Autor: Åsa Larsson
Tytuł: Niegodziwość
ojców
Cykl: prawniczka
Rebeka Martinsson, tom 6
Tłumaczenie: Beata
Walczak-Larsson
Data premiery: 25.01.2023
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 656
Gatunek: kryminał
Åsa Larsson to jedna z najpopularniejszych szwedzkich
autorów powieści kryminalnych, dlatego mógłby trochę dziwić fakt, że usłyszałam
o niej dopiero teraz, przy okazji premiery szóstego i ostatniego tomu o
prawniczce Rebece Martinsson. Mógłby, ale nie dziwi, dlatego, że tom szósty od
piątego dzieli aż 9 lat przerwy (w Polsce 10)! Dlatego może to i dobrze, że o
jej powieściach dowiedziałam się dopiero teraz? Bo tak, po lekturze
„Niegodziwości ojców” myślę, że cała seria powinna zagościć na mojej półce!
Åsa Larsson aktualnie jest zawodową pisarką, jednak
wcześniej podzielała zawód głównej bohaterki – była prawnikiem specjalizującym
się w prawie podatkowym. Tak jak Rebeka, autorka również dzieciństwo spędziła w
szwedzkim miasteczku Kiruna położonym na głębokiej północy. W 2003 roku
debiutowała pierwszym tomem serii (u nas wydany najpierw jako „Burza z końca
ziemi”, później „Burza piaskowa”), który szybko zyskał status bestsellera i
otrzymał nagrodę od Szwedzkiej Akademii Pisarzy Kryminalnych za najlepszy
debiut. Pięć lat później książka doczekała się ekranizacji z Izabellą Scorupco
w roli głównej. Cała seria przyniosła autorce jeszcze trzy nagrody Akademii za
Najlepszą Powieść Kryminalną (tom drugi, piąty i szósty) i status jednej z
najlepszych i najczęściej tłumaczonych szwedzkich pisarek kryminalnych. „Niegodziwość
ojców” to tom finalny serii, dlatego też teraz uważnie będę wypatrywać co
nowego autorka zaprezentuje czytelnikom. A przede wszystkim mam nadzieję, że
nie każe na to czekać prawie dekadę!
Fabuła „Niegodziwości ojców” rozpoczyna się, gdy Ragnhild
Pekkari, emerytowana pielęgniarka, pewnego kwietniowego poranka szykuje się na
swoja ostatnią wyprawę w góry. Ostatnią, bo właśnie planuje swoje samobójstwo.
Kiedy od tego ostatecznego kroku dzieli ją dosłownie chwila, spokój zakłóca jej
dzwonek telefonu. Dzwoni właściciel sklepu, w którym jej brat co tydzień robi
zapasy. Henry w ten weekend się nie pojawił, nie odbiera telefonu, właściciel
jest zaniepokojony. Może umarł? Jest starym pijakiem, więc jest to bardzo
prawdopodobne. Ragnhild postanawia odłożyć swoje samobójstwo o dzień i
sprawdzić co dzieje się z bratem mieszkającym w starym rodzinnym gospodarstwie
na wyspie, mimo iż nie miała z nim kontaktu od wielu lat… Po trudnej wędrówce faktycznie
okazuje się, że Henry jest nieżywy, a Ragnhild chcąc nakarmić jego psa sięga do
zamrażalki… gdzie znajduje kolejne zwłoki. Po ich przetransportowaniu do
kostnicy okazuje się, że to zaginiony sprzed ponad 50 lat ojciec znanego
boksera Börjego
Ströma.
Do oględzin ciała stary lekarz medycyny sądowej Pohajnen zaprasza Rebekę
Martinsson, która aktualnie pracuje w lokalnej prokuraturze i wcale nie jest z
tej pracy zadowolona… Prosi ją, by w wolnej chwili przyjrzała się tej śmierci,
bo że było to morderstwo, to nie ma najmniejszych wątpliwości – mężczyzna
został postrzelony w klatkę piersiową. Mimo że zbrodnia uległa już
przedawnieniu, to jednak Rebeka wraz z emerytowanym policjantem postanawiają
przyjrzeć się tej sprawie… Jak mroki z przeszłości w końcu ujrzą światło
dzienne?
„Niegodziwość ojców. Może czytałaś o tym w Piśmie? Mam dług do spłacenia. I gdybym mógł pomóc Strömowi… Nie uwolni mnie to od grzechu… (…) ale zdejmie ze mnie część ciężaru. I ty mogłabyś zdjąć ze mnie część ciężaru, Martinsson. Przed moją ostatnią podróżą.”
Książka składa się z nienumerowanych rozdziałów oznaczonych
dniem tygodnia i datą w czasie zdarzeń aktualnych, lub miesiącem i rokiem bądź
samym rokiem, gdy wydarzenia sięgają wstecz. Rozdziały dodatkowo podzielone są
na krótkie sceny, fragmenty, które opowiadają naprzemiennie o uwikłanych w
sprawę postaciach, dzięki czemu czytelnik ma pełny obraz tego, co dzieje się w
miasteczku w danej chwili. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu
przeszłego, kiedy opisywane są wydarzenia aktualne oraz w trzeciej osobie czasu
teraźniejszego, gdy mowa o wydarzeniach z przeszłości. Narrator jest
wszechwiedzący, zna myśli postaci, za którymi podąża, czym chętnie się z
czytelnikiem dzieli. Styl powieści jest ciekawy. Spokojny, wyważony, choć kiedy
trzeba użyć mocniejszych słów nic nie stoi temu na przeszkodzie, ale miejsce znajdzie
się też i na żarty czy lekkie spostrzeżenia.
„Czasami trzeba poleżeć do góry brzuchem i pooglądać kiepską telewizję. Nie można być bezustannie użyteczną i dzielną.”
Język jest z jednej strony piękny pod względem literackim, z
drugiej tak bliski rzeczywistości, tak trafny, że powiedzieć, że czyta się
książkę płynnie i z przyjemnością, to jak nie powiedzieć nic. Dialogi i
komentarze postaci to coś niesamowitego – to jak wiernie autorka oddała sposób
wypowiedzi, sposób myślenia postaci budzi mój ogromny podziw. Nie zliczę ile
razy podczas lektury pomyślałam ‘to dokładnie tak jak ja!’, ‘znam to!’, ‘jakie
to prawdziwe!’. Niesamowicie napisana książka, dostarczyła mi ogromną
przyjemność kontaktu ze słowem pisanym!
„W jej piersi zaczęły skakać gimnastyczki radości. Była na to zupełnie nieprzygotowana. Dziewczynki w różowych strojach robiły gwiazdy i wywijały koziołki. Ale zaraz przywołała je do porządku, kazała usiąść na ławkach pod drabinkami.”
Myślę, że prócz stylu, odpowiedzialne są za to kreacje
postaci. Tak różnorodne, ale wszystkie takie prawdziwe, takie realne i pełne,
że budzą prawdziwy podziw dla autorki, co do jej zdolności do zrozumienia
ludzkiej psychiki.
„Nie istnieje chyba nic bardziej samotnego niż samotność w związku.”
Co warte podkreślenia, to mimo iż ponad połowa postaci, to
pewnie te, które pojawiają się przez całą serię, to nie miałam w ogóle
wrażenia, że czegoś nie rozumiem, choć z każdą kolejną stroną coraz mocniej
odczuwałam pragnienie, by poznać wcześniejsze losy postaci. O każdej z nich
można by pisać długo, ale skupmy się dzisiaj na trzech najważniejszych dla tej
historii: Rebece, Ragnhild i Börje.
„Mam w głowie jakiś zespół realizatorów filmowych, które wycina klatki i montuje najgorsze chwile z mojego życia, wszystkie porażki, niepowodzenia i kompromitacje. A potem wyświetlają mi ten film raz po raz. Nawet to, co się wydarzyło, kiedy miałam czternaście lat.”
Rebeka to postać niesamowicie skomplikowana, dosyć mroczna,
samotna i zagubiona. Co prawda towarzyszy jej ciągle jej wierny psiak Smarkacz
(w ogóle w powieści jest dużo psów, zwierzaków), jednak i jego zdaje się
trzymać na dystans. Czuć nad nią jakiś cień, brak pogodzenia samej ze sobą,
dlatego tym mocniej ciekawi mnie jej przeszłość, o której z pewnością było
większej w tomach poprzednich.
„- Zazdroszczę ci (…). Zdajesz się taki zadowolony. Zadowolony z życia.Mnie nieustannie coś gna i swędzi, pomyślała. Żadne życie mi nie pasuje. Każde po jakimś czasie zaczyna świerzbić.”
Za to Börje i Ragnhild to postacie tego tomu. Börje
to aktualnie starszy pan, ale to właśnie on jego główną postacią, na której
skupiają się rozdziały z przeszłości poczynając od roku 1962, od dnia, w którym
zaginął jego ojciec.
„Przez resztę życia Börje będzie pamiętał każdy szczegół z tego dnia, nawet najbardziej banalny. Zaginięcie jest niczym raca, oświetlająca wszystko dookoła.”
Börje pochodził z rozbitej rodziny, jego ojciec był wytatuowanym
bokserem, z którym chłopiec miał bardzo sporadyczny kontakt. I może dlatego tak
mocno pragnął jego uwagi, a gdy ojciec zaginął, chłopak nigdy się z tym nie
pogodził. Czy właśnie dlatego zdecydował się na boks? W końcu teraz, po latach
niestabilnego życia może znaleźć jakieś odpowiedzi na pytania, które męczyły go
przez całe dorosłe życie. Czy ich odkrycie zapewni mu spokój?
„Pomyślał, że nie opłaca się uciekać od swoich smutków. One i tak człowieka dogonią. Nie ma innego wyjścia, jak tylko się z nimi zmierzyć.”
Ragnhild to równie skomplikowana postać, która od momentu
przejścia na emeryturę czuje się mocno samotna, choć nie chce chyba tego
przyznać nawet sama przed sobą. Jej rodzina to temat bardzo zagmatwany,
czytelnik powoli dowiaduje się szczegółów o jej relacjach z innymi. Ją też coś
męczy, coś nie daje wytchnienia, nie pozwala cieszyć się życiem. Tylko co?
„Kiedyś przecież trzeba się nauczyć, jak sobie radzić w życiu (…). Rozstania, choroby, śmierć. Ważne, żeby się nie zatracić, kiedy spotykają cię takie rzeczy. Nie żłopać wódki i nie siedzieć w tym pieprzonym dole.”
W powieści bardzo istotne jest też miejsce akcji – miasteczko
na północy Szwecji, obok Finlandii, z bardzo ciekawą historią i tradycją. Tu zderzają
się dwa życia – to, jak żyło się dawniej i to jak żyje się teraz. Gdzieś tam po
drodze opowieści przedzierają nam się kawałki tego w co kiedyś wierzono, jak
się żyło, jak mówiło.
„Jasne, ja też wracam w myślach do tego prostego życia, jakim żyliśmy w naszej wiosce. Krowy, sianokosy, łowienie ryb, tato wracający z lasu, zabawny z rodzeństwem. Ale czasy się zmieniły. I trzeba się do nich dostosować.”
Ale nawet te współcześne życie mieszkańców Kiruny zdaje się
mocno różnić od tego, co my znamy. To życie na obszarze, gdzie w maju jest
jeszcze zima, gdzie są białe noce, gdzie bliskość i ogrom natury w postacie gór
jest cały czas widoczny i daje mieszkańcom miasteczka wytchnienie – zawsze mogą
uciec do natury, by wyrwać się choć na chwilę z trudów codzienności. Autorka
zbudowała świetny zimowy, surowy klimat, opisała go bardzo obrazowo i
wyczerpująco.
„Swoim intensywnym śpiewem ptaki potęgowały wrażenie, które towarzyszyło jej za każdym razem, gdy przychodził do lasu. Że opuszcza jeden świat i wkracza do innego. Jakby – uwolniwszy się od ostrych pazurów szkolnego podwórka – biegła do domu, do mamy, która spokojnie zamykała drzwi, chroniąc przed napaścią. Zawsze uważała, że las jest jak mama. Jak witająca ją, czczona przez Saamów bogini, Máttáráhkka.”
O samym miasteczku też warto wspomnieć, gdyż w czasie, gdy
toczy się akcja powieści, przygotowuje się ono do przeniesienia – i jest to
historia prawdziwa. W Kirunie mieści się kopalnia rudy żelaza, która od lat się
powiększa, a przez to miasto zaczęło się zapadać. Dlatego też zdecydowano się na
nietypowy krok – przeniesienia centrum miasta o trzy kilometry od jego pierwotnej
lokalizacji. Decyzję podjęto w 2007 roku, więc w czasie trwania tej powieści
(jest to rok 2016) widać już efekty tych przenosin. To oczywiście długotrwały
proces, jego koniec zaplanowany jest na 2035 rok.
Intryga kryminalna jest szkieletem powieści, na niej opiera
się cała historia, jednak cały czas zdaje się jednym z wielu wątków się tu
przeplatających (życie postaci, ich relacje są równie ważna jak intryga). Zbudowana
jest solidnie i porusza problemy realne, które zajmują szwedzkie społeczeństwo.
Zdecydowałam, że nie będę w tej recenzji zdradzać tematów, by nie nakierować
Was w jakim kierunku śledztwo się rozwinie. Podkreślę tylko, że temat jest
opisany sprawnie i zajmująco.
„Morderstwo to coś okropnego. Ale śledztwa w sprawie morderstw… Tak naprawdę uważała, że są fajne. Nie mogła tego powiedzieć znajomym. I to nie dotyczyła zakatowanych w domu dzieci albo kobiet, bo tego typu sprawy były tylko potworne.”
Tempo akcji toczy się
spokojnie, ale idealnie pasuje to do całej historii opisanej w powieści, a bliskość
gór, ogromu śniegu i natury napawa spokojem.
„’Nie myśl o tym’, usłyszała w głowie babciny głos. ‘Ei se kannatte, to się nie opłaca’. Babcia żyła wedle tego typu zasad. Nie opłaca się rozpamiętywać tego, co minęło.”
Na koniec wspomnę jeszcze krótko o boksie, bo to po części
wokół niego kręci się fabuła historii, opisy walk i treningów zajmują w niej
trochę miejsca. Nie jest to jednak nic strasznego nawet dla tych kompletnie
sportem niezainteresowanych – autorka opisuje to z taką pasją, tak żywo i
emocjonalnie, z dobrym uzasadnienie psychologicznym, że nawet fragmenty walk są
fascynujące.
„Ale ono ciągle w nas żyje, pomyślała. Przejęte po przodkach dziedzictwo. Niegodziwość ojców.”
Podsumowując, „Niegodziwość ojców” zrobiła na mnie ogromne
wrażenie. To powieść kryminalna z uwagą skierowaną na postacie, które
przedstawione są bardzo realnie i głęboko. Właśnie za to lubię powieści z pokaźną
liczbą stron – można w nich zawrzeć rewelacyjne portrety psychologiczne i opisać
zmiany jakie pod wpływem fabuły w postaciach zachodzą. Pokochałam całym sercem
tych bohaterów, miejsce wydarzeń mnie oczarowało swoją surowością i bliskością
natury, a kultura mieszkańców zafascynowała przede wszystko przez to, jak różna
jest od naszej. Świetna proza, kryjąca się pod gatunkiem kryminału, ale niosąca
dużo więcej – przede wszystkim po prostu przyjemność z solidnej jakości literatury!
Moja ocena: 9/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.
Książka dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz