czerwca 02, 2023

"Samotnia" Anna Kańtoch

Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: Samotnia
Data premiery: 26.04.2023
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 376
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Anna Kańtoch do te pory trzymała się ram dwóch gatunków literackich: fantastyki i kryminału. Od tej pierwszej zaczynała swoją przygodę z pisarstwem już prawie dwadzieścia lat temu. Jakiś czas później zmierzyła się z gatunkiem kryminalnym i to również wyszło jej bardzo dobrze. Za swoje powieści fantastyczne, jak i kryminalne jest chętnie nagradzana, z tych drugich wyróżnień zebrała zarówno Nagrodę Wielkiego Kalibru, jak i podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej. W latach 2020-2022 wydała w Wydawnictwie Marginesy trylogię kryminalną, której tytuły wyróżniały się nazwami pór roku („Wiosna zaginionych" – recenzja klik!, „Lato utraconych” – recenzja klik!), do której prawa do ekranizacji zostały już sprzedane. Teraz, z „Samotnią” Anna Kańtoch wkracza na trzecią gatunkową scenę – to jej debiut w thrillerze psychologicznym. O to niezwykle udany, co doceniają czytelnicy, a i sama autorka przyznaje, że nawet jej się spodobało, więc możliwe, że w przyszłości doczekamy się jeszcze utworów w tym gatunku literackim. W pozostałych dwóch oczywiście też!
 
Fabuła „Samotni” toczy się głównie w czerwcu. Leon Cichy, znany autor powieści kryminalnych boryka się ze skutkami wypadku, któremu uległ półtora miesiąca wcześniej – pierwszej nocy po jego powrocie z wycieczki do Włoch ktoś potrącił go samochodem przed jego własnym domem. W wyniku tego Leon stracił wzrok, doznał też urazu nogi, przez co w początkowej fazie potrzebował ciągłej opieki. Zapewniała mu ją jego nowa, świeżo poślubiona we Włoszech młodziutka żona Julia. A raczej ktoś, kto się za nią podaje, bo Leon ma solidne podejrzenia, że opiekuje się nim ktoś inny... Problem jest taki, że raczej nie ma tego jak potwierdzić – Julii nikt nie zna, a on przecież nie widzi... W końcu prosi o pomoc kuzyna, możliwe też, że wracające w końcu wspomnienia podsuną mi jakiś pomysł. Kim jest kobieta w jego domu? Jaki ma cel? Czy Leon może być w niebezpieczeństwie? Z jednej strony to wątpliwe, przecież opiekuje się nim już półtora miesiąca, z drugiej – nie wiadomo co się stanie, gdy Leon zacznie drążyć...
 
Książka rozpisana jest na 101 nagrań (czyli rozdziałów) różnej długości. Narracja prowadzona przez Leona w pierwszej osobie, który nagrywa na dyktafon relację zdarzeń opatrzoną swoim komentarzem, tak więc opowiadając o tym, co już się wydarzyło logicznie posługuje się czasem przeszłym, a jeśli decyzję, działania podejmuje w czasie trwania nagrania, stosuje czas teraźniejszy. Autorka sposób podziału książki na nagrania zamiast na rozdziały wymyśliła bardzo sprytnie, gdyż jednym z atutów tego jest fakt, że nagrania mogą urywać się w momencie zwrotu akcji, zaskoczenia (kiedy to logicznie bohater musi wtedy odłożyć dyktafon) zostawiając czytelnika w zawieszeniu, z cliffhangerem, przez który nie można nie przeczytać od razu rozdziału kolejnego. Styl, w jakim prowadzona jest powieść, jest dosyć spokojny, statyczny, widać, że narrator to osoba pracująca z językiem – zdania w jakich się wypowiada się bardzo płynne i poprawne, gładkie językowo. Styl daje poczucie spokoju, czemu przeczy gęstniejąca atmosfera... Te połączenie sprawia, że książkę czyta się doskonale i trudno jest się od niej oderwać.
 
Muszę przyznać, że pomysł na głównego bohatera jest strzałem w dziesiątkę. Leon to człowiek, którego życie w przeciągu roku zmieniło się dwukrotnie. A może nawet trzykrotnie? Rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną, w sumie sam nie wie dlaczego. Wyjechał do Włoch, gdzie poznał również podróżującą samotnie młodą Julię, a która wzbudziła w nim takie poczucie bezpieczeństwa, że się z nią spontanicznie ożenił. I w końcu wypadek, który odebrał mu zdolność widzenia, coś, czego osoby widzące nie za bardzo są sobie w stanie wyobrazić. Pomyślcie, widzieć przez ponad trzydzieści lat i nagle tę zdolność utracić? Musieć polegać na pozostałych zmysłach, które są ogłupiałe po utracie jednego? Czy więc w relację Leona możemy tak naprawdę wierzyć?
„To prawdopodobnie jeden z najgorszych koszmarów osób niewidzących – w twojej bezpiecznej, oswojonej przestrzeni nagle znajduje się ktoś, kto stanowi zagrożenie. Wyczuwasz go, ale nie widzisz, za to wiesz, że on doskonale widzi ciebie.”
Pod względem psychologicznym bohater w czasie trwania tej historii ulega pewnej przemianie – od zawsze był raczej człowiekiem potulnym, wycofanym, z niewielką ilością znajomych, zdawałoby się, że obojętnym na to, o dzieje się wokół niego. Przecież w końcu sam nie wie, dlaczego rozwiódł się z żoną! Teraz, kiedy podejmuje decyzję, by odkryć prawdę o swojej nowej żonie/opiekunce robi coś, co przeczy jego naturze – angażuje się, prosi o pomoc, przestaje być obojętny.
 
Jak się okazuje, dla Leona najważniejsza jest rodzina. A może to po prostu jedyne osoby, które utrzymują z nim kontakt? Nie zmienia to jednak faktu, że to rodzina: kuzyn, kuzynka, rodzice pomagają mu w zmaganiach z niepełnosprawnością, jak i jego prywatnym śledztwie. Ale czy i im powinien ufać? Czy ich zainteresowanie, zaangażowanie jest prawdziwe, wynika z właściwych powodów?
„(...) czasem trzeba być trochę wrednym, bo inaczej ludzie wejdą nam na głowę.”
Muszę przyznać, że autorka atmosferę niepokoju wprowadziła dosyć niezauważalnie. Z początku akcja toczy się spokojnie, przyglądamy się nowej codzienności Leona, która jest tak inna od wcześniejszej, że bohater w sumie nie ma wiele czasu na nic innego. I tak z pomocą innych powoli szuka i sprawdza, a nagle okazuje się, że jego losy i kierunek, w jakim zmierza zagadka są tak intrygujące, że od książki naprawdę nie chce się odrywać. Zagadka wciąga nas coraz mocniej, a kolejne tropy powodują niezły mętlik w głowie... O co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi?
„Czasem wydaje mi się, że większość ludzi jest po prostu ślepa.”
Oprócz przemiany głównego bohatera, pomocy jakiej udziela mu rodzina i zagadki prowadzonej tempem spokojnym, ale mocno frapującym, warto też wspomnieć o tym, co niesie utrata wzroku. Relacja z codziennych zmagań bohatera przypomina nam jak wielki mamy dar i jak rzadko zwracamy na niego uwagę. Dopiero po jego utracie człowiek uświadamia sobie jak trudno żyje się nie widząc, jak inaczej odbiera świat. Autorka oddała to doskonale, no, prawie, bo przyznam,  ze trochę dziwiło mnie, że bohater nie korzysta w swoim telefonie z wirtualnego asystenta. Poza tym jednak każde inne poczynania i doznania bohatera wydają się realne, bliskie prawdziwości.
„Dziwna wydała się myśl, że jeszcze rok temu mógłbym zbiec z Gromnika w takim tempie, wołając kogoś, kto został z tyłu. Było mi słodko i gorzka zarazem; tak muszą się czuć starzy ludzie przywołujący wspomnienia z młodości Może tak właśnie wygląda godzenie się z kolejnym etapem w życiu. Żegnajcie, zdrowe oczy, miło było z was korzystać przez trzydzieści kilka lat.”
A jednak nie tylko chodzi tu o fizyczną utratę wzroku. Często w fabule natykamy się na sytuacje, na które nikt wcześniej nie zwrócił uwagi – to też przecież pewnego rodzaju ślepota, prawda? Na innych, na to co wokół nas. Nawet sam Leon przed rozwodem i wypadkiem był ślepy w sposób metaforyczny…
 
No koniec jeszcze krótko o tytule. Samotnia. Taką nazwę nosi dom, w którym mieszka Leon, to on przypadł mu przy podziale majątku podczas rozwodu. Nazywa się tak ze względu na oddalenie od innych zabudowań – jest pusto, jest cicho, jest lesiście. Myślę jednak, że przede wszystkim tytuł ten można odbierać metaforycznie, a odnosi się i do stanu zdrowia głównego bohatera (w końcu po utracie wzroku czuje się dużo mocniej samotny) i do jego przemiany wewnętrznej. Do tej pory Leon wewnętrznie żył w takiej samotni, oderwany od reszty. Teraz, po wypadku, okazuje się jednak, że w tej samotni wcale nie musi tkwić, a poproszenie o pomoc czy towarzystwo to naprawdę nic takiego.
 
Jak wspomniałam na wstępie, Anna Kańtoch naprawdę dobrze sprawdziła się w nowym dla siebie gatunku literackim. Kreacja niewidomego pisarza to majstersztyk! Zagadka, mimo spokojnego tempa, dostarcza wielu emocji, a inne spojrzenie na codzienność daje poczucie świeżości. Atmosfera niezauważalnie robi się gęsta tak, że nagle okazuje się, że nie chce się lektury odkładać przed poznaniem zakończenia całej historii. Dałam się wciągnąć, polecam i Wam!
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Marginesy.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz