wielkie przyjęcia i luksusowe apartamenty.
Wszystko to łączy styl - oryginalny, do którego trzeba się przyzwyczaić i który
wymaga od czytelnika uwagi, ale gdy już mu się ją da, to odpłaca się ironią tak
dobrą, że można się zwyczajnie pośmiać w głos. Kończąc recenzję tomu pierwszego
pisałam o przeczuciu, że kolejna część będzie bardziej w odbiorze przyjazna - z
wielką radością mogę teraz bez wątpliwości stwierdzić, że przeczucie mnie nie
zawiodło i faktycznie przy “Pogodzie pod psem” bawiłam się naprawdę dobrze. Czy
to tendencja zwyżkowa i tom trzeci będzie jeszcze lepszy? Wystarczy, że będzie
na poziomie drugiego i mnie to satysfakcjonuje - tak czy inaczej, czekam!
“Wspólne dobro. No jasne, W imię którego popełniono największe zbrodnie ludzkości.”
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Oficyną Literacką Noir sur Blanc.
Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej)
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz