Autor: Katniss
Hsiao
Tytuł: Zanim
zostaliśmy potworami
Tłumaczenie: Jarek Zawadzki
Data premiery: 31.07.2024
Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 456
Gatunek: kryminał
psychologiczny / literatura piękna
Katniss Hsiao to młoda tajwańska
powieściopisarka i scenarzystka filmowa. W 2022 roku, po dwóch latach pracy nad
tekstem, ukazał się jej debiut literacki “Zanim zostaliśmy potworami”, który
szybko zyskał sobie przychylność czytelników, co przyniosło mu status
bestsellera i nominacje do kilku poważnych nagród literackich. Rok później jej
debiutancki scenariusz filmowy “Flame” również został zauważony - nagrodzony został
na festiwalu filmowym Golden Harvest Awards. Katniss nie ukrywa, że filmy i
literatura kryminalna to jej wielka miłość, trzeba jednak przyznać, że nie
podchodzi do niej w sposób szablonowy - w swojej twórczości korzysta z wielu
różnych inspiracji pochodzących z naprawdę różnych rejonów sztuki.
Czasy współczesne, stolica Tajwanu, Tajpej.
Yang Ning to około trzydziestoletnia kobieta, która jeszcze w czasach
studenckich podjęła się pracy w firmie sprzątającej miejsca zbrodni. Wtedy
jeszcze miała węch i to węch nadnaturalnie wyostrzony, praca taka nie była więc
dla niej komfortowym wyborem, ale wytrwała w niej z powodu pieniędzy - chciała
do siebie ściągnąć młodszego brata. Trzy lata temu jednak wydarzyło się coś, co
wstrząsnęło jej światem, zmieniło dosłownie wszystko. Kiedyś odważna, pyskata i
dynamiczna, teraz jest kobietą ospałą, mrukliwą, pogrążoną w głębokiej apatii.
Zmieniły się też jej motywacje w stosunku do pracy - w wyniku utraty węchu
miejsca zbrodni są dla niej jedynym bodźcem ten węch przywracającym. Tylko tam
czuje, że dalej żyje. Współpracownicy patrzą na nią dziwnie, ale nic nie mówią,
a Yang Ning pozwala sobie na coraz więcej. W końcu pewnej nocy odbiera w firmie
telefon i nieregulaminowo sama jedzie posprzątać miejsce zbrodni. Nie jest
świadoma tego, że to pułapka, a ona sprząta po zbrodni, która nie została
jeszcze zgłoszona policji…
“Zawsze ją to dziwiło, że chociaż gospodarza już nie ma, materia organiczna nieustannie przyrasta w tej opuszczonej przestrzeni, odgłosy są z dnia na dzień coraz bogatsze, przez co całe pomieszczenie staje się jeszcze bardziej gwarne niż za życia lokatora.”
Książka składa się z trzech części: miejsce
zdarzenia, profilowanie i mamrotanie - każda z nich podzielona jest na
rozdziały, te składają się na kilka krótkich scenek, w których wydarzenia
aktualnie ułożone chronologicznie, mieszają się z retrospekcjami i
wspomnieniami. Rozdziały są numerowane, pierwsza część liczy ich 20, pozostałe
dwie po 27. Narracja powieści toczy się trzytorowo - przede wszystkim bacznie
obserwujemy Yang Ning za pomocą narratora trzecioosobowego czasu przeszłego,
jednak już od początku jej poświęcone rozdziały przeplatają się z narratorem
pierwszoosobowym czasu teraźniejszego, który osobowo nie jest określony: to
postać tajemnicza, która zdaje się obserwować Yang Ning. Z czasem pojawia się
jeszcze trzecie spojrzenie - tak jak przy Yang Ning, tak i ten narrator
opowiada historię w trzeciej osobie czasu przeszłego, ale charakterem bardziej
przypomina tego środkowego - to ktoś tajemniczy, podejrzany. Zmiana narratora
to zawsze początek nowego rozdziału, a my przy tych dwóch ostatnich ciągle
zachodzimy w głowę kto się za tymi narracjami kryje… Styl powieści również nie
jest banalny. Właśnie przez niego w określeniu gatunkowym powieści dopisałam:
literatura piękna. Bo sam język jest bardzo poetycki, złożony z różnych,
oryginalnych metafor i porównań, jednak na tyle obrazowych, że ich sens trafia
prosto w serce czytelnika. Tekst zawiera bardzo dużo ciekawych spostrzeżeń
ujętych prosto, a jednak pięknie, przez co ilość cytatów po skończonej lekturze
jest naprawdę pokaźna! Wcześniej literatura z obszaru chińskiego kojarzyła mi
się bardzo surowo, proste, krótkie zdania, ta książka jest tego całkowitym
zaprzeczeniem.
“(...) kiedy zniknie sens istnienia, istnienie będzie istnieć dalej.”
Jednak nie tylko styl jest tym, co w książce
mocno się wyróżnia. Od razu też chciałam zaznaczyć, że równie oryginalne jest
samo tempo powieści. Bardzo przypomina mi ono długie utwory muzyczne z gatunku
klasycznego - tam jeden utwór możemy podzielić na bardzo różniące się od siebie
segmenty. I dokładnie tak jest też w tej powieści. Historia zaczyna się
spokojnie, nastrój jest bardzo smutny, depresyjny, czujemy całym sobą rozpacz i
obojętność na życie głównej bohaterki. Z tego marazmu raz po raz wyrywa nas
tylko makabra - opisy kolejnych miejsc, które sprząta, na które składają się
wszelkiego rodzaju robaki, płyny ustrojowe i inne obrzydlistwa, których w ogóle
nie chce się wyobrażać. To obraz mocno szokujący, nie ma w nim tematów tabu, a
opisy przychodzą naprawdę niespodziewanie (jeden zastał mnie przy śniadaniu!).
W tym miejscu bardzo kontrastowo poznajemy też tajwańską kulturę, głównie
religijną, ale i kulturę jedzenia - tego jedzenia jest to naprawdę dużo, a
każda potrawa w przypisach jest nam opisana, dzięki czemu polski czytelnik w
taki sposób może poznać tamtejsze smaki. Przyznam, że jest to bardzo dziwny
kontrast - podczas lektury jednej strony do ust napływała mi ślina przez opisy
ciekawych potraw, by już na kolejnej wszystko podchodziło mi do gardła przez te
mocno realistyczno-makabryczne opisy. Na trzeciej stronie z kolei gardło
zaczynało się ściskać ze wszechogarniającego, naprawdę głębokiego smutku. Tak
wygląda część pierwsza.
“Będąc tak blisko śmierci, czerpiesz w końcu z tego życia jakąś radość.”
W drugiej części nastrój ulega bardzo wyraźnej
zmianie. Tu faktycznie dostajemy kryminał, a może thriller psychologiczny
wymieszany z true crime - pojawia się seryjny morderca, któremu bardzo uważnie
przyglądamy się od strony psychologicznej. Ta część pełna jest dziwnego
napięcia, odczuwamy niepokój o bezpieczeństwo głównej bohaterki, a z drugiej
strony nie możemy się oderwać od tej fascynującej gry pomiędzy nią a seryjnym
mordercą. Tutaj też pojawia się bardzo dużo nawiązań popkulturowych - zarówno
do literatury, jak i filmów. Mamy fragmenty o zapachach, o perfumach, które z
niesamowitą wyraźnością nawiązują do “Pachnidła”, mamy pewne psychologiczne
zawiłości, które przewijają się w literaturze od zarania dziejów - ale tutaj
nie będę wypisywać dokładnie, by przypadkiem nie zaspoilerować historii.
“Nazywanie tych ohydnych morderców potworami czy bestiami, co pozwala na zachowanie poczucia własnej ludzkiej prawości, jest tak naprawdę jedynie wyrazem strachu przed akceptacją naturalnego zła.”
No i finalna część trzecia. Tutaj historia
ponownie zmienia tempo, teraz jest nieco bardziej dynamiczne, momentami lekko
sensacyjne, by za moment zrobić się melancholijne, refleksyjne. W sumie ta
część jest najtrudniejsza do określenia, może dlatego, że przynosi odpowiedzi
fabularne, za to pytań pod względem psychologicznym tworzy się jeszcze więcej.
“Zamiast poświęcić nieco więcej czasu na zrozumienie człowieka od wewnątrz, ludzie wolą oceniać innych po wyglądzie i profesji, wystarczy się zatem odpowiednio ubierać i zawsze mieć uśmiech na twarzy, a nikt nie będzie niczego kwestionował.”
Mimo że sam opis tej różnorodności charakteru
powieści, zmieniającej się struktury (kolejne nawiązanie do innego rodzaju
sztuki!) zajął już sporo miejsca, to nie mogę nie wspomnieć o samej głównej
bohaterce. Nie chcę zdradzać tego, co spowodowało u niej zmianę w charakterze,
powiem tylko, że było to zdarzenie bardzo wstrząsające dla niej samej, coś, co
pozbawiło ją wszystkiego, co miała - marzeń, nadziei, sensu życia. Przyglądamy
się jej smutnej egzystencji, obrzydzamy, gdy gna wąchać miejsca zbrodni, ale
przede wszystkim cały czas mocno jej współczujemy. Jej emocje opisane są
niesamowicie wyraźnie, jej ból ściska nasze gardło. Niesamowity przekaz uczuć.
“Niewykluczone, że nie chciała od nikogo ratunku, gdyż bała się, że pewnego dnia ten ktoś nie zniesie jej przygnębienia, odwróci się nagle i odejdzie, a ona nie da sobie rady, jeśli znowu ktoś ją opuści, więc odejdzie pierwsza.”
Tematycznie jednak, jest to historia dużo
bogatsza. Nie tylko rozmyślań nad życiem bez poczucia sensu, ale też dużo uwagi
poświęcamy złu w ludzkiej postaci. Obserwujemy skąd się bierze, jak narasta, a
co ciekawe, autorka nie przedstawia tego w po prostu biało-czarnych barwach -
jest tu bardzo dużo szarości, scen, które wzbudzają w nas dziwne uczucia, bo
raz jesteśmy przepełnieni obrzydzeniem do czynów tych dewiantów, których
obserwujemy, a raz łapiemy się na tym, że im współczujemy. Ale nie powinniśmy,
prawda? To przecież naprawdę źli ludzie, źli do szpiku kości. I to kolejne
fragmenty, które wzbudziły moją konsternację, fragmenty głębokie, mocno
zmuszające do skomplikowanych przemyśleń.
“(...) ‘potwór’ to pojęcie ogólne, kryje w sobie wiele podkategorii.”
To jednak tylko niewielka część tematów, jakie
ta historia porusza - chciałabym omówić wszystkie, bo każdy wywołuje bardzo
bogate emocje, ale nie będę przedłużać - recenzja liczy już dosyć pokaźną
liczbę słów, a i nie chciałabym w żaden sposób naprowadzić Was na rozwiązanie
intrygi kryminalnej.
“Ludzie potrafią zaakceptować tylko taką miłość, jaką sami uważają za odpowiednią. Prawda? Straszne, co nie? Straszne. Wchodzą w nowy związek, aby wypełnić pustkę, jaka została po poprzednim. Wykorzystują innych, żeby leczyć własne urazy z dzieciństwa. Na gruzach zamierzają wznieść nowe, doskonałe miasto, ignorując, że wszystko drży i za chwilę runie, stoją przy zawalonym murze, wmawiając sobie, że jakoś się to ułoży. Rany i blizny, miłość i jej brak - to wszystko jest przedłużeniem ich samych. Dlaczego, dlaczego do tego doszło?”
“Zanim zostaliśmy potworami” to powieść
niesamowita. Bardzo dojrzała, bardzo różnoraka, bardzo skrajna. Zbudowana na
prawdziwej artystycznej wizji, piękna i głęboka, a przecież poruszająca tematy
bardzo niewygodne, bardzo … zaburzone, budzące w nas sprzeciw. Powieść, która z
każdą kolejną swoją stroną się zmienia, która jest nieprzewidywalna,
zaskakująca w kierunku, który obiera. Zaskoczył mnie ten miks inspiracji z
różnych dziedzin sztuki, nie wydaje mi się, bym kiedyś coś takiego czytała.
Jasne, językowo były takie powieści w literaturze pięknej, ale pod względem tej
zmiennej budowy? Nie przypominam sobie. Jestem w prawdziwym szoku, że jest to
debiut autorki, poziom jest naprawdę, naprawdę wysoki! Bardzo chciałabym
przeczytać jej kolejną powieść.
“(...) sztuka polega na tym, aby pozwolić widzom jej doświadczyć, a nie wyłożyć kawę na ławę. Widz musi sam odgadnąć, gdy zaś wszystko zostaje wyjaśnione, czas pryska.”
Moja ocena: 8,5/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z
Wydawnictwem Mova.
Dostępna jest też w abonamencie
Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz