października 05, 2020

"Dziki łubin" Charlotte Link - recenzja przedpremierowa


Autor: Charlotte Link
Tytuł: Dziki Łubin
Cykl: Czas burz, tom 2
Tłumaczenie: Anna Makowiecka - Siudut
Data premiery: 14.10.2020
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 608
Gatunek: powieść obyczajowa / historyczna

Charlotte Link to jedna z najpopularniejszych współczesnych niemieckich pisarek znanych na całym świecie. Debiutowała pod koniec lat 80tych XX wieku, do tej pory wydała ponad 20 powieści, które w samych Niemczech sprzedały się w kilkunastu milionach egzemplarzy. Jej nazwisko automatycznie kojarzy się z gatunkiem thriller / kryminał, jednak warto też zwrócić uwagę na trylogię, która odbiega od tego gatunku, a która powstała w latach 90tych poprzedniego wieku. Te trzy powieści są bardzo cenione w ojczystym kraju pisarki, powstała nawet ich ekranizacja, ale u nas jakoś niewiele o nich wiadomo. Dowodzi tego już sam fakt, że tylko tom pierwszy pt. „Czas burz” był już w Polsce wydany w 2001 roku. Nie dotarłam do informacji, by pozostałe dwa tomy kiedykolwiek wcześniej były u nas w polskim przekładzie dostępne. Dopiero teraz, dzięki Wydawnictwu Znak, polski czytelnik będzie mógł się zapoznać z pełnym cyklem trzech powieści. Pierwszy tom pt. „Czas burz” miałam okazję zrecenzować kilka miesięcy po jego premierze (recenzja – klik!), teraz tom drugi pt. „Dziki łubin” otrzymałam przedpremierowo. Mam nadzieję, że na tom trzeci (i niestety ostatni) Wydawnictwo nie da nam długo czekać – najchętniej od razu czytałabym dalej, ale z drugiej strony ta seria podoba mi się na tyle, że nie chcę, by tak szybko się kończyła… Szkoda, że to tylko trylogia!

Maj 1938 rok, Prusy Wschodnie, Lulinn. Belle, dziewiętnastoletnia najstarsza córka Felicji, wychodzi za mąż za aktora Maxa Marty’ego. Do rodzinnej posiadłości ziemskiej zjeżdża się z tej okazji cała rodzina nie zważając na coraz bardziej niepokojące nastroje panujące w stolicy Niemiec. Felicji jednak nie udaje się dotrzeć – musi pomóc przyjacielowi, wspólnikowi, Żydowi uciec z Monachium. Widmo wojny jest coraz wyraźniejsze, Hitler rośnie w siłę i rozpoczyna militarną mobilizację, a każdy kto nie jest rodowitym aryjczykiem przestaje czuć się bezpieczny… Jak w nowej rzeczywistości odnajdzie się cała rodzina Felicji? Co stanie się z jej przyjaciółmi, Sarą i Martinem, którzy mają żydowskie korzenie? I co z Lulinnem, posiadłością, która przetrwała już jedną wojnę? Czy i tym razem uda im się ocalić, co najważniejsze?
„… w takich wielkich, starych rodzinach jak ta zawsze szczególnie piękny wydawał mi się ów niekończący się cykl. Śmierć, narodziny, śmierć, narodziny, i znowu… Ciągle pojawia się nowe życie. A jeśli rodzina trzyma się razem tak jak wasza i kiedy jej jądrem jest miejsce takie jak Lulinn, wokół którego wszyscy się gromadzą, to owo życie nigdy nie przeminie. I w takiej rodzinie z Lulinnem w tle jest pani bezpieczna.”
Książka podzielona jest na pięć części, każda z nich składa się z kilku rozdziałów. Całość poprzedzona jest drzewem genealogicznym rodziny Domberg i Degnelly, co jest dobrym przypomnieniem postaci w powieści występujących znanych z tomie pierwszego. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, jest wszechwiedząca, skupia się nie tylko na wydarzeniach, ale i przeżyciach i przemyśleniach bohaterów. Naprzemiennie obserwuje każdego członka rodziny Degnelly. Styl jest przyjemny, książkę czyta się bezproblemowo, choć w tym tomie zauważyłam, że autorka trzyma się pewnych sformułowań, które w kółko powtarza (np. najbardziej wpadło mi w oko takie sformułowanie jak ‘kamień na kamieniu’). Nie jest to jednak duża wada, szczególnie jeśli pamięta się o tym, że była to jedna z pierwszych książek autorki i pisała ją w dosyć młodym wieku.

Wydarzenia powieści toczą się w latach 1938 – 1945 na terenie kilku krajów. Oczywiście większość obserwujemy okiem niemieckiej rodziny – Felicja żyje w Monachium, jej córka w Berlinie, a Modesta (kuzynka) z prababką nadal zamieszkują Lulinn. Oczami tych pierwszych dwóch kobiet obserwujemy postęp wojny, jak z roku na rok coraz mocniej wpływa na ich życie. Nie jest to jednak tylko ta jedna perspektywa – wydarzenia obserwujemy też okiem małżeństwa żydowskiego – Sary i Martina, żydowskiego wspólnika Felicji, Alexa, jej byłego męża, który jakiś czas temu wyjechał do Ameryki, a teraz postanawia wrócić. Dostajemy też raport z frontu, na który wysłanych zostaje kilku mężczyzn z rodziny. Mamy też wgląd w sytuację Francji poprzez Filipa i Claire. Dzięki takiemu rozłożeniu postaci obserwujemy wydarzenia osób popierających Hitlera, tych mu przeciwnych, a także, jak Felicja, obojętnych. Widzimy jak wygląda sytuacja Żydów, żołnierzy niemieckich na froncie i ruchu oporu zarówno w Niemczech, na przykładzie Maksyma, jak i później we Francji. Z roku na rok widać jak sytuacja każdego z bohaterów się zmienia, a ich losy oddane zostały bardzo realnie i przejmująco. Oczywiście wszystko to zmusza do refleksji nad bezsensem wojny, nad losem ludzi, którzy nawet nie chcieli walczyć, a zostali do tego zmuszeni. Widać jak wojna wpływa na każdego z nich, jak rujnuje życia i zdrowie. Warto też podkreślić, że przez osadzenie fabuły w rodzinie niemieckiej, dostajemy tu wgląd w to, jak to wyglądało od strony Niemiec, od zwykłych ludzi tam żyjących. Tyle mówi się o tym, jacy Niemcy byli źli, ale to przecież nie Niemcy, a naziści, psychopaci na usługach Hitlera. Zwyczajni Niemcy, tak jak wszyscy, doznali ogromnego bólu, stracili dachy nad głową, część rodziny i majątki… Ogromnie poruszyły mnie fragmenty powieści, w których opisywany był bombardowany co noc Berlin – dlaczego zwykli ludzi stracili wszystko w imię jakiegoś szaleńca? Na którego część z nich nawet nie głosowała? Dlaczego to oni, a nie rządzący, obrywali najmocniej? Te pytania nasuwają mi się przy każdej powieści, która toczy się na tle wojny – dlaczego zwykli ludzie mają płacić za decyzje kilku osób stojących przy władzy? To przecież jest takie niesprawiedliwe, takie bezsensowne… A mimo to wojny rozpętywane są nadal…
„ – A któż jest jej winien [wojny]? – spytał Paul. – Najmniej ci, którzy muszą za to wszystko płacić. Natomiast ci, którzy do tego wszystkiego doprowadzili, nie pojadą na front. Do nich nikt nie będzie strzelał.”
Ale wróćmy do książki i postaci w niej przedstawionych. Połowa fabuły opiera się na postaci Felicji – kobieta jest już dojrzała, wiele przeszła w swoim życiu, jednak dalej nie znalazła szczęścia, nie wyleczyła się z miłości do Masyma. Dalej nie umie okazywać rodzinie uczuć, dalej biznes liczy się dla niej na co dzień najmocniej. Jednak tak jak i podczas pierwszej wojny, tak i teraz, gdy rodzina jest w potrzebie, Felicja robi wszystko, by jej pomóc, bierze na swoje barki wszystko, czego nie potrafią unieść inni. To w głębi duszy naprawdę dobra kobieta, która czasami przez zagubienie, czasami przez dumę czy niemożność wyrażenia uczuć, sprawia wrażenie zimnej i oschłej. Przy tym tomie zdecydowanie mogę powiedzieć, że doceniam i rozumiem tą postać.
Druga połowa fabuły opiera się na córce Felicji, Belle. Teraz to ona po części przejmuje dowodzenie, a że jest dokładnie taka jak matka, mimo szaleństw i nierozważnych decyzji, kiedy przychodzi co do czego, to właśnie ona bierze sprawy w swoje ręce. Jest to też postać, która podczas tych 7 lat zmienia się najmocniej – od dosyć rozkapryszonej pannicy, która myśli, że zaraz cały świat padnie do jej stóp, aż do kobiety dojrzałej, smutnej i mocno pokiereszowanej przez los. Może przez to, że Felicja już jej przetarła szlaki, gdyż w tomie pierwszym zachowywała się podobnie, nie miałam ze zrozumieniem Belle problemów – zapałałam do niej sympatią od początku, a im dalej, tylko mocniej do mnie trafiała.
„ – Wy i wasz Lulinn! – Christine się roześmiała i zabrzmiało to gorzko. – Dzięki tej posiadłości jesteście niesłychanie pewne siebie! I wydaje wam się też, że dzięki temu wszystko wam wolno. Jesteśmy z Lulinna! Od tych kilku mórg ziemi gdzieś w Prusach Wschodnich i od imponującego drzewa genealogicznego uzależniacie wszystko, to nieomal podstawa waszej egzystencji.”
Prócz ogromnie ciekawych postaci warto też wspomnieć o ich posiadłości rodzinnej – Lulinnie, położonym w Prusach Wschodnich. To nie tylko kawałek ziemi, ale i ostoja dla całej rodziny. Każdy z nich spędził tam beztroskie chwile wolności, każdy z nich kojarzy te miejsce ze spokojem i bezpieczeństwem. To ich przystań, ich kotwica. Miejsce, które spaja całą rodzinę. Co się stanie kiedy go zabraknie? Kiedy zostanie im odebrany? Lulinn opisany jest z wyczuciem, sama, tak jak i bohaterowie, zaczęłam uwielbiać to miejsce, ten klimat i panujący tam spokój. To jakby kolejny bohater powieści, bo ta posiadłość odgrywa w życiu całej rodziny naprawdę ogromną rolę, wzbudza dużo uczuć i jest świadkiem kilku najważniejszych chwil w życiu każdego z nich.
„Nawet nie pomaga mi to, że jestem w Lulinnie. A dawniej zawsze pomagało. Lulinn stanowił całkowicie bezpieczne schronienie. Na śmiecie mogło się dziać Bóg wie co, ale tu wszystko było takie jak dawniej. Ale tym razem… mój niepokój i rozpacz nie mijają. Patrzę na aleje pod dębami, konie, ogród różany, ale o wiele wyraźniej widzę czołgi.”
Na koniec kilka słów o tle historycznym – autorka ewidentnie ma dużą wiedzę na temat tego okresu historycznego. Zgrabnie wplata informacje polityczne, akcje militarne w fabułę powieści i przedstawia to tak, że całość ogromnie ciekawi. Nie popada jednak w szczegóły, dowiadujemy się głównie tego, co jest istotne dla fabuły powieści.

„Dziki łubin” to powieść napisana z rozmachem. To świetna saga rodzinna przedstawiona na tle kluczowych wydarzeniach historycznych dla Niemiec, a i całego świata XX wieku. Autorka na podstawie przeżyć jednej rodziny i ich bliskich opisuje los, który podzieliły miliony, niezależnie od miejsca zamieszkania. Opisuje ból i bezsens wojny, biedę i codzienną walkę o dalsze życie. Warto też podkreślić, że daje czytelnikom spoza Niemiec dobry obraz tego, jak wyglądało wtedy życie zwyczajnych mieszkańców tego kraju. Świetnie opisuje zawirowania polityczne, społeczne, a wszystko to na charyzmatycznych i odważnych postaciach, głównie kobiecych. Ród z Lulinna, to ród silny, odważny, który swoją energię czerpie z rodzinnej ziemi, która wzbudza w nich poczucie bezpieczeństwa i mocy. Nie obyło się też bez wzruszeń i druzgocących zwrotów akcji. Ogólnie książkę czytało mi się szybko i dobrze, a losy rodziny Degnelly znowu wciągnęły mnie tak, że koniecznie chcę przeczytać jak najszybciej tom trzeci!

Moja ocena: 8/10


Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz