grudnia 07, 2021

"Na południe od Brazos" Larry McMurtry

 

Autor: Larry McMurtry
Tytuł: Na południe od Brazos
Cykl: Lonesome Dove, tom 1
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Data premiery: 18.10.2017
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 896
Gatunek: western
 
Książka „Na południe od Brazos” to jeden z najpopularniejszych tytułów amerykańskiego pisarza Larry’ego McMurtry’ego. Samo wydawnictwo Vesper mówi o niej, że jest to perła w koronie ich katalogu wydawniczego, bezwzględnie najlepsza powieść sygnowana ich logotypem. Powieść wybitna, powieść totalna. Powieść, którą powinno się w ciągu życia przeczytać. Po jej lekturze z czystym sumieniem mogę się pod tymi stwierdzeniami podpisać.
Larry McMurtry jest autorem dwudziestu dziewięciu powieści, trzech biografii, dwóch zbiorów esejów i ponad trzydziestu scenariuszy filmowych. Jego najważniejszymi powieściami są właśnie „Na południe od Brazos”, które zostało nagrodzone w 1986 roku Nagrodą Pulitzera, oraz „Czułe słówka”. Obydwie książki (i nie tylko) doczekały się swoich ekranizacji filmowych – „Na południe od Brazos” zostało zekranizowane jako miniserial, który na początku lat 90tych ubiegłego stulecia pojawił się też w polskiej telewizji. Książka ta ostatecznie też doczekała się kolejnych tomów, „Ulice Laredo” to kontynuacja tej historii, poza tym powstały jeszcze dwa tomy opowiadające historię toczącą się wcześniej niż „Na południe…”.
Tytuł ten w Polsce po raz pierwszy pojawił się w 1991 roku, jak i kilka innych jego książek, które zostały u nas wydane w latach 90tych. Na początku lat dwutysięcznych pojawiły się jeszcze „Czułe słówka”, a w ostatnich latach Wydawnictwo Vesper przypomniało polskiemu czytelnikowi o tym wybitnym twórcy. Na razie prócz „Na południe od Brazos” Vesper wydało „Ostatni seans filmowy” oraz wspomniane „Ulice Laredo”. I właśnie z okazji tej premiery trafiła do mnie część pierwsza, która to wszystko zapoczątkowała…
 
Fabuła powieści rozpoczyna się w Teksasie, przy samej granicy z Meksykiem. Tam, w małym miasteczku Lonesome Dove biznes prowadzi dwóch przyjaciół – Call i Augustus, którzy od kilku dobrych lat zajmują się sprzedażą bydła i koni, a wcześniej przewodzili słynnemu oddziałowi pograniczników, którzy walczyli z Indianami i Meksykanami. Ich życie toczy się spokojnym rytmem i choć mężczyźni różnią się od siebie jak dzień od nocy, to jednak ich współpraca przebiega pomyślnie. Sytuacja zmienia się, kiedy na ranczo dociera ich dawny przyjaciel – Jake, który ucieka przed szeryfem małego teksańskiego miasteczka, gdzie przypadkowo zastrzelił burmistrza… Jake przekonuje Calla, że powinni się udać z bydłem do Montany, w której jeszcze prawie nikt się nie osiedlił, a która lada moment zostaje uznana za raj do hodowców. Call, o dziwo, pomysł ten podchwytuje – zatrudnia kilku kowbojów, razem z nimi udaje się za granicę po bydło i w końcu z prawie trzema tysiącami krów ruszają na północ. Nikt przed nimi tak daleko nie spędzał bydła, nikt nie odważył się na tak daleką, wielomiesięczną podróż przez tereny, który uznawane są za naprawdę niebezpieczne i to ze względu na Indian i ze względu na ich pustynny charakter. Czy uda im się dotrzeć do celu?
„Pomysł, by pędzić stado przez osiemdziesiąt mil bezwodnego pustkowia, nie był wprawdzie roztropny, ale z lat, które zajęło mu tropienie Indian, Call wyniósł tę wiedzę, iż rzeczy z pozoru niewykonalne często okazują się możliwe. Trudności tylko wtedy wydawały się nie do pokonania, gdy za wiele się o nich myślało i nad wszystkim brał górę strach. Chodziło o to, żeby nieustępliwie przeć naprzód.”
Książka składa się z trzech części i 102 rozdziałów. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego przez narratora wszystkowiedzącego, który uważnie i naprzemiennie obserwuje bohaterów powieści. Każda kolejna część wprowadza do fabuły kilku nowych bohaterów. Styl powieści jest prosty, stylizowany na dawną mowę. Podczas lektury warto też mieć na uwadze to, że polskie tłumaczenie ma już też 30 lat, więc od czasu do czasu można spotkać trochę dziwną konstrukcję gramatyczną, co jednak kompletnie nie umniejsza przyjemności z lektury. Bo książkę czyta się po prostu doskonale! Płynnie i przyjemnie, prostota z jaką wszystko jest przekazane jest naprawdę mocno zajmująca.
 
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o pięknym wydaniu, z którego słynie wydawnictwo Vesper. Wizualnie książka prezentuje się doskonale – twarda oprawa, wydanie jest nieco większe niż normalnie, ciekawa grafika na okładce. Książka rozszerzona jest o bardzo konkretne, a równocześnie bogate w ciekawe zagadnienia posłowie Michała Stanka, który określa „Na południe od Brazos” jako powieść totalną, a także o kilka fotografii serialu i zdjęć z epoki. Wszystko to składa się na książkę, która jest perełką w każdej biblioteczce, jednak przy tak wielkiej objętościowo i gabarytowo książce, pierwszy raz naprawdę żałuję, że wydawnictwo Vesper nie zaoferowało nam również ebooka. Mimo że książka prezentuje się naprawdę pięknie, to jednak taką cegłę czyta się po prostu fizycznie trudno. W aktualnych czasach brak ebooka przy takim tytule naprawdę boli.
„Nie próbuj odpłacać bólem za ból (…). W takich sprawach nigdy nie udaje się dokładnie wyrównać rachunków.”
Kwestie wydania to jednak temat poboczny, skupmy się na tym co naprawdę ważne, a zatem na samej powieści. Klika filmów-westernów na pewno w życiu widziałam, jednak to była pierwsza książka, jaką przeczytałam w tym gatunku. I od razu, dzięki genialnego posłowiu, uświadomiłam sobie jak wiele więcej dał nam autor pod przykrywką tego gatunku. Western to powieść o kowbojach i Indianach, którzy prowadzą między sobą walki na Dzikim Zachodzie. Często jest spęd bydła i kilka typowych ról kobiecych. Wszystko to tutaj znajdziemy. Mamy wielką wyprawę, spęd bydła przez cały obszar Stanów Zjednoczonych w czasach, kiedy ziemie te dopiero się zaludniały. Indianie przedstawieni są jako ci źli, choć już tutaj mamy trochę odstępstw od gatunku – prócz tych złych, którzy krzywdzą białych, są i ci, którzy potrafią żyć z nimi w zgodzie. Oczywiście głównymi postaciami jest garść kowbojów, którzy nadzorują przeprawę bydła, są też wspomniane postacie kobiecie – Lorena, kobieta lekkich obyczajów marząca o lepszym życiu w innym miejscu oraz Klara, dawna miłość Gusa, której utraty ciągle nie potrafi przeboleć. Jest szeryf, właściciel saloon-baru i tym podobne postacie kojarzące się z tym gatunkiem. Jednak głębia każdego bohatera pojawiającego się w powieści jest naprawdę zaskakująca. Autor niesamowicie dobrze przedstawił psychologię swoich bohaterów, ich bolączki i motywy działania. Każda postać jest inna, każda przedstawia coś innego, każda boryka się z czymś innym, a jednak wszyscy razem przez kilka dobrych miesięcy biorą udział we wspólnej, niebezpiecznej przygodzie.
„Taka właśnie jest dzicz: kryją się w niej rozmaite niebezpieczeństwa i na tym między innymi polega jej urok. Indianie władają tym krajem od wieków. Dla nich jest cenny, bo stary, a nas podnieca, bo taki nowy.”
Książka przede wszystkim jest powieścią drogi. Nasi kowboje przemierzają cały kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Każdego ta wędrówka zmienia, każdy w pewien sposób dojrzewa. Najlepszym przykładem tego jest postać młodego chłopaka, Newta, który wiele lat temu został przygarnięty przez Calla i Gusa, a teraz po raz pierwszy pełni rolę kowboja, po raz pierwszy trzyma broń. Newt właśnie w tej przeprawie zderza się z prawdziwym światem, obserwuje jego urok, ale i grozę, uczy się jak radzić sobie w sytuacjach, które wymagają natychmiastowej reakcji. Newt dojrzewa, w czasie podróży staje się mężczyzną, który przestaje się bać i zaczyna w siebie wierzyć. To jedna z postaci, którą polubiłam najmocniej, a jak okazało się w posłowiu, to właśnie on jest tytułowym samotnym gołębiem (w oryginale książka nosi tytuł „Lonesome Dove”).
Poza Newtem oczywiście wszyscy pozostali uczestnicy dzięki tej przeprawie też zaczynają na życie spoglądać inaczej i to tyczy się też obydwu panów, którzy zapoczątkowali ten spęd. Mimo że są to mężczyźni doświadczeni, starsi, to jednak okazuje się, że są rzeczy, które dopiero taka wędrówka przed nimi odkrywa…
„- (…) Ja tam się cieszę, że nie wyszedłem z wprawy w błądzeniu.
- A po co człowiekowi taka wprawa? Ja bym myślał, że błędów raczej woli się unikać.
- Skoro nie sposób ich uniknąć, trzeba się nauczyć, jak sobie z nimi radzić. Jeżeli tylko parę razy w życiu stajesz oko w oko ze skutkami własnych pomyłek, musi to okropnie boleć. Ja swoim błędom patrzę w twarz codziennie, więc niewiele bardziej mnie bolą niż golenie na sucho.”
Sama wyprawa jest też niesamowita i dosyć smutna. Tyle niebezpieczeństw ile czeka na jej uczestników, tyle trudnych przemyśleń i sytuacji. Czy bohaterowie porwali się na coś, czemu nie dadzą rady sprostać? Coś, co ich przerośnie? W pewnym momencie wydaje się, że tak, że porwali się z motyką na słońce… Kraj jest groźny, pusty i nieprzyjazny, i nie tylko Indianie są zagrożeniem. Węże, brak wody, warunki atmosferyczne, to tylko część problemów z którymi przyjdzie się bohaterom zmierzyć.
„Nigdy w życiu nie pił czegoś tak smakowitego. Nawet nie przypuszczał, że można być tak spragnionym najzwyklejszej w świecie wody. Przypomniało mu się, ile razy pił do syta, nie przykładając do tego większej wagi. Postanowił bardziej się delektować przy następnej okazji – jeżeli będzie ją miał.”
Mimo że jest to powieść przedstawiająca historię fikcyjną, to autor sprytnie powplatał wiele z prawdziwej historii Stanów Zjednoczonych. Dobrze oddał styl życia, warunki w jakich żyli wtedy ludzie, jak wyglądały miasta i osiedlanie nowych mieszkańców. W posłowiu Stanek świetnie to wszystko wyjaśnia, nie będę więc za nim powtarzać, jednak musiałam zaznaczyć, że i pod powieść historyczną można tę książkę wpisać.
 
„Na południe od Brazos” to jedna z tych powieści, o których można by pisać i pisać, a i tak nie powiedziałoby się wszystkiego. To wielowątkowa historia, w której przeplatają się losy wielu postaci, a każda z nich opisana jest z ogromnym wyczuciem i zrozumieniem. To powieść, która urzeka spójnością, prostotą i po prostu swoją historią. To zarazem powieść prosta i głęboka, która zbudza ogrom emocji – kilka razy nad nią płakałam, śmiałam się, cieszyłam i smuciłam. Mimo niewygody podczas lektury ogromnie cieszę się, że dane mi było ją przeczytać. Nie wydaje mi się, bym mogła o niej kiedykolwiek zapomnieć, zostanie ze mną na zawsze.
 
Moja ocena: 9/10
 
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Vesper!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz