lipca 29, 2021

"Czynności wyjaśniające" Sebastian Bachniak

 

Autor: Sebastian Bachniak
Tytuł: Czynności wyjaśniające
Data premiery: 09.06.2021
Wydawnictwo: Lira
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał
 
„Czynności wyjaśniające” to debiut literacki Sebastiana Bachniaka, częstochowianina, który na co dzień pracuje w policji. Książka ta tak naprawdę powstała za namową żony autora, a sama sięgnęłam po nią właśnie dlatego, że wspomnianą żonę znam z jej instagramowego profilu od samych początków istnienia Kryminału na talerzu. Przekonana byłam więc, że debiut musi być udany, w końcu już na początku miał styczność z wymagającą recenzentką 😊
 
Fabuła powieści skupia się na postaci policjanta Szymona Hołysza, któremu rok temu zmarła żona. Mężczyzna został sam z dwójką małych dzieci i przez cały rok próbował się pozbierać po tak ogromnym ciosie. Teraz jednak przyszła pora wrócić do pracy. Okazuje się, że w tym czasie w wydziale doszło do wielu zmian i jego aktualny zwierzchnik chce się go jak najszybciej pozbyć. Szymon, po wielu bojach, zostaje więc przeniesiony do małej wioski godzinę drogi od Częstochowy, gdzie od teraz ma być koordynatorem lokalnego Zespołu do Spraw Wykroczeń. Pierwszą jego poważną sprawą jest wykrycie sprawcy wypadku – potrącenia rowerzysty i podejrzanego o spowodowanie wypadku śmiertelnego czteroosobowej rodziny. Problem w tym, że tej samej nocy Szymon wracał do domu dokładnie tą samą trasą, a rano jego auto miało na sobie ślady jakiejś stłuczki… Czy więc mężczyzna ściga samego siebie?
 
Książka składa się z prologu i 25 rozdziałów oraz epilogu, który tak naprawdę jest krótkim wyjaśnieniem od autora. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, głównie obserwuje Szymona, jednak nie całkiem mogę powiedzieć, że przedstawiona jest z jego perspektywy, choć przez większą część lektury tak się wydaje. Jednak od czasu do czasu nagle w tekście są wtrącenia o odczuciach czy myślach innych osób (głównie Olgi, o której za chwilę), co moim zdaniem wprowadzało lekki chaos i wytrącało z rytmu. Na szczęście nie działo się tak często. Co do samego stylu powieści, to jest prosty, dynamiczny, sporo tu dialogów, które wydawały mi się nieco sztuczne, co jest pewnie następstwem tego, że zabrakło tu dobrej psychologii postaci. Słownictwo jest raczej niespecjalnie wyszukane, szczególnie jeśli mowa o dialogach.
 
Postać Szymona z początku zapowiada się ciekawie. Zmarła żona, obowiązek utrzymania rodziny i zachowania dawnej perfekcji w pracy miały potencjał stworzyć postać skomplikowaną i nieszablonową. Im dalej jednak, tym wszystko to się rozmywało, Szymon okazał się bucem przekonanym o własnej wyższości. Jego wybory, decyzje i działania robiły się dla mnie coraz bardziej niezrozumiałe, przez co czułam coraz większą irytację.
Drugą postacią odgrywającą pierwsze skrzypce powieści jest Olga, muzyczka, wokalistka, która marzy o wydaniu płyty z nową aranżacją starych piosenek. Z Szymonem poznaje się na zamkniętej imprezie po jednym z koncertów i od razu się w nim zakochuje. Podczas tego jednego wieczoru, jednej rozmowy powstaje jej obsesja na punkcie Szymona. Od tego czasu próbuje go uwieść, poderwać, rozkochać i zaciągnąć do łóżka. Szczerze, jej zachowanie wypadło bardzo psychopatycznie, choć wydaje mi się, że miała to być po prostu kobieta mocno pragnąca rodziny…
Wszystkie postacie, razem z wymienioną dwójka, bardzo szybo zmieniały swoje emocje. Tu nagle ktoś krzyczy, to ktoś się bez powodu denerwuje. Większość reakcji wydaje się przesadzona i nienaturalna, a przynajmniej niewytłumaczona – tu znowu zarzut w stosunku do braku dobrego umotywowania postaci.
 
Książka miała być kryminałem, okazała się jednak romansem z małym wątkiem kryminalnym. Perypetie miłosne Szymona i Olgi zajęły znaczącą część powieści, a przez brak głębszego rysu psychologicznego ich przepychanki były po prostu żałosne i śmieszne.
Wspomniany marginalny wątek kryminalny dotyczy poszukiwanego sprawcy wypadku i wątpliwości czy przypadkiem Szymon nie szuka samego siebie. Nie jest on jednak znowu specjalnie skomplikowany, chwilę po samym zdarzeniu domyśliłam się, jaki zabieg autor zastosował i od razu miałam wytypowanego sprawcę. Na końcu nie było żadnych zaskoczeń. Nawet więc intryga kryminalna nie wzbudziła we mnie żadnych pożądanych emocji.
 
Czy mamy tu jakiś plusy? Na pewno do nich chętnie zaliczę miejsce, w którym toczy się akcja powieści. Jej większość osadzona jest w podczęstochowskich malutkich miejscowościach, wśród lasów i rzek, więc otoczenie jest naprawdę przyjemne. Podobały mi się też nazwiska, jakie autor wymyślił dla członków nowego zespołu Szymona.
 
Podsumowując, „Czynności wyjaśniające” ciężko jest mi uznać w ogóle za kryminał. Owszem – głównym bohaterem jest policjant, jest zbrodnia i gdzieś tam jakieś śledztwo. Wszystko to jednak zostało zdominowane przez wątek romansowy pomiędzy głównymi bohaterami, który okropnie działał mi na nerwy. Naprawdę dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tak złych emocji. Na pewno gdybym sięgnęła po nią prywatnie, to porzuciłabym ją po jakichś 120 stronach, czyli od razu po wypadku i pojawieniu się Olgi. Może osoby lubujące się w wątkach romansowych i nieprzywiązujące dużej wagi do psychologii postaci nie będą aż tak w stosunku do niej surowe.
 
Moja ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz