stycznia 19, 2021

"Kobieta w białym kimonie" Ana Johns - recenzja przedpremierowa

 

Autor: Ana Johns
Tytuł: Kobieta w białym kimonie
Tłumaczenie: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Data premiery: 20.01.2021
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 384
Gatunek: powieść obyczajowa / historyczna
 
Ana Johns to z zawodu dziennikarka, która przez ponad dwadzieścia lat pracowała w obszarze sztuk kreatywnych zarówno jako dyrektorka i właścicielka. W roku 2019 zadebiutowała książką pt. „Kobieta w białym kimonie”, do której napisania zainspirowała ją przeszłość jej ojca – amerykańskiego żołnierza marynarki wojennej, który w drugiej połowie lat 50tych XX wieku podczas służby w Japonii zakochał się w tamtejszej kobiecie. Książka od razu zyskała uznanie czytelników, stała się bestsellerem i została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków.
 
Historia „Kobiety w białym kimonie” toczy się na dwóch planach czasowych. W 1957 roku w Japonii Naoko w wieku 17 lat ma wybrać sobie męża. Jej serce opowiada się za Hajime, amerykańskim żołnierzem, w którym zakochała się z wzajemnością. Rodzina jednak twardo stoi przy swoim wyborze – Satoshi, japońskim synu jednego z najbogatszych partnerów biznesowych ojca. Czy dziewczyna opowie się za miłością i sprzeciwi woli rodziny czy jednak ulegnie jej namowom?
Ameryka czasy współczesne. Tori przesiaduje w szpitalu przy umierającym ojcu – to jej ostatni członek rodziny, gdy on umrze, kobieta zostanie sama. Podczas jednej z ich ostatnich rozmów ojciec każe jej przeczytać list, który nosi przy sobie – to list do jego miłości sprzed lat, w którym wspomina o swojej córce. Czy jej ojciec przed założeniem jej rodziny miał inną? Czy ona faktycznie ma gdzieś siostrę? I czy to znaczy, że całe ich życie, które wspomina z czułością, było kłamstwem?
 
Książka składa się z prologu, 40 rozdziałów i epilogu. Każdy z rozdziałów ma określone miejsce i czas, najczęściej wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości toczą się naprzemiennie. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu teraźniejszego przez Naoko oraz w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego przez Tori. Styl powieści jest przyjemny, ładnie wywarzony, książkę czyta się łatwo i bezproblemowo.
„Życie z miłością jest bowiem szczęśliwe. Życie dla miłości to głupota. Życie w duchu „gdyby tylko” jest nieznośne. W ciągu siedemdziesięciu ośmiu lat zaznałam tego wszystkiego.”
Po lekturę tej książki sięgnęłam ciekawa tego, jak wyglądało życie w Japonii pod koniec lat 50tych XX wieku, a i ogólnie japońskiej kultury, która jest tak różna od naszej. Oczywiście to, co przedstawione jest w książce, to tylko mała kropelka w morzu ich obyczajów, jednak nadająca lekturze rzadko spotykanego charakteru. Kraj ten poznajemy oczami Naoko, młodej dziewczyny, która szykuje się do zamążpójścia. Dzięki temu widzimy jaką rolę w podjęciu decyzji wyboru męża odgrywa rodzina, jak wygląda formalne staranie się o rękę dziewczyny, poznanie rodziców przez wybranka i tym podobne momenty. Przyglądamy się wszystkim obrzędom, poczynając od picia herbaty, poprzez branie kąpieli (co nie jest równoznaczne z myciem się), aż po zaślubiny. Autorka opisuje to wszystko z wyczuciem, powoduje, że czytelnik chce poznawać tę kulturę mocniej i bardziej. Dodatkowo w usta bohaterki wplata wiele z japońskiego podejścia do życia, buddyzmu, który równowagę i spokój ceni ponad wszystko. Ja tymi wstawkami byłam urzeczona.
„W Japonii najpierw się myjemy, a potem kąpiemy. Hajime nadal nie rozumie, że jedna czynność służy oczyszczeniu ciała, a druga umysłu.”
Warto też wspomnieć o samej buddyjskiej religii – Naoko często wspomina o przypowieściach opowiadanych przez jej babkę, sama też podczas snów doświadcza podobnych historii, a i na późniejszych stronach książki część tych wierzeń odgrywa w fabule znaczącą rolę. To na pewno nie lada gratka dla europejskiego czytelnika. Oczywiście autorka nie przedstawia tu stricte założeń tej religii, ot uchyla mały rąbek, przez co pobudza ciekawość czytelnika, ale nie zakłóca to odbioru lektury i przekazu z powieści płynącego.
„Nie należy jednocześnie jeść i iść. Trzeba usiąść w celu okazania szacunku czasowi i poświęceniu potrzebnym na to, by zasadzić, zebrać i przyrządzić.”
Drugim zagadnieniem, o którym koniecznie muszę wspomnieć przy okazji omawiania tej lektury, jest Japonia stricte w czasie i po II wojnie światowej, kiedy to na jej terenach doszło do zderzenia dwóch kultur – japońskiej i amerykańskiej. Czy istnieją nawet w tych aktualnych czasach dwie kultury mocniej się od siebie różniące? W latach 40tych i 50tych te różnice były jeszcze większe! Mimo tego zarówno mieszkańcy Japonii jak i żołnierze, którzy zatrzymywali się w bazach na terenach tego kraju, to przede wszystkim ludzie. Otwarci i ciekawi drugiego człowieka, samotni i pragnący miłości. Nic więc dziwnego, że młode japońskie dziewczyny często zakochiwały się w amerykańskich żołnierzach. Niestety wiązały się z tym naprawdę ciężkie konsekwencje, takie związki nie były akceptowane przez japońskie, tradycyjne rodziny, a dziewczyny, które wybrały taką miłość, nigdy już nie mogły wieść życia takiego jak wcześniej. Powieść ta bardzo dobrze to uświadamia, przedstawia ten problem szeroko, poruszając przy tym masę emocji, a i zmuszając czytelnika do refleksji.
„W walce kamienia z wodą to woda w końcu wygrywa. Postanowienie mojej rodziny jest twarde jak kamień, dlatego muszę być nieustępliwa niczym woda.”
Na koniec wspomnę jeszcze o Tori i czasach współczesnych. Pod tą postacią kryje się bardziej uniwersalne zagadnienie dotyczące rodziny, a dokładnie relacji rodzic – dziecko. Czy to, że ktoś jest dobrym rodzicem to znaczy, że jest dobrym człowiekiem? Czy to, że znamy ojca czy matkę właśnie w tej dokładnie roli znaczy, że tak naprawdę faktycznie znamy ich jako człowieka? Dzieci jakoś nigdy raczej nie myślą o tym jacy ich rodzice byli jako nastolatkowie czy młodzi ludzie, jakie przeżywali wtedy historie, a to przecież kształtuje pełny obraz człowieka. Gdy Tori odkrywa przeszłość ojca okazuje się, że przecież już te historie słyszała – ojciec opowiadał jej o tym życiu, ona jednak uznała to za fikcyjne opowieści, które ojciec opowiadał by ją zabawić. Dlaczego wtedy mocniej nie dociekała, tylko przyjęła, że to fikcja? Jako dziecko nawet nie pomyślała, że gdzieś tam kryje się prawda, teraz jest już na to za późno, a dziewczyna sama musi zdecydować, czy chce pozostawić wszystko tak jak jest, czy grzebać w przeszłości rodzica…
„Czas to uparte stworzenie, które uwielbia dręczyć człowieka. Gdy jesteś szczęśliwy, rozkłada skrzydła i leci. A kiedy czekasz, brnie przez błoto, ledwie stawiając kroki.”
Oczywiście w książce „Kobieta w białym kimonie” znajdziecie dużo więcej niż tutaj wspomniałam. To piękna, acz trudna historia miłości i jej konsekwencji w czasach, gdy tego rodzaju uczucie między dwojgiem tak różnych ludzi było praktycznie zakazane. To pełna emocji, wzruszająca, momentami wręcz wstrząsająca historia, która odkrywa przed nami kawałek prawdziwych wydarzeń z czasów i po II wojnie światowej. To też historia odkrywająca tajniki całkiem innej kultury niż nasza. Mimo że na co dzień nie sięgam po tego typu powieści, po lekturze tej książki, mogą z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszę się, że się na nią zdecydowałam.
 
Moja ocena: 8/10
 
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz