lutego 14, 2023

"Światło, którego nie widać" Anthony Doerr

Tytuł: Światło, którego nie widać
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Data premiery: 25.01.2023
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 656
Gatunek: literatura piękna / powieść historyczna
 
Anthony Doerr to amerykański pisarz, laureat wielu nagród literackich, których najwięcej i najmocniej poważanych otrzymał za „Światło, którego nie widać”. Przede wszystkim książka ta przyniosła mu Pulitzera, ale i rozpoznawalność, i miłość czytelników na całym świecie – nawet w Polsce w 2015 roku ten tytuł został okrzyknięty na portalu lubimyczytac.pl Książką Roku. Bo tak, wydanie, które ja miałam przyjemność czytać, to wydanie drugie, które na naszym rynku pojawiło się osiem lat po wydaniu pierwszym. W 2015 książka ukazała się pod szyldem Wydawnictwa Czarna Owca, w 2023 w Wydawnictwie Poznańskim, które rok wcześniej wydało również najnowszą książkę autora pt. „Miasto w chmurach” (recenzja –klik!). Na ten moment tylko te dwa tytuły zostały przetłumaczone na język polski.
 
„Światło, którego nie widać” to opowieść o dwójce młodych ludzi, których codzienność zostaje całkowicie zmieniona prze wybuch II wojny światowej. Marie-Laure, paryżanka, niewidoma dziewczynka, musi wraz z ojcem uciekać z miasta. Udają się do nadmorskiego miasteczka Saint-Malo, gdzie mieszka ich stryjeczny wuj, który od czasów I wojny światowej nie wychodzi z domu… Werner, sierota wychowujący się wraz z młodszą siostrą w sierocińcu odkrywa świat matematyki, mechaniki. Fascynują go radia, a jego umiejętność rozumienia przepływu energii sprawia, że już w wieku kilku lat potrafi je sprawnie naprawiać. To przyciąga uwagę nazistów, którzy osiedlili się w okolicy, a ci wysyłają go do ekskluzywnej niemieckiej szkoły dla chłopców, gdzie kształci się żołnierzy mogących przydać się na froncie wojennym, czy to wykorzystując swoją sprawność fizyczną, czy umiejętności mechaniczne… Dlaczego czytamy o tej dwójce? Gdzie zetkną się ich losy? Jaki będą mieli na siebie wpływ? I gdzie w tym wszystkim historia diamentu zwanego Morzem Ognia, podobno przeklętego, którego poszukuje pewien groźny mężczyzna?
 
Książka rozpisana jest na czternaście części (numerowane od zera do trzynastu), które określone są rokiem przedstawianych zdarzeń. Każda część składa się z naprawdę króciutkich tytułowanych rozdziałów (liczą od jednej strony do pięciu, może siedmiu) opisujących naprzemiennie losy Marie-Laure i Wernera, od czasu do czasu również Niemca poszukującego diamentu. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego z perspektywy opisywanych postaci. Styl powieści jest urzekająco piękny, choć dla mnie trudny do opisania. Autor skupia się na prostocie życia, zwyczajnych czynnościach, które w tych niezwyczajnych czasach, wcale nie są tak oczywiste. Codzienność opisuje jednak jakoś tak, że cały czas miałam wrażenie, jakbym czytała piękną baśń. Czy to rytm zdań? Czy może odpowiedni dobór słów? Stylistyka? Ciężko powiedzieć co za to dokładnie odpowiada, to raczej ogóle wrażenie. Przez tę historię się po prostu płynie… W tempie spokojnym, skupionym, zmysłowym.


Książka rozpoczyna się w 1944 roku w czasie bombardowania Saint-Malo, w którym w tym momencie znaleźli się kluczowi bohaterowie powieści. Za moment jednak przenosimy się do 1934 roku, by zaznajomić się z życiem bohaterów przed wojną, tym jak radzili sobie z codziennością. Bo są to jednostki niezwykłe. Marie-Laure to silna dziewczyna, która dzięki mądrości swojego ojca nie poddała się po utracie wzroku, nauczyła się żyć, a nawet wzbudzać w sobie pasje. Kocha książki i podróże, w które zabierają ją bohaterowie powieści, fascynuje są życie morskie, o którym uczy się w muzeum. Na życie patrzy okiem dziecięcym, ale bardzo przenikliwym, poprzez wyczulenie innych zmysłów niż wzrok wydaje się widzieć więcej… Werner to równie zaskakujące dziecko, którego jednak kompas moralny wydaje się chwiać pod naciskiem z zewnątrz – tak, chodzi o nazistów, którzy w tym czasie panoszą się w Niemczech. Chłopiec zafascynowany jest nauką, mechaniką, tego jak działają fale, jak płynie energia, a swoją pasję może rozwijać w szkole, do której go posyłają. Jak więc zatem nie skorzystać z takiej okazji? Okazji, która może mu zapewnić pracę w najlepszych instytutach państwa?
„Musicie się pozbyć słabości, tchórzostwa, wahań. Staniecie się podobni do wodospadu albo salwy pocisków: będziecie pędzić w tym samym kierunku, z tą samą szybkością, ku temu samemu celowi. Zapomnicie o wygodach, sensem waszego życia stanie się obowiązek. Będziecie jeść ojczyznę i oddychać narodem.”
A jednak razem z tym idzie indoktrynacja, wychowywanie chłopców rasy aryjskiej pod nazistowskie przekonania. Przekonania o wyższości rasy, o konieczności zrobienia ‘porządku’ na świecie. W szkole uczy się o tym, że nie ma miejsca na słabość, o tym, że państwo ma zawsze rację, o tym, by wykonywać rozkazy, a nie nad nimi się zastanawiać… Werner to mądry chłopak, ale czy jest i na tyle odważny, by sprzeciwić się takim naukom?
„Macie rozum (…). Ale nie wolny ufać rozumowi. Myślenie zawsze prowadzi do wieloznaczności, do stawiania pytań, a tak naprawdę potrzebujecie pewności. Celu. Jasności. Nie ufajcie swojemu rozumowi.”
Poza tą dwójką niesamowite są też postacie drugoplanowe. Stryj Marie-Laure, który jest ofiarą I wojny światowej, który stracił tak wiele, że teraz nie jest w stanie stawić czoła codzienności, a który przecież nosi w sobie ogromną wiedzę i znajomość świata.
„Przeładowane meblami pokoje w centrum budynku i kręte schody są jakby odpowiednikiem psychiki stryjecznego dziadka: pełne lęku, izolowane, ale urzekające staroświeckimi dziwami.”
Madame Manec, gosposia stryja, która ciepło przyjmuje Marie-Laure i jej ojca, ale która nigdy się nie poddaje, która ma siłę cały czas działać i wierzy, że nawet najmniejszy opór przeciw oprawcy ma szansę zmienić bieg historii. Niesamowita kobieta!
„Siedemdziesiąt sześć lat i ciągle potrafię się czuć jak młoda dziewczyna z gwiazdami w oczach.”
Siostra Wernera, która od samego początku widzi, że to, co przedstawiają Niemcy, chyba nie do końca jest prawdą, która od początku patrzy szerzej… Frederick, szkolny przyjaciel Wernera, wielki miłośnik ptaków, indywidualista, marzyciel, dla którego nie ma miejsca w tamtych Niemczech… Ojciec Marie-Laure, który wychowuje są samotnie, dba, by umiała sama o siebie zadbać, a który mimo to często wątpi w swoje siły.
„Krocz ścieżkami logiki. Każdy skutek ma przyczynę, istnieje wyjście z każdej trudnej sytuacji. Do każdego zamka można dopasować klucz.”
Wszyscy oni, jak i ci przeze mnie niewymienieni, to postacie głębokie, posiadające mocno ukorzenione wartości bez różnicy po której stoją stronie. Bardzo żywe, bardzo realne, mające znaczenie dla przedstawionej historii.
„Wszyscy pojawiamy się na świecie jako pojedyncza komórka, mniejsza od drobinki kurzu. Znacznie mniejsza. Podział. Mnożenie. Dodawanie i odejmowanie. Materia przechodzi z rąk do rąk, atomy pojawiają się i znikają, wirują molekuły, łączą się białka, mitochondria wysyłają polecenia oksydatywne, powstajemy jako mrowie połączeń elektrycznych. Płuca, mózg, serce. Po czterdziestu tygodniach sześć bilionów komórek przeciska się przez drogi rodne matki. Krzyczymy. Później atakuje nas świat.”
Czas, jaki autor w swojej opowieści opisuje, jest bardzo trudny. Czas wojny, kiedy jeden człowiek przez własny upór i przekonania niszczy życie drugiemu… A jednak książka daje nam szerokie spojrzenie na obydwie strony, na dwójkę postaci, która nie ma nic wspólnego z tym na górze, tym rządzącymi krajami i wywołującymi wojny. Ta dwójka z nie swojej winy uwikłana zostaje w meandry historii, która wystawia je co chwilę na kolejne próby charakterów… Widzimy świat oczami postaci stojących po stronie oprawców i ofiar, co tym mocniej wywołuje sprzeciw, bo przecież mały Werner wcale nie chce zabijać i nie uważa, że jedni są lepsi od drugich… A jednak tego uczy go państwo.
„Najważniejszy jest porządek. Życie to chaos, panowie. A nasza misja to wprowadzanie porządku. Nawet w sferze genetycznej. Porządkujemy ewolucję gatunku. Usuwamy gorszy materiał ludzki, buntowników, plewy. Oto wielkie zadanie Rzeczy, największy projekt, jaki kiedykolwiek podjęła ludzkość.”
Autor z dokładnością przedstawia tło, na którym rozgrywają się losy postaci, opisuje bombardowania, ucieczki z miast, walkę na froncie. Robi to w sposób wyważony, ale znaczący, a przez to, że opowiada o tym przedstawiając losy niewinnych dzieci, równie mocno wstrząsający…
„Ciągle wierzysz, że posiadasz własne życie, Wernerze. Właśnie na tym polega twój problem.”
Na tle losów tych postaci rozrywa się również historia tajemniczego diamentu, co samej lekturze dodaje wątek nieco sensacyjny. Diament od lat ukrywany, o wielkiej mocy, wielkiej wartości. Podobno przechowywany w muzeum w Paryżu, ale przecież nie został tam na czas wojny? Ta historia wplątuje się w losy bohaterów, dodając jej poczucia tajemnicy, niewiadomej, napięcia…
„A jeśli brylant nigdy nie istniał? Może to wszystko oszustwo, bajka?”
A kamień, brylant łączy losy ludzkie z losem ziemi, naturą, tym co na świecie stałe. Siła natury, sposób funkcjonowania świata, fale, energia, która przenoszona jest z miejsca na miejsce, to coś stałego, coś co dzieje się poza człowiekiem, a z czego ten może tylko korzystać. Fizyka, matematyka, która napędza świat, która sprawia, że to wszystko jest możliwe do objęcia rozumiem, logiką. Tylko jak w tym logicznym świecie znajduje się człowiek? Co wojny mają wspólnego z logiką?
„(…) diament to tylko kawałek węgla uformowany przez ciśnienie panujące w głębi ziemi, a następnie wyniesiony na powierzchnię w kominie wulkanicznym. Ktoś go szlifuje, tworzy fasetki. Nie może nad nim ciążyć klątwa, nie różni się pod tym względem od liścia, lustra czy ludzkiego życia. Światem rządzi wyłącznie rachunek prawdopodobieństwa, rachunek prawdopodobieństwa i fizyka.”
„Światło, którego nie widać” to niesamowicie skrupulatnie utkana powieść o losach dwóch małych jednostek na tle ogromu nielogicznej wojny. Pełna detali, niuansów, tematów, o których można pisać by długo, tak bogata, że sama próba napisania o niej w miarę krótkiej recenzji zdaje się skazana na porażkę. To historia z jednej strony smutna – sam temat wojny taki jest, ludzkie cierpienie, straty jakie wojna ze sobą niesie; a z drugiej jednak gdzieś tam przynosząca spokój wynikający z niezmienności natury, praw rządzącymi przyrodą, a także nadzieję wynikającą z hartu ducha jakże realistycznych postaci. Powieść dla każdego czułego czytelnika, który doceni zarówno jej uniwersalne przesłanie, jak i piękny styl, w którym jest opowiedziana.
 
Moja ocena: 8,5/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz