stycznia 18, 2023

"Warstwy podskórne" Marcin Silwanow

Autor: Marcin Silwanow
Tytuł: Warstwy podskórne
Data premiery: 12.10.2022
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 296
Gatunek: kryminał
 
„Warstwy podskórne” to literacki debiut białostockiego detektywa Marcina Silwanowa, który od ośmiu lat specjalizuje się w zagadnieniach genealogicznych. W swojej książce daje czytelnikowi wgląd w codzienność reprezentowanego przez niego zawodu w sposób jakże inny, od tego co już dobrze z literatury kryminalnej znamy…
 
Bohaterem „Warstw podskórnych” jest podrzędny detektyw Piotr Rajski zajmujący się głównie tropieniem niewiernych małżonków. Kiedy więc kontaktuje się z nim zaprzyjaźniony biznesmen Ryszard Gaszyński, detektyw jest podekscytowany – może w końcu dostanie jakąś ciekawą sprawę! Na spotkaniu okazuje się jednak, że chodzi o wytropienie dawnego właściciela działki, która teraz po części należy do Gaszyńskiego, a która aktualnie przynosi całkiem niezły dochód. Biznesmen chce zapobiec problemom w przyszłości i prosi detektywa o poznanie losów dawnego właściciela, odszukanie go i ewentualnie jego spadkobierców. Sprawa jest jednak mocno skomplikowana, bo mężczyzna dysponuje zaledwie imieniem i nazwiskiem oraz rokiem urodzenia dawnego właściciela, po którym ślad zaginął gdzieś w okolicy II wojny światowej. Wygląda więc na to, że Rajskiego czeka przekopywanie się przez ogrom papierów w archiwum…
Chwilę później w biurze detektywa zjawia się młoda, bardzo piękna i podkreślająca swoje atuty dziewczyna. Prosi o prześwietlenie narzeczonego, który twierdzi, że jest bogaty. Rajski zauroczony jej wdziękami zgadza się zlecenie wycenić, jednak kiedy kontaktuje się z nią ponownie, ta go zbywa. Dwa dni później okazuje się, że dziewczyna została zamordowana, a za Rajskim ktoś się kręci… Kiedy zjawia się u niego policja, detektyw postanawia sam zbadać o co w tej sprawie chodzi.
„Praktycznie każde miasto poza mniej lub bardziej okazałym rynkiem głównym i zabytkami miało jeszcze swoją warstwę podskórną. Była ona niewidoczna dla postronnych, ale przenikając głębiej, można było wiele zobaczyć. W takich sytuacjach okazywało się, że to w zasadzie kilkanaście osób. Biznesmenów i polityków.”
Książka nie ma podziału na rozdziały, składa się z odseparowanych od siebie fragmentów, scenek. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, podąża za Rajskim przedstawiając jego myśli i poczynania w pełnej krasie. Narrator jest uważny i zwraca uwagę na szczegóły, co nadaje bardzo spokojny bieg fabule. Styl jest prosty, zwyczajny, bardzo neutralny, nic pod względem stylistycznym nie zwróciło mojej uwagi, choć chyba przez redakcję przemknęły z dwie mało znaczące nieścisłości.
 
Na wstępie wspomniałam, że Silwanow przedstawia postać detektywa w całkowicie inny sposób od tego, jaki do tej pory znamy. Jego bohater nie jest odważny, porywczy ani błyskotliwy, a jego praca wydaje się… no cóż, nudna. Piotr Rajski nie jest więc człowiekiem ponadprzeciętnym, raczej nie wyróżnia się z tłumu. Czy zna się na swojej pracy? Czasami miałam wątpliwości, kiedy prowadził dosyć nieumiejętnie obserwację, co chwilę musiał dzwonić do kogoś po poradę albo opłacał usługi kogoś bez żadnego zabezpieczenia. Jednak może właśnie dlatego bohater wydawał mi się całkiem realny – w końcu to zwyczajny, trochę nieporadny facet, który para się przegrzebywaniem internetu i robieniu zdjęć z ukrycia. W opisie podkreśliłam, że Rajski to podrzędny detektyw, który nigdy tak naprawdę nie miał do czynienia z czymś innym niż śledzeniem niewiernych małżonków. Dlatego też obydwie sprawy, które w jednym momencie do niego trafiają, sprawiają, że czuje się mocno zagubiony i przytłoczony.
„Najbardziej nie lubił po prostu samej sytuacji, kiedy coś się komplikowało. O ile w sprawach zawodowych problemy były czymś nieodłącznym i dzięki opanowaniu radził sobie z nimi dość dobrze, o tyle w sprawach codziennych wytrącały go czasem z równowagi drobne złośliwości losu.”
A jednak w obydwie się angażuje. Sprawa Gaszyńskiego polega przede wszystkim na grzebaniu w archiwum i dzwonieniu do osób, które znają się na historii i powinny być w stanie doradzić mu, gdzie szukać informacji. Jednak już tu zachowanie kilku postaci wzbudza podejrzenia, coś tu jest nie tak… Rajski o tym nie wie, to dzieje się poza jego polem widzenia.
Druga sprawa jest dla niego bardziej jasna pod tym względem, że od początku przypuszcza, że ktoś chce go wplątać w morderstwo. Jednak kompletnie nie wie za co się ma chwycić, jak zacząć swoje dochodzenie. Niby ma jakiejś dojścia w policji, ale niewiele mu to daje, wie, że jest śledzony, ale nie potrafi dowiedzieć się przez kogo. Jedyne co mu pozostaje to social media zamordowanej i tam szuka wskazówek z kim mógłby na jej temat porozmawiać…
 
Akcja powieści toczy się bardzo spokojnie, bardzo wolno. Czytelnik przygląda się codzienności bohatera, jego próbom ogarnięcia naraz dwóch spraw, co ewidentnie go przytłacza, bo wygląda na to, że większość kolejnych dni ucieka mu przez palce. Trochę tu zabrakło emocji – niby jest opis ręki ściskającej wnętrzności bohatera jako oznaka stresu, niepokoju, ale nic z tej jednej emocji nie wynika, nie motywuje go do działania. Co jest dziwne, bo gdyby mnie ktoś chciał wplątać w morderstwo, to raczej działałabym jak najszybciej i jak najwięcej, by sprawę rozwiązać. Ale może jest to po prostu oznaka jego bardzo spokojnego, bardzo wycofanego charakteru. Nie zmienia to jednak faktu, że o jakimkolwiek dynamizmie w tej książce nie może być mowy.
 
Ogólnie mam wrażenie, że „Warstwy podskórne” mają na celu pokazanie czytelnikowi jak naprawdę wygląda praca zwyczajnego detektywa, który ani nie ma poczucia, że sprawiedliwość zawsze musi wygrać, ani nie jest specjalnie energiczny. Nie, to raczej po prostu grzebanie w internecie i starych papierach, może czasem dyskretne rozpytywanie wkoło. I to rozumiem i przyznaję, że było to coś innego od tego, z czym spotykałam się do tej pory. W ocenie książki biorę też pod uwagę, że jest to debiut autora, więc są kwestie, których autor musi się jeszcze nauczyć. Przede wszystkim chodzi o przyciągnięcie uwagi czytelnika – tu wydaje mi się, że obydwie zagadki nie zostały odpowiednio wyeksponowane, gdzieś to, co miało ciekawić, utonęło w morzu codzienności i dosyć płaskich emocji, przez co mam wrażenie, że w książce tak naprawdę nic się nie działo. Ponadto wyjaśnienie zagadek zostawiło we mnie niedosyt. Jest więc na przyszłość nad czym pracować. Mam nadzieję, że autorowi uda się kiedyś napisać ciekawy, zajmujący kryminał, a ten polecam tym, którzy są ciekawi tego, jak faktycznie wygląda codzienna praca zwyczajnego, niespecjalnie znanego w środowisku detektywa.
 
Moja ocena: 6/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.

Książka dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz