Autor: Cheryl Strayed
Tytuł: Dzika droga
Tłumaczenie: Joanna
Dziubińska
Data premiery: 13.04.2022
Wydawnictwo: Znak
Literanova
Liczba stron: 480
Gatunek: literatura
faktu, wspomnienia
W roku 2012 na rynku amerykańskim ukazała się książka Cheryl
Strayed, jej debiut pt. „Dzika
droga” (ang. „Wild: From lost to found on the Pacific Crest Trail”). Jest
to historia jej prawdziwej wędrówki z roku 1995, w czasie której przeszła ponad
1700 kilometrów jedną z najdłuższych tras wędrówkowych w Ameryce, ciągnącej się
od granicy z Meksykiem do granicy z Kanadą. Książka szybko zyskała status
bestsellera, w Polsce ukazała się po raz pierwszy w 2013, a w 2014 roku na jej
podstawie powstał film o tym samym tytule z Reese Witherspoon i Laurą Dern w
rolach głównych. I to właśnie od niego zaczęłam przygodę z tą historią. Film
zobaczyłam po raz pierwszy w 2015 roku. Wtedy nakład książki był już
wyczerpany, więc nie pozostało mi nic innego jak czekać na wznowienie. W tym
czasie film stał się dla mnie ważny – oglądałam go wiele razy, pomagał mi
często dostrzec to, przypomnieć, co w życiu ważne. W końcu teraz, w 2022 roku,
po 7 latach czekania, ukazało się wznowienie książki. I z czystym sumieniem
mogę przyznać, że film, który tak namiętnie oglądałam, który tak mocno pokochałam,
nie oddaje nawet 1/3 tej historii.
„Miałam wrażenie, że ludzie, którzy się tną, są w podobnym emocjonalnym stanie. Niepiękni, ale oczyszczeni. Niedobrzy, ale pozbawieni żalu. Próbowałam uśmierzyć ból. Próbowałam pozbyć się tego, co było we mnie złe, żebym znowu mogła być dobra. Wyleczyć się z siebie.”
Autorka książki, Cheryl Strayed, wydała jeszcze kilka
tytułów, pisze jednak przede wszystkim felietony, aktualnie zajmuje się też
prowadzeniem podcastów. Na polskim rynku wydana została jej jeszcze jedna
książka „Małe cuda”, której również nakład został już dawno wyczerpany. Może i
tu doczekamy się kiedyś wznowienia?
„W normalnym życiu – przed PCT – książki były mi drogie, ale na szlaku nabrały jeszcze większego znaczenia. Były światem, w którym mogłam się zatracić, kiedy ten prawdziwy stawał się zbyt pusty, surowy lub trudny do zniesienia.”
Cheryl, autorka i narratorka „Dzikiej drogi”, w 1991 roku w
wieku dwudziestu dwóch lat straciła matkę, z którą była mocno związana. Kobieta
zmarła na raka, a rodzina Cheryl całkowicie się rozsypała. Dziewczyna zatraciła
się w bólu, zniszczyła swoje do tej pory szczęśliwe małżeństwo, uprawiała przygodny
seks z nieznajomymi, brała narkotyki. Wszystko by zapomnieć. Pewnego dnia, gdy
było naprawdę źle, w sklepie natrafiła na przewodnik o szlaku Pacific Crest
Trail, który został oddany do użytku zaledwie dwa lata wcześniej. Postanowiła
wyruszyć w tę trasę, by przemyśleć swoje życie, by odnaleźć się na nowo. I tak
latem 1995 wyprzedała wszystko, co miała i ruszyła w trasę z Kalifornii do
Waszyngtonu. Książka jest opisem jej wędrówki poprzetykanym wspomnieniami z
przeszłości.
„Płakałam nad wszystkim. Nad całym tym chorym bagnem, które zrobiłam ze swojego życia po śmierci mamy, nad głupią wegetacją, w którą popadłam. Nie miałam taka być, żyć w ten sposób ani ponieść takiej porażki.”
Składa się ze wstępu i pięciu części rozpisanych na 19
rozdziałów. Każda część opatrzona jest jednym lub dwoma cytatami, części i
rozdziały są tytułowane. Jako że są to wspomnienia, to historia opowiedziana
jest w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego. Styl jest przyjemny,
momentami dosadny, momentami zabawny, mimo że prosty, to jednak niosący wiele,
mocne, szczere przesłanie.
„To, co miało znaczenie, było całkowicie ponadczasowe. Coś, co zmusiło ich do walki o szlak wbrew wszelkim przeciwnością. Coś, co kazało mnie i innym długodystansowym wędrowcom iść dalej w najbardziej ponure dni. (…) Chodziło tylko o to, jakie to uczucie znaleźć się w dziczy. Jak to jest iść wiele kilometrów bez innej przyczyny niż doświadczanie skupisk drzew i łąk, gór i pustyń, potoków i skał, rzek i traw, wschodów i zachodów słońca. To doświadczenie było potężne i fundamentalne. Miałam wrażenie, że ludzie pośród dzikiej natury zawsze się tak czuli i dopóki głusza istniała, miało się to nigdy nie zmienić.”
Mimo że jest to opowieść drogi, historia wędrówki, to jej
istota sięga dużo głębiej. To historia dająca siłę i nadzieję, zmieniająca
perspektywę, zwracająca uwagę na to, co naprawdę ważne. Autorka rozpoczynając
wędrówkę była niesamowicie zagubioną osobą, do tego nie była w ogóle do tak
trudnej wędrówki przygotowana, a jednak miała w sobie taką siłę ducha, że jej
się udało.
„Choć szlak był czasem nie do wytrzymania, nie było właściwie dnia, który nie przyniósłby czegoś, co w słowniku wędrowców z PCT określa się jako magię szlaku – niespodziewane i miłe zdarzenia, które stanowią chwile wytchnienia, kontrastujące wyraźnie ze stawianymi przez trasę wyzwaniami.”
Szlak, powrót do skupienia się na podstawowym wysiłku
fizycznym, odcięcie od normalnego świata uświadomiły jej jak wiele jest rzeczy,
za którymi można tęsknić. Tymi najzwyczajniejszymi, jak zjedzenie ciasta czy
frytek. Kiedy dookoła ciebie nie ma nic prócz dziczy, prócz trudnych warunków
atmosferycznych, fizycznych i strachu przed drapieżnikami, spojrzenie na
problemy, z którymi borykamy się na co dzień nabiera całkiem innego znaczenia.
Szlak nauczył ją akceptacji, brania życia takim jakie jest i cieszenie się z
każdej małej rzeczy.
„Wiedziałam, że jeśli pozwolę, by opanował mnie strach, moja podróż będzie skazana na porażkę. Strach w znacznym stopniu rodzi się z tego, co sami sobie wmówimy. Postanowiłam więc wmówić sobie coś innego, niż zwykle opowiada się kobietom. Zdecydowałam, że jestem bezpieczna. Jestem silna. Jestem dzielna. Nic mnie nie pokona. Upieranie się przy tej wersji było trochę jak pranie mózgu, ale na ogół przynosiło rezultat. (…) Po prostu nie pozwalałam sobie na strach. Strach rodzi strach. Siła rodzi siłę. Zmuszałam się do tego, by rodzić w sobie siłę.”
Trudno mi o tej książce pisać, dlatego, że tak głęboko we
mnie siedzi. Jestem pełna podziwu dla odwagi Cheryl, jak i jej niezłomności i przeciwstawianiu
się własnego strachowi. Jasne, to że ruszyła nieprzygotowana na trudy wędrówki,
nie można uznać za całkiem mądre, ale ta książka nie jest po to by oceniać. A
po to, by czerpać z niej wiarę i nadzieję na zmianę, wiarę w siebie i swoją
siłę, umiejętność przyjmowania codziennych przeciwności, które niesie nam
życie, które rzuca nam kłody pod nogi, z akceptacją i umiejętnością przemiany
ich w coś lepszego.
„Na tę myśl stanęłam jak wryta. Przejście PCT była najtrudniejszą rzeczą w moim życiu. Momentalnie się poprawiłam. Patrzenie na to, jak moja mama umiera, i życie bez niej były najtrudniejszymi rzeczami w moim życiu. Odejście od Paula, zniszczenie naszego małżeństwa i dotychczasowego życia, z prostego, lecz niewytłumaczalnego powodu, że musiałam, też było trudne. Wyprawa PCT była trudna, ale w inny sposób. W sposób, który sprawiał, że inne najtrudniejsze rzeczy wydawały się wymagać mniej wysiłku.”
Książka na tym podstawowym to opowieść dziewczyny, która nie
miała w życiu łatwo. Jej matka była ofiarą przemocy domowej, ona i jej rodzeństwo
wychowywali się w różnych, trudnych warunkach bez ojca. Mimo przeszkód dzięki
matce parła do przodu, ale kiedy jej zabrakło, jej świat się posypał. Złość na
przeszłość, na świat, który odebrał jej matkę wzbudził w niej autodestrukcyjne
zapędy. Jej życie w ciągu kilku lat posypało się całkowicie. Cheryl upadła na
dno, ale miała siłę, by się podnieść. Pomogła jej wędrówka i szlak – to była
jej ostatnia deska ratunku, która zawróciła ją na drogę, którą zawsze powinna
iść.
„’Oczywiście, można tam dostać też heroinę’ – pomyślałam. Nie chciałam jej jednak. Może nigdy tak naprawdę jej nie chciałam. W końcu zrozumiałam, co to było: pragnienie ucieczki, kiedy tak naprawdę powinnam próbować dostać się w głąb siebie.”
Nie wiem jak dokładnie autorka kartograficznie autorka
oddała szlak, jednak jej opisy tego co po drodze spotykała naprawdę chwytają za
serce. Czytając tę książkę samemu chce się wziąć plecak i ruszyć w drogę. Do
natury, do podstawy, do tego co ważne.
„Moje życie na wolności, bez dachu nad głową, sprawiało, że świat wydawał mi się jednocześnie i większy, i mniejszy. Dopiero teraz dotarł do mnie jego ogrom. Nie rozumiałam nawet, jak długi może być kilometr, dopóki go nie przeszłam na piechotę. Istniało też przeciwieństwo tego bezkresu, dziwna zażyłość, która połączyła mnie ze szlakiem. Uczucie, że sosny i kropliki, które mijałam rankiem, oraz płytkie strumyki, przez które przechodziłam, były znajome i bliskie, choć nie mijałam ich ani nie przechodziła przez nie nigdy wcześniej.”
Historia ta wzbudza we mnie ogromne emocje. Rozumiem ją na
tylu poziomach, doceniam wszystko co sobą niesie. Sama nieraz mam ochotę ruszyć
tak jak Cheryl przed siebie, jej książka pomaga mi powrócić do tego co ważne,
skupić się na tym, co można w swoim życiu zmienić i jak godnie przyjmować nawet
najtrudniejszą codzienność. To książka, którą kochałam zanim ją przeczytałam.
Będę do niej wracać, będę w niej zakreślać cytaty. Ma specjalnie miejsce w moim
sercu i pewnie dlatego, tak trudno jest mi o niej pisać. Ocena jednak mówi sama
za siebie.
„Zrobiłbym wszystko, żeby być na twoim miejscu (…). Jestem wolnym duchem, który nigdy nie miał dość odwagi na wolność.”
Moja ocena: 10/10
Za
możliwość postawienia tej książki na swojej półce (po 7 latach oczekiwania!) dziękuję Wydawnictwu Znak
Literanova!
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz