Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Nieboszczyk
sam w domu
Data premiery: 28.10.2020
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 320
Gatunek: komedia
kryminalna
Alek Rogoziński to jeden z naszych najpopularniejszych
polskich autorów komedii kryminalnych. Na swoim koncie ma już 15 książek, w tę
środę premierę będzie miała szesnasta. Autor debiutował w roku 2015, więc jak
na 5 lat istnienia na polskim rynku książek, jego dorobek jest naprawdę spory.
Dodatkowo jedna z jego ostatnich powieści „Raz, dwa, trzy… giniesz Ty!”
doczekała się inscenizacji teatralnej. Na co dzień autor rozbawia swoich fanów
na fanpage’u, gdzie w dobrze nam znany, zabawny i zarazem ironiczny sposób
komentuje rzeczywistość.
Nieraz już podkreślałam, że Rogoziński to jeden z moich
topowych twórców komedii kryminalnych, czytałam wszystkie jego książki - są dla
mnie gwarancją poprawy humoru. Nie śmieję się może przy nich do łez (choć i to
się zdarzało), ale przez większą część lektury uśmiech nie schodzi z mojej
twarzy 😊
Historia „Nieboszczyka samego w domu” toczy się w czasie
Świąt Bożego Narodzenia. Na Wigilię do jednej z kamienic w miejscowości Morderczo
zjeżdżają się krewni. Do Rozalii przyjeżdża stary, schorowany ojciec, który
jest fanem numizmatyki, do starszej pani wnuczka Pola, do swojej matki
komisarza Darski z narzeczoną Betty. Maria i Krystian spodziewają się wizyty
rodziców, jednak ich plany krzyżuje… trup Świętego Mikołaja pod ich własną
choinką! Jak to się stało, że tam umarł?! Kto ukrywa się pod jego strojem? Jak
wszedł do mieszkania? I najważniejsze – kto go zabił?! Na szczęście komisarz
Darski jest na miejscu, więc zaraz się wszystkim zajmie…
Książka składa się z prologu, 11 rozdziałów i epilogu.
Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, obserwuje naprzemiennie
każdego z bohaterów powieści i przedstawia czytelnikowi ich punkt widzenia.
Styl, w jakim napisana jest książka, jak zawsze jest lekki i przyjemny, pełen
humoru. Narrator nie szczędzi nam uszczypliwych komentarzy na temat postaci,
bogato oddaje ich myśli krążące po głowie. Często też nawiązuje do wydarzeń z
naszej rzeczywistości, do tematów, jak i do postaci i wydarzeń ze swoich
poprzednich książek. Oczywiście nie będzie to przeszkodą dla zrozumienia fabuły
dla czytelników, którzy po raz pierwszy spotykają się z tym autorem, a dla
fanów to dodatkowa atrakcja. Humor znajdziemy również w dialogach i sytuacjach,
jest też sporo dygresji, głównie w przemyśleniach postaci – z początku
wystraszyłam się, że może ich być za dużo, ale po drugim rozdziale wszystko
zostało wyważone.
„Zabierz tę misę do kuchni i powiedz Frankowi, że jeśli znowu zepsuje smak ratatouille’a, to przejdzie do historii jako kulinarny van Gogh. Za trzy kwadranse ma tu stać przede mną arcydzieło, po spróbowaniu którego nawet Magdzie Gessler wyprostowałyby się loki z wrażenia. Już! Odmarsz!”
Jak zawsze u Alka bohaterów mamy sporo. Cała akcja toczy się
w jednej kamienicy i w jej okolicy, grono podejrzanych jest zamknięte. Żeby
czytelnik nie pogubił się z początku kto jest kim, mamy przygotowaną z przodu
ściągawkę krótko i zabawnie opisującą każdą z występujących postaci. Oprócz
Darskiego i Betty wszyscy bohaterowie pojawiają się po raz pierwszy, każdy jest
ciekawy, przyjemnie przedstawiony – choć oczywiście niepozbawiony wad, które
najczęściej, jak to w komedii bywa, są lekko wyolbrzymione. Mamy tu np.
nawiedzoną artystkę, która na co dzień prowadzi sklep z fajerwerkami, maga –
wróżbitę, który, co prawda daru widzenia nie posiada, ale bardzo się stara, i
(co jest chyba nowością!) dwójkę nieletnich bohaterów – Pola i Kacper mają po 8
lat, w Morderczym nudzą się niemiłosiernie, przez co ich udział w śledztwie
jest tu kluczowy. Nie wiem jak autor podczas pisania (chyba też? W końcu
przyznaje się, że jest fanem Chmielewskiej), ale ja, gdy czytałam o ich
przygodach, cały czas miałam w głowie Janeczkę i Pawełka, małoletnich bohaterów
cyklu komedii kryminalnych Joanny Chmielewskiej, tym bardziej że również tu
towarzyszył im pies. To bardzo miłe nawiązanie! Na koniec muszę jeszcze
wspomnieć o postaci, która rozbawiła mnie najmocniej! Okazało się, że Tygrys
Złocisty, warszawski gangster znany z kilku wcześniejszych powieści
Rogozińskiego, ma brata w Morderczym! Więcej nie powiem, żeby nie psuć
niespodzianki tym, którzy znają Tygrysa 😉 Jego brat to równie oryginalna i zabawna
postać!
„Darski poczuł się trochę bezradny.- Co, co? – bardziej jęknął, niż zapytał.- No, czy ma pan jakieś pytania? – Pola popatrzyła na niego ze zdziwieniem. – Pan chyba nie jest mądry, prawda?W każdych innych ustach zabrzmiałoby to impertynencko, ale akurat w tym przypadku owa wypowiedź miała wydźwięk jedynie szczerej troski.”
Jeśli chodzi o intrygę kryminalną, to nie jest ona
specjalnie skomplikowana, jednak namnożenie postaci i wspomniane już częste
dygresje budują wokół niej pełną otoczkę, tak że ciężko wpaść na jej
rozwiązanie przed finałem. Który swoją drogą jest bardzo spektakularny! W
książce, prócz małego hołdu dla Chmielewskiej, znajdziemy też trochę innych
nawiązań – już choćby sam tytuł nasuwa na myśl film, który nieodłącznie kojarzy
się ze świętami 😊 Zamknięte grono podejrzanych nawiązuje do
klasyki kryminału, jest tu też pewna scena z komedii romantycznych. Ogólnie
książka jest na tyle zajmująca, że podczas lektury nawet nie zastanawiałam się
nad typowaniem mordercy, a na tyle lekka, że nie trzeba się przy niej wysilać –
tylko śmiać i relaksować.
„Kwadrans później zziajany i spocony Darski dokładnie pojął, dlaczego prace domowe, a szczególnie te kuchenne, nazywane są przez płeć piękną ‘robotą na pełny etat’, i doszedł do wniosku, że łapanie bandytów to pikuś w porównaniu ze skoordynowaniem wszystkich czynności dotyczących obiad.”
Ogólnie „Nieboszczyk sam w domu” to naprawdę przyjemna,
lekka komedia kryminalna, pełna zabawnych sytuacji, komentarzy i nawiązań do
świata rzeczywistego. Mimo wielości bohaterów, każdy z nich jest na tyle
charakterystyczny, że po pierwszym zapoznaniu już się ich nie miesza. Fabuła zahacza
o wiele ciekawych tematów, intryga jest w miarę prosta i nieskomplikowana, acz
i tak moim zdaniem trudna do odgadnięcia. Fajnym dodatkiem było wprowadzenie
postaci dziecięcych i brata Tygrysa, oczywiście też pojawienie się na miejscu
Darskiego, co prawda nikogo nie dziwi, ale czytelnik może też ujrzeć go trochę
w innym świetle niż dotychczas. Podsumowując jestem z lektury zadowolona,
dostałam to czego się spodziewałam – dobrą, lekko ironiczną rozrywkę na dwa –
trzy wieczory. „Nieboszczyk sam w domu” to na pewno ciekawa i inna od
większości dostępnych na rynku historia świąteczna! 😊
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia
Mroczna Strona!
Książka dostępna jest też w abonamencie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz