września 19, 2023

"Źródła Wełtawy" Petra Klabouchová - patronacka recenzja przedpremierowa

Autor: Petra Klabouchová
Tytuł: Źródła Wełtawy
Tłumaczenie: Agata Wróbel
Seria: Czeskie Krymi
Data premiery: 20.09.2023
Wydawnictwo: Afera
Liczba stron: 328
Gatunek: kryminał
 
Petra Klabouchová właśnie po raz pierwszy pojawia się na polskim rynku książki, jednak „Źródła Wełtawy” to nie jej debiut – to jej czwarta powieść dla dorosłego czytelnika, jednak ta przyciągnęła na razie największą uwagę, jest nagradzana i doceniana. Nic dziwnego, jest to kryminał mroczny, w którym historia prawdziwa miejsca miesza się z intrygą kryminalną, w której najważniejsi są ludzie.
Poza „Źródłami Wełtawy” i trzema powieściami, autorka napisała też dziecięcą serię o wampirach i dwa zbiory opowiadań. Swoje życie codzienne dzieli pomiędzy Czechy, Stany Zjednoczone i Włochy – poza pisaniem, jest również menadżerką zespołów rockowych (współpracowała swego czasu np. z Johnnym Deppem). „Źródła Wełtawy” na jej rodzinnym rynku ukazały się w 2021, w tym wydana została kolejna powieść kryminalna osadzona na wątkach historii prawdziwej.
 
Historia „Źródeł Wełtawy” toczy się w małej wiosce Szumawa położonej tuż przy Parku Narodowym, miasteczku tuż przy granicy z Austrią i Niemcami. Jest zima, a lokalna policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu chłopca – Luk nie wrócił do domu po szkole, a jego matka, żyjąca w patologicznym związku orientuje się dopiero, gdy zapada zmrok. Policja, jak i cała wioska szybko się organizują i zaczynają poszukiwania – na szczęście szybko okazuje się, że chłopiec jest cały i zdrowy, dobry człowiek wziął go do domu, by nie marznął na dworze, gdy matka kłóciła się z partnerem... Niestety w czasie poszukiwań wpadają na coś, czego nigdy by się nie spodziewali – zwłoki dziewczynki, Terezki, która może i po prostu umarła z zimna, ale na pewno nie zrobiła tego z własnej woli – ktoś ubrał ją w pasiak z przyszytą gwiazdą Dawida... Dlaczego ktoś ubrał dziewczynkę w stój z obozu koncentracyjnego? I dlaczego to właśnie ją zabił? Niewinne dziecko, które z II wojną światową nie ma nic wspólnego? Zdesperowany śledczy i ambitna dziennikarka mocno angażują się w sprawę, każdy z innych powodów.. jedno jest pewne - ta historia nie skończy się dobrze.
„Pokoleniom, które przychodzą po nas, łatwo sądzić i potępiać. Tymczasem najgorsze zbrodnie bywają przecież dziełem najzwyklejszych ludzi. Nikt nie jest ze stali. Każdego można złamać.”
Książka nie ma podziału na typowe rozdziały. Historia toczy się w trzech czasach: przed morderstwem, w trakcie śledztwa i już na finiszu, jakieś półtora miesiąca od morderstwa (jest to w tekście zaznaczone). W czasie sprzed i w trakcie śledztwa pisana jest z perspektywy kilku osób w narracji trzecioosobowej czasu teraźniejszego przez narratora wszechwiedzącego skupionego na odczuciach, emocjach postaci, na finiszu tylko z perspektywy komisarza, który tę sprawę prowadził. Styl powieści jest prosty, zdania krótkie, język zwyczajny, narrator przedstawia wszystko tak, jak jest, bez ubarwień. Całość czyta się dobrze, szybko, płynnie.
„Wciąż się uśmiechała. Musiała być kiedyś piękną kobietą. A przede wszystkim mądrą. Zdradzały to jej oczy: łagodne i wyrozumiałe. Potrafiła wybaczać. Rzadka umiejętność. Ludzie często sądzą, że mądrość przychodzi z wiekiem. Nie mają racji; dureń pozostanie durniem, choćby żył sto lat. Patrząc na nią, komisarz poczuł niemal coś w rodzaju wstydu. Szumawska święta. W porównaniu z nią był moralnym karłem.”
Jest kilka postaci, które odgrywają w tej historii znaczącą rolę. Po pierwsze komisarz. Mężczyzna już w okolicach emerytury, który kiedyś pracował w wielkim mieście, jednak został zesłany na prowincję za błąd, którego, jak uważa, nie popełnił samotnie – nie on, albo nie tylko on powinien zostać ukarany. Część historii poznajemy z jego perspektywy, widać w niej, że dosyć obsesyjnie boi się tego, że jego żona, Anna go opuści. To właśnie w tej sprawie, sprawie, która zyska rozgłos na cały kraj, szuka zmiany i opinii publicznej o nim, i powrotu miłości w małżeństwie – bo przecież jeśli teraz znajdzie sprawców, znajdzie sprawiedliwość i przy okazji sławę dla siebie, to dlaczego żona nie miałaby mu nie rzucić się na szyję? Autorka oddała tę postać niesamowicie, ten jego egoizm i zafiksowanie na samym sobie jest pokazane subtelnie, a jednak przebija z każdego fragmentu jemu poświęconemu.
„Zostaną na cmentarzu jeszcze chwilę, postoją, pomodlą się. Za swoich zmarłych i za tych, których nigdy nie poznały. Za tę przeklętą ziemię. Wszystko zawsze spadało tu na barki kobiet. Mężczyźni umierali, zapijali się na śmierć, uciekali, rozsypywali się psychicznie. A one same musiały stawiać czoła brutalnej rzeczywistości.”
Jest też wspomniana dziennikarka Kobzová, która pewnie reprezentuje tu chciwość i spryt mediów, które tak ochoczo rzucają się na takie pełne ludzkich tragedii sprawy. Jest skłonna pracować kilka dni w podłych warunkach tylko po to, by zdobyć materiał, by być tą, którą poinformuje świat. Co jednak za tym stoi, jakie są jej motywacje?
„W prosektorium nie ma miejsca na wstyd. Wstydzić mogą się tylko żywi.”
No i jest jeszcze lekarz, doktor Maryska, który cieszy się szacunkiem społeczności, a jednak jest człowiekiem dosyć dziwnym – cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, które tak skutecznie wypełniają mu dzień, że nie ma czasu przejmować się niczym innym. Dzięki temu to postać z podejściem mocno stoickim. Czy jednak pod tym nie kryje się coś groźnego? To też pasjonat historii, poszukiwacz skarbów, który przemierza okoliczne lasy i podziemne tunele poszukując kto wie czego... ciekawostek? Własnej historii? A może jednak ukrytego bogactwa?
„Wie pan, jak głośno potrafią szumieć lasy? Do tego śnieg tłumi najmniejszy odgłos. Człowiek mógłby sobie zedrzeć gardło, a i tak nie doczeka się pomocy.”
I tak przechodzimy do miejsca akcji. Z jednej strony to malutkie miasteczko, wioska, w której wszyscy się znają, w której wszyscy bardziej lub mniej klepią biedę. Z drugiej, to miejsce bogate w historię, które przeszło wiele zmian – przed wojną czeskie, później niemieckie, jeszcze później pełne ludności napływowej. Tu nic nie było na stałe, a jednak są ludzie, którzy tu zostali, wrośli w ziemię, mimo że teraz nie dostarcza im wiele, jest surowa i trudna, dokładnie tak, jak ich historia. Opowiadając ją autorka sięga do tego, co zdarzyło się naprawdę, opowiada o obozach, o prześladowaniu Żydów i wielu innych trudnych okołowojennych przeżyciach.
„Szumawiacy. Była jedną z nich. (...) Dziwni ludzie, twardsi niż południowoczeski modrzew. Zrodzeni wśród gór i lasów i zdecydowani zostać tu do śmierci, wrośnięci w swój skrawek ziemi równie mocno jak uparty chwast. Nikt ich stąd nie wyrwie, nie wykorzeni. Nikt ich nie zniszczy. Odradzają się bez końca.”
Same te tereny stoją trochę w opozycji do tego, co się na nich wydarza – lasy, góry, szumiące drzewa, kojące, mimo surowości widoki, są świadkiem wydarzeń tragicznych, w przeszłości i teraz ponownie.
„Ale kiedyś i Szumawa miała swoją duszę. Piękną i czystą, jak dzikie konie nad brzegiem rzeki. Otoczona wzgórzami dolina, kolebka Wełtawy. Żyli tutaj prości ludzie, mocno zrośnięci z ziemią, gdzie rzucił ich los... Dwa języki, dwa narody. Połączyły je gotowość do ciężkiej pracy, umiłowanie ojcowizny i wiara w odwieczny porządek. Tamte czasy należały już jednak di przeszłości. A świadków historii dawno zabrała śmierć.”
Intryga kryminalna, choć prowadzona rytmem spokojnym, wciąga od samego początku. Na pewno dobrym zabiegiem pobudzającym ciekawość jest rozłożenie akcji na trzy czasy i kilka perspektyw – czytelnik od początku zastanawia się, jak te wszystkie elementy łączą się w całość. Bo przecież muszą, prawda? Dzięki temu też w finale dostaje bardzo szeroki, pełni obraz sytuacji. Autorka bardzo wprawnie ubrała w powieść kryminalną historię o wpływie przeszłości na teraźniejszość, o tym, jak niektóre rany nigdy się nie bliźnią i jak trudno uwolnić się z obsesji. Czy w ogóle jest to możliwe?
„To się nigdy nie skończy. Nienawiść... Wrosła w tę ziemię równie głęboko jak szumawskie dęby. Skąd jej tyle w ludziach?”
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem przenikliwości Petry Klabouchovej – jej portrety psychologiczne postaci są tak realne, tak prawdziwe, ludzkie, a jednak tak obarczone różnymi skazami, że możliwe, że to właśnie one są najmocniejszym elementem powieści. Choć świetnie zgrywają się z całością – historią z przeszłości, historią o ludziach, historią o krzywdach. W sposób surowy, tak jak tereny, na których toczy się akcja, bezlitośnie przygląda się temu, co dzieje się w Szumawach, nie ocenia, bo wie, że wszystko przemija, co udowadnia w rewelacyjnie filmowej ostatniej scenie. Jestem pod wrażeniem dusznego, mrocznego, ale tak z głębi zwyczajnej ludzkiej duszy mrocznego klimatu, którego wcześniej w czeskich kryminałach nie spotkałam. Mam nadzieję, że na naszym rynku pojawi się więcej tytułów tej autorki!
„- Życie jest do dupy – westchnęła.
- To nie życie, serduszko, to ludzie. Od nich wszystko zależy. Jakich mamy ludzi wkoło siebie, takie życie.”
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała we współpracy patronackiej z Wydawnictwem Afera.
Książkę można kupić również na stronie wydawnictwa - klik!


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz