września 01, 2021

Kilka pytań do... Macieja Liziniewicza, autora "Zamachu"

Co sam Liziniewicz mówi o swoich bohaterach, dlaczego w ogóle powstała taka powieść jak "Zamach", jakiej książki autora możemy się spodziewać w najbliższej przyszłości i co będzie pisać później, skąd czerpie inspiracje i jaka pora roku jest tą najlepszą do pisania, a także gdzie można spotkać autora wiosną?
Zapraszam na rozmowę z autorem!


Maciej Liziniewicz notka biograficzna:
Podpułkownik rezerwy ABW. Przez wiele lat zajmował się zwalczaniem najpoważniejszych zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski. Ze służby odszedł na własną prośbę w 2017 roku. Prywatnie miłośnik Bieszczad, Ponidzia, literatury i tajemnic przeszłości.
Autor cenionego CYKLU O NADOLSKIM z gatunku historycznego fantasy. Z kolei powieść ZAMACH jest thrillerem sensacyjnym z akcją osadzoną w Małopolsce.


Kryminał na talerzu: „Zamach” to Pana pierwsza książka, której fabuła osadzona jest w czasach współczesnych, a akcja opiera się, przynajmniej po części, na śledztwie kryminalnym. Jak się Pan czuje oddając ten gatunkowy debiut w ręce czytelników?

Maciej Liziniewicz: Jestem na równi podekscytowany, jak i pełen obaw. Zresztą, tak jest przy każdej kolejnej książce. Pozostaje mi mieć nadzieję, że powieść zostanie dobrze przyjęta przez czytelników, choć z pewnością jest ona inna od klasycznych kryminałów dostępnych na rynku.


Skąd w ogóle taka zmiana? Poprzednie Pana dwie książki osadzone są przecież w całkiem innych czasach, w XVII wieku i są połączeniem powieści historycznej z fantasy, więc najnowszy tytuł mocno się od nich różni.

„Zamach” chodził mi po głowie już od dawna, ale zajęty pisaniem innych książek, odkładałem ten projekt na bok. Kiedy w końcu się za niego zabrałem, nie było łatwo. Przejście z XVII wieku do teraźniejszości, co wiązało się też ze zmianą języka jakim operowałem, wymagało trochę czasu i nieraz łapałem się na tym, że trzeba „uwspółcześnić” szyk niektórych zdań. Z każdym dniem było jednak coraz lepiej. Co do kryminałów, to tak naprawdę nie jest mój debiut w tym gatunku. Kilka lat temu napisałem powieść kryminalno – przygodową dla młodzieży pod tytułem „Scheda”, którą wydałem w ramach self publishingu. Było to bardzo interesujące doświadczenie 😊. Poza tym „Dzikie pola” też mają w sobie elementy kryminalne, zaś William Murray i Werner Stiller są w pewnym sensie detektywami na usługach biskupa Próchnickiego.


A skąd pomysł na tę historię? Dlaczego właśnie ABW, polityka i zamach terrorystyczny?

Wydaje mi się, że na rynku kryminałów w Polsce relatywnie niewiele jest książek dotyczących tej tematyki. Poza tym zawsze interesowały mnie zagadnienia związane z terroryzmem, a szczególnie genezą tego zjawiska i psychologicznymi aspektami skłaniającymi człowieka do podejmowania drastycznych działań wobec innych, zwykle zupełnie niewinnych, ludzi.  Refleksje na ten temat były chyba głównym motorem, który skłonił mnie do napisania „Zamachu”.


Wiem, że jest Pan podpułkownikiem rezerwy ABW. Podejrzewam jednak, że zwyczajnemu, szaremu człowiekowi taka nazwa mało mówi. zyo miał Pan do czynienia z podobnie trudnymi sytuacjami w swojej pracy? Jak bardzo na własnym doświadczeniu oparł Pan fabułę?

Niestety, o swojej dawnej pracy i zadaniach, które realizowałem nie mogę mówić. Odpowiem więc ogólnie, że służba w ABW ze swej natury zderza człowieka z sytuacjami trudnymi i jest bardzo wymagająca. Pisząc, starałem się unikać jakichkolwiek subiektywnych odniesień do własnej przeszłości. Zdaję sobie jednak sprawę, że doświadczenia dwudziestu lat pracy nie mogły nie pozostawić jakiegoś śladu w książce.


W książce sporo jest polityki. Jak bardzo świat przedstawiony w powieści pod tym względem wzorowany jest na aktualnej polskiej rzeczywistości?

„Zamach”, co podkreślę, to literacka fikcja osadzona w wymyślonej przeze mnie rzeczywistości i w bliżej niesprecyzowanym czasie. Jest to powieść political fiction „bliskiego zasięgu”. Książka, co stanowczo zaznaczę, nie jest z mojej strony ani deklaracją światopoglądową, ani oceną obecnej sytuacji w Polsce, czy służbach specjalnych. Chciałbym, żeby czytelnik spojrzał na nią przede wszystkim, jak na książkę sensacyjną. To zaś, jak odniesie się do stworzonego przeze mnie świata, to już kwestia jego indywidualnej interpretacji.


Dla polityków przedstawionych w powieści jest Pan dosyć bezwzględny. Szczególnie w oczy rzuca się jedna z nielicznych postaci kobiecych, pani dyrektor z pionu śledczego ABW Maria Marecka, którą stawia Pan w dosyć niekorzystnym świetle. Nie boi się Pan, że taki zabieg zostanie odebrany negatywnie przez czytelniczki? W końcu pojawia się w świecie polityki postać kobieca, a jednak od początku zdaje się być czarnym charakterem.

W powieści, jak już słyszałem nie raz, można ze świecą szukać pozytywnych bohaterów. Nie należy jednak zapominać, że celowo skupiłem się na kilku dwuznacznych moralnie postaciach, ale gdzieś w tle są tysiące innych, pełnych pasji i zaangażowania ludzi walczących z zagrożeniem. Świadomie odbiegłem od pewnego literackiego schematu, chcąc ukazać, jak sytuacja kryzysowa obnaża w ludziach to, co najgorsze. Ja skupiłem się na tym, co kontrowersyjne, lecz tę historię można by opowiedzieć zupełnie inaczej. 
Co do postaci kobiecej, mam nadzieję, że czytelniczki mi wybaczą, tym bardziej, że w gruncie rzeczy mężczyźni w książce niespecjalnie różnią się od pani Mareckiej.  Akurat w „Zamachu” postać kobieca wzbudza negatywne odczucia, ale, proszę mi wierzyć, to z mojej strony żadna deklaracja ideologiczna. W swoim życiu, w tym także zawodowym, spotkałem wiele wspaniałych Pań i dużo się od nich nauczyłem. 
W mojej ocenie w książce większość charakterów ma szary odcień. Są po prostu ludźmi  postawionymi nagle w obliczu dramatu, który może zniszczyć ich życie. Zburzyć to, co dotychczas osiągnęli. Dlatego ich reakcje są takie, a nie inne. 


W książce sporo miejsca poświęca Pan na problem rasowy w Polsce, z wiadomych względów skupiamy się tu na społeczności arabskiej. Jak duży research przeprowadził Pan w tym zakresie? Historie opisujące losy tej społeczności w książce też nie napawają optymizmem. 

Z wykształcenia i zamiłowania jestem socjologiem, więc z zainteresowaniem obserwuję zmiany, jakie zachodzą w naszym społeczeństwie od początku lat dziewięćdziesiątych. Szczególnie te, które dotyczą akceptacji odmienności i rosnącej tolerancji dla niej. Proszę pamiętać, że doświadczenia o których mówią niektórzy bohaterowie powieści, to ich przeszłość. Zadra, którą noszą w sobie i przez jej pryzmat patrzą na świat. Całe szczęście, że wśród młodego pokolenia ten problem przestaje już mieć znaczenie i kolor skóry czy religia już prawie nie rzutują na relacje pomiędzy ludźmi. Wzajemne zrozumienie jest najlepszym kluczem do rozładowania napięć, które prowadzą do nienawiści i w efekcie konfliktów. Niestety, w szybko zmieniającym się świecie powstają nowe, jeszcze do niedawna nieznane animozje.
W obliczu opisanej w książce tragedii, każdy człowiek szuka winnych. Najłatwiej znaleźć ich wśród tych, którzy się od nas czymś różnią. Historia uczy, że tak bywało w przeszłości i tak jest obecnie.  Emocje biorą górę i to, co zdawało się ledwie tlić, może wybuchnąć z nową siłą i o tym też mówi moja książka. Rolą odpowiedzialnego polityka jest w takiej sytuacji umiejętne zarządzanie kryzysem, tak, aby jedna zbrodnia nie pociągnęła za sobą kolejnych. Rozpalenie nienawiści pomiędzy ludźmi jest bowiem celem terrorystów. Nie można dać się złapać na ten haczyk.


W sumie historia jest dosyć smutna, jedni bohaterowie opętani zostali fanatyzmem, inni to egoiści, a jeszcze inni są pełni uprzedzeń. Jest w tym świecie w ogóle gdzieś miejsce na nadzieję?

Jeszcze raz podkreślę, że świadomie stworzyłem powieść, w której historię opowiedziałem z pewnej perspektywy, biorąc za bohaterów postacie dwuznaczne. Nie znaczy to, że cały otaczający ich świat i ludzie są do nich podobni. Właśnie w tym tkwi nadzieja. Ich postawa i niemoralne czasem wybory nie są czymś powszechnym, ale raczej wyjątkowym, z czego zdają sobie sprawę, nawzajem się oceniając podczas rozmów. Uwikłani w sieci zależności nie potrafią się jednak z nich wyzwolić, co w efekcie prowadzi ich do zguby. Mam nadzieję, że czytelnicy podobnie spojrzą na moją książkę, choć oczywiście ostateczna ocena należy do każdego, kto ją przeczyta.


Może na tym skończmy już te poważne, trudne tematy 😊 Teraz trochę ogólnie proszę nam powiedzieć o swoich wrażeniach z pracy nad powieścią. Było trudno w porównaniu do cyklu „Dzikie pola” czy wręcz odwrotnie?

Każda książka ma swoje wymagania. „Dzikie pola” są mi bliskie z racji moich zainteresowań historycznych i ciągotom ku fantasy. „Zamach” to z jednej strony oryginalna sensacja, z drugiej zaś efekt pewnej refleksji socjologicznej.  
Pisanie, wbrew utartym mniemaniom, to żmudna praca, wielokrotne sprawdzanie tekstu, redakcja i korekty. Pisząc, wiążę się jednak z postaciami, nawet tymi złymi, i z żalem stawiam słowo „Koniec” po ostatnim zdaniu. A potem? Książka zaczyna żyć swoim życiem, a ja nadal myślę, co mógłbym zmienić, zrobić lepiej, udoskonalić. Nigdy tak naprawdę nie tracę osobistej więzi z tym, co napisałem. W wypadku „Zamachu” ma to jeszcze ten wymiar, że zamierzam wrócić do stworzonych tam postaci i opowiedzieć kolejną historię z ich udziałem. A co do „Dzikich pól” to na wydanie już czeka kolejna część przygód Żegoty.


Co sprawiło Panu największą trudność, a co najbardziej cieszyło?

Cieszyło, jak zwykle, samo pisanie. A trudność? Chyba to, jak znaleźć sposób, aby książka zapadła w pamięci czytelnika i z każdą stroną ciekawiła coraz bardziej, aż do zaskakującego zakończenia.  Tak zresztą jest zawsze, kiedy wymyślam historię, a potem żmudnie przekładam ją na papier.


Jak wygląda Pana proces twórczy? Gdy siada Pan już do spisywania powieści to robi to Pan codziennie w stałych godzinach czy raczej wtedy, gdy przyjdzie natchnienie?

Staram się być systematyczny, co nie zawsze, a szczególnie latem, wychodzi. Dlatego najlepiej pracuje mi się jesienią i zimą. Wiosną, kiedy jest upał, zabieram ze sobą laptopa i czasem można spotkać mnie piszącego na ławeczce w jakimś krakowskim parku. Zupełnie nie przeszkadza mi ani gwar ludzi, ani miejski hałas. Po kilku zdaniach zaczynam być w środku opowieści, ostatnio najczęściej znów na kresach siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Niechętnie porzucam tworzony świat, wracając do rzeczywistości, ale jak każdy, muszę godzić obowiązki z robieniem tego, co lubię. Pisać zaś lubiłem odkąd sięgam pamięcią.


Jak długo powstawała ta powieść?

Wbrew pozorom to trudne pytanie. Sam główny zarys powstał w jakieś dwa miesiące. Ale poprawki, zmiany, redakcja i korekta to z pewnością kolejne dwa – trzy miesiące. Aby ostatecznie być zadowolonym z tekstu, nie wystarczy go napisać, lecz trzeba mieć w sobie trochę pokory i zdobyć się na krytycyzm wobec samego siebie. Dlatego czas poświęcony na powstanie książki to nie tylko samo jej napisanie.  To proces, który kończy się w dniu, w którym powieść trafia do druku. 


Czy planuje Pan w przyszłości napisać jeszcze coś w tym gatunku? 

Nie tylko planuję, ale już napisałem. To erotyczny kryminał, którego akcja toczy się pod koniec XIX wieku. Nie mogłem się oprzeć swej fascynacji belle epoque, zaś niewyjaśnione zbrodnie mają miejsce na moim ukochanym Ponidziu. Mam nadzieję, że książka ukaże się w przyszłym roku.  Poza tym, jak mówiłem, zamierzam powrócić do jednego z bohaterów „Zamachu” w kolejnej powieści sensacyjnej. Być może zacznę ją pisać jeszcze w tym roku.


Na koniec chcemy usłyszeć trochę o Panu jako o człowieku 😊 Ulubiony sposób na relaks?

Niestety, nie bardzo umiem wypoczywać w rozumieniu błogiego lenistwa. Lubię aktywność, jazdę na rowerze, wędrówki po Bieszczadach lub nadnidziańskich łąkach. Kiedy mam czas, nawet nad jeziorem czy pod namiotem, piszę. Mój komputer dzielnie to znosi, ale już widać po nim zmęczenie.  


Największe marzenie podróżnicze?

Jest tyle miejsc w Polsce, których jeszcze nie widziałem, że ostatnio tu zamykają się moje marzenia podróżnicze. Każda, nawet malutka miejscowość, ma swoją fascynującą historię. Odkrywam ją i zwyczajne miejsca nagle okazują się tajemnicze, pełne inspiracji. Chyba lubię bardziej podróże w czasie, niż przestrzeni.


Jak wygląda Pana biblioteczka? Jakich autorów, gatunków znajdziemy tam najwięcej?

Moje zainteresowania są tak eklektyczne, że trudno byłoby znaleźć w tym jakikolwiek porządek. Ostatnio na przykład czytałem „Pamiętniki wojny moskiewskiej”  Reinholda Heidensteina, ale tuż przed nimi „Miasto z mgły” Carlosa Ruiza Zafona. Już teraz tęsknym okiem patrzę na „Dżentelmena w Moskwie” Amora Towlesa i pewnie zaraz po niego sięgnę. Do moich ulubionych książek niezmiennie należy „Cichy Don” Michaiła Szołochowa. Z polskich kryminałów lubię książki Marka Krajewskiego, zaś z autorów zagranicznych Johna le Carre. Nie mam ulubionego gatunku literackiego i czytuję wszystko to, co wzbudza moją ciekawość. Od pisanych z serca, wydanych w kilkuset egzemplarzach pamiętników, po poezję.


I na koniec pytanie zahaczające o pierwszy człon podtytułu mojego bloga. Czy lubi Pan gotować i co najbardziej lubi Pan jeść?

Gotowanie polubiłem jakieś dwadzieścia lat temu i do dziś chętnie coś pichcę. Może nie jestem zbyt wszechstronny, ale do perfekcji doprowadziłem smak ulubionych sosów do makaronów, szczególnie tych śmietanowych. Poza tym uczciwie mógłbym polecić moją zupę chili oraz bogracz. Z ciast z pewnością pierwsze miejsce zajmuje placek ze śliwkami na kruchym cieście. Co do jedzenia, jestem teraz przestawiony na tryb wakacyjny, więc często sięgam po pizzę. Z racji moich Bieszczadzkich fascynacji w mojej diecie dużo jest też wszelkiego rodzaju pierogów, a ostatnio zasmakowałem w proziakach. Przyznam się też uczciwie, że uwielbiam słodycze, szczególnie lody. Dietetyk z pewnością miałby ze mną problem.


Dziękuję za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w karierze pisarskiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz