listopada 25, 2020

"Szklane skrzydła motyla" Katrine Engberg

 

Autor: Katrine Engberg
Tytuł: Szklane skrzydła motyla
Cykl: Kørner i Werner, tom 2
Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak - Nowotny
Data premiery: 13.10.2020
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 340
Gatunek: kryminał
 
„Szklane skrzydła motyla” to drugi tom kryminalnego cyklu, którego akcja toczy się w Kopenhadze. Autorka, dunka Katrine Engberg, tancerka, choreografka i reżyserka, na rynku literackim debiutowała w 2016 roku książką otwierającą cykl pt. „Stróż krokodyla”. Na ten moment seria liczy już cztery tomy, w Polsce ukazały się dwa. Autorka ceniona jest za zgrabne portrety psychologiczne postaci oraz umiejętne splatanie wątków fabuły.
„Wiedziałaś, że starożytni Grecy wierzyli, że dusza, opuszczając ciało, przybiera kształt motyla? To piękna myśl w godzinie śmierci.”
Historia przedstawiona w tym tomie rozpoczyna się pewnego październikowego deszczowego dnia. O świcie rozwoziciel gazet przypadkowo zauważa w fontannie w centrum miasta ciało 50letniej kobiety. Jest nagie, szybko okazuje się też, że pozbawiane krwi, a na jej nadgarstkach pozostawione zostały dziwne malutkie rany… Policja szybko zdobywa nagrania z monitoringu, jednak na nich widać tylko jakąś postać, która przywiozła ciało rowerem towarowym… Kto dopuścił się takiego zbrodni? Dlaczego pozbawił ciało krwi i wrzucił je do fontanny? Kim jest zamordowana kobieta? A przede wszystkim czy jest to odosobniona zbrodnia czy dopiero początek serii?
 
Książka składa się z prologu i 27 rozdziałów rozdzielonych na 6 dni śledztwa. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, przedstawia wydarzenia z punktu widzenia kilku głównych postaci. Styl jest spokojny, uważny, atmosfera dosyć gęsta i mroczna, można więc powiedzieć, że przytłaczająca. Dodatkowo mocno oddziałuje tu pogoda – większość śledztwa prowadzona jest w czasie deszczu w zimnej, mocno jesienniej atmosferze.
 
Jak wspomniałam, wydarzenia w powieści przedstawione są z punktu widzenia kilku postaci. Z początku muszę przyznać, że trochę gubiłam się kto jest kim, przypuszczam jednak, że to przez to, że nie znam poprzedniego tomu serii – większość postaci, jak policjant Jeppe i jego partnerka Anette, która teraz jest na urlopie macierzyńskim, czy starsza pani, znajoma Jeppego – Esther, na pewno pojawiali się już wcześniej. Dodatkowo dostajemy też kilka postaci powiązanych bezpośrednio z tym śledztwem, a jako że szybko okazuje się, że ofiary są powiązane z ośrodkiem psychiatrycznym dla młodzieży, to większa część akcji toczy się wśród pielęgniarek, opiekunów i chorych. Wychodzi więc na to, że narrator obserwuje co najmniej sześć, jak nie więcej osób, akcja cały czas przeskakuje z jedną na drogą, co z początku wprowadza duże zamieszanie. Da się jednak do tego przyzwyczaić, jak już skojarzymy kto jest kim, to książkę czyta się dużo lepiej.
„Są ludzie, którzy jedzą, żeby żyć, i tacy, którzy żyją po to, żeby jeść. Anette często powtarzała to Svendowi podczas ich wspólnie spędzonych dwudziestu pięciu lat. Oboje wiedzieli, że on należał do tej drugiej kategorii. Zanim rano otworzył oczy, już myślał o tym, co przygotuje na kolację. Często zaraz po śniadaniu zagniatał ciasto albo nastawiał gulasz. I za to Anette kochała go jeszcze bardziej.”
Co do samych postaci, to oddane są w sposób mocno przekonywujący, autorka skutecznie weszła im w głowy – to tyczy się zarówno głównych postaci, jak i tych pojawiających się tylko w tym tomie. Każda z nich przedstawia też osobny problem. Jeppe to mężczyzna chyba koło 40stki, niedawno się rozwiódł i musiał sprzedać mieszkanie, więc chwilowo pomieszkuje u matki, która nie daje mu spokoju. Dodatkowo związał się z koleżanką z pracy, która również jest po rozwodzie, ma już jednak dwójkę dzieci. Jeppe boi się znowu zaangażować, chociaż czuje, że z tą kobietą mógłby stworzyć dom. Jednak to, że razem pracują, nigdy nie rozmawiają na poważnie i fakt, że Jeppe nawet nie poznał córek kobiety, a i jego doświadczenia z przeszłości mocno wszystko komplikują.
Anette, normlanie partnerka Jeppego, jest teraz na urlopie macierzyńskim. To bardzo ciekawa postać, która prawdopodobnie cierpi na depresję poporodową, a przynajmniej jakieś jej lekkie studium. Mąż wygląda na to, że nic nie rozumie, a Anette w swoim zagubieniu jest całkiem sama. To naprawdę świetnie przedstawiona postać.
Tak samo jest z Esther, która od kilku lat jest ma emeryturze, utraciła w krótkim czasie dwie ukochane osoby i mimo że chce, to nie za bardzo umie się po tym pozbierać. Czytelnik obserwuje jak wraca jej chęć życia, jakie emocje nią targają i jaką walkę ze sobą stacza.
Postaci jest jeszcze dużo więcej, jak na przykład niestabilna emocjonalnie pielęgniarka, psychiatra, czy dziewczyna, która kiedyś leczyła się w szpitalu psychiatrycznym, a teraz żyje w przyczepie kempingowej na nielegalnym osiedlu… Każda z nich przedstawiona jest przekonywująco, z wyczuciem, to faktycznie duży plus tej powieści.
 
Druga kwestia, która podobno ma być bardzo zgrabnie napisana to przeplatanie się wątków fabularnych. Ja tutaj może doczepiłabym się do ich ilości, bo tak jak pisałam z początku trochę się w tych przeskokach fabularnych gubiłam. Ostatecznie jednak wszystko ładnie splata się w całość, każdy puzzel trafia na swoje miejsce tworząc pełny obrazek. Intryga kryminalna jest skomplikowana i zaskakująca – naprawdę nie byłam w stanie domyśleć się jej rozwiązania.
„Lubił to miejsce, cenił piękno starych budynków. Przeżyły ludzi, którzy je wznosili, przypominały mu o minionych czasach, kiedy tworzono rzeczy po to, by trwały.
Społeczeństwo się zmieniło. Dzisiaj pralki psuły się dwa miesiące po upływie gwarancji, domy wznoszono z wełny mineralnej i gipsu, a cierpienie łagodzono za pomocą środków przeciwbólowych, nie zastanawiając się nad lego przyczynami. Leczono objawy.
Zwycięstwo lenistwa i bankructwo systemu.”
Ogólnie „Szklane skrzydła motyla” to dobry, dosyć mroczny, deszczowy kryminał. Akcja powieści toczy się dosyć spokojnym rytmem, trochę dynamizmu nadają mu częste przeskoki narracji na kolejne postacie, jednak i tak cały czas ma się wrażenie, że wszystko usnute jest mgłą. Postacie, szczególnie kobiece są naprawdę dobrze oddane, chętnie poczytałabym więcej o losach Anette i Esther. Podobało mi się też osadzenie akcji wśród lekarzy, chorych i pielęgniarzy, a także poruszenie tematu depresji poporodowej, mimo że nie jest to powiedziane wprost. Ogólnie jestem z lektury zadowolona, może nie wciągnęła mnie tak, że nie mogłam książki odłożyć, ale nie żałuję spędzonego z nią czasu, a i możliwe, że w przyszłości sięgnę po kolejne tomy tego cyklu.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz