maja 06, 2025

"Szanta" Wojciech Wójcik

Autor: Wojciech Wójcik
Tytuł: Szanta
Data premiery: 29.04.2025
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 560
Gatunek: kryminał
 
Wojciech Wójcik to polski autor kryminalny, który wydaje się trzymać nieco w cieniu - długo nie pojawiał się w mediach społecznościowych, jego książki też nigdy nie wyskakują w sieci z tak zwanej lodówki. A jednak już od dziewięciu lat istnieje i publikuje na polskim rynku, tworzy powieści liczące pokaźną liczbę stron, z dobrym, najczęściej małomiasteczkowym klimatem i dopracowaną historią kryminalną. Solidny autor małomiasteczkowych opowieści!
“Szanta” to jego najnowsza, szesnasta już powieść, w której sprawnie rysuje swoją miłość do Mazur, a dokładnie do okolic jeziora Bełdany. Sam zna to miejsce od dawna, to właśnie w tych okolicach będąc jeszcze w liceum zaliczył swój żeglarski debiut. Od tego czasu lubi tam wracać…
 
Kwiecień rok 2024, miasteczko Ruciane-Nida, spora posiadłość położona tuż przy jeziorze Bełdany. Jeszcze sześć tygodni temu mieszkał tam stary profesor historii sztuki Sylwester Preuss, który znany był w okolicy z tego, że nieustannie oddawał się swojej pasji - malarstwu. Ostatnio jednak wiek dawał już mu w kość.. W końcu zszedł do piwnicy i odebrał sobie życie. Wcześniej zadbał o sprawy majątkowe, ofiarował całą swoją posiadłość wraz ze zbiorami gminie w celu otworzenia w tym miejscu Mazurskiego Muzeum Turystyki i Żeglarstwa Śródlądowego. Właśnie teraz cztery kobiety przygotowują się od jego otwarcia, kiedy jedna z nich, kierowniczka Malwina znika. W dość dziwnym momencie, bo tego samego ranka, kiedy zjawia się u nich dziennikarka mająca napisać o ich muzeum artykuł - co prawda do studenckiej gazetki, ale to zawsze darmowy rozgłos.
Niedługo później na dziennikarkę w lesie natyka się mąż leśniczki, Hubert Lange, były policjant, który teraz spędza dnie wyręczając żonę w obowiązkach i polując na kłusowników i nielegalne wywozy śmierci… On bierze ją za kłusownika, ona go za gwałciciela… Znajomość jednak zostaje zadzierzgnięta, więc kiedy Helena prosi go o pomoc w upewnieniu się, czy śmierć Preussa na pewno była samobójcza, mężczyzna na to przystaje. Tak naprawdę sam chce rozwiązać zagadkę znalezionego w lesie długiego, grubego, czarnego warkocza, który, jest przekonany, świadczy o tym, że doszło w okolicy do przestępstwa…
 
Książka rozpisana jest na 26 rozdziałów, które dzielone są na krótsze, kilkustronicowe scenki ułożone w narracji naprzemiennej. Rozdziały przypisane są do dni akcji, całość rozgrywa się od wtorku do poniedziałku, w tydzień, a coś na kształt epilogu osadzone jest na miesiąc później. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego przez Jagodę zatrudnioną w muzeum oraz w trzeciej osobie czasu przeszłego przez Huberta. Narrator jednak w równiej mierze oddaje emocje obydwu postaci. Styl powieści jest codzienny, lekki, wyrazisty i dokładny w oddaniu tego, co otacza bohaterów - czujemy pod palcami mech, chłód zimnej wody czy skrzypienie desek pomostu. Autor stosuje też ciekawy zabieg, który pozwala mu uniknąć użycia przekleństw w powieści - w chwili, gdy postacie się do nich uciekają, zdania bywają urwane, a dalszy opis jasno określa, że język w tym momencie był niecenzuralny. Ogólnie słownictwo jest łagodne, odpowiednie do czytelników w każdym (oczywiście dorosłym!) wieku. Autor dba o korzystanie z feminatywów (i podkreśla je w rozmowach czy myślach postaci!), a oprócz kilku literówek, tekst książki wypada bardzo sprawnie.
“Opowieści marynarzy należy dzielić przez cztery. A marynarzy-barmanów dodatkowo jeszcze przez dwa.”
Jedynym z najważniejszych punktów powieści wydają się być jej postacie. Autor bardzo przyłożył się do ich życiorysów, sprawnie posługując się informacjami, by ciekawość czytelnika pobudzić. I tak narratorka Jagoda jest kobietą, której ciężko zagrzać gdzieś miejsce… pracowała w największych na świecie muzeach, ostatnim jej miejscem pracy był Luwr… dlatego więc zmieniła go na muzeum na Mazurach, które raczej nie stanie się atrakcją na miarę światową?
Drugi bohater, którego perspektywę w tej powieści poznajemy, też mocno frapuje. Hubert z jakichś powodów zrezygnował z pracy w stołecznej policji, choć charakteru detektywa przecież nie utracił. Zdaje się być mocno do żony przywiązany, która teraz mieszka u rodziców i przechodzi jakiś epizod - mówią, że depresyjny, jednak Hubert traktuje ją i jej rodziców z dziwną uległością… a równocześnie bardzo mocno angażuje się w prywatne śledztwo - dlaczego?
Poza nimi książka usiana jest równie ciekawymi postaciami. Już choćby dwie towarzyszące Jagodzie kobiety, też zasługują na uwagę. Emilia to młodziutka matka, sportsmenka, która w muzeum zatrudniła się dla tematyki żeglarstwa. Mira z kolei jest tam dla malarstwa, właśnie przeszła przez ciężki rozwód i zdaje się bardzo psychicznie chwiejna. Jest też mąż Emilii, lokalny psycholog, jak i Helena, dziennikarka, która wydaje się interesować czymś innym niż mówi… Każdy z nich na swój sposób uczestniczy w śledztwie, które w opowieść wplątuje kolejne osoby - Preussa, którego przeszłość próbują odkryć kobiety z muzeum zainspirowane przez jego obrazy, jak i Hubert z Heleną, który raczej szukają jego wrogów. A to prowadzi ich do starych legend… o człowieku ganiającym po lesie z siekierą czy o mężczyźnie, który był nazywany królem mazurskich jezior.
 
Każda postać, którą autor nam prezentuje skrywa w sobie jakieś mroczne sekrety. Ich zachowanie wydaje się błahe, ale jednak ma swoje uzasadnienie w tym, co sami kiedyś przeszli. O doświadczeniach niektórych dowiadujemy się szybko, na innych musimy poczekać, jednak każdy jeden ostatecznie okazuje się bardziej skomplikowanym, a nawet innym człowiekiem, niż wydawał się na pierwszy rzut oka. Czy to nie wyraźnie życiowa lekcja?
 
Zagadka kryminalna toczy się tempem spokojnym, oparta jest o historie przeszłości. Postacie szukają wskazówek, rozmawiają z mieszkańcami miasteczka, odnajdują stare dokumenty, zapisy, które wskazują im dalszą drogę. Cała intryga jest rozbudowana i toczy się dość nieszablonową drogą, a zakończenie pod względem emocjonalnym jest dość szokujące. Jak zawsze u tego autora, zagadka jest przemyślana, wielowątkowa i bardzo spójna.
 
Emocjonalne jest jednak nie tylko zakończenie, tak naprawdę całą książkę autor opiera na emocjach, które, kiedy przejmują władzę nad człowiekiem, mogą doprowadzić do groźnych konsekwencji. Autor opiera się o to, co w życiu jest podstawą - o miłość, o bliskość, ale i o jej brak. O niepewność, o brak zaufania i tęsknotę, która zapętla człowieka w jednym miejscu. Zdrady, zazdrość, zemsta, złość - dostajemy cały przegląd emocji, na które składa się życie. To równocześnie też przestroga przed tym, by emocjom nie ulegać, by reagować od razu, gdy widzi się, że z kimś dzieje się coś złego, a nie liczyć, że problem rozwiąże się sam.
 
Wszystko to rozgrywa się na tle małej miejscowości i w bliskości natury, która z jednej strony koi nerwy, z drugiej może być miejscem wielu niewykrytych zbrodni, w której kiełkują i zapuszczają korzenie złe emocje. Emocje, które podburzają ludzie - bo przecież w małym miasteczku wszystko powinno toczyć się po bożemu, a ludzkie grzechy są tępione przez hipokryckich bliźnich.
“Nauczka na przyszłość. Spieszmy się kochać naszych wrogów. Bo czasem odchodzą.”
Warto też wspomnieć, że autor świetnie wplata w opowieść wiele motywów tak charakterystycznych dla mazurskiej lokalności, między innymi pojawia się spory wątek dotyczący starowierców.
 
Stare lokalne legendy, skomplikowane historie ludzkie, schematy, stereotypy zderzone z tym, co jest po prostu człowiecze - coś takiego funduje nam Wojciech Wójcik w swojej “Szancie”. Nie jest to na pewno powieść bez wad, sama jakoś nie mogłam przekonać się do kreacji jej narratorów, trochę drażniły mnie powtórzenia niektórych faktów, jednak doceniam całą historię, jej wielowątkowość i mroczny, spokojny klimat, jak i to, że autor chce przekazać historią kryminalną dobre wartości - uwrażliwia na skomplikowanie drugiego człowieka, na jego ból, który czasami na pierwszy rzut oka jest niewidoczny, a który niewyłapany, jest w stanie doprowadzić wręcz do obłędu. Dba też o poprawne wzorce językowe, co i sama mocno cenię. “Szanta” to powieść dla czytelników lubiących spokojne, oparte o ludzi historie, małomiasteczkowe zagadki kryminalne.
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz