października 09, 2019

"Niewinny człowiek" John Grisham


Tytuł: Niewinny człowiek
Tłumaczenie: Robert Waliś
Data premiery: 07.08.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 464

„Niewinny człowiek” to książka bardzo wyróżniająca się na tle pozostałego dorobku Johna Grishama, autora, którego chyba nie trzeba nikomu przestawiać - w świecie czytelniczym nazwisko to na pewno jest wszystkim znane. Grisham, amerykański pisarz thrillerów prawniczych swoją karierę pisarską rozpoczął w 1988, a już jego druga powieść „Firma” trafiła na listy bestsellerów. Po tym sukcesie, z wykształcenia prawnik, porzucił wcześniejszą pracę i na dobre poświęcił się pisaniu. Wiele jego książek zostało zekranizowanych, a jego powieści zyskują milionowe nakłady.

W 2004 roku autor jednak odszedł od dobrze sobie znanego gatunku literackiego. Kilka dni po śmierci Rona Williamsona trafił na jego nekrolog w gazecie, któremu towarzyszył dłuższy artykuł na temat tego człowieka opisujący pokrótce jego historię oraz jedno bardzo znaczące zdjęcie. Pisarz, zafascynowany historią, zaczął w niej trochę grzebać, skontaktował się z najbliższą rodziną Rona i po tych kilku rozmowach zdecydował się na napisanie książki z gatunku literatury faktu.

Zbieranie materiałów i pisanie tej książki zajęło mu ponad 18 miesięcy, podczas których przeprowadził ogromną liczbę rozmów, grzebał w aktach sądowych, gazetach i innych tego typu źródłach. Odwiedził miasteczko Ada w Oklahomie, gdzie to wszystko miało miejsce, odwiedzał więzienia, w których przebywał Ron, a nawet i stadiony (Ron w młodości grał w baseball). Rozmawiał z rodziną, znajomymi, współwięźniami, sędziami, prawnikami, dziennikarzami. Research do książki przeprowadził naprawdę szeroki, co widać na każdej stronie tej książki.

Sama książka liczy trochę ponad 450 stron i podzielona jest na 17 rozdziałów oraz posłowie zatytułowane jako ‘słowo od autora’, w którym Grisham nie tylko dziękuje tym, którzy przyczynili się do powstania tej książki, ale opisuje jak w ogóle doszło do tego, że taką książkę napisał. Mimo, że książka o całkiem konkretnej liczbie stron, podzielona jest tylko na 17 rozdziałów, to nie są pisane one jednym ciągiem – tekst bardzo często oddzielany jest gwiazdkami, przez co czyta się łatwo i szybko. Język książki jest prosty, zrozumiały dla każdego, autor nie ucieka się do specjalistycznych słów czy zwrotów. Narrator książki przedstawia każdy aspekt historii bardzo rzetelnie i w miarę obiektywnie, chociaż od początku wiadomo po której stronie barykady stoi. Niemniej jednak powstrzymuje się od prywatnych komentarzy, przedstawia sprawę tak, jak udało mu się ją z wszystkich zeznań i opowieści złożyć.

Książka opisuje historię Rona Williamsona oraz jego przyjaciela Dennisa Fritza. Mężczyźni ci zostali oskarżeni o brutalne zamordowanie w 1982 roku Debbie Carter, młodej dziewczyny, kelnerki z jednego z okolicznych klubów. Ich aresztowanie nastąpiło dopiero po 5 latach od morderstwa, jednak policja od samego początku właśnie na nich się uparła. Po bardzo wąsko ukierunkowanym policyjnym śledztwie, nastąpił bardzo poszlakowy proces, w którym nikt nie był obiektywny. Ron został skazany na karę śmierci, Dennis na karę dożywocia. W więzieniu spędzili 12 lat, dopiero po wprowadzeniu możliwości badań DNA prawnicy byli w stanie zwalczyć system i uniewinnić swoich klientów.

Historia opisywana w książce jest tragiczna. Opowiada o człowieku, który kiedyś miał przed sobą świetlaną przyszłość, jednak jego wybory, zrządzenia losu, osąd innych i w końcu choroba psychiczna spowodowały, że był już dosłownie kilka kroków od śmiertelnego zastrzyku.
Autor bardzo rzetelnie opisuje całą historię. Rozpoczyna od przestawienia społeczności miasteczka, w którym opisywane wydarzenia miały miejsce, później na podstawie zeznań odtwarza ostatni wieczór zamordowanej, znalezienie cała, aż w końcu przechodzi do opisu życia Rona. Dalej poznajemy przebieg śledztwa i dokładne więzienno-sądowe losy Rona. Książka jest bogata w informacje, autor nie dodaje nic od siebie, przedstawia historię dokładnie taką jaka była. W końcu nie trzeba tutaj nic ubarwiać, prawdziwe wydarzenia były dużo bardziej absurdalne niż można by wymyślić...

Książka ta, poprzez opowiedzianą historię, uświadamia kilka ważnych kwestii. Zwraca uwagę nie tylko na błędy policji, fatalnie poprowadzone śledztwo czy prokuratora, który nie zważając na dowody, koniecznie chce przepchnąć własne zdanie. Dużą wagę autor przywiązuje do naświetlenia problemu, jaki jest szybki osąd zwyczajnych ludzi, sąsiadów, znajomych. Mimo że nie zapadł jeszcze wyrok, wszyscy tych dwóch mężczyzn już osądzili. A nawet po uniewinnieniu parafia, ksiądz, którzy przecież z założenia powinien być otwarty i wrażliwy na ludzi, nie był w stanie potraktować Rona jako człowieka. To smutne jak szybko oceniamy innych, bez w ogóle żadnych dowodów, po prostu na podstawie tego co ktoś powie. Rozumiem, że to była brutalna zbrodnia, miasteczko było wstrząśnięte, chciało wymierzyć sprawiedliwość i ruszyć dalej, ale ta ślepa wiara w nikłe dowody na winę Rona i Dennisa jest naprawdę przerażająca. Naprawdę lepiej osądzić pierwszego lepszego i ruszyć dalej niż ukarać tego, który faktycznie jest winny? Mimo że wydarzenia te miały miejsce ponad 30 lat temu, myślę że i teraz jest sporo takich sytuacji. Osąd ludzi, chęć zamknięcia sprawy, wymierzenia kary i zamknięcia rozdziału nieraz przeważają nad prawdą i faktyczną sprawiedliwością. I to bardzo mnie przeraża.

Prócz oczywistej niesprawiedliwości dużo dowiadujemy się też o samych więzieniach – jakie panują tam warunki, jak więźniowie są traktowani przez strażników i swoich współwięźniów. Jaki mają dostęp do prawników, do walki o swoje prawa. Jak wygląda sytuacja więźniów skazanych na śmierć. Ron przez pewien czas przebywał w nowym więzieniu wybudowanym specjalnie dla więźniów skazanych na karę śmierci. Naprawdę w głowie mi się nie mieści kto w ogóle mógł wpaść na pomysł wybudowania takiego potwornego budynku. Okrucieństwo ludzkie nie zna granic...
Dodatkowym problemem dla Rona było to, że nie był on zwyczajnym szarym człowiekiem. Ron miał problemy psychiczne, które z każdym dniem w więzieniu tylko się nasilały. Nikt jednak się tym nie interesował, a strażnicy wręcz to wykorzystywali, bardziej się nad nim znęcali. Większość ludzi, którzy stanęli na drodze Rona była kompletnie nieczuła na jego chorobę, co jest dla mnie całkowicie niepojęte. Wiem, że większość wierzyła w jego winę, ale nawet jeśli, to ich znęcanie się nad tym człowiekiem było nieludzkie.
Oczywiście znalazła się garstka, która bardzo chciała Ronowi pomóc – i to po części daje nadzieję na to, że świat nie jest do końca zły. Niemniej jednak ta garstka musiała naprawdę walczyć latami, przebijać mur za murem, by coś osiągnąć. Gratuluję wytrwałości i cieszę się, że jednak tacy ludzie istnieją. Chciałabym tylko, by tego typu ludzi było więcej. Świat mógłby być o wiele lepszy, gdybyśmy tylko zwracali uwagę na drugiego człowieka, a nie oceniali od pierwszego wejrzenia, albo na podstawie tego co ktoś powiedział...

Autor wytyka jeszcze sporo błędów systemu, porusza jeszcze wiele istotnych tematów, jednak nie będę ich tu wszystkich opisywać, a po prostu zachęcam do sięgnięcia samodzielnie po tą lekturę. To książka niełatwa, momentami wstrząsająca i okrutna, ale dająca też wiele do myślenia. Cieszę się, że ją przeczytałam i teraz na pewno zobaczę serial o tym samym tytule, który powstał na podstawie właśnie tej lektury.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz