listopada 26, 2020

"Cios kończący" Mariusz Czubaj

 

Autor: Mariusz Czubaj
Tytuł: Cios kończący
Cykl: Polski psychopata, tom 6
Data premiery: 16.09.2020
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 288
Gatunek: kryminał
 
Mariusz Czubaj to nazwisko, które zakorzenione jest w polskim kryminale od dawna. Jak sam autor przyznaje, swoją przygodę z tym gatunkiem zaczynał, gdy rocznie na naszym rynku pojawiało się 20 tytułów, a nie tak jak teraz ponad 200. Od początku towarzyszył mu Rudolf Heinz, policjant i profiler, którego profesja w roku 2008, gdy ukazał się tom pierwszy Polskiego Psychopaty pt. „21:37”, była powiewem świeżości, intrygującą nowością. Teraz po dwunastu latach nikogo nie dziwi taki zawód, jednak Heinz dalej pozostaje tak oryginalny jak był kiedyś. Tym razem w „Ciosie kończącym”, tomie szóstym serii, przychodzi nam się pożegnać z nim na zawsze.
I tu trochę wstyd się przyznać, ale ten tom zamykający całą serię był dla mnie pierwszym spotkaniem z piórem pisarza. Tak, miałam wcześniej chęć zapoznać się z cyklem od początku, i to od dobrych kilku lat, tylko jak to często bywa, nigdy nie było na to dobrego czasu. Teraz za namową wydawnictwa sięgnęłam po tom ostatni, żeby w końcu przekonać się w jakim stylu pisze autor, jak wyglądają jego książki i czy powinnam to nazwisko wpisać na stałą listę czytelniczą. Czy zrobię to ostatnie, to jeszcze nie wiem, ale po lekturze „Ciosu kończącego” na pewno mogę powiedzieć, że chciałabym zapoznać się z Heinzem od początku.
 
Rudolf Heinz od dobrych kilku lat nie pracuje już w policji. Za sobą ma też bardzo burzliwe życie prywatne, wiele osobistych problemów, z którymi mniej lub bardziej skutecznie starał się uporać. Teraz, po długiej przerwie, postanawia wrócić do swojego zespołu – na pierwszym z koncertów zaczepia go młoda policjantka Sylwia Świętoń. Chce, by Heinz pomógł jej w sprawie, mężczyzna jednak odmawia. Po kilku dniach spotykają się znowu, tym razem Sylwia osiąga to co chciała – Heinz bierze materiały. Okazuje się, że chodzi o młodą dziewczynę, Justynę Słowik, która została brutalnie zamordowana w swoim mieszkaniu. Sprawa dziwnie szybko ucichła, stwierdzono motyw rabunkowy, sprawcy nie znaleziono. Jest jednak kilka detali, które do tej teorii nie pasują, więc Heinz postanawia pomóc policjantce i przeprowadzić własne, prywatne śledztwo. W tym czasie na terenie Katowic ktoś zabija trzy osoby – prokuratora, ojca i syna, którzy kiedyś zrobili coś złego…
„Świat zbudowany jest z pustki. Z pustki, kraterów, szczelin, wrogich pułapek i przepaści. Próbujemy je pokonać, zaradzić im i je zasypać, niekiedy robimy to z sensem, a niekiedy nie. Każdy pracuje na własny rachunek.”
Książka składa się z prologu i dwóch części liczących w sumie 41 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego gdy narratorem jest Heinz, w trzeciej osobie czasu przeszłego gdy skupia się na innych postaciach powieści jak np. Świętoń czy morderca. Te drugie jednak są małymi odstępstwami od reguły, przerywnikami, to Heinz wiedzie prym. Styl, w jakim napisana jest powieść, jest ciekawy, szczegółowy, tworzący dosyć duszną atmosferę. Heinz jako narrator często jednak ją rozładowuje rzucając jakieś trafne, ironiczne spostrzeżenia czy odzywki. Oczywiście jako że to on przedstawia nam większą część historii, to nie sposób oddzielić jego postaci od ogólnych wrażeń z powieści, ale o tym za chwilę. Ja większą część historii wysłuchałam w formie audiobooka w rewelacyjnej interpretacji Leszka Filipowicza, który swoją drogą użyczał swojego głosu Heinzowi przez całą serię – na podstawie przesłuchanego ostatniego tomu muszę przyznać, że zrobił to świetnie, książki słuchało się naprawdę dobrze. Całość nie przytłacza, jest zajmująca i ciekawa.
 
To teraz skupmy się chwilę na Heinzu, który jako narrator jest czynnikiem decydującym czy książka czytelnikowi się spodoba czy nie. Oczywiście ja nie znam go z poprzednich części, a więc i moja wiedza na jego temat jest ograniczona, mogę Wam opowiedzieć o tym, czego dowiedziałam się z tego tomu. Heinz to człowiek mocno oryginalny. Nazywany przez wszystkich Hipisem, raczej stroni od ludzi. Kocha grać na gitarze, lubi stary rock, dobrze zna karate. Przez całe życie to właśnie praca, tropienie morderców, których nikt inny nie potrafił złapać, było sensem jego istnienia. Miłości i życie osobiste zawsze schodziło na plan dalszy. To indywidualista, trochę buntownik, z ironicznym, cynicznym podejściem do życia, który czytelnikowi nie szczędzi tego typu komentarzy. Prawdopodobnie w prawdziwym życiu bym się z nim nie polubiła, gdybym spotkała go na klatce schodowej czy w pubie, pomyślałabym że to zrzędliwy starszy pan, jednak jako postać literacka nadaje się znakomicie – jest szczery, ironiczny, ale przedstawiony z takim wyczuciem, że pod koniec naprawdę było mi smutno się z nim rozstawać.
 
„Cios kończący” niezależnie jak bardzo związany z głównym bohaterem jest jednak przede wszystkim kryminałem. I to takim rasowym, nie skupiającym się na niczym innym. Atmosfera jest gęsta, zbrodnie okrutne, a śledztwo trudne, jednak cały czas posuwające się powoli do przodu. Razem z Heinzem przyglądamy się dowodom, przepytujemy świadków, choć nie analizujemy na bieżąco – dopiero w finalnej scenie bohater ujawnia nam wnioski do których doszedł, wyjawia rozwiązanie zagadki. Intryga kryminalna więc może nie jest specjalnie dynamiczna z początku, ma jednak swój wielki finał. Jest dobrze zbudowana, ciekawi czytelnika, narrator zostawia nam gdzieś tam okruszki tropów, które dopiero pod koniec da się skleić w całość.
 
Podsumowując, „Cios kończący” to rasowy kryminał. Fabuła, zbrodnia i intryga zbudowane są klasycznie, czytelnik skupia się na śledztwie i obserwowaniu bohaterów. Całość przedstawiona jest oczami głównego bohatera, Heinza, mężczyzny po przejściach, który teraz, ostatni raz, zgadza się przeprowadzić śledztwo. Na pewno przez nieznajomość tomów poprzednich nie wyłapałam wielu nawiązań, jednak nie stanowiło to dla mnie problemu – tę książkę po prostu czyta się dobrze, fabuła wciąga, główny bohater intryguje, ale i przez swoją oryginalność wzbudza sympatię. Jeśli szukacie dobrego, rasowego kryminału, to „Cios kończący” na pewno Was zadowoli. A dla tych, którzy pomijają w książce podziękowania autora – tym razem przeczytajcie posłowie. Autor ładnie podsumowuje całą serię, dzieli się cząstką siebie i swoimi przemyśleniami na temat całej historii Heinza – naprawdę warto to przeczytać – daje to pełniejsze spojrzenie na całość, ładnie podsumowuje cykl.
 
Moja ocena: 7/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz