listopada 20, 2021

"Dom stu szeptów" Graham Masterton

 

Autor: Graham Masterton
Tytuł: Dom stu szeptów
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Data premiery: 15.09.2021
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Gatunek: powieść grozy
 
Graham Masterton, brytyjski pisarz znany przede wszystkim z powieści grozy, jest bardzo bliski naszemu kraju. Jego żona była Polką, polscy czytelnicy uwielbiają jego książki – w samej Polsce nakład sprzedanych egzemplarzy liczy ponad 2 miliony! Autor chętnie angażuje się w polskie charytatywne projekty, a w tym roku we Wrocławiu przed Art. Hotelem stanął jego krasnal!
Masterton debiutował w latach 70tych, szybko zdobył popularność. Aktualnie na swoim koncie ma około stu książek, w tym sześćdziesiąt to powieści grozy, a 11 tomów liczy już jego serii thrillerów/ kryminałów o Katie Maguire. Ja właśnie od kryminalnej strony jak na razie poznałam jego twórczość i to też w niewielkim zakresie. „Dom stu szeptów” to jego najnowsza książka z kategorii literatury grozy, która trafiła do mnie trochę przez przypadek, jednak Wszechświat wiedział, co robi – nie dosyć, że potrzebowałam takiej odskoczni od kryminałów, to i jestem naprawdę pozytywnie tym tytułem zaskoczona!
 
Fabuła powieści toczy się w starej, dużej kornwalijskiej rezydencji Allhallows Hall. Przez ostatnie lata miejsce to było zamieszkiwane przez Herberta Russella, emerytowanego naczelnika okolicznego więzienia. Mężczyzna jednak niedawno umarł – pierwsze raporty policyjne głoszą, że był to nieszczęśliwy wypadek, po prostu spadł ze schodów. Na miejsce więc zjeżdża się jego rodzina – dwóch synów i córka. Najstarszy, Martin liczy, że to on odziedziczy dom, jednak prawniczka szybko wyprowadza go z błędu, decyzja ich ojca była inna. Kiedy cała rodzina nad nią debatuje nad decyzją, pięcioletni Timmy znika z domu. Z początku dorośli myślą, że się po prostu schował, lub bawi się gdzieś na podwórku, jednak im dłużej go szukają, tym mniej są tego pewni. Co się stało z chłopczykiem? Czy możliwe, by ktoś niepostrzeżenie porwał go z domu? Wydaje się, że nie, jednak, w takim razie, gdzie on jest?!
 
Książka składa się 41 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator obserwuje bohaterów znajdujących się w domu, jest wszystkowiedzący, opisuje głownie to co widzi, a obserwatorem jest naprawdę dobrym. O myślach i uczuciach bohaterów też chętnie opowiada, co dodatkowo podbija atmosferę grozy, gdyż niepokój tych stopniowo wzrasta. Styl powieści jest prosty, bogaty w dialogi.
 
Całą tę historię podzielić można na trzy części – jest początek, kiedy gubi się Timmy. Ta część jest bardzo mroczna, niepokojąca, strach rodziców o dziecko aż wylewa się z kart powieści. Fragmenty opisujące coraz bardziej gorączkowe poszukiwania świetnie budują atmosferę niepokoju, niewiadomej. Do tego nad wszystkim panuje ten stary, dziwny dom, który jest chyba groźniejszy niż powinien. Coś skrzypi, coś szepta, coś się dzieje… tylko co?
Później już faktycznie zaczynamy historię o nawiedzonym domu, z tym, że w podejściu trochę innym, bo filozoficzno-naukowym, o ile tak to można określić w literaturze rozrywkowej. To co się dzieje, ma swoje uzasadnienie w faktycznych realnych założeniach i hipotezach, co narrator zgrabnie i zrozumiale tłumaczy i nie ma się tu wrażenia, że coś wykłada, a jednak ci, którzy choć trochę interesują się tymi tematami, na pewno docenią powiązania.
Na koniec dostajemy już typowy horror, akcja pędzi do przodu, są zjawiska paranormalne, trochę makabry, której już namiastkę dostałam w serii o Katie Maguire.
 
W historiach o nawiedzonych domach zawsze sam dom też jest bohaterem powieści. I tu nie może być inaczej. To piękna, choć stara i zaniedbana rezydencja. Jest duża biblioteka, kuchnia pełna wiszących pod sufitem garnków, kominek w salonie. Jednak, kiedy zaczynają dziać się tam trochę niepokojące rzeczy, jak choćby samo zniknięcie Timmy’ego czy dziwne dźwięki na korytarzu, dom już nie wydaje się tak miłym, uroczym miejscem. Autor tworząc to miejsce sięgnął trochę do historii i ciekawostek z nią związanych, trochę do wierzeń, prawdopodobnie celtyckich. Wszystko to owiane jest aurą tajemniczości, wręcz mgły, która ciągnie się z okolicznych wrzosowisk… A! Oczywiście i pogoda sprzyja takim opowieściom – jest szaro, buro, zimno i deszczowo.
 
Mimo, że jest to książka, której głównym zadaniem jest wywoływanie emocji, ciarek na plecach (co faktycznie autorowi się udało, szczególnie w pierwszej części tej historii!), to jednak dogrzebałam się tu także kilku uniwersalnych tematów. Sporo jest tu o wierze, i to nie tylko tej w duchy, ale i tej odnoszącej się do religii. Ciekawym zagadnieniem jest też poczucie czasu i jego przemijanie, a także docenianie małych codziennych rzeczy sprawiających przyjemność, które często przemykają nam niezauważone w natłoku obowiązków.
 
Jak napisałam już we wstępie, jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Bardzo podobała mi się atmosfera, jaką udało się stworzyć autorowi, zachwyciło mnie miejsce akcji, choć to przecież temat tak dobrze znany i opisywany w kulturze z każdej możliwej strony. Dodatkowo to, że wyjaśnienie całej sytuacji nie jest całkowicie oderwane od rzeczywistości, a gdzieś tam ma oparcie w fizyce i psychologii, tym bardziej wzbudziło mój respekt do pomysłu pisarza. I nawet finalne sceny, w których już faktycznie horror doszedł do głosu, jakoś niespecjalnie mi przeszkadzały. To była naprawdę klimatyczna lektura i cieszę się, że mogłam się z nią zapoznać!
 
Moja ocena: 7,5/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Albatros!

Książka dostępna jest też w abonamencie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz